Do tej pory nie mogę uwierzyć w to co się stało. W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że głupota poczyniła aż takie zniszczenia w mózgach osób odpowiedzialnych za państwo. Od przeszło sześciu lat katują nas opowieściami o smoleńskim zamachu. Ludzi zwracających uwagę na polski bałagan tępią i oskarżają o szerzenie putinowskiej propagandy. Jeśli cokolwiek było nie tak to przecież odpowiada za to kancelaria premiera. Wtedy był Tusk ale teraz Tuska nie ma. Tusk siedzi w Brukseli a od roku niepodzielnie rządzi Kaczyński. No i pokazali nam jak sami organizują podróże najważniejszych osób w państwie. Jeśli dobrze pamiętam to w połowie stycznia mało nie zginął Prezydent Duda bo w kraju będącym wschodnią flanką NATO zabrakło na opony dla głowy państwa. Podeślę im adres szrotu gdzie można za stówkę kupić używaną oponę w niezłym stanie. Będzie na zapas.
Jednak w Londynie było gorzej. Bo rząd wybrał się na wycieczkę do Londynu. Wprawdzie Pani Premier spotkała się z Premier Zjednoczonego Królestwa ale to nie mogła być podróż oficjalna bo ktoś by coś zorganizował. Więc musiała to być wycieczka z PGR-u na którą załapał się okazją rząd Rzeczpospolitej. Na tej wycieczcie nie było kierownika i w drodze powrotnej napchało się tyle ludzi, że w samolocie zabrakło miejsc siedzących i trzeba było stać. I jakoś by było gdyby nie kierowca autobusu, tj. chciałem powiedzieć, pilot samolotu i obsługa naziemna. Ci nie znali pegeerowskich obyczajów i pogonili w diabły nadliczbowych pasażerów. Trwało to godzinę bo naród u nas zadziorny i wie lepiej ale pilot nie chciał startować. Widocznie mu życie miłe.
A teraz na poważnie.
W tym samolocie znaleźli się:
szefowa rządu Beata Szydło
wicepremier Mateusz Morawiecki
szef MON Antoni Macierewicz
szef MSZ Witold Waszczykowski
szef MSW Mariusz Błaszczak
generał Marek Tomaszycki – dowódca operacyjny Sił Zbrojnych
Poza nimi VIP-ów znacznie więcej. Pomijam już to dopychanie samolotu jak pegeerowskiego Autosana. Tą sprawę skutecznie wyprostował pilot za nic mający potrzeby rządu i dziennikarzy ale znający swoją robotę. Kluczową sprawą jest dla mnie to, że tych sześć osób powinno lecieć odrębnymi samolotami. I jakoś mało mnie przekonują zapewnienia Beaty Kempy, że cywilna instrukcja HEAD nie została złamana. Ani podobne w treści zapewnienia ministra Błaszczaka. To zwykłe chrzanienie.
Po raz kolejny wprowadzona na pokład jednego samolotu kilka najważniejszych osób w państwie. Przed laty do wojskowego samolotu CASA zapakowało się dowództwo sił powietrznych i wszyscy zginęli w katastrofie. Z katastrofy tej nie wyciągnięto żadnych wniosków i do rządowego Tupolewa w kwietniu 2010 roku wsiadła elita cywilna i wojskowa kraju. Zginęło 96 osób w tym Prezydent, szef sztabu i dowódcy rodzajów sił zbrojnych.
A teraz znowu zrobiono to samo. W komplecie znalazł się minister Macierewicz, który, jak się okazuje, nie zauważył co się zdarzyło w Smoleńsku! Kto jak kto ale on powinien o Smoleńsku słyszeć. Na refleksję zdobył się jedynie minister Waszczykowski – to co się działo nazwał tupolewizmem. I miał rację. Jednak i on nie zrezygnował ze wspólnego lotu. Tym ludziom naprawdę wydaje się, że na świecie nie ma wypadków. Są tylko zamachy. Dzięki zdecydowanej postawie pilota i angielskich służb naziemnych do nieszczęścia nie doszło. (Gdyby wystartował samolotem z przesuniętym do tyłu środkiem ciężkości rozbiłby się zaraz po starcie. Taki samolot jest niesterowny.)
I tak przyszło mi do głowy, że już niedługo w wypadkach wyginą nasze elity polityczne. Wtedy będzie można sprowadzić jakiegoś kacyka z Gabonu czy Somalii i może on nauczy nas jakiegoś myślenia. Bo na miejscowych najwyraźniej nie ma co liczyć.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość