Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 16 sierpień 2023 08:21
- Bogdan Bachmura
Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest odwrotnie. Poniższy tekst, a właściwie dwa w jednym, dotyczą Michała Wypija i Pawła Warota, moich młodszych kolegów, z którymi utrzymuję dobre relacje. Nie są to zatem dla mnie komentarze łatwe, ale Michał jest jedynym politykiem, którego kandydaturę (na prezydenta Olsztyna) zdarzyło mi się publicznie poprzeć. Z kolei z Pawłem łączy mnie wieloletnia współpraca na łamach Debaty. To zapewne powody dla których w ostatnim czasie wielokrotnie byłem pytany o zdanie na temat ich ostatnich, politycznych i zawodowych decyzji. Aby moje gadanie nie zamieniło się w wykoślawioną i szkodliwą plotkę, postanowiłem wypowiedzieć się publicznie.
Michałowi Wypijowi historię jego małżeństwa z polityką przepowiedziałem, gdy robił w tym kierunku pierwsze kroki. Mieliśmy dość okazji o tym porozmawiać, bo bywał częstym gościem na spotkaniach „Świętej Warmii”. Moje „proroctwo” nie wynikało z jakieś szczególnej przenikliwości, lecz z faktu, że dla ludzi o konserwatywnych poglądach, a tak definiował się Michał, demokracja, jako ustrój masowy, zwalczający wszelkie autorytety i nieufny wobec tradycji, jest z natury środowiskiem wrogim. To skazuje ludzi o takich poglądach na frakcyjne wegetowanie na marginesie „partii centrowych” lub dobrze znany los partyjnych „przystawek”, zdanych na polityczną konsumpcję lub opinię zdrajców.
Polityczne trupy konserwatystów, którzy nie chcieli tego w porę zrozumieć, gęsto pokrywają pola nieustannych, demokratycznych bitew i wewnątrzpartyjnych czystek. Używając kategorii weberowskich, Michał Wypij jest niewątpliwie politykiem z zawodu i powołania. Obie opcje trzymają go w demokratycznym bagnie na tyle silnie, że sam z kandydowania nie zrezygnuje. Jedyną możliwością, z szansą utrzymania się w grze, był zatem start z list Platformy Obywatelskiej. Partii na tyle silnej, że daje osobie tak rozpoznawalnej jak Michał Wypij cień nadziei na sejmowy ciąg dalszy, zaś samej Platformie głosy ciągnące listę w górę.
Nie jest żadną tajemnicą, że zarówno dla Jarosława Gowina jak i Michała Wypija środowisko Prawa i Sprawiedliwości nie było, delikatnie mówiąc, miejscem wymarzonym. Niemniej publiczny proces odcinania się Wypija od pisowskiej pępowiny, kajania się za koalicyjne grzechy, to widok smutny i mało budujący. Chociaż skuteczny, przynajmniej na obecnym, przedwyborczym etapie zawodowej kariery polityka.
Jednak cena jaką przyszło zapłacić Michałowi za polityczną kroplówkę z rąk Donalda Tuska jest według mnie zdecydowanie zbyt wygórowana. Test lojalności przez jaki muszą przejść kandydaci Platformy do parlamentu w postaci zgody na aborcję do 12 tygodnia ciąży dotyka najwrażliwszych stron ludzkiego sumienia i jest przykładem skrajnego zamordyzmu. Niezależnie od wyznawanych poglądów i stosunku do aborcji. Bez względu na to ile razy Tusk i jego ludzie wytrą sobie usta Konstytucją. A to dopiero początek, zwłaszcza jeśli opozycja dojdzie do władzy.
Znam człowieka, który namawiając mnie przez laty do pozostania w polityce, ze zwiniętą w kułak pięścią i błyskiem w oku wycedził: "bo na polityce to ci musi k… tak zależeć!" I miał rację. On w polityce pozostał, i to z powodzeniem, ale z tamtego człowieka pozostało niewiele.
Dlatego Michałowi Wypijowi, choć to chłopak inteligentny i z dużym potencjałem, tym razem, ze szczerej sympatii, sukcesu nie życzę. Może następnym razem?
Pawła Warota z Michałem Wypijem niejedno dzieli, ale łączy partia dzięki której Michał został posłem, choć tej partii dobrze nie wspomina, a bez której Paweł nie byłby tam, skąd dopiero wrócił, i nie wylądowałby tam, gdzie jest teraz.
Nie wiem, dlaczego Paweł Warot przestał pełnić funkcję dyrektora oddziału IPN w Gdańsku. Ale przyniesienie go w teczce na stanowisko dyrektora olsztyńskiego oddziału TVP 3 to widok co najmniej tak smutny, jak przypadek Michała Wypija. Warot nie musi wprawdzie przechodzić upokarzającego czyśćca przed ludowym Sanhedrynem, co daje mu chwilowo większy komfort osobisty. Ale nie zmienia to faktu, że historyk i zdeklarowany antykomunista został wydelegowany przez partię na odcinek propagandy w roli politycznego komisarza, bez pojęcia o warsztacie telewizyjnego dziennikarstwa.
Celowo używam znanej dobrze Pawłowi nomenklatury, bo rewolucja pożera nie tylko swoje dzieci, ale także tych, którzy czują się jej spadkobiercami i dla których demokracja wykształciła swój własny model awansu politycznych komisarzy.
Zapewne z tak zbudowaną analogią do czasów słusznie minionych Paweł Warot zdecydowanie się nie zgodzi, a nawet będzie oburzony. Według niego polityczna rzeczywistość w jakiej żyje i działa to manichejska walka dobra ze złem. Śmiertelne zwarcie w obronie wartości chrześcijańskich, demokracji i wolności, przed zdrajcami z PO, „syfem” i „zwyrodnialcem” z Gdańska.
Problem w tym, że to już wszystko było. Podobna narracja walki bojowników o Polskę postępową i sprawiedliwą z jej wrogami spod znaku kapitalistyczno-burżuazyjnej kliki, była dla mojego i wcześniejszego pokolenia codziennością. Tak samo nieprawdziwa, ale przez terror i siermiężny prymitywizm propagandy dużo mniej skuteczna w niszczeniu narodowej wspólnoty. Choć z tym samym poczuciem misji, popartym stosownym wynagrodzeniem, dającym komfort rewolucyjnej słuszności.
Paweł Warot publikacjami w Debacie zapisał piękną, osobistą kartę. Tak się składa, że dotyczyły one komunistycznych mediów i działających tam tajnych współpracowników. Ciekawy jestem, jak historycy, następcy Pawła, ocenią kiedyś jego obecną, polityczną misję oczyszczania z „syfu” Polski i Europy. W mojej prywatnej i subiektywnej ocenie nie wygląda to dobrze.
Bogdan Bachmura
Czytaj więcej: Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury