logodebata

Wspomóż jedyny portal na Warmii i Mazurach, który nie boi się publikować prawdy o politykach i jest za to ciągany po sądach. Nigdy, przez prawie 18 lat istnienia, nie dostaliśmy 1 grosza dotacji publicznej. Redaktorzy i autorzy są wolontariuszami. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

wtorek, listopad 11, 2025
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Bogdan Bachmura

Bogdan Bachmura

bachnuraPrzedsiębiorca. Z wykształcenia politolog. W l. 80-tych XX wieku wydawał w podziemiu pisma. Na progu III RP uznał, że jego misja, jako wydawcy, skończyła się. Jednak po kilku latach życia w demokracji coraz dotkliwiej odczuwał deficyt wolności słowa w Olsztynie. Tak narodził się miesięcznik „Debata”, a później portal. Uprawia sport. Można go spotkać biegającego w Lesie Miejskim, albo na korcie tenisowym. Nie przepada za demokracją, czemu daje wyraz w swoich publikacjach.

Masa nienawiści i nienawiść masy

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 15 luty 2019 23:32
Bogdan Bachmura

Śmierć papieża Jana Pawła II w 2005 r. przyniosła wielką debatę i nadzieję na powstanie nowego, wnoszącego inną jakość w życie publiczne pokolenia JP II. Pięć lat później katastrofa smoleńska i związana z nią narodowa trauma miała dać początek „narodowym rekolekcjom”, natchnąć polskie elity nowym, pojednawczym duchem. A teraz mord na prezydencie Pawle Adamowiczu – i długa lista apeli, marszów, wezwań o przerwanie spirali nienawiści. Choć nadziei na dobre owoce tej tragedii już jakby mniej, za to więcej głosów studzących płonne oczekiwania.

Na czoło wysunęło się za to pytanie: dlaczego? Skąd ta brutalizacja debaty publicznej, wylewająca się z każdego jej zakamarka fala nienawiści, zbiorowy amok bezinteresownego dowalania z byle powodu lub nawet bez? Najbardziej dostało się oczywiście internetowi i mediom społecznościowym. To tam liczni analitycy i publicyści udali się w poszukiwaniu źródła zła, raju dla frustratów i ludzi ze zwichrowaną osobowością. Tradycyjnie na wysokich miejscach w rankingu winnych chamienia debaty publicznej znaleźli się politycy, zwłaszcza ci u władzy, z protegowanym Jarosława Kaczyńskiego, propagującym wzorce najgorszego, propagandowego dziennikarstwa Jackiem Kurskim.

Skupiając się na internecie i jego trollach, politykach czy dziennikarzach, którym zatarła się różnica pomiędzy rozumieniem, a przyklaskiwaniem, tchórzliwie odwracamy wzrok od adresata do którego wyżej wymienieni kierują swój przekaz. Arystoteles twierdził, że demokracja to rządy osłów prowadzonych przez hieny. Problem w tym, że szukając źródeł spodlenia obyczajów, skupiamy się na hienach, unikając pytań o stan umysłów prowadzonych przez nich osłów. Zwykliśmy mówić o Polakach zmęczonych nieustającą, prowadzoną bez pardonu wojną wewnętrzną. Gdyby jednak tylko w tym tkwił problem, to politycy odpowiedzialni za napuszczanie na siebie rodaków toczyliby swoje wojenki nie w parlamencie, lecz na dowolnie wybranym podwórku.

Tymczasem sedno problemu dotyczy niespotykanego w dziejach odwrócenia roli arystotelesowskich osłów, panowania ludzkiej masy, roszczeniowo nastawionego, lecz niewiele wymagającego od siebie tłumu.

