Debata marzec2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

wtorek, marzec 21, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Adam Kowalczyk

Adam Kowalczyk

Requiem dla wolności

Szczegóły
Opublikowano: środa, 09 grudzień 2020 10:43
Adam Kowalczyk

Na naszych oczach przemija postać świata. Okres spokoju i względnego dobrobytu kończy się. Żyliśmy w pokoju i poczuciu bezpieczeństwa przez 75 lat i nie umiemy pogodzić się z tym, że to koniec. Jak zakochany chłopak nie przyjmujący do wiadomości, że wielka miłość puściła go kantem. Nawet te 45 lat socjalizmu w Polsce było może niedogodne, dla wielu groźne, ale tak naprawdę nie wychylając się można było żyć spokojnie i stopniowo podnosić swój standard życia. Było dość oczywiste, że dzieci będą żyły na wyższej stopie życiowej niż rodzice a zakres osobistej wolności stopniowo wzrasta w sposób, którego ówczesne władze, pomimo usiłowań, powstrzymać nie mogły. A przede wszystkim, że mityczny Zachód jest ostoją demokracji, wolnego rynku i wolności słowa o wymarzonej swobodzie podróżowania nie wspominając.

Ostatnie 30 lat funkcjonowaliśmy w tym świecie i z poczuciem wyższości komentowaliśmy braki wolności i demokracji na Białorusi czy w Rosji. I nagle te przewagi prysły jak bańka mydlana. Zaczęło się od procesów wspólnych w Polsce i na całym Zachodzie. Ich przejawem było pojawienie wielkich sieci handlowych przejmujących handel od polskich sklepów prywatnych czy połykających mniejsze rodzime sieci. Taki dobrym przykładem jest ogólnopolska AGROMA, która została przejęta przez Grupę Sznajder a teraz szyldy zmieniane są na SZOP i polska marka znika. Podobne zjawisko następuje w całym przemyśle. I nie byłoby w tym jeszcze nic takiego strasznego gdyby nie dalekosiężne skutki tego zjawiska. Wraz z każdą zamkniętą małą firmą, każdym barkiem, sklepikiem czy drobnym producentem zanika klasa średnia. Ludzie tracąc możliwość prowadzenia małych biznesów zatrudniają się we wszechobecnych korporacjach stając się anonimowym trybikiem całkowicie ubezwłasnowolnionym i przewidzianym do usunięcia w razie zużycia. Zjawisko to przyśpieszyło po pojawieniu się wielkich międzynarodowych korporacji internetowych. Korporacji już nie prywatnych, bo przy rozproszonej własności kontrola właścicielska jest iluzją, ani nie państwowych, bo korporacje te mają budżety większe niż niejedno państwo, nie tylko afrykańskie.

Najgorszą w tym rzeczą jest zanik klasy średniej. Ci niedoceniani ludzie, którzy zaryzykowali własnym majątkiem i bytem swojej rodziny zakładając firmy, są podstawą demokracji i wolności. To dzięki niezależności finansowej mogą swobodnie wybierać, to oni będąc niezależnymi mają odwagę i możliwość głośno wyrażać swoje poglądy. To podstawa wolności słowa, wolności osobistej i niepodległości kraju. Oni nie mają wyboru, mają zbyt wiele do stracenia żeby sobie Polskę odpuścić. Oni nie mogą przerwać pracy by zastrajkować. Oni muszą harować. Mają niemiłą dla socjalistycznej władzy cechę - trudno nimi sterować. A z punktu widzenia korporacji są śmiertelnym wrogiem. Korporacje potrzebują niewolników, którym można nakazać wszystko. Np. popierać wszelkie ruchy LGBT i inne lewackie pomysły.

I nie jest to problem tylko polski. Żeby daleko nie szukać – Stany Zjednoczone. Kraj krzewiący demokrację i znany z wolności słowa, której wyrazem była wolność mediów. Tam też znikła klasa średnia i co się stało? Dzisiaj, w roku 2020, z demokracji zostało tyle co kot napłakał. Wybory prezydenckie pokazały, że można je fałszować w sposób tak prymitywny, że przy nim kombinacje Łukaszenki są przykładem finezji i wyrafinowania. No bo żeby do urn dosypać tyle głosów żeby było ich więcej niż wyborców? Albo żeby głosował ktoś kto urodził się w 1823 roku? Wyborca w wieku 197 lat?

A wolność słowa? Przerwano transmisję konferencji prasowej urzędującego prezydenta bo, jak to uzasadniono, gada bzdury, z którymi stacja się nie zgadza. A do jego wpisów na Twitterze trudno się dopchać bo jakoś się nie wyświetlają. Natomiast konta osób go popierających są zwyczajnie kasowane. Przynajmniej takie głosy dochodzą z USA.

W Polsce też o tym mogliśmy się przekonać na przykładzie niezależnych mediów internetowych. Na Youtubie lewackie konta kwitną i są wspierane a konta organizacji i publicystów prawicowych są blokowane a przynajmniej wyłączana jest monetyzacja. Jak choćby w przypadku Mediów Narodowych. Ale to był tylko początek likwidacji wolności. Pracownicy niektórych korporacji skarżyli się, że byli zmuszani do popierania ruchów LGBT i wszelkiego lewactwa.

W ten sposób zanikły podstawy osobistej wolności ludzi. Trudno było oczekiwać, że do tego zjawiska nie dołączą się władze. Okazją stałą się cokolwiek dęta pandemia koronawirusa. Wpierw przy pomocy mediów rozpętano strach, a właściwie histerię, po to by pod jej pretekstem pozbawić ludzi wszelkich już praw osobistych. No bo co widzimy. Pierwsza rzecz to potraktowanie Polaków jak bezmyślnego bydła, które jest niezdolne do samodzielnego myślenia i zadbania o własne interesy. Wprowadzono chore restrykcje dotyczące życia osobistego. Jeszcze na początku tej ciekawej pandemii na skutek której wyraźnie brakuje wzrostu śmiertelności, Polacy gremialnie starali się zastosować do zarządzeń władz. Wynikało to z braku jakichkolwiek informacji i pewnego zaufania do kompetencji rządu. Jednak już na samym początku przedstawiciele władz potraktowali nas jak idiotów i w zbrodniczej głupocie zaczęli ośmieszać samych siebie. Zaczęło się od publicznego wyśmiewania maseczek przez ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który niedługo później nakazał Polakom nosić te maseczki pod groźbą kary administracyjnej. O takich idiotyzmach jak zakaz wstępu do lasu to się już nawet pisać nie chce. Jeszcze rozumiem wprowadzenie pierwszego lockdownu. Nie za bardzo było jak się przygotować. Ale po minięciu pierwszej fali epidemii wiadomo było, że jesienią będzie druga. A różnica była taka, że za pierwszym razem były wyodrębnione ogniska, które od biedy dawało się jakoś opanować przez izolację. Jednak przy drugiej fali takich wyodrębnionych ognisk już nie ma. Wirus, co było dość oczywiste i do przewidzenia, pojawił się wszędzie. A po zmarnowaniu sześciu miesięcy rząd zamiast przygotować jakąś strategię ochrony grup najbardziej narażonych tj. osób starych i przewlekle chorych, zaczął rozdzielać zakazy na oślep. Pytanie co ma mi, czy komukolwiek, dać maseczka gdy wieczorem idę sam i w promieniu 100 metrów nie widzę człowieka? Czym innym jak nie kretyńskim naigrywaniem się z ludzi było oświadczenie ministra w czwartek przed Wszystkich Świętych, że nie będzie zamknięcia cmentarzy i potem, w piątek, gdy wielu ludzi będzie już w drodze na groby bliskich, zamknięcie tych cmentarzy na dwa dni? Co do walki z pandemia ma zamknięcie siłowni z uzasadnieniem, że tam są za nisko sufity?

Skupiłem się na maseczkach bo są one najbardziej widocznym symbolem opresyjnego działania władzy, jej lekceważenia podstawowych wolności ludzkich. Oczywiście dla naszego dobra. Ale gdy o nasze dobro chodzi to przypominają mi się słowa Józefa Franciszka Emanuela Bocheńskiego czyli Ojca Innocentego, który powiedział „gdy ktoś chce zrobić coś dla twojego dobra nie pytając cię o zdanie, nie wahaj się ani chwili, bierz kija i broń się!”. I ta władza sama niszczy i ośmiesza tak siebie jak instytucje państwa. Gdy posłowie Konfederacji na sejmowej mównicy wystąpili bez maseczek to marszałek Sejmu ukarał ich obniżeniem wynagrodzeń poselskich o połowę. Ale gdy po nich na mównicy maseczkę zdjął wicepremier Jarosław Kaczyński to marszałek jakoś „przeoczył” ten fakt i kary nie było. Ludzie jednak nie przeoczyli.

Efektem takich działań władzy jest kompletny upadek jej autorytetu. Ludzie utracili do niej wszelkie zaufanie, narasta bunt. Jego objawy już mamy w postaci powszechnego lekceważenia kowidowych zarządzeń władzy. Państwo ulega atrofii co najlepiej widać w czasie fali nielegalnych demonstracji przewalających się przez Polskę. Władza nie ma śmiałości czy woli politycznej im się przeciwstawić.

Jedno widać jak na talerzu. Wolność nasza została drastycznie ograniczona. Z jednej strony internet, który miał być gwarancją wolności słowa i przepływu informacji, pod wpływem ponadnarodowych korporacji, stał się narzędziem do jej ograniczania. Z drugiej strony władze państwa po to tylko żeby pokazać, że robią cokolwiek, pozbawiły nas elementarnej wolności osobistej. I nie wydaje mi się żeby zrezygnowały ze wszystkich tych ograniczeń w przyszłości.

Podsumowując – skończyły się czasy wolnego handlu na świecie bo jest handlowa wojna z Chinami. Skończyły się czasy swobodnego podróżowania bo mamy pandemię. Z tych samych powodów utraciliśmy znaczną część naszych oczywistych prawa a lockdown doprowadzi do drastycznego spadku poziomu życia.

Stawiam dolary przeciw orzechom, że po minięciu pandemii odzyskamy co najwyżej szczątki niedawnych wolności.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Requiem dla wolności

Komentarz (12)

Dwa mocarstwa

Szczegóły
Opublikowano: środa, 21 październik 2020 20:15
Adam Kowalczyk

Podzielam oburzenie spowodowane aroganckimi łajaniami Polski przez farbowaną na rudo ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Georgettę Mosbacher. Przypomnę, że Mosbacher określiła Polskę jako kraj nieprzyjazny mniejszościom seksualnym. Mosbacher powiedziała też, że kwestia LGBT wpływa również na amerykańskie decyzje dyplomatyczne i militarne wobec Polski. Nie jest tajemnicą, że wielu kongresmanów jest bardzo zaangażowanych w sprawy LGBT. Tutaj nie ma znaczenia, co ja myślę - to oni stanowią prawo i rozdzielają pieniądze - (wywiad dla wp.pl). Jak już powiedziałem mnie też szlag trafia. Jednak kompletnie nie rozumiem zdziwienia takim zachowaniem pani ambasador. Przecież to nie pierwszy raz. Przypominam tym co zapominają, że ona nie gada od siebie. Jej ustami przemawiają Stany Zjednoczone, których prezydentem jest Donald Tramp. Mosbacher robi dokładnie to co jej szef nakazał. Jak ktoś ma wątpliwości to niech posłucha co i jak przy różnych okazjach mówi sam Trump. Przecież to jest prawdziwy naturszczyk zachowaniem swoim przypominający sławne wystąpienie Nikity Chruszczowa na forum ONZ, który w czasie przemówienia walił butem w pulpit żeby uspokoić zirytowanych słuchaczy.

Nie chcemy żeby ruda tak nas traktowała. A jak zachowują się inni ambasadorzy tego mocarstwa? Proszę bardzo, Mark Palmer, były ambasador USA na Węgrzech w styczniu 2012 r.: - Ten rząd musi być obalony, a jeśli nie za pomocą demokratycznych środków, to za pomocą innych. Orban, który domaga się suwerenności i autonomii Węgier oraz opowiada się za silnymi i pewnymi siebie państwami narodowymi, reprezentuje światopogląd, który jest na oczywistym kursie kolizyjnym z rządzącą klasą polityczną (w UE). Suwerenność jest w XXI wieku, po prostu tylko złym żartem. Kiedy tylko polityka Viktora Orbana przestała się Ameryce podobać, sekretarz stanu USA Hillary Clinton wystosowała list do premiera Węgier, w którym zarzuciła mu zamach na demokrację, a pełniący obowiązki ambasadora USA w Budapeszcie Andre Goodfriend szedł na czele antyorbanowskich demonstracji w węgierskiej stolicy. Nie tylko na Węgrzech, w 2015 r. ambasador USA w Pradze Andrew Schapiro publicznie zakwestionował wyjazd prezydenta Czech Milosza Zemana do Moskwy na organizowane w dniu 9 maja obchody 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Trafiła jednak kosa na kamień, Zeman zareagował ostro: Nie pozwolę żadnemu ambasadorowi mieszać się do moich planów podróży zagranicznych. Obawiam się, że to raczej ambasador Schapiro ma po tej deklaracji zamknięte drzwi na Zamek.

U nas też zareagowano dość stanowczo jak na polski MSZ. Minister Zbigniew Rau odwołał spotkanie z panią Mosbacher a wiceminister wezwał ją na dywanik. Jednak nie wyjaśnia to dlaczego tak się dzieje. Pewną oczywistość przypomniał nam w felietonie z czerwca 2013 r. profesor Bronisław Łagowski: Bazy wojskowe obcego, potężnego mocarstwa, niezależnie od tego, czy zostały nam narzucone, czy sprowadzone na nasze usilne prośby, nie są dowodem naszej niepodległości. Przeciwnie, w tym wypadku świadczą, że na niepodległość nas nie stać.

Sprawę proporcji pomiędzy Polską a USA mamy wyjaśnioną. Pozostaje jednak pytanie czy tylko nas tak traktują i dlaczego Stany Zjednoczone są tak niesympatyczne w swoich zachowaniach. Nie jest przypadkiem, że przywołałem historyjkę z Chruszczowem. Stany Zjednoczone mają podobne zachowania w stosunku do sąsiadów jak Związek Radziecki. Obydwa te mocarstwa różnią się zasadniczo od znanych nam wcześniej mocarstw europejskich. Różnica polega na tym, że obydwa są mocarstwami plebejskimi odrzucającymi świat stworzony i kierowany przez arystokrację z pewnym kodeksem zachowań. Mówiąc Ziemkiewiczem, oba te kraje zostały stworzone przez zbuntowanych chamów. Różnica polega na tym, że kiedyś buntujący się ludzie, zwłaszcza Anglicy, ryzykowali zesłaniem do Botany Bay i woleli wiać do amerykańskich kolonii korony brytyjskiej. W carskiej Rosji chamy jak się zbuntowały to nie wyjechały lecz wyrżnęły w pień warstwy wyższe i objęły władzę. Oba te systemy, demokratyczny w USA i dyktatorski w Sowietach, wywodziły swoje ideały z Rewolucji Francuskiej. Oba te systemy kierowane były (ZSRR) i są (USA) ideologią nakazującą zgnojenie każdego kto się z nią nie identyfikuje. I naprawdę małe znaczenie mają różnice pomiędzy komunizmem w ZSRR a demokracją w USA skoro skutki dla sąsiadów są podobne, a demokracja, jak widać na współczesnym przykładzie, nieuchronnie prowadzi do nowej formy komunizmu czy innej lewackiej zarazy.

Ktoś może jest być oburzony zrównaniem tych dwóch systemów. To kwestia punktu obserwacji. Sąsiedzi Stanów Zjednoczonych nie mają nawet bladego pojęcia jaki potrafił być Związek Radziecki i jakim, w mniejszym stopniu, potrafi być Rosja. Bo nie doświadczyli sąsiedztwa na własnej skórze. Ciekawym przykładem są Rumunia i Bułgaria. W Bułgarii oddzielonej od Rosji przez Rumunię zawsze były silne sympatie prorosyjskie, w sąsiadującej bezpośrednio z Rosją i ZSRR Rumunią było dokładnie odwrotnie. My do niedawna byliśmy narodem najbardziej na świecie zakochanym w Stanach Zjednoczonych. Dokładnie dlatego, że mając ZSRR i Rosję za sąsiada Amerykę mieliśmy za Oceanem Atlantyckim i amerykańskich marines znaliśmy tylko z filmów. A jak sąsiedzi zza Atlantyku postrzegali USA? Już w 1786 r. jeden z Ojców Założycieli i przyszły prezydent Thomas Jefferson porównywał Stany Zjednoczone do zarodka, z którego cała Ameryka Północna i Południowa będą zaludnione. W przemówieniu w Kongresie z 1823 r. powtórzył to prezydent James Monroe, od którego nazwiska mamy Doktrynę Monroe. Istotne jest to, że w Doktrynie Monroe Stany Zjednoczone po raz pierwszy zakreślały sobie mocarstwową strefę wpływów, która swoim zasięgiem miała obejmować oba amerykańskie kontynenty. Lecz za- nim to nastąpiło, już w latach 1801-1805 a potem w latach 1815-1816 flota Stanów Zjednoczonych brała udział w dwóch wojnach berberyjskich. A przecież Afryka Północna na pewno nie leży w którejś z obu Ameryk. W XIX w. polityka Stanów Zjednoczonych wobec kontynentu północnoamerykańskiego polegała na ciągłym przesuwaniu granic na mapie – wychodzono z założenia, że jeśli nie ma się sąsiadów, to nie ma też problemów. Czyż nie przypomina to dowcipu o tym z kim Sowici chcieliby graniczyć - ano z nikim.

W 1821 r. zakupili od Hiszpanii Florydę ale nic więcej Hiszpania sprzedawać nie chciała, a Meksyk uzyskał niepodległość. No to imigranci z USA w Meksyku ogłosili w 1836 r. Teksas niepodległą republiką włączoną po wojnie z Meksykiem do USA w 1845 r. Prezydent James K. Polk, ogłaszając aneksję Teksasu, z dumą ogłaszał rozciągnięcie na niego wolnych instytucji, a jego poprzednik prezydent Andrew Jackson, pisał o powiększaniu obszaru wolności. Kolejna wojna z Meksykiem w latach 1846-48 zakończona została włączeniem stanów Nowy Meksyk i Kalifornia w skład Stanów Zjednoczonych. W sumie ten „obszar wolności” powiększył w XIX w. swoje terytorium sześciokrotnie. Wraz ze wzrostem potęgi Stanów Zjednoczonych rosły też ambicje co do terytorialnego zasięgu rozszerzania ideałów, jakim hołdują Amerykanie. Mieszkańcy San Domingo – pisał prezydent Ulysses Grant do Kongresu, przekonując go do aneksji Dominikany – nie są w stanie utrzymać się sami w swojej obecnej sytuacji i muszą poszukiwać wsparcia z zewnątrz. Pragną ochrony naszych wolnych instytucji oraz praw, naszego postępu oraz cywilizacji. Czy zamierzamy im odmówić?. Jednak Kongres odmówił i Dominikana nie została kolejnym stanem. Co nie znaczy, że nie było interwencji zbrojnej – w latach 1916-1924 amerykańscy żołnierze znaleźli się w Dominikanie.

O takich drobiazgach jak wprowadzenie w 1898 r. siłą do Hawany amerykańskiego krążownika pancernego USS Maine w którym to porcie zaraz ten okręt wyleciał w powietrze już nie wspominam. Za karę Amerykanie rozpoczęli wojnę z Hiszpanią zakończoną odebraniem Hiszpanii wyspy Guam i Filipin. To na Pacyfiku, jakby inna półkula nieprawdaż? Te obyczaje pozostały im do dziś. Istnieje coś takiego jak Doktryna Wolfowitza stworzona przez związanego z lobby izraelskim Paula Dundesa Wolfowitza i rozwinięta przez innego ideologa neokonserwatyzmu, także powiązanego z lobby izraelskim w USA, Michaela A. Ledeena. Doktryna ta została ujawniona w 2002 r. przez publicystę Jonaha Goldberga na łamach „National Review” w artykule Bagdad powinien być zniszczony, część druga (Baghdad Delenda Est, Part Two). Wedle Goldberga Ledeen ujął swoją doktrynę w jednym znaczącym zdaniu: Mniej więcej co 10 lat Stany Zjednoczone potrzebują wziąć (dosłownie: podnieść) jakieś małe zasrane państewko i rzucić nim o ścianę tylko po to, żeby pokazać światu jak poważnie traktujemy sprawę. W języku angielskim zdanie to brzmi następująco: Every ten years or so, the United States needs to pick up some small crappy country and throw it against the wall, just to show the world we mean business. Dosyć tych przykładów. Tych dotyczących Rosji też przytaczać nie będę, bo gdzie jak gdzie, ale w Polsce nie jest to konieczne.

