Debata wrzesień2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

niedziela, październik 01, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Polska

Polska

Film "Zielona granica" przekroczył wszelkie granice

Szczegóły
Opublikowano: środa, 27 wrzesień 2023 10:09
Zbigniew Lis

Nie zamierzałem zabierać głosu do zakończenia fatalnej i haniebnej kampanii wyborczej dwóch plemion w Polsce. Zostałem jednak dodatkowo sprowokowany i zszokowany, najnowszą i nieoficjalną informacją o tym, że Niemcy i Francja obiecały w Brukseli władzom Ukrainy, szybkie wejście do UE, jeśli Kijów pomoże w obaleniu obecnego polskiego rządu (wygranie wyborów przez KO).

Widać, że oba kraje, w cyniczny sposób chcą ingerować w wyborach innych państw, jak Putin i nadal z nim robić biznesy.

Również wykorzystanie ww. filmu do walki politycznej, zrobionego na zamówienie PO, a jakże, przez polską reżyser tuż przed wyborami oraz wypowiedzi niektórych "pseudogwiazd nie tylko filmowych" z tego środowiska w jego obronie, skłoniły mnie do przedstawienia kilku wątków z nim związanych. Tym bardziej, że w Polsce dyskusja publiczna, skupia się na skutkach, a nie przyczynach różnych patologii i tragedii.

Po pierwsze, film ten stanowi propagandowy prezent dla Rosji i Białorusi, za barbarzyńską wojnę na Ukrainie oraz wykorzystanie przywiezionych i nieświadomych imigrantów z poza Europy, do wojny hybrydowej na granicy polsko-białoruskiej, prowadzonej przez Putina przeciwko UE.

Jak zauważył m. in. minister spraw zagranicznych Łotwy, wydaje się, że Rosja i Białoruś wraz z tymi imigrantami, przemycają przez granicę UE również swoich obywateli, a być może także terrorystów islamskich. Przypuszczalnie są to agenci, którzy zamierzają szpiegować, prowokować lub powodować innego rodzaju zakłócenia. Krótko mówiąc, zielone ludziki z Rosji zmieniły kamuflaż.

Tu trzeba zadać fundamentalne pytanie, co jest ważniejsze, obrona granic Polski i UE, czy ślepe człowieczeństwo, które niby jest głównym wątkiem tego filmu? Co ciekawe, ponoć podobnie uważa Watykan, który w listopadzie br. zamierza nagrodzić ten film.

Każdy utopiony czy zamarznięty, kobieta w ciąży na granicy (raczej zgodnie ze swoją decyzją) to tragedia ludzka, lecz jaka ma być w końcu cena pobłażania? Niech pomocą uchodźcom ekonomicznym z poza Europy, zajmą się bogate i bratnie państwa muzułmańskie i ONZ oraz Międzynarodowy Czerwony Krzyż, bo wizy dla migrantów wydają w ambasadach i konsulatach państw, a nie w lesie na granicy.

Po drugie, UE jest największym wrogiem Europy, nie tylko od początku agresji Rosji na Ukrainę (2014r.), ponieważ jej organy są niedemokratyczne (dominacja Niemiec i Francji) i nie potrafiły podczas tej wojny, wypracować stosownej polityki zagranicznej, obronnej, migracyjnej i rolnej, itd., itp.

Stąd wniosek, że UE wymaga szybko fundamentalnych reform, bo nie wiadomo jak zakończy się ta wojna. Szczególnie ma to znaczenie dla Polski i krajów bałtyckich. Świadczy o tym również fakt, że Turcja nie będąca członkiem UE, w wyniku fatalnej polityki migracyjnej kanclerz Merkel, za przyjęcie kilku mln migrantów, otrzymała 9 mld euro z UE.

W tym przypadku brak jest oficjalnych informacji o tym, ile środków z UE otrzymała Polska podczas barbarzyńskiej wojny, za przyjęcie ok. 9 mln Ukraińców i udzielenie ogromnej pomocy militarnej i materialnej, oraz humanitarnej od państwa i polskiego społeczeństwa. Przez naszą granicę idzie również większość pomocy militarnej Ukrainie z Zachodu. Gdyby nie wymieniona pomoc Polski i Polaków, Ukraina ponownie byłaby już pod okupacją sowiecką, ale w ww. filmie nie ma słowa o tej ofiarności i poświęceniu Polaków oraz pomocy polskiego rządu.

Dziś musimy nadal wspierać Ukrainę, na równych prawach i wg swoich interesów, w walce z barbarzyńską Rosją, jak i odrzucać egoistyczne zakusy tych państw UE, które chcą narzucać pozostałym członkom wspólnoty, swoją wolę i narrację liberalno-lewacką.

Film A. Holland, mimo, że jest fikcją, stał się również elementem "antypolskiej propagandy" totalnej opozycji, wspieranej i współfinansowanej przez UE, Niemcy, PSL i PO. Świadczy o tym również, nagrodzenie tego "dzieła" na festiwalu w Wenecji i jego pozytywna ocena zachodnich krytyków filmowych.
Natomiast w kraju film doprowadził do ogromnego sporu politycznego i rozgrzał polską scenę polityczną do czerwoności. Tym samym spełnił swój cel totalnej opozycji, na niecały m-c przed wyborami. W niektórych miastach, nawet plakaty o nim zostały pomalowane sprayem.

