„Jeżeli w dyplomacji nie wiesz dokąd zmierzasz, to każda droga zaprowadzi cię donikąd.”
Henry Kissinger
Rusofobia
Polska jest krajem owładniętym rusofobią. Jest to o tyle ciekawe zjawisko, że tym bardziej narasta im dalej od czasów rosyjskiego a później radzieckiego panowania nad Polską. Doszło do tego, że młodzi ludzie urodzeni już po 1989 roku próbują mi tłumaczyć jak to było za PRL bo ja, podobno, nie wiem.
Rusofobia jest w Polsce objawem wyparcia z umysłów oczywistej prawdy o nas samych, potrzebą usprawiedliwienia się, zwalenia winy na innych, za to, że nie stworzyliśmy dobrze funkcjonującego suwerennego państwa. Mieliśmy na to 28 lat bez mała. W porównaniu z takim Królestwem Kongresowym, które samodzielnie rozwijało się lat 15 albo z II Rzeczpospolitą, która miała na to lat 20, porównanie nie wypada dobrze. Potrzebujemy więc wskazać winnego i świetnie do tego nadają się Rosjanie. Początkowo, zaraz po 1989, rolę taką pełniła wyłącznie komuna. Ale komuny już dawno nie ma, jej promotor, ZSRR został zwyczajnie rozwiązany a Rosja odzyskała niepodległość podobnie jak inne republiki radzieckie. A nam dalej nie wychodzi więc ktoś musi być winny. Albo my albo obcy. Amerykanie odpadają bo są odlegli i wspaniali jak gwiazdka na niebie, Niemcy też bo są bliżej, bogaci i tam jeździmy na saksy zarabiać wynosząc kaczki w domach opieki społecznej. Pozostaje Rosja i Putin bo przecież nie my. Więc z żarem w sercu i ogniem w oczach oskarżamy Rosję o wszystko co złe bo dzięki temu nie musimy się starać zmienić bo my jesteśmy tacy fajni tylko oni nam nie dają.
Do tego dochodzi nasz niedokończony sen z czasów PRL, sen o Zachodzie, tęsknota za cywilizacją Zachodu czy raczej za naszym o niej wyobrażeniem. Bo my to Zachód, prawdziwa Europa a nie jakaś tam Azja o czym próbowaliśmy przekonać siebie samych nazywając hotele takimi nazwami jak „Europejski” - czy widzieliście gdzieś w Europie zachodniej hotel o takiej nazwie? To nasz kompleks, nasza chęć przeskoczenia zmian społecznych, które były udziałem społeczeństw zachodnich. Zmian, które kiedyś niedostępne wyimaginowały się w naszej świadomości jako nowoczesność, Zachód, postęp, jako zaprzeczenie Wschodu.
To również cienie mitów kresowych, ziemiańskiego dworu, wizji, w której to my, Polacy niesiemy kulturę i cywilizację zachodnią z tymi wszystkimi nowościami jak tzw. prawa człowieka, demokracja, wolność, itd. wschodnim, „upośledzonym” kulturowo, „zacofanym” sąsiadom. Przejawia się w tym pogarda podobna do tej z jaką kiedyś traktowaliśmy wschodnich schizmatyków.
Do tego, niestety, dochodzi nachalna, z premedytacją podsycająca niechęć do Rosjan, propaganda. Według niej Rosja stała się matecznikiem wszelkiego zła i źródłem wszelkich zagrożeń dla Polski i dla świata.
Profesor Adam Wielomski pisze:
„Zauważmy, że nasza pisowska i platformiarska "prawica" bardzo chętnie nawiązuje do tradycji patriotyczno-rewolucyjnej z 1830, 1863 czy 1905 roku. Ta patologiczna nienawiść do Rosji ma swoje źródło w przekonaniu, że Władimir Putin jest całkowicie niepołączalny z demokracją, prawami człowieka, tolerancję etc. Innymi słowy, rusofobia wynika z nienawiści do reakcyjnej Rosji. Czy rządzi nią Aleksander I czy Putin to sprawa wtórna. Rosja jest patologicznym wrogiem emancypacyjnej rewolucji. I za to właśnie my, konserwatyści Rosję lubimy.”
Działanie propagandy świetnie ujął Jędrzej Giertych:
„Wolno jest myśleć i działać tylko tak; nie wolno jest myśleć i działać inaczej. [...] Zadaniem Polaków jest zwalczać Rosję. Sprawa polska jest funkcją sprawy rosyjskiej. Polityka polska tylko o tyle ma sens i rację, o ile szkodzi Rosji, o ile podważa jej potęgę i kładzie tamę jej ekspansji. Gdyby Rosji nie było, Polska właściwie nie miałaby racji istnienia. Stosunkiem do Rosji mierzy się patriotyzm Polaka, jego lojalność narodową, jego wartość moralną i osobistą”.