Stany Zjednoczone i Rosja mają podobne sposoby uprawiania polityki. USA są bogatsze stąd są bardziej skuteczne. Są też dużo dalej niż Rosja co powoduje, że bolą nas ich słowa a nie poczynania amerykańskich marines. Ale zasady są wspólne tak jak pochodzenie obu mocarstw. Nie powinniśmy dać się zwieść pięknym słowom. Jesteśmy krajem o ograniczonej suwerenności co bezpośrednio wynika z prostego porównania sił. Dziś naszym oparciem są Stany Zjednoczone co, jak widać, kosztuje. Pytanie jak długo i za jaką jeszcze cenę. Nie mamy zbyt dużego wyboru. Najmilsza jest oczywiście opcja w pełni niepodległościowa, ale bez zbudowania poważniejszej siły to pieśń przyszłości – oby nie mrzonka. Bez USA, a z tego konia wcześniej czy później, raczej wcześniej, spadniemy, pozostaje nam oparcie się o Niemcy jeśli za zagrożenie uznamy Rosję. Albo o Rosję jeśli za zagrożenie uznamy Niemcy. Dziś mamy wspólną gospodarkę z Niemcami, co ogranicza możliwość zerkania na Rosję. O kogo się nie oprzemy będziemy musieli ponieść tego koszty. Ale co będzie jak Niemcy ostatecznie dogadają się z Rosją?

Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

Czytaj więcej: Dwa mocarstwa

Komentarz (14)

Quidquid agis, prudenter agas et respice finem!*

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 20 wrzesień 2020 19:58
Adam Kowalczyk


Zaczynam od znanego cytatu z Owidiusza bo powinien być młotem wbijany do głów naszych polityków. Powinien bo wraz kolejnymi europejskimi reformami oświaty znajomość łaciny zanika, podobnie zresztą jak solidna wiedza i umiejętność wyciągania wniosków. Zacząłem górnolotnie ale rzecz będzie o gnębiącym nasz naród od XVIII wieku braku rozsądku, kupieckiego myślenia i sporządzania rachunku strat i zysków.

Pierwotnie zamierzałem napisać artykuł o Wrześniu 1939 i absurdach polskiej polityki ale gdy już zabrałem się do pisania to w sieci znalazłem tekst na ten sam temat napisany przez Bartłomieja Radziejewskiego, dyrektora Nowej Konfederacji. Dobry tekst wiszący na stronie Debaty – polecam. Jednak temat jest szerszy bo dotyczy nie tylko ministra Józefa Becka i jego współpracowników. To zjawisko jest objawem choroby toczącej polskie elity już od trzech stuleci. Może z powodu położenia geograficznego, może z powodu przewagi szlachty nad mieszczaństwem, może z innych przyczyn, nie dorobiliśmy się klasy politycznej umiejącej liczyć zyski i straty. W to miejsce do dziś myślimy kategoriami Sędziego z Pana Tadeusza "szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!". I było jak zwykle czyli kolejna klęska. Problemem naszym jest sięgający tamtych czasów podział na nowoczesnych Europejczyków gardzących polskością i małpujących Zachód w głupiej nadziei, że gdy już całkiem pozbędą się polskości to zostaną wpuszczeni na salony, oraz na Sarmatów czyli Polaków utożsamianych ze szlachtą. Wtedy gdy w takiej np. Anglii już od połowy XVII wieku rządzili kupcy a arystokracja, która nie zajęła się handlem poszła w odstawkę, u nas liczyła się skłonność do bezmyślnego machania szabelką bez żadnej kalkulacji. I kupcy w Polsce mieli tyle do powiedzenia co Wokulski w Lalce Bolesława Prusa. Takie myślenie ma już swoją tradycję sięgającą XVIII wieku. Gdy po kompletnej atrofii instytucji państwa odziedziczonej po czasach saskich król Stanisław August rozpoczął budowę niemalże od zera oświaty, rządu, wojska, służby dyplomatycznej, rząd czyli Radę Nieustającą nazwano Zdradą Nieustającą a jego samego uznano za zdrajcę. Bohaterem narodowym został za to Tadeusz Kościuszko, którego Insurekcja złożyła ostatecznie do grobu resztki Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nawiasem mówiąc w 2010 roku odsłonięto w Warszawie pomnik Kościuszki. Nic przeciwko temu nie mam, wręcz przeciwnie. W głowę tylko zachodzę czemu na pomniku tym nasz bohater nosi mundur amerykański a nie polski.

A wracając do króla. Ten tak opluwany władca doczekał się na koniec panowania oceny ze strony posła rosyjskiego Nikołaja Repnina, który pisał do Katarzyny II: „liczne przykłady nas utwierdziły, że ten władca stał zawsze w poprzek naszym interesom, żadne zorganizowane przeciw nam przedsięwzięcia nie obyły się bez króla i pod jego głównym przewodem". I dobrze powiedział bo król szabelką nie machał ale założył taką np. Szkołę Rycerską, która wyszkoliła kadry oficerskie wojska przyszłego Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego. On a nie ci co go zdrajcą nazywali.

To samo powtórzyło się podczas Powstania Listopadowego. Starzy oficerowie napoleońscy wiedzieli doskonale, że przy dziesięciokrotnej przewadze wygrać po prostu nie możemy. Nie było zresztą po co. Polsce wprawdzie brakowało niepodległości ale rządziła się swoimi prawami i rozwijała się szybciej niż Rosja. Rachunek kupiecki był prosty. Skoro nasza siła materialna wzrasta, nasza pozycja się poprawia, to należy taką politykę kontynuować i czekać na zmianę koniunktury, Na okazję po prostu. Niestety grupka szaleńców poderwała do walki kraj bez planu wojny, bez celu tej wojny, bez dowództwa wojskowego i bez przywództwa politycznego. Starych generałów, bohaterów wojen napoleońskich, którzy nie chcieli poprzeć powstania po prostu zamordowano. Szantaż patriotyczny był tak silny, że ludzie rozsądni zamilkli a głos należał do takich Mochnackich. Maurycy Mochnacki błysnął wtedy twierdzeniem, że lepiej żeby Polski nie było wcale niż żeby była taka jaka jest. Jednak ubić się jej do końca nie dało, do tego trzeba było jeszcze jednego powstania. Przed Powstaniem Styczniowym margrabia Aleksander Wielopolski z uporem odbudowywał polskie instytucje próbując cofnąć skutki poprzedniego powstania. Liczył, kalkulował, zabrakło mu jednak oparcia w silnej warstwie ludzi umiejących kalkulować na chłodno. Pomimo wyraźnych sukcesów w walce o polskie interesy został odrzucony jako zdrajca i na piedestał znowu postawiliśmy tych, którzy tę resztkę Polski ponownie pogrzebali.

Zmiana koniunktury wreszcie nadeszła i Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość. Zdawałoby się, że czegoś się nauczyliśmy. Ale tylko się zdawało. Gdy ład powersalski zaczął się chwiać nasi politycy z Józefem Beckiem na czele w sposób absolutnie bezmyślny uwierzyli, że interes światowy jest tożsamy z naszym. Nie zauważyli tego co zauważyli Węgrzy czy Turcy, że gwarancje brytyjskie są nic nie warte. Oni je odrzucili a myśmy je przyjęli. Rachunek był prosty. Francja, Anglia i Polska razem mają potencjał większy niż III Rzesza i wojnę wygrają. I to była prawda. Tyle, że nie u nas. Geografia, która ma za nic sojusze, powodowała i powoduje, że ogólnie tak było ale konkretnie w Polsce już nie. Potęga brytyjska to była potęga floty a potęga francuska była za Renem i była skierowana na obronę a nie na ofensywę. Czyli u nas jej być nie mogło. To było wiadomo już przed wojną. Takich ludzi jak Władysław Studnicki oczywiście nie słuchano chociaż przestrzegali. Co gorsza, gdy już wojna wybuchła i Niemcy pobili armię polską to zamiast skapitulować jako jedyny kraj okupowany pozostaliśmy w wojnie. W dodatku urządziliśmy partyzantkę. Obłędna teoria gen. Władysława Sikorskiego, że przelana krew stanowi kapitał, który zmusi aliantów do obrony naszej sprawy spowodował, że tej krwi przelaliśmy za dużo i niepotrzebnie. Co mogła zmienić ta krew gdy świat dzielili Anglosasi ze Stalinem? Co nam dawała krew przelewana przez naszych marynarzy w konwojach do Murmańska zaopatrujących ZSRR? Co mgła nam dać krew żołnierzy poległych pod Monte Cassino? Owszem, było to w interesie światowym ale czy w naszym? Liczyła się tylko siła na terenie Polski, żadna inna. A tą spopieliliśmy razem z Warszawą w 1944 roku.

Dzisiaj zamiast wyciągnąć wnioski bezkrytycznie wychwalamy te działania i dajemy się nabierać na gadanie o słusznej sprawie, prawach człowieka itd. Usiłujemy podpierać się etyką stosowaną w codziennym życiu. Ale polityka obowiązuje inny rodzaj etyki – etyka odpowiedzialności. Nie działa we własnym imieniu i na własny rachunek. Etyka odpowiedzialności każe pamiętać o tytułowej sentencji. Każe przewidywać rezultaty. Nie wystarczy uznać, nawet słusznie, że mamy do czegoś prawo. Jeszcze trzeba pomyśleć jakie będą skutki skorzystania z tego prawa. Za decyzje podjęte przed i w czasie wojny zapłaciliśmy sześcioma milionami trupów i kompletną ruiną kraju.

Odbudowaliśmy się, odzyskaliśmy nie tylko państwo ale i niepodległość. Długie lata pokoju gwarantowanego przez amerykańską przewagę gospodarczą i militarną pozwoliły nam uwierzyć w koniec historii Francisa Fukuyamy. Ale to już minęło. Znowu musimy mierzyć się z wyzwaniami. Świat się rozsypuje na naszych oczach, Amerykanie z dnia na dzień tracą zdolność zapewniania nam bezpieczeństwa i my znowu musimy to bezpieczeństwo zapewnić sobie sami. Polskie zasoby finansowe, ludzkie i zdolności technologiczne dają nam taką możliwość ale warunkową. Tym warunkiem jest przygotowanie się do ewentualnej wojny bez sojuszników to raz. Dwa to jest zapewnienie sobie strefy buforowej pomiędzy Polską a Rosją. Takim buforem są dla nas Ukraina i, przede wszystkim, Białoruś. Każda Białoruś na terenie której nie stacjonują wojska rosyjskie. I co my robimy? Znowu dostaliśmy jakiegoś obłędu. Popieramy białoruską opozycję osłabiając pozycję prezydenta Łukaszenki. Ja też współczuję Białorusinom, życzę im wszystkiego najlepszego. Ale ważniejsza jest dla mnie Polska. Osłabianie pozycji Łukaszenki ewidentnie wpycha go w ręce Rosji. Do tej pory po mistrzowsku lawirował pomiędzy Rosją a Zachodem. Teraz, osłabiony, musi ustąpić Putinowi. Obym był był złym prorokiem ale spodziewam się, że teraz Rosja go podtrzyma w zamian za daleko idące ustępstwa a potem, za rok czy dwa, pod jej nadzorem zostaną przeprowadzone „demokratyczne” reformy. Łukaszenkę gdzieś przeniosą, prezydentem zostanie siedzący obecnie w więzieniu opozycjonista, były szef białoruskiego oddziału Gazpromu Wiktar Babaryka albo Aleksiej Nawalny, którego nimb opozycjonisty jest budowany przez rosyjskie służby specjalne. No bo jakoś nie mogę uwierzyć, że Rosjanie już kilka razy próbowali go oślepić, zgładzić, ostatnio nowiczokiem, ale jakoś nie zdołali i jeszcze go wypuścili na Zachód. Tacy nieskuteczni. Pod takim prezydentem Białoruś będzie milsza Zachodowi, jej niesprywatyzowana gospodarka pójdzie w ręce rosyjskich oligarchów a część odpali się kapitałowi niemieckiemu i francuskiemu żeby Europa była zadowolona.

I tylko my nagle zobaczymy, że pododdziały rosyjskiej 1 Armii Pancernej przeniosły się ze Smoleńska do Brześcia i Grodna, Ukraina jest otoczona z trzech stron, republiki bałtyckie stały się kompletnie nie do obrony a naszą pierwszą linią obrony jest Wisła. Warszawa będzie w zasięgu czołgów z jednym tankowaniem po drodze. Czy na pewno o to nam chodzi?

Dlatego wszelkie działania wspierające destabilizację Białorusi uważam za działania antypolskie. Jest to sprawa absolutnie podstawowa dla polskiego interesu narodowego. I mało mnie obchodzi co na ten temat myślą inni. Dla Zachodu pełne podporządkowanie czy nawet wchłonięcie Białorusi przez Rosję jest sprawą drugo- a nawet trzeciorzędną. Oni nic na tym ne tracą. My tracimy niepodległość. I wcale nie dlatego, że Rosja nas zajmie. Po co? Staniemy się krajem, który przy każdej decyzji będzie musiał kalkulować co na to Rosja. Staniemy się krajem zależnym od Rosji. Będziemy się krajem nieatrakcyjnym dla kapitału zagranicznego, który będzie unikał inwestowania w Polsce – chyba, że na krótką metę i wysoki zysk.

Czas już zacząć myśleć jak kupcy londyńskiej City i zapamiętać zacytowaną myśl Owidiusza.