Zjawisko to najlepiej chyba opisali Gustaw Le Bon w Psychologii tłumu (pierwsze wydanie 1895 r.) i Jose Ortega y Gasset, który w Buncie mas pisał tak: Fałszem jest interpretowanie nowej sytuacji jako takiej, w której masy, zmęczone polityką, składają jej prowadzenie w ręce ludzi o szczególnych w tym kierunku uzdolnieniach. Wręcz przeciwnie, tak było przedtem, była to demokracja liberalna. Masy zakładały mniej lub bardziej chętnie, że mniejszość dzierżąca władzę polityczną, mimo owych wad i słabości, zna się jednak nieco lepiej na sprawach publicznych. Dzisiaj natomiast masy są przekonane o tym, że mają prawo nadawać moc prawną i narzucać innym swoje, zrodzone w kawiarniach racje. Wątpię, czy udałoby się znaleźć w dziejach jakiś inny okres, w którym tłum sprawowałby władzę w sposób tak bezpośredni jak w naszych czasach. Dlatego też występujące zjawisko nazywam hiperdemokracją. To samo ma miejsce w innych dziedzinach życia, a szczególnie w sferze intelektualnej.

Oczywiście natura człowieka przez wieki się nie zmieniła. Ciągle targają nim te same namiętności, a skłonność do zła pozostaje na niezmiennym poziomie. Problem w tym, że ustrój, nazywany przez Ortegę y Gasseta hiperdemokracją, stworzył warunki sprzyjające umasowieniu człowieka. Wydarzeniem przełomowym, zapewne trudnym do uniknięcia, było nadanie powszechnego prawa wyborczego. Idea ta, powszechnie uważana za podstawowe wyznanie demokratycznej wiary, oparta na fałszywym kulcie liczby, zakłamując istnienie jakościowych stanów narodu, sprowadziła politykę do roli jednej z głównych gałęzi przemysłu rozrywkowego, na poziomie odpowiadającym możliwościom ludzi czerpiących wiedzę o polityce z tabloidów. Demokratyczni politycy i usłużne im media nie adresują swojej agresywnej propagandy do narodu, choć takim terminem najczęściej się posługują. Wiedzeni powabnym swądem politycznego sukcesu w istocie dawno zapomnieli, że naród nie jest ilością, ani masą. Dla partii nie jesteśmy narodem, jednością, ale ilością, którą trzeba między siebie podzielić. Działają w warunkach, w których traktowanie narodu jak organizmu jakościowo zróżnicowanego i hierarchicznego skazałoby ich na niechybną, wyborczą porażkę. I diagnoza ta nie dotyczy bynajmniej tylko Polski. Powyższe zjawisko, uwarunkowane ustrojowo, nasila się w większości tzw. starych demokracji. A internet, media społecznościowe? Nie są złem samym w sobie. To jedynie środek ekspresji człowieka masowego. Środowisko idealnie skrojone pod jego mentalność i potrzebę anonimowego niszczenia wszystkiego co sprzeczne z jego naturą. Co zawiera choćby cień obcej mu szlachetności i wartości drażniących jego nikczemną naturę. I – warto o tym pamiętać – zgodnie z logiką demokracji, rodowodem człowieka masowego nie są jakieś niższe klasy społeczne. Podział dotyczy klasy ludzi i przebiega wewnątrz wszystkich zawodów i środowisk.

Kościół na ratunek?

Wraz ze śmiercią prezydenta Adamowicza pojawiły się apele skierowane do Kościoła katolickiego o zajęcie jednoznacznego stanowiska wobec narastającej fali nienawiści oraz wezwania do opamiętania. O zdecydowane działania biskupów, ale także proboszczów wobec grzeszących wrogością do bliźnich katolików. Episkopat Polski ma wydać dokument społeczny odnoszący się m. in. do życia politycznego w Polsce.

Będzie to kolejny głos wyrażający troskę Kościoła o życie publiczne w Polsce. Czy tym razem jego skuteczność będzie większa? Wiara, że tak będzie napotyka na opór twardych realiów, których logikę mógłby zmienić tylko cud, wobec którego, jak wiadomo, opór ludzki jest bezradny.

Ale dotychczasowa niemoc Kościoła wobec narastającej, moralnej destrukcji życia publicznego nie jest przypadkowa i dotyczy jego sytuacji we wszystkich demokracjach tzw. świata zachodniego.

