Debata maj2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

czwartek, czerwiec 01, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Świat

Świat

Tygrys i Królik

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 20 marzec 2023 22:14
Magdalena Piórek

Tradycja powitania nowego roku w Chinach mocno różni się od świętowania, które znamy na zachodzie. Podczas gdy my hucznie bawimy się z końcem grudnia, chiński nowy rok to święto ruchome. Obchodzone jest najczęściej w drugiej połowie stycznia lub na początku lutego. Data zależna jest od kalendarza lunarnego, kompatybilnego z fazami księżyca. Każdy poszczególny rok upływa pod patronatem jednego z dwunastu zwierząt: bawoła, szczura, tygrysa, królika, smoka, węża, konia, owcy, małpy, koguta, psa i świni. Inaczej niż u nas, gdzie zachodnie znaki zodiaku opierają się na kalendarzu słonecznym i odpowiadają konkretnym miesiącom. Tym samym cały cykl zodiakalny trwa aż dwanaście lat. 22 stycznia 2023 r. Chiny pożegnały niespokojny Rok Tygrysa i patrzą z nadzieją w przyszłość na Rok Królika.

Z obecnością zwierząt w kalendarzu wiąże się legenda o Wielkim Wyścigu. Wedle przekazań Nefrytowy Cesarz, najwyższe bóstwo Chin, w celu upamiętnienia swoich urodzin postanowił postawić dwunastu strażników u drzwi swego pałacu. Kto pierwszy dobiegł do mety, ten zostawał pierwszym strażnikiem. Na drodze ścigających się zwierząt stanęła rzeka. Silny wół, niepomny na wezbrane wody, parł przed siebie. Byłby pierwszy, gdyby nie szczur, który potajemnie wskoczył mu na grzbiet, a w kluczowej chwili zeskoczył wprost u stóp Cesarza. Trzeci wpadł tygrys, tuż za nim przykicał królik. Wszyscy czekali na smoka, ale ten zamarudził po drodze, ratując ludzi z powodzi i dotarł dopiero jako piąty. Konia przechytrzył wąż, który prześlizgnął się między jego kopytami. Kogut, małpa i baran pomagały sobie nawzajem i razem wkroczyły do pałacu. Jedenasty był pies, który beztrosko bawił się nad rzeką. Długo czekano na świnię, która przybyła dopiero wtedy, gdy już się najadła i wyspała.

W 2022 r. rządził niepodzielnie Tygrys. Według chińskiej mitologii to zwierzę bezkompromisowe, odważne, nie bojące się podejmować ryzyka i dążące do ciągłych zmian. Zwiastujące możliwe kłopoty. Nie można zaprzeczyć, że był to dość burzliwy okres i świat zdecydowanie nie mógł narzekać na nudę. Jeszcze na początku lutego Chiny były gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, podczas których chciano pochwalić się nowinkami technologicznymi w dziedzinie komunikacji, sztucznej inteligencji i robotyzacji. Pod względem sportowym Pekin odniósł sukces. Sportowcy z Państwa Środka osiągnęli swój najlepszy wynik w historii zimowych zmagań – zdobyli piętnaście medali, w tym aż dziewięć złotych. Ale z politycznego punktu widzenia, Pekin nie miał powodów do zadowolenia. Uwaga świata skupiona była na groźbach Federacji Rosyjskiej i nieuchronnej inwazji na Ukrainę. 24 lutego światowe tygrysy rzuciły się na siebie. Chiny – w myśl starego porównania zuo shan guan hu dou, czyli siedzieć na górze, obserwując walczące tygrysy – bacznie obserwowały sytuację. Nie chciały bezpośrednio angażować się w wydarzenia, bojąc się, że może się to obrócić przeciwko nim. Częściowo tak się stało, z powodu działań wojennych na Ukrainie i nałożonych przez zachód sankcji na Rosję. Gdy zablokowano szlaki transportowe i zerwano łańcuchy dostaw, nitki Jedwabnego Szlaku zostały poprzerywane. Co więcej, wzrosły ceny frachtów i ubezpieczeń towarów. W pierwszej połowie roku ceny ropy wystrzeliły w górę, drenując kieszenie odbiorców.

Z kolei przeciętny chiński obywatel mało oglądał się na Ukrainę, przestraszony tym, co dzieje się na lokalnym podwórku. Pierwszy cios nadszedł od strony rządu, który niespodziewanie oznajmił, że podnosi wiek emerytalny. W Chinach można było iść na emeryturę nawet już od 50 roku życia, ale ten przywilej odchodzi już do przeszłości. Władze zapowiedziały próg 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet. Wiek emerytalny będzie stopniowo podnoszony, a cały proces docelowo zakończy się w 2035 r. Decyzja rządu to niejako pokłosie wieloletniej polityki „jednego dziecka”, kiedy chińskie pary mogły mieć wyłącznie jedno dziecko, a każde następne poddawane było przymusowej aborcji. Mimo że w pierwszej połowie XXI w. Chiny od tego pomysłu odeszły, nie udało się podnieść wskaźników urodzeń. Chinki nie chcą rodzić dzieci i społeczeństwo się starzeje.

Marzec 2022 r. przyniósł nową, wielką falę epidemii Covid-19/Omikron w całym kraju. Rząd wprowadził radykalną zasadę „zero Covid”, co poskutkowało zamknięciem całych miast, osiedli i zakładów pracy. Zaczęło się masowe testowanie, skanowanie zdrowotnych kodów QR w miejscach publicznych, weszły surowe restrykcje i przymusowa izolacja. Zakłóciło to życie społeczne i codzienne Chińczyków, a także zatrzymało gospodarkę. W połowie roku władze ogłosiły zwycięstwo w walce z chorobą, ale lockdowny cyklicznie wracały. Tak drakońskie obostrzenia nie mogły pozostać bez wpływu na chińską gospodarkę. Nie był to też najlepszy czas dla chińskich giełd. Wśród inwestorów panowała niepewność, co przełożyło się na brak skłonności do inwestowania. Kryzys dotknął też największego chińskiego dewelopera, firmę Evergrande. Po tym, jak Evergrande ogłosiło bankructwo, zawirowania finansowe dotknęły całą branżę budowlaną, ciągnąc w dół resztę gospodarki. Z prognozowanego wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5% PKB Chiny sięgnęły ledwie po 3%, co i tak jest całkiem dobrym wynikiem, jeśli porównamy to z wynikami zmagającej się z inflacją Europy. Dlatego tym ważniejsze dla poczucia stabilności Chińczyków stały się konsekwencje październikowego XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, podczas którego sekretarz generalny Xi Jinping został wybrany na trzecią kadencję. To bezprecedensowy krok w najnowszej historii Chin. Ale Chińczycy, mimo krytyki zachodu, mogą mieć pewność kontynuacji chińskiej polityki.

2023 r. przyszedł czas Królika. Chińczycy wierzą, że przyniesie im spokój, harmonię i wytchnienie. Częściowo już się tak stało. Już w grudniu władze centralne zniosły wszelkie środki stosowane w związku z walką z epidemią Covid-19. Praktycznie z dnia na dzień zrezygnowano ze wszystkich obostrzeń z tego względu, że na dłuższą metę polityka „zero Covid” okazała się nie do utrzymania. Obostrzenia przyczyniały się do coraz większego hamowania gospodarki, pogłębiając już i tak trudną sytuację. Społeczeństwo odetchnęło, bo niechęć z powodu przymusowego zamknięcia okazała się silniejsza niż strach przed wirusem.

Ekonomiści prognozują w nadchodzącym roku wzrost gospodarczy. Już przed pandemią chińskie PKB bez wysiłku osiągało 6%. Teraz może być trudno doskoczyć do podobnego wyniku, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kłopoty branży budowlanej i zahamowany eksport chińskich produktów. Z powodu wysokiej inflacji i szybujących w górę stóp procentowych wielu partnerów międzynarodowych może nie być tak skłonnych do kupowania z Państwa Środka. Celując przynajmniej w 5% PKB Chiny stawiają głównie na popyt krajowy. Przeznaczone środki na rozbudowę infrastruktury mają ożywić gospodarkę. Pełne otwarcie się na świat może być mało prawdopodobne, ale można się spodziewać, że rząd zacznie bardziej pragmatycznie wdrażać politykę dotyczącą epidemii koronawirusa, stawiając przede wszystkim na odbicie gospodarcze. Pomóc temu może też tania rosyjska ropa, na którą Pekin uzyskał ogromne rabaty. Uginająca się pod ciężarem zachodnich sankcji Rosja nadzieję na pomoc widzi w Chinach. Tym samym Moskwa będzie bardziej podatna na sugestie i ekspansję chińskich produktów. Przed Pekinem otworzył się ogromny rynek zbytu i chińskie władze już liczą zyski.

Tygrys zasiadł na swojej górze i póki co, nie zamierza się z niej ruszyć. Łagodny królik niesie nadzieję na spokojną, stabilną przyszłość. Chińczycy stawiają na rozwój. Tym bardziej, że następny w kalendarzowym wyścigu będzie smok, symbol szczęścia i dobrobytu. Ludzie wierzą, że w spokoju, który da im Królik i pod opiekuńczymi skrzydłami smoka, Wschód odrodzi się na nowo.

Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

Czytaj więcej: Tygrys i Królik

Komentarz (1)

Weryfikacja

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 18 luty 2023 23:27
Magdalena Piórek

Cofnijmy się o rok. Wróćmy na chwilę do początku roku 2022. Przypomnijmy sobie, co było wtedy i spójrzmy na to, co zmieniło się od tamtej pory. Rok wojny na Ukrainie przemodelował nasze myślenie. Zmienił nastawienie wobec relacji z Rosją i wyleczył nas ze złudzeń. Zaskoczył i dał nowe spojrzenie na Ukrainę. Wzmocnił zaufanie wobec struktur NATO. Powiedział wiele o nas samych i naszym nastawieniu wobec konfliktu na Ukrainie. Ale też zasiał niepokój. Bo wojna wciąż trwa i nie mamy pewności, czym się skończy.

To nie tak, że Władimir Putin zwariował. Nie wstał pewnego dnia z łóżka lewą nogą i nie stwierdził: „Nudzi mi się, to wyślę rakietę na sąsiada”. Nie dopadł go też rak dowolnie wybranego organu, o którym media rozpisują się do woli. Ta wojna musiała wybuchnąć. Było wiadomo, że prędzej czy później do niej dojdzie. Zdarza nam się zapominać, że rosyjsko-ukraińska konfrontacja trwa już od 2014 r., a Donbas płonie już siódmy rok. Po stronie ukraińskiej był czas, żeby się przygotować, co Moskwa kompletnie zlekceważyła. Mimo to przed 24 lutego 2022 r. nic nie zapowiadało – a przynajmniej nie wskazywały tego rosyjskie raporty – że Rosja miałaby nie odnieść sukcesu. Z punktu widzenia Moskwy Putin miał wszystkie asy w rękawie. Przekonał świat, że jego armia niczym nie ustępuje najsilniejszym armiom globu. Miał atut w postaci surowców energetycznych i lewar na opornych partnerów międzynarodowych, którzy bali się zakręcenia przysłowiowego kurka z gazem. Miał dwa gotowe rurociągi Nord Stream na dnie Bałtyku, silny sojusz z Niemcami i sympatię Francji oraz zainteresowanie USA, które w Rosji widziały sojusznika przeciwko Chinom i gotowe były iść na wszelkie ustępstwa wobec Moskwy, byle osiągnąć swój cel. Chiny Putina nie powstrzymywały, a ich jedynym komentarzem wobec nadchodzącej wojny był apel o powstrzymanie się od rozpoczęcia zmagań w trakcie igrzysk olimpijskich. Ukraina lizała rany po utracie Krymu, który w 2014 r. oddała bez jednego wystrzału i wydawała się podatna na dalsze naciski. Plan Putina był prosty i – czego nie chcemy sobie uzmysłowić – naprawdę niewiele brakowało, aby Rosjanom się powiodło.

W obliczu grożących sankcji zachodu, Rosji kompletnie nie opłacało się poprzestać na Donbasie. Planowali zająć Kijów i obalić legalną władzę, licząc na to, że Wołodymyr Zełeński ucieknie jak Wiktor Janukowycz lub uda się go zabić. Tworząc marionetkowy, posłuszny rząd, mogliby zająć Ukrainę bez jednego wystrzału, ustabilizować sytuację, a następnie podporządkować sobie słabą Mołdawię, o czym zaniepokojony Kiszyniów alarmował w pierwszych tygodniach konfliktu. NATO musiałoby wtedy stanąć przed dylematem, czy odbijać zbrojnie anektowane państwa i narażać się atomowemu mocarstwu, czy udać, że nie widzi problemu. Rosyjska armia stanęłaby wzdłuż całej wschodniej i południowej granicy NATO, zagrażając bezpośrednio Polsce i Rumunii. Nie wiadomo, czy wobec marazmu zachodnich przywódców, rozbestwiona zwycięstwami Moskwa nie zechciałaby podporządkować sobie również państw bałtyckich. Ten plan nie był całkowicie pozbawiony szans powodzenia i Putin mógł słusznie zakładać, że odniesie sukces.