Na portalu filmweb.pl aktualnie wystawiono już ponad 21 tys. recenzji i głosów Polaków o tym filmie, który został oceniony notą 2,2 w skali 1:10. Pierwsza i najpopularniejsza recenzja tego dzieła miała treść: "Chciałbym w imieniu Polaków, z tego miejsca, serdecznie podziękować za służbę wszystkim funkcjonariuszom i pracownikom Straży Granicznej oraz żołnierzom WP za świetnie wykonywaną codziennie robotę. Dzięki wam czujemy się bezpiecznie".
A. Holland jest znaną osobą w światowym kinie, dlatego chyba mogła sobie pozwolić na zrobienie takiego gniota propagandowego, popierającego totalną opozycję podczas obecnej kampanii wyborczej.

Mówiąc o formacie światowym, mam tu na myśli odbiór treści i wydźwięk tego filmu za granicą oraz co i jak będą źle mówić o Polsce i Polakach, w związku z wojną hybrydową na naszej granicy.

Z drugiej jednak strony, może zbrodniarz Putin i kanclerz Niemiec Scholz będą dziękować p. Agnieszce za antypolski film, Koalicja niby Obywatelska wygra dzięki temu "narzędziu politycznemu" najbliższe wybory, a reżyserka otrzyma za niego Oskara.

Ponieważ zarówno, zleceniodawca tego filmu ("Polska to nienormalność), jak i wykonawca, mają problemy z tożsamością narodową, podpowiadam reżyserce, aby z "miłości do ojczyzny", zrobiła podobny film o byłym murze w Niemczech lub o murze i systemie fortyfikacji pod napięciem elektrycznym o długości ponad 500 km w Izraelu.

Celem zapory jest ochrona ich obywateli przed atakami terrorystycznymi ze strony Palestyńczyków. Jej budowa wzbudziła liczne głosy sprzeciwu nie tylko Palestyny, ale i światowej opinii publicznej, ONZ i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, jako sprzeczna z prawem międzynarodowym, który nakazał jego wyburzenie. Mimo to mur jest nadal rozbudowywany.

Żyjemy w świecie bardzo zdegenerowanym. Dowolne fakty niektórzy twórcy potrafią bez cienia żadnych wątpliwości uznać za dowód swojej racji, ale wtedy nieuchronnie legitymacje wolnych i obiektywnych twórców zamieniają na partyjne.

Czy ten film sprawi, że w Brukseli i Berlinie spełni się marzenie i D.Tusk (R. Trzaskowski) zostanie premierem RP po wyborach?

Zbigniew Lis 27 września 2023r.

(emerytowany pracownik samorządowy spod Olsztyna, bezpartyjny)

Czytaj więcej: Film "Zielona granica" przekroczył wszelkie granice

Komentarz (12)

"Zielona granica" narodowego interesu

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 23 wrzesień 2023 18:14

Wypada zacząć od informacji, że filmu Agnieszki Holland „Zielona granica” jeszcze nie oglądałem. Na użytek tego co chcę napisać wystarczą mi jego fragmenty, wypowiedzi samej twórczyni filmu, jego zwolenników oraz krytyków.

Reagowałem, kiedy poprawnościowa machina rozjeżdżała sędziego Szymona Marciniaka i nie zamierzam milczeć, kiedy partia, z gracją cepa, instrumentalizuje pojęcie interesu narodowego, a więc także mojego.

W interesie każdego wolnego człowieka leży możliwość nieskrępowanej konfrontacji kinowego obrazu i widza. Jeżeli jakakolwiek władza dochodzi do wniosku, że takie prawo może zagrażać interesowi narodowemu, a formą jego obrony ma być poprzedzający emisję filmu partyjny bryk, to nie mam wątpliwości, kto tu jest rzeczywistym zagrożeniem.


Z lewicowo-liberalną wizją świata Agnieszki Holland na ogół się nie zgadzam, ale uważam ją za osobę w swoich działaniach, zarówno artystycznych, jak i osobistych, niezależną. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak zgodnie z przypisywaną Wolterowi zasadą „oddać życie za jej prawo do swobody mówienia”.

Reżyserując kilka odcinków House of Cards A. Holland pokazała się jako zdecydowana antykomunistka, a jej spojrzenie na kwestię imigrantów może być interpretowane jako kolizyjne wobec interesu państwa polskiego, jak i wobec polityki UE. Holland mówi o wrażliwości na los imigrantów, a jej brak zarzuca zarówno polskim władzom, jak i politykom unijnym (o czym mówiła podczas odbierania nagrody na Festiwalu w Wenecji).

Jako twórca ma prawo do takiego, z politycznego punktu widzenia, naiwnego spojrzenia.

W podobnym duchu wypowiada się Kościół katolicki ustami papieża Franciszka, dla którego „Ratowanie imigrantów to obowiązek cywilizacji, to obowiązek człowieczeństwa”, o polskich hierarchach nie wspominając. Chrześcijańska zasada miłości bliźniego jest tu adekwatna do wrażliwości Agnieszki Holland, więc nie rozumiem dlaczego nauczanie przedstawicieli Kościoła, przynajmniej to emitowane w telewizji rządowej, nie jest poprzedzone lekcją interesu narodowego.

„Nie rozumiem” jest tu oczywiście figurą retoryczną, bo wiadomo, że cały polityczny zgiełk wokół filmu „Zielona granica” podporządkowany jest logice wyborczej.

Wbrew temu co twierdzą działacze PiS, jest to dla nich przedwyborczy prezent, pozwalający na kolejne zwarcie szeregów i odwrócenie uwagi od wizowej wtopy. W pełni świadomi byli tego politycy PO, próbujący wpłynąć na Holland aby odroczyła emisję filmu, ale ostatecznie zwyciężyła logika terminarza festiwalowego.

Politycy PiS doskonale wiedzą, że wrzawa jaką wywołali wokół filmu może znacznie przybliżyć „Zieloną granicę” do nominacji oskarowej lecz ważniejszy jest doraźny interes partii.

Można zatem powiedzieć, że bilans zysków A. Holland i PiS-u się zgadza, choć zapowiedź przymusowej emisji w kinach studyjnych spotów wyjaśniających linię partii zdaje się przechylać szalę korzyści na jej stronę.

Nadać filmowi statusu „półkownika” PiS nie może, więc robi rzecz jeszcze głupszą, chwytając się cenzury łopatologicznej. Władysław Gomułka podczas przemówienia w Sali Kongresowej nazwał Janusza Szpotańskiego „człowiekiem o moralności alfonsa”, a sąd PRL skazał go w 1968 r. na trzy lata więzienia za „sporządzanie i przekazywanie w celu rozpowszechniania opracowań szkodliwych dla interesów państwa”.

W „wolnej” III RP prezydent, premier i ministrowie, poświęcają swój cenny czas na walkę z filmem, używając dokładnie tych samych argumentów i tej samej „parcianej retoryki”. Jarosław Kaczyński nazywa twórców i osoby wspierające takie filmy „armią Putina”, a minister Kamiński stwierdza, że „Agnieszka Holland przyjmuje narrację Rosji i Białorusi”.

Problem w tym, że jednocześnie prezydent Wołodymir Zełeński, uznany autorytet w sprawach Rosji i Putina, zarzuca Polsce grę w ich interesie. Andrzej Duda uspokaja, że to tylko „incydent”, ale ja bym tak poważnego głosu nie lekceważył. Po to w końcu została powołana komisja ds. rosyjskich wpływów.

Jej przewodniczący Sławomir Cenckiewicz ma wystarczające kompetencje aby rozstrzygnąć czy partii która mu zleciła tę robotę bliżej jest do Władysława Gomułki czy do Władymira Putina.

Lech Wałęsa brał w latach siedemdziesiątych od partii pieniądze, ale partia ostatecznie słabo na tym wyszła. Jak będzie w przypadku autora jego biografii?

Bogdan Bachmura

Zdjęcie: Martin Kraft / Adam Guz/ KPRM - Kancelaria Premiera / Wikimedia Commons

Czytaj więcej: "Zielona granica" narodowego interesu

Komentarz (58)

Min. Błaszczak: Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski.

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 17 wrzesień 2023 21:12

PiS pokazało w niedzielę nowy spot dot. bezpieczeństwa Polski, w którym szef MON stwierdził, że w razie wojny rząd PO-PSL "był gotowy oddać połowę Polski", do Wisły, w tym woj. warmińsko-mazurskie. Politycy PO twierdzą, że min. Mariusz Błaszczak ujawnił tajny plan NATO.

– Uwaga, uwaga. Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski. Plan użycie Sił Zbrojnych zatwierdzony przez ówczesnego szef MON Klicha zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły. Potwierdza to gen. Różański, były dowódca generalny. Dokumenty dobitnie pokazują, że Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą. Prawo i Sprawiedliwość to zmieniło. I będzie broniło każdego skrawka Polski – mówi w nagraniu minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.

Prawo i Sprawiedliwość będzie broniło każdego skrawka Polski! 🇵🇱#BezpiecznaPolska pic.twitter.com/tV12dAUXji

— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) September 17, 2023

Fala komentarzy

Spot wywołał mocne poruszenie. Zwolennicy PiS nie zostawiają suchej nitki na rządach PO-PSL, z kolej krytycy obecnej władzy przekonują, że nowy spot to prezent dla Moskwy.

"Szokujące informacje. Jeśli tak było, to mamy do czynienia ze zdradą rządu PO-PSL" – napisał na portalu X minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

"Dla PiS Polska jest jedna – w razie zagrożenia będziemy bronić całego jej terytorium. Dlatego kupujemy najnowszą broń i inwestujemy w silną armię. Najważniejsza jest bezpieczna Polska!" – stwierdził europoseł PiS Kosma Złotowski.

Eksperci krytykują jednak publiczne pokazywanie wojskowych dokumentów. "Zdejmowanie klauzuli z najbardziej niejawnego dokumentu. Bo kampania wyborcza" – napisał w mediach społecznościowych gen. Jarosław Stróżyk, były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.

"Dla wywiadu rosyjskiego to 'złoto'. Można przeliczyć kalkulacje operacyjne i zweryfikować wzorce doktrynalne" – uważa analityk wojskowości ppłk rez. Maciej Korowaj.

Sprawę skomentował również prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że "każda piędź ziemi powinna być broniona" i każdemu obywatelowi Polski należy się prawo do obrony przez Wojsko Polskie.

