Żydowska szkoła przetrwania
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 18 marzec 2018 20:14
- Bogdan Bachmura
Pół wieku temu, w marcu 1968 roku, miały miejsce wydarzenia, nad których istotą historycy rozprawiają po dzień dzisiejszy. Cztery jednoczesne procesy: bunt młodzieży akademickiej i szkolnej po zdjęciu Dziadów ze sceny Teatru Narodowego, antyinteligencka kampania wymierzona w naukowców, artystów i pisarzy, walka polityczna w kierownictwie PZPR oraz kampania antysemicka (nazywana przez władze „antysyjonistyczną”) stworzyły całość, której zrozumienie do dzisiaj jest przedmiotem sporów i dociekań.
Tymczasem zupełnie niespodziewanie obchody 50 rocznicy Marca ‘68 nabrały dodatkowego, aktualnego kontekstu. Mam oczywiście na myśli poprawkę do ustawy o IPN i zdecydowaną reakcję Izraela oraz USA, która wielu Polaków, także krytycznie odnoszących się do jej zapisów, musiała mocno zaskoczyć. Skoro bowiem przegłosowana zmiana ustawy, choćby niepotrzebna czy źle napisana, ale tylko dotycząca wąskiego zakresu publikacji, wywołuje dyplomatyczne tsunami, a nasz najbliższy sojusznik i gwarant naszego bezpieczeństwa stawia nasze stosunki na ostrzu noża, to, zachowując właściwą miarę rzeczy, rodzi się pytanie o reakcję USA oraz Izraela na brutalną, antysemicką nagonkę sprzed 50 lat, w wyniku której Polskę opuściło ponad 15 tys. osób żydowskiego pochodzenia.
Ktoś powie, że to sytuacje diametralnie różne. I będzie miał rację. Ale wszystkie tamte okoliczności: brutalność antysemickiej nagonki, jej opłakane skutki, świeża pamięć Zagłady oraz polityczna i ideowa wrogość do komunistycznej Polski, powinny skłonić USA do działań radykalnych, których skutki, nawet za żelazną kurtyną, byłyby dla komunistów mocno odczuwalne. Odpowiedź dlaczego tak się nie stało jest kluczowa dla zrozumienia dzisiejszych relacji Polski z Izraelem i USA oraz uniknięcia na przyszłość kosztownych skutków kopania się z koniem.
Aby zrozumieć przyczyny braku adekwatnej reakcji należy się cofnąć do czasu ”ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Kompletny brak zainteresowania amerykańskiej diaspory żydowskiej informacjami polskiego podziemia na ten temat nie miał nic wspólnego z brakiem zaufania do polskich informatorów. To nie przypadek, że w 1942 r. artykuł o milionie Żydów zabitych przez nazistów ukazał się na siódmej stronie New Jork Timesa.
Od początku swojego istnienia Izrael praktycznie nie istniał w życiu amerykańskich Żydów.
Wszystko uległo zmianie wraz z arabsko – izraelską wojną sześciodniową 1967 r. Istnieje wiele teorii tłumaczących nagły przypływ pamięci o Holokauście po 1967 r. Niewątpliwie jednak Holokaust stał się od tej pory narzędziem poparcia Izraela i bronią przeciwko jego wrogom oraz krytykom. Ale ta zmiana dotyczyła nie tylko bieżącej polityki. Żydzi to naród mądry i przebiegły zarazem. Połączenie wielkości religijnego wybraństwa i lichwiarskiego pragmatyzmu pozwoliły mu na przetrwanie, którego racjonalnie wytłumaczyć nie sposób. Nabyta przez wieki umiejętność przewidywania zagrożeń spowodowała, że żydowskie elity, budując demokrację w Izraelu, szybko dostrzegły jej destrukcyjny charakter. Jej aksjologiczną pustkę i skuteczność eliminowania wszelkich twardych wartości, zwłaszcza tych opartych na religii. Stąd nowe, dodatkowe spoiwo narodu, świecka „religia Holokaust”, oparta na mesjańskim męczeństwie ofiar Zagłady. Opisane przez Normana Filkensteina Przedsiębiorstwo Holokaust to dodatkowy, charakterystyczny dla żydowskiego pragmatyzmu, finansowy filar tego projektu.
Zawarowanie sobie monopolu na „markę” Holokaust i zdecydowana obrona szczególnego w dziejach ludzkości męczeństwa Żydów nie ma nic wspólnego z brakiem szacunku dla ludobójczych ofiar innych narodów. To po prostu konieczność bez której tożsamościowy aspekt Holokaustu stałby się bezużyteczny.
Nie jest moim zamiarem ferowanie wyroków czy moralnych ocen. Żydzi nie są narodem bez wad i nic dziwnego, że ich pycha często drażni. Ale – jak napisał rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew: Dla nas, chrześcijan, problem żydowski nie polega na tym, czy Żydzi są dobrzy lub źli, ale na tym, czy dobrzy lub źli jesteśmy my – chrześcijanie. Z przykrością należy stwierdzić, że chrześcijanie w tej kwestii okazali się bardzo źli, znacznie gorsi od Żydów.
Wstrzemięźliwość w ocenach nie oznacza jednak zamykania oczu na problem powszechnej dzisiaj instrumentalizacji wszystkiego. Zmielenia największych świętości na publicznie łatwostrawną i biznesowo korzystną papkę.
W Polsce 1968 r. łatką syjonisty, członka „piątej kolumny”, łamano ludzkie życiorysy i kariery. Mówiło się: „Nie ten Żyd kto Żyd, ale kogo partia wskaże”. Dzisiaj, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, równie skutecznym narzędziem publicznej marginalizacji jest mniej lub bardziej uzasadniony zarzut antysemityzmu. Także dzisiaj, w Polsce demokratycznej, partie decydują, kto prawdziwy patriota, a kto zdrajca lub oszołom. Utrata instynktu samozachowawczego autorów nieszczęsnej poprawki ustawy IPN polegała na tym, że do tej gry wciągnięto nie tych co trzeba i „wstawanie z kolan” skończyło się upokarzającym marszem w tej pozycji do żydowskiej Canossy.
Nie naszym zmartwieniem są szkody jakie przynosi Żydom stosowanie podobnych metod. Zasada „silnemu wolno więcej” powoduje, że ich bilans strat i zysków jest zdecydowanie na plusie. Co innego wynik antysemickich ekscesów Władysława Gomułki czy prężenia wątłych muskułów przez arytmetyczną większość obecnego Sejmu. Gospodarcze straty powstałe w wyniku emigracji po marcu 1968 r. wyceniono ostatnio na 21,2 mld zł. Szkód społecznych i kulturowych wycenić nie sposób. Pełnego rachunku za obecne kopanie się z żydowskim koniem być może nie zobaczymy nigdy.
Gdy w 1968 r. polscy studenci walczyli o prawdę, marząc o demokracji, ich rówieśnicy w zachodniej Europie i USA podnieśli bunt przeciwko strukturom demokratycznego świata. Dziś wnukowie pokolenia marca ‘68 żyją w wywalczonej przez swoich dziadków demokracji, ale za ich wiarę w związek woli narodu z prawdą płacą utratą wiary w prawdę. Znam ludzi, którzy nadzieję na rozwiązanie problemu demokratycznego „zagrania się na śmierć”, zastąpienia parlamentarnej agory areną walki o interesy i władzę widzą w zmianie pokoleniowej. Ja bym raczej zaufał mądrości Żydów oraz ich sprawdzonym metodom przetrwania. Także w warunkach demokracji.
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta.