Debata styczeń2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

sobota, luty 04, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Adam Jerzy Socha

Adam Jerzy Socha

Socha1Wnikliwie patrzy władzy na ręce. Każdej władzy, bo każda władza deprawuje, a zwłaszcza ta pozbawiona kontroli społecznej.

 

 

Prezydent Olsztyna zgadza się na usunięcie "szubienic". Na pomniku zawisł baner "Solidarni z Ukrainą"

Szczegóły
Opublikowano: środa, 02 marzec 2022 08:47

W środę popielcową rano Wojciech Kozioł w proteście przeciwko zbrodniom Putina na Ukrainie zawiesił na pylonie "Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej" stojącym w centrum Olsztyna od 68 lat, baner z flagą Ukrainy i napisem "Solidarni z Ukrainą", pomalował sierp i młot na żółto oraz pomiędzy pylonami powiesił baner "Pomnik wdzięczności za zniewolenie Polski" z rysunkiem krasnoarmiejca gwałcącego kobietę w barwach Ukrainy.

- TO JEST DOWÓD MOJEJ SOLIDARNOŚCI, z Ukraińcami, mordowanymi przez Putina - powiedział Wojciech Kozioł na zaimprowizowanej pod pomnikiem konferencji prasowej. - Ten pomnik jest pomnikiem sowieckiej dominacji, zarazem polityki historycznej, tego mitu sowieckiego i rosyjskiego Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który jest tak samo zakłamany, jak i ten pomnik, który pierwotnie nazywał się "Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej". Później cwaniacy zmienili nazwę, wykorzystując fakt, że to dzieło Dunikowskiego, wpisali go do rejestru zabytków i tak tkwi w centrum Olsztyna. Tkwi od wielu lat tylko i wyłącznie dzięki prezydentowi Olsztyna, Piotrowi Grzymowiczowi. Prezydent ma wszystkie narzędzia, które pozwalają go usunąć, ale jest temu przeciwny. - Nigdy nie ukrywałem, że domagam się usunięcia tego pomnika, a inspirowały mnie kolejne agresje rosyjskie, najpierw na Gruzję, później aneksja Krymu. Wcześniej dzielnie mnie wspierał w tych akcjach Władek Kałudziński. Jestem poruszony tym, co dzieje się na Ukrainie. Chciałem podziękować pracownikom firmy, która zrobiła mi baner. Zostali po godzinach, robili go do 12 w nocy, gdy dowiedzieli się, co mają zrobić - dodał Wojciech Kozioł, który tak jak poprzednio z własnej kieszeni sfinansował zrobienie banera oraz wynajęcie alpinistów i wysięgnika.

Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz na konferencji prasowej w ratuszu, tego samego dnia o 11.30, w odpowiedzi na Apel Stowarzyszenia Pro Patria i Święta Warmia o złożenie wniosku do konserwatora o wykreślenie pomnika z rejestru zabytków, powiedział, że zrewidował swoje dotychczasowe stanowisko, w obliczu barbarzyństwa Rosji Putina, i złoży wniosek do Generalnego Konserwatora Zabytków o wykreślenie olsztyńskiego pomnika z rejestru.

"Ponieważ dzisiejsza, zbrodnicza, putinowska Rosja odwołuje się do tradycji Armii Czerwonej, której brutalności mieszkańcy Warmii i Mazur doświadczyli w 1945 r., podjąłem decyzję o wystąpieniu do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z wnioskiem o zdjęcie ochrony konserwatorskiej z pomnika (...). Zdjęcie ochrony konserwatorskiej pomnika pozwoli na jego rozbiórkę" – powiedział Piotr Grzymowicz.

Następnie prezydent zapyta konserwatora, historyków sztuki i mieszkańców, co zrobić z tym pomnikiem, zburzyć, przenieść w inne miejsce czy sprzedać a dochód przeznaczyć na rzecz walczącej z imperializmem rosyjskim Ukrainy, a na jego miejsce postawić pomnik, jak postuluje Stowarzyszenie Chrześciajńskich Rodzin.

W petycji lokalnych działaczy ZChR wysłanej do prezydenta Piotra Grzymowicza i przewodniczącego Rady Miasta Roberta Szewczyka "w sprawie natychmiastowego zniesienia monumentu", czytamy:

"Na podstawie ustawy o petycjach wnosimy o natychmiastowe zniesienie monumentu zwanego pierwotnie pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej". W czasie gdy siły zbrojne Federacji Rosyjskiej prowadzą agresję na terytorium Ukrainy utrzymywanie stanu, w którym w Olsztynie w przestrzeni publicznej wystawiony jest monument poświęcony pierwotnie „wdzięczności” Armii Czerwonej, stanowi obrazę dla polskich ofiar rosyjskich sił zbrojnych. Warto dodać, że armia rosyjska dzisiaj wprost nawiązuje do spuścizny Armii Czerwonej, a sama Federacja Rosyjska jest następcą prawnym Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich" — napisali działacze ZChR w petycji.

Ich zdaniem pomnik "stanowi niebezpieczną formę konserwowania spuścizny po czasach totalitaryzmu i może być odczytane negatywnie przez osoby odwiedzjące Olsztyn, w tym licznych uchodźców wojennych z Ukrainy".

Zamiast szubienic w centrum Olsztyna postulują instalację "Panteonu walczących o polskość Warmii i Mazur". Działącze ZChR chcieliby uwiecznić w Seweryna Pieniężnego, Andrzeja Samulowskiego, księdza Walentego Barczewskiego i Wojciecha Kętrzyńskiego.

Gazeta Olsztyńska poprosiła Roberta Szewczyka, przewodniczącego Rady Miasta w Olsztynie o odniesienie się do petycji:

— Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna — powiedział przewodniczący Robert Szewczyk. — Póki co nasza cała uwaga jest skupiona na pomocy Ukrainie. O pomnikach porozmawiamy jak nadejdą spokojniejsze czasy — komentuje.

- To przejaw sowieckiej mentalności - skomentował Wojciech Kozioł słowa przewodniczącego Szewczyka, iż trzeba poczekać na spokojniesze czasy. - Dziwię się, że stosunkowo młody człowiek jest jej reprezentantem.

Robert Szewczyk jest głosem wciąż dość licznej grupy mieszkańców Olsztyna z sowiecką mentalnością. Jeden z nich widząc jak Wojciech Kozioł wiesza banery, zaczął protestować. "-To głupota! - krzyczał wzburzony. - Żyjecie dzięki żołnierzom radzieckim". Na to Bogdan Bachmura odparł, że on żyje dzięki swoim rodzicom, a nie żołnierzom radzieckim, a gdy mężczyzna nie ustępował, zakończył rozmowę zwrotem 13 żołnierzy ukraińskich z Wyspy Wężowej przesłanym załodze rosyjskiego okrętu wojennego, która nawoływała ich do poddania się.

Baner zawisł po godzinie 8.00 rano. Wojciech Kozioł obawiał się, czy nie powtórzy się sytuacja sprzed 4 lat, gdy po powieszeniu banera interweniowały służby miejskie i policja. Następnie na polecenie, jak można się domyślać, prezydenta (oficjalnie polecenie miał wydać szef ZDZiT-u) służby miejskie ściągnęły baner, a policja skierowała sprawę do sądu. (konsul rosyjski w Gdańsku wystosował w sprawie banera notę dyplomatyczną, gdyż dopatrzył się w rysach krasnoarmiejca-gwałciciela Putina). Wojciech Kozioł przegrał w I, ale wygrał w II instancji. Sędzia Sądu Okręgowego w Olsztynie uznał, że Wojciech Kozioł działał w ważnym interesie społecznym.

Natomiast musiał zapłacić za usunięcie czerwonej farby, którą pomalował sierp i młot na pomniku, nad głową krasnoarmiejca-gwałciciela (żołnierze Armii Czerwonej po wkroczeniu do Olsztyna masowo gwałcili i mordowali kobiety, tak jak i w całych Prusach Wschodnich, ale i później na terenach Polski nie oszczędzali Polek).

Tym razem prezydent Olsztyna zapowiedział na konferencji prasowej, w środę 2 marca 2022 roku, że nie ruszy banerów. - Zrobił tę instalację ktoś z potrzeby serca - powiedział prezydent Grzymowicz.

W 2018 roku pod pomnik przyjechała delegacja paramilitarnej organizacji młodzieżowej z Rosji, powołanej przez Putina, by oddać hołd żołnierzom Armii Czerwonej.

Więcej na temat historii pomnika i wydarzeń z nim związanych od momentu jego powstania do dzisiaj można przeczytać w tekście:

30 lat z "Pomnkiem Wdzięczności Armii Czerwonej". Wyzwolili czy zniewolili?

Pomnik wdzięczności za zniewolenie

Kod posła Maciejewskiego

Zburzyć, przenieść, czy pozostawić?

Adam Socha

O akcji Wojciecha Kozioła i decyzji prezydenta Olsztyna napisało i powiedziało wiele mediów:

1. Radio Olsztyn

2. TVP Olsztyn

3. Onet.pl

 4. RMF FM

5. olsztyn.com.pl

6. WYBORCZA OLSZTYN

7. tko.pl

8. olsztyn24.com

9. Gazeta Olsztyńska

  • Click to enlarge image Grzymowicz merowka 2.jpg Prezydent Piotr Grzymowicz złozy wniosek o wykreślenie "szubienic" z rejestru zabytków Prezydent Piotr Grzymowicz złozy wniosek o wykreślenie "szubienic" z rejestru zabytków
  • Click to enlarge image Szubienice Ukraina Koziol.jpg
  • Click to enlarge image sad rejonowy solidarno z Ukraina 2.jpg W tym samym czasie sędziowie Sądu Rejonowego w Olsztynie w ten sposób wyrazili swoją solidarność z Ukrainą W tym samym czasie sędziowie Sądu Rejonowego w Olsztynie w ten sposób wyrazili swoją solidarność z Ukrainą
  • Click to enlarge image szubienice Putin gwalt Ukr.jpg
  • Click to enlarge image szubienice Ukr 5.jpg
  • Click to enlarge image szubienice Ukraina 1.jpg
  • Click to enlarge image szubienice WK maluje 1.jpg
  • Click to enlarge image szubienice WK maluje sierp 2.jpg
  • Click to enlarge image szubienice WK maluje sierp.jpg Wojciech Kozioł w akcji Wojciech Kozioł w akcji
  • Click to enlarge image szubienice ukr 4.jpg
  • Click to enlarge image szubienice ukr BB.jpg Bogdan Bachmura tłumaczy, dlaczego zmienił zdanie i teraz domaga się usunięcia pomnika Bogdan Bachmura tłumaczy, dlaczego zmienił zdanie i teraz domaga się usunięcia pomnika
  • Click to enlarge image szubienice ukraina 2.jpg
  •  
View the embedded image gallery online at:
https://www.debata.olsztyn.pl/blogi/adam-jerzy-socha.html#sigProIdce6859c176

 

Czytaj więcej: Prezydent Olsztyna zgadza się na usunięcie "szubienic". Na pomniku zawisł baner "Solidarni z...

Komentarz (51)

Na czym polegał eksperyment prof. Maksymowicza i dr Waśniewskiego z użyciem martwych płodów?

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 15 kwiecień 2021 20:54

Ustaliłem, że Komisja Bioetyczna UWM wydała zgodę na eksperyment prof. W. Maksymowicza i dr hab T.Waśniewskiego (ordynatora ginekologii w Szpitalu Wojewódzkim) polegający na pobraniu komórek z mózgowia i rdzenia kręgowego zmarłych płodów ludzkich. Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego Irena Kierzkowska oświadcza, że w jej szpitalu nie wykonywano żadnych eksperymentów medycznych na ludzkich płodach abortowanych i odsyła do UWM. Ale UWM nie ma oddziału ginekologii. Ponadto, jaki sens ma przeszczep martwych komórek? Im bardziej drążę ten temat, tym pojawia się coraz więcej pytań.

Nie milknie burza wywołana zawiadomieniem do prokuratury złożonym przez szefa Fundacji Pro Mariusza Dzierżawskiego, w którym oskarża prof. Wojciecha Maksymowicza i dr hab. Tomasza Waśniewskiego z Olsztyna o dokonywanie eksperymentów na żywych płodach ludzkich. Zawiadomienie otrzymał także Minister Nauki oraz Zdrowia. Ten drugi wysłał zapytania w sprawie tych eksperymentów 27 marca br do władz Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, na którym prof. Maksymowicz jest kierownikiem kliniki neurochirurgii a dr hab. Waśniewski kierownikiem katedry ginekologii.

Nie czekając na wynik kontroli resortu prof. Maksymowicz na zwołanej w środę 14 kwietnia konferencji w Sejmie oświadczył: Nigdy nie prowadziłem ja, ani mój zespół, badań na żywych płodach, na zwłokach ludzkich. Życie ludzkie jest dla mnie najwyższą wartością - oświadczył. Na znak protestu przeciwko „kłamliwym informacjom” resortu zdrowia ogłosił wystąpienie z klubu parlamentarnego PiS, ale nie cofnął poparcia dla rządu.

Poseł Maksymowicz wcześniej krytykował min. Niedzielskiego za źle prowadzoną walkę z pandemią.

Minister Zdrowia odpowiedział, iż otrzymał nieanonimowe zawiadomienie z opisem konkretnych przypadków i musiał z urzędu wszcząć postępowanie wyjaśniające i o takie wyjaśnienie zwrócił się do władz UMW. - Sugeruję powstrzymanie emocji i poczekanie na wynik - mówił Adam Niedzielski na temat sprawy posła Maksymowicza. Natomiast czwartek 15 kwietnia Ministerstwo Zdrowia poinformowało Onet, że nie znało zawiadomienia Mariusza Dzierżawskiego, a informacje w nim zawarte nie są tożsame z tymi, które wpłynęły do resortu ws. działań prof. Maksymowicza.

Odpowiedzi, które minister otrzymał z UWM, jak poinformował rzecznik Wojciech Andrusiewicz nie zadowoliły ministra. Zwróciłem się do prorektora ds. Collegium Medicum prof. Sergiusza Nawrockiego o skan pytań wysłanych do władz UWM oraz wysłanej odpowiedzi. Pismo wysłał 27 marca podsekretarz Maciek Miłkowski do prof. dr hab. Elżbiety Bandurskiej-Stankiewicz, przewodniczącej Komisji Bioetycznej UWM.

MZ do Bandurskiej

W dniu 1 kwietnia br wysłano z UWM odpowiedź z wykazem pozytywnie zaopiniowanych przez Komisję projektów badawczych z zakresu neurochirurgii, w tym zgodę na 1. wykorzystanie komórek macierzystych z rdzenia kręgowego i mózgowia zmarłych płodów ludzkich po samoistnych poronieniach dla ich implantacji do mózgu, jako próby leczenia chorych w minimalnym stanie świadomości po ciężkich uszkodzeniach mózgu (zgoda wydana na czas od 12 kwietnia 2018 do 12 kwietnia 2023 roku) oraz na 2. zastosowanie komórek macierzystych pobranych z rdzenia kręgowego i mózgowia zmarłych płodów ludzkich po samoistnych poronieniach dla próby leczenia chorych na stwardnienie zanikowe boczne.

KOMBio 120210415

KOMBio 220210415
W licznych wywiadach udzielanych mediom w latach 2016-2019 prof. Maksymowicz zapowiadał, iż zastosuje, jako pierwszy na świecie komórki pobrane z mózgu i rdzenia kręgowego martwych naturalnie poronionych płodów, jako sposób na wyleczenie chorych w śpiączce z ciężkim uszkodzeniem mózgu. W tych wywiadach towarzyszyła mu aktorka Ewa Błaszczyk, której córka od 23 lat jest w śpiączce po zakrztuszeniu się w wieku 6 lat tabletką. Powołała Fundację „Akogo?”, wspiera klinikę „Budzik" w Olsztynie i pokładała wielką nadzieję w tym eksperymencie.

W wywiadzie dla Onet pt „Czy kolejny eksperyment medyczny obudzi córkę Ewy Błaszczyk?" z 06.04.2018 prof. Wojciech Maksymowicz mówi:

„pozyskiwanie komórek macierzystych z płodów. Zacząłem robić to w Polsce współpracując z oddziałami ginekologii. Gdy dostawaliśmy sygnał, że jest poronienie w toku i dziecko już umarło albo niebawem umrze, prosiliśmy zaprzyjaźnionych ginekologów, by przekonali rodziców do wyrażenia zgody na pobranie komórek” - opowiada.

Zwracam uwagę, że wywiad pochodzi z 4 kwietnia 2018 roku, a zgoda Komisji Bioetycznej UWM została wydana z datą 12 kwietnia 2018 roku, czyli pobierane komórek miało miejsce przed zgoda Komisji.

Gdzie odbywało się pobieranie komórek z martwych płodów?

Kolejne znaki zapytania pojawiły się, gdy chciałem ustalić, gdzie pobierano komórki z martwych płodów? Wysłałem pytania do dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie Ireny Kierzkowskiej. Dyrektor odpowiedziała niemal natychmiast w formie Oświadczenia (publikuje je w całości pod tekstem), iż „opisane w doniesieniach prasowych, procedury pobrania tkanek od żywych płodów pochodzących z aborcji nigdy nie miały miejsca na terenie Szpitala i są absolutnie niezgodne z zasadami etyki lekarskiej”. (Na marginesie: nie pytałem o abortowane płody, a poronione w sposób samoistny).

Dyrektor odesłała mnie do Katedry Neurochirurgii i Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie jak i Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego. Podkreśliła, że doktor hab. Tomasz Waśniewski pracuje w WSS w Olsztynie od 1994 r., funkcję ordynatora objął w 2014 r., natomiast funkcję Kierownika Katedry Ginekologii i Położnictwa UWM pełni dopiero od 2020 r.

Gdzie wobec tego odbywało się pobieranie komórek od martwych płodów?

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym UWM w Olsztynie nie ma oddziału położniczego, ani ginekologicznego. Dr hab. Waśniewski pracuje jeszcze w klinice prywatnej Artemida, ale ta zajmuje się tylko i wyłącznie zapładnianiem in vitro. W szpitalu wojewódzkim są „oddziały” i „oddziały kliniczne”. To rozróżnienie oznacza, że oddziały kliniczne są w strukturze Collegium Medicum i ordynator jest tu z ramienia Collegium. Dr Waśniewski w Szpitalu Wojewódzkim jest ordynatorem, cytuję ze strony szpitala: „Oddziału Klinicznego Ginekologiczno-Położniczego”.

Zadzwoniłem do dr Waśniewskiego, by wyjaśnić te niejasności. Nie odebrał, ale odpisał, żebym wysłał pytania emailem. Wysłałem te same pytania zarówno do niego, jak i do prorektora ds. Collegium Medicum UWM oraz prof. W. Maksymowicza. (Dr Waśniewski odpowiedział, że z powodu tak dużej liczby pytań będzie w stanie odpowiedzieć w piątek, natomiast prof. Maksymowicz nie zareagował).

1. Gdzie dokonywali Panowie pobrania komórek z poronionych płodów ludzkich, w którym szpitalu czy klinice? 2. Kto stwierdzał zgon płodu? 3. Ile czasu upływało pomiędzy stwierdzeniem zgonu płodu a pobraniem komórek? 4. Czy pobrane komórki były żywe, czy martwe? 5. W jakich warunkach odbywało się pobranie komórek? Czy matka miała czas na pożegnanie się z płodem? Czy płód był przenoszony do innego pomieszczenia? 6. Co działo się z płodem po pobraniu komórek? 7. Z ilu poronionych płodów ludzkich dokonali Panowie pobrania komórek macierzystych z rdzenia kręgowego i mózgowia? 8. Czy były to żywe czy martwe płody? 7. Jakie było źródło finansowania wymienionych wyżej projektów badawczych i w jakiej wysokości?
8. Czy nastąpiło rozliczenie? Jeśli tak, to poproszę o skan lub pdf sprawozdania.

9. Pytanie do dr T. Waśniewskiego: Czy Pan "wywierał bezprawna presję na pacjentki zagrożone poronieniem w celu wymuszenia na nich zgody na pobranie tkanek poronionego dziecka, nie informując matek o zbrodniczych praktykach, którym mogą zostać poddane ich dzieci, w zamian miał oferować pieniądze za badania genetyczne.”? Taki zarzut postawił Panu Mariusz Dzierżawski, prezes Fundacji Pro w zawiadomieniu do prokuratury.

10. Pytanie do prof. W.Maksymowicza: Czy Pan „zapewniał matki, że ich dzieci umierają jeszcze w łonie matki przed samoistnym porodem”? Tak twierdzi w swoim zawiadomieniu do prokuratury Pan Mariusz Dzierżawski, prezes Fundacji Pro.

Jaki był efekt tych eksperymentów?

Kolejna sprawa, którą opinia publiczna powinna poznać, to jaki był efekt tych eksperymentów? Stąd moje następne pytania wysłane do prof. W. Maksymowicza: 1. Czy wyhodował Pan kultury komórkowe z pobranych komórek z mózgowia martwego, poronionego w sposób naturalny płodu? 2. Czy je Pan mnożył? 3. Czy miał Pan na to zgodę i od kogo? 4. Czy przedmiotem Pana działalności eksperymentalnej, badawczej było stosowanie blastocysty? 5. Ile takich przeszczepów komórek do mózgów osób z uszkodzonym mózgiem Pan dokonał? Czy był to przeszczep martwych czy żywych komórek? 6. Jaki był skutek podania martwych lub żywych komórek domózgowo ludziom chorym w minimalnym stanie świadomości, po ciężkich uszkodzeniach mózgu? Proszę o wyniki badań klinicznych. Czy niezależni naukowcy weryfikowali te wyniki?

Prorektora ds. Collegium Medicum UWM prof. Sergiusza Nawrockiego poprosiłem, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, o protokoły cząstkowe i końcowe z wykonanych przez prof. W. Maksymowicza projektów badawczych (występowałem o to już kilka miesięcy temu i zignorowano mnie).

Co działo się z zawiadomieniem Dzierżawskiego od 9 czerwca 2020 roku?

Jak ustaliła wp.pl, zawiadomienie do prokuratury Mariusza Dzierżawskiego o eksperymentach datowane jest na 9 czerwca 2020 roku. Zostało ono też wysłane do wiadomości ministra nauki oraz zdrowia. Stąd rodzą się kolejne pytania.

Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro zapytałem:
1. Kiedy dokładnie (data) wpłynęło to zawiadomienie? 2. Jak dokładnie brzmiało zawiadomienie? 3. Której z podległych prokuratur zlecił Pan prowadzenie postępowanie (o ile Pan zlecił)? 4. Jakie do tej pory zostały wykonane czynności w związku z tym postępowaniem? 5. Na kiedy jest przewidziany termin zakończenia postępowania?

