Debata marzec2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

wtorek, marzec 21, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Adam Kowalczyk

Adam Kowalczyk

Rozdział Kościoła od państwa?

Szczegóły
Opublikowano: środa, 03 lipiec 2019 11:29
Adam Kowalczyk

W Polsce, podobnie jak w większości krajów europejskich, obowiązuje postoświeceniowa zasada rozdziału Kościoła od państwa. Piszę w większości, bo formalnie nie ma takiego rozdziału w Wielkiej Brytanii, Danii i w Grecji. Po raz pierwszy system ten wprowadzony został w Niemczech na mocy Konstytucji Weimarskiej z 1919 r. Zastanowić się należy czy jest to rozwiązanie właściwe.

Wątpliwości moje biorą się stąd, że rozdział ten przerodził się w jawną już, publiczną, dyskryminację Kościoła nie tylko w Polsce ale i w prawie całej Europie. Teoretycznie żadnej dyskryminacji być nie powinno choćby dlatego, że art.196 polskiego kodeksu karnego brzmi: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Jak to wygląda w praktyce pokazał haniebny Marsz Równości w Gdańsku, który okazał się być marszem dewiantów urągających we wszelki możliwy sposób katolikom. Użyłem słowa dewianci bynajmniej nie dlatego, że były to osoby o innej orientacji seksualnej. To się zdarza. Współczuję im, ale akurat z tego powodu ich wyzywać nie zamierzam. Dewiantami są dlatego, że człowiek normalny, wychowany w kulturze europejskiej, po prostu nie jest w stanie aż tak szydzić z uczuć ludzi wierzących, robić sobie hucpę z parodii procesji Bożego Ciała. To są dewianci psychiczni.

Wyhodowanie takich popaprańców jest to możliwe między innymi dlatego, że całkowity rozdział powoduje rozpad wszelkich norm moralnych i rujnuje wspólne zasady na których opiera się społeczeństwo. Rację miał św. Tomasz z Akwinu odróżniający prawo ludzkie (lex humana) od prawo Boże (lex divina). Prawo ludzkie miało jednak odzwierciedlać prawo Boże. Akwinata uważał też, że monarchowie powinni być podporządkowani Kościołowi. Teraz monarchów zastąpiły parlamenty. To jest bardzo ważne bynajmniej nie z powodów religijnych. Te zostawmy sumieniom ludzkim. Ważne jest to dlatego, że rządzący powinni również podlegać prawu oraz dlatego, że system prawny państwa nie może być zawieszony w próżni. System ten powinien mieć solidne podstawy etyczne, a te zapewnia tylko religia. W naszym przypadku podstawy te zapewnia chrześcijaństwo, ale w innych kręgach cywilizacyjnych rolę taką spełnia inna religia, ta na której zbudowano tamtą, odmienną od naszej, cywilizację.

Patrząc na sprawę czysto pragmatycznie zgodność systemu prawnego i etycznego w państwie obniża koszty utrzymania porządku. Powiedzieć może ktoś, że wolny naród może w demokratycznym głosowaniu uchwalić sobie takie normy prawne jakie uzna za stosowne i Dekalog nie ma tu nic do rzeczy. Otóż nie, nie może. Powinien być w tych swoich zapędach ograniczony przez system etyczny wynikający z religii. Dam prosty przykład. Zbiera się sejm i większością głosów uchwala prawo na mocy którego majątek należący do blondynów zostaje skonfiskowany i przekazany brunetom. Dochowano by wszystkiego – projekt poselski, dyskusja w komisjach, trzy czytania, poprawki i głosowanie. Procedury zachowano, doczepić się nie można. Tylko, że każdy widzi iż to nie jest w porządku. I w tym właśnie rzecz. Ten przykład pokazuje, że wszyscy podświadomie czujemy iż istnieje jednak jakiś wyższy porządek, ważniejszy od tego co może wysmażyć nawet najstaranniej wybrany parlament czy inne zgromadzenie.

Całkowity rozdział Kościoła od państwa jest błędem, którego wcześniej starano się wystrzegać.

Nawet nasi zaborcy o tym pamiętali. Sam będąc wyznawcą prawosławia car Aleksander I podpisał w 1815 r konstytucję Królestwa Polskiego, w której religii katolickiej obydwóch obrządków (łacińskiego i unickiego) zapewniono charakter narodowy.

