logodebata

Wspomóż jedyny portal na Warmii i Mazurach, który nie boi się publikować prawdy o politykach i jest za to ciągany po sądach. Nigdy, przez prawie 18 lat istnienia, nie dostaliśmy 1 grosza dotacji publicznej. Redaktorzy i autorzy są wolontariuszami. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

niedziela, czerwiec 15, 2025
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Ks. Jan Rosłan

Ks. Jan Rosłan

roslanZ pierwszego wykształcenia polonista (prawie doktor), po studiach był dziennikarzem (reportaże m.in. w "ITD"), w okresie "Solidarności" był dziennnikarzem pisma olsztyńskiej "S" - "Rezonans", w stanie wojennym wstąpił do seminarium, już jako ksiądz nadal uprawiał dziennikarstwo, był redaktorem naczelnym "Posłańca Warmińskiego", jest autorem kilku książek. Prasożerca. Czyta chyba wszystkie gazety, jakie ukazują się w kraju. Znakomity analityk. Bystry obserwator rzeczywistości. Widzi to, co tłum przeoczy, choć leży na wierzchu. Precyzyjne i błyskotliwe pióro doprawione ironią. Znakomity wędkarz - killer szczupaków!

Nasz Kościół

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 29 styczeń 2021 22:53
Ks. Jan Rosłan

Na tytuł artykułu Bogdana Bachmury „Mój Kościół”, zamieszczonego w poprzedniej „Debacie” odpowiadam tytułem: Nasz Kościół. Bo Kościół to wspólnota i ważne jest, aby każdy katolik z tą wspólnotą – jak z rodziną – się identyfikował. Jak w rodzinie są swary, nieporozumienia, tak też w społeczności wiernych dochodzi do dyskusji, sporów, różnic, ale wszystko to powinno doprowadzić poprzez dialog do osiągnięcia konsensusu, do utrwalania wspólnoty zbudowanej z różnorodnych elementów.

O Kościele można pisać na dwa sposoby. O jego problemach wewnętrznych, personalnych, dyscyplinarnych, dogmatycznych, ale też można konfrontować Kościół i jego przesłanie ze światem współczesnym. I takiej konfrontacji dokonał B. Bachmura, stwierdzając, że polski Kościół nie odnalazł się w dobie demokracji. Ponadto etos współczesnego świata, etos indywidualizmu, oryginalności za wszelką cenę, a jednocześnie hedonizmu i materializmu oraz pełnej wolności z odrzuceniem wszelkich norm moralnych faktycznie jak fala pociąga za sobą coraz więcej osób. Ludzie zabijają w sobie potrzebę metafizycznych przeżyć, zastępują to używkami, muzyką i szukaniem przyjemności zmysłowych. Przy wielkich kryzysach światowych - a niewątpliwie taki mamy dzisiaj - duża część społeczeństwa nie zadaje sobie pytań eschatologicznych, wręcz przeciwnie, chce jak najpełniej używać życia. Znamy to z historii, że podczas zarazy czy kataklizmów jedni pokutowali, wznosili modły do Boga, odmienili swoje życie widząc kruchość tego świata materialnego, drudzy wręcz przeciwnie, dopiero w pełni zaczęli używać życia nie przestrzegając żadnych norm moralnych czy obyczajowych. Tak faktycznie od roku 1968 (od rewolty studenckiej czy rewolucji hippisowskiej) żyjemy w świecie, gdzie zakwestionowane są odwieczne zasady poznawcze. Nikt dziś w filozofii już nie pyta o prawdę, prawda obiektywna nie jest ważna i nie jest potrzebna. Liczy się wyłącznie subiektywne przeżywanie i odczuwanie rzeczywistości. Zostały rozbudowane szkoły filozoficzno - antropologiczne, których teorie szybko zostały przeniesione przez psychoterapeutów, dziennikarzy, a nawet niektórych księży i psychologów, że świat wokół ciebie się nie liczy, najważniejszym jesteś tym sam, twoje odczuwanie, twoje potrzeby, które masz prawo, a nawet obowiązek realizować. Stąd w pewnym czasie nastąpił tak szybki rozwój szkół buddyzmu wśród środowisk akademickich i artystycznych, bo buddyzm odrzuca Boga, najważniejszy jesteś ty sam i sam się zbawiasz. Bóg człowiekowi nie jest potrzebny, bo to człowiek zajmuje miejsce Boga. To przesłanie sączone jest w magazynach dla kobiet i młodzieży, w filmach i serialach, upowszechniane przez celebrytów. Skoro Bóg człowiekowi nie jest potrzebny, to także Kościół jest zbyteczny. No, może czasem jest potrzebny, aby uczestniczyć w pięknym rytuale ślubu czy pogrzebu, bo Kościół umie zorganizować uroczyste celebry.

Oczywiście były w historii czasy, w których całkowicie starano się wyeliminować Kościół z życia społecznego, przykładem epoka Oświecenia, co zaowocowało Rewolucją Francuską, gdy z powodów filozoficzno-politycznych starano się zniszczyć Kościół katolicki mordując księży, siostry zakonne i niszcząc kościoły. Ze względów ideologicznych całkowicie starano się wyeliminować Kościół, a przede wszystkim potrzebę odwoływania i odnoszenia się do Boga, w sowieckiej Rosji i krajach komunistycznych. Dziś ma to miejsce w Chinach. Ale dzisiejsza sytuacja jest trochę inna. Dziś laicyzacja nie ma charakteru politycznego, a kulturowy. I chyba Kościół na taką formę ateizacji nie był przygotowany. Mało tego, chce jakby dostosować się do świata coraz bardziej odchodząc od ortodoksji, myślę tu o uleganiu protestantyzmowi. Ale czy w ten sposób zatrzyma się wiernych? Wątpię.

B. Bachmura napisał: Jak dalece polski Kościół politycznie „odleciał”, pokazuje unieważnienie małżeństwa Jacka Kurskiego, a następnie jego ślub w Łagiewnickim sanktuarium. W unieważnieniu dwóch małżeństw (Kurskiego i jego obecnej żony) nie doszukiwałbym się czynników politycznych, choć ostentacyjny ślub nabrał takiego charakteru. To niestety papież Franciszek doprowadził do tego, że dziś faktycznie prawie każde małżeństwo katolickie może być uznane za nieważnie zawarte. Dawniej do unieważnienia małżeństwa potrzebne było orzeczenie dwóch instancji sądowych. Dziś, gdy strony nie składają apelacji ważny jest wyrok pierwszej instancji. A tu dochodzić może do przeróżnych nadużyć, wszak sędziowie są tylko ludźmi. Wystarczy, że oficjał jako przewodniczący składu wyznaczy jeszcze dwóch sędziów (taki jest wymóg), z których jeden jest znany z tego, że nigdy nie czyta akt i jest na tyle wiekowy, że nawet nie wie, jaki jest dzień tygodnia, ale podpisze wszystko co podsunie oficjał. Do tego biegłym sądowym zostaje ustanowiona rodzona siostra oficjała i wtedy faktycznie jeden człowiek decyduje o ważności lub nieważności małżeństwa, bo głos trzeciego sędziego już jest nieistotny. Opisuję ten przypadek nie w kategorii hipotetycznej.

Jednak, to co się dzieje w Kościele, jak niejako „ustawia” się on do świata w dużym stopniu zależy od hierarchii. Powszechnym jest narzekanie, że Kościół w Polsce utracił młodzież. Pytanie dlaczego? Czy przez katechizację w szkole? Może częściowo, bo niestety duża część księży nie była przygotowana to tego, aby uczyć w szkole. Nie chcę wymieniać przyczyn, ale jedną z nich – i nie wiem czy nie podstawową – jest brak pedagogiczno-metodycznego przygotowania kleryków w seminariach. Kiedyś mieliśmy silny ruch oazowy zainicjowany przez ks. Franciszka Blachnickiego. Dlaczego faktycznie wolno oazy zanikają? Duża część biskupów nie była do tego ruchu przekonana, opierał się on na zapaleńcach, a tych wolno ubywało. Zajęcia oazowe są niezmiernie czasochłonne. Kończą się wyjazdową, wakacyjną oazą, których coraz mniej. I nie wynika to tylko z obostrzeń sanitarnych, pewną rezerwą księży przed kontaktami z młodzieżą, ale skoro ksiądz ma spędzić dwa tygodnie na wyjeździe będąc przez 24 godziny odpowiedzialnym za młodzież, to jest wyczerpująca praca. Jednak większość biskupów tej pracy nie uznaje i uważa, że winna być wykonana w ramach urlopu księdza. Czyż trzeba się dziwić, że coraz mniej jest takich ochotników? Przed laty został w naszej archidiecezji zlikwidowany referat młodzieżowy. Kierował nim ksiądz pracujący poza parafią, stąd mógł urzędować w kurii. spotykać się z księżmi tzw. Młodzieżowcami, rozprowadzać materiały duszpasterski, itp. Podobnie z ruchem pielgrzymkowym. Gdy kierownikiem pielgrzymki był ksiądz pracujący poza parafią, był dużo sprawniejszy organizacyjnie, miał czas odwiedzić grupy pielgrzymkowe. Gdy kierownikiem został wiejski proboszcz czy wikariusz, jego oddziaływanie jest bardziej ograniczone. I tak decyzje strukturalne podejmowane przez biskupa (czasami nawet nie zawsze rozumiane przez księży) wpływają na kształt życia religijnego diecezji.