W język nie gryzie się Radosław Sikorski z PO. "W rocznicę napaści sowieckiej na Polskę PiS ujawnia wariantowy plan Wojska Polskiego 'Samodzielnej Operacji Obronnej' przed Rosją. Nawet jego istnienie było do tej pory ściśle tajne. Gówniarze, fanatycy, zdrajcy" – stwierdził europoseł.

"Ujawnianie planu obrony państwa jest po prostu nieodpowiedzialne.Ludzie nieodpowiedzialni nie powinni rządzić państwem" – ocenia europoseł.

"Oczywiście żaden polski rząd, ani NATO, ani USA ani Wojsko Polskie nigdy nie zakładaly "oddawania" agresorowi części terytorium Polski. A ujawnianie nawet kawałka ściśle tajnych planów w imię partyjnej kampanii jest głupotą lub zdradą. Błaszczak przekroczył granicę za którą będzie czekać Trybunał Stanu i prokuratura" – stwierdził z kolei Tomasz Siemoniak.

W rozmowie z portalem tvp.info prof. Piotr Grochmalski zauważa – poza kwestiami słuszności takiej strategii – że zaprezentowany dokument z 2011 roku łamie konstytucję. Ekspert wskazuje na artykuły 5. i 26 Konstytucji RP, z których pierwszy stawia przed państwem i władzą zadanie obrony niepodległości całego terytorium kraju; drugi zaś – określa kompetencje, odpowiedzialność i zakres działania sił zbrojnych: służą ochronie niepodległości, integralności terytorialnej oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.

– To łamię konstytucję, bo oddajemy połowę terytorium państwa; a po drugie – oddajemy stolicę. Ten sam minister (Bogdan Klich) zlikwidował kluczową dywizję, która była na tym kierunku i miała bronić bramy brzeskiej, chronić przed uderzeniem w serce Polski; w istocie minister Klich tą decyzją spowodował, że Warszawa stawała się bezbronna. Nie wspominając o takich miastach jak Lublin, Rzeszów czy Białystok. W tej chwili Putin jest ścigany międzynarodowym listem gończym za zbrodnie wojenne na Ukrainie – m.in. te popełnione w Buczy i Irpieniu. To, co by się stało w razie ataku na Polskę od wschodu, to byłaby Bucza razy sto. I to rząd PO-PSL zrobił – uczynili w tym miejscu bezbronne państwo Polskie – wskazuje.

Ekspert wylicza, że za rządów PO-PSL zredukowano siły zbrojne do trzech dywizji; zlikwidowano jednostkę, która zapewniała obronę przeciwrakietową Warszawy. – A co w tym czasie robiła Rosja? Rozwijała wielki projekt: program zbrojeniowy w ramach którego buduje m.in. ofensywną armię pancerną, 1. Gwardyjską Armię Pancerną i ta armia jest właśnie nakierowana na ten kierunek, na którym Warszawy nie broni nic – dodaje.

(pw)

Czytaj więcej: Min. Błaszczak: Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski.

Komentarz (61)

Dlaczego wojsko rosyjskie opuściło Polskę dopiero w 1993, a nie w 1989 roku?

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 17 wrzesień 2023 15:25
prof. Marek Konrat

Dopóki w polskich granicach stacjonowały rosyjskie wojska, Polska była państwem zmierzającym do niepodległości, ale jeszcze nie niepodległym – pisze prof. Marek KORNAT - Postępowanie rządu Tadeusza Mazowieckiego wobec Moskwy było wspierane przez wypowiedzi jego zwolenników, które pozostają – gdy dzisiaj na nie patrzymy – kompromitujące.

W październiku 1991 r. w Moskwie doszło do parafowania polsko-sowieckiego porozumienia w sprawie wycofania wojsk sowieckich z Polski. Postanowiono wówczas, że do ostatniego kwartału 1993 r. kraj opuszczą wszystkie rosyjskie jednostki. Proces zakończył się 18 września 1993 r., kiedy Polskę opuścił ostatni rosyjski żołnierz stacjonujący nad Wisłą w ramach Północnej Grupy Wojsk (PGW).

Wojska sowieckie w Polsce

Początek obecności wojsk sowieckich w Polsce datować należy na 17 września 1939 r., a więc dzień inwazji ZSRS na II Rzeczpospolitą. Atak Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. skutkował wyparciem Sowietów na wschód, jednak w 1943 r. zdołali oni odzyskać inicjatywę strategiczną (mówiąc w wielkim skrócie), a na początku 1944 r. ponownie przekroczyli granice okupowanej Polski. Powstało państwo zależne – które w r. 1952 nazwano Polską Rzecząpospolitą Ludową – a na jego terytorium Sowieci pozostali aż do 1993 r.

Możemy wyróżnić trzy fazy obecności wojsk sowieckich w Polsce: od wkroczenia Sowietów w 1939 do 1956 r., lata 1956–1989 oraz okres 1989–1993. Do 1956 r. obecność armii sowieckiej w Polsce była niczym nieuregulowana – nieujęta w żaden traktat bądź inne prawne zobowiązania, chociaż mówiono, że zgodę na to wyraził tzw. Rząd Tymczasowy Jedności Narodowej. Tzw. Polska Ludowa nie miała żadnej kontroli nad wojskiem sowieckim stacjonującym na jej terytorium (Północna Grupa Wojsk). Nie wiedziano nawet, ilu konkretnie żołnierzy liczą te siły. Podlegały one rozkazom z zewnątrz i stanowiły główną gwarancję utrzymania w Polsce status quo, dyktatury komunistycznej i dominacji ZSRS. W roku 1949 dowódca wojsk sowieckich Konstanty Rokossowski został marszałkiem Polski. Oficerowie sowieccy pełnili kluczowe funkcje dowódcze w Ludowym Wojsku Polskim. Byli obecni w Sztabie Generalnym oraz stali na czele wielkich jednostek.