Art.11. Religia katolicka-rzymska wyznawana przez największą część mieszkańców Królestwa Polskiego będzie, przedmiotem szczególniejszej opieki rządu, nie uwłaczając przez to wolności innych wyznań, które wszystkie bez wyłączenia, obrządki swe całkowicie i publicznie pod protekcją rządu odbywać mogą. Różność wyznań chrześcijańskich, nie będzie stanowić żadnej w używaniu praw cywilnych i politycznych.

Nie zrobiono tego bez powodu. Car, podobnie jak cała Rosja, był wyznawcą prawosławia. Jednak miał świadomość potrzeby zachowania porządku społecznego, a ten najlepiej zapewnić zachowując spójność cywilizacyjną, a w Polsce ta opierała się na religii katolickiej.

Niestety, po I wojnie światowej dotychczasowa wspólnota cywilizacyjna kontynentu europejskiego zaczęła się łamać. Upadły jednocześnie trzy największe mocarstwa chrześcijańskie – prawosławna Rosja, katolickie Austro-Węgry i protestanckie Niemcy. Zatriumfowały masońskie Francja i Stany Zjednoczone oraz cyniczna Wielka Brytania. O szaleństwach rewolucji bolszewickiej w Rosji chyba nie muszę przypominać. To wszystko spowodowało degradację moralną całych społeczeństw.
W świetle tego wszystkiego uważam, że całkowity rozdział Kościoła od państwa jest zwyczajnie szkodliwy.
Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Rozdział Kościoła od państwa?

Komentarz (18)

Quo vadis?

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 27 maj 2019 13:16
Adam Kowalczyk

Po moim kwietniowym artykule „Jaki mamy w tym interes?” kilka wiele osób zarzuciło mi, że nie postawiłem kropki nad i. A dokładniej nie napisałem z kim jeśli nie z USA. Sprawę trzeba rozpatrzyć, jak pisał Tacyt, sine ira et studio (bez gniewu i upodobania – od red.).

Do tej pory było tak, że naszym głównym sojusznikiem, dostarczycielem bezpieczeństwa, były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Po zakończeniu zimnej wojny i upadku Związku Radzieckiego Stany uzyskały pozycję jedynego supermocarstwa na świecie. Rosja zwinęła swoje imperium zewnętrzne, a nawet zdawała się być w stanie rozkładu. Stare państwa Europy, młodsze zresztą też, uznały, że pod ochroną USA nie muszą już wydawać pieniędzy na wojsko i mogą pędzić spokojne życie emeryta, na którego pracują importowani robotnicy z pośledniejszych krajów. Było fajnie. Myślenie zostało wyłączone.

Przysnęły również Stany Zjednoczone. Pewnego ranka jednak ktoś się rozejrzał i zobaczył, że właściwie wszędzie są Chińczycy. Chińczycy nie spali. Pracowali dzień i noc i nim ktoś się obejrzał zbudowali giganta gospodarczego. Nikogo nie straszyli. Świat się sam przestraszył gdy zobaczył, że właściwie bez Chin niewiele można. Po kryzysie finansowym w latach 2008-9 zapoczątkowanym upadkiem banku Lehman Brothers, który zakończył swe istnienie po 158 latach działalności, okazało się iż Amerykanom brakuje pieniędzy na utrzymywanie światowej hegemonii. A mają je Chińczycy. Efekt tego jest taki, że USA zmuszone są zwijać swoje imperium zewnętrzne. Trudno do tego się przyznać, ale wycofanie się z Gruzji, Syrii czy pozostawienie Ukrainy jest tego objawem. Teraz nawet taka Wenezuela im się stawia.

Obecny Pax Americana jest podważany przez nowego pretendenta do roli supermocarstwa czyli przez Chiny oraz Rosję widzącą okazję do wywalczenia sobie lepszej pozycji. Jednocześnie Rosja obawia się szybko rosnących Chin. Piszę o tym wszystkim bo ma to zasadniczy wpływ na naszą sytuację w najbliższych latach. Na naszych oczach rozgrywa się wielka gra pomiędzy USA, Rosją i Chinami. Rosjanie zawarli taktyczny sojusz z Chinami, ale w najbliższym czasie skazani są na porozumienie z USA. Sojusz z Chinami tak naprawdę służy wytargowaniu wyższej ceny za wsparcie Amerykanów. I Amerykanie zapłacą. Zapłacą bo kończy im się czas. Wycofają się z Europy. Już to robią.