Wicepremier Jarosław Gowin po wybuchu skandalu powiedział (cytat z depeszy PAP z 15 kwietnia 2021 roku): „Kwestia zarzutów wobec pana ministra Wojciecha Maksymowicza o prowadzenie rzekomo nieetycznych eksperymentów medycznych dotarła do mnie jeszcze w okresie kiedy, jeszcze w poprzedniej kadencji, pełniłem funkcję ministra nauki i szkolnictwa wyższego”. W związku z tym zapytałem wicepremiera Gowina:

1. W jakim trybie zarzuty wobec pana ministra Wojciecha Maksymowicza o prowadzenie rzekomo nieetycznych eksperymentów medycznych do Pana dotarły, plotki, oficjalnego zgłoszenia?
2. Jeśli to było oficjalne zgłoszenie adresowane do Pana, jako wówczas ministra nauki, to proszę o skan lub pdf tego zawiadomienia.
3. Jakie konkretnie podjął Pan kroki po otrzymaniu zawiadomienia, jakie organa władzy Pan zawiadomił? Proszę o skan lub pdf pism w tej sprawie wystosowanych przez Pana jako ministra.
4. Na jakiej podstawie ustalił Pan, że zarzuty wobec Pana prof. W. Maksymowicza są bezpodstawne?
5. Czy w czasie gdy był Pan ministrem nauki Pan prof. W.Maksymowicz występował do resortu o dotacje, granty na eksperymenty medyczne związane z komórkami mezenchymalnymi oraz komórkami pobranych z martwych, poronionych płodów? Jeśli tak, to poproszę o skan lub pdf tych wniosków oraz decyzji podjętych w związku z tymi wnioskami.

Ministerstwo Zdrowia wszczęło postępowanie wyjaśniające dopiero teraz, gdyż pismo do władz UWM nosi datę 27 marca 2021 roku. Zapytałem wobec tego ministra Adama Niedzielskiego, kiedy otrzymał zawiadomienie (dokładna data) i czy od razu wszczął postępowanie wyjaśniające?

Jaki sens ma pobieranie martwych komórek do przeszczepów?

W wywiadzie dla Wprost z 16 lipca 2019 roku prof. Maksymowicz powiedział:

„Chcemy bazować na materiale pochodzącym z naturalnych poronień. Organizacyjnie to jest złożony fragment, bo musimy mieć zgodę rodziców i działać w porozumieniu z lekarzem prowadzącym pacjentkę. (…) Jest poronienie, nie ma bicia serca, płód jest nieżywy i stwierdza to inny lekarz niż ten, który ma pobierać materiał. To on, za zgodą obojga rodziców dzwoni do ekipy, która może to zrobić”.

Tylko tu pojawia się pytanie, jaki sens ma pobieranie martwych komórek nerwowych z mózgu i rdzenia kręgowego. Komórki nerwowe bez tlenu umierają w ciągu 3 minut. Z tym pytaniem zwróciłem się do dwóch naukowców (neurochirurga i neurologa).

- Jeśli płód był martwy to i komórki były martwe! - odpowiedzieli mi. -Taki przeszczep komórek nie miałby żadnego sensu. Komórki pobiera się do namnożenia, martwe komórki nie namnożą się. Należy się spodziewać, że w tych komórkach doszło do apoptozy (zaprogramowanej genetycznie śmierci komórek) i pobranie martwych komórek nie ma żadnego znaczenia. W czasie niedokrwienia dochodzi do masywnych uszkodzeń błon komórkowych i dochodzi do obrzęku cytotoksycznego i do obumarcia tych komórek. Taki eksperyment nie ma żadnego uzasadnienia ani medycznego, ani naukowego. Prof. Maksymowicz musiałby odpowiedzieć, czy kiedykolwiek udało mu się cokolwiek z tych komórek płodowych wyhodować i czy miał na taką hodowlę zgodę?

W wywiadzie też dla Wprost z 16 lipca 2019 roku prof. Maksymowicz mówi:

„Zamierzamy operacyjnie wprowadzać wyhodowane odpowiednie komórki bezpośrednio w głąb mózgu. Jest to metoda nazywana stereotaksją mózgową, stosowana np. przy leczeniu chorych na chorobę Parkinsona. W śpiączce dotychczas tego nie robiono. Chcielibyśmy pobudzić aktywność własnych komórek macierzystych w mózgu. Kiedyś myślano, że ich nie ma, że jak mózg dostał coś w dzieciństwie, to później możemy to tylko przepalić, przepić i wyłącznie tracimy. Okazało się, że to nieprawda, komórki w mózgu jednak się odnawiają, na przykład, kiedy coś zapamiętujemy. My chcemy działać poprzez włożenie nowych komórek z zewnątrz, by pobudziły inne do tworzenia się i zastąpiły uszkodzone. Bo one mają taką specyfikę, że idą do miejsc uszkodzonych i próbują je zastąpić”.

Zapytałem neurochirurga, czy rzeczywiście przeszczepione komórki mózgowo, mają taką zdolność, że znajdą samoistnie uszkodzone neurony w mózgu i je zastąpią w ich funkcjach?

- To nie polega na tym, że pobiera się fragment mózgu płodu i przeszczepia do innego mózgu. - odpowiedział mi. - Robiono coś takiego 20 lat temu z komórkami istoty czarnej mózgowia w chorobie Parkinsona, pobieranej z aborcji wręcz intubowanej, ale zaniechano, bo komórki albo były obumarłe, albo obumierały. Nie dawało to żadnego efektu. Nie ma żadnych takich badań, które mówią, żeby komórki nerwowe podejmowały czynności naprawcze w jakimś innym miejscu. Nie istnieje coś takiego. Nikt czegoś takiego nie odkrył i nie potwierdził, że te komórki wędrują w uszkodzone miejsce mózgu. Założenie metodologiczne tego eksperymentu prof. Maksymowicza mogło być zupełnie fałszywe i mogło służyć tylko pijarowi.

Adam Socha

Na zdjęciu, od lewej: Ewa Błaszczyk, prof. Wojciech Maksymowicz, dr hab. Tomasz Waśniewski

Oświadczenie Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie

Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie wskazuje, iż opisane w doniesieniach prasowych, procedury pobrania tkanek od żywych płodów pochodzących z aborcji nigdy nie miały miejsca na terenie Szpitala i są absolutnie niezgodne z zasadami etyki lekarskiej.
Życie i zdrowie ludzkie jest dla nas zawsze najwyższym priorytetem w postępowaniu medycznym. Podkreślamy z całą odpowiedzialnością, że nigdy zespół położników naszego Szpitala nie dopuścił się zachowań nieetycznych lub niezgodnych z najnowszą wiedzą medyczną, względem naszych Pacjentek, a tym bardziej Ich Dzieci.
Ponadto wskazuję, iż Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie nie był organizatorem badania klinicznego i wszelkie zapytania zarówno merytoryczne jak i formalne proszę kierować do Katedry Neurochirurgii i Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie jak i Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego.
Podaję, iż Pan doktor hab. Tomasz Waśniewski pracuje w WSS w Olsztynie od 1994 r., funkcję ordynatora objął w 2014 r., natomiast funkcję Kierownika Katedry Ginekologii i Położnictwa UWM pełni dopiero od 2020 r.
Prosimy nie łączyć z przedstawionymi w doniesieniach medialnych sytuacji z Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym w Olsztynie i narażanie na utratę dobrego imienia lekarzy w nim pracujących oraz budowanego przez wiele lat ciężkiej pracy pozytywnego wizerunku Szpitala.
Olsztyn, 15.04.2021

Czytaj więcej: Na czym polegał eksperyment prof. Maksymowicza i dr Waśniewskiego z użyciem martwych płodów?

Komentarz (36)

Zimne „Termy Warmińskie” w Lidzbarku Warmińskim na sprzedaż!

Szczegóły
Opublikowano: środa, 14 kwiecień 2021 16:10

Stało się tak, jak przewidywałem, pisząc o tej inwestycji, zanim rozpoczęto odwiert w 2009 roku, że samorząd małego i biednego, z 30% bezrobociem wówczas Lidzbarka, nie udźwignie utrzymania Term Warmińskich. Ich budowa była bowiem absurdem ekonomicznym. Obiekt powstał tylko dlatego, że marszałkiem województwa był szef PO na Warmię i Mazury Jacek Protas, mieszkaniec Lidzbarka, który tą inwestycją chciał zdobyć głosy wyborców i mandat posła, co się udało.

Rada Powiatu Lidzbarskiego w dniu 25 lutego, a Rada Miejska 31 marca podjęły uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na rozpoczęcie procedur zmierzających do sprzedaży Term Warmińskich. Stało się to możliwe, gdyż zakończył się 5-letni okres trwałości projektu, który otrzymał dofinansowanie z z Komisji Europejskiej. Inwestycja pochłonęła 100 mln złotych i była najdroższym projektem zrealizowanych w województwie warmińsko-mazurskim w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego.

Każdy z samorządów otrzyma po 50% od kwoty uzyskanej ze sprzedaży. Jednak będzie to skromna kwota i tylko w niewielkiej części pokryje koszt inwestycji i jego eksploatacji.

Jak poinformował mnie burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski gmina zaangażowała w tę inwestycję około 11 milionów złotych.

- Teraz czekamy na wycenę nieruchomości i dopiero po wycenie zapadnie ostateczna decyzji o sprzedaży – powiedział mi burmistrz Jacek Wiśniowski. - Po wycenie będziemy musieli sobie odpowiedzieć na dwa pytania, czy sprzedaż obiektu przyniesie korzyść społeczną i ekonomiczną, z punktu widzenia powiatu?

Jacek Wiśniowski w chwili, gdy zapadała decyzja o rozpoczęciu inwestycji nie był członkiem władz samorządowych. Burmistrzem był wówczas działacz PO Artur Wajs. Wiśniowski, jako ekonomista z zawodu, gdy został wybrany burmistrzem i zapoznał się z dokumentacją, podszedł do tej inwestycji bardzo sceptycznie. Był na ich otwarciu:

Otwarcie Term zjazdOtwarcie Term Warmińskich, od prawej starosta Jan Harhaj i burmistrz Jacek Wiśniowski

- Podpisane umowy gminy z operatorem Term nie przyniosły strat, były korzyści w postaci podatku od nieruchomości i podatku od zarobków zatrudnionych w Termach – twierdzi burmistrz przemilczając, iż gmina dała ulgę operatorowi w postaci umorzenia 50% podatku od nieruchomości (250 tys zł rocznie). Do plusów inwestycji burmistrz zaliczył zwiększony ruch turystyczny.

- Liczę, że po sprzedaży Term wpływ do budżetu gminy od tego obiektu będzie większy – podsumował burmistrz.

Jak podliczył prowadzący portal naszlidzbark.pl Andrzej Pieślak, na podstawie dostępnych danych operator Term otrzymał w sumie przez 5 lat 9 mln zł pomocy publicznej lub dotacji.

Przypomnijmy, że jako pierwszy informowałem o tej kuriozalnej inwestycji, zanim jeszcze doszło do odwiertu w poszukiwaniu wody geotermalnej w kwietniu 2009 roku. „Deb@ta" dotarła wówczas do ekspertyzy austrackiego eksperta od wód geotermalnych, zamówionej przez starostwo lidzbarskie, z której wynikało, że w Lidzbarku Warmińskim nie należy lokować term z uwagi na brak wody termalnej o odpowiedniej temperaturze. Woda używana w termach powinna mieć minimum na wypływie z odwiertu 60 st. C, a w Lidzbarku Warmińskim ma zaledwie 20,7 st. C.

Po mojej publikacji inwestycję próbowała wstrzymać poseł PO Lidia Staroń. Składała interpelacje do minister Elżbiety Bieńkowskiej (PO), ale ta odpowiadała, że wszystko jest OK. Staroń wyrzucono z PO, a marszałek Jacek Protas wpisał inwestycję do Regionalnego Programu Operacyjnego jako strategiczną inwestycję regionu.

Budowa term trwała 2 lata, gdyż główny wykonawca w trakcie robót ogłosił upadłość. Koszt budowy TERM WARMIŃSKICH został przekroczony o 12 milionów złotych. Gdy rozpoczynano inwestycję informowano, że Termy będą kosztować 96 mln zł, z czego 66 mln zł miało pochodzić z unijnej dotacji. Miasto i powiat dołożyły po 15 milionów złotych.

