Debata marzec2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

wtorek, marzec 21, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Polska

Polska

Wyborcza: Tylko wspólna, wielka lista opozycji wygra z PiS

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 20 marzec 2023 10:48

Opozycja ma tylko jedną opcję, by rządzić po jesiennych wyborach - tak wynika z sondażu Kantar Public, który przepytał 4 tys respondentów. Na cztery warianty kilku różnych list opozycji, tylko jedna, wspólna lista daje większość. Sondaż sfinansowano ze zbiórki ogłoszonej przez Fundację Forum Długiego Stołu (zebrali 90 tys zł). Wyniki podała poniedziałkowa (20.03.) Wyborcza.

Ankieterzy przepytywali Polki i Polaków o preferencje wyborcze od 1 do 13 marca, a był to gorący okres. Najpierw dotarła do nas wiadomość o samobójczej śmierci Mikołaja, syna posłanki KO. Po 6 marca PiS rozpętał wojnę o reportaż TVN 24 o Janie Pawle II. Marcin Gutowski postawił tezę, że metropolita krakowski Karol Wojtyła krył pedofilów w sutannach, a ich ofiarami się nie zainteresował. Inni badacze tych samych dokumentów zarzucają autorom manipulacje faktami, naciąganie ich pod z góry założoną tezę i pomijanie dokumentów nie pasujących do tezy.

Pisaliśmy o tym na debata.olsztyn.pl:

T.Krzyżak: Dokumenty nie pozwalają na twarde stawianie tez, że Wojtyła wiedział o molestowaniu i ukrywał sprawców

Czy kardynał Wojtyła krył ks. Sadusia?

Do tej pory opozycja mogła być pewna zwycięstwa bez względu na to, w jakiej konfiguracji pójdzie do wyborów - razem czy osobno - stwierdza Wyborcza. - Jednak sondaż Fundacji pokazuje, że w ostatnich miesiącach poparcie dla KO, PL 2050, PSL i Lewicy osłabło na tyle, że startując oddzielnie, nie będą w stanie pokonać PiS (z Konfederacją, która zyskuje).

Jedyną szansą na pokonanie PiS jest zbudowanie na wybory wielkiej czteropartyjnej koalicji - twierdzi Wyborcza. Lider PO Donald Tusk od dawna namawia Szymona Hołownię z Polski 2050, Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL oraz Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia z Nowej Lewicy do jednej listy. Bezskutecznie.

Wyborcza liczy, że gdy liderzy partii przeanalizują wyniki sondażu Fundacji stworzą taką wspólną listę.

Andrzej Machowski, dr psychologii w zakresie psychometrii i analityk badań sondażowych związany z fundacją Forum Długiego Stołu, przeliczył wyniki sondażu w czterech wariantach na mandaty w Sejmie. Liczył poparcie tylko wśród tych, którzy na pytanie, czy pójdą zagłosować, odpowiedzieli „zdecydowanie tak", i rozdzielił poparcie tych, którzy wylądowali pod progiem (tak się dzieli mandaty).

Z badania wynika, że frekwencja waha się między 57,2 a 60,3 proc. w zależności od wariantu, który badamy.

Wariant A zakłada osobne listy KO, Lewicy, PL 2050 i PSL. W sumie mają wtedy 225 mandatów, a PiS (180) i Konfederacja (55) - 235. I to ta koalicja ma bezwzględną większość parlamentarną (ponad 231 głosów).

Wariant B to dwa bloki opozycji: KO i Lewica oraz PL 2050 i PSL. Tu PiS ma aż 201 mandatów, Konfederacja - 51, czyli razem aż 252 miejsca w Sejmie.

Wariant C to też dwie listy opozycji: blok KO, PL 2050 i PSL oraz idąca osobno Lewica. Tu PiS ma 183 mandaty, Konfederacja - 62, w sumie 245. I też pewną większość.

Wreszcie kluczowy wariant D, czyli wspólna lista KO, Lewicy, PL 2050 i PSL. Tylko wtedy Tusk, Hołownia, Kosiniak-Kamysz oraz Czarzasty i Biedroń mogą liczyć na większość w Sejmie - 245 mandatów. W takiej sytuacji PiS miałby 167 mandatów, a Konfederacja – 48 (razem 215).

Specjaliści postawili tym badaniom szereg zarzutów, m.in. dlaczego nie zbadano najbardziej prawdopodobnego wariantu, a mianowicie startu osobno: KO, Lewicy oraz Polski 2050 i PSL?

Machowski mówi "Wyborczej": – Niektórzy liderzy opozycji mówili, że zgodzą się na wspólną listę, gdy wydarzy się coś takiego, co wykluczy – jeśli chcemy wybory wygrać – inny start, niż na jednej liście. To się właśnie wydarzyło.

Wyborcza i Machowski nie analizują przyczyn nagłego tąpnięcia notowań partii opozycyjnych, głównie KO i wzrostu poparcia dla PiS.

(oprac sa)

Czytaj więcej: Wyborcza: Tylko wspólna, wielka lista opozycji wygra z PiS

Komentarz (1)

Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy PiS są bardziej zmobilizowani i radośni. Wyborcy KO są przygnębieni i fanatyczni

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 19 marzec 2023 18:39

Krytyka Polityczna opublikowała raport z badań preferencji wyborczych, przeprowadzonych przez Przemysława Sadura i Sławomira Sierakowskiego. W konkluzji stwierdzają, że bardziej zmobilizowany do walki wyborczej jest elektorat władzy. Wyborcy PiS odczuwają zaufanie, radość, dumę czy nadzieję, są przekonani o ogólnie dobrym kierunku, w jakim zmierza kraj pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, i pragną kontynuacji tego kursu. Wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej dominują emocje negatywne (gniew, zdenerwowanie, przygnębienie i zniechęcenie). Cały raport TUTAJ.

Ich poprzednie raporty pokazały, że polaryzacja polityczna w Polsce jest tak skrajna, że o wyniku wyborów zdecyduje nie przepływ wyborców między partią rządzącą a opozycją, ale skala mobilizacji własnych zwolenników przez każdą ze stron. To ich zdaniem tłumaczy, dlaczego władza promuje rozwiązania skrajne i nie traci poparcia.

Dlatego zbadali, który elektorat jest bardziej zmobilizowany: władzy czy opozycji?

Ich pierwszy raport – Polityczny cynizm Polaków – pokazywał, że żelazny elektorat PiS zachowuje się niemal jak członkowie partii. PiS jako jedyny ma tak szeroką i lojalną stałą bazę, która aktywnie szuka kontaktu z politykami, angażuje się w inicjatywy i organizacje związane z partią władzy. Całość tworzy coś w rodzaju partyjnego społeczeństwa obywatelskiego. Systematycznie powracające skandale związane z zasilaniem milionami przez partię bliskich jej fundacji i stowarzyszeń pokazują, że partia dba o swoich zwolenników, a oni mają dbać o partię i zapewniać jej długowieczność i stale podtrzymywać motywacje zwolenników.

Obok tych wyborców PiS liczyć mógł dotąd na zupełnie inny elektorat, który nazwali cynicznym. Mimo że odnosi się on krytycznie do działań partii Jarosława Kaczyńskiego, warunkowo głosuje na tę partię dzięki szerokiemu i stale rosnącemu pakietowi transferów socjalnych. Czy inflacja oraz spodziewany brak funduszy na nowe programy socjalne ze względu na zablokowane środki z Funduszu Odbudowy mogą ten elektorat zdemotywować?
Co musi zrobić opozycja, żeby pokonać PiS: pójść razem czy osobno? Wiemy, że liderzy spierają się między sobą, a co na ten temat sądzą ich zwolennicy? Czy powinna być jedna lista, czy więcej?

Sondaż poparcia dla partii

Zamówili sondaż poparcia dla partii politycznych, który przeprowadziła agencja Ipsos w grudniu 2022 na reprezentatywnej próbie wyborców N=1004. Dodatkowo zrealizowano booster n=100 z osobami, które obecnie nie zamierzają głosować, a w przeszłości brały udział w głosowaniu.

Poparcie dla partii politycznych wśród osób, które chcą wziąć udział w kolejnych wyborach
33,2% chce głosować na PiS, a 27,5% na KO.

Kto nie chce głosować (zdemobilizowani w ogóle)

Wolę głosowania deklaruje ⅔ badanych, z czego 57% jest zdecydowanie przekonane o tym, że wzięłoby udział w wyborach. 31% twierdzi, że nie zagłosowałoby, a tylko 1% nie wie, co by zrobiło.

Respondenci tym częściej deklarują, że zagłosują w najbliższych wyborach, im bardziej interesują się polityką. Najwyższy odsetek chcących głosować jest wśród zainteresowanych polityką w stopniu bardzo dużym lub dużym (75%), a najniższy wśród osób deklarujących zainteresowanie nikłe lub żadne (50%).

Biorąc pod uwagę stosunek do poszczególnych partii politycznych, chęć udziału w wyborach najsilniej określa postawa względem Prawa i Sprawiedliwości. To efekt daleko posuniętej polaryzacji. Nic tak nas nie różni w sprawach politycznych jak podział na PiS i anty-PiS. Zamiar głosowania częściej deklarują osoby, którym PiS albo się bardzo podoba, albo się bardzo nie podoba (71% jest chętnych zagłosować w tych obu grupach, wśród pozostałych, o bardziej umiarkowanym stosunku do PiS, jest to 59%).

