A drugiego Franco nie widać…
- Szczegóły
- Opublikowano: wtorek, 03 grudzień 2019 23:41
- Bogdan Bachmura

Na taki finał zanosiło się od dawna. Trwająca od lat batalia hiszpańskiej lewicy o usunięcie zwłok gen. Francisco Franco z sanktuarium w Dolinie Poległych zakończyła się powodzeniem. Ale to jedynie wisienka na ideologicznym torcie lewicy. Powodów do triumfu jest znacznie więcej. Zatrzymane przez gen. Franco, uderzające w tradycyjne społeczeństwo radykalne reformy społeczne, zostały ostatecznie zrealizowane. Małżeństwa osób tej samej płci, ekspresowe rozwody, aborcja na życzenie, eutanazja, ideologia zrównywania płci, to wynik transformacji pojęcia rodziny i życia. Społecznej, kulturowej i ideologicznej rewolucji, która stała się możliwa dzięki masowej laicyzacji Hiszpanów.
Ale trwająca od dziesięcioleci, pełna przekłamań i manipulacji walka z pamięcią o gen. Franco, choć zakończona symbolicznym zwycięstwem nad jego szczątkami, ma w sytuacji dzisiejszej Hiszpanii wymiar iście pyrrusowy. Obraz dzisiejszej Hiszpanii jaki na łamach październikowej „Debaty” przedstawiła pracująca w tym kraju 12 lat dla PAP Grażyna Opińska nie jest ani trochę przesadzony. Destrukcyjny jazgot partyjnego populizmu, rozrywające państwo wewnętrzne separatyzmy, wszechobecna korupcja, słaba gospodarka i wysokie bezrobocie to demony, które nad Hiszpanię powróciły, i które powodują, że spór o gen. Franco ma nie tylko historyczny, ale przede wszystkim pasjonujący wymiar współczesny.
Trauma hiszpańskiej wojny domowej spowodowała, że po śmierci Franco spokój społeczny zbudowano na mentalnym wyparciu i historycznej amnezji społeczeństwa hiszpańskiego. Na tej żyznej dla wszelkiej manipulacji glebie, wbrew oczywistym faktom, zbudowano (przyjęty w całej Europie) obraz współpracującego z Hitlerem faszysty.
Żal za dziesiątkami milionów ofiar lewicowych ideologii na całym świecie (chętniej nazywanych ofiarami wypaczeń) nie wyklucza potępienia dla tych, którym udało się ich postępy gdziekolwiek zatrzymać. Polacy analogii nie muszą daleko szukać. Etatowym faszystą dla całej europejskiej, komunizującej lewicy, był Józef Piłsudski i „jego kompani”. Podobnie jak generałowi Franco, jemu także nigdy nie wybaczono zatrzymania w 1920 r., niosącej nadzieję na lepsze jutro dla całej Europy, komunistycznej nawałnicy. Z utrzymaniem do dnia dzisiejszego faszystowskiej gęby gen. Franco poszło łatwiej, bo ten naraził się zbyt wielu wielkim tego świata:
– lewicy, za bezkompromisowy antykomunizm, zdziesiątkowanie hiszpańskich komunistów i przegnanie z kraju ich stalinowskich doradców i nadzorców.
– demokratycznym przywódcom państw Zachodu, ponieważ żaden, w przeciwieństwie do gen. Franco, nie zaangażował się w pomoc Żydom, a niektórzy świadomie oddawali ich w łapy Hitlera.
– dla sojuszników Hitlera, bo pokazał, jak można, będąc formalnym sojusznikiem tego zbrodniarza, ograć go jak dziecko, nie dając mu nic w zamian i przeprowadzając swój kraj w pokoju przez czas najokrutniejszej z wojen (Hitler o gen. Franco powiedział, że wolałby dać sobie wyrwać dwa zęby, niż mieć do czynienia z tym „typem”).
Jak napisałem wcześniej, plagi współczesnej, demokratycznej Hiszpanii nie były gen. Franco obce. Nie był demokratą i nie rozumiał, jak w powszechnych wyborach, pozbawieni stosownej wiedzy ludzie mogą wybierać swoich przywódców, skazując państwo na nieustające walki partyjnych plemion. Będąc świadomy procesu dekadencji zachodnich demokracji zrobił dla Hiszpanii to, co mógł: przygotował Juana Carlosa do roli monarchy i przywódcy państwa, ustanawiając monarchię konstytucyjną, otwierając tym samym wrota demokracji.