Dziejowy eksperyment jakim jest liberalna demokracja to także nowe doświadczenie w długich dziejach Kościoła. Doświadczenia, którego owocem jest postępująca sekularyzacja i letniość wiary nominalnych katolików. To oczywiste, że w tej sytuacji moc oddziaływania autorytetu Kościoła staje się mocno ograniczona. Długo by pisać o przyczynach takiego stanu rzeczy. Śmiem twierdzić, że w tak ustrojowo groźnym środowisku, tak skutecznie podkopującym podstawy wiary, nigdy Kościołowi nie przyszło funkcjonować. Żadne porównania do katakumb, tych rzymskich czy stalinowskich, nie mają tu zastosowania. Z katakumb Kościół zawsze wychodził silniejszy, wzmocniony czynami swych męczenników. Dziś w państwach demokratycznych nikt Kościoła nie prześladuje. Wręcz przeciwnie. Kościół stał się częścią systemu, instytucją wpasowaną w jego przebiegłą logikę rozdziału Kościoła od państwa. Wobec licznie podnoszonych w dokumentach Kościoła, w kazaniach czy w mediach kościelnych zagrożeń ideologią liberalną, cisza na temat ideologii demokratycznej ma szczególną wymowę.

– Trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych.

– Nie można być obojętnym na panoszącą się trucizną nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele.

Te mocne słowa padły podczas kazania na uroczystościach pogrzebowych prezydenta Pawła Adamowicza. Czy bez ujawnienia źródeł upadku obyczajów ich skutek będzie większy niż efekt kamienia, który, zanim wpadnie do wody, wykonuje kilka efektownych „kaczek”?

A przecież świadomość zagrożeń płynących ze strony demokracji nie jest Kościołowi obca.

Społeczne nauczanie Leona XIII, bł. Piusa IX czy św. Piusa X postawiło tamę religii człowieka czyniącego się Bogiem. Niestety, już kilkadziesiąt lat później papież Paweł VI pisał o swądzie szatana, który przeniknął mury świątyni pańskiej. I choć papież Jan Paweł II nauczał o prymacie prawa nad wolą ludu, to brakuje odwagi aby o tym wiernym przypominać, gdy partie, powołując się na ową wolę, zatruwają nas jadem nienawiści i pogardy.

Kościół to dzieło Boga. Nie z tego świata, choć w tym świecie głęboko zanurzony. Jego misją jest prowadzenie człowieka do zbawienia, ale także powinność bycia w świecie, wpływu na bieg jego spraw zgodnie z nauką Chrystusa. Do tego wierni znów potrzebują takich przewodników jak ks. Adalbert Zink czy ks. Jerzy Popiełuszko. Odważnych kapłanów Kościoła hierarchicznego, którzy nie dali się uwieść fałszywym powabom demokratycznej „religii” równości.

Bogdan Bachmura

Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta

Czytaj więcej: Masa nienawiści i nienawiść masy

Komentarz (9)

Rok 2018: to se uż ne vrati

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 18 styczeń 2019 23:39
Bogdan Bachmura

Obchody 100-lecia odzyskania niepodległości były najważniejszym wydarzeniem politycznym 2018 roku. Tak uważa 28 proc. ankietowanych Polaków. Na 18 proc. oceniono wycofanie się PiS z reformy Sądu Najwyższego, a jesienne wybory samorządowe były najważniejsze dla 13 proc. Pomysł na zapadnięcie w zbiorową pamięć tej okrągłej rocznicy był prosty: setki patriotycznych imprez, akcji i wreszcie kulminacja 11 listopada. Jednak kolejne rocznice obchodów czegokolwiek mają to do siebie, że szybko zapadają w zbiorową niepamięć. Za kilka lat marsz niepodległości czy zbiorowe śpiewanie hymnu będą okolicznościowo wspominanymi epizodami. W ostatecznym bowiem rozrachunku w polityce znaczenie ma tylko to, co realnie wpływa na koleje losów państw i narodów.

