Czesław Jerzy Małkowski niechętnie mówi o swojej pracy w komunistycznej cenzurze. Zwykle wtedy, gdy uzna, że milczenie się nie opłaca. Tym razem spirytus movens wyznań Małkowskiego jest Piotr Bałtroczyk. Oto fragment odpowiedzi KWW Czesława Jerzego Małkowskiego* na zamieszczony w internecie list Bałtroczyka**: Wypominanie posady cenzora to wylewanie pomyj. Na tamte czasy ludzie starali się pracować, utrzymywać rodzinę. Dokładnie w 1986 roku został dyrektorem Okręgowego Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk w Olsztynie, był dyrektorem nie miał stanowiska cenzora. Dzięki niemu ujrzała światło dzienne „Lista Katyńska” przez co spotkały go nieprzyjemności od władz PRL-u. Temat Katynia był w tych czasach tematem tabu. Wypuszczenie takiej informacji świadczyło, iż pan Małkowski nie był człowiekiem systemowym, kierowały nim inne wartości.
Żeby nie polityczna kariera Małkowskiego w III RP, to nie wiedzielibyśmy, że mieliśmy kreta w komunistycznej cenzurze. Co więcej, umknąłby nam ślad początku drogi do nawrócenia człowieka, którym już wtedy „kierowały inne wartości”. Tymczasem za komuny, wiadomo, każdy orał jak mógł, więc inspirowany Wallenrodem Małkowski, najpierw jako pracownik komunistycznej propagandy, wpływał na jej niestrawny, parciany obraz, a później, zanim wziął się za rozkładanie cenzury, wkładał kij w systemowe szprychy jako gminny sekretarz partii.
W tej sytuacji trudno się dziwić mocnym słowom pod adresem Bałtroczyka. To już nie jest szyta grubymi nićmi seksualna prowokacja wobec postkomunistycznego prezydenta miasta. To wylewanie pomyj na bohatera pracującego pod przykryciem i nieustanną groźbą wpadki. Zresztą, co ja się będę bił w piersi Bałtroczyka! Sam powinienem przeprosić, że kiedyś gorliwości Małkowskiego przypisałem próbę cenzurowania w 1989 r. świeżo reaktywowanego pisma Solidarności „Rezonans”.
Bogdan Diaków, pracownik Urzędu Miasta za prezydentury Małkowskiego, tak o nim napisał w „Apokalipsie w Nytszlo”: To typowy zboczeniec - zdobywa władzę, by ją traktować jako przywilej, a nie jako obowiązek. Jest ona dla niego swojego rodzaju opium, którą się odurza. To także patologiczny kłamca - zmyślając swoją przeszłość, nam wymyśla przyszłość. (…) W stosunkach męsko-damskich jest niemoralny do granic absolutnej władzy. Wykorzystuje swoją przewagę nad pracownicami niczym kawiarniany alfons.
Diaków napisał te słowa w 2003 roku, gdy Małkowski był u szczytu władzy. Powodem publikacji była chęć ostrzeżenia, że miastem rządzi szaleniec.
Więc jak to jest z tym Małkowskim? Nie z oskarżeniem o gwałt i powtarzanym tysiąc razy: jestem niewinny! Z całym jego na wskroś zakłamanym, albo tragicznie heroicznym życiem?
Aż głupio o to pytać.
Bogdan Bachmura
* KWW Czesława Jerzego Małkowskiego
"O apolityczności pana Piotra Bałtroczyka można się przekonać na załączonym filmiku (https://www.youtube.com/watch…). To właśnie z powodu sromotnej przegranej pana Cichonia w wyborach prezydenckich, zrodziła się nienawiść do Prezydenta Czesława Jerzego Małkowskiego. O moralności pan Bałtroczyk nie powinien się raczej wypowiadać (rozwody, nieudane związki i problemy z alkoholem). Niewierność małżeńska Czesława Jerzego Małkowskiego jest wyłącznie rodzinną sprawą państwa Małkowskich, nie miała wpływu na pracę w ratuszu. Wypominanie posady cenzora to wylewanie pomyj. Na tamte czasy ludzie starali się pracować, utrzymać rodzinę. Dokładnie w 1986 roku został dyrektorem Okręgowego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Olsztynie, był dyrektorem nie miał stanowiska cenzora. Dzięki niemu ujrzała światło dzienne "Lista Katyńska" przez co spotkały go nieprzyjemności od władz PRL-u. Temat Katynia w tych czasach był tematem tabu. Wypuszczenie takiej informacji świadczyło, iż pan Małkowski nie był człowiekiem systemowym, kierowały nim inne wartości. Piotr Bałtroczyk za czasów prezydentury obracał się w Towarzystwie prezydenta Małkowskiego, razem byli widywani na różnych wydarzeniach co potwierdza wspólne zdjęcie z uściskiem dłoni. Przykre się staje, jak okazuje się, iż znajomość z panem prezydentem już do niczego się nie przyda, wtedy można atakować, szkalować, pluć w twarz. Czy takie zachowanie przystoi panu z wyższych sfer? (dziennikarz, konferansjer, kabareciarz) proszę sobie odpowiedzieć i zastanowić się nad celowością i prawdziwymi powodami szkalowania pana Prezydenta Czesława Jerzego Małkowskiego przez Piotra Bałtroczyka".
** Apel Piotra Bałtroczyka
Witam Państwa. Nazywam się Piotr Bałtroczyk. Poświęćcie mi chwilę proszę, bo w ważnej sprawie do Was mówię. Jestem olsztyniakiem z dziada pradziada i baby prababy. Tu, na Zatorzu, się wychowałem, tu też mieszkam. Tu, na Poprzecznej, spoczywają moi Rodzice i Dziadkowie. Jestem stąd, tak było, jest, i będzie. Pewnie nie raz widzieliśmy się na ulicy, bywałem w Waszych domach przez lata, jako dziennikarz Radia Olsztyn, gospodarz bądź uczestnik telewizyjnych programów i festiwali. Dwa razy Akademia Telewizyjna przyznała mi Wiktora, dziennikarze przyznali mi swoją nagrodę na Festiwalu Opolskim. Nie jestem powiązany politycznie w żaden sposób,nikt mnie nie wspiera, płacę za to, co mówię.
A mówię do Was, bo znowu mój Olsztyn jest w potrzebie. Miasto mojego urodzenia i życia, miasto moich przodków, znów jest w potrzebie. To jest fajne miasto do życia; gdyby nie to, że raz na 4 lata dzieli je Czesław Małkowski. Dawny gminny sekretarz partii, wysłany do Olsztyna w nagrodę za wierność i mianowany głównym wojewódzkim kłamcą-cenzorem. To Małkowski przez lata starał się, byśmy nie widzieli, co jest prawdą, i wciąż to robi. To był zły dzień dla Olsztyna, gdy wysłano tu tego gminnego kacyka. Dziś mówi on, że Olsztyn to jego miasto. Nie. To nie jest miasto zawodowych kłamców karierowiczów.
Wydawałoby się, że Mordor przegrał, gdy Małkowskiego, który przyznał się do małżeńskiej zdrady, wyprowadzono z Ratusza w kajdankach. Prokuratura zarzuciła mu m.in. gwałt i molestowanie seksualne. Małkowski został skazany na 5 lat więzienia w I instancji. Części zarzutów nie osądzono, na skutek przedawnienia, co nie znaczy, że został z nich oczyszczony. I teraz zło powraca, co 4 lata zapewniając o swojej niewinności, póki co wartej 5 lat więzienia. Zło ma oczka błękitne, uśmiech niewinny, ślini się do wyborców, spotyka się na umówionych spotkaniach, unika debat publicznych i spotkań, gdzie mogą paść niewygodne pytania, publikuje płatne wywiady, udające dziennikarskie materiały. Zachowuje się jak dziecinna lalka, gdzie nie dotknąć piszczy: jestem niewinny.
Osiem lat temu Małkowski błagał, by nie wierzyć tym, którzy odgrzewają dawno wyjaśnione sprawy. Sąd I instancji nie uwierzył błaganiom i „dawno wyjaśnione sprawy” Małkowskiego wycenił na 5 lat więzienia. Dziś Małkowski obiecując wszystko – nie obiecał nam na razie dostępu do morza i kosmodromu – zabiega znów o nasze głosy. I przysięgając na Pismo Święte – on zdradzający mąż, oskarżony o gwałt i molestowanie, komunistyczny cenzor – znowu zaklina rzeczywistość. To albo choroba, albo sekta.
Małkowski 4 lata temu uciekł ze spotkania z wyborcami, gdy skrzywdzona przez niego kobieta zaczęła zadawać mu pytania. Zło się umacnia i coraz bardziej bezczelne się staje, bo w tym roku już Małkowski nie uciekał, w tym roku pozwał gazetę, żądając, by nie pisano o wyroku sądu, skazującym go na 5 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. I przegrał, bo kłamcy przegrywają.