Adam Kowalczyk
*Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i przewiduj koniec

Czytaj więcej: Quidquid agis, prudenter agas et respice finem!*

Komentarz (14)

Wojna o wszystko

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 27 sierpień 2020 15:20
Adam Kowalczyk

15 sierpnia mija kolejna rocznica Bitwy Warszawskiej uznanej przez brytyjskiego polityka i dyplomaty Edgara D’Abernon za jedną z osiemnastu przełomowych bitew w historii świata. Takie określenie jest dla nas korzystne propagandowo, ale nieco rozmijające się z prawdą. Bitwa Warszawska była o tyle ważna, że obroniono Warszawę co miało fenomenalny wpływ na morale wojska i społeczeństwa. Jednak bitwa ta nie rozstrzygnęła o zwycięstwie. Siły sowieckie zostały pobite, ale nie zostały zniszczone. Trudno zresztą się temu dziwić. Bolszewicy rzucili na Polskę ok. 800 tys. żołnierzy. To było dużo, jednak w Bitwie Warszawskiej polskiemu dowództwu udało się narzucić czas i miejsce starcia tak, że w bitwie wzięło udział ok. 105-115 tys. wobec 115-125 tys. naszych. Poprzez dobre dowodzenie doprowadziliśmy do sytuacji, że pomimo ogólnej przewagi liczebnej wroga to my mieliśmy przewagę we właściwym miejscu i czasie, co dało nam efektowne zwycięstwo. Problem jednak pozostał. Armia Czerwona była pobita, ale nie zniszczona, w dodatku dalej posiadała przewagę liczebną. Na naszą korzyć działało podniesione morale żołnierza polskiego i upadek ducha bolszewików.

Działaliśmy szybko. Już dziesięć dni po bitwie Józef Piłsudski wydał rozkazy rozpoczynające ziałania, których efektem było doprowadzenie do Operacji Niemeńskiej. Określana jest też mianem Bitwy Niemeńskiej stoczonej w dniach 20-28 września 1920 r. Lepszym określeniem jest operacja ponieważ były to zakrojone na szeroką skalę działania zaczepne Wojska Polskiego w trakcie, których stoczono cały szereg bitew i potyczek w różnych miejscach. Ważniejsze z nich to bitwa o Grodno, potem Lidę, Wołkowysk, Brzostowicę, Mostów. Później zdobyto też Baranowicze, a potem był już tylko pościg za uchodzącym wrogiem.

Bitwa Niemenska 1920 mapa

Ta niedoceniona bitwa pokazała jak szybko uczymy się i jak szybko potrafimy organizować nowe jednostki. Wojsko nabrało wiary we własne siły, a jego dowódcy śmiałości. Stąd rozmach operacji. Jako ciekawostkę można podać, że o ile w Bitwie Warszawskiej wzięło udział, jak pisałem wyżej, ok. 115-125 tys. żołnierzy polskich to już w operacji niemeńskiej tylko 67 tys. przeciwko 100 tysiącom bolszewików. Nie był to przypadek. Uderzające z łukiem z północy Grupa Manewrowa pozostawiła wszystkie tabory i szybkim nocnym marszem zajęła pozycje do ataku w sposób niezauważony przez Sowietów. Działania Grupy Manewrowej kompletnie zdezorientowały wroga między innymi dlatego, że Grupa weszła na terytorium neutralnej Litwy likwidując próbujące stawiać opór oddziały litewskie. Zdobyła most na Niemnie w Druskiennikach, zdobyła Sejny i Marcinkańce. Pozwoliło to zajść Rosjan z boku i następnie ruszyć na Grodno. Ważnym czynnikiem podnoszącym sprawność naszego wojska było lotnictwo. Jeszcze pod Warszawą mieliśmy dwie eskadry lotnictwa, a nad Niemnem już osiem. Odegrały one ogromną rolę wspierając działania wojsk lądowych.

Nie miejsce tu na dokładny opis działań. Należy jednak podkreślić, że o ile Bitwa Warszawska odepchnęła zorganizowane oddziały bolszewickie to po Operacji Niemeńskiej oddziały rosyjskie w większości utraciły charakter zorganizowanej siły zbrojnej. Już nie było mowy o jakichś poważniejszych bitwach, pozostało tylko ścigać uchodzącego nieprzyjaciela. Jednym z efektów było przechodzenie na polską stronę żołnierzy o narodowości białoruskiej i ukraińskiej.

Po tym wszystkim Rosja Sowiecka nie była już w stanie kontynuować działań zaczepnych przeciwko Polsce. Można powiedzieć, że niepodległość Polski została obroniona dopiero po Operacji Niemeńskiej.

Pozostaje pytanie, dlaczego Wojsko Polskie szło na Ukrainę zdobywać Kijów czy na Litwę i Białoruś zajmować Wilno, a zwłaszcza Mińsk? Czy był to przejaw agresji, megalomanii, jakiegoś pragnienia podporządkowania innych narodów? Kłania tu się spór pomiędzy Romanem Dmowskim i Józefem Piłsudskim. Pierwszy chciał Polski nieimperialnej, pogodzonej z Rosją, posiadającej na wschodzie tylko tyle terytorium ile da się zasymilować. Taka Polska powinna być raczej pomostem pomiędzy Rosją a Europą. Drugi myślał inaczej. Rozumiał, że polski teatr działań wojennych nie ogranicza się do ziem etnicznie polskich. Sięga na wschód aż do Smoleńska i Kijowa. Miejscem kluczowym dla bezpieczeństwa państwa polskiego jest brama Smoleńska pokazana na mapce. Jest to szczególne miejsce położone pomiędzy rzekami Dźwiną i Dnieprem oraz pomiędzy miastami Witebskiem a Smoleńskiem i Orszą. To stara północna droga wypraw moskiewskich na Rzeczpospolitą. Szeroki na kilkadziesiąt kilometrów pas ziemi idealny kiedyś dla kawalerii, a dzisiaj dla czołgów. Brama Smoleńska w rękach polskich to bezpieczna Warszawa lecz też dogodna baza wypadowa do zajęcia Moskwy. Bezpieczeństwo Warszawy kosztem zagrożenia Moskwy. Tak jak nie ma istotnych przeszkód terenowych pomiędzy bramą, a Warszawą, tak też nie ma gdzie zatrzymać wojsk idących z bramy na Moskwę. Taka sytuacja powoduje, że Rosjanie nie mają wyboru – muszą kontrolować ten obszar dokładnie z tego samego powodu dla którego my musimy. I dlatego Stańczyk na obrazie Jana Matejki jest tak zatroskany – przyszła wieść o utracie Smoleńska.

Brama smolenska

Drugim takim newralgicznym obszarem jest przedpole Przemyśla z Lwowem, ale najłatwiej zatrzymać Rosjan na Dnieprze w okolicach Kijowa. Pomiędzy tymi dwiema bramami do Polski rozciągają się bagna Prypeci rozdzielając ewentualne drogi agresji na Polskę. Dogodniejszą, bo krótszą drogę północną i mniej dogodną drogę południową. Od najdawniejszych czasów wszelkie wojska szły tamtędy niezależnie od tego czy na zachód czy na wschód.

Piłsudski nie zamierzał włączać tych ziem do Polski. Tak jak rozumiał militarne znaczenie tej przestrzeni, tak też rozumiał, że zwykłą inkorporacja tych ziem nie jest już możliwa wobec pojawienia się świadomości narodowej ich mieszkańców. Piłsudski zamierzał pomóc utworzyć państwa narodowe Białorusinów i Ukraińców, które we własnym interesie opierałyby się o Polskę stanowiąc tym samym naszą strefę wpływów i bufor osłaniający Polskę przed Rosją.