Jedyną osobą, która zdawała się to rozumieć, był prezydent Andrzej Duda. I choć projekt referendalny okazał się zwykłym blamażem, to zorganizowane przez Kancelarię Prezydenta regionalne konsultacje dały nadzieję perspektywicznego myślenia o państwie. Środowisko „Debaty” nigdy nie miało wątpliwości, że źródłem najważniejszych chorób ustrojowych Polski jest obecna Konstytucja, a koroną rocznicy 100-lecia odzyskania niepodległości powinno być uchwalenie nowej Konstytucji. Dlatego bez wahania odpowiedzieliśmy na propozycję Kancelarii Prezydenta pomocy w zorganizowaniu w listopadzie 2017 r. takich konsultacji w Olsztynie. Przedstawiliśmy tam nasze propozycje najważniejszych zmian Konstytucji, a następnie wydaliśmy je drukiem. Złożyliśmy także obietnicę zorganizowania drugiego, tym razem lokalnego spotkania, na którym nasz punkt widzenia zostałby zweryfikowany m.in. przez prawników-konstytucjonalistów. Liczyliśmy także na liczną reprezentację Komitetu Obrony Demokracji, bo przecież najlepszą formą jej obrony nie są wiecowe hasła, lecz konfrontacja argumentów w obywatelskiej debacie. Dzięki współpracy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i zaangażowaniu jego wykładowców: dr hab. Doroty Lis-Staranowicz, dr. hab. Marcina Chełminiaka i dr. Marcina Adamczyka, którzy przyprowadzili swoich studentów prawa i politologii, dyskusja o tym „Czy Polsce potrzebna jest nowa Konstytucja” mogła się odbyć w licznym i kompetentnym gronie.

(Relacja Adama Sochy w tym numerze „Debaty”).

Satysfakcja i niedosyt to nieodłączne uczucia towarzysze wszystkim organizatorom publicznych debat. Dlatego pozytywne opinie które usłyszałem po zakończeniu nie przysłaniają uczucia zawodu. Pytania jakie postawiliśmy podczas debaty dotyczyły zasadniczych dla naszego państwa kwestii: fikcyjności deklarowanego przez Konstytucję trójpodziału władz, problemu kolejnych prezydentów RP obsadzanych w roli „strażników żyrandola”, Senatu jako karykatury „izby rozsądku”, czy wszechwładzy partii i postkomunistycznego reliktu partyjniactwa.

Obecność tych ustrojowych wrzodów na ciele państwa jest tak samo oczywista jak ich ścisły związek z obecną Konstytucją. Nasze propozycje ich przecięcia nie muszą i zapewne wielu osobom nie odpowiadają. Jednak szkoda, że nikt z zaproszonych zwolenników obecnej Konstytucji tych kwestii nie podjął. Licząc na polemikę, zaprosiliśmy panią Martę Kamińską oraz inne osoby ze środowiska KOD-u. Niestety, poza przewodniczącą regionalnego KOD-u reszta środowiska „obrońców demokracji” do demokratycznej uczty nie zasiadła. Szkoda. Choć z drugiej strony, aby kolejny raz oznajmić, że trzeba przestrzegać obecnej Konstytucji, jedna osoba wystarczy. Na szczęście ustrojowe zamknięcie umysłów nie udzieliło się studentom. W szybkim głosowaniu nad potrzebą zmiany Konstytucji zdecydowana większość opowiedziała się za jej przebudową od fundamentów.