Niegłosujący dalej mają swoje sympatie polityczne

Poglądy tych, którzy zadeklarowali, że nie będą głosować, są najczęściej pomijane, a są bardzo ważne, bo ci wyborcy mogą być przecież do odzyskania.
Okazało się, że aż 75% osób w tej grupie twierdzi, że istnieje partia polityczna bliższa im niż inne. Najczęściej wskazują w tym kontekście na Prawo i Sprawiedliwość (36%, a więc wyższe niż w grupie głosujących), KO (23%, rzadziej niż w grupie głosujących), Polskę 2050 (14%, częściej niż wśród głosujących) i Konfederację (10%, częściej niż wśród głosujących), Lewicę (10%, częściej niż wśród głosujących).

Poszli więc dalej i zaproponowali prosty eksperyment. Zapytali niegłosujących, na kogo oddaliby głos, gdyby w Polsce – wzorem Australii czy Belgii – istniał przymus wyborczy, a za niegłosowanie groziła grzywna?


Wynik: 26,5% na PiS, 21,9% na KO

Zniechęceni do PiS mogą wrócić

Tych wyborców, którzy w 2019 r. głosowali na Prawo i Sprawiedliwość, a obecnie deklarują, że nie wezmą udziału w wyborach (albo zagłosują na inne ugrupowanie lub nie wiedzą, na kogo oddadzą głos), jest w całej populacji aż 12%. To oni odeszli od PiS w ostatnich latach. Rozczarowanych wyborców PiS jest blisko dwukrotnie więcej (22%) w grupie osób prowadzących gospodarstwa rolne lub pracujących na „śmieciówkach”, ale też wśród prowadzących własne firmy. „Rozczarowani” są też lepiej wykształceni niż ci, którzy przy PiS zostali: w tej grupie jest mniej osób z wykształceniem podstawowym (14% wobec 20%) i więcej z wykształceniem wyższym (18% wobec 12%).

Wydaje się jednak, że odrzucenie PiS jest w grupie zniechęconych warunkowe i odwoływalne. Aż około 80% zniechęconych do PiS nadal dostrzega partię przynajmniej trochę sobie bliższą niż inne. Aż 71% z nich dalej wskazuje na Prawo i Sprawiedliwość (w 6% przypadków na Konfederację, a w 5% Lewicę). Skoro wiedzą, do kogo im bliżej, a do kogo dalej, to można zakładać, że grupa ta jest w jakimś stopniu podatna na wyborczą mobilizację i skłonienia do pójścia do urn.

O tym, czy tak się może stać, dowiedzieć się możemy, badając powody odrzucenia PiS.

Okazało się, że ponad połowa tej grupy nie jest w stanie wskazać, za co się obraziła na partię rządzącą. 30% nie potrafi tego w ogóle określić, 10% odmawia odpowiedzi, 21% mówi jedynie o rozczarowaniu rządami PiS, a 16% o rozczarowaniu wszystkimi partiami, czyli odpowiada równie niekonkretnie

Wśród konkretnych wyjaśnień dominują te odwołujące się do sytuacji materialnej wyborców.

10% rozczarowanych wskazuje na błędy rządu w obszarze polityki ekonomicznej, skutkujące rosnącym długiem i inflacją.

7% podkreśla to, że PiS nie wywiązuje się ze składanych obietnic (np.: opiekunom osób niepełnosprawnych).

6% krytykuje zbyt duże i odbywające się ich kosztem wsparcie Ukraińców. Drugi pod względem ważności zestaw powodów rozczarowania PiS dotyczy patologii władzy.

Dla 6% powodem jest styl uprawiania polityki przez partię rządzącą (np. tendencje autorytarne, marginalizowanie opozycji, tryb uchwalania prawa, antagonizowanie kolejnych grup społecznych).

Po 4% wskazań uzyskały problemy związane z aferami, korupcją, nepotyzmem.

Na kwestie światopoglądowe, np.: ograniczanie praw osób LGBT+ lub praw reprodukcyjnych kobiet, wskazało tylko 2% badanych.

Sądownictwo, które zajmuje czołowe miejsce w mediach, parlamencie i relacjach z Unią Europejską, nie było powodem odrzucenia rządów PiS przez – uwaga – nikogo (0%). Tym tematem nie da się nikogo odbić PiS.

Najważniejsze jednak jest to, że przytłaczająca większość „rozczarowanych” nie jest w stanie sprecyzować powodów odrzucenia partii rządzącej.

Maksymalny zasięg każdej partii

Podążając za tym, co opisali w poprzednim paragrafie, sprawdzili, jakie maksymalnie poparcie są w stanie osiągnąć partie, gdyby odzyskały zniechęconych do siebie, byłych zwolenników?

W takim scenariuszu Prawo i Sprawiedliwość zostałoby zwycięzcą wyborów z wynikiem 37,6% i dystansem nad rywalami proporcjonalnie nawet większym, niż gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie deklaracje osób chcących głosować.

Największa partia opozycji, Koalicja Obywatelska, nie przekroczyłaby 30%.

Kto wierzy w zwycięstwo

Zapytaliśmy respondentów o to, kto wygra wybory. Okazuje się, że dwóch na trzech wyborców Koalicji Obywatelskiej jest przekonanych o zwycięstwie swojej partii, ale co piąty wierzy, że wygra PiS. W przypadku wyborców Lewicy i Polski 2050 odsetek osób prognozujących zwycięstwo KO i PiS mniej więcej się równoważy.

Pewien wygranej jest elektorat PiS. Tylko 15% wyborców ma w tej sprawie wątpliwości, ale tylko 4% sądzi, że wygra główna partia opozycyjna.

W zależności od czynników zewnętrznych taka sytuacja może prowadzić do kontrastowo odmiennych rezultatów: uśpić czujność wyborców („wygraną i tak mamy w kieszeni”) albo odzwierciedlać skalę mobilizacji. W obecnych okolicznościach liczba problemów, z którymi boryka się partia rządząca (inflacja, spór o KPO z UE, rozłam w rządzie, wojna w Ukrainie), raczej zmotywuje, niż uśpi wyborców PiS.

Tu nie ma partii, są dwa podspołeczeństwa

Mianem „przepływów elektoratów” określamy porównanie wyników głosowania w wyborach do Sejmu w 2019 r. i obecnych deklaracji poparcia dla różnych partii politycznych[1]. Ponad ⅓ (35%) osób deklarujących chęć głosowania w najbliższych wyborach zagłosowałaby dziś inaczej niż przed trzema laty lub nie wie, na kogo zagłosuje.

Spośród głównych sił politycznych najbardziej zdyscyplinowany jest elektorat PiS. 63% osób głosujących na tę partię w 2019 r. chce oddać na nią głos także obecnie, prawie cała reszta to zniechęceni, ale nie straceni na rzecz innych partii. W przypadku największych partii opozycji demokratycznej jest to nieco mniej (49% KO i także 49% Lewica). Największy poziom nielojalności wyborców notuje Konfederacja (tylko co trzeci wyborca tej partii z 2019 r. chce nadal głosować na ten szyld).

Ze względu na liczbę danych pewniejszą niż analiza przepływów pomiędzy poszczególnymi partiami jest analiza wyników zagregowanych, to znaczy przepływów pomiędzy kilkoma kategoriami decyzji wyborczych:

20,3% wszystkich badanych w ostatnich wyborach głosowało na Prawo i Sprawiedliwość i obecnie chce ponownie oddać głos na tę partię. Z kolei 8,6% wszystkich badanych przed trzema laty głosowało na PiS, a teraz deklaruje, że nie zagłosuje. Blisko co czwarty badany (24,9%) w 2019 r. głosował na jedną z partii tworzących obóz demokratyczny i w sondażu deklaruje podtrzymanie poprzedniej decyzji.

Blisko dwóch na trzech (62,7%) chce dziś nadal głosować na tę partię, a tylko 3,1% popiera teraz jedną z partii wchodzących w skład „obozu demokratycznego”. Z kolei dwóch na trzech (63,5%) wyborców „obozu demokratycznego” sprzed trzech lat podtrzymuje swój poprzedni wybór, a tylko 1,8% gotowych jest w najbliższych wyborach poprzeć partię rządową. Mamy do czynienia z polaryzacją tak skrajną, że właściwie możemy mówić o dwóch podspołeczeństwach.

Na podstawie danych w powyższej tabeli można sformułować kilka spostrzeżeń:
• PiS i opozycja mają nieco różny problem z wyborcami, którzy w 2019 zagłosowali na te obozy, ale nie chcą wziąć udziału w najbliższych wyborach. PiS „traci” w ten sposób 36% stanu posiadania, opozycja zaś – 30%. Jedni i drudzy mają o co walczyć, ale PiS ma większy rezerwuar potencjalnych głosów.
• Przepływy pomiędzy oboma obozami są śladowe – 3% wyborców PiS chce obecnie głosować na obóz demokratyczny, w drugą stronę chce się udać 2% wyborców.
• Pokazaliśmy wyżej, że PiS ma najbardziej lojalny elektorat (63%), gdy w przypadku KO i Lewicy to 49%. Jednak duża część „strat” opozycji wynika z mobilności wyborców wewnątrz obozu demokratycznego (z KO do Polski 2050, z Lewicy do KO i odwrotnie itp.). Bilans wskazuje na równie dużą (64%) lojalność wyborców względem opozycji, jak w przypadku PiS.
• Spostrzeżenia dotyczące przepływów dla poszczególnych partii i obozów pozostają w mocy także wówczas, jeśli zawęzi się analizę tylko do osób chcących głosować w najbliższych wyborach.