Posłuchajcie w sieci, znajdziecie je bez trudu, plugawe rozmowy Małkowskiego. Posłuchajcie pijanego, pewnego bezkarności Małkowskiego przemawiającego do olsztyniaków z Ratusza. Dziś Małkowski zachwyca się latami swoich rządów. Przypomnę Wam jak się skończyły: naszą olsztyńską hańbą, wyprowadzeniem Małkowskiego w kajdankach z Ratusza, aresztowaniem i skazaniem na 5 lat więzienia za gwałt, wyrokiem sądu I instancji.
Małkowski znowu liczy na naszą niepamięć i ma rację, bo szkoda życia na zajmowanie się jego podłymi czynami, komunistycznego aparatczyka, zawodowego kłamcy – cenzora. Ale żal Olsztyna, naszego miasta, Nas żal. I dlatego trzeba pamiętać.
Historia śmieje się, gdy widzi jak oprawca usilnie stara się być ofiarą. Ale jeszcze raz musimy, zwyczajnie po ludzku musimy, przeciwstawić się złu, bo za dużo już go wokół. I odesłać wreszcie musimy w niebyt upiora dawnego systemu. Dziennikarka Anna Szulc w tygodniku „Newsweek” pisze o spermie, którą ścierała z biurka sekretarka Małkowskiego, o sex telefonach, z których bez żenady korzystał. Małkowski nie może zaprzeczyć, milczy, wie, że chroni go tajemnica niejawnego procesu. Im mniej się o nim mówi, tym większe jego szanse. Nie wierzcie zawodowemu kłamcy.
Myślę, że Małkowski naprawdę wierzy w to, co mówi, myślę, że wyparł wszelkie zło, które czynił i czuje się cały na biało. To jakiś rodzaj choroby moim zdaniem: komunistyczny cenzor z 5-letnim wyrokiem, zdradzający mąż, dziś przysięgający na Pismo Święte. Plakat na jego stronie mówiący, że „ gdy Czesia kamieniowano, Boga przy tym nie było”. To albo choroba, albo sekta, jedno i drugie nie do przyjęcia. Trudna do ogarnięcia jest obłuda wyborczego hasła kamieniowanego Czesia. Człowiek, który podzielił nas jak nikt wcześniej, w fajnym, dobrym mieście do życia, raz na 4 lata chce nas łączyć. Albo choroba, albo sekta.
Małkowski w tej kampanii obiecał nam wszystko – oprócz dostępu do morza, broni atomowej i kosmodromu, bo ekonomia jest jego mocną stroną, tylko wtedy, gdy liczy wpływy z diety radnego. Za ponad 160 tysięcy złotych, 8 lat milczał jako radny, radując się pieniędzmi za nic. Tylko raz, raz na 4 lata, w kamieniowanego niewinnie, leniwego Czesia wstępuje kosmiczna moc i duch święty z kosmosu, i wtedy obiecuje wszystko wszystkim. A tak naprawdę z budowli zostanie po nim Czesia wieża, ulubione miejsce obleśnego sapania. Choroba albo sekta to jest. Jedno i drugie może.
Zwracam się do wszystkich olsztynianek i olsztynian dobrej woli, tych, którzy nie chcą się poddać kolejnym wyborczym bajaniom Małkowskiego, zawodowego kłamcy, tłumiącego za pieniądze wolność słowa, komunistycznego aparatczyka, wyprowadzonego w kajdankach z Ratusza, wiarołomnego męża, skazanego na 5 lat więzienia w sądzie I instancji, radnego darmozjada, przejadającego publiczne pieniądze. Nic nie zrobił dla Was przez 8 lat. Nie oddajcie mu swojego głosu. To chora żądza władzy wygląda zza jego obietnic. To jest wciąż to samo kłamstwo sprzed lat. Nic się nie zmieniło. Nie podżyrujcie swoim głosem nikczemnego, kłamliwego życia Małkowskiego. Odeślijmy go razem w kosmiczny niebyt, tam, gdzie od lat lewituje jego umysł, cały na biało. Zachęćcie do głosowania wujka i ciotkę, brata, siostrę, kogokolwiek, niech dzięki Waszym głosom kamieniowany Czesio odfrunie na zielone łąki, gdzie spotka pozbawione płci anioły, które będą bezpieczne w jego towarzystwie. Miejmy go wreszcie z głowy olsztynianie, a zwłaszcza olsztynianki.
To ja, Piotr Bałtroczyk, mówiłem i liczę na Państwa wsparcie.
Skomentuj
Komentuj jako gość