W tym widzeniu rzeczywistości jest tylko Rosja, której mamy się obawiać na zasadzie odruchu Pawłowa. Tak sprymitywizowany obraz sąsiada przestaje być wiedzą, staje się więzieniem dla umysłu.
Brak zrozumienia
Oczekujemy od innych wrażliwości, zrozumienia nas i naszych postaw. A czy my próbujemy zrozumieć Rosjan? Laboratoryjnym wręcz przykładem jest sprawa pomników żołnierzy Armii Czerwonej w Polsce. Dla nas to tylko pomniki ciemiężycieli bo już zapomnieliśmy, że ci ciemiężyciele może nie przynieśli nam pełnego wyzwolenia ale na pewno przynieśli ocalenie. Tu znowu pozwolę sobie zacytować, tym razem profesora Bronisława Łagowskiego:
„Czytam w gazetach, że „Rosja wciąż tkwi mentalnie w okopach II wojny światowej”. Piszą też z surową naganą albo i szyderstwem, że z wielkiej wojny ojczyźnianej uczyniła sobie „mit założycielski” (pojęcie bałamutne, ale już mocno osadzone w dyskursie publicystycznym) i opiera na niej rzekomo swoją tożsamość. Czy Polska nie tkwi mentalnie w wojnie, skoro z Katynia uczyniła – według uroczystych oświadczeń swoich przywódców – mit założycielski III Rzeczypospolitej? Czy tych mitów założycielskich nie należałoby w celach poznawczych porównać? Przy tym temacie przypomina mi się zawsze, co Jerzy Giedroyć napisał w liście do Miłosza: Rosjanie mają prawo wierzyć w wielki „mit” zwycięstwa w II wojnie światowej i oprzeć na nim swoją dumę narodową. Tak jak Polacy mają prawo czcić ofiary Katynia (ale nie Wołynia). Są dwie moralności w polityce: pogański kult zwycięstwa i chrześcijańskie rozpamiętywanie cierpień – u Polaków doprawione uczuciem bezsilnej mściwości.”
Jest takie powszechne przekonanie, że Rosjanie znęcali się nad nami „bo oni tacy już są”. Pomijam już fakt, że z tym znęcaniem się to było trochę nie tak. Po rozbiorach to zabór rosyjski był zaborem najłagodniejszym, najgorszy był zabór austriacki a potem pruski. Te carskie represje nie wzięły się z powietrza. Nie byłoby ich, gdyby nie powstania a właściwie rewolucje, listopadowa i styczniowa. Obie wywołane w cudzym interesie zaszkodziły Rosji, jeszcze bardziej Polsce a nawet Francji, Austrii i Danii a przyniosły korzyść Prusom pozwalając im zjednoczyć Niemcy. W Rosji były całkiem długie okresy polonofilstwa. Niechęć do Polaków pojawiała się w odpowiedzi na nasze ataki na Rosję czy to w postaci powstań czy jako skutek polskiej, antyrosyjskiej propagandy.
Zagrożenia
Dzisiaj to raczej Polacy dają powody do nienawiści Rosjanom, niż Rosjanie Polakom. Tylko ślepy tego nie dostrzega. Tym bardziej, że Rosja jest dziś bardziej potrzebna Polsce niż nam się to wydaje.
Rosja jest nam potrzebna jako przeciwwaga dla potęgi niemieckiej w Europie. Dalsze utrzymywanie stanu wrogości w stosunkach z Rosją jest zagrożeniem dla całości terytorialnej Polski. Znaleźliśmy się ponownie w sytuacji podobnej jak w czasie Sejmu Czteroletniego. I wtedy i dzisiaj Rosja wycofała swoje wojska z terenu Polski i pozwoliła na przeprowadzanie reform. I wtedy i dziś za przyjaciela i sojusznika wybraliśmy sobie Prusy judzące nas przeciwko Rosji. I wtedy i dziś politycy obozu „patriotycznego” prześcigali się i prześcigają w obrażaniu Rosji jako państwa, Rosjan jako narodu i personalnie carycy Katarzy II i prezydenta Putina. I wtedy i dziś to Prusy/Niemcy miały/mają zakusy na zajęcie polskiego terytorium.