I tę wojnę Piłsudski przegrał. Pomimo błyskotliwych sukcesów militarnych nie udało się utworzyć tych państw. Instynkt państwowy ich mieszkańców był zbyt słabo rozwinięty. Pogrążone w wojnie domowej nie stanowiły żadnej siły. To był powód dla którego włączono do Polski kawał Białorusi i Ukrainy. Zbyt mało by zapewnić bezpieczeństwo od wschodu a wystarczająco dużo by zantagonizować tamtejszych nacjonalistów. Kompletnie wyczerpanej siedmioma latami wojny Polsce zabrakło siły, a Ukraińcom i Białorusinom zabrakło czasu na okrzepnięcie. Już 19 lat później, w 1939 r., Polska bez oparcia w Ukrainie i Białorusi okazała się zbyt słaba by obronić niepodległość.

Od tej pory minęło sto lat. Historia lubi wracać do starych schematów. Istniejący ład świata zaczyna się rozpadać. O istnieniu państw znowu będzie decydować naga siła militarna, a w tle gospodarcza. Znowu będziemy musieli zmierzyć się z wyzwaniami. Czy zagrożenie tradycyjnie przyjdzie ze wschodu? A jeśli tak, to jak możemy zabezpieczyć te dwa wielkie wojskowe trakty? Czy zdołamy nawiązać współpracę? Czy będziemy musieli tam wkroczyć? A może poczekamy aż ktoś do nas przyjdzie i załatwi sprawy po swojemu?

Możliwe jest prawie wszystko. Znowu grozi nam wojna o wszystko. W jedno tylko nie wierzę. W to, że jakieś wojska zza oceanu przypłyną umierać żeby nas ratować.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Wojna o wszystko

Komentarz (1)

A świat ucieka…

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 21 czerwiec 2020 08:51
Adam Kowalczyk

Mam coraz silniejsze wrażenie, że w Polsce żyjemy w jakiejś bańce informacyjnej prawie całkowicie odcięci od świata zewnętrznego. A ściślej, że w pod jakimś kloszem żyją nasi, pożal się Boże, politycy. No bo czym żyje polska polityka i jej publika? Wyborami, jakby Prezydent mógł coś zmienić; prawdziwymi czy rzekomymi przekrętami – ostatnio na widelcu jest rodzina ministra Szumowskiego. Spokojnie panie ministrze, za dwa miesiące wszyscy zapomną. O wypowiedziach wszelkiej maści celebrytów to nawet nie ma co wspominać bo to prawdziwa żenada. Celują w tym zwłaszcza kuglarze tj. chciałem powiedzieć, aktorzy i podstarzali piosenkarze.

Jedyny związek z realnym życiem mają wypowiedzi na temat przekopu Mierzei Wiślanej i CPK. Akurat te dwie wielkie budowy są bytami realnymi czego nie można powiedzieć o komentarzach pana kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który zapowiedział, że będzie żelazem wypalał wszystko co zrobił PiS. To nawet pasuje do PO i niego samego. W końcu jeżeli ktoś nie ma żadnego pomysłu jak tylko robić odwrotnie niż PiS to co biedak może. Niestety sprowadziło go to na jakieś antypolskie manowce. Nie chcę posądzać go o działalność agenturalną dla obcych państw ale efekty są jakie są. Polska realizuje teraz dwa wielkie projekty infrastrukturalne istotne dla pozycji gospodarczej w świecie. Pierwszy, mniej istotny, to przekop Mierzei Wiślanej. Jest to niezbędne dla uruchomienia portu w Elblągu, do którego można teraz dopłynąć tylko przez Cieśninę Piławską kontrolowaną przez Rosję. Rosja raz pozwala przepłynąć a innym razem nie. I tak tylko statkom o zanurzeniu do 2 metrów. Regularnie napuszcza różnych”ekologów”. Przekop pozwoli uruchomić nieczynny od wojny port morski w Elblągu. Jest to niezmiernie istotne dla rozwoju naszego regionu. Co ciekawe zainteresowanie uzyskaniem swojego nabrzeża w tym porcie wyraziła Białoruś. Byłby to jej pierwszy własny dostęp do Bałtyku. Ku radości niezadowolonych z przekopu Rosjan Trzaskowski wymyślił, że przeniesie przekop w inne miejsce, wybuduje go później a najlepiej wcale bo pieniądze przeznaczy na maseczki, respiratory i zasiłki dla bezrobotnych. Tych ostatnich przybędzie jak przewie się budowę. Ale nie wszystko pan Trzaskowski robi w interesie Rosji. Jak przystało na wybitnego przedstawiciela stronnictwa niemieckiego w Polsce chce wstrzymania budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jest to wielka, przyszłościowa inwestycja komunikacyjna zlokalizowana w najlepszym możliwym miejscu w Europie. Ten port lotniczy ma szansę stać się ogólnoeuropejskim hubem transportowym obsługującym połączenia lotnicze Europy z Azją. Niemcy budują podobny u siebie ale jego położenie jest znacznie gorsze. Nic dziwnego, że szlag ich trafia i uruchomili swoją agenturę by projekt ten uwalić. Pan Rafał Trzaskowski, zapewne czystym przypadkiem, chce tę budowę wstrzymać a pieniądze przeznaczyć na zapewnienie szczęścia ludziom poprzez socjalne rozdawnictwo, wydatki na służbę zdrowia itp. Na wszystko co nie przyniesie dochodu ani miejsc pracy.

Moja krytyka obozu zdrady i zaprzaństwa, jak nazywa ich Stanisław Michalkiewicz, nie oznacza, że dużo wyżej cenię działania PiS. Wprawdzie przekop, budowę CPK czy rozbudowę sieci komunikacyjnej, w tym kolejowej w Polsce oceniam wysoko to jednak reszta woła o pomstę do nieba. Pierwsza i podstawowa sprawa to notoryczne ignorowanie faktu, że świat się zmienił i zmienia dalej. Rząd i opozycja zgodnie zachowują się jakbyśmy żyli w roku np. 2010. A tego świata już nie ma. Pierwsza, absolutnie podstawowa sprawa to bezpieczeństwo Polski. Zgodnie z ogłoszoną niedawno strategią bezpieczeństwa narodowego Polska swoje bezpieczeństwo opiera na niezłomnej wierze we wsparcie USA a naszym wrogiem jest Rosja. I nic na temat zwiększenia własnych zdolności obronnych. To wszystko zaraz po porzuceniu przez USA swojego dotychczasowego sojusznika czyli Kurdów. Po tym jak prezydent Trump wyraźnie powiedział, że zamierza mieć dobre stosunki z Rosją i Polska też powinna je mieć. Po tym jak prezydent Trump podpisał ustawę 447 wspierającą roszczenia żydowskie w stosunku do Polski. Nie wiem czy rząd zauważył, że dosłownie kilka dni temu Stany Zjednoczone ogłosiły wycofanie 9,5 tys. żołnierzy z Niemiec z 34,5 tys. jakie tam dotąd stacjonowały. Część z nich rotacyjnie ma bywać w Polsce i Rumunii ale większość jedzie do domu. Co istotne, całe gadanie o wschodniej flance NATO skończyło się założeniem magazynów sprzętu w Polsce i Rumunii ale nie obecnością stałych jednostek amerykańskich. NATO broni członków sojuszu, takich np. jak Litwa. Łotwa i Estonia. NATO? A są tam jakieś jednostki tych co rządzą tym NATO? W razie agresji rosyjskiej na republiki bałtyckie to Polska ma je bronić odsłaniając Warszawę. Pod stolicą Łotwy już teraz stacjonuje oddział Wojska Polskiego ryglując potencjalny kierunek uderzenia na Rygę od strony Rosji. Natomiast na istotnej dla ewentualnej blokady floty rosyjskiej estońskiej wyspie Saaremie znalazła się polska morska jednostka rakietowa. Nie ma tam Amerykanów. Oznacza to, że w razie agresji Rosji na republiki bałtyckie Polska z automatu musi przystąpić do wojny z Rosją. Sama, licząc na to, że ktoś nam pomoże. Ktoś kto chce poprawy stosunków z Rosją i jakby co to musi wojska przerzucić przez ocean. Jakim ślepcem trzeba być żeby nie widzieć, że Amerykanie powoli wycofują się z Europy. A jaki my mamy plan B? Czy idziemy sami na Rosję licząc, że koledzy nas uratują? I skąd mamy pewność, że będą nas ratować? A może tylko podejmą negocjacje w celu ratowania pokoju za wszelką cenę? Tzn. pokój będą mieli oni a my zapłacimy cenę, wszelką oczywiście.