Starostwo długo nie mogło znaleźć operatora. Wycofała się grupa hotelowa Anders, właściciel Hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim. W końcu operatorem została spółka Condohotels Management sp. z o.o.

„Der Spiegel" w publikacji na temat absurdalnych inwestycji za unijne pieniądze, jako przykład z Polski podał „Zimne Termy” w Lidzbarku Warmińskim.

W 2016 roku Białostocka Prokuratura Okręgowa na polecenie Prokuratury Generalnej wszczęła śledztwo w sprawie budowy Term Warmińskich w Lidzbarku Warmińskim, po zawiadomieniu senator PO Lidii Staroń. Jednak zostało ono po 2 latach umorzone, gdyż prokurator nie była w stanie udowodnić, iż w chwili podpisywania decyzji i umów starosta lidzbarski Jan Harhaj i marszałek województwa Jacek Protas mieli świadomość, iż inwestycja ta przyniesie straty, co było oczywiste dla każdego rozgarniętego mieszkańca regionu.

Zdaniem prokurator, nawet, gdyby termy zbankrutowały, to też trudno byłoby zastosować art 296 Kodeksu karnego, gdyż samorząd terytorialny uczestniczy we władzy publicznej i ma prawo realizować inwestycje publiczne, które nie będą przynosiły zysku, gdyż samorząd nie podlega takim kryterium jak spółka prawa handlowego, która musi przynosić zysk.

Starosta, zarazem sekretarz generalny PO na Warmię i Mazury Jan Harhaj oraz poseł PO Jacek Protas nie odebrali ode mnie telefonów i nie odpowiedzieli na moją prośbę o skomentowanie uchwał o sprzedaży Term.
Adam Socha

KOMENTARZ

Budowa takiego drogiego obiektu miałaby sens ekonomiczny w Olsztynie, który do dzisiaj nie ma aquaparku (trudno za taki uznać przybudowkę do basenu sportowego Aquasfera). Już w chwili budowy Term było wiadomo, że biedne samorządy nie są w stanie ich utrzymać. Mówiło się wówczas, że po 5 latach za grosze kupi go właściciel Hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim, w którym gabinet kosmetyczny otworzyła żona Protasa (spółka z głównym udziałowcem Andrzejem Dowgiałło dostała na budowę hotelu dotację z Regionalnego Programu Operacyjnego), i że w tym celu go zbudowano. Teraz się okaże, czy ta plotka znajdzie potwierdzenie.

Adam Socha

Na zdjęciu czołówkowym: wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę Term: od lewej marszałek Jacek Protas, baron wojewódzki PO, burmistrz Artur Wajs (działacz PO), starosta Jan Harhaj (sekretarz generalny PO na Warmię i Mazury).

Czytaj więcej: Zimne „Termy Warmińskie” w Lidzbarku Warmińskim na sprzedaż!

Komentarz (8)

Czy eksperymenty medyczne prof. Maksymowicza były "nieetyczne"? Kontrola MZ na UWM

Szczegóły
Opublikowano: wtorek, 13 kwiecień 2021 11:06
Adam Socha

„W związku z treścią niniejszego artykułu, mając na uwadze nakaz zawarty w postanowieniu Sądu Okręgowego w Olsztynie z dnia 10 listopada 2021 roku w przedmiocie zabezpieczenia roszczenia, informujemy, że spółka Instytut Terapii Komórkowych SA wszczęła postępowanie sądowe o ochronę dóbr osobistych i zapłatę naruszonych treścią tego artykułu, w toku którego to postępowanie będzie kwestionowana rzetelność materiału prasowego w oparciu o zawnioskowane pozwem dowody, w tym zgody dotyczące stosowanego produktu leczniczego oraz publikacje naukowe na temat stosowanej przez Instytut metody leczenia”

Portal interia.pl poinformował, że Ministerstwo Zdrowia domaga się informacji na temat eksperymentów medycznych w dziedzinie neurochirurgii na olsztyńskiej uczelni, które nadzorował prof. Wojciech Maksymowicz, w latach 2013-2020.

Dziennikarz Interii Jakub Szczepański nie ustalił, o jakie eksperymenty chodzi, a Maksymowicz udaje, że nie wie i robi z siebie ofiarę nagonki politycznej: - Wiedziałem, że ktoś zbiera na mnie haki. Zostałem o tym uprzedzony – powiedział Interii polityk Porozumienia. - Nie wiem, jak to interpretować. Usłyszałem, że skoro jestem aktywny, muszę się z tym liczyć.

Widać, że do Interii zgłosił się sam prof. Maksymowicz, by zrobić z siebie ofiarę odwetu politycznego ze strony PiS, gdyż reakcja ministerstwa nastąpiła dopiero po publikacji w Interii. Ministerstwo w ciszy badało sprawę. Maksymowicz uprzedził wyniki kontroli dając "cynk" mediom. Tekst w Interii wyrażnie jest pisany pod dyktando. Podpowiadam dziennikarzowi Interii, że chodzi o eksperymenty medyczne z użyciem komórek produkowanych z krwi pępowinowej, podawanych chorym na stwardnienie zanikowe boczne, stwardnienie rozsiane i w śpiączce.

Piszę o tym w „Debacie” od ponad roku, gdyż ta terapia nie przynosi chorym żadnych korzyści, przeciwnie. Pisałem o tym m.in.w tekstach:

Jak UWM zarabia na śmiertelnie chorych na SLA

Dlaczego poseł Piecha wykreślił zakaz pobierania pieniędzy za udział w eksperymencie medycznym?

Mimo to zaczęto od 2016 roku oferować tę terapię komercyjnie, żądając od chorych i ich rodzin 18 tys. zł za jedno podanie. Podania odbywają się w Instytucie Terapii Komórkowej sp z o.o., który mieści się w budynku dzierżawionym od UWM na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, a UWM objął w tej spółce 10% udziałów (uczelnia odsprzedała udziały w styczniu 2021 roku po moich publikacjach).

W spółce pracują lekarze z Kliniki Neurochirurgii kierowanej przez prof. Maksymowicza oraz jego syn Stanisław, socjolog. Na eksperymenty zgody wydaje Komisja Bioetyczna powoływana przez uczelnię. Zwracałem uwagę, że Komisja ta tylko „przyklepywała” wnioski, za którymi stał autorytet ówczesnego prorektora UWM ds. Collegium Medicum Wojciecha Maksymowicza, ponadto w jej składzie jest lek. med. Mariusz Sowa, podwładny prof. Maksymowicza i pracownik ITK, co stanowi konflikt interesów.

W 2019 roku prof. Maksymowicz zapowiedział publicznie, że rozszerzy eksperyment, podając na stwardnienie zanikowe boczne (SLA) i domózgowo osobom w śpiączce komórki pozyskiwane z tkanek pochodzenia płodowego. Konkretnie – z tkanki mózgowej płodów, które uległy samoistnemu poronieniu między 17. a 22. tygodniem ciąży (wykorzystywanie tkanek płodów abortowanych jest wykluczone). Następnie, gdy został wiceministrem nauki w rządzie Mateusza Morawieckiego i wybuchła epidemia Covid-19 zapowiedział, że komórki mezenchymalne zastosują wobec chorych na koronawirusa z niewydolnością płuc.

Najpoważniejsze organizacje międzynarodowe apelowały do rządów, by położyły kres eksperymentowaniu na ludziach przez prywatne kliniki, które „kierując się chęcią zysku – oferują terapie komórkowe i genowe o niesprawdzonym działaniu. Takie nieetyczne praktyki niosą ryzyko dla pacjentów” – jak czytamy w Raporcie EASAC (zrzesza akademie nauk 28 państw UE w tym PAN) i FEAM czyli Federacja Europejskich Akademii Medycznych.

Prof. Weissman: W Norymberdze sądzono za eksperymenty medyczne

Prof. Józef Dulak z UJ, po wykładzie on line prof. Irving Weissmana (Stanford University), jednego z twórców współczesnej hematologii, zapytał prof. Weissmana o ocenę proponowanych terapii z komórek mezenchymalnych, bez dowodów klinicznych, jako cudownych terapie na wszelkie możliwe choroby, począwszy od autyzmu, poprzez porażenie mózgowe, czy stwardnienie zanikowe boczne.

Prof. Weissman odpowiedział, że w sytuacji, gdy ktoś rozważa takie terapie komórkami określanymi jako mezenchymalne komórki stromalne, to powinien zapytać po pierwsze, czy lokalne komisje bioetyczne stwierdziły na podstawie dowodów, że terapie takie są bezpieczne – „pokażcie dowody, że to jest bezpieczne”. Po drugie, co ważniejsze, czy krajowe agencje regulujące, takie jak FDA (Food and Drug Administration) w USA potwierdziły, że takie terapie są skuteczne. Należy zapytać, czy agencje krajowe wykazały obiektywnie, że takie zabiegi są skuteczne i bezpieczne. To są niezbędne, obiektywne kryteria.

Prof. Weissman nawiązał do procesów norymberskich, w których sądzono nazistowskich zbrodniarzy niemieckich za eksperymenty na ludziach wykonywane bez żadnych podstaw i bez troski o ich zdrowie i życie. I że w odpowiedzi na to pojawiły się wymagania, by niezależni eksperci, nie związani z terapiami, nie osiągający z nich profitów finansowych, byli zaangażowani w ocenę bezpieczeństwa i skuteczności takich terapii. (Zatem to musi być ocena rzeczywiście niezależna!).

Prof. Weissman zakończył bardzo ważnym stwierdzeniem – że jeżeli ktoś mówi ci, że ma terapie oparte na komórkach mezenchymalnych, które działają w tej lub w innej chorobie i wystarczy tylko je wstrzyknąć – nie wierz mu…

Jak podała Interia, pismo z Ministerstwa Zdrowia, trafiło do Komisji Bioetycznej UWM 27 marca. Gremium dostało na odpowiedź siedem dni. "Proszę o uwzględnienie w przedstawionym wykazie - tytułów projektów, które uzyskały pozytywną opinię Komisji Bioetycznej i zostały dopuszczone do realizacji ze wskazaniem okresu ich realizacji oraz jednostki organizacyjnej, w której były przeprowadzane. Uprzejmie proszę o potraktowanie sprawy jako pilnej" - czytamy w piśmie, którą dziennikarz Interii zapewne otrzymał od prof. Maksymowicza.

Dokument został przesłany na ręce szefowej komisji, prof. Elżbiety Bandurskiej-Stankiewicz. Informację o jego przekazaniu trafiły także do szefa ministerstwa edukacji i nauki Przemysława Czarnka oraz prof. Sergiusza Nawrockiego, prorektora ds. Collegium Medicum olsztyńskiej uczelni.

Ja do prof. Elżbiety Bandurskiej-Stankiewicz i prof. Sergiusza Nawrockiego wielokrotnie wysyłałem takie same pytania na przestrzeni ostatniego roku, tak jak do prof. Wojciecha Maksymowicza, dyrektorki ITK dr Moniki Barczewskiej, zarazem zastępcy w klinice Maksymowicza i lekarzy z tej kliniki zarabiających jednocześnie w ITK na eksperymentach z komórkami: dr Tomasza Siwka i lek. Mariusza Sowy, a także do prorektora ds. Collegium Medicum olsztyńskiej uczelni. Zignorowali moje pytania. Jedyną reakcją było wynajęcie kancelarii prawnej z Warszawy GESSEL, która już trzykrotnie groziła mi sądem, jeśli nie usunę moich tekstów, nie przeproszę i nie wpłacę w sumie już 120 tys złotych.

