logodebata

Wspomóż jedyny portal na Warmii i Mazurach, który nie boi się publikować prawdy o politykach i jest za to ciągany po sądach. Nigdy, przez prawie 18 lat istnienia, nie dostaliśmy 1 grosza dotacji publicznej. Redaktorzy i autorzy są wolontariuszami. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

wtorek, listopad 11, 2025
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Polska

Polska

Lecą drony

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 27 październik 2025 21:11
Adam Kowalczyk

Lecą drony jak żurawie, a lud patrzy i nie wie co z tego. Obawiam się, że nie tylko lud. Do tej pory funkcjonowało takie gadanie, że to bzdety dla biedoty. Jak to lekceważąco mówiono - drony komunijne. No bo co mogli mieć Ukraińcy? Albo tym bardziej Rosjanie, przecież to głupie kacapy. Co innego my – my nic nie potrzebujemy, NATO nas obroni. I nadleciały drony.

Nadleciały i spadły tu i ówdzie. Obudzono kogoś w nocy bo nadleciały, ale gdzie spadły, to jeszcze nie wiadomo. Gdzieś jeden trafił w chałupę, inny w chlewik, a reszta w pole. Coś nawet zestrzelono. Dron 10 tys. USD, a rakieta, którą oberwał, ponad milion. Jak przyleciał jeden pocisk manewrujący, to szybko zapomniano, bo Polska jest duża i jeden pocisk bez głowicy bojowej pozwolił iść spać. Co innego gdyby głowica była, zwłaszcza atomowa, ale nie było. Kacapy jeszcze nie założyli. Więc można iść spać i zapomnieć. Gdyby ktoś się zaparł i dostrzegł co zaszło, to były problem – co zrobić. Ale co? Spokój odebrany, wszyscy czekają co zrobimy, a stara w domu narzeka. Więc lepiej udać, że nic się nie stało. Uczciwie trzeba przyznać, że nie wszyscy zapomnieli. Część już szykuje plecaki ucieczkowe. Ponieważ nasi politycy mogą nie być zorientowani, wyjaśniam, że przez Zaleszczyki wiać nie warto bo tam wojna już jest od ponad trzech lat.

Tym razem dronów było za dużo i coś zrobić trzeba. Na początek pokazano, że sławne słowa Joanny Szczepkowskiej, iż „4. czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", nie były zbyt precyzyjne. Okazało się, że nie skończył się lecz raczej zainfekował socjalizmem NATO. Sytuacja przypomina tę ze starego dowcipu rodem z PRL. Gdy śnieg zastał na polu żyto i pszenicę to co się zbiera jako pierwsze? Komitet. Tak było i tym razem. Zebrali się przedstawiciele krajów członków NATO. Z całą mocą na jaką ich było stać zadeklarowano uruchomienie art. 4 NATO. I się rozeszli. A ja sięgnąłem po traktat i przeczytałem:

„Artykuł 4
Strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć, zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron.”

Jak to przeczytałem to myślałem, że zobaczę w telewizji jak Putin na kolanach błaga o wybaczenie, ale jakoś nic nie zobaczyłem. A ściślej – zobaczyłem te same co zwykle gęby postpeerelowskich dziadów wzajemnie się oskarżających o rozmaite czyny niegodne. I kilku ich wyznawców niewiele młodszych, ale równie zawziętych.

Ale konsultacje trwają. Wymyślono dwie rzeczy. Jedną my sami, a Amerykanie przyklasnęli – że broń, tą dużą, ciężką i kosztowną, będziemy kupować w USA. Drugą Europejczycy – że Europa się zadłuży i będzie kupować broń w Niemczech. Finansowo wszystko więc jasne.

Ja tylko chciałbym wiedzieć jak Abramsy zatrzymają drony, które mogą mi spaść na głowę. Żeby przybliżyć sprawę. W zeszłym roku, na Ukrainie, obie strony zużyły po ok. 2,5 mln dronów każda. Wojsko obu stron szacuje, że w tym roku ta ilość się podwoi.

Niektórzy jednak się poczuli nieswojo i rzeczywiście podjęli jakieś działania. Otóż we wrześniu tego roku, po trzech latach i ośmiu miesiącach wojny, zdecydowano się wysłać oficerów łącznikowych na Ukrainę żeby dowiedzieć się jak ta wojna wygląda. Do tej pory uważano, że my, NATO wiemy najlepiej, a tam są tylko głupie kacapy. Co oni mogą wiedzieć.

Okazało się, że o tym jak wygląda wojna z użyciem dronów wiedzą tylko Ukraińcy i Rosjanie. Jakieś tam szczątkowe doświadczenia mają Żydzi. Coś kombinują Iran i Chiny, ale nikt nie wie dokładnie co.

Słabym pocieszeniem jest to, że gdzie indziej jest gorzej. Ze wszystkich europejskich państw członkowskich NATO my pojechaliśmy tam pierwsi. Reszta jeszcze sempiterny nie ruszyła.

Dość trudno przyjąć do wiadomości, że teraz to nie my Ukraińców, ale oni nas powinni szkolić do współczesnej wojny. Bo współczesne pole bitwy zmienia się w niesamowitym tempie. Gdy Rosjanie zaczynali w lutym 2022 roku, ich artyleria potrzebowała ok. czterech godzin na zmianę ostrzeliwanych celów. To czas potrzebny na nowe rozpoznanie, wypracowanie decyzji, nowych koordynatów, zmianę stanowisk i otwarcie ognia. Dziś, w październiku 2025 roku, armia rosyjska potrzebuje na to samo 15 minut. Kwadrans, proszę Czytelników, i ten czas ciągle się skraca.

To tylko wycinek. Może ktoś jeszcze pamięta długie na 30-40 km kolumny spalonych samochodów z zaopatrzeniem dla Rosjan walczących pod Kijowem i, w konsekwencji, ich klęskę? W tej chwili drony nie pozwalają na żadną koncentrację wojsk. Nawet małych pododdziałów. A przecież koncentracja sił zawsze była podstawą przygotowania do uderzenia. Teraz atakują kilkuosobowe grupki żołnierzy, czasem czołg i jeden lub dwa bojowe wozy piechoty. Bronią się też stanowiska obsadzone przez kilku ludzi, nawet nie drużynę. Bo dron opłaca się wysłać nawet na grupkę dwóch czy trzech żołnierzy, taki mały, komunijny za dwa tysiące złotych. Ale podczepiony do niego granat czy ładunek wybuchowy już komunijny nie jest.

