Ziobro i jego sojusznicy
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 19 grudzień 2019 08:56
- Bogdan Bachmura

Każdy, kogo życie zmusiło do szukania zdrowia lub sprawiedliwości ma prawo do wiary w wiedzę lekarza i autorytet sędziego. Mam nadzieję, że przynajmniej taki pogląd łączy wszystkich, których podzieliła sprawa sędziego Pawła Juszczyszyna.
Ale to nie lekarze lecz właśnie sędziowie, jako przedstawiciele tzw. trzeciej władzy, cieszą się immunitetem. Władzy szczególnej, bo mającej chronić zwykłych ludzi przed rządem wspieranym tyranią parlamentarnej większości. Sędzia Juszczyszyn, apelując do kolegów po fachu o odwagę i niezależność od polityków, w takiej właśnie roli chciał być postrzegany. Ale jest pewien problem, a właściwie dwa. Pierwszy to taki, że pan sędzia do osiągnięcia politycznego celu użył sprawy dotyczącej powództwa jednego z funduszy przeciwko prywatnej osobie. Czy ktoś z Państwa, stając przed obliczem sądu, zwłaszcza w tak delikatnej sprawie jak kwestie finansowe, chciałby nagle znaleźć się w oku politycznego cyklonu? Ktoś powie, że sędzia Juszczyszyn, chcąc zbadać kompetencje sędziego pierwszej instancji, miał na względzie interes stron procesu. Ale taką wersję można włożyć między bajki, bo szanse uzyskania tą drogą z Kancelarii Sejmu listy poparcia kandydatów do KRS były od początku zerowe, z czego pan sędzia niewątpliwie zdawał sobie sprawę. Tak więc rzeczywisty cel jaki mu przyświecał był zupełnie inny i, jak widać po skutkach, w pełni został osiągnięty. Dla rozwiania jakichkolwiek wątpliwości sędzia nie zapomniał o odpowiednim znaczku w klapie marynarki i politycznym manifeście przeciwko władzy. Zapomniał natomiast, iż żaden sędzia nie powinien wkraczać na ścieżkę publicznego podważania kompetencji innego sędziego do sądzenia, bo to prosta droga do anarchizacji sądownictwa. Jej najszybszą ofiarą byłby sam sędzia Juszczyszyn, bo z listy grzeszków ujawnionych przez red. Sochę, do podważenia jego merytorycznych kompetencji do sądzenia spraw majątkowych wystarczyłoby doprowadzenie do nędzy, a być może przedwczesnej śmierci Zbigniewa Parowicza.
Niewątpliwie samozwańcza kreacja Pawła Juszczyszyna na przywódcę protestów sędziowskiego środowiska to zdarzenie niezbyt fortunne i wielu sędziów na pewno zdaje sobie z tego sprawę. Jeśli mimo to 77 członków zgromadzenia ogólnego sędziów okręgu olsztyńskiego (przy 3 głosach wstrzymujących się) staje w jego obronie, żądając nie tylko przywrócenia do pracy, ale także odwołania prezesa Sądu Rejonowego Macieja Nawackiego, to mamy problem i jego sednem na pewno nie jest sędzia Juszczyszyn.
Nie raz pisałem na łamach „Debaty,” że tzw. reforma sądownictwa autorstwa Prawa i Sprawiedliwości, przy współudziale prezydenta Andrzeja Dudy, to zwyczajna katastrofa, której opłakane skutki trudno dziś zliczyć i w przyszłości zabliźnić. Kolejną jej odsłoną jest faktyczna odmowa wykonania wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego nakazującego ujawnienie list poparcia kandydatów na członków KRS. W filmie Stanisława Barei „Miś” szatniarz stawiał sprawę jasno: Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi? Kancelaria Sejmu „płaszcz” ma, ale ukryła go za ustawą o ochronie danych osobowych, bo może się okazać, że zamiast płaszcza w szafie Kancelarii znajduje się trup.
Przeciętny obywatel, choćby miał skrajne poczucie krzywdy, daleki jest od myśli o niewykonaniu wyroku sądu. A jeśli nawet, to bynajmniej nie w poczuciu bezkarności. Tymczasem Kancelaria Sejmu może wszystko, lecz rachunek za anarchizację państwa zapłacimy wszyscy.
Motywami działania sędziego Juszczyszyna oraz karzącej ręki ministra sprawiedliwości i prezesa Nawackiego rządzi ta sama logika wojny. Ale to po stronie ukaranego sędziego z rzadko dzisiaj spotykaną solidarnością opowiedziało się zgromadzenie ogólne sędziów okręgu olsztyńskiego. Prezes Nawacki ma na to prostą odpowiedź: Główne zagrożenie niezawisłości sędziowskiej płynie teraz z wewnątrz środowiska sędziowskiego. To tam podejmując uchwałę wykorzystano schemat działania zbiorowego. Dwóch wiceprezesów rezygnuje ze swojego stanowiska? Wiadomo dlaczego: w proteście przeciwko nagonce na prezesa Nawackiego!
Czy ktoś jeszcze nie rozumie, dlaczego prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie pozostał sam, z duchowym wsparciem ministra Ziobry? Ale odejście prezesa Nawackiego, które w tej sytuacji wydaje się koniecznością, nie wyjaśnia najważniejszego: przyczyn tak jednoznacznie krytycznej postawy środowiska sędziów „rejonówki” wobec reform ministra Ziobry, a które powinno być ich naturalnym zapleczem i wsparciem.
Wszak reformatorski reset miał dotyczyć sędziowskich elit: Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa, prezesów i wiceprezesów sądów. To tam miało znajdować się siedlisko korporacyjnego zła, układu zamkniętego, który przechował patologie minionego systemu. Wydawało się, że naturalnym sojusznikiem ministra Ziobry będą młodzi sędziowie Sądów Rejonowych. Zwłaszcza jeśli chodzi o spłaszczenie struktury sądownictwa, wprowadzenie wspólnego dla wszystkich sędziów urzędu sędziego sądu powszechnego czy obietnice demokratyzacji KRS, która m.in. decyduje o nominacjach i awansach, a z której młodzi przedstawiciele niższego szczebla Temidy byli praktycznie wykluczeni. Na początku cele były zbieżne. W nadziei na autentyczne zmiany do ministerstwa sprawiedliwości ciągną młodzi działacze Stowarzyszenia Iustitia z Sądów Rejonowych całej Polski na czele z Łukaszem Piebiakiem. Łuski z oczu opadają dopiero wtedy, gdy kolejny projekt nowej ustawy o KRS zamiast jej demokratyzacji zakłada polityczny tryb wyboru do tej instytucji. Później już jest coraz gorzej. Emocjonalna nagonka na sędziowskie elity i prawnicze autorytety oraz rewolucyjna retoryka „woli suwerena”, podważająca elementarne zasady państwa prawa i trójpodziału władz zdystansowała od obozu władzy większość nawet neutralnie nastawionych sędziów. Symbolicznym finałem odcięcia młodych, ministerialnych nominantów od ich naturalnego, sędziowskiego zaplecza była żałosna, hejterska afera wiceministra Piebiaka.
Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomym, właścicielem hotelu. Niedawno gościło u niego kilku sędziów z rodzinami. Opowiadali o niespotykanych dotychczas zachowaniach na sali rozpraw: lekceważeniu sędziów, prowokacyjnych zachowaniach, trudnościach z utrzymaniem porządku. Można powiedzieć, że reforma wymiaru sprawiedliwości zeszła na sam dół. Znalazła poparcie wśród naturalnych sojuszników każdej rewolucji.
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta
zewczyka