Z podporządkowania się temu scenariuszowi pierwsza wyłamała się Polska, co mogło być dla Rosji pierwszym sygnałem, że coś w jej planie może pójść nie tak. W sierpniu 2021 r. rosyjskie służby wespół z białoruskimi dały zielone światło kryzysowi migracyjnemu na polskiej granicy. Moskwa miała nadzieję, że Warszawa nie podoła fali migrantów ekonomicznych i otworzy dla nich szeroko granice tak, jak to w 2015 r. zrobiła zachodnia Europa. Kryzys humanitarny miał osłabić politycznie Polskę i wzbudzić niepokoje społeczne. Przyczynić się do tego, że grzęznąca we własnych problemach Polska nie byłaby w stanie efektywnie przyjść z pomocą Ukrainie i milionom ukraińskich uchodźców. Tymczasem Warszawa natychmiast zamknęła granice i obsadziła je wojskiem. Wywołało to szok w Europie, że „tak się da” i niezadowolenie Kremla oraz niektórych polityków tzw. polskiej totalnej opozycji oraz wspierających ich dziennikarzy „Gazety Wyborczej”.

Ale prawdziwe trzęsienie ziemi nastąpiło po 24 lutego 2022 r., gdy Ukraina nie pękła. Prezydent Ukrainy, Zełeński nie uciekł ze stolicy, a sojusznikom zapowiedział, że „nie potrzebuje podwózki, tylko amunicji”. Rosyjskie zlekceważenie przeciwnika, jak również niedostateczne przygotowanie się do wojny, sprawiło, że po rocznych zmaganiach Moskwa wciąż nie może pochwalić się konkretnym sukcesem. Co więcej, na naszych oczach runął mit niezwyciężonej, rosyjskiej armii. To, czym Putin przez lata karmił wyobrażenia zachodu, przestało istnieć. Silna, nowoczesna na papierze armia okazała się być nieprzystosowaną do konkretnego zadania, skorumpowaną zbieraniną. Rosyjska propaganda przestała na nas oddziaływać, a wraz z jej brakiem, zobaczyliśmy, jak bardzo król stał się nagi. Dziś nikt się już Rosji nie boi. Wszyscy uwierzyli, że można ją pokonać lub przynajmniej skłonić ją do swoich zamierzeń.

Na początku 2022 r. Kazachstan rozbił geopolityczny bank. Prezydent Kasym-Żomart Tokajew wykorzystał moment, w którym Rosja nie była w stanie skutecznie kontrolować sytuacji i przetasował kazachską scenę polityczną, usuwając w cień swego poprzednika, Nursułtana Nazarbajewa. Wykorzystał armię rosyjską do porządków w państwie i legitymizacji swoich rządów, a potem odesłał ją do domu. Moskwa była zaskoczona tak bezceremonialnym potraktowaniem, ale właśnie zaczynała się wojna na Ukrainie i Kazachstanowi się upiekło. Kreml wpadł też we wściekłość, gdy Tokajew wprost odmówił wysłania wojsk na Ukrainę. W zemście rosyjskie media i politycy zaczęli się doszukiwać istnienia nazistów w Kazachstanie, analogicznie tak, jak to robiły wcześniej w stosunku do Ukrainy, ale wtedy sprzeciwiły się Chiny. W ślad za niepokornym Kazachstanem, poszły pozostałe państwa Azji Centralnej. Skończyły się pohukiwania Moskwy i potrząsanie szabelką – na spotkaniach dyplomatycznych Putinowi wprost okazywano, że nie jest pierwszym po Bogu, ale tylko jednym z nich. Na spotkaniach państw regionu pierwsze skrzypce grała Turcja. Chiny były bardziej dyskretne, ale i one konsekwentnie budują swoje wpływy w regionie.

Przez długi czas to Rosja oddziaływała na Azję Centralną, decydując o wszystkim. Potrafiła podgrzewać i zamrażać lokalne konflikty, ustawiając się na pozycji mediatora. Tę rolę przejmuje teraz Turcja, wspierając Azerbejdżan w jego konflikcie z Armenią o Górski Karabach. Ankara umiejętnie podsyca animozje między oboma państwami. Armenia poprosiła Moskwę o interwencję, ale Putin ma głowę całkowicie zajętą Ukrainą i nie starcza mu sił, by wesprzeć sojusznika. Rosyjskie wojska, których zadaniem jest ustabilizować rejon konfliktu, sukcesywnie wypierane są przez azerskie oddziały. Armenia, chcąc jakoś się obronić, zmuszona została poprosić o mediację Turcję, z pominięciem Rosji. Jeszcze niedawno było to całkowicie nie do pomyślenia. A Turcja z ochotą podjęła się tej roli. Zresztą prezydent Recep Tayyip Erdogan gra we własną grę, wodząc Rosję za nos, a jednocześnie dając jej cichą nadzieję. Erdogan bowiem blokuje przystąpienie do NATO Szwecji i Finlandii. Negocjuje, podbijając geopolityczną stawkę, bo wie, że rozszerzenie NATO zależy tylko od niego. Moskwa liczy na to, że tureckie negocjacje to nie tylko gra pozorów i Erdogan ostatecznie pomoże odsunąć NATO od rosyjskich granic. Jego lojalności nie są pewne Stany Zjednoczone, dlatego ze swej strony udzieliły gwarancji bezpieczeństwa Szwecji i Finlandii, deklarując, że obronią je przed ewentualną rosyjską agresją.

Szwecja i Finlandia długie lata opierały się przystąpieniu do NATO. Inwazja na Ukrainę zmieniła wszystko. Chcąc odsunąć NATO od swych granic, Putin sprawił tylko, że Sojusz zapukał do jego drzwi. Obecność obu państw skandynawskich w Sojuszu gwarantuje bezpieczeństwo państwom bałtyckim i częściowo zdejmuje odpowiedzialność z polskich barków. Do tej pory Polska była jedynym gwarantem sojuszniczych zobowiązań w regionie. Finlandia i Szwecja nas w tym wspomogą. Pomocną dłoń wyciągną do nas również USA. Waszyngton stawia na rosnącą rolę Europy Środkowo-Wschodniej. W zamierzeniu silne centrum Europy ma blokować mocarstwowe aspiracje Moskwy. Temu mają służyć rozbudowa polskiej armii, wielkie dostawy uzbrojenia i amerykańskie inwestycje nad Wisłą. Gołym okiem widać, że Waszyngton rozczarował się chwiejną postawą Niemiec i stawia na Polskę. Skoro reset z Rosją się nie udał, a Berlin gra na dwóch fortepianach, to Warszawa będzie stać na straży amerykańskich interesów w Europie.

Na rosyjskiej inwazji na Ukrainę straciły też Niemcy. Ich brak zdecydowania i chwiejna postawa sprawiły, że Europa przestała oglądać się na Berlin. Niemcy oblały test przywództwa, a pałeczkę decyzyjną przejęli za nie inni. Niemcy są również oskarżane o uzależnienie Europy od rosyjskiej ropy i gazu. Gazociągi Nord Stream miały służyć przede wszystkim ich geopolitycznym interesom, kosztem sąsiadów. Osłabienie Rosji i nałożone na nią sankcje pociągnęły za sobą również konsekwencje dla Berlina. Z roli wielkiego rozgrywającego za pomocą taniego gazu Europę i trzymającego wszystkich w niemiecko-rosyjskich szachu Berlin stał się po prostu jednym z wielu. Europa wcześniej zaczęła rozglądać się za dostawami surowców. Region postawił na dywersyfikację i nagle okazało się, że Niemcy w tej roli stały się zbędne. Dziś to one same pukają po prośbie do sąsiedzkich drzwi, pytając o gaz.

Obecnie Nord Stream nie pełni swojej roli. Trzy z czterech nitek gazociągu nie funkcjonują. Ten fakt, jak również nałożone na Rosję sankcje, stawiają Moskwę w trudnym położeniu. Putin nie przewidział, że Europa tak jednoznacznie opowie się za Ukrainą i się zjednoczy. Spodziewał się szybkiego zwycięstwa i skłóconych sojuszników. Mimo buńczucznych zapowiedzi, że sankcje Rosji nie szkodzą, pogrążają one rosyjską gospodarkę. Zachodnie firmy opuściły Rosję, a wraz z nimi wyniosły się dziesiątki rosyjskich specjalistów. Trudno jest pozyskać nowe technologie i nowe rynki. Europejski rynek przestał być dostępny, a nowe kierunki nie są tak chłonne i tanie. Rosyjskie surowce płyną do Chin i Indii, ale oba państwa dyktują ceny, mocno je zaniżając. Zachód ustalił limit na rosyjską ropę i ceny spadły tak znacząco, że budżet Rosji trzeszczy w szwach. Moskwa próbuje omijać sankcje i nawet jej się to udaje, ale pośrednictwo kosztuje. Do tego dochodzi wielka mobilizacja i łapanki na ulicach. Kto może i ma pieniądze, ucieka z Rosji. Kto nie zdążył, wpada w szpony systemu i idzie pod ukraińskie kule. Mobilizacja odbija się na pracy fabryk i zakładów. Gdy nie ma ludzi, staje wszelka produkcja.

Kreml już nie wpływa na politykę sąsiadów, ale rozpaczliwie stara się dopasować do trudnej sytuacji i odgadnąć oczekiwania swych partnerów. Po roku wojny widać, jak zmieniła się sytuacja polityczna Rosji. Putin napadł na Ukrainę, bo chciał wzmocnić Rosję na arenie międzynarodowej. To mu się nie udało. Nawet jeśli Putin wygra wojnę na Ukrainie, na długie lata będzie niezdolny do kolejnej konfrontacji. Łamany przez sankcje, stanie się wasalem Chin. Rosja nie odwróci już negatywnych dla niej trendów. Szwecja i Finlandia już nie zrezygnują z przystąpienia do NATO, a Waszyngton nie porzuci przyczółku nad Wisłą.

Moskwa stała się zależna od tupnięcia nogą zachodu i łaskawego skinięcia głową wschodu.
Na własne życzenie.

Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

Czytaj więcej: Weryfikacja

Komentarz (10)

Sposób na Katar

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 22 styczeń 2023 23:01
Magdalena Piórek

Pod koniec roku 2022 oczy całego świata zwróciły się na Katar. Mały arabski kraj stał się gospodarzem jednej z najważniejszych sportowych imprez – piłkarskiego mundialu. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego poszybowały w górę ludzkie emocje. Dołączyły do nich równie wielkie kontrowersje. Nie przestaje zadziwiać, jak to się stało, że kraj bez piłkarskich tradycji, nieprzygotowany logistycznie na nieprzebrane tłumy kibiców i znajdujący się dotychczas na uboczu futbolowego światka, dostał prawo organizacji tak prestiżowej imprezy. Nie brakuje pytań, Ile petrodolarów popłynęło do kieszeni sportowych działaczy i czy pieniądze bogatych szejków wreszcie otworzą Katarowi wszystkie drzwi.

Kiedy w 2010 r. piłkarska światowa federacja FIFA ogłosiła, że mundial odbędzie się właśnie w Katarze, wielu kibiców gromko zakrzyknęło „a gdzie to jest?!” Chwila poszukiwań palcem na mapie daje podstawową wiedzę: małe, arabskie państwo leżące tuż nad Zatoką Perską, z jednej strony przytulone do wrogiej mu Arabii Saudyjskiej, a z drugiej spoglądające poprzez wody zatoki na brzegi perskiego Iranu. Co bardziej wnikliwi doczytają się, że – dzięki zyskom z gazu i ropy - jeszcze w 2010 r. społeczeństwo katarskie było najbogatszym na świecie. Sportowemu świętowaniu stanęły na drodze obchody rygorystycznego muzułmańskiego ramadanu. Jednak to, co wręcz zjeżyło włosy na głowie piłkarzom, to pogoda: Katar leży na piaskach gorącej pustyni, latem temperatury potrafią sięgać nawet 50 stopni Celsjusza, więc jak normalnie grać w takich warunkach? Zaprotestowały głośno największe piłkarskie nazwiska i mundial – pierwszy raz w historii – przeniesiono na inną porę roku, demolując wszystkie dotychczasowe ustalenia, związane z harmonogramem futbolowych rozgrywek. Nie pomogły próby przejęcia organizacji imprezy przez bardziej do tego przygotowane kraje, nie dało się zdyskredytować kontrowersyjnego pomysłu ani skutecznie zepsuć wizerunku arabskiego państewka – szejkowie byli zdeterminowani, żeby mundial odbył się w Katarze i tak się właśnie stało.

Budowanie wizerunku kraju poprzez organizację wielkich sportowych imprez to stała metoda państw, chcących przebojem wedrzeć się na salony światowej polityki lub też tylko przypomnieć o swojej pozycji. Promowania własnego kraju próbowała już Rosja, gdy w 2014 r. organizowała zimowe igrzyska olimpijskie. To się jej nie udało, bo zmagania sportowców zostały przyćmione wydarzeniami na ukraińskim Majdanie. Zamiast liczyć zdobyte medale, świat zastanawiał się, jaka będzie rosyjska odpowiedź na proeuropejskie aspiracje Kijowa. Lata rosyjskich starań o akceptację ze strony zachodu przepadły wraz z aneksją Krymu i mianem państwa-agresora. Moskwa próbowała jeszcze przyoblec łagodniejsze oblicze podczas mundialu w Rosji w 2018 r., ale agresja na Ukrainę na długo ukierunkowała myślenie światowej opinii publicznej. Z kolei Katar stawał w szranki o światową uwagę niemal nieznany. Przed mundialem powszechnie wiedziano o nim niewiele: ot tyle, że jest bogaty, ma ropę i gaz, jest pierwszym muzułmańskim państwem organizującym futbolowe igrzyska, a rządzący nim szejkowie mają przepastną kieszeń. Niewiele osób zdawało sobie sprawę, że mały kraj ma ogromne polityczne ambicje.

Katar jest stosunkowo młodym i najmniejszym – zaraz po Bahrajnie – państwem Półwyspu Arabskiego. Niepodległość od Wielkiej Brytanii zdobył dopiero w 1971 r. Przez lata żył w cieniu prężnej Arabii Saudyjskiej i uważano go za jej wasala. Pozycję kraju zmieniło dopiero odkrycie złóż gazu i ropy naftowej oraz intensywna ich eksploatacja. Wydobywanie oraz eksport paliw nabrały znaczenia w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy do władzy doszedł emir Hamad ibn Chalifa Al Sani. Przeprowadził on wiele kluczowych reform i - za pośrednictwem nowo utworzonej telewizji Al -Jazeera – zaprezentował Katar politycznemu światu. Gaz i ropa popłynęły w świat, a dochody z ich eksportu stanowią obecnie główną część przychodów państwa. Katar uplasował się na trzecim miejscu na świecie pod względem wielkości rezerw gazu ziemnego i stał się też jego największym dostawcą. W kolejce po gaz z Kataru ustawiają się wielcy tego świata: USA, Chiny, Indie, Japonia czy Korea Południowa. Po prośbie przychodzi też Europa, w tym Polska. Ze względu na ogromne zainteresowanie ze strony konsumentów Katar planuje inwestycje w infrastrukturę – jego celem jest zbudowanie największego na Bliskim Wschodzie kompleksu petrochemicznego, by do 2027 r. móc podwoić wydobycie gazu ziemnego. Dogodne położenie katarskich portów na międzynarodowym wodnym szlaku handlowym sprzyja wpasowaniu się emiratu w światowy łańcuch dostaw. Kluczowa jest również sprzedaż ropy i jej pochodnych, która plasuje Katar na szesnastym miejscu na świecie. Główny kierunek eksportu to Azja, ale zainteresowanie ze strony innych partnerów politycznych rośnie.

Wojna na Ukrainie spadła Katarowi z nieba. Po nałożeniu na Rosję sankcji i problemach energetycznych Europy, w warunkach międzynarodowej izolacji Iranu, Katar niespodziewanie wysunął się na czołową pozycję. Znalazł się wręcz pod presją mocarstw, by pomóc UE uniknąć uzależnienia od rosyjskiego gazu. Emirat bronił się, wskazując, że obowiązują go kontrakty z państwami azjatyckimi i nie zamierza ich zrywać. Podnosił, że w krótkiej perspektywie czasowej szybkie zastąpienie rosyjskiego gazu nieco go przerasta, ale jednocześnie zobowiązał się do stworzenia warunków stałej współpracy między Europą a Katarem pod względem dostaw energetycznych surowców. Wygląda na to, że w nadchodzących latach Katar stanie się dla Europy kluczowym dostawcą i jego surowce staną się alternatywą dla rosyjskich dostaw. Rozmowy handlowe rozpoczęły nawet Niemcy, dla których przez lata nie istniał żaden inny partner poza Rosją.

Wykorzystując gazowe kontrakty, Katar jest w stanie swobodnie prowadzić wielowektorową politykę zagraniczną. Zręcznie balansuje, zwłaszcza w stosunku do mocarstw. Wykorzystując ich potrzeby i zainteresowanie, konsekwentnie buduje swoje wpływy w regionie. Zacieśnia stosunki z USA i Europą. Waszyngton patrzy na arabskiego partnera przychylnym okiem, zwłaszcza że emirat pozwolił na wybudowanie na swym terytorium największej w regionie bazy lotniczej USA. To właśnie stąd startowały samoloty podczas wojny w Iraku w 2003 r. oraz odbywały się naloty na Syrię. Szejkowie pełnią też dyplomatyczne przysługi dla USA, pośrednicząc w rozmowach z państwami tradycyjnie wrogimi Waszyngtonowi. Wyręczają hegemona zawsze wtedy, gdy amerykańskiemu prezydentowi nie wypada osobiście się zaangażować. W lutym 2020 r. w stolicy emiratu, Dosze, USA zawarły porozumienie z talibami, które utorowało tym ostatnim drogę do przejęcia władzy w Afganistanie. Z kolei w lipcu 2022 r. odbywały się tam niebezpośrednio amerykańsko-irańskie negocjacje w sprawie irańskiego programu nuklearnego.

Katar dba także o dobre relacje z Iranem. Swobodna przeprawa arabskich towarów przez kontrolowaną przez Teheran cieśninę Ormuz jest kluczowa dla zachowania zażyłych stosunków. Doha może też liczyć na przyjaźń Turcji. Wyklucza natomiast rozmowę z Izraelem, wspierając palestyńskie ugrupowanie Hamasu. Udziela schronienia liderom Bractwa Muzułmańskiego, radykalnej terrorystycznej organizacji islamistycznej, działającej w Egipcie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wspiera finansowo różnego rodzaju organizacje dżihadystyczne, co pozwala mu na wykorzystywanie ich w rywalizacji regionalnej. Dzięki temu, podczas arabskiej wiosny Katar skutecznie rywalizował z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi o wpływy, a w Libii stał się niejako stroną wojny zastępczej, wspierając siły walczące z ugrupowaniami popieranymi przez państwa arabskie.

Katarskim celom pomagał także obraz kreowany przez telewizję szejków – Al-Jazeerę. Al-Jazeera obecna jest na pasmach międzynarodowych kanałów od 1996 r., kiedy to przejęła grupę dziennikarzy arabskojęzycznego BBC World, borykającego się z trudnościami cenzury w Arabii Saudyjskiej. Mimo że stacja ogłasza wszem i wobec swą polityczną niezależność, jej trwanie zapewniają pieniądze katarskich szejków. Stacja zdobyła przebojem zainteresowanie międzynarodowej opinii publicznej w 2001 r. podczas wojny w Afganistanie. Jako jedyna relacjonowała bezpośrednio wydarzenia z wojny i oświadczenia Osamy bin Ladena. Al-Jazeera poruszała tematy i wydarzenia, dotąd arabskiej publice nieznane. Stała się symbolem wolności w regionie, gdzie informacje są ściśle kontrolowane przez dyktatorów. Al-Jazeera zajęła wysoką pozycję wśród międzynarodowych kanałów informacyjnych, decydując, co arabscy widzowie mają widzieć i wiedzieć. Wraz z zasięgiem telewizji buduje się oficjalny przekaz Kataru.

To się nie mogło spodobać sąsiadom Dohy. W 2017 r. doszło do dyplomatycznego kryzysu w regionie, zainspirowanego przez Arabię Saudyjską. Saudowie oskarżali Katar o wspieranie terroryzmu i domagali się likwidacji stacji Al-Jazeera. Razem z Egiptem, Bahrajnem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi rozpoczęli lądową blokadę Kataru. Celem była jego gospodarcza izolacja. Od interwencji wojskowej sąsiadów Dohę dzielił tylko jeden krok, ale wtedy weto postawiła Turcja i Stany Zjednoczone. Katar wygrał tę rywalizację, a wojna na Ukrainie przyspieszyła tylko jego wspinaczkę na polityczne szczyty.

atar nie dysponuje ani takim potencjałem militarnym, ani demograficzno-geograficznym, które pozwoliłyby mu pretendować do regionalnego mocarstwa. Usilnie stara się jednak odgrywać taką rolę. Wielka impreza sportowa, która ściągnie do Kataru możnych tego świata niewątpliwie mu w tym pomoże. Nieformalne spotkania dyplomatyczne, piłkarskie emocje, pozytywny obraz w telewizji – to wszystko buduje obraz kraju, jakim Katar zamierza być. Jak inaczej poznać kogoś niż przez związane z nim uczucia?

Marzenia państwa spotkały się z marzeniami kibiców. Przez miesiąc marzą wszyscy. Kibice o sukcesie swojej drużyny. A Katar o tym, że mały kraj może kiedyś stać się wielkim.

Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

Czytaj więcej: Sposób na Katar

Komentarz (5)

Dziewczęca twarz rewolucji

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 16 grudzień 2022 16:07
Magdalena Piórek

Rewolucje, choć niby zapowiadane, zawsze przychodzą znienacka. Tłamszona przez lata potrzeba zmian i buzujące pod płaszczem norm i zakazów społeczne niezadowolenie potrafią znaleźć gwałtowne ujście. Zawsze wtedy, gdy władza dawno przestała słuchać i ignoruje wołania o pomoc. Wtedy, gdy ludzie nie widzą już nadziei na lepsze jutro w zastanym teraz. Wystarczy iskra. Gdy Rewolucja przyoblekła się w postać francuskich biedaków i dzielnego Gavroche’a, głowa Marii Antoniny potoczyła się po paryskim bruku. Gorycz rosyjskich robotników i niepowodzenia na froncie I wojny światowej zmiotły z tronu dynastię Romanowów.

Nawet dziś lud wspina się na barykady. W 2010 r. w Tunezji podpalił się bezrobotny sprzedawca uliczny, który nie widział perspektyw na poprawę swojej sytuacji życiowej. Wydarzenie to stało się zaczątkiem arabskiej wiosny, która przetoczyła się przez wszystkie kraje arabskie w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie, obalając autorytarne władze w Tunezji, Egipcie, Libii i Jemenie. W 2014 r. prezydent Wiktor Janukowycz powiedział nie Unii Europejskiej i zamknął Ukrainie drogę na zachód. Zaprotestowali studenci, którzy chcieli dla siebie lepszych perspektyw na przyszłość. Gdy padły pierwsze strzały, zapłonął kijowski Majdan. We wrześniu 2022 r. twarzą irańskiej rewolucji została Masha Amini.

13 września patrol policji obyczajowej zatrzymał dwudziestodwuletnią irańską Kurdyjkę. Pretekstem do aresztowania było pouczenie o obowiązku noszenia hidżabu, czyli chusty zasłaniającej włosy. Strażnicy moralności uznali, że Masha Amini źle założyła zasłonę, a jej częściowo odkryta głowa może prowokować do nieobyczajnego zachowania. Dziewczynę przewieziono na posterunek policji i tak dotkliwie pobito, że zapadła w śpiączkę. Zmarła w szpitalu po trzech dniach walki o życie. Jej rodzina poddała głośno w wątpliwość oficjalne doniesienia władz, jakoby ich córka miała nagły atak serca. W Saghzezie, rodzinnym mieście Mashy Amini, wybuchły protesty, a pogrzeb przyciągnął tłumy. Protestujący wykrzykiwali hasła antyreżimowe. Kobiety zrywały z siebie chusty i skandowały „śmierć dyktatorowi!”. Przez kilka następnych dni ulica powtarzała głównie trzy słowa: „Kobieta, życie i wolność”. Protesty w Saghezie trafiły na podatny grunt. Rozlały się po całym kraju. Pierwsze glosy niezadowolenia były buntem irańskich kobiet przeciwko narzucaniu im przez władze, jak mają żyć. Kobiety skrzykiwały się w mediach społecznościowych, paliły swoje hidżaby w centrach miast i ścinały włosy. Obrażały przywódców duchowych i wystawiały środkowy palec w kierunku portretów założyciela irańskiej republiki, ajatollaha Ruhollaha Chamejniego. Władze zareagowały bardzo ostro, ale w obronie bitych kobiet stanęli ich mężczyźni. Od dwóch miesięcy Iran jest świadkiem niespotykanej dotąd fali przemocy i represji, w wyniku których zginęło już ponad dwieście osób. Ale Irańczycy są wściekli i twierdzą, że nie odpuszczą. Coraz powszechniejsze są głosy, że to zaczątek kolejnej rewolucji.

Chusta w Iranie symbolizuje coś więcej niż tylko nakrycie głowy. To nie pierwszy raz, gdy na tym tle pojawiają się konflikty. Pierwszą rewolucję obyczajową zapoczątkował szach Reza Pahlavi, którą kontynuował potem jego syn, Mohammad. Od 1926 r. dynastia Pahlavi przeprowadzała w kraju system wielkich reform, laicyzujących państwo na wzór tureckich przemian Mustafy Kemala Ataturka. Szach zmniejszył wpływy szyickiego duchowieństwa i nadał prawa kobietom. Kobiety dostały prawa wyborcze i mogły porzucić tradycyjny ubiór, idąc za europejską modą. Iran miał się modernizować, a hidżab schowano w szafie. Z drugiej strony, Pahlavi likwidowali wszelką opozycję, a protesty uliczne tłumili siłą. Prowadząc politykę podporządkowaną interesom Zachodu, nie musieli obawiać się reakcji opinii międzynarodowej. Mohammad zlekceważył jednak zagrożenie ze strony ajatollahów, wysokich szyickich duchownych, cieszących się w Iranie ogromną sympatią nizin społecznych. Najbiedniejsza warstwa społeczna w Iranie zawsze była najbardziej religijna i niechętna reformom, uznając je za zbyt nowoczesne. Duchowni zyskiwali posłuch hasłami powrotu do tradycji, przywrócenia dotychczasowych szyickich zasad życia i odrzucenia wpływów obcych mocarstw. W 1979 r. wybuchła rewolucja, w wyniku której szach musiał uciekać z kraju, a Iran zmienił swe oblicze. Wygrała opcja radykalna. Monarchię przekształcono w islamską republikę. Władzę podporządkowano autorytetom religijnym, a funkcjonowanie państwa i obywateli - prawu szariatu. Pierwsze straciły na tym kobiety. Zmuszono je do zakrywania całego ciała, a nieposłuszeństwo karano chłostą i więzieniem. O ile chłosta faktycznie rzadko kiedy była stosowana, to przez więzienia przewinęło się tysiące irańskich kobiet. W 2006 r. na ulicach pojawiły się regularne patrole policji obyczajowej. Tymczasem niechęć społeczna do zakrywania włosów przez kobiety stała się w Iranie powszechna. Kobiety buntowały się, zakrywając jedynie część włosów tak, aby prawie cała głowa była odsłonięta. W mediach społecznościowych pełno jest ich wizerunków z gołymi głowami. Chusta stała się znakiem rozpoznawczym opresyjnej władzy i próby bezwzględnego podporządkowania sobie społeczeństwa. Iranki mogły trochę odetchnąć w latach 2013-2021, za rządów bardziej liberalnego prezydenta Hasana Rouhani, kiedy to nastąpiło poluzowanie zasad. Ale po nim przyszedł polityk o silnie konserwatywnych poglądach, Ebrahim Rai’si, który od razu dokręcił śrubę. W lipcu 2022 r. wydał dekret wprowadzający dodatkowe restrykcje dla kobiet i zmobilizował wszystkie siły porządkowe w celu egzekwowania przepisów obyczajowych. Od tego czasu brutalność policji wzrosła. Tym bardziej, że kobiety się nie poddają. Walczą o swoje prawa i dziś to one stają w pierwszych rzędach demonstracji.

Masha Amini nie była pierwszą kobietą, która ucierpiała w wyniku represji władzy. Nie była też ostatnią, bo po niej ginęły następne dziewczęta. Ale stała się symbolem opresji reżimu, a obecne protesty trafiły na podatny grunt. Przemoc zastosowana przez siły rządowe zjednoczyła całe społeczeństwo. Bardzo szybko postulaty protestujących, takie jak likwidacja policji moralności i zmiana ustawy o obowiązkowym noszeniu hidżabu, nabrały ekonomicznego charakteru. Przeobraziły się w sprzeciw wobec ogólnej sytuacji społeczno-ekonomicznej w kraju. W masowym charakterze protestów skumulowały się wszystkie dotychczasowe frustracje i niemoc ludzi wobec władzy. Masowe demonstracje w Iranie powtarzają się cyklicznie co parę lat, ale poziom obecnych emocji społecznych, niespodziewanie dla wszystkich stron, poszybował w górę. Na złe nastroje społeczne wpływa głównie wzrost bezrobocia, niskie płace i rozpowszechniona korupcja. 1/3 ludności żyje poniżej granicy ubóstwa, a inflacja osiągnęła najwyższy poziom od ostatnich trzydziestu lat – przekroczyła 50%. Irańska waluta szoruje po dnie. Sytuacja ekonomiczna w kraju głownie jest efektem amerykańskich sankcji na ropę, nałożonych przez Waszyngton jako kara za rozwijanie przez Teheran programu atomowego. Negocjacje w sprawie zniesienia sankcji praktycznie stanęły w miejscu, a ostatnie wsparcie reżimu dla Rosji w jej wojnie na Ukrainie i przekazanie wojskowych dronów ostatecznie pogrzebały nadzieje Irańczyków na zmianę.

Fala protestów zaskoczyła władze w Teheranie i zachodni świat. Zamieszki zapoczątkowane śmiercią Mashy Amini stanowią jedno z największych wyzwań dla republiki islamskiej od czasów jej powstania. Irańczycy przestali się bać. Mówią, że nie odpuszczą. Nie działają już na nich tradycyjne metody zastraszania, mimo że liczba aresztowanych w całym kraju sięgnęła ponad tysiąca osób. Ramię w ramię stanęli wszyscy razem, bez względu na różnice religijne, etniczne i społeczne. Władza broni się, rozpaczliwie poszukując zewnętrznego wroga. 3 października 2022 r. najwyższy ajatollah Ali Chamenei stwierdził, że odpowiedzialność za wzniecanie protestów leży po stronie USA i Izraela. Z kolei prezydent Ra’isi oskarżył zachód, że wykorzystuje temat Iranek, aby doprowadzić do upadku islamskiej republiki. Reżim próbuje zrobić to, co zawsze – chce rozproszyć uwagę tłumu i przekierować negatywne emocje w kierunku odwiecznego wroga. Ale tym razem to nie zadziała, bo Irańczykom walka z wyimaginowanym wrogiem przestała wystarczać. Chcą żyć inaczej i mieć wolność wyboru, pod każdym względem. Odsunąć ciężar totalitarnej władzy nad społeczeństwem.

Reżim nie chce rozmawiać. Boi się, że jeśli poluzuje obecne ograniczenia, kobiety zażądają kolejnych ustępstw. Ajatollahowie są przekonani, że swoboda obyczajowa to wyraz indywidualizmu. Na żadne odstępstwa zaś nie mogą pozwolić, bo to zagraża monopolowi ich władzy. Wychodzą z założenia, że kto teraz domaga się swobody obyczajowej, nie zawaha się wkrótce zażądać swobód politycznych. To tak, jakby dali palec, a obywatele utną im rękę, a na końcu zażądają jeszcze ich głowy. Władze nie mają też pewności, czy stłumienie buntu nie odbije się rykoszetem w postaci kolejnych masowych antyrządowych demonstracji. Póki co ajatollahowie pocieszają się, że mimo skali buntu w całym kraju, nie widać lidera, który mógłby ich ściągnąć z tronu. Tłum nie ma przywódcy, za którym mógłby pójść zmieniać zastaną rzeczywistość. Nie dostrzegają chyba jednak, że skala i charakter protestów nie pozostawiają wątpliwości. Ludzie mogą nie dać za wygraną.