Ukraińcy walczą i ponoszą straty. My zapewniamy sami siebie, ostatnio broni tego poglądu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomir Cenckiewicz, że mamy sojusz i możemy liczyć na USA. Nie wiem czy łże świadomie, czy naprawdę w to wierzy. W razie gorącej, kinetycznej wojny trzeba ludzi i sprzętu. Amerykanie zwyczajnie tego nie mają. Żeby było jasne – nie wątpię, że na dłuższą metę wojnę z Rosją mogliby wygrać. Jak Wielka Brytania podczas II WŚ. Wygrała, ale nas po drodze szlag trafił. Dlatego musimy zebrać się do kupy tu, na wschodzie Europy. Powinniśmy produkować sami pociski manewrujące . Sami, albo we współpracy z Ukrainą. Te tańsze i gorsze, ukraińskie. Nie amerykańskie Tomahawki. Mało kto wie, że dowódcy okrętów, z których je odpalają, nie wiedzą do kogo strzelają. Koordynaty celu wprowadzane są gdzieś daleko, w odległym dowództwie na lądzie. Kto będzie programował pociski zakupione od Amerykanów? My czy oni? Co będzie, jak w interesie „pokoju światowego” uznają, że powinniśmy odpuścić? Że potrzebny pokój „za wszelką cenę”. I pokój będzie dla nich, a cenę zapłacimy my.

Ukraińcy dzielnie się biją. Nie robią tego dla nas, tylko dla siebie, ale ewidentnie leży to w naszym interesie. Rosja wróciła do polityki imperialnej i, dość nieoczekiwanie, Ukraińcy wywalczyli dla nas czas na przygotowanie się. Nie zrobili tego sami – bardzo pomógł im w tym Putin, drastycznie myląc się w ocenie sił.

Czas, który mamy powinniśmy wykorzystać na budowę własnej siły. Siły samodzielnej i na tyle poważnej żeby było oczywiste, że ewentualna agresja na nas to kiepski pomysł. Nasi sąsiedzi, w tym Rosja, powinni mieć zakodowane we łbach, że z Polską warto się przyjaźnić, albo omijać ją z daleka. Mieliśmy 19 wojen z Rosją. Dwudziestej nie chcemy, ale jeśli będzie to Rosjanie powinni pamiętać, że nigdy nie było małych wojen z Polską. Zawsze były na poważnie.

I żeby było jasne. Uważam, że zagrożenie wojną kinetyczną jest dosyć odległe. To ładnych kilka lat. Bo wojna kosztuje. Według danych osintowych - (OSINT, czyli Open Source Intelligence, to jest "biały wywiad", który jest legalny. OSINT wykorzystuje m.in. strony internetowe, media społecznościowe, fora, prasę, TV, a także publiczne bazy danych) – potwierdzonych częściowo przez normalny wywiad, Rosjanie ponieśli w tym roku poważne straty.

I tak stracili 243 czołgi, 13 145 pojazdów opancerzonych – straty bezpowrotne, 48 458 pojazdów uszkodzonych poszło do remontu. Ale to sprzęt, który da się zastąpić. W ciągnącej się ofensywie stracili 281 500 żołnierzy. Nie wszyscy zaginęli – w tym są ranni, wzięci do niewoli, zaginieni i dezerterzy. To wszystko przez 9 miesięcy tego roku. Tym kosztem, mając ponad 600 tys. żołnierzy na ponad tysiąckilometrowym froncie, zdobyli jedno miasteczko i jakiś tysiąc kilometrów kwadratowych terenu. Najgorsze są straty w sile żywej, bo przekraczają wielkość uzupełnień. Armia rosyjska słabnie i będzie potrzebowała lat na odbudowę swoich sił. Oczywiście słabnie też armia ukraińska i dopiero przyszłość pokaże, kto pierwszy będzie miał dosyć.

Ale to rozstrzygnie krew i żelazo, jak mówił kanclerz Otto von Bismarck. My mamy trochę czasu i wiele roboty. I nie myślę tu o zakupach, ani nawet o produkcji sprzętu, choć to szalenie istotne.

Mamy problemy z ludźmi. Z jakichś, niejasnych dla mnie powodów, nasze kolejne rządy uznały, że nasi żołnierze są nieśmiertelni i nie są nam potrzebne rezerwy. A przecież każdą wojnę zaczynają żołnierze zawodowi, a kończą rezerwy. Każdy oddział, czy nawet tylko pododdział, zachowuje swoje zdolności bojowe do pierwszego starcia. W walce część z nich traci, bo żołnierze giną lub lądują w lazaretach – tych ostatnich jest 3-4 razy więcej niż zabitych. Sprzęt jest niszczony przez nieprzyjaciela czy chociaż tylko obezwładniany, ale potrzebuje ewakuacji i remontu, amunicja jest zużyta, a paliwo też. Żołnierze muszą odpocząć choć chwilę, trzeba wcielić uzupełnienia, dostarczyć nowy sprzęt, amunicję i paliwo. Słowem, odtworzyć zdolności bojowe. A my nie mamy rezerw.

Bo nawet tych co je mamy, to ich nie mamy. To są ludzie zbyt starzy na wojnę. Zapytam tych co byli w wojsku i są w rezerwie: czy ktoś Was przeszkolił na Abramsy i K2? Czy choćby na Leopardy? Czy piechocińcy wyszkoleni na zapomnianych już SKOT-ach i resztkach BWP przeszkoleni zostali na KTO Rosomak? A może artylerzyści znający świetnie działo 2S1 Goździk zostali przeszkoleni na AHS Krab? Nie? No to kto ma uzupełnić straty? Mamy wojsko do jednorazowego użycia. Wszyscy już widzą, że drony to, drony tamto. Do wykorzystania dronów trzeba wyszkolonych operatorów. To nie muszą być żołnierze tak sprawni jak operatorzy sił specjalnych. Ale musi ich być dużo, dziesiątki, może nawet setki tysięcy przeszkolonych ludzi.