Moją odpowiedzią na te grożby jest kolejny tekst, który ukaże się w czwartek w miesięczniku „Debata”, a następnie na portalu debata.olsztyn.pl. pt. „Żądają od chorych zapłaty za eksperymenty medyczne”. Szczegółowo opisuję sprawę chorego na tę straszną, śmiertelną chorobę SLA, księdza proboszcza z parafii WNMP w Szczytnie Andrzeja Preussa, od którego zażądano aż 600 tys zł za udział w eksperymencie i taką kwotę parafianie błyskawicznie zebrali.

Od wielu miesięcy próbuję zainteresować tematem ministerstwo zdrowia i władze PiS. Odpowiedzią było milczenie, gdyż Maksymowicza chronił immunitet polityczny, jako członka rządu Mateusza Morawieckiego. Wiedziałem, że temat zostanie podjęty przez rządzących, dopiero gdy dojdzie do konfliktu politycznego i właśnie taki moment nastąpił. (Tak było w przypadku Helpera, też tylko ja podjąłem ten temat i media ogólnopolskie zajęły się nim dopiero, gdy PiS wygrał w 2015 roku wybory).

Próbowałem też zainteresować media ogólnopolskie, w tym głównie związane z opozycją. Linki wysłałem m.in. do Superwizjera TVN. Jednak prof. Maksymowicz stał się pupilkiem tych mediów, tak jak pozostali posłowie z partii Jarosława Gowina, którzy atakują rząd PiS-u. Ostatnio niemal codziennie Maksymowicz jest do tych mediów zapraszany, udziela w nich wywiadów, ostatnio w „Kropce nad i”, gdyż atakuje rząd i ministra zdrowia, grozi wyjściem z klubu parlamentarnego PiS-u.

Teraz zgodnie z „doktryną Neumanna”, będzie, w kontekście kontroli MZ, przedstawiany przez te media jako ofiara odwetu politycznego, zresztą na takiego się kreuje, co czytelnicy Interii ”kupili” wylewając pod tekstem kubły pomył na PiS i solidaryzując się z Maksymowiczem. Taki jest bowiem ton tekstu Jakuba Szczepańskiego.

W tekście w Interii, prof. Maksymowicza w obronę bierze Sergiusz Nawrocki, prorektor ds. Collegium Medicum olsztyńskiej uczelni.

- Odkąd jako prorektor jestem odpowiedzialny za formalny nadzór nad Komisja Bioetyczną Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, takie pismo, bezpośrednio z Ministerstwa Zdrowia, dotyczące konkretnych badań, w konkretnej jednostce, chyba się nie zdarzyło – mówi Nawrocki. - Nie wiem, jaki jest cel pozyskania takich informacji. Na pewno to dość nietypowe działanie resortu zdrowia - odpowiada prof. Nawrocki.

W sukurs Maksymowiczowi idzie też szef Naczelnej Rady Lekarskiej. - Nie wiem, jak to interpretować. Czy to odwet za krytykę pewnych działań, którą słychać z ust profesora? - zastanawia się prof. Andrzej Matyja, szef NRL. - Minister zdrowia powinien publicznie wyjaśnić, dlaczego zwrócił się do komisji bioetycznej, czy ma jakieś wątpliwości - powiedział.

Autor tekstu w Interii zadzwonił też do aktorki Ewy Błaszczyk, założycielki Fundacji "Akogo?" zbierającej fundusze na klinikę "Budzik" działającej na terenie uniwersyteckie szpitala w Olsztynie, której córka od 2000 r. pozostaje w śpiączce.

- Jestem dosyć ciężko doświadczona przez los, więc skupiam się na tym, co ma sens i jest pozytywne. Dział naukowo-badawczy interesuje mnie dlatego, że może komuś uratować życie lub poprawić jego stan - tłumaczy nam Błaszczyk. - Takie pismo (z Ministerstwa Zdrowia - red.) na pewno rodzi niepokój. Stawiamy sobie pytanie, dlaczego to ma miejsce – dodała.

Dodam, że od pewnego czasu badam sprawę sławnej kliniki "Budzik". Wielu neurologów powiedziało mi, że powołanie kliniki to działanie czysto pijarowskie, mające na celu rozsławianie prof. Maksymowicza i ułatwianie mu pozyskiwanie środków. Jak mówią mi neurolodzy, którzy pracowali w szpitalu uniwersyteckim, dla neurologów w "Budziku" jest tylko 1% pracy, 99% to praca fizjoterapeutów. Spektakularne wybudzenia następują u osób właśnie dzięki fizjoterapeutom lub samoczynnie. Do kliniki kwalifikują te osoby w śpiączce, które wkrótce same się wybudzą, by prof. Maksymowicz mógł sobie przypisać sukces.

Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. kontroli na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim - po artykule na portalu interia.pl - Powodem kontroli są doniesienia o "nieetycznych eksperymentach". Te, jak przekazał rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz, miały być przeprowadzane na płodach, a odpowiadać za nie miał prof. Wojciech Maksymowicz.

Jak dodał rzecznik, wyniki tej sprawy mogą rzutować na dalszą karierę prof. Wojciecha Maksymowicza. - Jest to bardzo delikatna materia, bo dotyczy płodów. Podjęliśmy informacje o, delikatnie mówiąc, nieetycznym postępowaniu na Warmińskim Uniwersytecie Medycznym, stąd nasza natychmiastowa reakcja - podkreślił Wojciech Andrusiewicz.

Jeśli Ministerstwo Zdrowia chce rzeczywiście zbadać sprawę eksperymentów prowadzonych przez prof. Maksymowicza, to powinno przysłać do Olsztyna specjalną komisję kontrolną, a nie wysyłać pisma i nie powinno skupiać się tylko na płodach. W szpitalu uniwersyteckim już raz była kontrola olsztyńskiego NIK, jednak nastawienie kontrolującego szybko zmieniło się o 180 stopni… Toteż komisja kontrolna musiałaby się składać ze specjalistów, którzy nie mają żadnych powiązań z prof. Maksymowiczem i swoją dotychczasową pracą dają rekojmię bezstronności i rzetelności.

Wkrótce zobaczymy, o co chodzi, czy tylko o spacyfikowanie posła Porozumienia, by został w koalicji i głosował zgodnie z wolą PiSu, czy też decyzja Jarosława Gowina o rozstaniu jego posłów z partii Porozumienie z rządem PiS-u już zapadła i wówczas pojawi się szansa na uczciwe i gruntowne zbadanie sprawy "nieetycznych eksperymentów" prof. Maksymowicza i "płatnych eksperymentów medycznych" stosowanych przez spółkę ITK oraz sieć prywatnych klinik w kraju powiązanych ze spółką niemiecką "Polski Bank Komórek Macierzystych SA".

Adam Socha

Szanowny Pan

Adam Niedzielski

Minister Zdrowia

W związku z informacją Rzecznika Prasowego MZ o „nieetycznych eksperymentach medycznych na płodach” prof. Wojciecha Maksymowicza, uprzejmie proszę, na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz ustawy prawo prasowe o następujące informacje:

1. Dlaczego zakres badania ma dotyczyć tylko eksperymentu polegajacego na podawaniu domózgowo osobom   śpiączce, komórek pobranych z poronionych płodów?

2. Dlaczego kontrola resortu zdrowia nie objęła pierwszych eksperymentów klinicznych prof. W. Maksymowicza dotyczących podawania komórek mezenchymalnych chorym na stwardnienie rozsiane i stwardnienie zanikowe boczne?

3. Dlaczego kontrola resortu nie obejmuje sprawy wydzierżawienia przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie budynku na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie spółce z o.o. Instytut Terapii Komórkowych i objęcia w tej spółce przez UWM 10% udziałów? W spółce tej, w której dorabia personel z kliniki neurochirurgii prof. Maksymowicza oferuje się komórki mezenchymalne za 18 tys. zł jedno podanie, gdy wiadomo że ta terapia nie tylko nie przynosi korzyści chorym, ale im szkodzi.

4. Czy kontrola obejmie także powołaną przez prof. Maksymowicza FUNDACJĘ NA RZECZ REGENERACJI KOMÓREK NERWOWYCH - "REGENERV"?

5. Dlaczego właśnie w tym momencie resort zainteresował się eksperymentem prof. Maksymowicza, gdy prof. W.Maksymowicz już w 2019 roku na konferencji prasowej ogłosił, że zastosuje domózgowe podanie komórek pobranych z martwych poronionych płodów osobom w śpiączce?

6. Proszę o skan pism wysłanych przez MZ do władz UWM, USK i przewodniczącej Komisji Bioetycznej przy UWM.

7. Dlaczego Rzecznik Prasowy MZ użył określenia "nieetyczne" eksperymenty medyczne? Na jakiej podstawie tak wnosi, że były "nieetyczne"?

O tych eksperymentach piszę w "Debacie" i na portalu debata.olsztyn.pl od ponad roku, bez odzewu. Tutaj link do najnowszego mojego tekstu na ten temat:

http://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/polska/7760-mz-bada-eksperymenty-medyczne-prof-maksymowicza-maksymowicz-szukaja-na-mnie-hakow-najnowsze-slajd-kafelek.html

Z poważaniem

Adam Socha,

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Czytaj więcej: Czy eksperymenty medyczne prof. Maksymowicza były "nieetyczne"? Kontrola MZ na UWM

Komentarz (44)

Jak kraść, to tylko miliony

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 11 kwiecień 2021 13:07
Adam Socha

- W Polsce jak kraść, to tylko miliony – taką naukę wyciągnął młody olsztyński przedsiębiorca Marcin Kurantowicz, po tym, jak prokurator umorzyła śledztwo w sprawie podejrzenia oszustwa na jego szkodę, na kwotę prawie 3 mln złotych, wcześniej odrzucając wnioski dowodowe. - Jeśli ukradniesz miliony, będziesz bezkarny.

- Jeśli nie odzyskam pieniędzy do czerwca 2021 roku, to banki mnie zjedzą – tłumaczy mi Kurantowicz. Rozmawiamy w jego firmie IFSC w Gutkowie, zajmującej się sprzedażą części samochodowych. Gdy startował w 2013 r. w biznesie miał zaledwie 23 lata i żadnego doświadczenia. Nie wiedział więc, że nie robi się biznesu z własnym księgowym. Ale po kolei...

Trzech przyjaciół, których połączył biznes

Ukończył studia informatyczne i zaczynał karierę zawodową jako nauczyciel matematyki. Dzisiaj żałuje, że odszedł ze szkoły. Wówczas jednak praca była tylko na rok, na czas zastępstwa, więc w 2012 r. zatrudnił się w firmie Artura Car Parts Export Import handlującej hurtowo częściami do aut, głównie dla klientów zagranicznych. Dla Artura to też było pierwsze doświadczenie w biznesie, wystartował w 2011 r., gdy miał 23 lata. W założeniu spółki pomagał mu księgowy, wówczas 32-letni Marian (imię zmienione), prowadzący biuro rachunkowe w Olsztynie, obsługujące 140 firm. Poleciła go znajoma. - Marian szybko zdobył moje zaufanie – opowiada Artur. - Zaprzyjaźniliśmy się, spotykaliśmy się na stopie towarzyskiej.