B. Bachmura zaznaczył w artykule (choć słabo to wybrzmiało) brak wewnątrzkościelnego dialogu. Niektórzy uważają, że jest on niepotrzebny, wszak biskupi wszystko wiedzą, mają swoich stałych, zaufanych doradców i kontakt ze świeckimi, a także i duchowieństwem sami bardzo ograniczają. Czy ktoś mógłby cokolwiek powiedzieć o II Polskim Synodzie Plenarnym, który trwał w latach 1991 - 1999, a dokumenty końcowe opublikowano w roku 2012? Pierwszy taki synod odbył się 26- 7 sierpnia 1936 r. w Częstochowie z udziałem tylko duchowieństwa. Drugi synod zainicjował Jan Paweł II będąc w Warszawie na jego rozpoczęciu i zakończeniu. Synod miał obudzić polski laikat w duchu Soboru Watykańskiego II, miał być wielkim darem dla Kościoła w Polsce, jak często powtarzano A tak faktycznie czym był? Wielką, niewykorzystana szansą. Dlaczego? Z powodów strukturalnych. Przewodniczącymi komisji synodalnych w diecezjach zostali biskupi pomocniczy, a sekretarzem generalnym bp Tadeusz Pieronek o którym powszechnie wiedziano, że współpraca z ówczesnym przewodniczącym Konferencji Episkopatu kard. Józefem Glempem nie układa mu się najlepiej. Biskupom diecezjalnym wcale nie zależało na prowadzeniu działalności synodalnej, a pomocniczy nie mieli takiej siły, aby przekonać proboszczów do tworzenia synodalnych zespołów i prowadzenia dyskusji na przygotowane wcześniej tematy. A wiele z nich bezpośrednio dotyczyło ludzi świeckich, jak dokument: Kościół wobec rzeczywistości politycznej czy Kościół wobec życia społeczno-gospodarczego lub powołanie i posłannictwo świeckich. Uważam, że wielu polskich biskupów dobrze znając Kościół niemiecki, gdzie czasami świeccy nie tylko kierują parafią, ale też dyrygują proboszczem obawiała się wzmocnienia roli świeckich w Kościele polskim i z tego powodu sabotowało synod, na którym tak bardzo zależało Janowi Pawłowi II. Dziś są to martwe dokumenty, a najbardziej dziwiło mnie to, że polscy biskupi pisząc tak liczne listy pasterskie chyba nigdy nie powołali się na dokumenty II Polskiego Synodu Plenarnego. A czy ktoś słyszał kazanie, w którym ksiądz przytoczył choć jedno zdanie z tych dokumentów? Wielka szansa obudzenia polskich katolików została niewykorzystana i winę za to ponoszą polscy hierarchowie.

Uważam, że zmarnowaną szansą była też reaktywacja Akcji Katolickiej, a tak faktycznie powołanie nowego stowarzyszenia, które z przedwojenną Akcją nie ma nic wspólnego. Przed wojną Akcja skupiała faktycznie wszystkie stany i organizacje oraz stowarzyszenia katolickie łącznie z kółkami różańcowymi, bractwami, trzecimi zakonami i sodalicją mariańską. Akcja wydawała liczne książki o tematyce religijno-filozoficznej i społeczno-ekonomicznej. Wydawała też czasopisma. Przy tworzeniu powojennej Akcji Katolickiej robiono wszystko, aby nie czerpać z przedwojennych, sprawdzonych wzorów. Znów bano się, że tak zorganizowana Akcja będzie potężną siłą społeczno- polityczną. Członkowie Akcji nawet początkowo startowali w wyborach samorządowych z szyldem Akcji Katolickiej, ale chyba już tego zabroniono, aby broń Boże świeccy katolicy pod osłoną hierarchicznego Kościoła nie wdawali się w polityczną działalność. Pamiętam ogólnopolskie zebranie w Warszawie w Galerii Porczyńskich, gdzie byli delegaci z całej Polski. Omawiano projekt statutu stowarzyszenia. Pracował nad nim zespół ze Szczecina. Prezentował jeden z profesorów. Podsumowujący obrady delegat Episkopatu Polski ds. Akcji Katolickiej bp Piotr Jarecki powiedział, że jest tak zapracowany, że nie miał czasu zapoznać się z projektem statutu, ale leżąc wczoraj w łóżku przejrzał go i nie akceptuje. Statut opracuje więc powołana przez niego grupa warszawska. Na głosy krytyki z sali odpowiedział, że jako biskup nie popełnił nigdy żadnego błędu. I tak zakończył wszelką dyskusję. Siedzący obok mnie dyrektor wydziału duszpasterskiego w Toruniu ks. Józef Nowakowski głośno do mnie powiedział:- słyszałeś? Ogłosił swoją nieomylność! Słyszał to siedzący obok bp Edward Frankowski i tylko się uśmiechnął. Będąc początkowo zaangażowany w tworzenie Akcji Katolickiej szybko z tego zrezygnowałem widząc jak tłumiona jest wszelka inicjatywa i aktywność świeckich przez młodego wtedy bp. P. Jareckiego Dziś można zapytać wychodzącego z kościoła katolika: czym zajmuje się Akcja Katolicka albo czym zajmował się II Polski Synod Plenarny, a na pewno otrzyma się odpowiedź: nie wiem.

Dziś świeccy sami inicjują wiele ogólnopolskich akcji, co spotyka się czasem ze zrozumieniem, czasem z obojętnością, a czasem z negowaniem tych działań przez hierarchów. Oddolną inicjatywą są orszaki Trzech Króli czy też akcja modlitewna różaniec do granic lub narodowy dzień pokuty. Żadnych z tych przedsięwzięć nie organizowała Akcja Katolicka czy któreś z oficjalnych duszpasterstw. Najczęstszą inicjatywą biskupów jest rozpoczynanie peregrynacji po parafiach czy rodzinach coraz innych obrazów czy figur, choć przynosi to coraz mizerniejsze efekty. Nie można bezkrytycznie powtarzać tego, co się sprawdziło 60 lat temu. Myślę tu o inicjatywie kard. Stefana Wyszyńskiego o peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, która przerodziła się w wielkie duchowe święto i narodowe rekolekcje.

Kościół nigdy nie zginie na tym świecie, bo żyje w nim Chrystus. Po wielokroć w trudnych czasach zapowiadano upadek Kościoła katolickiego, ale on się zawsze odradzał. I mam nadzieję, że nastąpi to także teraz. Za moich czasów w seminarium było nas 180 kleryków, dziś jest dziesięciokrotnie mniej. Ale to może któryś z nich za kilka lat będzie filarem odnowy polskiego Kościoła. Bo czasami jeden człowiek potrafi ponieść wielkie brzemię. Pan da i proroków i gorliwych pasterzy, gdy będziemy Go o to gorliwie prosili.

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Czytaj więcej: Nasz Kościół

Komentarz (107)

Zaraza to Boże ostrzeżenie

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 26 kwiecień 2020 09:09
Ks. Jan Rosłan

Od kilku lat Wielką Sobotę i uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego przeżywam w jednej z dekanalnych parafii Archidiecezji Warmińskiej. Ksiądz dziekan obsługuje dwa kościoły, więc dzielimy się przewodniczeniem Mszy św., ja wygłaszam kazania w Wielką Sobotę, na dwóch rezurekcjach i w pierwszym dniu świąt. W tym roku do księdza dziekana jednak nie pojechałem, bo do kogo mówić kazania, skoro w kościele mogło przebywać tylko 5 osób i nie było rezurekcji, a w Wielką Sobotę poświęcenia ognia i wody.