Lubimy się na opozycji

W odróżnieniu od partii tworzących demokratyczną opozycję obóz rządzący ma najbardziej „ekskluzywny” elektorat. Nie ma właściwie innej partii politycznej niż PiS, która podoba się tym wyborcom. Ich stosunek do innych partii politycznych jest raczej negatywny,
• Elektoraty trzech największych partii opozycyjnych, tj. KO, Polska 2050 i Lewica, cechują się całkowitym odrzuceniem PiS oraz dużą dozą wzajemnej sympatii. Szczególnie dużo cieplejszych uczuć jest na linii Koalicja Obywatelska – Polska 2050 oraz Lewica – Koalicja Obywatelska, mniej zaś pomiędzy Lewicą a Polską 2050,
• Elektorat PSL prezentuje stosunkowo największe zdolności „obrotowe”, 17% wyborców tej partii uznaje PiS za partię, która się im podoba, co czyni Prawo i Sprawiedliwość „partią trzeciego wyboru” dla wyborców ludowych,
• Elektorat Konfederacji jest podobnie nieprzejednany w stosunku do innych partii politycznych jak elektorat PiS. Powszechna w tej grupie jest niechęć zwłaszcza do Lewicy, PiS i PSL,
• Osoby niewiedzące, na kogo zagłosują w najbliższych wyborach, to mozaika różnych sympatii i antypatii względem partii politycznych. Stosunkowo najczęściej jest w tej grupie ceniona Koalicja Obywatelska, stosunkowo rzadka jest też niechęć wobec Polski 2050. Swoich zwolenników mają tu także PiS i Konfederacja, zdecydowanie przeważa jednak grupa osób odrzucająca oba te szyldy,
• Wśród osób, które nie chcą głosować, antypatie przeważają nad sympatiami w stosunku do wszystkich głównych partii politycznych. Jak to zostało pokazane wcześniej, w tej grupie Prawo i Sprawiedliwość jest najczęściej wskazywaną partią drugiego wyboru. Podobny odsetek osób w tej grupie darzy sympatią Koalicję Obywatelską.

Zbyt wielu liderów

W podobny sposób jak partie polityczne respondenci mieli ocenić wybranych polityków i związane z polityką osoby publiczne, łącznie czternastu polityków. Wynik: nie ma w Polsce popularnych liderów, czyli kogoś, kto bardziej by się podobał, niż nie podobał. Najlepiej na tym tle wypada Rafał Trzaskowski, ale nawet on jest „na minusie”, jeśli porównamy wielkość swojego elektoratu i antyelektoratu. Szwarccharakterami polskiej polityki są Robert Bąkiewicz i Zbigniew Ziobro. Bąkiewicza dyskwalifikuje ponadto niewielka rozpoznawalność. Jeszcze mniej rozpoznawalni są jego dwaj bezpośredni konkurenci do walki o przywództwo na skrajnej prawicy, Robert Winnicki i Sławomir Mentzen.
• Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki (PiS), Donald Tusk i Rafał Trzaskowski (KO), a także Szymon Hołownia (Polska 2050) i Sławomir Mentzen (Konfederacja) mają najsilniejszą pozycję w ramach elektoratu swoich partii politycznych (ci politycy podobają się około 75–80% wyborców swoich partii),
• Wśród zwolenników Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski bardziej się podoba niż Donald Tusk,
• Nawet wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ma pewien niewielki odsetek „negatywnego elektoratu” – lider PiS nie podoba się 10% wyborców tej partii,
• Na Lewicy najsilniejszą pozycję ma Robert Biedroń – jest znany wszystkim wyborcom Lewicy i niemal wszystkim wyborcom pozostałych głównych partii politycznych, a odsetek osób, którym podoba się jako polityk, jest znacznie wyższy niż odsetek osób, którym się nie podoba (z wyjątkiem wyborców PiS, PSL i Konfederacji). Adrian Zandberg także jest lubianym politykiem, znacznie bardziej akceptowalnym dla wyborców PSL, ale nadal wielu wyborców (29%) go nie zna. Włodzimierz Czarzasty nie tylko podoba się mniejszej grupie wyborców Lewicy, ale też wciąż nie wszyscy wyborcy go kojarzą (na lewicy jest to aż 16%).
• WKK ma raczej słabą pozycję w elektoracie PSL. Przywództwo Władysława Kosiniaka-Kamysza w PSL-Koalicji Polskiej może być problemem nawet dla co trzeciego wyborcy (32%) tego ugrupowania.
• Respondenci, którzy deklarują, że nie wezmą udziału w najbliższych wyborach, nie mają – jako cała grupa – swojego ulubionego polityka. W przypadku wszystkich czternastu nazwisk odsetek osób wskazujących, że polityk nie podoba się, jest wyraźnie wyższy niż odsetek osób twierdzących, że się podoba. Stosunkowo najwięcej pozytywnych ocen i zarazem najmniej negatywnych w tej grupie gromadzi Rafał Trzaskowski, a w drugiej kolejności także Donald Tusk, Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński,
• Pozycja Zbigniewa Ziobry w elektoracie PiS jest zdecydowanie słabsza w porównaniu z pozycją prezesa tej partii i premiera rządu. Lider Solidarnej Polski podoba się niespełna połowie wyborców Prawa i Sprawiedliwości, a co piąty sympatyk PiS nie akceptuje go. Jednocześnie 50% popularności Ziobry wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy to wynik znacznie lepszy, niż w swoim lewicowym elektoracie otrzymał Włodzimierz Czarzasty (36%), i prawie taki sam, jaki wśród wyborców Lewicy mają Biedroń i Zandberg.
• Robert Bąkiewicz nie jest znany co trzeciemu ankietowanemu. Zdecydowana większość osób znających tego działacza nie akceptuje go, dotyczy to również wyborców PiS i Konfederacji.
• Polaryzacja emocji

Zapytali wyborców poszczególnych partii o to, jakie emocje towarzyszą im w polityce.

Odsetek gotowych głosować na PiS jest wyższy wśród tych, którzy myśląc o polityce, odczuwają zaufanie, radość, dumę czy nadzieję. Wyborcy PiS są przekonani o ogólnie dobrym kierunku, w jakim zmierza kraj pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, i pragną kontynuacji tego kursu.

Profil wyborcy Koalicji Obywatelskiej także w największym stopniu jest kształtowany przez emocje w stosunku do świata polityki. Przy czym dominują tu emocje negatywne (gniew, zdenerwowanie, przygnębienie i zniechęcenie).
•
Przy okazji ważna uwaga – gniew kobiet na skrajne zaostrzenie prawa do aborcji nie odbił się na składzie elektoratu PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie utraciła poparcia kobiet: chce na nią głosować niemal taki sam odsetek kobiet jak mężczyzn.
Emocje do świata polityki najsilniej kształtują także profil wyborcy partii Szymona Hołowni. Są to emocje umiarkowane. Jeśli na skali negatywnych emocji do polskiej polityki dana osoba sytuuje się pomiędzy skrajnościami, to znacznie częściej zagłosuje na Polskę 2050 w porównaniu z osobami na obu krańcach skali.

Jedna lista

Sympatyków wszystkich innych partii oprócz PiS, a także osoby, które nie chcą głosować lub nie wiedzą, na kogo oddać głos, zapytali, czy partie opozycyjne powinny stworzyć wspólną listę, czy też iść do najbliższych wyborów osobno?

Ponad połowa (57%) odpowiadających na to pytanie wskazuje, że opozycja powinna wystartować wspólnie.

Przeciwko jednej liście można zgłosić jeden argument. Wyborcy PSL nie ufają większości liderów opozycji: tak Hołowni, jak i liderom PO i Lewicy, za to wielu z nich ufa politykom PiS: Kaczyńskiemu (28%) i Morawieckiemu (43%). Jedna lista może oznaczać utratę części wyborców PSL na rzecz PiS. Jednak samodzielny start PSL to niemal pewna katastrofa powodująca nieproporcjonalny zysk partii, która otrzyma najwyższe poparcie. Koalicji PSL i Polski 2050 nie ułatwia fakt, że Hołownia podoba się tylko 11% ludowych wyborców. Trudno też znaleźć dwa tak różne od siebie aparaty partyjne jak najbardziej inteligencki ze wszystkich partii Ruch Hołowni i wiejsko-małomiasteczkowy PSL. Start tego duetu partii jako koalicja jest ryzykowny, bo oznacza konieczność przekroczenia 8%. To igranie z ogniem, co wiemy z wyborów 2015 r., od których zaczęły się rządy PiS. A gdyby Ruch Hołowni i PSL startować miały jako jedna partia, to czy politycy Hołowni mają startować z list PSL, czy politycy PSL z list Hołowni? W przypadku listy PO-Lewica występuje analogiczny problem: czy antysystemowe Razem ma startować z establishmentową Platformą Obywatelską? Wszystkie te sprzeczności na linii PSL-Ruch Hołowni i KO-Lewica znikają na jednej wspólnej liście opozycji.

Jedno jest pewne i wprost wynika z badań: start opozycji z trzech albo czterech list będzie historycznym błędem tych liderów, którzy do tego doprowadzą - podsumowali autorzy Raportu
(oprac. as)

Czytaj więcej: Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy PiS są bardziej zmobilizowani i radośni. Wyborcy KO są...

Komentarz (8)

Czy kard. Wojtyła krył ks. Sadusia?