Ale po co ja piszę o wojnie gorącej. Starcie nie musi być starciem kinetycznym. Już trwa wojna nowego typu, wojna o przestrzeń kognitywną, inaczej o świadomość ludzką. Ta wojna trwa w najlepsze a my w tej wojnie jesteśmy jak Rzeczpospolita w czasie wojny północnej w początkach XVIII wieku. Przypomnę, wojna toczyła się na terytorium Polski i Inflant głównie pomiędzy Rosją i Szwecją a Polska nie brała w niej udziału! I teraz jest dokładnie to samo. Idzie walka o „rząd dusz”, o pamięć historyczną, o pozycję w świecie a my w niej udziału nie bierzemy. Oskarża się Polskę o udział w holokauście, o rozpętanie II wojny światowej, o antysemityzm, o tworzenie obozów koncentracyjnych, rasizm, faszyzm, ksenofobię i diabli wiedzą co jeszcze. A my co? My nic. Dziś ważnym narzędziem oddziaływania na opinię światową jest multimedialna platforma elektroniczna. Taki polski Sputnik czy polska Al Jazeera pracujące przez całą dobę w języku angielskim, ewentualnie hiszpańskim i rosyjskim. Telewizja satelitarna i internetowa, radio i portal internetowy przedstawiający informacje o Polsce i polski punkt widzenia. Bez najeżdżania na innych budując obraz Polski jako kraju spokojnego, poważnego z którym trzeba się liczyć. Nic o knowaniach opozycji lecz polski punkt widzenia. Do tego trzeba wyłożyć kasę na kino. A my co? My mamy TV Biełsat zajmujący się wspieraniem wrogich Polsce białoruskich nacjonalistów w ich usiłowaniach obalenia prezydenta Łukaszenki, rozpaczliwie walczącego o zachowanie niezależności Białorusi od Rosji. Biełsat prowadzi działalność antypolską za polskie, rządowe pieniądze. Trzeba go zamknąć jeszcze dziś a jego twórców wygonić z Polski w diabły by więcej nie szkodzili. Wojna o świadomość trwa a my w niej nie bierzemy udziału. I skończyć się to może jak w XVIII wieku.

Musimy jasno zdefiniować swoje interesy i twardo przy nich stać. Nikt nam niczego nie da. Jeśli chcemy zachować niepodległość i poprawić pozycje gospodarczą musimy realnie, na zimno oceniać swoich sojuszników i partnerów żeby nie dać się zdradzić. Sprawdzać ich codziennie od nowa. Musimy rozbudowywać infrastrukturę komunikacyjną kraju a nie system opieki społecznej. CPK już budujemy, koleje też. Musimy jednak wyjść poza granice Polski. Spiąć Polskę połączeniami z południem czyli Rumunią i Ukrainą. Liniami kolejowymi, drogami kołowymi i uspławnić Polski odcinek dawnej wielkiej drogi wodnej Rzeczpospolitej czyli Bug. Jest to droga wodna E40 prowadząca z Bałtyku Wisłą potem Bugiem i kanałem do Dniepru i dalej do Morza Czarnego. Ta droga spina Polskę, Białoruś i Ukrainę a przede wszystkim leży w interesie wszystkich trzech krajów.

Musimy zabezpieczyć swoje interesy bo nikt za nas tego nie zrobi, raczej nogę podstawi. Amy co robimy? Młócimy się politycznie wewnątrz kraju ignorując przemiany zachodzące na świecie i w Europie.

A świat ucieka…

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: A świat ucieka…

Komentarz (38)

Więcej artykułów…

  1. Po maju…
  2. Koronawirus – skutki uboczne
  3. Pierwszą ofiarą jest prawda
  4. Ojczyznę kochać rozumnie

Strona 5 z 44

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

A ty, co popierasz... ? https://twitter.com/Jack471776/status/1637620374853632000?cxt=HHwWgIC-gb7D_7ktAAAA

https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
49 minut(y) temu
a ty co popierasz moskwę?
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
1 godzinę temu
Ale bełkot - chyba poszczepienny.
Przemija postać świata*
2 godzin(y) temu
Źle skopiowany link: https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/publikacje/download,3502,14.html
Modlitwa kardynała de Richelie...
3 godzin(y) temu
Nie we wszystkim, co napisał mój kolega Bogdan się zgadzam, ale wnioski mamy podobne...

Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...
Modlitwa kardynała de Richelie...
3 godzin(y) temu
Solidarna Polska Pana Zbigniewa Ziobry jest najlepszym wyborem dla Polski i Polaków. Szkoda tylko, że prawdopodobnie pójdą w koalicji z PiS. Ale może ...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
4 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Uchwała Sejmu w sprawie obrony dobrego imienia św. Jana Pawła II
  • Prowokacja rosyjskiego ambasadora i "polskich patriotów" w Pieniężnie
  • Łajba "Olsztyn" tonie, a "kapitan" szykuje się do ucieczki
  • Wójt Gietrzwałdu zaatakował lidera komitetu referendalnego. Oświadczenie Jacka Wiącka
  • "Wójt mija się z prawdą i manipuluje mieszkańcami Gietrzwałdu". Sprostowanie wywiadu z J.Kasprowiczem
  • Olsztyńskie Wodociągi nie uzyskały zgody na nowe taryfy. Grożą upadłością
  • Kim jest Marek Żejmo (autor książki "Liderzy podziemia Solidarności")? (cz.2)
  • Polecamy lutowy numer miesięcznika "Debata"
  • Holenderska gazeta zastanawia się, czy olsztyńskie "szubienice" wytrzymają atak polskich ikonoklastów?
  • Debatka czyli polityczne prztyczki i potyczki (3)
  • Ks. K. Paczos: "Czy Kościół umiera?" Zapis audio wykładu w Olsztynie
  • "Prezydencie Olsztyna, pracownicy nie najedzą się pana tramwajami i betonem"

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.