Oczywiście, każdy refleksyjny wierzący człowiek zadaje sobie pytanie: co Pan Bóg chce nam powiedzieć dopuszczając obecną pandemię? Głęboko wierząca osoba potrafi każde zdarzenie dnia odczytać jako pewien znak dany przez Boga. Oczywiście tak interpretują świat, jako całkowicie zależny od Boga mistycy i osoby głęboko odczuwające obecność i wolę Boga. Wielu dostojników kościelnych, a u nas prymas Polski abp Wojciech Polak oświadczyli, że pandemii nie można odbierać jako kary Bożej, bo przecież Bóg jest Miłością i zawsze okazuje ludziom swoje miłosierdzie. W Starym Testamencie ludzie mieli głęboką świadomość, że wszystko co się dzieje na ziemi, toczy się z Bożego przyzwolenia i bezpośrednio odbierali naturalne nieszczęścia jako karzącą rękę Boga, od potopu zaczynając po upadek i zburzenie Jerozolimy kończąc. W Nowym Testamencie, a szczególnie w Apokalipsie też mowa jest wprost, że Bóg dopuszcza naturalne kataklizmy, aby zbłąkaną i grzeszną ludzkość wyprowadzić na drogę Bożych przykazań, gdy zaczęła tak żyć, jakby Boga w ogóle nie było. Czy dziś nie mamy podobnej sytuacji?

Dokładnie przeanalizowałem modlitwę papieża Franciszka transmitowaną 27 marca. Jest to rozważanie, że mamy bardzo trudną sytuację i prosimy, aby Bóg wyciągnął do nas rękę i ocalił, tak jak Chrystus przebudzony podczas sztormu, ucisza jezioro i zdejmuje strach z Apostołów obawiających się utonięcia. W tym rozważaniu - modlitwie zwróciłem jednak uwagę na jedno: Franciszek ani razu nie użył słowa grzech. Nie dokonał aktu przeprosin Boga za grzeszne, ludzkie zachowania. Każda konstrukcja modlitwy, a liturgia Mszy św. w szczególności, rozpoczyna się od aktu pokutnego: wyznania i przeproszenia za swoją grzeszność. Żaden z kościelnych dostojników nie wzywa do pokuty i nawrócenia, a przede wszystkim do ekspiacji za grzechy świata i grzechy osobiste. Papież Franciszek w końcowym rozważaniu powiedział jednak: Chciwi zysku daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnej niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnej chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w “chorym świecie”. I ani słowa o pandemii aborcjonizmu, który przez międzynarodowe organizacje (ONZ i Unię Europejską) jest wręcz wymuszany na wielu krajach, ani słowa o coraz powszechnej eutanazji w Holandii, Danii, a w Szwajcarii w szczególności. Ani słowa o grzesznych eksperymentach medycznych, jakim jest próba klonowania człowieka, do której przecież już doszło w Chinach, choć profesor który tego dokonał, został „wyciszony”. To człowiek zaczął się stawiać w roli Boga, decydując, kto ma przyjść na świat, a komu należy odebrać życie. Dla niektórych zdziwieniem może być to, że najwięcej zarażonych koronawirusem w stosunku do liczby mieszkańców jest w Szwajcarii. Trochę poznałem ten, jakże bogaty kraj. Ale on często bogacił się na niegodziwości. To w Szwajcarii działają kliniki, do których przywożeni są ludzie z całej Europy, aby tu dokonać eutanazji. Jak skrwawione krwią niewinnych, abortowanych dzieci są Chiny. Jak dawniej katolicka Hiszpania pod rządami lewicy przyjęła pakiety praw, które jawnie godzą w Boży porządek świata wyznaczony przez Dekalog. A dawniej katolicka Francja, dziś burząca wcześniej upaństwowione świątynie, rządzona przez masonów, gdzie prezydent Emmanuel Macron obawia się, że pandemia ożywi religię i konsultuje się z wielkim mistrzem Wielkiego Wschodu, jak w sposób świecki pocieszać pogrążone w żałobie rodziny, aby nie obudzić w nich religijnej tęsknoty. Czy ludzie Kościoła nie dostrzegają, że od wielu lat na tym świecie, zło zaczęto nazywać dobrem, a dobro złem? Kościół niestety także uległ ideologii tego świata i dziwię się, że większość hierarchów tego nie dostrzega. Czym było w październiku ub.r. oddawanie czci drewnianej rzeźbie nagiej kobiety, tzw. Pachamamie mającej wyobrażać Matkę Ziemię, przez biskupów i papieża Franciszka podczas tzw. Synodu Amazońskiego, który odbywał się w Rzymie, jak nie bałwochwalczym kultem jawnie łamiącym pierwsze przykazanie Boże. Uczestnik synodu ks. Paulo Suess w wywiadzie dla oficjalnego serwisu informacyjnego Stolicy Apostolskiej z „Watykan News” powiedział: Nawet jeśli był to obrzęd pogański, jest to jednak pogański kult Boga. Nie można odrzucić pogaństwa, jak gdyby było ono niczym. A gdzie ostrzeżenia Apostołów, aby nie brać udziału w pogańskich ucztach i obrzędach zapisane w Dziejach Apostolskich i listach św. Pawła, gdyż jest to oddawanie kultu diabłu, przeciwnikowi Boga. Czym było przyznanie najwyższego odznaczenia papieskiego Orderu św. Grzegorza Lilianie Ploumen, holenderskiej polityk, zwolenniczce eutanazji, popierającej ruchy LGBT, organizującej fundusze na dokonywanie aborcji w krajach rozwijających się (przede wszystkim afrykańskich), jak nie nagrodzeniem jej aktywności za działalność sprzeczną z podstawowymi zasadami Ewangelii. A publiczne pochwalenie Włoszki, przez papieża Franciszka, także wielkiej zwolenniczki aborcji czyż było też tylko jedną z jego gaf?

W „Watykan News” ukazał się artykuł jezuity Benedykta Mayaki zatytułowany: „Zmiany zachowań ludzi spowodowane pandemią wirusa Covid-19 przynoszą planecie niezmierzone korzyści”. Jezuita napisał, że Ziemia sama się leczy... i stwierdził: Globalne ograniczenie podróży lotniczych, lądowych i morskich przynosi korzyści naszej planecie. To znana teza tzw. ekologizmu, że to człowiek zagraża ziemi, więc należy wszelkimi sposobami ograniczyć przyrost naturalny. To ludzie zagrażają przyrodzie, więc należy w jak największej ilości wyeliminować ludzi z powierzchni ziemi. Koronawirus się do tego przyczynia, więc jezuita, w oficjalnym watykańskim organie jest z tego zadowolony. Artykuł wywołał oburzenie i został zdjęty ze strony serwisu. Dawniej teolodzy stawiali pytanie: czego chce Bóg od człowieka, jak człowiek powinien żyć, aby został zbawiony? W XX w. odwrócono zagadnienie i na piedestał postawiono człowieka, zaczęto uprawiać tzw. teologię antropocentryczną. Zaczęto pytać: czego potrzebuje człowiek do swego szczęścia tu na ziemi. Już nie Bóg był ważny, a człowiek, jego utylitarne potrzeby. Dziś mamy tzw. teologię ekologii. Już nie jest ważne co mówi Bóg. Nie są ważne bytowe i duchowe potrzeby człowieka. Najważniejsza jest przyroda (natura). Jej należy się cześć i hołd i jej powinien podporządkować się człowiek. To także kult natury w formie religijnej, czyli powrót do pogaństwa. I niestety tej fałszywej teologii (a bardziej ideologii) ulega czasem papież Franciszek uczestniczący w szamańskich obrzędach ku czci Pachamamy.

Człowiek zawsze miał pokusę być równym Bogu. Stąd narodziny grzechu pierworodnego. Diabeł mówi do prarodziców: Bóg was ogranicza, jeżeli zjecie to jabłko, staniecie się takim jak On. I wiemy jak fałszywa była to diabelska teza, której uwierzyła Ewa i Adam. Potem ludzie budowali wieżę Babel, bo chcieli dosięgnąć nieba. Dziś też chcą zająć miejsce Boga klonując ludzi, na potęgę stosując in vitro (przy zagładzie dziesiątków tysięcy mrożonych zarodków), poprzez eutanazję odbierają życie ludziom starym, schorowanym czy tylko popadającym w depresję. To Bóg jest Panem i dawcą życia, a człowiek chce odebrać Mu Jego prerogatywy.

Dlaczego Bóg dopuszcza pandemię, wybuchy wulkanów, naturalne katastrofy? Czasami te katastrofy są spowodowane nieroztropną działalnością człowieka. Jan Paweł II w encyklice „Centesimus Annus” stwierdził: Zamiast pełnić rolę współpracownika Boga w dziele stworzenia, człowiek zajmuje Jego miejsce i w końcu prowokuje bunt natury, raczej przez niego tyranizowanej niż rządzonej. Czy wyprodukowana już przez człowieka i dalej istniejąca broń biologiczna nie obróci się przeciwko ludzkości? Sam człowiek przygotowuje na siebie zagładę. Zastanawiające jest jedno: jak niewielu dziennikarzy i naukowców zajmuje sie pytaniem: skąd i dlaczego pojawił się ten koronawirus. Bóg dopuszczając do katastrof czy epidemii chce ostrzec człowieka, przeszkodzić mu w drodze do samozagłady. Bóg bardziej ostrzega niż karze, przypomina o swoim istnieniu. Wiele społeczności i zorganizowanych struktur (od władz państwowych takich jak Chiny czy Korea, a dawniej Albania) po międzynarodowe organizacje i loże masońskie chce wykluczyć Boga z ludzkiego życia. Nieszczęścia, które spotykają innych, są dla nas ostrzeżeniem. Powiedział to wprost Jezus Chrystus, gdy dowiedział się, że zawaliła się wieża w Siloam i zginęło 18 osób, myślicie (...) że było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie. (Łk 13,1-5). Więc w wielkopostnym orędziu Papieża, jak też przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego jak też większości hierarchów zabrakło mi jednego: wezwania do nawrócenia, okazania żalu i przeproszenia Boga za grzechy (wyeliminowali to słowo) własne, Kościoła i całego świata.