Tak jak kierowców, których szkolą różne kluby i firmy prywatne. Ale to kropla w morzu potrzeb. Skoro tylu ich potrzeba dla wojska, to może trzeba uruchomić dotacje na szkolenie operatorów dronów. Wojsko będzie miało rezerwy, a gospodarka cywilna fachowców do dyspozycji. Tak jak „za komuny” wojsko masowo szkoliło zawodowych kierowców. To nie muszą być ludzie wcieleni dzisiaj w szeregi. Wystarczy przeszkolić ich w cywilu. Musztrę można im, póki co, odpuścić. Najwyżej nie wezmą udziału w defiladzie w Warszawie.

I ostatnia już rzecz. Żołnierze walcząc na froncie nie powinni martwić się o swoje rodziny. O matki, żony, kochanki i o dzieci. I tu kłania się obrona cywilna. Wojnę toczą całe państwa. Żołnierze tylko rozgrywają bitwy. Gdy oni walczą to reszta stanowi ich zaplecze. Muszą pracować ciężej i lepiej niż w czasie pokoju. Należy o nich zadbać, zapewnić im minimum bezpieczeństwa, wodę i dach nad głową. I tu mam kolejne pytania. Czy ktoś z Was, drodzy czytelnicy wie, gdzie jest najbliższe schronienie w razie nalotu? Albo skąd brać wodę gdy padnie prąd i staną pompy w wodociągach? Tylko na krótko, na kilka dni, bo szybko naprawią? I kto będzie szybko naprawiał, bo będzie tego dużo.

Raz jeszcze – OBRONA CYWILNA ­­- głupcy.

Tak na marginesie – szlag mnie trafia gdy słyszę różne głupoty o plecakach ucieczkowych opowiadane przez urzędników, w tym przez jakąś, pożal się Boże, panią minister. Zapomniałem jej nazwiska i niech tak pozostanie. Za takie gadanie urzędnicy państwowi powinni wylatywać z wilczym biletem. O tym mogą sobie gadać różni survivalowcy. Z tego w końcu żyją. Ale nie urzędnicy. Mam dziwne przekonanie, że w razie „W” wpierw wojsko obsadzi obiekty publiczne, węzły komunikacyjne i ważniejsze przeprawy mostowe, a paliwo będzie reglamentowane. I dopiero wtedy dowiecie się, że to już. A z plecakiem ucieczkowym na piechotę dojdziecie do pierwszej większej rzeczki. I tam będzie koniec ekspedycji.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Lecą drony

Komentarz (5)

Szkoła min. Barbary Nowackiej - zdrowia i szczęścia

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 27 październik 2025 12:46
Bogdan Bachmura

Z nowego przedmiotu, czyli edukacji zdrowotnej zrezygnowało w Polsce 79 proc. uczniów. W olsztyńskich szkołach 72 proc. – Sukces, że ten przedmiot jest, porażka, że jest on nieobowiązkowy – skomentowała te doniesienia minister Barbara Nowacka.

Co prawda, to prawda. Decyzja Donalda Tuska, o nieobowiązkowym formacie nowego przedmiotu niewątpliwie podcięła skrzydła minister Nowackiej. Dlatego pani minister odpowiedzialnością za wysoki poziom rezygnacji z zajęć obarcza negatywną kampanię, która prowadził Episkopat Polski. Trudno powiedzieć, jaki odsetek rodziców kierował się względami światopoglądowymi, jednak takie oskarżenia brzmią mało wiarygodnie w ustach kogoś, kto likwidację prac domowych motywował zbytnim przeciążeniem uczniów.

Do tej pory malejąca frekwencja na nieobowiązkowych lekcjach religii wyzwalała masę komentarzy na temat upadku wiary i postępującego procesu laicyzacji. Nikt nie dociekał ile w tym rzeczywistej niechęci do religii jako takiej, a ile presji ze strony uczniów i rodziców na skrócenie zajęć o pierwszą lub ostatnią lekcję. Teraz, gdy sytuacja się odwróciła, winny jest Episkopat.

Tymczasem prawdziwy obraz umiarkowanego zainteresowania zajęciami nieobowiązkowymi, niezależnie od ich tematyki, jest mocno prozaiczny: zajęcia te nie są z konkretnych powodów bojkotowane, lecz zwyczajnie ignorowane. Najpierw przez uczniów, co jest odruchem ponadczasowym (zdziwionym dorosłym mogę tylko przypomnieć, że zapomniał wół, jak cielęciem był), a następnie przez rodziców, bo wpływ dzieci na ich opinie i decyzje dotyczące szkoły nie ma swojego odpowiednika w historii edukacji, o czym najlepiej wiedzą nauczyciele i dyrektorzy szkół.

Obowiązkowe lekcje edukacji zdrowotnej miały swoje uzasadnienie w ich rozmachu tematycznym i wynikającymi stąd ambicjami autorów. Na czoło wysuwa się tutaj marginalny ilościowo, ale znaczeniowo flagowy segment edukacji seksualnej. Trudno sobie przecież wyobrazić realizację takiego tematu jak „Odpowiedzialność za własny rozwój i kompetencje potrzebne do szczęśliwego życia” bez odpowiedniego treningu seksualnego, jak choćby „ćwiczenie mięśni miednicy w celu zapewnienia sobie lepszych doznań seksualnych”. Natomiast wzięcie na siebie ciężaru wskazania drogowskazów do szczęśliwego życia świadczy o niezwykłej odwadze, a przede wszystkim wiedzy o czymś, co bezskutecznie zajmuje umysły filozofów od wieków. Albo o grzechu pychy oraz ideologicznym zacietrzewieniu.

Połączenie marzeń i władzy rodzi tyranię. To ostrzeżenie Michaela Oakeshotta, wielkiego filozofa polityki, powinno być moim zdaniem mottem dyskusji o edukacji zdrowotnej. Z tej perspektywy bowiem kwestie dotyczące wychowania seksualnego, choć integralnie połączone, są istotnym, ale jedynie marginesem zamysłu przyświecającego autorom nowego przedmiotu.

Do niezmiernie pojemnego pojęciowo worka z napisem „zdrowie” wrzucono bowiem z jednej strony kwestie żywieniowe czy aktywność sportową, z drugiej zaś psychologiczne (np. „Dobrostan psychiczny – jak dbać o zdrowie umysłu i równowagę w codziennym życiu” lub „Potrzeby osób z zaburzeniami psychicznymi na różnych etapach życia”. Jeśli tak szerokie zagadnienia, spięte klamrą „szczęścia”, próbuje się pod wspólnym szyldem zdrowia oddać pod kuratelę państwa (a de facto wizjonerów jednego światopoglądu), to zasadnym wydaje się pytanie o kolejną formę „zakamuflowanego totalitaryzmu”. Minister Nowacka twierdzi, że wobec kryzysu zdrowia psychicznego jaki przeżywa dzisiejsza młodzież oraz jej zagrożeniem uzależnieniami i kontaktem z pornografią (…) Rolą państwa jest skuteczne działanie zapobiegawcze. A konkretnie co proponuje? Postawienie wozu przed koniem, czyli instruktarz dla dzieci, jak mają się chronić przed światem, który im stworzyli dorośli – w dużej mierze politycy.

Przy tak interdyscyplinarnej i skomplikowanej materii nowego przedmiotu nie sposób nie zapytać o kompetencje osób prowadzących zajęcia. Słusznie bowiem już zauważono, że zakres wiedzy jakim powinni dysponować to potencjał iście arystotelesowsko-renesansowy. To połączenie w jednym biologa, seksuologa, trenera personalnego, dietetyka, filozofa, etyka, psychologa itd. Krótkim kursem, na wzór marksizmu – leninizmu, ogarnąć się tego nie da, ponieważ trudnych, problemowych pytań uniknąć nie sposób.

Czy tak pojęta edukacja zdrowotna jest zadaniem państwowej szkoły? Jeśli edukacja seksualna to sposób na zatrzymanie demograficznej katastrofy Polaków - to zgoda przez aklamację! Jeśli pogadanki o sporcie i zdrowym żywieniu, zamiast dodatkowych lekcji wychowania fizycznego, odchudzą i poprawią sprawnościowe testy dzieci i młodzieży - to gromkie „tak”! Jeśli nauczyciele, sfrustrowani pracą w cyklicznie reformowanej przez polityków polskiej szkole, skutecznie przekażą dzieciom „jak dbać o zdrowie umysłu i równowagę w codziennym życiu”, wskazując im jednocześnie drogę do szczęścia, to klaszczemy w obie dłonie! Problem w tym, że w tej batalii o zastąpienie wychowania do życia w rodzinie edukacją zdrowotną zupełnie nie o to chodziło.

Nie przesądzam, czy minister Nowackiej i jej doradcom towarzyszą tak niebezpieczne, jak wspomniane powyżej, zamiary. Jeśli nawet nie, to grunt i narzędzia zostały przygotowane. Jedyna poważna luka to dobrowolność zajęć. Ale minister Nowacka obiecuje, że to się zmieni i dostępu do swojej wizji szczęścia oraz zdrowia nikogo nie pozbawi.

Bogdan Bachmura

Czytaj więcej: Szkoła min. Barbary Nowackiej - zdrowia i szczęścia

Komentarz (0)

41. rocznica śmierci ks. Jerzego: „Prawda jest fundamentem wolności”.

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 19 październik 2025 20:50

„Bez prawdy człowiek traci orientację w świecie, a jego życie pozbawione jest sensu. Bez prawdy rozpada się także życie społeczne, a demokracja prędzej czy później zamienia się w totalitaryzm” - powiedział metropolita warszawski abp Adrian Galbas podczas obchodów 41. rocznicy zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

W ramach centralnych obchodów 41. rocznicy męczeńskiej śmierci kapelana ludzi pracy Mszę św. celebrowaną z balkonu żoliborskiego kościoła św. Stanisława Kostki poprowadził metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

W liturgii uczestniczyli: rodzina ks. Jerzego Popiełuszki, przedstawiciel prezydenta RP Jan Józef Kasprzyk, liderzy PiS w tym m.in. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Antoni Macierewicz, przedstawiciele „Solidarności”, w tym Piotr Duda, lider Konfederacji Krzysztof Bosak z małżonką oraz duchowieństwo archidiecezji warszawskiej i licznie zgromadzeni wierni.

Prawda

W homilii metropolita warszawski podkreślił znaczenie prawdy w życiu publicznym, narodowym i osobistym.

Bez prawdy człowiek traci orientację w świecie, a jego życie pozbawione jest sensu. Bez prawdy rozpada się także życie społeczne, a demokracja prędzej czy później zamienia się w totalitaryzm

— powiedział.

Zwrócił uwagę, że poważnym wykroczeniem przeciwko prawdzie jest nie tylko kłamstwo, ale także fałszywe świadectwo i krzywoprzysięstwo.

To jest dzisiaj szczególnie niebezpieczne w świecie hejtu (…), który przyczynia się do swoistego skazania osoby niewinnej

— wskazał abp Galbas. Dodał, że „wykroczeniem przeciwko prawdzie jest także prawienie komuś fałszywych komplementów, pochlebstw, czy prezentowanie wobec innych postaw służalczych”, ponieważ „przyczynia się do powstania wad lub grzechów ciężkich”.

Pragnienie wyświadczenia przysługi lub przyjaźń nie usprawiedliwiają dwuznaczności języka

— podkreślił duchowny.

Media nie mogą ingerować w prywatne życie osób zaangażowanych w działalność polityczną, artystyczną czy inną, jeśli to narażałoby intymność tych osób i ich wolność

— dodał.

Przypomniał, że zgodnie nauką Kościoła katolickiego, „obowiązek naprawienia krzywd dotyczy również przewinień popełnionych wobec dobrego imienia drugiego człowieka”.

Zaznaczył, że „Kościół musi być szczególnym miejscem, w którym panuje prymat prawdy, musi być wolny od pragnienia brudnych zysków czy próżnej chwały”.

Metropolita warszawski powiedział również, że „prawda jest fundamentem wolności”.

Gdyby ks. Jerzy nie ukochał tak bardzo prawdy, gdyby był łasy na komplementy, pochwały, frazesy, nagrody, prezenty, awanse, na możliwość zrobienia kościelnej kariery, gdyby zgadzał się na posiadanie kolekcji masek, kolekcji twarzy i kolekcji poglądów, którymi by obdarzał rozmówców w zależności od ich potrzeb, żyłby do dzisiaj. Nikt by mu nie dokuczał, nikt by go nie prześladował, nikomu by nie wadził. Nikt by go nie zabił. Byłby może nawet i przyzwoity, ale nie byłby święty

— mówił abp Galbas.

Debata publiczna

Zwrócił uwagę, że „wolność publicznego wyrażania swoich poglądów jest wielkim dobrem społecznym, ale nie zapewnia ona wolności słowa”.

Stwierdził, że przyglądając się poziomowi debaty publicznej w roku 2025, „trzeba przyznać rację Norwidowi, który mówił, że »wolność mowy jest mylona z wolnością mówienia«”.

Debata publiczna w Polsce jest dziś wolna w tym sensie, że każdy korzysta z wolności mówienia i mówi, co mu ślina przyniesie na język, często bez szacunku dla słuchającego, nie poczuwając się przy tym do żadnej odpowiedzialności za wypowiedziane słowa. Jest to jeszcze bardziej przykre, niebezpieczne i nieakceptowalne, gdy używa się przy tym argumentów religijnych za pomocą których próbuje się uzasadnić swoje karkołomne i niechrześcijańskie tezy

— powiedział abp Galbas.

Podkreślił, że „żaden prawdziwy chrześcijanin nie może wzywać do ksenofobii, niszczenia ludzi, nienawiści, do pogardy, czy nawet do prostego braku szacunku wobec drugiego; wobec człowieka z innej partii, z innej ziemi, czy z innej kultury”.

Tym bardziej nie może swoich tez uzasadniać argumentami z wiary. Byłby wtedy bluźniercą

— dodał.

Przyznał, że trudno jest żyć uczciwie w świecie wszechobecnego relatywizmu, w którym każdy ma swoją prawdę.

Troszczmy się, aby nasz rozum nie ulegał naciskowi interesów i nie poddawał się wymogom doraźnej użyteczności. Podtrzymujmy w swoim życiu i w życiu społecznym wrażliwość na prawdę - także tę „Wielką Prawdę”, którą jest Chrystus

— zaapelował metropolita warszawski.

List prezydenta

Po Mszy św. odczytano list prezydenta Karola Nawrockiego.

W historii zapisał się jednak jako ten, który nie pozwolił nałożyć sobie najtrudniejszych do skruszenia, bo niematerialnych kajdan strachu i samozakłamania

— napisał prezydent o błogosławionym księdzu Jerzym Popiełuszko.

Poświęcił się służbie na rzecz wspólnoty, którą uważał za skarbnicę prawd i dóbr duchowych, a jednocześnie za ważny znak dla polskiej świata. Wspólnoty nieustępliwie broniącej swojej tożsamości i autonomii, konsekwentnie odmawiającej złożenia hołdu bożkowi czerwonego totalitaryzmu. Wszystkie próby i szykany, którym go poddawano, jedynie wzmacniały jego determinację

— wskazał Nawrocki.

Nie złamała go krytyka jego religijności przez nauczycieli, ani przymusowa ciężka służba w przeznaczonej dla alumnów seminariów duchownych bartoszyckiej jednostce wojskowej o zaostrzonym rygorze. Nie odebrały mu siły ducha ani problemy ze zdrowiem zniszczonym w wojsku, ani trudy gorliwej pracy wikariusza katechety, a potem duszpasterza pracowników służby zdrowia, warszawskich hutników i ludzi Solidarności. Nie złamały go esbeckie prowokacje, kampania oszczerstw i ataki medialne, nieustanna inwigilacja, wielokrotne przesłuchania, groźby śmierci, wreszcie atak fizyczny

— podkreślił.

Przypomniał, że ksiądz Jerzy wspierał moralnie opozycjonistów, dbał o formację duchową i patriotyczną ludzi pracy, inspirował swoich braci w kapłaństwie, odprawiane przez niego msze w intencji ojczyzny przyciągały tłumy do żoliborskiego kościoła św. Stanisława Kostki, a zapisy i nagrania jego kazań przekazywano sobie z rąk do rąk w całym kraju. Wskazał, że dzieło i myśl księdza Jerzego „do dziś niosą umocnienie wszystkim, którzy, tak jak on, wierzą w wyzwalającą moc prawdy”.

Przed południem prezydent RP w asyście wojskowej złożył wieniec na płycie grobu ks. Popiełuszki przy kościele św. Stanisława Kostki.

 Obchody

 

 

Kapelan Solidarności i męczennik

Bł. ks. Jerzy Popiełuszko urodził się 14 września 1947 r. we wsi Okopy koło Suchowoli na ziemi białostockiej. Po powstaniu Solidarności stał się jej duchowym przywódcą. Był także duszpasterzem krajowym ludzi pracy i służby zdrowia.

Od kwietnia 1982 r. w ostatnie niedziele miesiąca celebrował Msze św. za ojczyznę, gromadząc tłumy wiernych oraz skupiając rozbite w stanie wojennym środowisko „Solidarności”. Liturgie stały się symbolem i manifestacją wolności. Wygłaszane w czasie Eucharystii homilie były kolportowane w całej Polsce.

Księdza Popiełuszkę, wracającego 19 października 1984 r. z Bydgoszczy, gdzie odprawił Mszę św. dla ludzi pracy w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników, zatrzymali w pobliżu wioski Górsk trzej funkcjonariusze IV Departamentu MSW (SB) zajmującego się zwalczaniem Kościoła katolickiego. Prawdopodobnie zginął tego samego dnia, zanim esbecy wrzucili go do Wisły w pobliżu tamy we Włocławku. Pojawiały się też inne wersje jego śmierci, których nigdy nie potwierdzono. Na podstawie sekcji zwłok stwierdzono, że kapłan został brutalnie pobity i związany w taki sposób, że przy każdym ruchu sznur zaciskał mu się wokół szyi.

Pogrzeb ks. Jerzego odbył się 3 listopada 1984 r. i zgromadził około miliona osób. Papież Benedykt XVI 6 czerwca 2010 r. zaliczył duchownego do grona błogosławionych, a papież Franciszek w 2014 r. ustanowił go patronem „Solidarności”.

Proces kanonizacyjny ks. Popiełuszki został otwarty 20 września 2014 r. w diecezji Créteil we Francji. Powodem był domniemany cud za wstawiennictwem bł. ks. Popiełuszki. Chodzi o uzdrowienie chorego na białaczkę 56-letniego François Audelana. Proces na etapie diecezjalnym w Créteil zakończył się we wrześniu 2015 r. Dokumenty zostały przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Czytaj więcej: 41. rocznica śmierci ks. Jerzego: „Prawda jest fundamentem wolności”.

Komentarz (0)

Minister-pilarz rozwali do końca wymiar sprawiedliwości

Szczegóły
Opublikowano: wtorek, 14 październik 2025 15:21
Zbigniew Lis

Polityka w państwie demokratycznym jest przestrzenią sporu i konfliktu. Natomiast czynienie z zemsty i nienawiści do politycznego oponenta jedynego sposobu działania, jest wyrazem bezradności, indolencji oraz ignorancji.

W październiku minie połowa kadencji egzotycznej i komicznej K15X/13G, a trzeci już rząd premiera Tuska zawiódł nie tylko liberalno-lewicowych wyborców, bo jego negatywa ocena przekroczyła 50%. Również w badaniu CBOS nt.: Jaki wpływ mają Polacy na to co dzieje się w państwie, za czasów rządów PiS i obecnie, czy czują się w nim lepiej i są sprawczy, czy wręcz odwrotnie, poczucie sprawczości w czasie rządów K15X/13XII spadło z 54% do 34%. Przyczyną klęski szefa rządu i jego koalicjantów było postawianie samym sobie zadań, a swoim wyborcom obietnic, których nie można było zrealizować.

Obecna władza przejmując stery po 8 latach nieudolnych rządów PiS miała wielkie ambicje i plany w reformowaniu państwa. Miało być zrealizowanych 100 postulatów w ciągu 100 dni, przywrócenie praworządności i szacunku oraz zaufania do organów konstytucyjnych i państwowych, odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa i telewizji publicznej, wyjście z zapaści publicznej służby zdrowia i systemu oświaty oraz całego systemu energetycznego, odrzucenie paktu migracyjnego i „zielonego nieładu” oraz umowy UE z Mercosur, itd. itp.

K15X/13G zamiast więc przystąpić do realizacji ww. obietnic, przystąpiła do totalnej walki ze Zjednoczoną Prawicą (ZP) przy pomocy groteskowych komisji śledczych i nieustającej jej krytyki w mediach.

Za przyczynę braku realizacji obietnic wyborczych i opóźnienia w reformowaniu państwa, rząd premiera Tuska uznaje złe efekty rządów ZP. Jednocześnie w tzw. TVP w nieustającej likwidacji, od dwóch lat można oglądać przekazy propagandy w stylu Urbana o sukcesach obecnej władzy, których często wstydzą się sami przedstawiciele K15X/13G nie tylko przed znajomymi, ale i samym sobą.

Rzeczywistość pokazała, że były to tylko „obiecanki cacanki”, a kłamstwo było przykryte innym kłamstwem, zgodnie z maksymą byłego premiera prof. M. Belki. O niezrealizowanych obietnicach napisano i powiedziano już chyba wszystko, więc skupię się tylko na reformie wymiaru sprawiedliwości (WS), której nie przeprowadzono od upadku PRL (1990r.). Pierwszy zaniechał jej I prezes SN śp. prof. A. Strzembosz, który uważał, że on się sam zreformuje.

Po 35 latach efekt tego jest taki, że około 60% Polaków nie ufa sądom i 50% prokuraturze. Ich nie interesują podziały na „neosędziów” i paleo sędziów oraz „neoKRS” i KRS, czy prezesem sądu lub szefem prokuratury będzie nominat ministra Z. Ziobry czy W. Żurka.

Rodacy chcą wiedzieć, dlaczego jest tak wielki chaos w WS i wydłuża się czas trwania ich procesów. Dlaczego archaiczny i niewydolny WS zezwala m. in. na to, że: piraci drogowi – recydywiści oraz bez uprawnień nie siedzą w więzieniu i zabijają ludzi, alimenciarze kosztem swoich dzieci zalegają z alimentami na mld zł oraz nie rozlicza się przejazdów posłów i senatorów oraz ministrów prywatnymi samochodami do celów służbowych (tzw. "kilometrówki").

Jakie są przyczyny, że sąd w żenujący sposób umorzył sprawę byłego ministra Nowaka i Giertycha, a mający zarzuty prokuratorskie, były minister i prezes NIK K. Kwiatkowski jest senatorem oraz były minister W. Karpiński jest europosłem. Odpowiedź jest prosta, politycy PO ciągle praktykują "doktrynę” również oskarżonego byłego ministra Neumanna i mimo różnych afer bronią swoich kolegów "jak niepodległości".

W ciągu dwóch lat mamy już drugiego ministra sprawiedliwości, który nadal jest prokuratorem generalnym, wbrew swoim obietnicom o rozdziale tych funkcji oraz zaleceniom Komisji Weneckiej.

Oni obaj w nieudolny sposób próbują przywrócić praworządność bezprawiem, czyli koncentrują się na przejęciu władzy od „ziobrystów” w TK, SN, KRS i sądach powszechnych oraz rozliczeniu afer ZP. Stąd nasuwa się fundamentalne pytanie, czy to na pewno jest właściwa droga do odpolitycznienia WS?

Oczywiście, że nie, bo ciągła zmiana władzy w WS powoduje, że rodacy nie mają do niej zaufania i nadal pozostają z tymi samymi nie rozstrzygniętymi przez WS ogromnymi i nieraz tragicznymi problemami.

Obecny minister jest jeszcze „lepszy” od poprzedniego, bo sprawia wrażenie prekursora nowatorskich koncepcji w dziedzinie prawa i jest krzewicielem skompromitowanej nadzwyczajnej kasty sędziowskiej (wypowiedź sędzi I. Kamińskiej z NSA) oraz demokracji walczącej D. Tuska (kasta - hiszp. rasa, rodowód, łac. - czysty).

Pierwszy Prezes SN dr hab. Małgorzata Manowska komentując powołanie byłego sędziego W. Żurka na ministra sprawiedliwości stwierdziła, że znalazł się on na właściwym miejscu. Politykiem był od dawna, tyle, że był politykiem w todze, a obecnie ją zrzucił. Pod względem tego, co sobą reprezentuje, w sensie jego wypowiedzi i różnych propozycji, które były prezentowane przez pana Żurka, zanim został ministrem, po prostu nie uchodziły sędziemu.