U prof. Łagowskiego znalazłem cytat z książki niemieckiego autora: „Golo Mann, syn Tomasza i sam wybitny pisarz historyczny, wysoko ceniony autorytet, pisze w swoich „Niemieckich dziejach w XIX i XX wieku”:
„Za nic mamy historyczne argumenty, których używają Polacy, by usprawiedliwić aneksję »ziem odzyskanych«; to argumenty błazeńskie. Nie bardzo przekonuje nas też argument »rekompensaty«; ponieważ Rosja odebrała Polakom tyle i tyle terytoriów na wschodzie (…), przeto należy im się tyle i tyle niemieckiej ziemi na zachodzie, przyznanej kosztem pokonanego wroga, którego trzeba ukarać. Albo ziemie zabrane przez Rosję na wschodzie były polskie, a wówczas powinny polskie pozostać, albo polskie nie były – w takim razie Polakom nie należał się substytut. W istocie ludność zamieszkująca oderwane prowincje wschodnie w większości nie była polska. (…) W każdym razie okrutna operacja przyniosła do dzisiaj bardzo rozmaite skutki. Jeszcze nie wiemy, jaki będzie koniec”
Już chyba zapomnieliśmy, że to Polska jest największym beneficjentem niemieckich strat terytorialnych w wyniku II wojny światowej, drugim jest Rosja ze swoim Kaliningradem. I to Rosja jest jedynym realnym zabezpieczeniem naszej integralności. No bo kto byłby skłonny i byłby w stanie zrobić coś naprawdę gdy Niemcy zwyczajnie zażądały zwrotu Ziem Odzyskanych?
W roku 1792 gdy wreszcie doszło do wojny polsko-rosyjskiej, nasz sojusznik Prusy wpierw zwlekał z pomocą militarną, następnie zablokował dostawy zakupionej przez Polskę broni a w końcu zaproponował Rosji rozbiór grożąc objęciem całej Polski swoim protektoratem. Pamiętajmy o tym, jak również o tym, że to czy Rosja będzie dla Polski wrogiem czy przyjacielem w znacznym stopniu zależy też od nas.
Świat się zmienił
Zapatrzeni w siebie jak w pępek świata upieramy się żeby nie dostrzegać świata zewnętrznego. A sytuacja globalna zmieniła się radykalnie. Początkowo wydawało się, że zimna wojna zakończyła się zwycięstwem Stanów Zjednoczonych, które awansowały do roli jedynego supermocarstwa o pozycji, którą przed nimi osiągnął tylko Rzym. Dziś nie jest to już takie oczywiste. Wygląda na to, że zwycięzcą zostały Chiny. Amerykanie ciągle jeszcze nie mogą w to uwierzyć rozpaczliwie usiłując zachować swoją pozycję. Posuwają się do coraz bardziej desperackich kroków by osłabić prawdziwych i potencjalnych konkurentów. Sprawą pierwszej wagi jest dla nich niedopuszczenie do porozumienia i współpracy pomiędzy Europą a Rosją. Taka współpraca ostatecznie sprowadziłaby USA do pozycji członka triumwiratu i zmusiłaby Amerykanów do zweryfikowania przekonania o własnej wyjątkowości, o misji jaką mają do wykonania czyli nawrócenia świata na demokrację w wydaniu amerykańskim. W tym swoim mesjanizmie przypominają komunistów w najgorszym okresie a w swoim przekonaniu o własnej wyjątkowości mają coś z Żydów.
Jak to ładnie opisał ideolog neokonserwatyzmu, powiązany z lobby izraelskim w USA, Michael A. Ledeen.
„Mniej więcej co 10 lat Stany Zjednoczone potrzebują wziąć jakieś małe zasrane państewko i rzucić nim o ścianę tylko po to, żeby pokazać światu jak poważnie traktujemy interesy.”
(„Every ten years or so, the United States needs to pick up some small crappy country and throw it against the wall, just to show the world we mean business.”)
Takich zasranych państewek nazbierało się kilka. Jugosławia, potem tradycyjnie przyjazna Rosji Serbia. Do tego arabskie kraje Afryki Północnej. Amerykanie do walki z Rosją używają swoich wasali popychanych do samobójczej walki z Rosją, nawet militarnej jak Gruzja czy Ukraina. Teraz propaganda usiłuje wpoić w nas, Polaków, przekonanie o nieuchronności starcia militarnego z agresywną Rosją (obrona przesmyku suwalskiego) i, wobec oczywistości efektu tego starcia, przygotowanie do wojny partyzanckiej (Obrona Terytorialna).