A co do odczytywania znaków... Dla mnie wymownym znakiem jest to, że wśród dwóch zarażonych koronawirusem kardynałów jest Angelo De Dontis, wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej, który nakazał na trzy tygodnie pozamykać wszystkie kościoły w Rzymie. Potem ten dekret odwołał. Ale każdy ma prawo odczytywania Bożych znaków na swój sposób.

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Czytaj więcej: Zaraza to Boże ostrzeżenie

Komentarz (9)

Nagonka trwa

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 08 luty 2020 20:40
Ks. Jan Rosłan

Ostatnie dni starego roku to wzmożona akcja wymierzona przeciwko metropolicie krakowskiemu abp. Markowi Jędraszewskiemu, bo śmiał skrytykować tak zwany ekologizm (choć to nie on użył tego pojęcia, a dziennikarz) oraz nie był zachwycony szumem medialnym czynionym wokół poczynań Grety Thunberg, która jak się okazuje, nawet sama nie prowadzi swego konta internetowego, a wszystkich wpisów dokonuje jej ojciec. W rozmowie z dziennikarzem Telewizji Republika metropolita krakowski powiedział: To zjawisko bardzo niebezpieczne, bo to nie jest tylko postacią nastolatki. To coś, co się nam narzuca, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych. Po tym wywiadzie od razu w internecie pojawiała się fala hejtu wymierzonego w abp. Jędraszewskiego, który w minionym roku był najbardziej postponowanym biskupem w Polsce, bo miał odwagę skrytykować tak modną dziś ideologię LGBT.

Poziom ataków na abp. M. Jędraszewskiego był żenujący. Ale antyklerykałowie, marksiści, a dziś neomarksiści nigdy nie posługiwali się subtelnym językiem. Historia PRL-u i czasy współczesne wyraźnie wskazują, że zawsze są środowiska dla których Kościół jest przeszkodą w zdobyciu panowania nad duszami ludzkimi. Stąd ośmieszanie ludzi wierzących, Kościoła katolickiego, podważanie autorytetu poszczególnych biskupów. Niektórzy, jak Jerzy Urban, na antyklerykalizmie budowali swoją karierę.

Gdy spojrzymy choć pobieżnie na historię walki komuny z Kościołem katolickim w Polsce, to potwierdza się jedno: władza zawsze znajdowała usłużnych tzw. intelektualistów, w tym także tych, którzy przyznawali się do katolicyzmu, gotowych zaatakować Kościół i poszczególnych duchownych. Nie była to tylko walka propagandowa, ale także administracyjna i sądowa. Przypomnijmy aresztowanie 20 stycznia 1951 r. biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, którego UB poddało fizycznym i psychicznym torturom. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie w 1953 r. w procesie przeciwko antypaństwowemu i antyludowemu ośrodkowi, na czele którego stał biskup Kaczmarek, były ordynariusz diecezji kieleckiej skazał biskupa na 12 lat więzienia oraz utratę praw publicznych i obywatelskich na 5 lat. Dopiero w roku 1957 Naczelna Prokuratura Wojskowa w Warszawie wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa przeciwko biskupowi i innym osobom z nim aresztowanych z braku dowodów winy. Tym samym biskup wyszedł na wolność. Dopiero w roku 1990 minister sprawiedliwości i prokurator generalny RP Aleksander Bentkowski dokonał pełnej rehabilitacji bp. Kaczmarka stwierdzając jego niewinność i polityczny charakter całego procesu. Po powrocie z więzienia do diecezji 5 kwietnia 1957 r. bp Czesław Kaczmarek podjął obowiązki duszpasterskie, ale już w czasach gomułkowskich znów pojawiły się oskarżenia wobec niego dotyczące spraw moralnych na które nie mógł publicznie odpowiedzieć. Władze PRL-u znów chciały go odsunąć od kierowania diecezją i wydały mu zakaz pełnienia funkcji związanych z urzędem biskupa. Bp Kaczmarek pozostał jednak w Kielcach, po interwencjach Watykanu, ale władze dalej go szykanowały i dokonywały represji. W roku 1959 powołano do wojska 42 alumnów, skonfiskowano trzy obiekty diecezjalne, w tym nowy budynek kurii biskupiej.

Przypominam postać bp. Cz. Kaczmarka, bo przecież ten niewinny człowiek spotkał się z publicznym potępieniem tzw. ówczesnych elit. Przypomnijmy chociażby list pisarzy krakowskich domagających się jak najsurowszych kar dla bp. Kaczmarka i aresztowanych księży, który podpisała m. in. Wisława Szymborska. Nigdy potem nie wyraziła skruchy za ten podpis, jak też nie odcięła się od poetyckiej twórczości wychwalającej Stalina. To Tadeusz Mazowiecki, jako licencjonowany katolik, relacjonował przebieg sądowego procesu bp. Kaczmarka w pełni popierając wydany na biskupa wyrok. Prasowe relacje Mazowieckiego ukazały się potem nawet w wydaniu książkowym. Być może właśnie dzięki temu Tadeusz Mazowiecki został posłem i to nie jednej kadencji w sejmie w czasach PRL-u, bo jak starsi pamiętają, faktycznie nikt posłów nie wybierał, bo miejsca tzw. mandatowe wyznaczała PZPR.

A może warto przypomnieć, co działo się po liście biskupów polskich do biskupów niemieckich wystosowanym z okazji 1000-lecia chrztu Polski. Jak urządzano seanse nienawiści skierowane przeciwko Episkopatowi, a kard. Stefanowi Wyszyńskiemu w sposób szczególny. W tych atakach znów brali udział tzw. licencjonowani katolicy przeważnie skupieniu wokół PAX-u. A potem rok 1968, gdy Kościół upomniał się o represjonowanych studentów oraz protestował przeciwko antysemickim poczynaniom władz. Gomułkowska propaganda antykościelna sięgała szczytu. Do tego dochodziły prześladowania administracyjne Kościoła: nakładanie nowych podatków, konfiskowanie mienia kościelnego szczególnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych, gdyż władze uznały majątek kościelny za niemiecki.

A stan wojenny i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki wcześniej przygotowywane przez nikczemne artykuły Jana Rema czyli Jerzego Urbana, ówczesnego rzecznika prasowego rządu przedrukowywane we wszystkich gazetach regionalnych, w tym w „Gazecie Olsztyńskiej”. A zabójstwa, do dziś nie wyjaśnione, innych księży? Atak na Kościół był prowadzony perfidnymi metodami. A w sposób szczególny zajmował się tym wydzielony resort Urzędu Bezpieczeństwa, co zostało ujawnione podczas procesu zabójców ks. Popiełuszki. Często wybierano biskupa, którego działalność nie podobała się socjalistycznej władzy i postponowano go kolportując fałszywe informacje. Szczególnie dużo przeszedł abp Ignacy Tokarczuk, który miał odwagę otwarcie krytykować władzę walcząca z ludźmi wierzącymi. Wtedy SB wydrukowała we Włoszech nigdy nie istniejące pisemko, w którym sfabrykowała informację, że w czasach wojny abp Tokarczuk współpracował z Niemcami. Artykulik przetłumaczono i powielano go, że to niby Zachód oskarża biskupa przemyskiego. Nie było chyba żadnych form, których by komuniści nie wykorzystywali przez swoje tajne służby przeciwko Kościołowi katolickiemu. Były to zabójstwa kapłanów, podpalanie samochodów (np. kard. H. Gulbinowiczowi), prowokowanie wypadków samochodowych (np. w stosunku do ks. Popiełuszki), kolportowanie fałszywych informacji poprzez ulotki i artykuły mające podważać wysokie morale duchownych, donosy i anonimy wysyłane do władz kościelnych na niewygodnych dla władz kapłanów, telefoniczne nękanie z przekazem wulgarnych słów i straszeniem pobiciem.