Na potwierdzenie tego komentarza, W. Żurek w Wirtualnej Polsce powiedział, że swoimi działaniami nie przekracza granic prawa, robię rzeczy trudne, ale mające uzasadnienie prawne. W jednej z wypowiedzi przypomniał również, że jego pierwszy wyuczony zawód to drwal-pilarz, więc subtelności po nim spodziewać się nie należy.

Stąd chyba dlatego, co jest kuriozum, minister sprawiedliwości nie zgodził się na publikację na stronie KPRM swojego oświadczenia majątkowego, tłumacząc to względami bezpieczeństwa rodziny. Wirtualna Polska wartość jego majątku oszacowała na ok. 3 mln. zł

Widać, że w swoich działaniach jest konsekwentny, bo już po dwóch miesiącach okazało się, że mamy do czynienia z działaniami nieznanymi dotychczas w historii przestrzegania prawa w Polsce. Wygląda to tak, jakby do składu z porcelaną wtargnął gość z pilarką.

Zamiast wymiar sprawiedliwości naprawiać dialogiem z korporacją prawniczą oraz ustawami władzy ustawodawczej (Sejm) i wykonawczej (prezydent RP), minister sprawiedliwości w sposób arogancki podejmuje jakieś ekwilibrystyczne decyzje. Zmienia ustawę swoim rozporządzeniem, powołując się przy tym na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

We wrześniu br. minister Żurek skierował do niektórych sędziów pisma, w których wzywa do zaprzestania podejmowania czynności w charakterze sędziów Sądu Najwyższego, które naruszają bądź prowadzą do naruszenia fundamentalnych praw gwarantowanych uczestnikom postępowań przez Konstytucję RP oraz przez Europejską Konwencję Praw Człowieka. Ktoś powie, że to bezprawie, ale jak powiedział klasyk: „nie ma prawa, ale jest potrzeba”.

W związku z tymi pismami I Prezes SN M. Manowska złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra i prokuratora generalnego, poprzez wywieranie groźbą bezprawną wpływu na czynności urzędowe SN.

Żeby było bardziej groteskowo, to minister sprawiedliwości w swoim projekcie ustawy tzw. „Praworządnościowej”, proponuje m.in. rozwiązać problem nieuznawanych przez obecną władzę „neo-sędziów”, dzieląc ich na trzy grupy. To również jest oczywiste naruszenie Konstytucji RP i podważenie prerogatyw prezydenta RP oraz spektakularna segregacja i dyskryminacja sędziów. Potwierdza to konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski i wprost stwierdza, że minister sprawiedliwości W. Żurek "ostentacyjnie łamie prawo".

Co ciekawe wymieniony dokument przygotowany był przez Komisję kodyfikacyjną, na której czele stoją wcześniej skompromitowani: sędzia Krystian Markiewicz - były szef Iustiti oraz prof. M. Safjan - były prezes Trybunału Konstytucyjnego i sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Nie udało się ministrowi sprawiedliwości A. Bodnarowi przywrócić praworządności, więc jego następca, który sprawia wrażenie desperata, zamierza to robić „leworządnością”, nie za pomocą ustaw tylko ustawek (nie mylić z ustawkami kiboli), które dopiero przed nami.

Minister Żurek jest świadomy i doskonale wie, że jego ustawowa droga do zreformowania wymiaru sprawiedliwości, co powinno być podstawowym celem każdego ministra K13G, została na pięć lat zablokowana, po przegranych wyborach prezydenckich.

Zachodzi więc pytanie czy jego praca ma jakiś sens. Dla Polaków którzy oczekują zakończenia chaosu w wymiarze sprawiedliwości na pewno nie, ale tak dla K13G i jego elektoratu. Odmowa bowiem podpisu prezydenta RP na tzw. ustawie „Praworządnościowej” uchwalonej przez obecną większość sejmową, stanie się jedynie alibi dla pozaustawowych działań rządu premiera Tuska, ale już takich po bandzie.

Szef PO przecież jest znany z tego, że w swojej retoryce i narracji stosuje te same mechanizmy, które prowadzą do destrukcji nie tylko w WS. Od lat prowadzi cyniczną grę w sprawie ”zielonego bezładu” i polityki migracyjnej oraz zagranicznej. Co innego mówi w Brukseli, a co innego w Warszawie, nie licząc się z konsekwencjami społecznymi i szerzeniem się dezinformacji. Gdy był przewodniczącym Rady Europejskiej, twardo forsował unijny mechanizm relokacji migrantów i groził Polsce sankcjami, która sprzeciwiała się tym rozwiązaniom. Gdy wrócił do polskiej polityki w 2021r., nagle stał się przeciwnikiem ww. unijnych dyrektyw.

Wobec trwającego od dwóch lat duopolu w WS w wyniku nieudolności ministrów sprawiedliwości A. Bodnara i W. Żurka, I Prezes SN M. Manowska zaproponowała spotkanie przy „okrągłym stole”, celem podjęcie dialogu i kompromisowego uregulowania wszystkich spornych kwestii w WS. Zaprosiła do niego prezydenta RP, marszałków Sejmu i Senatu i premiera oraz przewodniczących wszystkich klubów i kół poselskich.

Niestety, co było z góry do przewidzenia, żadna ze stron nie przyjęła tego zaproszenia i odrzuciła ten postulat, czyli wojna polsko-polska będzie nadal trwała. Jest jednak pewna nadzieja, bo prezydent RP Karol Nawrocki wyszedł z inicjatywą powołania przy swojej kancelarii - Rady ds. Naprawy Ustroju Państwa, która z założenia ma być miejscem eksperckiej debaty ponad podziałami.

Zgadzam się w zupełności, że bez „okrągłego stołu”, przy którym usiądą eksperci (nie działacze polityczni) wyznaczeni przez wszystkie liczące się partie polityczne i korporacje, nie uchwali się nowej konstytucji RP, nie naprawi się ustroju państwa i nie przeprowadzi się profesjonalnych reform w dziedzinie: służby zdrowia, oświaty, energetyki, obrony narodowej, transportu i systemu emerytalnego.