Właśnie, fundamenty. To słowo klucz do uchwalenia trwałej, cieszącej się poważaniem i szacunkiem narodu Konstytucji. O tym nie zdążyliśmy podczas debaty porozmawiać. W naszej publikacji Konstytucja na czasie, czas na Konstytucję przypominamy o trzech koniecznych filarach trwałego ustroju państwa: religii, tradycji i autorytecie. Konstytucja, jeżeli ma być przepisem na silne i trwałe państwo, powinna być gwarantem ich zachowania. Ale Konstytucja to także ważny element zbiorowej pamięci. Nasz szacunek dla Konstytucji 3 Maja, czy będąca przedmiotem zazdrości duma Amerykanów ze swojej Konstytucji, wynikają nie tylko z ich zawartości. Równie ważny jest szczególny moment ich uchwalenia. Ustawę zasadniczą można oczywiście ustanowić w każdym terminie, ale nadać jej w oczach narodu właściwą godność, nie jest zadaniem łatwym.

Jestem członkiem narodu, któremu samowiedza o tym, „że i przed szkodą i po szkodzie głupi” nie przeszkadza w nieustannym potwierdzaniu zasadności tej przestrogi. Właśnie w minionym, symbolicznie szczególnym roku 2018, daliśmy tego kolejne świadectwo. Konstytucje uchwalone w 1791 i 1935 roku nie uchroniły państwa polskiego przed upadkiem, ale prowadzące do ich uchwalenia elity były świadome, że zarówno okoliczności zewnętrzne jak i wewnętrzne zmuszają do działania. Dzisiaj takiej świadomości brakuje. Wobec pomysłu zmiany Konstytucji PiS i PO są solidarne. Jak zawsze, gdy interes Polski pozostaje w konflikcie z interesem partii. Ale nawet jeśli w Polsce do głosu dojdą elity polityczne innej szkoły, i jakimś cudem tym razem nie będzie za późno, to tego grzechu zaniechania nie da się naprawić. Czeskie: to se uż ne vrati pasuje tutaj jak ulał. Rok 2018 nie wróci. A lepszej okazji na prawdziwy akt założycielski nowego fundamentu państwa długo nie będzie.

Żyjemy w czasach gdy słowa suwerenność można użyć wobec 2-3 państw. Reszta panuje nad swoim losem w mniej lub bardziej ograniczonym zakresie i jest skazana na ciągłe rozpychanie się wobec zewnętrznych zagrożeń. Truizmem jest przypominać, że konieczną do tego moc daje wewnętrzna organizacja państwa, a ta w dużym stopniu zależy od Konstytucji i szacunku jaki noszą doń w sercach obywatele. O ten ostatni wołają obrońcy obecnej ustawy zasadniczej, ale nie chcą o źródłach jego deficytu rozmawiać.

W roku 2018 zajęliśmy się historią wyzwalania ojczyzny, a zapomnieliśmy o powinnościach wobec przodków, których pamięć czciliśmy. O tym, że depozyt, który nam zostawili, musi być ciągle odnawiany. Jeżeli tego elity państwa nie pojmują, to trzeba je wymieść na śmietnik historii, póki nie będzie za późno.

I to jest mój postulat na rok 2019.

Bogdan Bachmura

Czytaj więcej: Rok 2018: to se uż ne vrati

Komentarz (16)

A wystarczył zdrowy rozsądek

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 17 grudzień 2018 13:47
Bogdan Bachmura

Miesiąc temu swój tekst zakończyłem informacją, że dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury zakazał wykładania „Debatyˮ na terenie tej instytucji, motywując to atakami na MOK i jego pracowników. Gdy zwróciłem się w tej sprawie do prezydenta Piotra Grzymowicza, odpowiedział, że nie akceptuje takiego postępowania dyrektora Sieniewicza, ale nic więcej poza perswazją w tej sprawie zrobić nie może. Nie tylko w tej zresztą.

Czytaj więcej: A wystarczył zdrowy rozsądek

Komentarz (46)

„Dialogiczność” w mieście osobliwości. Polemika Bachmury z prof. Trabą

Szczegóły
Opublikowano: wtorek, 20 listopad 2018 11:15
Bogdan Bachmura

Obok Czesława Jerzego Małkowskiego tzw. szubienice, czyli pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej, to największe, współczesne osobliwości Olsztyna. Ta mało chwalebna sytuacja ma także swoje dobre strony, bo pozwala na swoistą społeczną wiwisekcję oraz ujawnienie postaw i poglądów, które w innych okolicznościach nie ujrzałyby światła dziennego.