Po roku 1989 zaczął się inny atak na Kościół, już nie tak frontalny, ale tzw. reformatorski. Szczególnie Adam Michnik w „Gazecie Wyborczej” i jego publicyści oraz „Tygodnik Powszechny” chcieli reformować polski Kościół i wyzwalać go z tradycjonalizmu, nacjonalizmu - jak twierdzili, zaściankowości, endecyzmu, itp., itd. Ataki zaczęły się po wprowadzeniu nauczania religii do szkół. „Gazeta Wyborcza” i „Tygodnik Powszechny” mówiły jednym głosem, że jest to zawłaszczanie przez Kościół sfery należącej do państwa. Okazuje się, że to nie państwo ma spełniać oczekiwania większości obywateli, ale to państwo ma wyznaczać normy zachowań oraz decydować za społeczeństwo, co jest dla niego dobre. Spokojne tłumaczenie, że w większości krajów zachodnich religia jest nauczana w szkołach, nie przynosiło żadnego skutku. I tak socjalistyczne wychowanie, oddzielające religię od życia publicznego, faktycznie triumfowało, nawet u tzw. katolickich publicystów. Atakowano też kard. Józefa Glempa, bo rzeczywiście jego niektóre wypowiedzi nie zawsze były fortunne, a potem ostrze antykatolickiej propagandy zostało wymierzone w o. Tadeusza Rydzyka i biskupów, którzy Radio Maryja wspierali. Nie podobał się tzw. postępowym katolikom i neomarksistom reformującym Kościół abp Leszek Sławoj Głódź ( ale dopiero gdy został metropolitą gdańskim) oraz pełniący funkcję przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Dziś obiektem ataku stał się wiceprzewodniczący Episkopatu Polski abp Marek Jędraszewski. Metody stosowane są te same, co za socjalistycznej rzeczywistości: opluwanie, posądzanie o złe intencje, zarzucanie nieuctwa, ignorancję, wkraczanie w politykę. A cel jest też ten sam: próba uciszenia biskupa, aby nie miał już odwagi dalej uprawiać duszpasterstwa w swoim stylu.

Z uczuciem głębokiej dezaprobaty i zażenowania nad stylem naszego życia publicznego i toczonej dyskusji przytoczę tylko wybrane wpisy osób, uważających siebie za wybitnych polityków, kulturalnych i wykształconych ludzi, a faktycznie po tym, jak się wypowiadają, świadczy, że z prawdziwą kulturą osobistą mają mało do czynienia. Oto Paweł Rabiej, wiceprezydent Warszawy po wywiadzie metropolity krakowskiego napisał: Jędraszewski, idź do diabła, tam jest twoje miejsce. Trzeba pamiętać, że latem ubiegłego roku podobnie napisał o abp. Jędraszewskim Robert Biedroń, zmieniając słowo diabeł na piekło. Wtedy pojawiły się jakieś głosy oburzenia, że nie jest to stosowne słownictwo i złe życzenia, ale dziś nikt już przeciwko takim wpisom nie protestuje. Krzysztof Luft, były rzecznik prasowy rządu, deklarujący się onegdaj jako katolik chyba chce powrócić na polityczne salony, bo napisał: Biskup Jędraszewski już nieraz pokazywał, że ani z mądrością, ani przyzwoitością nie jest specjalnie zaprzyjaźniony. W podobnym, pogardliwym wręcz tonie napisał Robert Biedroń: Absolwencie I LO w Poznaniu - opamiętaj się. Tego typu wypowiedziami szkalujesz dobre imię prestiżowego liceum, Kościoła, a w konsekwencji Polski. Fanatyzm i zacietrzewienie to „zjawiska niebezpieczne”. Ta wypowiedź jest szczególnie perfidna, bo sugeruje, że abp Jędraszewski ma tylko średnie wykształcenie. A przecież jest on profesorem, doktorem habilitowanym, wybitnym filozofem, ma prace którego onegdaj powoływał się Jan Paweł II. A Piotr Szumlewicz ma czelność napisać: Marek Jędraszewski to niedouczony prymityw, a zarazem chory z nienawiści ksenofob. Wyjątkowo odrażająca postać. To to ma być poziom dyskusji wykształconych niby ludzi. W podobnym tonie wypowiedział się poseł PO Michał Szczera i Sławomir Neumann, Renata Grochal dziennikarka i Radosław Sikorski, a nawet dołączyła Janina Ochojska wysyłając donos na arcybiskupa do samej Grety. Atakujący arcybiskupa ludzie nie tylko nie mają takiego dorobku naukowego co on, ale na pewno nigdy nawet w ręku nie mieli jego książek, a wyrokują - jak Monika Olejnik - że 400 lat temu abp Jędraszewski na pewno potępiłby odkrycie Mikołaja Kopernika. I dalej poucza: Ale abp Jędraszewski nie pochylił się nad przemocą nad kobietami, krzywdzonymi dziećmi, alkoholizmem czy też jątrzącym językiem polityków. Nie zabiera głosu w sprawie bałaganu prawnego, ale za to uczy czegoś innego niż papież Franciszek. I tak ludzie nie mający wiele wspólnego z Kościołem pouczają metropolitę czym powinien się zajmować i przeciwstawiają jego nauczanie papieżowi. Uczynił to także Roman Giertych, a Jacek Żakowski, który w stanie wojennym został przygarnięty przez katolicki miesięcznik „Powściągliwość i Praca”, ostentacyjnie oznajmia, że katolikiem nie jest, ale stwierdza, że metropolita krakowski kardynałem nie zostanie bo z trudem mieści się w kościelnej normie cywilizacyjnej, która przecież i tak goni rzeczywistość. Do głosów odsadzających od czci i wiary abp. Jędraszewskiego dołączył oczywiście o. Paweł Gużyński, dominikanin, który w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” (oj, wybrał sobie tytuł), powiedział, że abp Jędraszewski to przykład osoby nierozumiejącej, z jakim światem ma do czynienia, jaki świat go otacza. Przypomnijmy, że onegdaj o. Gużyński był inicjatorem zbiorowego wysyłania listów do metropolity krakowskiego z żądaniem jego dymisji. Został za to nawet skarcony przez władze zakonne, ale jak widać dalej uprawia antykościelną propagandę, dzięki której zaistniał poprzez liberalne media.

„Kulturze Liberalnej” udzieliła wywiadu także Agnieszka Holland, znana z krytyki Kościoła w Polsce, która powiedziała: Jędraszewski to wyjątkowa kreatura. A o biskupach: wszyscy wiedzą, że to bardzo często obleśne, głupie i zachłanne postacie. (...) Polski Kościół katolicki to epoka kamienia łupanego. (...) Polski Kościół katolicki gnije już tak bardzo, że musi dojść do jakiejś reformacji. I dodała: Ja bym założyła nowy kościół. (...) Mój Kościół byłby Kościołem Jezusa, syna kobiety, a nie syna Boga. A nabożeństwa miałyby odbywać się w planetarium. Dlaczego jednak Holland nie zakłada takiego kościoła, bo jak sama powiedziała, nie ma na to czasu... Język jej wypowiedzi przypomina styl antykościelnych agitek rozpowszechnianych w czasach Lenina i Stalina w socjalistycznej Rosji, potem tłumaczonych na język polski. Ale cóż, ojciec Agnieszki Holland był wybitnym komunistą, walczył z Kościołem, bo przecież budował nowy ład społeczny, w którym nie mogło być miejsca dla Boga. Jak widać córka przejmuje dziedzictwo ojca w ideach do tego posługując się rynsztokowym językiem. Oj, ta nasza inteligencja, ci ludzi kultury… wyrośli z socjalistycznej ideologii, gdy się zacietrzewią, od razu ujawniają swoją genealogię. A najbardziej zdradza ich chamski (nie bójmy się napisać wprost) język.

Dziś trzeba mieć pewna odwagę, aby stanąć w obronie abp. Marka Jędraszewskiego. Tej odwagi potrzeba znacznie mniej niż w czasach, gdy aresztowany był kard. Stefan Wyszyński, ale i wtedy znaleźli się pojedynczy duchowni i biskupi, którzy pozostali wierni prymasowi, nie podporządkowali się komunistycznym władzom zmierzającym do likwidacji Kościoła i za to zapłacili długoletnim więzieniem i przeróżnymi szykanami. Vide ks. Wojciech Zink. Dziś tylko 15 biskupów polskich w zbiorowym oświadczenie zadeklarowało swoją solidarność z abp. Jędraszewskim w pełni identyfikując się z jego nauczaniem. Wśród nich był abp Józef Michalik, który sam był wielokrotnie niesprawiedliwie osądzany przez lewackie media, a „Gazetę Wyborcza” w szczególności.