Sytuacja uległa zmianie jesienią 1956 r., kiedy Władysław Gomułka podczas swej historycznej podróży do ZSRS wynegocjował układ regulujący stacjonowanie wojsk sowieckich w PRL. Wówczas rozpoczęła się druga i najdłuższa faza obecności armii sowieckiej w Polsce, trwająca do 1989 r. Przyjmuje się, że siły te liczyły w szczytowych rozmiarach ok. 300 tys. żołnierzy.

Faza trzecia to okres, kiedy Polska oderwała się od ZSRS i zaczęła kształtować swoje niepodległe państwo. Po 1989 r. wojsko sowieckie (od grudnia 1991 r. formalnie już rosyjskie) stacjonujące w polskich granicach było reliktem minionego systemu międzynarodowego, niechcianą „pamiątką” po Układzie Warszawskim. W owym czasie utraciło ono dawny potencjał oddziaływania na sytuację w Polsce, jednak nie opuściło jej granic aż do września 1993 r. Według oficjalnych danych sowieckich w 1989 r. stacjonowało w Polsce ponad 59 tys. żołnierzy, wraz z którymi przebywało w kraju blisko 40 tys. członków ich rodzin.

Stacjonowanie armii sowieckiej w Polsce miało kilka zasadniczych celów. Obecność Północnej Grupy Wojsk na terytorium kraju miała podkreślić dominację sowiecką, psychologicznie sparaliżować społeczeństwo polskie, a władzom PRL odebrać nadzieję na jakiekolwiek kalkulacje na większą samodzielność i uświadomić niemożność zmiany sytuacji geopolitycznej państwa. Wojska te pełniły także rolę zaplecza sił stacjonujących w NRD, których zadaniem było podtrzymanie podziału Europy oraz samych Niemiec.

Żaden przywódca ZSRS w latach 1945–1989 nie podjął decyzji o wykorzystaniu sił sowieckich w Polsce do walki z podnoszącymi się do buntu Polakami. Jedyny wyjątek to rok 1956, kiedy na skutek rosnącego napięcia politycznego w PRL wojska te opuściły bazy i maszerowały na Warszawę, ostatecznie jednak nie zostały użyte. Gomułka zapewnił kierownictwo ZSRS z Chruszczowem na czele, że nie wyprowadzi Polski z Układu Warszawskiego. Nie ulega wątpliwości, że gdyby w ZSRS w którymkolwiek momencie zapadła decyzja o zbrojnej interwencji w Polsce, wojska stacjonujące na jej terytorium zostałyby użyte. Tak się jednak nie stało. Sądzę, że wynika to m.in. z faktu, iż Sowieci nie chcieli ryzykować odwetowych działań Zachodu. Wkroczenie do Polski najpoważniej rozważano w ostatnim kwartale 1980 r., po wydarzeniach Sierpnia 1980 r. i powstaniu NSZZ „Solidarność”, ale w ostatnim momencie udaremnił to rząd Stanów Zjednoczonych, grożąc Sowietom poważnymi sankcjami.

Użycie wojsk sowieckich ulokowanych w Polsce przeciw Polakom było z pewnością planowane jedynie w ramach szerszej akcji sił Układu Warszawskiego. Sowieci preferowali tłumienie protestów w Polsce rękami żołnierzy LWP, czyli Polaków ubranych w polskie mundury, ale w służbie sowieckiej. Taką taktykę przyjęto w 1981 r., postanawiając nakłonić gen. Jaruzelskiego do akcji siłami własnymi, bez udziału Sowietów, co doraźnie w pełni się powiodło. Wprowadzono w Polsce stan wojenny. „Solidarność” została stłumiona jako wielki ruch społeczny.
Dlaczego 1993, a nie 1989 rok?

Ważną kwestią w kontekście rozważań na temat obecności wojsk sowieckich w Polsce jest odpowiedź na pytanie, dlaczego opuściły one jej terytorium dopiero w 1993 r., nie zaś w 1989, tuż po ustanowieniu niekomunistycznego rządu, co wielu jawi się równoznaczne z odzyskaniem niepodległości i oderwaniem się od ZSRS. Polska pod rządami premiera Mazowieckiego była z kilku powodów w szczególnej sytuacji wśród krajów rozpadającego się bloku wschodniego. Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem, który uważał, że należy zachować tzw. „sojusz polsko-sowiecki”. Zanim został premierem, opowiadał się za uznaniem interesów strategicznych ZSRS. Podpisał się pod odezwą grupy przeciwników apelu I Zjazdu „Solidarności” w Gdańsku (lato 1981) do świata pracy Europy Wschodniej, co uchwalono z inicjatywy Kornela Morawieckiego. Kiedy Mazowiecki doszedł do władzy, jesienią 1989 r. istniały jeszcze inne kraje komunistyczne, w których zmiana systemu nadeszła dopiero w kolejnych miesiącach. Mazowiecki, biorąc pod uwagę, że Polska może być przez jakiś czas enklawą w bloku wschodnim, stał na stanowisku, że nie należy żądać od Sowietów wycofania ich wojsk z Polski, aby nie pogarszać położenia kraju. Pierwszym gościem zagranicznym, jakiego przyjął nowy premier PRL, był szef KGB Władimir Kriuczkow. Nie jest jasne, jakie ustalenia zapadły podczas tej wizyty. Wiadomo, że Kriuczkow sugerował Tadeuszowi Mazowieckiemu, że zerwanie bliskich relacji z ZSRS będzie dla Polski zbyt kosztowne w obliczu jej uzależnienia od rosyjskich surowców oraz faktu, że istnieje problem nieuregulowanej granicy z Niemcami na Odrze i Nysie Łużyckiej. Obawa o niepomyślny rozwój tych spraw wpłynęła na stosunek Mazowieckiego do ZSRS, a to miało swoje znaczenie w kwestii obecności wojsk sowieckich w Polsce.