Nikt nie wie, jak zakończą się irańskie protesty. Czy wygasną równie szybko, jak się pojawiły skoro nie ma przywódcy, na co liczy po cichu władza? Czy to po prostu fala kolejnych protestów społecznych, czy też efekt kuli śnieżnej, która może zmieść ajatollahów z irańskiej sceny politycznej. Co zmieni śmierć Mashy Amini? Irańczycy mają nadzieję, że to początek rewolucji w imię liberalizacji religijnej dyktatury. Oczekują, że sprawy przyspieszą i nie trzeba będzie czekać dopiero na śmierć wiekowych ajatollahów. „Nie mamy żadnych liderów – mówią. – Ludzie są po prostu wściekli”. I być może sama tylko ta wściekłość wystarczy, żeby już wkrótce znienawidzoną chustę kobiety cisnęły w kąt.

Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

Czytaj więcej: Dziewczęca twarz rewolucji

Komentarz (2)

Więcej artykułów…

  1. Winny
  2. Głód...?

Strona 1 z 32

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Wywieźć obu szkodników na teczkach- wójta i ksindza!
Rektor Sanktuarium Gietrzwałdz...
1 godzinę temu
od wczoraj trwają w urzędzie nerwowe i intensywne prace nad "złożeniem" i udokumentowaniem tegoż faktu, a potem się "opublikuje"
Prokuratura wszczęła śledztwo ...
3 godzin(y) temu
Sz. P. dyrektorze Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska... czy byłby Pan uprzejmy wypowiedzieć publicznie swoją opinię na temat zniszczenia 73 ha c...
RDOŚ wprowadza w błąd. Decyzja...
4 godzin(y) temu
Pięknie,jesteśmy już na etapie takiej degrengolady,że robota w śmieciach jest szansa rozwoju dla regionu... Na tyle nas stać, na tyle nam pozwalają ni...
Rektor Sanktuarium Gietrzwałdz...
5 godzin(y) temu
" Odwaga tuska " - bardzo się zdewaluowała !!!
https://www.facebook.com/katarzyna.pietrasik.58/videos/1099065074090743/?__cft__[0]=AZUpUUsPloICu6vBIG...
Prezydent RP podpisał ustawę o...
9 godzin(y) temu
https://www.facebook.com/katarzyna.pietrasik.58/videos/1099065074090743/?__cft__[0]=AZUpUUsPloICu6vBIGVuUKsYheKWBuFyGLVLbzqlM_aob4ZmQvNlK-I4_Iux_okbzg...
Prezydent RP podpisał ustawę o...
9 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu (komentarz do sprawy Jana Pawła II) Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Dwie wojny... Adam Kowalczyk 192 lata temu, 5 lutego 1831 r., Moskale nie mogąc pogodzić się niewdzięcznością Polaków nie potrafiących docenić i pokochać ruskiego… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Jak LIDL dostał pozwolenie na budowę Centrum w Gietrzwałdzie, w Obszarze Chronionego Krajobrazu
  • J. Tkaczyk: "A może to Matka Boża zadecydowała, że Lidl przyszedł do Gietrzwałdu?"
  • Prokuratura wszczęła śledztwo w związku z decyzją wójta Gietrzwałdu w sprawie inwestycji Lidla
  • Polemika architekta z ks. Tomaszem Szałandą n.t. Obrony Gietrzwałdu
  • OBARKOWO czyli rodzina na swoim
  • Dyr. Teatru Jaracza: "Nie mogę pracować w mieście, w którym nie dostaję szacunku"
  • Rektor UWM tłumaczy się przed sądem ze zwolnienia szefa związku, bez zgody jego organizacji
  • Dyrektorka RDOŚ odpowiada na List Komitetu Obrony Gietrzwałdu w sprawie inwestycji LIDLa
  • Kto działa na szkodę szpitala uniwersyteckiego? Rektor UWM odpowiada. M. Kamiński komentuje
  • Ks. Szałanda: W Gietrzwałdzie nie ma żadnego Tronu Maryi. Komitet głosi treści heretyckie
  • Co planuje i proponuje totalna opozycja?
  • Spór o S16. Szmit oskarża przeciwników budowy. Odpowiada prezes "Sadyby"

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

    • Prezydent Olsztyna zaskarżył decyzję ministra kultury w sprawie "szubienic" do WSA

      2023-05-29 08:07:05

      Prezydent Olsztyna zaskarżył decyzję ministra kultury w sprawie Prezydent Olsztyna zaskarżył decyzję ministra kultury, podtrzymującą nakaz usunięcia pomnika...

    • Kto działa na szkodę szpitala uniwersyteckiego? Rektor UWM odpowiada. M. Kamiński komentuje

      Adam Jerzy Socha 2023-05-25 10:36:04

      Publikuję odpowiedzi rektora UWM Jerzego Przyborowskiego na część moich pytań dotyczących przyczyn...

    • Rektor UWM tłumaczy się przed sądem ze zwolnienia szefa związku, bez zgody jego organizacji

      2023-05-22 12:30:11

      Rektor UWM Jerzy Przyborowski odpowiada przed sądem za zwolnienie z pracy przewodniczącego...

Wiadomości region

  • Region

    • Prokuratura wszczęła śledztwo w związku z decyzją wójta Gietrzwałdu w sprawie inwestycji Lidla

      2023-05-30 21:30:17

      Prokuratura Rejonowa Olsztyn Północ wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków i...

    • Czy władze wpuszczą 3 czerwca do Gietrzwałdu protestujących przeciwko budowie Lidla?

      2023-05-29 11:21:14

      Podczas sesji Rady Gminy Gietrzwałd w dniu 24 maja wójt Jan Kasprowicz poinformował radnych, że...

    • Rektor Sanktuarium Gietrzwałdzkiego odcina się od protestu w sprawie Lidla

      2023-05-28 20:01:33

      Na FB Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej ukazało się ogłoszenie Rektora Sanktuarium ks....

Wiadomości Polska

  • Polska

    • RDOŚ wprowadza w błąd. Decyzja Środowiskowa wójta Gietrzwałdu w sprawie LIDLa była do zaskarżenia

      2023-06-01 09:08:47

      Nie jest prawdą to co napisała dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie Agata...

    • Prezydent RP podpisał ustawę o komisji, która będzie badać rosyjskie wpływy

      2023-05-29 10:07:21

      Prezydent Andrzej Duda poinformował w poniedziałek 29 maja, że zdecydował się podpisać ustawę o...

    • Ponownie Sąd Najwyższy zdecyduje co dalej ze sprawą „Helpera”. Obstrukcja sędziów trwa już 1,5 roku

      2023-05-28 21:31:36

      Akt oskarżenia w sprawie „Helpera” Prokuratura Regionalna w Białymstoku skierowała do sądu w...

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.