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 19 marzec 2023 18:00

Na podstawie dokumentów IPN nie da się postawić tezy, że kardynał Karol Wojtyła ukrywał za granicą księdza Bolesława Sadusia, który krzywdził dzieci. Nie ma w ogóle żadnej pewności co do tego, że ów duchowny był pedofilem - napisali dziennikarze "Rz" Tomasz Krzyżak i Piotr Litka w "Plusie Minusie" z 18 marca 2023r, po przebadaniu czterech tomów (ok. 1,5 tys. stron) dokumentów SB.

Zamieszczam poniżej streszczenie tego artykułu pt. "W esbeckiej sieci". Cały artykuł pod tym linkiem:

Esbecy wiedzieli, że ich agent jest homoseksualistą

Ks. Bolesław Saduś, którego jakoby Karol Wojtyła miał ukryć za granicą, urodził się w 1917 r. w Dziedzicach jako syn kolejarza. Po ukończeniu szkoły w Bielsku został alumnem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Podczas studiów wyjechał do Rzymu, ale wojna zastała go w Polsce i do Włoch już nie powrócił. W 1941 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Adama Stefana Sapiehy, a w roku 1949 został pozyskany jako informator przez krakowski Urząd Bezpieczeństwa .

Kiedy obronił doktorat (1953) rozpoczął pracę w krakowskiej kurii w Wydziale Katechetycznym i w roku 1960 został zcą dyr. wydziału. Jego przełożonym był ks. J. Rozwadowski (w latach 1968-1986 biskup łódzki).

W roku 1949 został pozyskany jako informator przez krakowski Urząd Bezpieczeństwa. Na współpracę zgodził się na zasadzie lojalności. Przyjął pseudonim "Brodecki", a informacje, które przekazywał dotyczyły najbliższego środowiska - kapłanów oraz przełożonych w kurii (w tym m.in. K. Wojtyły). Także poglądów i opinii innych osób, które znał. Oficer prowadzący odnotował 5 kwietnia 1949 roku, że "na spotkania przychodzi punktualnie, lecz doniesień nie pisze".

W 1955 roku zostały wyeliminowany z sieci współpracowników UB, ale w styczniu 1960 roku zostaje zarejestrowany ponownie. Do grudnia 1968 roku był prowadzony przez siedmiu oficerów bezpieki. Trafia na końcu pod opiekuńcze skrzydła Bogusława Bogusławskiego - zcy nacz. Wydziału IV SB w Krakowie. W l. 60 przyjął pseudonim "Kanon" i nadal osobiście nie sporządzał doniesień. Nagrywano go i na tej podstawie sporządzano notatki.
Saduś był dla resortu cenny do tego stopnia, że oficerowie prowadzący mocno angażowali się w jego osobiste sprawy - głównie seksualne.. Doskonale wiedzieli o tym, że jest homoseksualistą.

W 1962 roku odnotowali, że u ks. Sadusia pomieszkiwał uczeń klasy V Technikum Mechanicznego, a więc w wieku co najmniej lat 19.
W notatce z 15 kwietnia 1964 roku "R" donosił bezpiece, że w mieszkaniu ks. Sadusia na Wawelu widywani są młodzi "chłopcy w wieku licealnym". Dwóch z nich bywa u niego często. Chyba mu coś pomagają w domu".

Latem 1965 roku Saduś wyjeżdża na urlop w okolice Nowego Sącza i spędza go pod namiotem nad rzeką. Na mieście podaje się za lekarza, zaprasza na wódkę i wino młodych pełnoletnich chłopców (co autor reportażu w TVN24 Marcin Gutowski pomija). Dwóch mężczyzn zawiadomiło milicję. Jednego z nich kilkanaście lat wcześniej Saduś upił i odbył stosunek płciowy. Z opałów uratował księdza oficer Wydziału IV w KWMO w Krakowie i SB mocniej go z sobą związała mając na niego "kompromat"

Dlaczego kard. Wojtyła usunął z probostwa ks. Sadusia?

Rok 1972 (abp Karol Wojtyłą był metropolita krakowskim w latach1964–1978) . Saduś pracuje w parafii św. Floriana i nagle w połowie 1972 roku abp Wojtyła "ustnie" zwalnia go z probostwa. SB próbuje ustalić przyczyny. Saduś milczy jak zaklęty. Opowiada SB, że jest w parafii w Jabłonce, gdzie pomaga proboszczowie, uczy się angielskiego i niemieckiego, bo lada moment ma wyjechać za granicę, w co funkcjonariusz nie do końca wierzy. . TW "Zbigniew" twierdzi, że Saduś został odwołany, bo "zdemoralizował wielu młodych chłopców. TW "Pątnik", że miał sprawę z kobietą". TW "Jurek" kłopoty "sprawili mu rodzice dzieci, których on był katechetą w ubiegłym roku". TW "Koło" jednoznacznie stwierdza, że Saduś był homoseksualista. Śledztwa w tej sprawie jednak nie ma

Dopiero po 7 latach, po 2,5 miesiąca od powołania Karola Wojtyły na papieża, w 1979 roku szef IV Wydziału SB w Krakowie ppłk Józef Biela sporządza notatkę, iż ks. Saduś doprowadził do skandalu obyczajowego (na tle homoseksualnym), który doprowadził do dymisji z probostwa u św. Floriana. Skandal ten zdaniem esbeka spowodowany został "przez skargę rodziców zarzucających Sadusiowi deprawację nieletnich chłopców. Skargi te kierowano do kurii i niewątpliwie były one uzasadnione".

Ten sam ppłk Biela sądził przy tym, że kard. Wojtyła, by zatuszować skandal, ułatwił Sadusiowi "szybki wyjazd za granicę".

Notatka powstała na polecenie płk Zenona Płatka

Notatka powstała na polecenie płk Zenona Płatka, naczelnika Wydz. I Departamentu IV MSW, który zajmował się działaniami dezintegracyjnymi wobec kościoła, był podejrzewany o związek z zamachem na Jana Pawła II w 1981 roku oraz porwaniem i zabójstwem ks. J. Popiełuszki. Można zatem przypuszczać - konkludują autorzy, - że w 1979 roku SB szukała, gdzie mogła, jakichś haków na papieża, by ewentualnie wykorzystać je w celu jego kompromitacji.

Ale nigdzie nie pada żadne słowo o wielu pokrzywdzonych. Z donosu o dzieciach, których Saduś miał być katechetą, nie dowiadujemy się, czy to byli uczniowie podstawówki czy szkoły średniej. W notatce z 1979 roku pojawia się słowo "nieletni" bez podania wieku (wiek ochronny prawnej nieletnich w ówczesnym kk to do 15 lat, a w prawie kościelnym wynosił wówczas lat 16.

Ile lat miały domniemane ofiary ks. Sadusia? Nie wiadomo. Gutowski (TVN24) stawia twardą tezę: były to osoby małoletnie. A zatem była to pedofilia. Dowodem dla reportera TVN24 są słowa świadka, emerytowanego księdza. Ale i on w filmie mówi wyraźnie o młodych chłopcach. Twierdzenie zatem, że Saduś krzywdził małoletnich - bez próby ustalenia wieku - jest nadinterpretacją.

Czy wyjazd do Austrii był "błyskawiczny"?

Kolejny zarzut reportera TVN24, że Wojtyła w porozumieniu z abp Wiednia wypycha skandalistę do Austrii. Błyskawicznie. Tylko, że dokumenty SB mówią coś innego. Po raz pierwszy Saduś o swoim wyjeździe zagranicę w celach naukowych wspomina oficerowi już 20 grudnia 1971 roku. Pobyt w USA miał trwać 2 lata.

W lutym 1972 Saduś wyznaje oficerowi jeszcze nie rozmawiał z Wojtyłą o swoim wyjeździe. Zrobi to, jak załatwi tzw. promesę wizową . W końcu marca 1972 roku sprawa wyjazdu wydaje się przesądzona: "O moich staraniach zorientowany jest kardynał Wojtyła i bp St. Smoleński i nie będą mi czynić trudności".

Kolejne spotkanie z esbekiem informuje, że ma jechać do pracy w Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech, na co zresztą miał przystać prymas Wyszyński
Dopiero 30 sierpnia 1972 roku informuje esbeka, że nie jest już proboszczem u św. Floriana. Nie podaje przyczyn dymisji. Saduś wyjeżdża z Polski w grudniu 1972 r.

Wyjazd nie był zatem "błyskawiczny" jak utrzymują Gutowski i Overbeek. Saduś starał się o to co najmniej pół roku przed wybuchem jakiejś nie do końca jasnej - także dla esbeków - afery na tle obyczajowym.

Sprawa listu kard. Wojtyły do kard. Königa

Kolejny zarzut Overbeeka i Gutowskiego dotyczy listu kard Wojtyły do kard Königa, metropolity Wiednia, z prośbą o przyjęcie Sadusia. Autora reportażu Marcina Gutowskiego nie przekonuje jego własny ekspert, który tłumaczy, że powodów w tego typu listach nie podawano. Krzyżak i Litka podają przykłady innych księży np. księdza skazanego za próbę zgwałcenia 13-letniej dziewczynki. Po wyjściu z więzienia, Jego przełożony mówi mu, że nigdy już nie dostanie pracy w jego decyzji. Daje się jednak ubłagać i daje mu list polecający do metropolity wrocławskiego bp Kominka. W liście nie było słowa o przestępstwie księdza, jednak bp Kominek wiedział o nim. Bowiem sam ten ksiądz, który był TW oficerowi SB zrelacjonował spotkanie bp Kominkiem, a esbek zanotował: "Tam usłyszał od bpa Kominka, że ten ma sporo problemów z własnymi księżmi, że ks [...] jest zbyt "uczuciowy" i powinien fizycznie pracować i rąbać drzewo".