Sprawa granicy zachodniej jest w tym kontekście kluczowa. W listopadzie 1989 r. Niemcy przystąpili do rozbiórki Muru Berlińskiego. Jeszcze w tym samym miesiącu kanclerz RFN Helmut Kohl ogłosił dziesięciopunktowy plan zjednoczenia kraju. Był on realizowany, ale kwestię granicy polsko-niemieckiej rozpatrywano wiosną i latem 1990 r. w formule obejmującej dwa państwa niemieckie i cztery mocarstwa (USA, Wielka Brytania, Francja i ZSRS), czyli „2+4”. Sowieci mieli istotny głos na tym forum. Rząd Tadeusza Mazowieckiego niewątpliwie wyszedł z założenia, że w rozmowach z Gorbaczowem nie będzie poruszał kwestii wycofania wojsk sowieckich z Polski, by nie narazić się Sowietom. Niemcy z pewnością nie mieli zamiaru toczyć z Polską wojny o sporne ziemie, ale kanclerz Kohl prowadził rozmowy z Polakami w taki sposób, by nie deklarować niczego przed zjednoczeniem kraju, które dokonało się 3 października 1990 r. Dopiero po wyegzekwowaniu zobowiązań co do status quo na forum konferencji „2+4” w Paryżu Niemcy ustąpili. Zawarto polsko-niemiecki traktat graniczny (17 listopada 1990), który oba kraje ratyfikowały w ostatnich miesiącach 1991 r. Zbiegło się to w czasie z parafowaniem polsko-sowieckiego porozumienia w sprawie wycofania wojsk sowieckich z Polski (październik 1991 r.). Dopiero wówczas kwestia wycofania sowieckich żołnierzy wróciła na właściwe tory.

Ciekawym wspomnieniem z lat 1989–1990 jest z pewnością działanie cenzury, której z niezrozumiałych powodów rząd Tadeusza Mazowieckiego od razu nie zlikwidował. Oczywiście po historycznych wyborach 4 czerwca 1989 r. cenzura już właściwie nie działała, ale nadal istniała jako urząd. Nie miała mocy sprawczej niemal w żadnej kwestii, z wyjątkiem jednej – obecności wojsk sowieckich na terenie Polski. Aż do wiosny 1990 r. nie można było w polskich mediach swobodnie mówić i pisać o liczbie żołnierzy sowieckich w naszym kraju.

Postępowanie rządu Tadeusza Mazowieckiego wobec Moskwy było wspierane przez wypowiedzi jego zwolenników, które pozostają – gdy dzisiaj na nie patrzymy – kompromitujące.

Pojawiały się nawet głosy, aby nie spieszyć się z żądaniem ewakuacji wojsk sowieckich, ponieważ dopóki stacjonują one w polskich granicach, dopóty Niemcy nie odbiorą Polsce ziem zachodnich. Taką tezę wysunął w marcu 1990 r. późniejszy ambasador Polski w Berlinie Janusz Reiter, w artykule na łamach „Gazety Wyborczej”. Jerzy Giedroyc nazwał to myśleniem w duchu Targowicy. Podobnie – już odbiegając w czasie od spraw, o których mówimy – wybitny rusycysta Andrzej Drawicz opowiadał się publicznie przeciw aspirowaniu Polski do członkostwa w NATO, aby nie narażać się Rosji, która przecież ma swoje problemy i nam nie zagraża. Do tych ludzi, którzy wypowiadali się w taki sposób, nie dotarło, że żołnierz sowiecki nie będzie walczył o polskie ziemie zachodnie, skoro nad Wisłą nie panuje już komunizm i nie ma sowieckiej dominacji. Większość polskiej klasy politycznej (przede wszystkim tej wywodzącej się z „Solidarności”) zdawała sobie jednak sprawę, że wojska sowieckie należy z Polski usunąć. Po rozwiązaniu sporu o granicę zachodnią było to jedynie kwestią czasu. Sprawa przeciągnęła się aż do 1993 r., ponieważ negocjacje z Rosjanami w 1991 r. były trudne. Dyplomacja rosyjska powoływała się na rozmaite argumenty – nie tylko z zakresu geopolityki, ale też dotyczące trudności logistycznych i problemów gospodarczych po upadku ZSRS. Grano na zwłokę i naciskano na rozłożenie procesu w czasie. Ostatecznie sprawę zamknięto 18 września 1993 r., kiedy ostatni żołnierz rosyjski opuścił terytorium państwa polskiego.

