Żandarm świata
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 07 kwiecień 2017 22:02
- Adam Kowalczyk

W swoim ostatnio napisanym artykule Łukasz Adamski pisze z aprobatą o ostatnich działaniach Stanów Zjednoczonych, które zbombardowały syryjską bazę wojskową. Jak pisze „Była to odpowiedź na atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto, o który Waszyngton oskarżył prezydenta Syrii Asada.”
Nie oszczędził nam nawet cytatu z faryzejskiej przemowy Trumpa, który nagle stał się człowiekiem wrażliwym i powiedział: „To była powolna i brutalna śmierć wielu ludzi. Nawet piękne dzieci były okrutne zamordowane w tym barbarzyńskim ataku. Żadne dziecko Boga nigdy nie powinno przeżywać takiej grozy.”
Doprawdy wzruszające. Mnie jednak bardziej rusza jego charakterystyczna jankeska bezczelność i traktowanie z buta mniejszych krajów. Tyle było gadania o występowaniu przeciwko zastanym układom, o zwykłym człowieku a skończyło się jak zwykle na roli żandarma świata, który uważa, że ma prawo napaść na suwerenny kraj by go ukarać bo np. nie jest dość demokratyczny. Swoją droga ciekawe jakie to standardy demokracji spełnia Arabia Saudyjska, że jakoś nie podpada Amerykanom.
Symptomatyczne jest to, że już w chwili zatrucia gazem Amerykanie wiedzieli, że zrobił to rząd w Damaszku. Jeszcze ciekawsze było to, że byli już gotowi na ukaranie Syryjczyków. Okręty na miejscu, cele wyznaczone, rakiety wycelowane, tylko nacisnąć guzik. No to nacisnęli.
Ja jednak mam wątpliwości. A może naprawdę było tak jak mówią Syryjczycy – zaatakowali skład broni islamistów i okazało się, że była tam broń chemiczna.
Powiem wyraźnie – nie wierzę Amerykanom. Na każdym kroku łżą najbezczelniej w świecie. Uważają, że mają prawo oskarżyć suwerenny kraj o posiadanie broni chemicznej, potem go napaść, zrujnować, powiesić jego prezydenta i oddać na pastwę islamistów nazywając to wprowadzaniem demokracji. Tak przecież zrobili w Iraku. Potem okazało się, że całe gadanie o broni chemicznej to było ordynarne propagandowe kłamstwo na użytek światowej opinii publicznej. Mówił o tym w parlamencie premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, gdy tłumaczył powody dla których pozwolił wciągnąć swój kraj w wojnę w Iraku.
Wcześniej, w 1999 roku NATO, czyli de facto USA, napadło na Serbię pod pretekstem obrony mniejszości albańskiej. Przez trzy miesiące obracali z powietrza kraj w perzynę, po to by w końcu oderwać od Serbii kolebkę serbskiej państwowości, Kosowo, i oddać je we władanie albańskiej mafii narkotykowej czyli UCK.
Po Iraku Amerykanie zaczęli wprowadzać demokrację w Afganistanie. Początkowo nie podobał im się prorosyjski reżym rządzący tym krajem więc wyszkolili i uzbroili Bin Ladena z jego al-Kaidą. Potem ten kraj opanowali talibowie zamieniając go w centrum terroryzmu i Amerykanie mają co zwalczać.
Mało im było to zabrali się za rozwalanie świeckich reżymów w krajach Afryki Północnej nazywając to arabską wiosną. Każda taka wiosna w Egipcie, Tunezji czy Libii przynosiła do władzy islamistów i zaczynała się rzeź a po niej fale uchodźców zalewające Europę.
Z Syrią było trudniej. Kraj zamożny, ludzie nieźle wykształceni nawet jak na standardy światowe, nie tylko arabskie, silna armia i sprawny rząd. Ale Syria miała wadę – pozwoliła Rosji na założenie w Syrii jedynej rosyjskiej zagranicznej bazy wojskowej. Do tego nie można przecież dopuścić. Amerykanie mają wprawdzie 843 bazy w 54 krajach ale im wolno a Rosji nie bo Amerykanie zabronili.
Aby jakoś zaradzić problemowi wymyślono w Syrii opozycję. Jak wiadomo Syria to kraj pozbawiony wolności rządzony żelazną ręką przez dyktatora. A w takich krajach istnieje opozycja i ma nawet własne siły zbrojne. No bo w końcu co to za problem w takim zniewolonym kraju mieć własne karabiny, amunicję, czołgi, rakiety i inny sprzęt. Opozycja wyciągnęła ten cały sprzęt z piwnic i zajęła większą część terytorium kraju. Wprawdzie wrogowie wolności coś tam mówią, że opozycja – ta umiarkowana co pali kościoły i morduje chrześcijan – została wyszkolona i wyposażona w sprzęt przez USA, Izrael i Arabię Saudyjską a teraz i Turcję, ale to przecież tylko propaganda.
Dlatego nie wierzę w ani jedno słowo podawane oficjalnie przez USA. Gdyby nie finansowali rebelii nie byłoby żadnej wojny domowej, żadnej broni chemicznej i żadnych uchodźców zalewających Europę.
Antychrześcijańska polityka Ameryki doprowadziła między innymi do tego, że na Bliskim Wschodzie z 12 mln chrześcijan będących do tej pory pod ochroną dyktatorów takich jak Saddam Hussein, Kadafi czy al-Asad, po tych arabskich wiosnach zostało mniej niż 2 mln.
Łukasz Adamski pisze: „Jednak po raz kolejny okazało się, że amerykańska polityka zagraniczna ma stały kierunek. Politycy różnie rozkładają w niej akcenty, ale cel jest zawsze ten sam. Zapewnić bezpieczeństwo Ameryce i światu.”
Naprawdę trudno to czytać spokojnie.
Na koniec wspomnę o jeszcze jednej obawie. Sprowadzamy właśnie sobie wojska amerykańskie do Polski. Nam też mają zapewnić bezpieczeństwo. Zastanawiam się jak długo one tu będą i czy uda się je z Polski wyprowadzić bez strzelania. W końcu w XVIII wieku wojska rosyjskie też weszły jako sojusznicze i tylko żeby pomóc. Już zapomnieliśmy o konsekwencjach?
Adam Kowalczyk