Szanse
Starcie nie jest nieuniknione. Rosyjski politolog S. Karaganow uważa, że bez zrozumienia wspólnego interesu „wielkie 500 lat Europy odejdzie w cień, a ton światu nadawać będą Stany Zjednoczone i Chiny”. […] „Dlatego Rosja i Europa winny dążyć do stworzenia wspólnego związku i do włączenia do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Kazachstanu, Ukrainy”.
I tu jest miejsce dla Polski, jej wielka szansa na odegranie znaczącej, pozytywnej roli w polityce światowej. Polska jest krajem w sposób naturalny predysponowanym do tego żeby być pomostem pomiędzy Rosją a Europą. Nie jako wschodniej flanki NATO lecz jako łącznika i jako rzecznika porozumienia. Taka powinna być nowa polska polityka wschodnia. Nie próba przeciągnięcia Ukrainy a teraz Białorusi na „naszą” stronę i rzucenia ich do wyniszczającego konfliktu politycznego, gospodarczego a nawet militarnego z Rosją ale praca na rzecz takiego porozumienia, które pozwoli zrównoważyć wpływy USA i Chin.
To wielki plan. Ale jest jeszcze mniejszy, bardziej przyziemny choć niemniej ważny. Rosja jest naszym sąsiadem i wielkim krajem, który nie zniknie tylko dlatego, że tak chcemy. Przyjazne stosunki z Rosją, czy nawet zwyczajnie nudne, sąsiedzkie, otwierają dla nas ponownie rosyjskie rynki. Jest to podwójnie ważne. Raz, że pomoże to nam wyrwać się z pozycji gospodarczego klienta Niemiec. Drugi istotny powód to przywrócenie kontaktów handlowych i towarzyskich z Rosjanami. Codzienne kontakty kulturalne, biznesowe i towarzyskie pozwalają w sąsiedzie zobaczyć człowieka co w sposób naturalny rozładowuje fobie i wrogość. Tak samo jak kontakty z Niemcami spowodowały rozpłynięcie się w Polakach uzasadnionej w końcu nienawiści jaką żywiliśmy do Niemców po okropieństwach II wojny światowej.
Adam Kowalczyk
Miesięcznik "Debata" i Książnica Polska zapraszają na III „Debatę z Debatą”, po debacie na temat stosunków polsko-ukraińskich i polsko-niemieckich będziemy się spierać o relacje z Rosją. Debata pt. „Rosja: sąsiad czy wróg?” odbędzie się w czwartek 30 marca o 17.30 w „Książnicy Polskiej” w Olsztynie przy placu Jana Pawła II (II p.) Wprowadzeniem do debaty będą wystąpienia autorów tekstów w marcowym numerze debaty nt. stosunków polsko-rosyjskich. Red. Adam Kowalczyk będzie uzasadniał swoją tezę o konieczności związania się z Rosją. Red. Bogdan Bachmura powie, dlaczego nam z Rosją nie po drodze.
Ponadto do udziału w debacie zaprosiliśmy: prof. Selima Chazbijewicza, politologa z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Marcina Nosala, Konsula Generalnego RP w Kaliningradzie, burmistrz Braniewa Monikę Trzcińską, Tadeusza Baryłę z Ośrodka Badań Naukowych w Olsztynie, zajmującego się od wielu lat monitoringiem mediów w Kaliningradzie, wieloletniego korespondenta „Gazety Wyborczej” w Moskwie red. Wacława Radziwinowicza, prezesa Stowarzyszenia Polska Wschód Wiesława Łubińskiego, prokuratora generalnego w stanie spoczynku, który w latach 1990-1999 nadzorował śledztwo ws. zbrodni katyńskiej Stefana Śnieżkę, mec. Lech Obarę z kancelarii Lech Obara i współpracownicy w Olsztynie, kancelaria obsługuje przedsiębiorców polskich działających na rynku rosyjskim oraz rosyjskich działających w Polsce, Zbigniewa Pietrzaka, przewodniczącego Komisji Współpracy Międzynarodowej sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego, Artioma Bologova, prezesa Stowarzyszenia Mała Rosja w Olsztynie, Sławomira Pszennego, prezesa warmińsko-mazurskiej Endecji.
Prowadzący debatę: red. Adam Socha
Termin debaty: czwartek 30 marca o godzinie 17.30.
Miejsce: „Książnica Polska”, plac Jana Pawła II w Olsztynie, II piętro.
Zapis filmowy i tekstowy debaty ukaże się w miesięczniku „Debata” oraz na stronie debata.olsztyn.pl
Skomentuj
Komentuj jako gość