Znaczenie wydarzeń z lat 1991–1993

Wojska sowieckie w latach 1989–1991, a po 1991 r. już postsowieckie, zachowywały się ogólnie neutralnie wobec państwowości polskiej. Nie miały rozkazu z Moskwy, aby postępować inaczej. Po próbie zamachu stanu w ZSRS w sierpniu 1991 r., który miał na celu odsunięcie Gorbaczowa od władzy, nastroje w bazach postsowieckich uległy ożywieniu. Zdejmowano portrety dotychczasowego przywódcy. Gdyby plan zamachu się powiódł, Polska stanęłaby w obliczu groźnej sytuacji i miałaby wielkie trudności. Nic nie wskazuje na to, aby naonczas Zachód mógł przyjść Polakom z pomocą, a kadra Ludowego Wojska Polskiego, dominująca w postkomunistycznym Wojsku Polskim, nie była zdolna zmierzyć się nawet z myślą o możliwości przeciwstawienia się Rosji. To byli ludzie absolutnie przekonani o niewzruszonej potędze Moskwy.

Opóźnione o cztery lata wycofanie z Polski wojsk sowieckich (rosyjskich) było wydarzeniem o dużym znaczeniu politycznym i strategicznym, ale także symbolicznym. Nie ulega wątpliwości, że stacjonowanie owych sił nad Wisłą nie pozwalało nazywać Polski w pełni niepodległym krajem. Po przełomie 1989 r. – ale do momentu wycofania rosyjskich żołnierzy – Polska była państwem zmierzającym do niepodległości, lecz jeszcze nie niepodległym. Obecność obcych kontyngentów uniemożliwiała choćby starania o włączenie Polski do NATO. Trzeba zaznaczyć, że nie było w Polsce większej mobilizacji społecznej, aby wymusić wycofanie wojsk sowieckich. Owszem, były manifestacje pod hasłem „Sowieci do domu!”, ale raczej w ograniczonych rozmiarach. Nie wszyscy Polacy interesowali się tym tematem. Na pierwszy plan wysuwały się kwestie gospodarcze i konieczność radzenia sobie z trudnościami, które były wywołane krachem gospodarki PRL i tzw. terapią szokową Balcerowicza. Trudno także mówić o ogólnonarodowym entuzjazmie w chwili wyjazdu sił sowieckich z kraju. Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że wycofanie rosyjskich żołnierzy z Polski było wydarzeniem historycznym i przełomowym.

Pisząc o procesie wyjścia wojsk sowieckich z Polski, należy zauważyć niezwykle ważne działania rządu Jana Olszewskiego, dzięki którym zablokowana została koncepcja utworzenia wspólnych polsko-rosyjskich spółek na terenie byłych sowieckich baz wojskowych. W trakcie negocjacji z Polską Traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z maja 1992 r. dyplomacja rosyjska zaproponowała, by mienie baz opuszczanych przez żołnierzy sowieckich przeszło pod gospodarowanie spółek polsko-rosyjskich typu joint venture. Miałyby powstać rady nadzorcze ze stosownym parytetem dla Polaków i Rosjan, a same spółki byłyby – rzekomo – wykorzystane do rozwoju wzajemnych stosunków gospodarczych obu krajów. Gdyby tak się stało, na terenie byłych baz de facto uwłaszczyłyby się rosyjskie służby specjalne, a Polska nie miałaby nad tym żadnej kontroli. W perspektywie długoterminowej byłoby to poważne zagrożenie dla polskiej suwerenności, szczególnie po dojściu do władzy Władimira Putina, co nastąpiło siedem lat po wyjściu wojsk rosyjskich z Polski. Rosyjskiej propozycji sprzeciwił się jednak rząd Olszewskiego i postulat ten w ostatniej chwili wykreślono z przygotowanego już tekstu traktatu. Jest szczególnie smutne, że wywołało to gwałtowną walkę prezydenta Wałęsy przeciw rządowi Olszewskiego, co przyniosło jego obalenie 4 czerwca 1992 r.

Na zakończenie warto podkreślić, że na opuszczonych terenach wojska sowieckie zostawiły „spaloną ziemię”. Trudno powiedzieć, czy w takim postępowaniu miało miejsce działanie na rozkaz, czy też był to skutek codziennej praktyki, gdyż żołnierze rosyjscy reprezentowali niewątpliwie inną cywilizację – wschodnią. Podczas negocjowania porozumienia w sprawie wyjścia sowieckiej armii z Polski strona polska zrzekła się roszczeń finansowych za zniszczenia obiektów dzierżawionych przez sowieckie wojsko oraz za dewastację środowiska naturalnego. Straty z tego tytułu szacowano na kilkaset milionów dolarów.

Prof. Marek KORNAT

Historyk, sowietolog, edytor źródeł, eseista, profesor nauk humanistycznych i kierownik Zakładu Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Tekst z Wszystko Co Najważniejsze

 

Czytaj więcej: Dlaczego wojsko rosyjskie opuściło Polskę dopiero w 1993, a nie w 1989 roku?

Komentarz (3)

Więcej artykułów…

  1. 17.IX.1939. Pod czerwonym butem
  2. PILNE! Szubienice do likwidacji! Prezydent Olsztyna przegrał w WSA z ministrem kultury

Strona 1 z 426

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Nam miłościwie panuje towarzysz Wiesław, a z niego taki Kennedy jak z mysiej pipy neseser".