Czytaj więcej: „Dialogiczność” w mieście osobliwości. Polemika Bachmury z prof. Trabą

Komentarz (27)

Dobro w nazwie, a prawda pośrodku

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 18 listopad 2018 00:21
Bogdan Bachmura

W demokracji artyści nie mają lekko. Nic dziwnego. To system masowy, z emblematem równości na wizytówce, a w takim otoczeniu także prawdziwe malarstwo czy grafika skazane są na zmarginalizowaną egzystencję. Przez gęste sito masowej urawniłowki przebijają się tylko nieliczni. Reszta ma wybór dwojaki: albo oddanie daniny konsumpcyjnemu potworowi - żeby się utrzymać, albo „artystyczną” prowokację - żeby zostać zauważonym.

Orzeł stylizowany na państwowe godło z penisem, czy kobieta na krzyżu z trzema penisami, zaprezentowane na wystawie w olsztyńskiej Galerii Dobro, podległej Miejskiemu Ośrodkowi Kultury, to przykłady z tej drugiej kategorii. We współczesnej sztuce twoja gwiazda świeci tym mocniej, im dotkliwiej kogoś urazisz. Gdy pojawią się protesty, następuje to, co artyści lubią najbardziej – rwanie szat w obronie sztuki i zagrożonej wolności.

Dlaczego zdecydowaliśmy się w ten scenariusz wejść? Dlaczego apelowaliśmy do prezydenta Piotra Grzymowicza o zamknięcie wystawy i zwolnienie dyrektora MOK-u Mariusza Sieniewicza? Bo jesteśmy przekonani, że milczenie w tej sprawie będzie odebrane jako przyzwolenie na ciąg dalszy. Ponieważ mamy świadomość, że prowokacja z penisami to nie wypadek przy pracy. To nie pojedynczy wyskok anonimowego „artysty”, ale przejaw ideologicznej misji dyrektora przedstawiającego się jako lewicowy feminista.

Nasze działania adresujemy do prezydenta Grzymowicza, bo to przed nim dyrektor Sieniewicz ponosi odpowiedzialność za jakość swojej pracy. To prezydent musi odpowiedzieć na pytanie, czy z punktu widzenia zadań jakie ma realizować MOK powołanie Mariusza Sieniewicza na to stanowisko nie było błędem. Nakazując zasłonięcie wystawy częściową odpowiedź prezydent już dał. Być może dalsze kroki uzależnia od decyzji prokuratury, gdzie doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyło PiS.

Oświadczenie dotychczas anonimowych twórców wystawy miało nas otworzyć na ciąg dalszy, czyli rozpoczętą przez dyrektora MOK dyskusję o sztuce i twórczej wolności. Dowiadujemy się z niego, że artystom chodzi o dialog, nie o kłótnię, a także, że ich zamiarem nie było nigdy tworzyć sensacji i wywoływać skandalu. A zarzuty, że penisy profanują symbole religijne i państwowe to oczywiście bzdura - każdy mógł malować dokładnie to, co chce – każdy może w obrazach widzieć to, co chce. To ostatnie zdanie to credo artystów, którzy w przekraczaniu granic sacrum i dobrego obyczaju widzą nawiązanie do tradycji malarstwa bazującego na akcie i pejzażu. A skoro artyści postawili się poza prawem, skoro wszystko może być wartością, ale równocześnie jej zaprzeczeniem, to o czym ma być ten „dialog”?