Według prof. Stanisława Bielenia (politologa z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego) ...bez Rosji, głównego rozgrywającego w przestrzeni poradzieckiej, nie da się rozwiązać wielu spraw. Taki jest po prostu układ sił między Rosją, a innymi partnerami poradzieckimi. Oznacza to, że Europa wróci do dawnego koncertu mocarstw regionalnych. Przekładając to na nasze, Niemcy odzyskają swobodę manewru i będą próbowały odzyskać swoją mocarstwową pozycję w Europie. Wszyscy, w tym Polska, będą musieli wywalczyć sobie nową pozycję. Bierni osłabną, a słabi i osamotnieni mogą zwyczajnie przestać istnieć.

W roku 2010 rosyjski politolog Siergiej Karaganow przedstawił rosyjską wizję przyszłości Europy i Rosji. Jak twierdził bez zrozumienia wspólnego interesu, wspólnych celów strategicznych wielkie 500 lat Europy odejdzie w cień, a ton światu nadawać będą Stany Zjednoczone i Chiny. Słusznie zauważył, że to nie Zachód a Chiny wygrały zimną wojnę. Dlatego Rosja i Europa winny dążyć do stworzenia wspólnego związku i do włączenia do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Kazachstanu, Ukrainy. Partnerski związek miękkiej, ale wysoko rozwiniętej Europy z twardą siłą Rosji ma przyszłość i jest koniecznością. Jak twierdzi słaba Europa będzie osłabiać Rosję. I na odwrót.

Ówcześnie propozycja taka nie wydawała się atrakcyjną dla Europy. Jednak w obliczu wycofywania się Stanów Zjednoczonych idea ta może nabrać powabu. Tym bardziej, że rzeczywiście ani sama Rosja, ani sama Europa, nie będą w stanie zachować swojej pozycji w nowym porządku świata. Takie porozumienie pozwoli na podział świata pomiędzy nową Wielką Trójkę czyli USA, Chiny i Europę z Rosją. Inaczej liczyć będą się tylko dwa pierwsze państwa.

W tej sytuacji Polska znajdzie się w strefie zgniotu pomiędzy zbliżającymi się do siebie kolosami. Aby nie być zmiażdżonym Polska ma dwa wyjścia. Jedno to włączyć się budując wokół siebie sojusz polityczno-gospodarczy obejmujący obszar dawnej Rzeczpospolitej, a drugie to zostać junior partnerem Niemiec lub Rosji. Trzecie to dać się zlikwidować, ale tego akurat z oczywistych względów nie zamierzam rozpatrywać.

Pierwsze rozwiązanie trąca o ideę jagiellońską, czyli przekonanie, że Polska powinna być regionalnym hegemonem, zwłaszcza na obszarze dawnych Kresów. Ale widać wyraźnie, że mieszkańcy Litwy i Ukrainy zwyczajnie nas nie lubią. Wskazuje na to opór wobec polskiej pisowni nazwisk i nazw miejscowości na Litwie czy wzrost nacjonalizmu w wersji banderowskiej na Ukrainie. Z Białorusinami jest lepiej, ale tu akurat Polska ma za sobą ćwierć wieku ich odpychania. Pamiętajmy, że „idea jagiellońska”, słusznie czy nie, naszym sąsiadom kojarzy się z powrotem „polskich panów”. Zbudować taki sojusz można ale potrzeba na to co najmniej pokolenia wytężonej pracy. Dzisiaj to jest tylko nierealna mrzonka. Żeby to zrobić trzeba być naturalnym liderem. Trzeba mieć siłę przyciągania będącą wynikiem istotnej przewagi finansowej pozwalającej na inwestowanie w gospodarkę obszaru współpracy. Trzeba mieć też siłę militarną dającą poczucie bezpieczeństwa naszym sojusznikom. Trzeba mieć też wspólnotę interesów gospodarczych i politycznych. Tego dzisiaj nie ma.

No to może oprzeć się o Niemcy? Dziś nie wydaje się to groźne choć naszą gospodarkę sobie już podporządkowali. Ale dzisiaj Niemcy są trzymani na uwięzi przez NATO czyli Stany Zjednoczone. To dlatego Niemcy ciągle myślą o budowie niezależnej od NATO armii europejskiej. A co będzie jak USA wycofają się?

My ciągle pamiętamy o utraconych Kresach, wielu ludziom roi się powrót do Wilna, Grodna i Lwowa pomimo, że nie mamy żadnej siły umożliwiającej taki powrót.

A co myślą Niemcy? Golo Mann, syn Tomasza Manna, wybitny pisarz historyczny i wysoko ceniony autorytet, pisze w swoich Niemieckich dziejach w XIX i XX wieku: Za nic mamy historyczne argumenty, których używają Polacy, by usprawiedliwić aneksję »ziem odzyskanych«; to argumenty błazeńskie. Nie bardzo przekonuje nas też argument »rekompensaty«; ponieważ Rosja odebrała Polakom tyle i tyle terytoriów na wschodzie (…), przeto należy im się tyle i tyle niemieckiej ziemi na zachodzie, przyznanej kosztem pokonanego wroga, którego trzeba ukarać. Albo ziemie zabrane przez Rosję na wschodzie były polskie, a wówczas powinny polskie pozostać, albo polskie nie były – w takim razie Polakom nie należał się substytut. W istocie ludność zamieszkująca oderwane prowincje wschodnie w większości nie była polska. (…) W każdym razie okrutna operacja przyniosła do dzisiaj bardzo rozmaite skutki. Jeszcze nie wiemy, jaki będzie koniec (wytłuszczenie moje A.K.).

Nie są to oficjalne głosy ale czy takimi nie staną się gdy Niemcy odzyskają swobodę ruchów?

Więc Rosja. No tak, ale problemem jest obowiązująca wśród polskich elit politycznych rusofobia. O polskiej rusofobii napisał kiedyś śp. Jędrzej Giertych: Wolno jest myśleć i działać tylko tak; nie wolno jest myśleć i działać inaczej. (…) Zadaniem Polaków jest zwalczać Rosję. Sprawa polska jest funkcją sprawy rosyjskiej. Polityka polska tylko o tyle ma sens i rację, o ile szkodzi Rosji, o ile podważa jej potęgę i kładzie tamę jej ekspansji. Gdyby Rosji nie było, Polska właściwie nie miałaby racji istnienia. Stosunkiem do Rosji mierzy się patriotyzm Polaka, jego lojalność narodową, jego wartość moralną i osobistą.

Czy nam się to podoba czy nie, Rosja nie zniknie, zawsze będzie naszym potężnym sąsiadem. Gdyby zresztą znikła to pustkę wypełniłby Chiny i dopiero wtedy byłoby mało zabawnie. Z Rosją musimy jakoś współżyć. Nawet jeśli dzisiaj to jest trudne. Nawet jeśli nie z Władimirem Putinem, to trzeba wystąpić z propozycją porozumienia, jakiegoś modus vivendi, niech ono leży na stole. Powinniśmy to zrobić teraz, gdy jeszcze mamy jakiś wybór i mamy coś do zaoferowania. Bo może się okazać, że inni zadecydują za naszymi plecami bez pytania nas o zdanie. A wtedy to nie my będziemy targowali się o warunki.

Z historycznego rozpędu i na skutek propagandy obawiamy się Rosji odrzucając od siebie jakąkolwiek myśl o porozumieniu. Bo z Rosją się nie da. Bo Rosja, bo Putin itd., itp.

Wiadomo, Polska przez 45 lat była wasalem ZSRR, ale obecnie jest wasalem Ameryki. Są też różnice. Po śmierci Józefa Stalina stopniowo uniezależnialiśmy się gospodarczej i kulturowo. A uzależnienie od USA i Niemiec stale rośnie. Mało tego, żebrzemy o wprowadzenie wojsk na nasze terytorium, a Prezydent Rzeczpospolitej na stojąco podpisuje papiery przy siedzącym prezydencie USA. Dobrze, że nie w toalecie. Trzymamy się amerykańskiej nogawki.

Ale to teraz nie mamy własnej polityki zagranicznej. To nasi sojusznicy wciskają nam imigrantów. To nie Rosja wtrąca się w wewnętrzne sprawy Polski prowadząc jakieś chore śledztwa w sprawie naruszania demokracji i praw człowieka, cokolwiek by to nie znaczyło.

To nie Rosja narzuca nam „małżeństwa” homoseksualne, całe to LGBT, gender, podważa rodzinę i występuje przeciwko Kościołowi. To nie Rosja całkowicie uzależniła naszą gospodarkę i wydrenowała nas z rodzimej siły roboczej.