Toteż nieuwzględnienie przez Overbeeka i Gutowskiego tego, że wymiana informacji mogła się odbyć w inny sposób, nie jest żadnym dowodem na chęć ukrycia problemu, ale daleko idącą nadinterpretacją.

Skandal był, ale nie pedofilski, lecz homoseksualny.. Stawianie zatem tezy, że Wojtyła wiedział o tym, że Saduś krzywdzi dzieci i dlatego odesłał go za granicę, jest nie tylko za daleko posuniętą nadinterpretacją, ale wręcz nadużycie.

Ile metropolita krakowskie wiedział?

Bezpieka w kurii przy Franciszkańskiej 3 miała ulokowanych kilku TW, w tym także Sadusia. To z donosów Sadusia autorzy dowiedzieli się, że kurią faktycznie rządzić ks. Mikołaj Kuczkowski, od 1952 roku kanclerz kurii. Kardynał Wojtyła, po objęciu diecezji pozostawił ks. Kuczkowskiego na stanowisku.

W 1963 roku esbek prowadzący Sadusia napisał: "Kuczkowski potrafił całkowicie opanować Wojtyłę i gdy on powie Wojtyle, że białe jest czarnym, to Wojtyła w najgorszym wypadku powie, że jest szarym". Jako dowód podaje, że mimo uzgodnienia przez kard. Wojtyłę z ks. Sadusiem i ks. Rozwadowskim obsady księży do nauczania religii, to i tak przesunięć dokonana wg propozycji ks. Kuczkowskiego.

We wrześniu 1963 roku Saduś donosi: "Księża krakowscy wszyscy wiedzą, że nominacje jakie są w tutejszej diecezji są wynikiem rządów kanclerza ks. Kuczkowskiego, który faktycznie rządzi a nie bp Wojtyła, który6 ulega całkowicie jego wpływom i nie słucha żądnych innych rad".

W kwestiach finansowych: "Wojtyła kompletnie tymi sprawami nie zajmuje się, choćby i ze względu na to, że na nich się nie zna i nie przywiązuje do nich żadnej wagi".

W 1972 roku SB zauważa, że wielu księży archidiecezji zostało ukaranych suspensami. Proces ich nakładania wyjaśnia im Saduś: "Akcja ta musiała być podjęta ze względu na wielkie rozprzężenie wśród księży (...) mało chciało się robić, a dużo chcieć".

Z doniesień TW w kurii wynika, że nie wszystko co dzieje się w kurii i diecezji dochodziło do kard. Wojtyły. "Przypuszcza się nawet, że nie wszystka korespondencja dociera do adresatów, ginie na "sicie" ks. Dyduch notariusz kurii - ks. Dziwisz".

Potwierdza się zatem teza, że kard. Wojtyła, a później papież Jan Paweł II nie miał nosa w doborze współpracowników.

(opracował sa)

Czytaj więcej: Czy kard. Wojtyła krył ks. Sadusia?

Komentarz (3)

T.Krzyżak: Dokumenty nie pozwalają na twarde stawianie tez, że Wojtyła wiedział o molestowaniu i ukrywał sprawców

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 19 marzec 2023 11:46

Wiele wniosków sformułowanych w książce Ekke Overbeeka „Maxima culpa” to nadinterpretacja – twierdzi red. Tomasz Krzyżak, który również bada źródła wykorzystane przez autora książki. Jego zdaniem analiza tych źródeł wcale nie musi prowadzić do formułowanych przez Overbeeka jednoznacznych wniosków. W wywiadzie udzielonym KAI zarzuca też autorowi braki w kwerendzie oraz błędy, niedopowiedzenia i przede wszystkim – ahistoryzm.

KAI: Czy Pana zdaniem książka „Maxima culpa” jest rzetelna?

Tomasz Krzyżak: - Na pewno porusza bardzo poważny problem, z którym się Kościół mierzył i wciąż mierzy. Jeśli miałbym ją oceniać, powiedziałbym, że przynajmniej w niektórych sprawach, z którymi ja również się zetknąłem i w odniesieniu do dokumentów, które również badałem, autor dokonuje daleko idących interpretacji, na które ja osobiście bym sobie nie pozwolił. W książce wyczuwalny jest pewien pośpiech, który mógł towarzyszyć jej pisaniu i prawdopodobnie z tego powodu pojawiają się w niej różnego rodzaju błędy i niedopowiedzenia. Odnoszę wrażenie, że kwerenda w odniesieniu do niektórych spraw była robiona na szybko i nie do końca należycie.

Czy wszystkie sprawy omówione w książce Pan również badał?

- Nie. Mogę się odnieść tylko do wybranych wątków. Szczegółowo badałem sprawy ks. Surgenta (na zdjęciu) i ks. Loranca. W swojej kwerendzie natrafiłem też na kilka spraw, które pojawiają się w końcowych rozdziałach książki, zatytułowanych „Wierzchołek góry lodowej” oraz „Fałszywe oskarżenia o fałszywe oskarżenia”.Nie widziałem natomiast dokumentów dotyczących księży Lenarta i Sadusia. W książce Overbeeka mamy do czynienia z podtekstami bez uzasadnienia

Praca, którą rozpoczęliśmy z Piotrem Litką polega bowiem na tym, że sięgamy po dokumenty tych spraw, które zostały oficjalnie rozpoczęte przez władze państwowe, czyli np. akta dochodzenia, akta prokuratury lub akta sądowe z procesów. Do teczek tajnych współpracowników sięgaliśmy wtedy, gdy udało nam się ustalić, że dany ksiądz przed lub po popełnieniu przestępstwa współpracował z bezpieką. W wielu przypadkach okazywało się, że był TW i w teczce znajdowało się kompletne dossier na jego temat, które wyjaśniało sytuację – np. w teczce personalnej odnajdywaliśmy wyrok w jego sprawie. Tymczasem wiedza w odniesieniu do ks. Lenarta i Sadusia pochodzi w zasadzie wyłącznie z teczek TW.

Opisując sprawy ks. Surgenta i ks. Loranca wyciąga Pan całkiem odmienne wnioski niż Overbeek. Dlaczego?

- Zacznijmy od ks. Surgenta. Mam pewien zarzut wobec autora książki. Wielokrotnie powtarza on, że nie możemy oceniać tamtych sytuacji z perspektywy naszej dzisiejszej wiedzy. Co z tego, jeśli sam takie właśnie oceny formułuje. Jeśli czytamy w aktach, że ks. Surgent stworzył prężne i liczne koło ministrantów przy jakiejś parafii, to my dziś wiemy, że mogło chodzić nie tylko o pracę duszpasterską, ale również jego chęć zapewnienia sobie dostępu do chłopców. Nie możemy jednak zakładać, że w tamtych czasach ktoś mógł go o to podejrzewać. Tymczasem z takimi właśnie podtekstami mamy w książce do czynienia.

Wojtyła wiedział o Surgencie? Dokumenty nie pozwalają postawić takiej tezy

Czy mógłby Pan podać przykłady takich nadinterpretacji w sprawie ks. Surgenta?

- Po pierwsze – Overbeek przekonuje czytelnika, że Wojtyła kierując ks. Surgenta do pracy w parafii w Kiczorze, gdzie dopuścił się on przestępstw, dobrze wiedział, z kim ma do czynienia: bo przecież z Surgentem przez lata były problemy właśnie na tle wykorzystywania nieletnich. Ale w świetle dokumentów nie można postawić takiej tezy. Mamy tylko jeden wyraźny ślad po tym, że w kurii krakowskiej wiedziano o jednym przypadku. Pytanie, czy wiedział Wojtyła? Nie znajdujemy na nie odpowiedzi.
Reklama

Pierwszą parafią Surgenta są Lachowice k. Suchej Beskidzkiej. Jest tam obserwowany przez SB, bo utrzymuje kontakty z jakimś księdzem mieszkającym w USA. Jest zresztą pod tą obserwacją od roku 1956, czyli jeszcze w czasach seminarium. Bezpieka poddaje kontroli m.in. jego korespondencję. W żadnej z jego charakterystyk z tamtego czasu nie pojawiają się żadne sprawy obyczajowe. W 1957 r. był nawet plan jego werbunku. W Lachowicach bezpieka odnotowuje konflikt miedzy tamtejszym proboszczem, organistą, a ks. Surgentem co doprowadza do podziału wsi na stronników proboszcza i Surgenta. Ten ostatni miał być nawet wezwany przez biskupa. Jesienią 1958 r. Surgent jest w konflikcie z dyrektorem miejscowej szkoły, który usunął krzyże z klas. Sam takowy wiesza, ale zostaje on zdjęty przez jakąś nauczycielkę. Konflikt we wsi narasta, do kurii jeżdżą delegacje z petycjami o zabranie Surgenta, ale nigdzie nie jest powiedziane, że to z powodu krzywdzenia dzieci.