Takie pojmowanie sztuki przywodzi na myśl stosunek starożytnych Greków i Rzymian do artystów. Ci pierwsi równocześnie mawiali: kto nie widział Fidiaszowego Zeusa w Olimpii, ten zmarnował życie, i: ludzie w rodzaju Fidiasza nie nadają się na obywateli. Perykles zaś z dumą głosił, że Ateny nie potrzebują ani Homera, ani innego poety. Rzym z kolei w początkach swojego istnienia twórczość artystów traktował jako zajęcie niegodne powagi obywatela. Takie podejście do artystów wynikało oczywiście z utożsamienia ówczesnego pojęcia wolności ze światem polityki. Ale konflikt artystów z politykami i ich obrona przed światem polityki, to stan naturalny i nierozwiązywalny, trwający pod zmiennymi postaciami do dzisiaj. To zagrożenie zawłaszczeniem sztuki przez politykę podnoszą również autorzy prac z Galerii Dobro.

Zgodzić się należy z poglądem, że sztuka, jak żadna inna dziedzina życia, dla normalnego funkcjonowania, dla ciągłego wzbogacania świata, potrzebuje schronienia przed naciskiem spraw publicznych. Oraz przypomnieć, że pochód sztuki nowożytnej rozpoczął się od buntu artysty przeciwko społeczeństwu, gdzie stawką była ochrona wytworów kultury przed jej konsumpcją i uprzedmiotowieniem oraz obrona dziedzictwa zdolnego swym pięknem przenosić człowieka przez wieki. Czy penisy „ozdabiające” orła w koronie i kobietę na krzyżu, to wyraz takiego właśnie buntu artystów w obronie tak rozumianej kultury?

Nasze zarzuty wobec takiej twórczości nie pochodzą ze świata polityki, choć autorzy wystawy tak chcieliby problem widzieć. Są wyrazem niepokoju o ewolucję samych artystów, którzy z obrońców kultury przed społeczeństwem masowym przeistoczyli się w ideologów cywilizacyjnej rewolucji przed którymi społeczeństwo zmuszone jest się bronić.

Nic dziwnego, że przy okazji tej nowej roli artystów tak wiele mówi się o wolności. Nie tylko czasy totalitaryzmów, ale i rządy demokratyczne dowodzą tezy, że zakres wolności jest odwrotnie proporcjonalny do przestrzeni zajmowanej przez politykę. Ale przecież artystom nie tylko o taką, wolną od polityki twórczość chodzi.

I tu mamy kolejny punkt sporny. Nie tylko dlatego, że dla artystów z ideologicznym zacięciem wolność od świata polityki oznacza brak politycznych ograniczeń dla ich w istocie politycznych celów. Ale przede wszystkim z powodu wiary artystów w istnienie wolności bez granic, o której już Platon pisał, że to niewola najzupełniejsza i najdziksza. Ale to nie starożytni decydowali o dzisiejszym rozumieniu wolności osobistej, bo wtedy była ona wyłącznie pojęciem politycznym. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że to pierwsi chrześcijanie, a zwłaszcza święty Paweł, odkryli taki rodzaj wolności z której korzystają także artyści krzyżujący kobietę z penisami. Oczywiście nie chodzi o wolność w stylu „róbta co chceta”, ale fenomen wolnej woli, której starożytni nie znali, a która stała się podstawą liberalnej wolności od polityki oraz współczesnych praw obywatelskich. Ta wolność wiąże się z istotnymi ograniczeniami i zobowiązaniami wobec wspólnoty narodu, jego tradycji i religii. Ale przede wszystkim opiera się na prawdzie i skierowana jest ku dobru. O takiej, autentycznej wolności mówił papież Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus. Taka wolność to gwarancja, że ścieżki ulotnej sztuki i ponadczasowej kultury się nie rozejdą.

To także powód do refleksji przy okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Zadumy nad tym, że tak rozumiana (także przez artystów) idea wolności, podnosiła ducha potrzebnego do odzyskania niepodległości, dawała siłę do walki z komuną, a dzisiaj, w wolnej, demokratycznej Polsce stała się gorsetem ograniczającym wolność twórczą. Że teraz dobro zostało zastąpione wymyśloną przez dyrektora Sieniewicza nazwą galerii, a prawdę każdy ma swoją i zwykle widzi ją „pośrodku”.