Fraza mysia pipa pochodzi ze spektaklu teatralnego "Ka...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
5 minut(y) temu
to u sąsiadki przemówienie geja Jarosława pewnie usłyszałeś nadawane z z rządowej gadzinówki.
„Awaria dystrybutorów” na stac...
19 minut(y) temu
Często/zawsze reprezentujesz swoją wyższość intelektualną, ale język zupaka lub z obory, a nie inteligenta.
„Awaria dystrybutorów” na stac...
22 minut(y) temu
Jesteś mistrzem- manipulacji. Obejrzyj filmik, o jakiej p. Joannie mówisz?https://niezalezna.pl/polityka/opozycja/budka-dostal-pytanie-o-joanne-z-krak...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
26 minut(y) temu
Dzicz to ja mimowoli słyszę właśnie... jakieś wrzaski w stylu Lempart czy innego Frasyniuka... (mieszkam w okolicy Al. Jana Pawła II, ale nie sposób r...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
28 minut(y) temu
dzicz jedzie do Katowic to dystrybutory strajkują.
„Awaria dystrybutorów” na stac...
1 godzinę temu

Ostatnie blogi

  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • Polska racja stanu - refleksje po obejrzeniu "Resetu" Zbigniew Lis Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bulwersujące fakty i ujawnione dokumenty, przedstawione podczas emisji serialu dokumentalnego "Reset" w TVP1, który… Zobacz
  • Modlitwa kardynała de Richelieu (komentarz do sprawy Jana Pawła II) Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Dwie wojny... Adam Kowalczyk 192 lata temu, 5 lutego 1831 r., Moskale nie mogąc pogodzić się niewdzięcznością Polaków nie potrafiących docenić i pokochać ruskiego… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Relacja z pikiety i akcji ulotkowej przeciwników inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie 10.09.
  • Relacja z pikiety i akcji ulotkowej przeciwników inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie 10.09.
  • Sąd uchylił decyzję wojewody uchylającą pozwolenie na budowę Centrum Lidla w Gietrzwałdzie
  • Janusz Cieszyński - jedynką PiS w Olsztynie. Na 20. miejscu Szmit
  • Poseł Zbigniew Babalski odchodzi z polityki. Powodem jest 6. miejsce na liście
  • Znamy nowego dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego UWM
  • PILNE! Szubienice do likwidacji! Prezydent Olsztyna przegrał w WSA z ministrem kultury
  • Aby Polska rosła w siłę, a ludzie partii żyli dostatniej
  • Wojewoda zbada prawidłowość wydania pozwolenia na budowę Lidla w Gietrzwałdzie
  • Partie ogłosiły pełne listy kandydatów z Olsztyna i Elbląga. Wg sondażu Kantar PiS wygrywa wybory
  • W sieci krąży film, na którym wicestarosta węgorzewski pokazał nagą kobietę z nożem
  • "Zielona granica" narodowego interesu

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • „Awaria dystrybutorów” na stacjach Orlenu dotarła do Olsztyna

      2023-09-30 14:45:05

      Zajechałem w sobotę 30 września po południu na stację paliw Orlen przy Bałtyckiej w Olsztynie, w drodze...

    • Sąd nakazał rektorowi UWM dalsze zatrudnienie przewodniczącego NZZ PRAWDA

      2023-09-26 13:08:22

      W poniedziałek, 25 września Sąd Rejonowy w Olsztynie IV Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych wydał...

    • Zmarł olsztyński fotografik Witold Mierzejewski

      2023-09-21 22:39:22

      Zmarł olsztyński fotografik i wydawca Witold Mierzejewski 18 września w wieku 66 lat (1957-2023),...

Wiadomości region

  • Region

    • Wrześniowy numer "Debaty" o wyborach i nie tylko

      2023-09-28 09:20:53

      Wrześniowy numer miesięcznika „DEBATA” w punktach sprzedaży od piątku 29 września (wykaz punktów...

    • Aby Polska rosła w siłę, a ludzie partii żyli dostatniej

      2023-09-27 21:56:37

      Dziennikarze lokalnych redakcji "Wyborczej" zebrali informacje o 1350 osobach, którym dzięki PiS żyje...

    • Co wolno wojewodzie w sprawie pozwolenia na budowę Lidla w Gietrzwałdzie?

      Kazimierz Rzecki 2023-09-26 21:21:00

      Komunikat wojewody warmińsko-mazurskiego Artura Chojeckiego, iż „z urzędu zbada prawidłowość...

Wiadomości Polska

  • Polska

    • Film "Zielona granica" przekroczył wszelkie granice

      Zbigniew Lis 2023-09-27 10:09:20

      Nie zamierzałem zabierać głosu do zakończenia fatalnej i haniebnej kampanii wyborczej dwóch...

    • "Zielona granica" narodowego interesu

      2023-09-23 18:14:20

      Wypada zacząć od informacji, że filmu Agnieszki Holland „Zielona granica” jeszcze nie oglądałem. Na...

    • Min. Błaszczak: Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski.

      2023-09-17 21:12:17

      PiS pokazało w niedzielę nowy spot dot. bezpieczeństwa Polski, w którym szef MON stwierdził, że w...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.