Pod koniec 1958 r. Surgent traci prawo do nauczania religii. Zostaje mu ono odebrane przez władze oświatowe. I znów nigdzie w dokumentach nie spotkałem się z twierdzeniem, że to z powodu molestowania dzieci. Ba, odnotowano, że do Powiatowej Rady Narodowej ze wsi jeżdżą delegacje z petycjami o przywrócenie księdza do pracy w szkole. Śmiem twierdzić, że w tak małej społeczności wieść o niestosownych czynach księdza szybko by się rozniosła i raczej nikt nie stawałby w jego obronie. W kolejnym roku w Lachowicach jest kolejny konflikt. Surgent nie ma gdzie mieszkać i nielegalnie wprowadza się do biura przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej, które mieści się w budynku zbudowanym jako dom katolicki, lecz w pewnym momencie zabranym przez władze. W lipcu 1959 r. prokuratura wszczyna w tej sprawie postępowania, a SB zakłada w odniesieniu do księdza sprawę ewidencji operacyjnej.

Miesiąc później Surgent zostaje przeniesiony do parafii w Jaworznie. Jest to efekt jego konfliktowego charakteru. Esbecy z Suchej Beskidzkiej piszą do kolegów z Jaworzna, że chcą przesłać im jakieś „komprmateriały” na księdza, który jest agresywny w stosunku do ustroju i cieszy się „wielkim zaufaniem Kurii krakowskiej”. Nie wiemy co to były za kompromitujące materiały, ale raczej nie dotyczące przestępstw seksualnych. W kolejnych raportach, gdy ksiądz jest już w Jaworznie, jeden z funkcjonariuszy SB zapisuje, że proboszcz z Jaworzna – ks. Bajer – powiedział mu, że Surgent został przez biskupa zabrany z Lachowic, bo „rozrabiał miejscowego księdza”.

W Jaworznie szybko popada w konflikt z proboszczem, który uważa, że nie ma z niego żadnego pożytku, bo nie ma on prawa do nauczania religii. W charakterystyce sporządzonej w październiku 1969 r. – Surgent był już po pracy w Lachowicach, Jaworznie, Wieliczce, Lipnicy Wielkiej i Żywcu – SB zapisała, że w każdej był krótko, bo „zawsze popadał w kolizję z proboszczami”.

Niektóre sugestie Overbeeka są zwykłym nadużyciem

Opowiadam o tym tak długo, bo Overbeek – powołując się na rozmowy z mieszkańcami Lachowic stwierdza, że wszyscy we wsi wiedzieli o tym, że Surgent seksualnie wykorzystuje dzieci, mówiło się o tym głośno i „fama o tym dotarła do kurii w Krakowie i do biskupa Wojtyły osobiście” i stąd różne delegacje do kurii. Nie neguję oczywiście świadectw świadków, ale to się nie skleja. Przecież gdyby cała wieś huczała od plotek, to wiedzę tę miałaby także bezpieka. A z jej raportów nie wynika, by ją posiadała. A przecież można to było wykorzystać do werbunku księdza. Tymczasem sprawę ewidencji obserwacyjnej, o której wspomniałem, szybko zamyka, materiały odsyła do archiwum i podejmuje na chwilę dopiero w połowie lat 60. Sugerowanie, że w kurii wiedziano o tym, iż molestuje dzieci jest nadużyciem. Dopiero w połowie lat 60., gdy Surgent jest wikarym w Wieliczce, możemy spekulować, ale podkreślam: spekulować, że w kurii czegoś dowiedziano się o jego występkach.

Co takiego zdarzyło się w Wieliczce?

- W 1964 r. Surgent, który pracował w tej parafii od roku 1962, zostaje z niej odwołany i odesłany do dyspozycji arcybiskupa lubaczowskiego. Notka w tej sprawie ukazała się w kurialnym piśmie „Notificationes e Curia Metropolitana Cracoviensi” z 1964 r. (nr 8–9). Bezpiekę informuje o tym także jakiś informator z kurii o ps. „Karol”. Funkcjonariusze SB z Krakowa potwierdzają informację w Lubaczowie. Lubaczów odpowiada, że faktycznie Surgent zjawił się w diecezji, ale biskup Nowicki nie przyjął go do pracy i nakazał powrót do Krakowa. Tu trzeba rozjaśnić: ks. Surgent chociaż pracował w archidiecezji krakowskiej, to z uwagi na miejsce urodzenia (Lwów) był inkardynowany właśnie do diecezji lubaczowskiej i aż do lat 80. pozostawał duchownym podległym tamtejszemu ordynariuszowi.

Nie wiemy, skąd to nagłe odesłanie Surgenta do Lubaczowa. Dokumenty na ten temat milczą, choć nie do końca. Pojawia się bowiem notatka, w której funkcjonariusz SB pisze, że w Wieliczce ksiądz zachowywał się podobnie jak w Lachowicach – tzn. wszedł w konflikt z proboszczem, „który był z niego niezadowolony”. I znów pojawiają się wzmianki o delegacjach oraz listach słanych do kurii z prośbą o przywrócenie Surgenta.
Reklama

W międzyczasie w Wieliczce zmienia się proboszcz i usiłuje zapanować nad sytuacją, bezpieka odnotowuje, że obiecuje parafianom, iż pojedzie z delegacją do kurii i wystara się o powrót wikarego. I znów ani słowa o wykorzystywaniu dzieci.
Nie można twierdzić, że kuria wiedziała, ale umyła ręce

Dziś wiemy, że Surgent dopuszczał się tych czynów w Wieliczce, bo zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że bliska mu osoba została przez tego księdza skrzywdzona właśnie w tej parafii. Zgłosił się nie tylko do redakcji „Rzeczpospolitej”, ale też w końcu 2021 roku poinformował delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży w archidiecezji krakowskiej. Wcześniej – tzn. w latach 60. fakt ten nie był nikomu zgłaszany. Nie można zatem twierdzić, a tak robi Overbeek, że kuria wiedziała, ale umyła ręce.

Podobnie rzecz ma się z parafią w Lipnicy, gdzie Surgent zjawia się w połowie 1965 r. Tu proboszcz oficjalnie nie chce wikarego, nie wpuszcza go na plebanię. Wojtyła kieruje Surgenta do Sidziny, ale ulega presji parafian z Lipnicy i szybko go do niej przywraca. Wikary zyskuje sympatię wiernych. Gdy w 1966 r. proboszcz odchodzi na urlop zdrowotny, parafianie liczą na to, że to Surgent zostanie nowym proboszczem. Kuria przysyła jednak administratora, a Surgenta wysyła do Żywca. Ludziom nie podoba się ta decyzja i ślą do kurii telegramy z żądaniem przyjazdu przedstawiciela i przywrócenia Surgenta. W pewnym momencie dochodzi do okupacji kościoła i plebanii, administrator siłą zostaje wsadzony do samochodu i wywieziony na pole. Zostaje też uderzony w głowę kielichem.

Proboszcz wiedział, że wikary molestuje dzieci? W źródłach nic takiego nie ma

Parafianie wysyłają delegację do kurii i wóz do Żywca po Surgenta. W Krakowie zapadają szybkie decyzje. Do Lipnicy wysłany zostaje nowy administrator, stary otrzymuje zakaz pojawiania się w miejscowości (po jego rzeczy przyjedzie później gospodyni), do wsi jedzie też wuj Surgenta wraz z córką. Ma on wpłynąć na duchownego, by podporządkował się decyzjom biskupa. Ostatecznie po wysłuchaniu argumentów nowego administratora parafianie ustępują. Surgent też.

Overbeek sugeruje, że decyzja proboszcza o tym, by nie przyjmować Surgenta była wynikiem jego wiedzy o tym, dlaczego wcześniej został z diecezji usunięty. Niezgoda kurii na mianowanie Surgenta proboszczem wynikała – jego zdaniem – z tego, że wiedziano, iż wykorzystuje dzieci. Znów mamy do czynienia z nadinterpretacją, bo nic takiego w źródłach nie ma. Pierwszy konkretny dowód, że władze kościelne dowiedziały się o krzywdzie osób małoletnich, wiąże się z przejętym pod koniec lat 60. przez bezpiekę listem, w którym biskup lubaczowski udziela ks. Surgentowi reprymendy w związku z krzywdą, której był on sprawcą. Nazwisko Wojtyły w nim nie pada, ale jest informacja o tym, że o sprawie wie kuria krakowska. Na pewno wiedzieli biskupi Groblicki, Pietraszko i wicekanclerz kurii. Trudno, by kardynał nie wiedział.

Surgent jest wtedy wikarym w Krakowie. Dlaczego został oddelegowany do pracy w Soli Kiczorze? Tu pojawia się zgrzyt. Fakty są jednak takie, że nie dysponujemy wspomnianym listem, gdyż w aktach go nie ma. Są też wątpliwości co do jego datowania. W kontekście tych wątpliwości decyzję o skierowaniu Surgenta do Kiczory oceniać można różnie. Być może w momencie, gdy ta niefortunna decyzja była podejmowana, sprawa molestowania nie była już sprawą świeżą. Być może faktycznie zdarzyło się to w Wieliczce. Ale te wątpliwości nie pozwalają na twarde stawianie tez, że Wojtyła wiedział o przestępstwach Surgenta i je ukrywał.

Overbeek twierdzi, że Wojtyła pozwolił księdzu po wyroku pracować z dziećmi

Do przestępstw w Kiczorze dochodzi w 1971 r. W 1973 r. Surgent trafia do więzienia. Zanim się to stało, Wojtyła w trybie natychmiastowym zwalnia go z diecezji. Ksiądz odsiaduje wyrok. Nie wiemy, co dzieje się z nim po wyjściu z więzienia. Overbeek twierdzi zaś, że Wojtyła obiecywał mieszkańcom Kiczory, że przywróci im ich księdza, i że nawet po prawomocnym wyroku pozwolił mu pozostać księdzem i katechetą. A w tle pojawia się sugestia, że to on załatwił Surgentowi pracę w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, w której duchowny znalazł się w listopadzie 1978 r. – niespełna miesiąc po wyborze Wojtyły na papieża.