Aby doszło do podobnego spotkania skonfliktowanych stron, na wzór tego, które odbyło się jeszcze w czasach PRL w 1989r. w byłym Pałacu Namiestnikowskim (obecnie Prezydencki), musi jednak być spełniony warunek odejścia na emeryturę obu przywódców wojny polsko-polskiej. Jest to oczywiście nierealne, przynajmniej do najbliższych wyborów parlamentarnych.

Zbigniew Lis

14 października 2025r.

Czytaj więcej: Minister-pilarz rozwali do końca wymiar sprawiedliwości

Komentarz (4)

Więcej artykułów…

  1. Prof. Nowak w Bundestagu: Niemcy wyparły ludobójstwo wobec Polaków
  2. AI potwierdza: etyka akademicka w Polsce kontynuuje etykę socjalistyczną

Strona 1 z 526

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Zwykła zbieżność nazwisk.
Czy Grzegorz Smoliński "zdradz...
39 minut(y) temu
W 2008 r. Tymieniecka sprzedała Bibliotece Narodowej (BN) w Warszawie swoją korespondencję z Janem Pawłem II. Choć pierwotnie została ona wystawiona n...
Stanowisko Episkopatu wobec dz...
5 godzin(y) temu
Bo to jest gość, który ma jeszcze większe ego od poprzednika...
Prezydent Karol Nawrocki oddał...
17 godzin(y) temu
To klan rodzinny. Wujek (chyba) Janusz Smoliński (PSL). i WSZYSTKO JASNE. W WUP syn Janusza siedzi itd....
Czy Grzegorz Smoliński "zdradz...
17 godzin(y) temu
Prof. Grażyna Cichosz z OLSZTYNA
: Prawda o rynku żywnościowym - Konferencja "W Obronie Zdrowia Dzieci" .....

https://fakto.pl/index.php/video/pro...
Czy Grzegorz Smoliński "zdradz...
17 godzin(y) temu
Ale dlaczego on nie podpisuje awansów oficerskich? Ci młodzi ludzie by się ucieszyli z awansów w Święto Niepodległości. A Centkiewicza powinien zastąp...
Prezydent Karol Nawrocki oddał...
17 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Apel o optymizm na wypadek wojny Dwadzieścia rosyjskich dronów, które ostatnio wleciały do Polski wzbudziły u wielu moich rodaczek i rodaków głęboki niepokój, a często przerażenie… Zobacz
  • Barbarzyński atak "silnych ludzi" Tuska na praworządność Zbigniew Lis Motto Tuska: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy, czyli uchwałami Sejmu i rozporządzeniami zmieniać ustawy, wg zasady –… Zobacz
  • Co trzeba zrobić, żeby PiS wygrało kolejne wybory? Zbigniew Lis Wielu Polaków głosujących nie za opozycją, tylko przeciw PiS, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ich decyzji oraz z powagi… Zobacz
  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Związkowcy wnoszą o wyłączenie Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie z konsolidacji
  • Wyborcza sporządziła listę osób do zwolnienia z pracy, związanych z PiS
  • Urszula Pasławska prezesem PSL na Warmię i Mazury
  • Czy Grzegorz Smoliński "zdradził" PiS zatrudniając się w UW?
  • Chcą odwołać władze Białej Piskiej za zgodę na budowę farmy wiatrowej
  • Agent Tomek: Jesteśmy ofiarami zemsty Ziobry, Kamińskiego, Wąsika i Bejdy
  • Walka komika z władzami Olsztyna o „Dorotkę”
  • Co ukrywa posłanka PSL Urszula Pasławska?
  • Operatora Term Warmińskich licytuje komornik
  • Minister-pilarz rozwali do końca wymiar sprawiedliwości
  • Pomóżmy odnaleźć skradzioną figurkę z ul. Prostej w Olsztynie
  • Pomóżmy odnaleźć skradzioną figurkę z ul. Prostej w Olsztynie

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • Narodowe Święto Niepodległości w Olsztynie

      2025-11-10 10:22:37

      Narodowe Święto Niepodległości w Olsztynie co roku ma w sobie coś wyjątkowego. To dzień, który...

    • Czy Grzegorz Smoliński "zdradził" PiS zatrudniając się w UW?

      2025-11-08 16:50:41

      Jest „inba” jak mówi młodzież, czyli aferka w olsztyńskim środowisku PiS z powodu zatrudnienia...

    • Agent Tomek: Jesteśmy ofiarami zemsty Ziobry, Kamińskiego, Wąsika i Bejdy

      Adam Jerzy Socha 2025-11-02 17:01:26

      Kontynuuję relację z procesu zarządu "Helpera". Afera Helpera została utożsamiona z Tomaszem...

Wiadomości region

  • Region

    • Trwa presja koncernów OZE na gminy Warmii i Mazur. Kolej na Korsze

      Adam Jerzy Socha 2025-11-10 20:15:29

      Gminy na Warmii i Mazurach podlegają silnej presji ze strony zachodnich koncernów OZE, które chcą...

    • Prezydent Karol Nawrocki oddał w Kętrzynie hołd Obrońcom Ojczyzny

      2025-11-08 21:07:15

      W sobotę w Kętrzynie gościł Prezydent RP Karol Nawrocki, gorąco witany przez mieszkańców, swoich...

    • Burmistrz Korsz: Dzieci ze wsi nie powinny chodzić do szkoły w mieście...

      2025-11-03 22:27:48

      ... są gorzej ubrane i to będzie powodem ich traumy, gdyby trafiły do szkoły w mieście, w...

Wiadomości Polska

  • Polska

    • Lecą drony

      Adam Kowalczyk 2025-10-27 21:11:59

      Lecą drony jak żurawie, a lud patrzy i nie wie co z tego. Obawiam się, że nie tylko lud. Do tej...

    • Szkoła min. Barbary Nowackiej - zdrowia i szczęścia

      Bogdan Bachmura 2025-10-27 12:46:11

      Z nowego przedmiotu, czyli edukacji zdrowotnej zrezygnowało w Polsce 79 proc. uczniów. W...

    • 41. rocznica śmierci ks. Jerzego: „Prawda jest fundamentem wolności”.

      2025-10-19 20:50:50

      „Bez prawdy człowiek traci orientację w świecie, a jego życie pozbawione jest sensu. Bez prawdy...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.