Po roku pracy w firmie Artura, Marcin Kurantowicz postanowił spróbować własnych sił w biznesie, Artur polecił mu biuro rachunkowe Mariana. Marian zaproponował, że odsprzeda Marcinowi jedną ze swoich spółek, IFSC, co oszczędzi mu formalności i ułatwi uzyskanie kredytu kupieckiego. Marcin zgodził się. Marian zaprzyjaźnił się również z Marcinem. Marcin, jako informatyk opracował własny program do wyszukiwaniu najniższych cen u producentów części zamiennych do aut i budowania ofert dla klientów. Włożył dużo pracy i czasu, by znaleźć i zdobyć zaufanie zagranicznych dostawców. Kupował od nich towar i sprzedawał w całej Polsce i Europie. Pomysł na biznes okazał się bardzo trafiony, w tym czasie nie było na rynku podobnej firmy o tym profilu w branży motoryzacyjnej. Rosnące szybko obroty nie uszły uwadze Mariana, który miał wgląd w finanse obsługiwanych przez jego biuro rachunkowe firm.
W 2014 r. zaproponował Arturowi i Marcinowi wspólny biznes - poprzez swoje spółki (miał ich 6), poszerzy rynek zbytu, poprowadzi sprzedaż części dla klientów spoza ich listy, których sam pozyska. Zgodzili się, podpisali z nim umowę, Marcin i Artur mieli dostawać po 20% z zysku. Marian nie ponosił żadnych kosztów, poza transportem. Towar kierowca odbierał bezpośrednio z magazynu Artura i Marcina i wiózł do klienta. - Na umowę-zlecenie wystawiałem za Mariana faktury jego klientom, bo tylko ja potrafiłem obsługiwać program - mówi Marcin Kurantowicz. - Płacił mi za to 5 tys. zł miesięcznie w ramach umowy-zlecenia. Dzięki temu nie musiał zatrudniać dodatkowego pracownika.

Pierwsze ostrzeżenie – księgowy zatrzymany

Pierwsza „czerwona lampka” powinna była im się zapalić w maju 2014 r., gdy ich księgowy, „przyjaciel” i wspólnik w interesach został zatrzymany przez policję. Szybko wyszedł. - Zrobił z siebie ofiarę przestępców, którzy go wrobili – opowiada Kurantowicz. - Twierdził, że został uniewinniony. Uwierzyliśmy mu, był bardzo przekonywujący. Teraz wiemy, że nie powiedział nam prawdy, a granie roli ofiary, to jego stały chwyt. Może, gdyby w tym czasie wpadła im do ręki „Gazeta Olsztyńska”, dowiedzieliby się o co tak naprawdę chodzi z tym zatrzymaniem.

"Policjanci rozbili grupę zajmującą się wyłudzeniami kredytów na terenie dwóch województw - przeczytaliby komunikat olsztyńskiej policji przedrukowany przez gazetę. - Zatrzymali sześć osób – przedsiębiorcę, księgowego, pracowników banków oraz tzw. słupy. Szacuje się, że banki mogły stracić nawet 1 mln złotych. Rolą 35-letniego księgowego Mariana było przygotowywanie dokumentów finansowych. On również przygotowywał dokumenty potrzebne do rejestracji podmiotów gospodarczych, wystawiał nieprawdziwe zaświadczenia o zarobkach i zatrudnieniu. Zatrzymani członkowie zorganizowanej grupie przestępczej wyszli za poręczeniem majątkowym".

Rozbili grupe 2014

Screen strony "Gazety Olsztyńskiej" z komunikatem i zdjęciem biura prasowego olsztyńskiej Policji, na zdjęciu odwrócony tyłem zatrzymany Marian.


Mimo dowodów w postaci m.in. sfałszowanych dokumentów, pieczątki Urzędu Skarbowego oraz stenogramów z podsłuchów telefonicznych i grożącego wyroku do 8 lat pozbawienia wolności, Marian K. dostaje tylko karę grzywny 10 tys. zł (bronił go dr Paweł Łobacz, były prokurator). Po zatrzymaniu Marian wszystkie swoje spółki przepisuje na rodziców, zostawiając sobie udziały. Ojca robi prezesem 4 spółek, w tym dwóch (Canoba i Tortila), które współpracują ze spółkami Artura i Marcina, a matkę prezesem spółki Auto Części Polska. Zatrudnia się w nich jako „menedżer”

Ale o tym wszystkim Artur i Marcin wówczas nic nie wiedzą. Ich czujność uśpiło też to, że wspólny interes wypalił. W 2015 r. Marian zaproponował, że dodatkowo otworzy spółkę Citus na brata Kazimierza w Anglii i będą tam sprzedać części samochodowe na platformie internetowej Ebay. Marcin i Artur akceptują pomysł.

Drugie ostrzeżenie – przedłużenie do 120 dni zwrotu za towar

Przyjaźń kwitnie, w 2015 r. Marcin zakłada rodzinę i zaprasza Mariana na wesele. Interes kręci się znakomicie. Obroty w 2016 r. przez kilka miesięcy osiągały nawet po 2 mln zł. Z tego tytułu spółka Marcina została umieszczona na 4. miejscu listy Diamentów Forbsa, w woj. warmińsko-mazurskim. Duży zysk przypadł na jedną ze spółek Mariana - Tortila. Aby uniknąć płacenia podatku, wpadł na pomysł, że weźmie w leasing 3 scanie ciężarowe do wożenia towaru. Marcin mu w tym pomaga, bo zna dilera scanii, dzięki czemu Marian uzyskuje atrakcyjny rabat. W tym czasie Marian prosi o wydłużenie terminu płatności faktury za towar o 120 dni, bo proszą go o to jego klienci, którzy w zamian mają zamawiać więcej towaru.

- Mając zaufanie do tego człowieka i wiedząc, że czasami taka sytuacja na rynku ma miejsce, zgadzam się - tłumaczy Marcin Kurantowicz. - Obrót jaki generowaliśmy, kontrola Urzędu Skarbowego oraz zaufanie uśpiły moją czujność, co Marian bezwzględnie wykorzystał.

Mimo tak niezwykle przedłużonego okresu płatności, pod koniec 2018 roku przeterminowane faktury przekroczyły wartość 600 tys. zł. Marian przestaje im też płacić 20% zysku. Tłumaczy to trudnościami w ściągnięciu należności od klientów i długiem spowodowanym zakupem ciężarówek.

W październiku 2018 r. Marcin stawia Marianowi ultimatum, jeśli nie spłaci zaległych faktur i nie przedstawi kondycji swoich spółek, to kończy współpracę. Marian przedstawił rozliczenia swoich spółek, z których wynika, że jest na plusie, a jedynie klienci zalegają. Zapewniał, że z angielskiej spółki Citus towar schodzi „zajeb…..”. Później się okaże, że pokazał tylko wybrane wyciągi z kont, a jego klienci płacili mu terminowo, najpóźniej po 14 dniach.

Prawda wychodzi na jaw

W maju 2019 r. Marcin domaga się przedstawienia wyciągów bankowych spółek Mariana, by ustalić, dlaczego Marian ciągle skarży się na brak pieniędzy i twierdzi, że ponosi straty? Marian okazał mu wyciągi tylko za okres od stycznia do marca 2019 r. Na tych wyciągach było widać, że Marian wyprowadza z tych spółek duże ilości gotówki. Tłumaczył, że to nie są jego pieniądze, tylko firm, którym „pierze” gotówkę. Firmy wystawiają fikcyjne faktury za usługi na jego spółki i on te pieniądze przepuszcza przez konta swoich spółek i im wypłaca, po potrąceniu prowizji. Marcin te wyciągi i faktury przekazał do Urzędu Skarbowego.

Przełomową datą w ich współpracy jest 27 maj 2019 r. Tego dnia zwolnił się pracownik Marcina, Patryk J., kierownik działu zakupów, jego zaufany człowiek, który znał wiele tajemnic firmy. Rzekomo dostał pracę w banku. Jednak kilka dni później prawda wychodzi na jaw. Marian pomylił się i wysłał wiadomość do Patryka J. na adres firmy Marcina zamiast na jego nową skrzynkę. Marcin otworzył mail z instrukcją dla Patryka od Mariana, którym klientom z listy Marcina ma wysłać oferty, jako oferty spółki Mariana. Marian prowadząc księgowość spółek Artura i Marcina znał wszystkich ich dostawców i klientów, ceny oraz marże. Mail ujawnił również, że za ich plecami Marian wynajął magazyn na spółkę Auto Części Polska i kupuje części od dostawców Marcina w celu przejęcia rynku i ich klientów. Później okazało się, że Marian za ich plecami także kontaktował się z ich klientami, oferował towar z niższą o 2% marżą. - W lipcu 2019 r. Marian składa mi propozycję, żebyśmy pozbyli się z interesu Artura i wykorzystali jego pieniądze, które był mu winny za pobrany towar i te środki miały stać się fundamentem naszej dalszej, wspólnej działalności – wspomina Marcin. - Odrzuciłem jego ofertę. Marian powiedział, że i tak nigdy nie odda pieniędzy Artura.

Po tej rozmowie Marcin żąda zwrot towaru z angielskiej spółki Citus, który miał być, zgodnie z zawartą umową, zabezpieczeniem na wypadek braku wypłacalności spółek Mariana. Ten mu oznajmia, że pracownik spółki Citus zniszczył dokumentacje księgową i ukradł towar. Marian rzekomo zawiadomił brytyjską policję. Marcin nie uwierzył w kradzież, gdyż ten pracownik to długoletni kumpel jego brata Kazimierza, prezesa Citusa, a potwierdzeniem zgłoszenia kradzieży był tylko mail rzekomo od policjanta. W tym czasie Marian opłacił transport z Anglii, a identyczny towar pojawił się w magazynie spółki Mariana Auto Części Polska.

Koniec współpracy, tracą 3,5 miliona zł

Do ostatecznego zerwania współpracy dochodzi 12 sierpnia 2019 r., gdy monity telefoniczne i mailowe o zwrot za towar nie skutkują. Tego dnia w biurze Marcina, w obecności jego pracowników, dochodzi do ostrej wymiany zdań. - Marian oświadczył mi, że jest przygotowany do wojny, nie zapłaci mi więcej za żadną fakturę i zniszczy moją firmę, a bez współpracy z nim, upadnę w przeciągu miesiąca – relacjonuje przebieg kłótni Kurantowicz. (Potwierdzi to później na przesłuchaniu świadek tej rozmowy).

Po tym zimnym prysznicu Kurantowicz zrywa współpracę z biurem rachunkowym Mariana, (w tym momencie przez 2 dni ma zablokowany dostęp do swojego konta i do swojego programu, który był na serwerze firmy Mariana, Marcin podejrzewa kradzież programu, gdyż Marian nadal handluje częściami do aut, a bez tego programu nie mógłby tej działalności prowadzić). Marcin i Artur wysyłają też poleconym przedsądowe wezwania do zapłaty. Marian ich nie odbiera, tymczasem jeden z banków wypowiada Marcinowi umowę na kredyt obrotowy. W związku z tym, że firmy Mariana nie zapłaciły za faktury w terminie, Marcin Kurantowicz ma 2,5 milionowy dług. Z kredytu na 800 tys. zł natychmiast musi spłacić 200 tys. zł.

- Musiałem sprzedać cały prywatny majątek, włącznie z mieszkaniem (wróciłem z żoną i dzieckiem do rodziców), wyleasingowany sprzęt firmy, inaczej banki by mnie zjadły – mówi Marcin Kurantowicz. Spłaca część kredytu i odracza śmierć firmy do czerwca 2021 r. Ze sprzedanego mieszkania ma też środki na wynajęcie adwokata (dr. Roberta Szostaka) i złożenie pozwów cywilnych o uzyskanie nakazów komorniczych. Nie jest jednak finansowo w stanie złożyć pozwu na całą kwotę, którą jest mu winien Marian, gdyż musiałby wpłacić 5% opłaty sądowej od wartości roszczenia, czyli 133 tys. zł od kwoty 2,664 tys. zł. Marcin uzyskał pierwszy nakaz komorniczy na 215 tys. zł od spółki Tortila, ale komornik odzyskał tylko 160 złotych. Artur złożył pozew też z powodu opłaty sądowej nie na 840 tys. zł, a tylko na 188 tys. zł, odzyskał ze spółki Canoba 5 tys zł. Okazało się, że Marian wyczyścił konta spółek Canoba i Tortila, na które odbierał od nich towar i sprzedał spółki za symboliczną złotówkę przez pośrednika „słupom” z Ukrainy.

Sprzedał też w pośpiechu dwie ciężarowe scanie, majątek spółki Tortila. Jak później zezna kierowca Marek K., był w szoku, gdy Marian oznajmił mu, że zwalnia kierowców i sprzedaje auta. Twierdził, że przyniosły mu 400 tys. zł straty. Zdziwiło to kierowcę, gdyż liczba zleceń na transport towarów nie spadała, przeciwnie, a Marian mówił mu, że chce jeszcze dokupić 2 auta i kazał mu szukać zaufanych kierowców. Scanie, 2 i 3-letnią, jedna była z najwyższej półki, w doskonałym stanie, Marian oficjalnie sprzedał za podejrzanie niską cenę.

Piramida finansowa

Niepodważalnym dowodem w tej sprawie są wyciągi z kont spółek Mariana, ale te może uzyskać tylko prokurator, o co nie chce wystąpić. Jednak komornik uzyskał z banku wyciąg jednego z 6 kont spółki Canoba. Wyciąg obejmuje 2 lata, od maja 2018 do maja 2020 r. Gdy go przestudiowali, zrozumieli co się stało.

- Marian zbudował na nas piramidę finansową – tłumaczy Marcin Kurantowicz. - Jesteśmy przekonani, że przystępował do współpracy z planem, że nas okradnie, doprowadzi nasze spółki do upadku i przejmie rynek. Z analizy uzyskanego wyciągu wynika, że Marian prowadził z nami grę, płacił od czasu do czasu za jakąś zaległą fakturę, żebyśmy żyli w przekonaniu, że odda całość, a od czerwca 2018 r. do maja 2019 r, z premedytacją zamawiał od nas duże ilości towaru wiedząc, że za niego nie zapłaci. W tym czasie pieniądze za nasz towar terminowo mu spływają, ale nie płaci nam, tylko te środki przelewa na konta innych swoich spółek i na konto prywatne. Przyzna to później, podczas zeznania, jego matka, prezes spółki Auto Części Polska, która do dzisiaj handluje częściami do aut i świetnie prosperuje. Marian celowo sprzedaje na inne swoje spółki majątek firm Canoba i Tortila, na które brał od nas towar, żeby wierzyciele nic nie odzyskali.

Przepisy tego zabraniają. Przepisy mówią też, że jeśli spółka nie jest stanie spłacić wierzycieli, to prezes musi ogłosić upadłość. Marian tego nie może zrobić, bo jak wynika z bilansu na koniec września 2019 r., a więc w chwili sprzedaży spółki Canoba Ukraińcom, spółka dysponowała kwotą 1,8 miliona zł, więc sąd by taki wniosek odrzucił. Nie wiadomo, co Marian zrobił z tą kwotą. Możemy się tylko domyślać, że poszły na zakup towaru na spółkę Auto Części Polska. Prezes tej spółki, matka Mariana zezna, że na kwiecień 2020 r. miała w magazynie towar za prawie 2 mln złotych. - Za co, skoro Marian twierdzi, że przez nas zbankrutował? - pyta Kurantowicz. Gdy zrozumieli całą grę Mariana, złożyli w listopadzie 2019 r. zawiadomienie do prokuratury zarzucają Marianowi oszustwo (art. 286 kk), nadużycie zaufania i działaniew na szkodę spółki - w ciągu 3 miesięcy Marian wypłaca na swoje prywatne konto 1 mln zł bez podstawy (art. 296 kk), pozorowanie bankructwa (art, 301 kk), udaremnienie lub uszczuplenie zaspokojenia wierzyciela (art. 300 kk). Sprawa trafiła na biurko prok. Anny Szelugi-Skłodowskiej w Prokuraturze Rejonowej Olsztyn-Północ (na prokuratora awansowała w 2018 r., w wieku 40 lat, asesurę zaczęła w 2015 r.). Śledztwo rusza po 5 miesiącach, na wiosnę 2020 r. Gdy Marian i jego rodzice otrzymują wezwania na przesłuchanie jako świadkowie, Marian odpala „bombę”. Składa wniosek do sądu o upadłość spółki Marcina IFSC. Przedkłada dwie przeterminowane faktury na 28 tys. złotych. Sąd stwierdzi, że faktury były fikcyjne i 13 listopada 2020 r. oddali wniosek. Marian składa apelację i Sąd Okręgowy w Olsztynie 25 lutego 2021r rawomocnie oddala jego zażalenie. Marian doskonale wiedział, że taki będzie finał, ale chodziło mu o stworzenie wrażenie w trakcie śledztwa, że to nie on zalega Marcinowi, ale Marcin jemu.

Kto kogo oszukał i okradł?

Do pierwszych przesłuchań dochodzi 19 maja 2020 r. Tego dnia zeznają rodzice Mariana, których w 2014 r., po aresztowaniu, zrobił prezesami swoich 5 spółek. Widać, że mówią wyuczoną lekcję. Przedstawiają się jako ofiary Marcina i Artura. To oni mieli o wszystkim decydować, gdyż ich syn i oni, nie mieli żadnego doświadczeniu w handlu częściami samochodowymi. Choć przyznają, że poszkodowani nie mieli wglądu do wyciągów bankowych i wpływu na decyzje, komu płacić.

Towar był od Marcina i Artura, magazyn był ich, zarobili na nich, a następnie ich spółki celowo zadłużyli, obniżając marżę do 1% i przerzucając na ich spółki swoje koszty, żeby upadły i wypadły z rynku - zeznają. - Zbankrutowali i musieli sprzedać spółki Canoba i Tortila Ukraińcom.

(Wskazują koszty, które w rzeczywistości nie miały miejsca, co pokazały wyciągi pozyskane przez komornika już po umorzeniu sprawy - kopmentuje Marcin).

Jednak, gdy pokrzywdzeni zaczęli zadawać pytania, ta narracja się posypała. Prezes Canoba i Tortila, ojciec Mariana przyznał, że Marcina Kurantowicza widzi po raz pierwszy w życiu. Audi 6, jako prezes zadłużonej spółki Canoba musiał sprzedać. Tyle że auto kupiła spółka Ikart, której prezesem jest… ojciec Mariana. Spółka Ikart za to była na plusie. Matka Mariana przyznała, że pieniądze ze spółek Canoba i Tortila, były przelewane na konta innych spółek zarządzanych przez syna. To jednoznacznie pokazuje, gdzie podziały się pieniądze ze spółek Canoba i Tortila i daje podstawy prokuratorowi do pozyskania takich wyciągów z wszystkich kont, jako dowodów postępowaniu. W grudniu 2018 r spółka Auto Części Polska, której matka Mariana jest prezesem, miała w magazynie towar na kwotę prawie 2 mln zł. Skąd miała 2 mln złotych na zakup towaru, nie umiała wytłumaczyć, choć twardo twierdziła, że to ona prowadzi całą spółkę.

Po nich 5 czerwca 2020 r. zeznawał Marian. Tak jak wcześniej rodzice, również kreował się na ofiarę Marcina i Artura. On był w zasadzie bezwolnym „słupem” w ich rękach. Wszystkie decyzje podejmowali za niego. Rynek na części samochodowe w pewnym momencie się załamał, Artur i Marcin doprowadzili do zadłużenia jego spółek, obniżając marże i przerzucając swoje koszty na jego spółki, ich działalność przestała być opłacalna i musiał je sprzedać. (A w tym samym czasie budował swój magazyn i podbierał klientów poszkodowanym). W momencie gdy pokrzywdzeni zaczynają mu zadawać pytania i wydaje się, że „pęknie”, jego pełnomocnik dr Paweł Łobacz (bronił go już skutecznie w sprawie grupy wyłudzającej kredyty) prosi o przerwę i wychodzi z klientem na korytarz. Gdy wracają Marian oświadcza, że nie odpowie już na żadne pytanie, powołuje się na prawo do odmowy udzielania odpowiedzi, jeśli mogą zaszkodzić jemu lub rodzinie, co dla prokurator powinno być czytelnym sygnałem, iż mogło dojść do przestępstwa. Wezwany ponownie 25 czerwca, konsekwentnie odmawia odpowiedzi na pytania pokrzywdzonych.

Przesłuchano głównie świadków, pracowników Mariana, którzy zeznawali na jego korzyść. Brata Mariana – Kazimierza prokurator wezwała na przesłuchanie na 27 lipcu 2020 r, a więc po umorzeniu śledztwa! A na przesłuchanie Kazimierza czekali poszkodowani, żeby móc odnieść się do zeznań Mariana i jego rodziców.

Prokurator oddaliła wszystkie wnioski dowodowe pokrzywdzonych, w tym dla nich najważniejszy, o pozyskanie wyciągów bankowych ze wskazanych kont od 2014 r. i powołanie biegłego rewidenta celem przeprowadzenia analizy transakcji na rachunkach spółek Mariana na okoliczność wykazania, iż Marian mógł dokonywać wypłat gotówki z rachunków tych spółek, działając na ich szkodę, by udaremnić zaspokojenie wierzytelności Marcina i Artura. Prokurator stwierdziła, że „przeprowadzenie dowodu jest niedopuszczalne”, a byłyby to prawdopodobnie niezbite dowody na winę Mariana oraz na to, że Marian i jego rodzice mijali się z prawdą na przesłuchaniach, co można by stwierdzić bez rewidenta.

Prokurator Anna Szeluga-Skłodowska 30 czerwca 2020 r. zatwierdza umorzenie śledztwa. W uzasadnieniu powtarza niemal słowo w słowo wersję Mariana i jego rodziców, przedstawia ich jako ofiary Artura i Marcina. Czytając uzasadnienie ma się wrażenie, że tak naprawdę, to Marcin i Artur powinni być ścigani jako oszuści. Prokurator poradziła im, jeśli czują się pokrzywdzeni, by dochodzili swoich roszczeń na drodze postępowania cywilnego, co jest adresem na Berdyczów, gdyż Marian w trakcie postępowania zadłużył spółki Canoba i Tortila, pozbył się majątku spółek i sprzedał je na „słupy” z Ukrainy, za przysłowiową złotówkę.

Prośba o wznowienie śledztwa

Napisali skargę do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, prosząc o wznowienie śledztwa i oddanie go innej, pozaolsztyńskiej prokuraturze. Podnieśli, że Marian, który jest członkiem stowarzyszenia prowadzącego strzelnicę sportową pod Olsztynem przechwalał im się, że goszczą tam stale policjantów, prokuratorów i sędziów, wyrobił sobie znajomości i włos mu z głowy nie spadnie. Wskazali też, że prokurator pominęła fakt, iż Marian był już skazany za udział w grupie wyłudzającej kredyty. Argumentowali też, że pełnomocnik Mariana, dr Paweł Łobacz był wcześniej prokuratorem w tej samej prokuraturz (do 2010r), a także, że prokurator Anna Szeluga nie powołała biegłego rewidenta.

Skarga została oddalona. Złożyli więc 5 sierpnia 2020 roku zażalenie do sądu na umorzenie śledztwa i czekają na decyzję.

W tym momencie o opisanie walki Marcina i Artura o rzetelne śledztwo zwrócił się do mnie prezes Stowarzyszenia Wspierania Przedsiębiorczości Inceptum Krzysztof Kamiński, który wysłał mi List otwarty Marcina pt. „W Polsce jak kraść, to tylko miliony…”. Przesłałem jego List do Prokuratora Okręgowego w Olsztynie i wystąpiłem o dostęp do akt śledztwa (uzyskałem). Rozmawiałem też telefonicznie z prokurator Anną Szelugą. Była wzburzona Listem Marcina, mówiła że będzie go ścigać za podważanie autorytetu funkcjonariusza państwowego. Z przebiegu rozmowy wynikało, że dla niej podejrzanym jest Marcin a nie Marian.