Tymczasem sprawa ta musiała się rozegrać między biskupem lubaczowskim a koszalińsko-kołobrzeskim. Wojtyła nic do tego nie miał. Co więcej, wydaje mi się, że jest prawdopodobne, iż Surgentowi mógł pomóc jakiś kolega, ksiądz z diecezji lubaczowskiej pracujący w diecezji koszalińsko–kołobrzeskiej. Kapłani z diecezji lubaczowskiej byli rozproszeni po całym kraju. Wielu z nich pracowało na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w tym właśnie na Pomorzu.

Przypadek ks. Loranca to dla Overbeeka kolejna okazja stawiania zarzutów Karolowi Wojtyle. Według Pana, analiza źródeł wskazuje, że reakcja kardynała na przestępstwo była właściwsza niż można było oczekiwać. Skąd te rozbieżności?

- Pozytywna opinia o reakcji Karola Wojtyły jest opinią kilku prawników kanonistów, którym przedstawiłem zaistniałą sytuację, jednocześnie nie mówiąc, o jaką osobę i jaką diecezję chodzi. Zgodzili się, że podjęte wówczas działanie było jak na lata 70–te działaniem ponadstandardowym.

Przypomnę sekwencję zdarzeń: proboszcz w Jeleśni. Ks. Felkis Jura o tym, że Loranc krzywdzi dzieci, dowiaduje się od ich matek 28 lutego 1970 r. Sam ksiądz się do tego przyznaje. Następnego dnia proboszcz konsultuje sprawę z dziekanem, ten poleca nie zwlekać, lecz jechać do kard. Wojtyły razem z oskarżanym. Obaj stawiają się u kardynała 1 marca. Wojtyła, jak wynika z relacji księdza Jury, początkowo nie wierzy, że ksiądz mógłby dopuścić się takiego przestępstwa. Kiedy ks. Loranc potwierdza relację proboszcza, natychmiast zapada decyzja o odwołaniu go z funkcji wikarego. Ks. Loranc dostaje polecenie wyjazdu do domu rodzinnego w Łodygowicach, gdzie ma czekać na dalsze decyzje. Dopiero dwa dni później o sprawie dowiaduje się milicja. Księdza w parafii już nie ma. Proboszcz Jura 10 marca dostał list z kurii z informacją o suspendowaniu Loranca – czyli zawieszeniu go we wszystkich obowiązkach. Decyzja ta musiała zapaść jednak wcześniej – przed 7 marca, gdy Wojtyła wyjechał do Rzymu. Prawo do zasuspendowania księdza ma bowiem jedynie ordynariusz, więc zapewne zrobił to przed wyjazdem.

Trudno o lepsze środki zaradcze niż te, które stosował Wojtyła

Z dokumentów wiemy, że 11 marca ks. Loranc rozmawiał w kurii z biskupem Pietraszką i otrzymał nakaz zamieszkania w klasztorze cystersów w Mogile do czasu wyjaśnienia sprawy. Podporządkowuje się i 13 marca na pewno jest już w klasztorze, bo w urzędzie dokonuje tymczasowego zameldowania. W Mogile 18 marca zostaje zatrzymany. Potem jest szybki proces i więzienie. Ale podsumujmy: Wojtyła usuwa księdza natychmiast z parafii, suspenduje i nakazuje mu pobyt we wskazanym miejscu. Trudno o lepsze środki zaradcze.

Ksiądz wychodzi z więzienia w połowie 1971 roku i co się z nim dzieje? Overbeek stawia tezę, że ks. Loranc został niemal natychmiast przywrócony do pracy duszpasterskiej bez żadnej kary.

- Nie jest to prawdą. Zachował się list podpisany przez Karola Wojtyłę, skierowany do Loranca, w którym kardynał wyjaśnia, że Trybunał Metropolitalny zdecydował o zastosowaniu w jego sprawie prawa łaski z uwagi na odbytą już karę więzienia. (Prawo kanoniczne dawało możliwość odstąpienia od wymierzania kary, gdy sprawca został już ukarany przez władze państwowe). Warto zauważyć wzmiankę o Sądzie Metropolitalnym – to nie była osobista decyzja kardynała, ale pięciu sędziów. Karol Wojtyła pisze, że prawo łaski nie wymazuje przestępstwa. Zapowiada stopniowe przywracanie do pracy. Uwzględniając skruchę i chęć poprawy i naprawienia zła zdejmuje z niego suspensę, pozwala zamieszkać w Zakopanem, ale bez prawa do nauczania religii oraz spowiadania.

Na to, że Loranc nie został przywrócony od razu do duszpasterstwa wskazuje też list z września 1973 r., który zakopiański proboszcz napisał do kardynała. Informuje, że rozchorował się jeden z wikarych, nie wiadomo, jak długo będzie się leczył. Prosi metropolitę o to, by włączył do zespołu duszpasterskiego parafii, ale bez prawa do nauczania religii księdza Loranca, który od dwóch lat przebywa w klasztorze i na zlecenie kurii przepisuje księgi liturgiczne.

Suspensa nie jest karą wieczną, tylko czasową

Wtedy zapada decyzja, by przywrócić kapłana do posługi, choć nadal nie występuje on jako wikariusz parafii. Jest rezydentem. Proszę zauważyć: od momentu zamieszkania w Zakopanem jesienią 1971 do września 1973 r. mijają dwa lata. W tym czasie Loranc wciąż ma ograniczenia.Po kilku latach SB podejmuje próbę rozgrywania kard. Wojtyły w kontekście ks. Loranca. W połowie 1974 roku pojawia się fałszywy list informujący o tym, że ksiądz znów ma coś na sumieniu. Overbeek twierdzi, że ta fałszywka musiała bazować na jakiś prawdziwych informacjach, a kard. Wojtyła „rozwiązał” sprawę po raz kolejny przenosząc kapłana – do szpitala w Chrzanowie. To możliwe, ale mało prawdopodobne. Przeniesienie Loranca do Chrzanowa nie następuje od razu, ale dopiero w czerwcu 1975 roku. Wiele wskazuje na to, że kardynał badał tę sprawę i doszedł do wniosku, że zarzuty nie są prawdziwe. Być może domyślał się, że to sprawa SB. Proszę zatem zauważyć: od przejścia Loranca do Chrzanowa mijają cztery lata. Uważam, że była to swego rodzaju próba.

W filmie Marcina Gutowskiego pojawiają zarzuty o brak kary suspensy dla tych księży, sformułowane przez Thomasa Doyle’a. Dlaczego w przypadku ks. Loranca miała ona charakter tylko przejściowy?

- To jest niezrozumienie kodeksu prawa kanonicznego. Suspensa nie jest karą wieczną, tylko czasową, ona ma skłonić danego księdza do poprawy. Trzeba też zauważyć, że w podobnych sprawach mieliśmy bardzo różne reakcje hierarchów.

Jakie uwagi ma Pan do wspomnianych dwóch końcowych rozdziałów książki?

- W wielu omawianych przypadkach Overbeek dokonuje uproszczeń i stosuje niedopowiedzenia. Sugeruje np. że Wojtyła musiał o czymś wiedzieć, choć nie ma na to żadnych dowodów. Przykładem może być przypadek ks. Klenowskiego z diecezji katowickiej, skazanego w 1948 r., który wyszedł z więzienia w latach 50. i zamieszkał jako rezydent na terytorium archidiecezji krakowskiej. Overbeek twierdzi, że Wojtyła musiał wiedzieć o jego wcześniejszych przestępstwach. Nie musiał. Żeby to stwierdzić, wystarczy znać realia Kościoła w Polsce i mieć świadomość, jak niedoskonały jest obieg różnych informacji, również dzisiaj.

Skądinąd, pisząc o ks. Klenowskim, autor książki twierdzi, że to jedyny znaleziony przez niego przypadek księdza skazanego w latach 40. Z moich badań wynika tymczasem, że nie jedyny. I wcale nie trzeba dużego wysiłku, by odnaleźć inne. A to oznaka niezbyt rzetelnej kwerendy. Na marginesie - nazwisko księdza też przekręca, ale to może tylko literówka. Poza tym autor przywołuje kilka spraw księży, którzy mieli procesy sądowe, ale nie informuje czytelnika, że np. jeden z zakonników (brat zakonny – a nie, jak pisze Overbeek, ksiądz zakonny) jeszcze przed rozpoczęciem procesu został wyrzucony z zakonu, a inny ksiądz tuż po wyroku opuścił Kościół rzymskokatolicki i odnalazł się w innym – także katolickim.

W książce Overbeeka wiele wniosków jest mylących, są też błędy faktograficzne

Wiele wniosków formułowanych jest w podtekście. Mogą być one mylące. Zilustruję to przykładem z własnej pracy. Zajmuję się przypadkiem księdza, którego konsultowała na prośbę obrony Wanda Półtawska. Przyjmując sposób myślenia Overbeeka mógłbym postawić tezę, że Wojtyła, który się z Półtawską przyjaźnił, też musiał o tej sprawie wiedzieć, a nawet osobiście skierował do niej obrońców księdza. A zatem wiedział i robił wszystko, by księdza wybronić – zwłaszcza, że opinia Półtawskiej była na jego korzyść. Ale takie rozumowanie jest nieuprawnione.