Jeśli chodzi o gospodarkę, Franco był zdeklarowanym etatystą. Nie rozumiał gospodarki rynkowej, widząc w niej destrukcyjne rezultaty „wyścigu szczurów” i władzy gospodarczych gigantów (dzisiaj nazywanych korporacjami). Nie zamykał jednak oczu na przyczyny rosnącej, gospodarczej potęgi państw Zachodu. Dlatego doradcami kluczowych ministerstw gospodarczych mianował ludzi z Opus Dei, dzięki którym w latach sześćdziesiątych Hiszpania doświadczyła „cudu gospodarczego”. Według OECD przyrost PKB Hiszpanii w latach 1960-1966 przekroczył 138 % i był największy na świecie (druga Japonia miała 128 % a kraje EWG ok. 71 %)
Wstrząsające dzisiaj Hiszpanią separatyzmy również nie były dla Hiszpanii czasu gen. Franco niczym nowym. Był on z ducha i przekonań monarchistą. Stąd podporządkowanie instytucji państwa idei narodowej jedności. Piąta Zasada Ruchu Narodowego, mająca rangę konstytucyjną, mówiła o nienaruszalności jedności ludzi i ziem Hiszpanii. Odnosiła się głównie do separatystycznych ruchów Kraju Basków oraz Katalonii i była z całą konsekwencją realizowana.
Kluczem do zrozumienia myślenia gen. Franco o polityce była głęboka, chrześcijańska wiara i przywiązanie do Kościoła. To fundament, na którym budował swoją niechęć do faszyzmu i rasistowskiej obsesji Hitlera oraz otworzył granice i hiszpańskie ambasady ratując ok. 46 tys. żydowskich uchodźców.
Okrucieństwo hiszpańskiej wojny domowej przekroczyło po obu stronach wszelkie wyobrażalne granice. Współczesna licytacja na liczbę ofiar ma głównie cel polityczny, ponieważ rzeczywista ich skala nigdy nie została choćby w przybliżeniu zbadana. Łatwiej natomiast można określić cele, jakie przyświecały każdej ze stron. Dlatego nie było niczym dziwnym, że w komunistycznej Polsce, także w Olsztynie, powszechnie nazywano ulice mianem Dąbrowszczaków. Formacji, której zadaniem była obrona lewicowej, społecznej rewolucji, dowodzonej militarnie i nadzorowanej ideologicznie przez sowieckich doradców. Wydaje się, że w Polsce, tak okrutnie doświadczonej przez wyznawców czerwonej ideologii, „cudem nad Wisłą” uratowanej przed podobnym jak w Hiszpanii zagrożeniem, pierwszym odruchem będzie zdjęcie z budynków tabliczek z ich nazwą. Niestety, stało się inaczej, choć analiza przyczyn to miejsce na odrębną artykuł. Czy ktoś w Polsce miałby dzisiaj odwagę zaproponować aby patronem ulicy został gen. Francisco Franco Behamonde? A przecież argumentów za jest bez liku. Ale nam powinny już wystarczyć dwa: jego bezkompromisowy antykomunizm, dzięki któremu zachodnia flanka bolszewizmu została w zarodku zlikwidowana, jednoznacznie negatywny stosunek do niemiecko- sowieckiej napaści na Polskę oraz oddania Polski pod komunistyczne władztwo w 1945 r.
Sanktuarium w Dolinie Poległych, wraz z monumentalną bazyliką oraz klasztorem Benedyktynów wzniesiono w 1959 r., szesnaście lat przed śmiercią caudillo. W jego zamyśle miało symbolizować pojednanie walczących przeciwko sobie podczas wojny domowej, choć w ramach tworzonego przezeń ustroju. W świątyni zgromadzono prochy poległych republikanów i nacjonalistów z pól bitewnych wojny domowej.
Kilkadziesiąt lat panowania w Hiszpanii demokracji przedstawicielskiej potwierdziły wszystkie obawy gen Franco. Batalia o przeniesienie pośmiertnych szczątków generała była potrzebna, bo służyła za parawan dla politycznej niemocy i lek uśmierzający ideową oraz ustrojową pustkę hiszpańskiej lewicy. Jej pomyślne zakończenie nie załatwia żadnego z licznych problemów dzisiejszej Hiszpanii. A drugiego Franco na razie nie widać...
Bogdan Bachmura
https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...