Tak faktycznie atak na abp. Marka Jędraszewskiego, tak zbiorowo prowadzony przez polityków PO i zaprzyjaźnionych z tą partią dziennikarzy ma służyć jednemu: przestraszeniu innych biskupów, aby nie wypowiadali się w kwestiach społecznych, etycznych, o moralności w polityce już nie wspominając. Aby przestali być znakiem sprzeciwu dla świata, choć takie jest ich zadanie postawione przez Chrystusa. Trzeba przyznać, że ta nagonka częściowo przynosi zaplanowany skutek, a bierze w niej udział także część księży, szczególnie zakonników: dominikanów i jezuitów. Abp Marek Jędraszewski nie przestraszy się lewackich krzykaczy, pozostanie wierny Ewangelii. Nawet w najcięższych dla Kościoła w Polsce latach stalinowskich zawsze znajdowali się kapłani i biskupi, którzy do końca pozostawali wierni swojej misji, jakim jest głoszenie Ewangelii w każdym czasie, nieokrojonej i nie dostosowanej do tzw. poprawności politycznej, do czego niestety nawołują nie tylko neomarksiści , ale też już niektórzy biskupi, szczególni ci zza Odry.

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Czytaj więcej: Nagonka trwa

Komentarz (13)

Jeszcze o Jedwabnem

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 03 styczeń 2020 18:04
Ks. Jan Rosłan

O książce Wojciecha Sumlińskiego, Ewy Kurek i Tomasza Budzyńskiego Powrót do Jedwabnego stało się głośno, gdy autorom czterokrotnie odmówiono sali na prezentacje książki. A wszystko za sprawą interwencji warszawskiej gminy żydowskiej. Umowę o wynajem sali zerwało Katolickie Centrum Kultury „Dobre Miejsce” i Dom Pielgrzyma „Amicus”, po cichej interwencji kard. Kazimierza Nycza, do którego wpłynął protest żydowskiej gminy. Ewa Kurek z poczuciem humoru powiedziała, że wyśle gminie żydowskiej na święto Chanuki egzemplarze książki i załączy dobry trunek, bo nikt nie mógł zrobić lepszej reklamy tej pozycji jak protestujący Żydzi.

Czy ta książka jest odkrywcza? Czy ujawnia nowe fakty dotyczące Jedwabnego? Faktycznie nie. Po opublikowaniu przez Tomasza Jana Grossa książki Sąsiedzi spora część historyków polskich opublikowała artykuły i książki ujawniające braki warsztatowe autora, jego tendencyjność, a czasami i kłamliwość. Wystarczy wymienić tu publikacje prof. Marka Chodakiewicza, prof. Bogdana Musiała, prof. Roberta Nowaka, dr. Piotra Gontarczyka, czy Ewy Kurek, która w roku ubiegłym opublikowała pozycję Jedwabne - Anatomia kłamstwa; Biała księga cenzury i bezprawia rządów RP 2001-2017. Wymieniona jako współautorka Ewa Kurek na okładce książki Powrót do Jedwabnego faktycznie nie napisała tam ani jednego zdania, gdyż przytaczane są tylko rozmowy z nią przeprowadzone. Książka ma dziwną manierę, bo faktycznie nie wiemy, kto jest autorem poszczególnych rozdziałów. Z lektury raz wynika, że to W. Sumliński, aby nagle czytać narrację T. Budzyńskiego. Jak w innych książkach W. Sumlińskiego wydawanych we własnym wydawnictwie i ta jest fatalnie zredagowania (można stwierdzić, że chyba redakcji nie miała). A korekty też chyba nie, bo ilość myślników przerywających słowa jest zastanawiająca. Zadziwia manieryczność stylowa tej książki. Przykładowo zdanie: Tak naprawdę wiedziała o niej ni mniej, niż więcej - wszystko. Czy: Kazali zostawić bagaż i telefon - zostawiłem bagaż i telefon. Albo: Przetrzepałem wszystko, co było do przetrzepania i chyba niewiele rzeczy mi umknęło. Przetrzepać, w tym wypadku znaczy przeczytać choć czy w poważnej książce używa się takiego słownictwa? Nie cierpię książek reporterskich, gdzie bohaterem nie jest temat, a sam autor chwalący się, jak ten temat opisuje, jakie pokonuje trudności, itp. I ta niepotrzebna psychologizacja. Gdy przedstawiany jest Samuel Faber, czytamy: zapewne w dzieciństwie męczył owady, a gdy dorósł owady mu nie wystarczały, więc wziął się za ludzi, choć może z tej perspektywy były [sic! -J.R.] to goje , a więc podludzie. Niestety niskiej wody oratorstwo, wielokrotne powtarzanie tego samego, tania psychologizacja odbierają tej książce swego znaczenia. Szkoda, że żadnego rozdziału nie napisała tu Ewa Kurek znana ze swej faktograficzności i stylistycznej oszczędności.

Pierwsze sto stron książki można było opisać na 5 stronach. To opis zatrzymania W. Sumlińskiego na londyńskim lotnisku. Przed nim byli inni polscy dziennikarze tak traktowani, ale żaden z nich nie napisał o tym tak długiego wypracowania. Dwaj autorzy sami chyba zbytnio nie wiedzieli, czy chcą napisać esej historyczny, powieść kryminalną czy historyczny reportaż. Wybrali hybrydową formę, która mnie jako czytelnika odpycha, bo ciągle podkreślają, jacy to oni są odważni, ile to pracy musieli wykonać, jakie niebezpieczeństwo na nich czyhają, co już w życiu przeszli, itd, itp.

Czy w książce Powrót do Jedwabnego nie ma jednak jakiś rzeczy nowych wnoszonych do sprawy? Jest opis spotkania z prof. Małgorzatą Grupą, która pracowała w zespole prof. Andrzeja Kola dokonującej przerwanej decyzją Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego ministra sprawiedliwości, ekshumacji w Jedwabnem. Gdy wykopaliska wskazywały, że przytaczani świadkowie z książki Grossa mylili się w swoich zeznaniach, dzięki działaniu przede wszystkim rabina Michaela Schudricha wykopaliska wstrzymano. Wszyscy świadkowie przytaczani przez Grossa twierdzili, że pomnik Lenina został zakopany na cmentarzu żydowskim, a okazało się, że został odnaleziony w stodole, w której później spalono Żydów. Mężczyzn, którzy ten pomnik tu przynieśli Niemcy rozstrzelali. Że to zrobili świadczy jedna łuska z karabinu, który do masowej produkcji wszedł w latach 19441-41, ale wcześniej był używany przez wojska niemieckie jako prototyp. Łuska znajdowała się pod zakopanym pomnikiem Lenina, a więc nie mogła być przez kogoś podrzucona, jak to interpretowali niektórzy twierdzący, że to Polacy dokonali mordu Żydów w Jedwabnem. Znaleziono tam wiele innych łusek po nabojach, ale twierdzono, że mogą pochodzić z czasów I wojny światowej. Ta jedna odkopana mówiła co innego. I dlatego prace archeologiczne przerwano.

Ewa Kurek była twórczynią apelu do władz polskich o konieczności dokończenia ekshumacji w Jedwabnem. Ten apel podpisało wiele osób. Tylko wtedy poznamy prawdę, bo dziś niestety fałszywa narracja stworzona przez Grossa dominuje w zagranicznych (i niektórych polskich) przekazach. Szkoda, że autorzy nie podali żadnej bibliografii. Nie wymienili tych uczonych, z których pracy niewątpliwie korzystali. Ale to świadczy tylko o ich zarozumiałości i brakach warsztatowych. Tak wypromowana książka, niestety przez swoją formę, styl narracji, emocjonalność niestety nie sądzę, aby była znaczącym argumentem w obalaniu kłamstwa o Jedwabnem.

Ks. Jan Rosłan

Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Czytaj więcej: Jeszcze o Jedwabnem

Komentarz (9)

Dokąd prowadzi Kościół papież Franciszek?

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 09 grudzień 2019 21:28
Ks. Jan Rosłan

W prasie amerykańskiej, niemieckiej czy włoskiej trwają dyskusje na temat odbytego synodu poświęconego Amazonii. W Niemczech w grudniu rusza dwuletnia praca nad tzw. drogą synodalną, o której także wspomniano w dokumencie posynodalnym dotyczącym części Ameryki Południowej. W Polsce taka dyskusja toczy się opłotkami wyłącznie w prasie i na portalach internetowych opcji prawicowej, bo prasa katolicka temat reformy Kościoła prowadzonej przez papieża Franciszka raczej przemilcza. Dlaczego? Wystarczył jeden artykuł w „Gościu Niedzielnym” krytykujący delikatnie Franciszka za zmianę treści modlitwy „Ojcze nasz” (poparty głęboką analizą biblijną), aby od razu redaktor naczelny tygodnika stracił posadę, ponoć po interwencji nuncjusza apostolskiego w Polsce. Faktycznie żaden polski biskup nie ustosunkował się do nowych propozycji nie tylko duszpasterskich, co faktycznie i dogmatycznych, które zostały zaproponowane na synodzie amazońskim, a przecież na tym terenie pracują też polscy misjonarze.