Nie brak też błędów faktograficznych. W książce opisana jest sprawa krakowskiego księdza. J. M., który w jednej z podkrakowskich miejscowości obnażał się przed dziećmi i w 1981 r. został za to skazany. Overbeek pisze, że już w grudniu 1977 roku ów ksiądz obnażał się przed dziećmi w innym mieście, został wtedy zatrzymany, ale sprawa mimo mocnych dowodów została szybko umorzona. A to nieprawda. Ksiądz nie został wcale zatrzymany, a sprawy wcale nie podjęto. Dlaczego? Bo – tu cytat z milicyjnego dokumentu: „czynności nie potwierdziły z całą stanowczością, że osobą tą [ekshibicjonistą] był w/wym. [ks. J.M] w związku z powyższym odstąpiono od wszczęcia postepowania”.

Pytanie o rzetelność autora pojawia mi się również np. w kontekście sprawy ks. Słodkowskiego. Analizując ten przypadek, napisaliśmy do biskupa opolskiego Andrzeja Czai z prośbą o kwerendę w archiwach kurii, która pomogłaby nam ustalić, jakie było rozumowanie bp. Jopa. Zdecydował on, mimo skazującego wyroku, o przywróceniu wspomnianego księdza do pracy duszpasterskiej po tym jak opuścił on mury więzienia. Dostaliśmy wyniki kwerendy i kilka dokumentów z teczki Wiele wniosków sformułowanych w książce Ekke Overbeeka „Maxima culpa” to nadinterpretacja – twierdzi red. Tomasz Krzyżak, który również bada źródła wykorzystane przez autora książki. księdza. Wynikało z nich, że biskup był całkowicie przekonany, że oskarżenia są prowokacją bezpieki (choć zapewne tak nie było). Ale trudu zagłębienia się w to rozumowanie nie widać u Overbeeka.

Trzeba dalej badać te sprawy. I nie bać się tego

Jak odniesie się Pan do kwestii ujawniania w książce nazwisk sprawców?

- Autor zaznaczył, że zmienił nazwiska wszystkich osób poszkodowanych, dla mnie natomiast ujawnianie nazwisk sprawców jest sporym problemem. Tu też Overbeek jest niekonsekwentny. Raz nazwiska sprawców podaje, innym razem ukrywa ich pod inicjałami. Mój problem z ujawnianiem nazwisk bierze się stąd, że żyją przecież ich bliscy, rodziny. Zdarza się, że żyją też sami sprawcy. Wyobraźmy sobie taką sytuację: do przestępstwa doszło w latach 70. Ksiądz został ukarany, odsiedział wyrok. On się w świetle prawa już dawno zatarł. Dziś kapłan ma 90 lat. Na przykładzie jego historii mogę omawiać pewne mechanizmy, natomiast czy mam prawo, ujawniając jego nazwisko, po wielu latach znowu go karać? Tu jest pewien dylemat.

Co Pana zdaniem należy robić, by odpowiadać na pytania pojawiające się w kontekście książki „Maxima culpa”?

- Trzeba dalej badać te sprawy. I nie bać się tego. Kieruję te słowa zwłaszcza do naszych księży biskupów. Mam pozytywne doświadczenia współpracy z niektórymi hierarchami. O biskupie Czai z Opola już wspomniałem, ale opisując w „Rzeczpospolitej” dwa przypadki dotyczące archidiecezji gnieźnieńskiej mogliśmy też liczyć na ogromną pomoc abp. Wojciecha Polaka. Także nie ma się co bać. Trzeba badać.

KAI / mł

Czytaj też wyniki badań Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki w tekstach:

Wiedział Wojtyła, wiedziała SB. Ksiądz-pedofil (E. Surgent) latami krzywdził chłopców

Jak kardynał Karol Wojtyła kontrolował pedofila

Poniżej dokumenty:

  • Click to enlarge image Loranc notatka MO 2.JPG
  • Click to enlarge image Loranc notatka MO.JPG
  • Click to enlarge image Proboszcz Zakopane do Kurii.JPG
  • Click to enlarge image Wojtya do Loranca.JPG
  •  
View the embedded image gallery online at:
https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/polska.html#sigProIdd2af85d82f

 

 

 

 

Czytaj więcej: T.Krzyżak: Dokumenty nie pozwalają na twarde stawianie tez, że Wojtyła wiedział o molestowaniu i...

Komentarz (7)

Więcej artykułów…

  1. J.Żakowski, J.Kurski: "Dzisiaj opozycja, by przegrała wybory z PiS"
  2. Stanowisko KEP: Apelujemy o uszanowanie pamięci jednego z najwybitniejszych naszych rodaków

Strona 1 z 404

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Może mógłby Pan przyłączyć się do księdza z Sieradza?
https://deon.pl/kosciol/zdemolowany-kosciol-zniszczone-witraze-proboszcz-to-efekt-nagonki-na-j...
Modlitwa kardynała de Richelie...
1 minutę temu
Tytuł nie jest przypadkowy. Ja zaczerpnąłem go z powieści Hanny Malewskiej a ona z listu Św. Pawła do Koryntian (Przemija bowiem postać tego świata (1...
Przemija postać świata*
6 godzin(y) temu
Nie mogę. Nie czuję się upoważniony do reprezentowania Kościoła -ani naszego ani Cerkwi Prawosławnej - to jest kościół ortodoksyjny a nie protestancki...
Przemija postać świata*
6 godzin(y) temu
Artykuł podpisałem, to chyba wystarczy. Pomyliłem się co do Rosji, nie tylko ja zresztą. Rosjanie, jak zresztą każdy, podejmują decyzje zgodnie ze swo...
Przemija postać świata*
6 godzin(y) temu
miasto szubrawców, kapusiów i ich pomiotów
Ile kosztowała filmowa propaga...
8 godzin(y) temu
"JPRDL
Słyszeliście co on powiedział?".

https://twitter.com/szef_dywizji/status/1637789312358948866?cxt=HHwWhICxwfiszLotAAAA
T.Krzyżak: Dokumenty nie pozwa...
9 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Uchwała Sejmu w sprawie obrony dobrego imienia św. Jana Pawła II
  • Prowokacja rosyjskiego ambasadora i "polskich patriotów" w Pieniężnie
  • Łajba "Olsztyn" tonie, a "kapitan" szykuje się do ucieczki
  • Wójt Gietrzwałdu zaatakował lidera komitetu referendalnego. Oświadczenie Jacka Wiącka
  • Olsztyńskie Wodociągi nie uzyskały zgody na nowe taryfy. Grożą upadłością
  • "Wójt mija się z prawdą i manipuluje mieszkańcami Gietrzwałdu". Sprostowanie wywiadu z J.Kasprowiczem
  • Kim jest Marek Żejmo (autor książki "Liderzy podziemia Solidarności")? (cz.2)
  • Polecamy lutowy numer miesięcznika "Debata"
  • Ks. K. Paczos: "Czy Kościół umiera?" Zapis audio wykładu w Olsztynie
  • Holenderska gazeta zastanawia się, czy olsztyńskie "szubienice" wytrzymają atak polskich ikonoklastów?
  • Debatka czyli polityczne prztyczki i potyczki (3)
  • "Prezydencie Olsztyna, pracownicy nie najedzą się pana tramwajami i betonem"

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • Zapraszamy 21 marca na XIII Koncert Charytatywny „Wspieramy Stypendium im. Marcina Antonowicza”

      2023-03-20 18:39:40

      Koncert tradycyjnie odbędzie się w III LO w Olsztynie przy ul. Sybiraków 3. we wtorek 21 marca...

    • Ile kosztowała filmowa propaganda sukcesu Piotra Grzymowicza?

      2023-03-20 17:45:34

      Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz pochwalił się swoimi sukcesami za ostatnie 3 lata, w formie...

    • Kula w łeb od Xawerego Dunikowskiego

      Bogdan Bachmura 2023-03-15 21:23:41

      Gdy piszę te słowa Rosja gromadzi swoje wojska na wschodzie Ukrainy i w rocznicę rozpoczęcia wojny...

Wiadomości region

  • Region

    • Debatka czyli polityczne prztyczki i potyczki (3)

      2023-03-04 23:03:41

       Rubryka nie całkiem poważna, poświęcona polityczkom i politykom z Warmii i Mazur lub goszczącym na...

    • Marszałek ogłosił konkurs na dyrektora Teatru Jaracza. Zb. Brzoza nie będzie startował

      2023-03-01 05:20:43

      Władze województwa zdecydowały o rozpisaniu konkursu na dyrektora dla teatru w Olsztynie i...

    • Odpowiedzi wójta Gietrzwałdu na pytania dotyczące Centrum Dystrybucyjnego LIDLA

      2023-02-28 18:09:45

      Na pytania wysłane 18 stycznia dotyczące planowanej inwestycji, budowy Centrum Dystrybucyjnego LIDLA...

Wiadomości Polska

  • Polska

    • Wyborcza: Tylko wspólna, wielka lista opozycji wygra z PiS

      2023-03-20 10:48:38

      Opozycja ma tylko jedną opcję, by rządzić po jesiennych wyborach - tak wynika z sondażu Kantar...

    • Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy PiS są bardziej zmobilizowani i radośni. Wyborcy KO są przygnębieni i fanatyczni

      2023-03-19 18:39:46

      Krytyka Polityczna opublikowała raport z badań preferencji wyborczych, przeprowadzonych przez...

    • Czy kard. Wojtyła krył ks. Sadusia?

      2023-03-19 18:00:26

      Na podstawie dokumentów IPN nie da się postawić tezy, że kardynał Karol Wojtyła ukrywał za granicą...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.