A skoro już tak pięknie o wolności rozprawiamy, to chciałbym poinformować naszych czytelników, że jej największy miłośnik, Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK, właśnie zakazał wykładania w tej instytucji naszego miesięcznika. Zwycięstwo miłości własnej nad wolnością, a przy okazji nad elementarnym rozsądkiem, to cecha często spotykana u jej teoretyków. „Debata” do MOK-u wróci. Bo tak naprawdę to nie spór o sztukę czy wolność jest tu problemem, ale traktowanie tej publicznej instytucji jak prywatnego folwarku do którego można się wprowadzić i ogłosić szeryfem.
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta

Czytaj więcej: Dobro w nazwie, a prawda pośrodku

Komentarz (17)

Więcej artykułów…

  1. Wallenrod olsztyńskiej cenzury
  2. Prezydent potrzebny od zaraz
  3. Lekcja demokracji
  4. Konstytucja na czasie, czas na konstytucję

Strona 12 z 55

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
  • 12
  • 13
  • 14
  • 15
  • 16
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

miasto komuny
Olsztyn, 11 Listopada - miasto...
2 godzin(y) temu
TVN i TVP Info podawały na paskach że jest to MARSZ NARODOWCÓW.
Na moim domu flaga wisi przez cały rok.
Olsztyn, 11 Listopada - miasto...
4 godzin(y) temu
Panie redaktorze, święto 11 Listopada każdy obchodzi tak, jak chce. I nikomu nic do tego. Co do flag: o ich powieszeniu lub nie, decydują zarządcy (wł...
Olsztyn, 11 Listopada - miasto...
5 godzin(y) temu
Zwykła zbieżność nazwisk.
Czy Grzegorz Smoliński "zdradz...
12 godzin(y) temu
W 2008 r. Tymieniecka sprzedała Bibliotece Narodowej (BN) w Warszawie swoją korespondencję z Janem Pawłem II. Choć pierwotnie została ona wystawiona n...
Stanowisko Episkopatu wobec dz...
17 godzin(y) temu
Bo to jest gość, który ma jeszcze większe ego od poprzednika...
Prezydent Karol Nawrocki oddał...
1 dzień temu

Ostatnie blogi

  • Apel o optymizm na wypadek wojny Dwadzieścia rosyjskich dronów, które ostatnio wleciały do Polski wzbudziły u wielu moich rodaczek i rodaków głęboki niepokój, a często przerażenie… Zobacz
  • Barbarzyński atak "silnych ludzi" Tuska na praworządność Zbigniew Lis Motto Tuska: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy, czyli uchwałami Sejmu i rozporządzeniami zmieniać ustawy, wg zasady –… Zobacz
  • Co trzeba zrobić, żeby PiS wygrało kolejne wybory? Zbigniew Lis Wielu Polaków głosujących nie za opozycją, tylko przeciw PiS, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ich decyzji oraz z powagi… Zobacz
  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Związkowcy wnoszą o wyłączenie Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie z konsolidacji
  • Wyborcza sporządziła listę osób do zwolnienia z pracy, związanych z PiS
  • Czy Grzegorz Smoliński "zdradził" PiS zatrudniając się w UW?
  • Urszula Pasławska prezesem PSL na Warmię i Mazury
  • Chcą odwołać władze Białej Piskiej za zgodę na budowę farmy wiatrowej
  • Agent Tomek: Jesteśmy ofiarami zemsty Ziobry, Kamińskiego, Wąsika i Bejdy
  • Walka komika z władzami Olsztyna o „Dorotkę”
  • Co ukrywa posłanka PSL Urszula Pasławska?
  • Operatora Term Warmińskich licytuje komornik
  • Minister-pilarz rozwali do końca wymiar sprawiedliwości
  • Pomóżmy odnaleźć skradzioną figurkę z ul. Prostej w Olsztynie
  • Pomóżmy odnaleźć skradzioną figurkę z ul. Prostej w Olsztynie

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.