Faktycznie to milczenie polskich biskupów mnie nie dziwi. Poprzez organizowane synody Franciszek konsekwentnie, lecz powoli zmienia nie tylko praktyki duszpasterskie w Kościele, ale także wolno przeprowadza zmianę świadomościową i niestety doktrynalną, z czym nie może się pogodzić kilku kardynałów, wielu biskupów oraz znaczna grupa katolików świeckich, choć ich głosy, protesty i listy do papieża są ignorowane. Pierwszym takim rewolucyjnym synodem był poświęcony rodzinie, której owocem była adhortacja apostolska Amoris laetitia z 2016 roku, która otworzyła furtkę do udzielania Komunii św. osobom rozwiedzionym, żyjącym w nowym związku. Sam tekst tego wprost nie stwierdza, ale biskupi Buenos Aires przesłali papieżowi list przedkładając własną interpretację adhortacji przyzwalającej na Komunię osobom rozwiedzionym, a Franciszek listownie odpowiedział, że nie ma innej interpretacji. Następnie nakazał opublikowanie obu listów w Aktach Stolicy Apostolskiej. W ten dziwny, niepraktykowany dotychczas sposób dokonano zmian w praktyce duszpasterskiej, co faktycznie jest sprzeczne z nauczaniem Jana Pawła II zawartym w adhortacji Familiaris consortio z roku 1981. Biskupi polscy na synodzie poświęconym rodzinie protestowali przeciwko pozwoleniu na Komunię dla rozwodników i gorliwie ich wspierali biskupi afrykańscy, ale zostali za to skrytykowani przez „postępowych” biskupów niemieckich.

Niemieccy biskupi poszli dalej. Zdecydowali o udzielaniu Komunii św. protestantom żyjącym w związkach małżeńskich z katolikami. Siedmiu niemieckich biskupów było przeciwnych tej decyzji, uznając, że sprawa ma podłoże doktrynalne, a nie tylko duszpasterskie i zwrócili się do Franciszka o wypowiedź w tej kwestii. Ten dyplomatycznie odpisał, niech poszczególni biskupi sami decydują, czy w ich diecezjach udzielać Komunii św. protestantom, czy też nie.

Potem papież Franciszek zwołał synod poświęcony młodzieży. I tam w dokumentach przygotowawczych zostały przemycone rzeczy, które wolno też mają zmieniać Kościół. Wrzucono tam sprawę osób z grupy tzw. LGBT oraz sprawę synodalności Kościoła. Zakończony synod amazoński zapowiada najwięcej zmian, na co wskazuje dokument posynodalny, choć jak zapowiedział Franciszek, sam do końca roku wyda dokument podsumowujący ten synod. Propozycje zmian są wręcz rewolucyjne, to przede wszystkim sprawa udzielania świeceń kapłańskich żonatym mężczyznom, to także udzielanie święceń diakonatu kobietom, to także wprowadzenie specjalnego rytu mszalnego tzw. amazońskiego, mającego uwzględniać indiańskie tradycje. Diakonat to stopień do święceń prezbiteriatu, choć mamy w Kościele (także i w Polsce żonatych diakonów stałych). Już w roku 2016 Franciszek powołał specjalną komisję, która na kanwie historycznej miała zbadać kwestę posługi diakonis w Kościele katolickim. Jesienią 2018 roku komisja zakończyła pracę, ale jej raport został utajniony. Raczej pewnym jest, że komisja w historii Kościoła nie znalazła przypadków święcenia kobiet na diakonów. Co więc zrobił papież? Powołał drugą komisję, już w innym składzie, do której zaprosił już kobiety, która ma udowodnić, że onegdaj Kościół wyświęcał diakonise, a jeżeli nie ma na to historycznych zapisów, to jednak powinien to robić. Faktycznie wyświęcanie kobiet na diakona jest etapem przygotowawczym do przyznania kobietom prawa do otrzymania święceń kapłańskich, z czym nie kryli się niektórzy biskupi obecni na synodzie amazońskim. Przypomnijmy, że na synod zostali zaproszeni biskupi z terenów Amazonii oraz biskupi niemieccy, którzy faktycznie przygotowali tezy do dyskusji synodalnej, ją moderowali narzucając końcowe postulaty. Taka była wola Franciszka. W roku 1994 Jan Paweł II ogłosił list apostolski Ordinatio sacerdotalis, w którym kategorycznie wykluczył możliwość udzielania święceń kapłańskich kobietom. Stwierdził: Mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne. Niestety, niektórzy biskupi i teolodzy (a teolożki szczególnie) temu oświadczeniu się przeciwstawiają.

Synod amazoński relatywizuje chrześcijaństwo. Uznaje wręcz za równoprawne elementy szamanizmu, kultu Matki Ziemi i innych pogańskich bożków uznając te wierzenia za element kultury indiańskiej, który należy włączyć do liturgii katolickiej. Jest to jawne złamanie pierwszego przykazania Dekalogu. Umieszczenie na ołtarzu w rzymskim kościele nagich figurek brzemiennej kobiety Pachamamy (bogini Matki Ziemi) podczas sprawowania Mszy św. otwierającej synod wywołało niespotykaną reakcję. Oto przedstawiciel Milicji Św. Michała Archanioła, świecki mężczyzna zabrał figurki ze świątyni i wrzucił je do Tybru. Papież Franciszek przepraszał za ten czyn i zapowiedział, że figurki pogańskiej bogini wrócą na ołtarz do kościoła na Mszę św. kończącą synod. Jednak tam nie powróciły, nie tyko z powodu oburzenia niektórych katolików, ale nawet biskupów biorących udział w synodzie, bo wielu z nich zapowiedziało, że w celebrze, gdzie na ołtarzu będzie czczona pogańska bogini udziału nie wezmą. Papież się ugiął i figurki z ołtarza zniknęły, choć wcześniej Franciszek uczestniczył w nabożeństwie w ogrodach watykańskich gdzie w modlitwach wzywano Matkę Ziemię.

Nie jest to pierwsze niezrozumiałe dla wielu katolików i teologów zachowanie papieża Franciszka. 4 lutego 2019 roku podpisał on z wielkim szejkiem meczetu Al-Azharaw Ahmada Al-Tayyeba Dokument o ludzkim braterstwie, gdzie stwierdzono: Pluralizm i różnorodność religii (...) są zamierzone przez Boga w Jego mądrości z jaką Bóg stworzył istoty ludzkiej. Czyli wieloreligijność jest celowym zamysłom Bożym. Po co więc prowadzić misje, po co nauczać o jednym Zbawicielu Jezusie Chrystusie, a przede wszystkim jak traktować Jego polecenie dane apostołom przed wniebowstąpieniem: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (Mk 16,15-16). Ale skoro niektórzy teologowie przypomnieli, że Chrystus nauczał o nierozerwalności małżeństwa, to generał jezuitów broniąc decyzji papieża o udzielaniu Komunii św. osobom żyjącym bez ślubu kościelnego, powiedział, że tak naprawdę to nie wiadomo, czy tak powiedział Pan Jezus, bo wtedy nie było technicznych środków zapisu wypowiedzi… Faktycznie to oznacza odrzucenie autorytetu Pisma świętego jako zapisu objawienia się Boga, odrzucenie też powstania Ewangelii pod natchnieniem Ducha Świętego. A gdy zakwestionujemy prawdę Bożego objawienia zapisanego w Biblii, zakwestionujemy też źródło naszej wiary. Robili to już XIX-wieczni protestanccy teologowie i walczący ateusze.

Nie można uważać Amazonii za szczególne źródło Bożego objawienia, bo to objawienie zaistniało gdzie indziej, na Bliskim Wschodzie. Nie można uważać szamańskich obrzędów za jedną z równoległych ścieżek zbawienia. Nie można wprowadzać do chrześcijaństwa panteizmu, bo odrzuca się wtedy jedynego osobowego Boga.

W dokumencie posynodalnym faktycznie jest wszystko: sprawy ekologii, wycinania lasów, ocieplenia klimatycznego, złym traktowaniu Indian, rabunkowej gospodarki, sprawy synodalności i nierówności społecznej. Ale czy tym powinien zajmować się Kościół? Zabrakło w dokumencie jednak uwypuklenia konstytutywnej prawdy chrześcijaństwa i fundamentu Kościoła katolickiego, że jedynym zbawicielem człowieka jest Jezus Chrystus. Kościół ma doprowadzić każdego człowieka do osobistego, zbawczego kontaktu z Bogiem. Bóg nie zbawia całych społeczności czy narodów, Bóg przemawia do każdego indywidualnie, wzywa go po imieniu. Jezus przyszedł na ziemię nie po to, aby naprawiać świat, ale aby zbawić ludzi. Jak czytamy w Ewangeliach, ci którzy poszli za Chrystusem mają być znakiem sprzeciwu dla świata. Niestety Franciszek swoim pontyfikatem chce przypodobać się światu dostosowując praktyki Kościoła do zmiennych ciągle i często sprzecznych z duchem Ewangelii kierunków ludzkiego postępowania. Kościół nie może się przystosowywać do świata, to nie ludzkie zachowania mają być normą akceptowaną przez Kościół. Taką normą jest tylko Bóg, Jego przykazania i nauczanie Chrystusa. Kościół nie może głosić, że już pewne aspekty nauki Chrystusa dziś nie obowiązują. Tylko Bóg jest niezmienny i nauczanie Kościoła, jeżeli chce zachować wierność Bogu, też takie być powinno.