Marian odmawia spotkania i rozmowy

Próbowałem spotkać się z Marianem. Tak jak uprzedził mnie Marcin, nie odebrał telefonów, na podane mi 3 numery. Pojechałem wobec tego do jego biura rachunkowego. Pracownicy powiedzieli, że Marian jest w biurze rzadkim gościem. Pojechałem więc do podolsztyńskiej wsi, do jego domu, który zrobił na mnie duże wrażenie. W domu go nie zastałem, więc jego córce przekazałem numer telefonu. Nie dojechałem do Olsztyna, gdy Marian zadzwonił. Był wzburzony, że nachodzę go w jego domu. Ostrzegł, że jak jeszcze raz się do niego zbliżę, wezwie policję. Odmówił spotkania się i odpowiedzi na pytania.

- Na jaki temat chce pan pisać? - zapytał.

- Chcę ustalić, kto kogo oszukał, bo pan w zeznaniach twierdzi, że to Marcin i Artur pana skrzywdzili i oszukali

- Jest proces – odparł.

- Nie ma żadnego procesu, prokuratura umorzyła postępowanie.

- Skoro prokuratura nie widzi podstaw, jak ktoś robi z siebie ofiarę, że jest oszukany, to fajnie. Dla dobra wszystkich spraw czekam, bo to oni teraz będą oskarżeni, niech pan spokojnie poczeka z tym artykułem i wtedy pan zobaczy, kto będzie winnym, a kto przestępca w tej sprawie. Tylko chwilę trzeba poczekać – mówił szybko i nerwowo.

- Czyli to pan jest pokrzywdzony?

- Nie, wszyscy są pokrzywdzeni. W biznesie jest tak, że ponosi się ryzyka. Jak ktoś podejmuje ryzyko, to podejmuje ryzyko, ale jeśli ktoś nie rozumie, że podjął ryzyko, a potem ma pretensje, że podjął ryzyko, to jest jego problem. Ja jestem pokrzywdzony, bo jestem szkalowany, że kogoś okradłem. Gdybym okradł kogoś, to nie musiałbym zapieprzać, od początku wszystkie robić i brać tysiące kredytów, żeby wyjść na prostą, a nie stać się ich niewolnikiem, prosta rzecz.
Toczą się sprawy. Ja niczego nie muszę wyjaśniać, jestem spokojny, bo nie potrzebuję prasy. Zobaczy pan, niedługo będzie pan wszystko wiedział. Dla dobra sprawy nie mogę komentować. Jeżeli pan czytał akta, to powinien pan wiedzieć, że osoby, które panu to zleciły, nie do końca mówią prawdę i tyle w temacie.

- Chciałbym rozwikłać, kto mówi prawdę?

- Ale pan nie jest od tego, od tego są sądy, prokuratura, a ja wierzę w prawo. Prawdy pan się dowie z sądów, pan przed szereg nie wyjdzie i tyle.
Wysłałem Marianowi 51 pytań, wszystkie wynikały z dokładnej analizy jego zeznania. Odpisał:

„Jako osoba prywatna nie życzę sobie zainteresowania jakichkolwiek mediów moimi sprawami (do czego w świetle przepisów prawa, w tym prawa prasowego mam prawo). Naruszenie mojego prawa do prywatności spotka się ze stosowną reakcją prawną”.

- Jeśli to Marian jest pokrzywdzony a nie ja, to dlaczego to ja musiałem sprzedać mieszkanie i zamieszkać z żoną i dzieckiem u rodziców, a on mieszka w dom za 1,5 miliona - pyta wzburzony Marcin. - Ja jeżdżę dostawczym busem, a on nowym Audi Q5, jego żona Hondą CR-V? Dlaczego moja spółka jest zadłużona i na skraju upadku, a jego spółka Auto Części Polska doskonale prosperuje, mimo że na przesłuchaniu twierdził, że rynek na części samochodowe się skończył?

- Przez ostatnie dwa lata moje życie to koszmar. Staję na głowie, żeby ratować firmę, żeby w czerwcu 2021 roku nie zapukały do mnie banki, jeśli nie spłacę 600 tys złotych. Jeśli ich nie spłacę, to zostanę bez firmy i do końca życia nie będę mógł legalnie pracować – kontynuuje Marcin. - Jak obliczyłem, Marian zarobił na nas przez 5 lat 8,5 miliona złotych. Mnie nie zależy na tym, by go posadzić. Nie jestem człowiekiem, który chce latać po sądach. Wielokrotnie wręcz błagałem Mariana, żeby się z nami uczciwie rozliczył i możemy się rozstać w zgodzie. Nawet nie mam nic przeciwko temu, żeby prowadził taki sam biznes, rynek jest duży starczy miejsca dla wszystkich. Chcę tylko, żeby oddał mi za zabrany towar, za który dostał nasze pieniądze.

- Nie rozumiem, dlaczego państwo, na które od tylu lat uczciwie płacę podatki, wypięło się na mnie? Na zeznaniach świadek może powiedzieć co chce, ale wyciągi z kont spółek Mariana są nie podważalnym dowodem, jasno z nich wynika co zrobił Marian. Zastanawia mnie, dlaczego pani prokurator nie chciała wystąpić do banków o ten koronny dowód? Przecież to nic nie kosztuje? - pyta wzburzony Marcin.
Ostatnio do Artura i Marcin zadzwonili kolejni poszkodowani, zagraniczni dostawcy, którzy dostarczają towar spółce Mariana Auto Części Polska. Poszukują pomocy prawnej, by odzyskać swoje należności…
Adam Socha
Nazwy spółek Mariana zostały zmienione.

Czytaj więcej: Jak kraść, to tylko miliony

Komentarz (53)

Więcej artykułów…

  1. Czy olsztyński Sąd Okręgowy realizuje "doktrynę Neumanna"?
  2. Dlaczego poseł Piecha wykreślił zakaz pobierania pieniędzy za udział w eksperymencie medycznym?
  3. „Odpie…... się od Obajtka!”
  4. Jak rozumiem Marzec 68. Polemika z Adamem Kowalczykiem

Strona 1 z 45

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Panie Wójcie, czy zna Pan osobę, która sprzedała ziemię na ten cel?
Już w lutym Lidl ma uzyskać zg...
3 godzin(y) temu
Czynem barbarzyńskim jest tolerowanie obecności tego potwora !
Prof. Michalski: "Rozbiórka by...
4 godzin(y) temu
Remanent- oprócz odłożonej sprawy z BB, pozostała jeszcze jedna kwestia, a mianowicie cena chleba. Awatar, awatara któregoś gościa twierdził, za Donal...
Prof. M.Matyja: Jak obronić po...
4 godzin(y) temu
D pani P. wysłano kiedyś list by powiedziała dobre słowo, wsparła inicjatywę rozbudowy infrastruktury biednej szkoły, by dzieci miały lepszy start... ...
Pytania do poseł Pasławskiej w...
5 godzin(y) temu
WŁADCY ŚWIATA - BILL GATES


https://fakto.pl/index.php/video/wladcy-swiata-bill-gates
Prof. M.Matyja: Jak obronić po...
11 godzin(y) temu
WŁADCY ŚWIATA - BILL GATES


https://fakto.pl/index.php/video/wladcy-swiata-bill-gates
Aktywne Mazury skarżą TVP do s...
11 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • Jezus Chrystus dla każdego Bogdan Bachmura Pomimo upływu 2022 lat żadnych urodzin tak gremialnie i radośnie nie obchodzimy, jak przyjścia na świat, zapowiadanego przez proroków, Jezusa… Zobacz
  • Propagandyści Kremla Adam Kowalczyk Często oglądam programy mojego ulubionego rosyjskiego propagandysty Władimira Sołowjowa tak jak wcześniej Igora Girkina, prezentowane na You Tube przez Andromedę.… Zobacz
  • Mundial w Katarze też stał się pretekstem do wojny polsko-polskiej Zbigniew Lis Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, jak wszystko, też stały pretekstem do włączenia Mundialu w wojnę polsko-polską przez media, szczególnie te… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Radni Stawigudy za budową hotelu w Rybakach nad Jeziorem Łańskim
  • Jedyny taki przystanek PKP w Polsce, bo na cmentarzu, otwarto w Olsztynie
  • Cztery pomniki prezydenta Piotra Grzymowicza
  • Wojewoda nakazał prezydentowi natychmiastowe usunięcie "szubienic"
  • Pytania do poseł Pasławskiej w związku z odorami fabryki Egger i odpowiedź
  • El Pais: Mit faszystowskiego lidera Stepana Bandery drażni sojuszników Ukrainy
  • Polecamy styczniowy numer miesięcznika „Debata”
  • Posłowie PiS tłumaczyli w Olsztynie, dlaczego ceny paliw nie wzrosły
  • Nawalanka między sędziami rozkręca się. Cierpią obywatele i sprawiedliwość
  • 22 stycznia 1945 r. – jedna z najtragiczniejszych dat w dziejach Olsztyna
  • Już w lutym Lidl ma uzyskać zgodę na budowę Centrum Dystrybucyjnego pod Gietrzwałdem
  • Operatora Term Warmińskich licytuje komornik

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • Prof. Michalski: "Rozbiórka byłaby czynem barbarzyńskim"

      2023-01-30 19:21:14

      Po decyzji wojewody warmińsko-mazurskiego, nakazującej prezydentowi Olsztyna rozbiórkę Pomnika...

    • Wojewoda nakazał prezydentowi natychmiastowe usunięcie "szubienic"

      2023-01-26 14:03:26

      Informuję, iż w dniu dzisiejszym (26 stycznia 2023 r.) Wojewoda Warmińsko-Mazurski Artur Chojecki...

    • 22 stycznia 1945 r. – jedna z najtragiczniejszych dat w dziejach Olsztyna

      2023-01-22 17:30:53

      22 stycznia 1945 r. sowieckie wojska 3. Korpusu Kawalerii Gwardii pod dowództwem gen. Mikołaja...

Wiadomości region

  • Region

    • W ZK w Barczewie mogło dochodzić do stosowania tortur – Raport KMPT

      2023-02-01 12:24:13

      Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia znęcania się ze szczególnym okrucieństwem przez...

    • Pytania do poseł Pasławskiej w związku z odorami fabryki Egger i odpowiedź

      2023-01-30 10:43:18

      Cztery tygodnie temu zwróciłem się do Pani Urszuli Pasławskiej, posłanki na Sejm RP, która w...

    • „Atak na region” czyli zgrzytanie zębami

      Łukasz Adamski 2023-01-24 21:01:03

      26 tysięcy złotych- taki jest budżet „Ataku na region” duetu Maciej Mydlak/Zenon Złakowski. To kluczowa...

Wiadomości Polska

  • Polska

    • Aktywne Mazury skarżą TVP do sądu za niepodanie kosztów Sylwestra Marzeń

      2023-02-02 19:37:53

      Stowarzyszenie Aktywne Mazury z Wydmin złożyło skargę na TVP, która ciągle nie ujawniła informacji o...

    • Prof. M.Matyja: Jak obronić polską demokrację? Demokracja i Kościół

      2023-01-31 11:54:26

      Demokracja bezpośrednia służy przede wszystkim klasie ubogiej i średniej. Stanowi miedzy innymi...

    • Czy sędzia Juszczyszyn doprowadzi do aresztu I prezes Sądu Najwyższego?

      2023-01-30 18:49:23

      Trwa telenowela z sędzią olsztyńskim Pawłem Juszczyszynem w roli głównej. W ostatnim odcinku Sąd Rejonowy...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.