Postępowanie papieża Franciszka i niektóre jego wypowiedzi dziwią wielu katolików, choć są aprobowane i chwalone przez lewicowych dziennikarzy i tzw. postępowych katolików. Czymś niezrozumiałym, szczególnie dla obrońców życia poczętego było przyznanie najwyższego odznaczenia papieskiego Orderu św. Grzegorza Lilianie Ploumen, holenderskiej polityk, chwalącej się pozyskaniem 300 mln dolarów na opłacanie aborcji w różnych, szczególnie afrykańskich krajach. Działaczka ta czynnie popiera ruchu LGBT i jest orędownikiem tzw. cywilizacji śmierci, przed którą ostrzegał Jan Paweł II. Takich dziwnych posunięć personalnych papieża Franciszka było dużo więcej. Przykładowo do badań stanu finansów Watykanu powołał kobietę znaną z prowadzenia w Rzymie salonu towarzyskiego, która swoje nagie zdjęcia prezentowała w internecie. Jak się to skończyło? Przekazała, a faktycznie sprzedała tajne dokumenty watykańskiemu dziennikarzowi, a sama została osadzona w watykańskim więzieniu. To samo spotkało hiszpańskiego księdza z tej samej komisji, który też sprzedał dokumenty innemu dziennikarzowi, a do prasy wyciekły ich erotyczne liściki. A stan finansów Watykanu jest katastrofalny.

Mamy trudny czas dla Kościoła katolickiego. Czy Kościół przegra ze światem i się do niego dostosuje, jak chcą niektórzy kardynałowie, biskupi i niektórzy świeccy? Przecież najbardziej dostosowują się do świata Kościoły protestanckie. Wiele z nich wprowadziło święcenia kobiet, a nawet biskupek (bo chyba nie biskupów?), zaakceptowało tzw. małżeństwa jednopłciowe i rozwody, antykoncepcję, a nawet niektóre aborcję (to w USA). Czy te kościoły są pełne wiernych? Są puste. Wystarczy pojechać do Szwecji, aby się o tym przekonać, gdzie pastorki i biskupki usuwają nawet krzyże ze świątyń, bo mogą one denerwować muzułmanów. Pełna rejterada nie tylko z doktryny, ale nawet z religijnej symboliki. Jeden z hierarchów niemieckich otwarcie powiedział, że trzeba dokończyć dzieła protestantyzmu. To faktycznie oznacza wolną protestantyzację Kościoła katolickiego co najbardziej widać w Niemczech. Eliminacja sakramentu spowiedzi, wielka rola w parafiach tzw. asystentek parafialnych, teraz Komunia św. udzielana ewangelikom, którzy przecież nie wierzą w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. W stronę protestantyzmu na pewno pójdzie tzw. droga synodalna, która właśnie się tam zaczyna. Ks. prof. Robert Skrzypczak skonstatował: Być może dojdziemy do sytuacji, w której to ludzie świeccy będą bardziej bronili czystości katolickiej wiary niż zdezorientowani i uśpieni pasterze. Może ten czas już nadszedł? Ale za jedno trzeba pochwalić polskich biskupów. Wystąpili do papieża Franciszka o ogłoszenie św. Jana Pawła II Ojcem Kościoła i patronem Europy. Jak zachowa się Franciszek uczyniony przez Jana Pawła II kardynałem, a dziś kontestujący jego nauczanie?

Ks. Jan Rosłan

Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Czytaj więcej: Dokąd prowadzi Kościół papież Franciszek?

Komentarz (18)

Więcej artykułów…

  1. Po wyborach
  2. Bp Julian Wojtkowski jako pielgrzym
  3. Zdziczenie obyczajów
  4. Jezuita proponuje: w Wielkim Poście pij dużo wódki

Strona 1 z 9

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Kto to jest ten Wypij? Nie kojarzę.
Tysiące pracowników zwolnionyc...
5 godzin(y) temu
Z zawodu politolog... https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/polska/9427-byly-posel-pis-michal-wypij-ostrzega-przed-karolem-nawrockim-najnowsze-slajd...
Tysiące pracowników zwolnionyc...
7 godzin(y) temu
dzisiejsza ,,politologia,, to odpowiednik niegdysiejszych ,,młotków,, na WSP
ta sama tandeta
Tysiące pracowników zwolnionyc...
14 godzin(y) temu
KOMEC https://info-ketrzyn24.pl/bedzie-obcy-prezes-i-drozsze-ogrzewanie/#google_vignette
Tysiące pracowników zwolnionyc...
15 godzin(y) temu
Uwierzyłam, że politologia rządzi. Może moje dzieci wyślę zamiast na medycynę, geodezję, farmację (tak jak planowaliśmy) po prostu na politologię.
W...
Tysiące pracowników zwolnionyc...
16 godzin(y) temu
Widzę, że politologia została królową nauk. Politolodzy od ciepła, taboru kolejowego. Az żałuję, że studiowałem inżynierię sanitarna na Politechnice W...
Tysiące pracowników zwolnionyc...
16 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Barbarzyński atak "silnych ludzi" Tuska na praworządność Zbigniew Lis Motto Tuska: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy, czyli uchwałami Sejmu i rozporządzeniami zmieniać ustawy, wg zasady –… Zobacz
  • Co trzeba zrobić, żeby PiS wygrało kolejne wybory? Zbigniew Lis Wielu Polaków głosujących nie za opozycją, tylko przeciw PiS, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ich decyzji oraz z powagi… Zobacz
  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • Polska racja stanu - refleksje po obejrzeniu "Resetu" Zbigniew Lis Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bulwersujące fakty i ujawnione dokumenty, przedstawione podczas emisji serialu dokumentalnego "Reset" w TVP1, który… Zobacz
  • 1

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • Czy Campus Rafała Trzaskowskiego odbędzie się i kto będzie sponsorem?

      2025-06-12 20:21:49

      Po klęsce wyborczej Rafała Trzaskowskiego pojawiło się pytanie, czy będzie kontynuował swój...

    • Sąd nie przedłużył aresztu wobec 19-latków z Olsztyna, którzy rzekomo planowali zamach

      2025-06-12 08:35:07

      Sąd Rejonowy w Olsztynie w piątek (13 czerwca) nie przedłużył tymczasowego aresztowania...

    • Protest działaczy PiSu w Olsztynie: "Donald Tusk do dymisji!"

      2025-06-10 21:13:15

      Działacze PiSu zorganizowali demonstrację przed olsztyńskim ratuszem, we wtorek 10 czerwca o...

Wiadomości region

  • Region

    • Wojewoda negatywnie ocenił wniosek Olsztyna o aneksję części gminy Purda

      2025-06-13 13:17:21

      Wojewoda warmińsko-mazurski, Radosław Król negatywnie odniósł się do koncepcji poszerzenia granic...

    • Czy Platforma straci władzę w sejmiku warmińsko-mazurskim?

      Adam Jerzy Socha 2025-06-13 07:36:44

      W powyborczy poniedziałek 2 czerwca czworo radnych złożyło na ręce przewodniczącego Sejmiku...

    • Proces "Agenta Tomka": "Jestem ofiarą polityków PiS i służalczych prokuratorów"

      Adam Jerzy Socha 2025-06-09 16:56:07

      W poniedziałek 9 czerwca składanie wyjaśnień przed sądem rozpoczął 48-letni Tomasz Kaczmarek, jeden z...

Wiadomości Polska

  • Polska

    • Tysiące pracowników zwolnionych z PKP Cargo. Dyrektorem został działacz PSL z Kętrzyna

      2025-06-13 12:11:53

      Ponad 3600 pracowników zwolniła w ostatnim czasie będąca w restrukturyzacji firma PKP Cargo....

    • W czerwcowej Debacie R. Bętkowski opisuje jak powstało Osiedle Mazurskie w Olsztynie

      2025-06-12 19:52:42

      W punktach sprzedaży ukazał się czerwcowy numer miesięcznika „DEBATA” za jedynie 6,50 zł a w nim jak...

    • Nawrocki odebrał dokument z PKW: Musimy zburzyć mury nienawiści

      2025-06-11 21:31:45

      - Dzisiaj doświadczeni wszystkimi wiekami możemy z radością być tutaj podczas tej uroczystości i...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.