To USA i Izrael robią z nas winnych zagładzie Żydów, współsprawców holokaustu. I wreszcie last but not least – to nasz najważniejszy sojusznik i gwarant naszego bezpieczeństwa na mocy ustawy 447 JUST chce nas ograbić na ponad 300 miliardów USD i jeszcze żąda żebyśmy stworzyli podstawę prawną do tej grabieży. I my boimy się Rosji?

Zamiast ulegać emocjom powinniśmy rozważyć wszystkie opcje. Mówiąc Hanną Malewską przemija postać świata. Niesie to za sobą wielkie zagrożenia, ale też stanowi nowe wyzwania. Tylko od nas zależy czy poddamy się biernie czy też spróbujemy czynnie znaleźć sobie nowe, lepsze miejsce. Jak już wyżej napisałem, należy to zrobić sine ira et studio czyli bez sympatii i uprzedzeń. Jak to kiedyś powiedział uczestnik Powstania Listopadowego, znakomity strateg, generał Ignacy Prądzyński w sprawach stanu, gdzie idzie o losy całego narodu, nie wolno rządzić się sercem… Czas pomyśleć o wyborze drogi bo czasu mamy coraz mniej.

Na koniec przywołam znakomitego amerykańskiego polityka i dyplomatę Henry Kissingera, który powiedział, że jeżeli w dyplomacji nie wiesz dokąd zmierzasz, to każda droga zaprowadzi cię donikąd.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Quo vadis?

Komentarz (11)

Jaki mamy w tym interes?

Szczegóły
Opublikowano: wtorek, 16 kwiecień 2019 22:06
Adam Kowalczyk

Od lat słyszymy, że Stany Zjednoczone są naszym sojusznikiem i gwarantem bezpieczeństwa. Jest to tak oczywiste, że nie ma nawet śladu debaty publicznej na ten temat. Był wprawdzie taki jeden co próbował podważyć ten sojusz, myślę o doktorze Mateuszu Piskorskim, nauczycielu akademickim i polityku Samoobrony i później partii Zmiana. Podważanie tego sojuszu mu się nie opłaciło, bo w maju 2016 r. został zatrzymany przez ABW. Przedstawiono mu zarzuty szpiegostwa na rzecz Rosji. Tymczasowo aresztowany siedzi bez wyroku do dzisiaj. W maju 2018 r. grupa robocza ONZ ds. arbitralnych zatrzymań zaapelowała do polskich władz o jego uwolnienie, ale jakoś bez skutku.

Być może mam ciągoty samobójcze ale ja też mam coraz większe wątpliwości co do realności gwarancji bezpieczeństwa będących efektem tego sojuszu.

Wstąpienie do NATO, czyli tak naprawdę sojusz z USA od lat był marzeniem Polaków w czasach PRL. Podobnie zresztą jak wstąpienie do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Unii jeszcze wtedy nie było. Nie sądziłem, że tego doczekam, ale Rosjanie uznali, że na dłuższą zabawę w imperium komunistyczne ich nie stać. Podjęli męską decyzję i nie tylko odeszli od komunizmu lecz wycofali się z imperium zewnętrznego. Droga na Zachód stanęła przed nami otworem.

Brak własnej, podyktowanej polskim interesem polityki zagranicznej spowodował, że nabraliśmy jakiegoś dziwnego przekonania, że skoro my kochamy Amerykę to Ameryka odwdzięczy się nam podobną miłością. Dziś widać, że z naszej strony to jest miłość nieszczęśliwa przypominająca trochę miłość głupiej dziewczyny do sutenera, który ją podstawia innym żeby... no, wiadomo po co. Tak jak USA wystawiają nas Izraelowi. A niektórym wydaje się, że jak będziemy kochać jeszcze bardziej i zrobimy wszystko czego od nas oczekują, to wtedy dostąpimy spełnienia, a może nawet zniosą nam wizy.

Skupię się jednak na aspekcie militarnym sojuszu. Oficjalna teza: jesteśmy bezpieczni, bo USA są najsilniejsze i nas obronią. Gruzji wprawdzie nie obroniły, ale nas obronią na pewno. Jednak mam wątpliwości czy są do tego zdolne. I chętne.

przesmyk suwalski 2

Co pewien czas, zwłaszcza za Antoniego Macierewicza, podnoszono temat obrony przed Rosją przesmyku suwalskiego. Pewne, że Rosja zaatakuje i równie pewne, że my musimy się temu przeciwstawić. A co to jest ten przesmyk suwalski? Popatrzcie na mapę. Jest to 65-kilometrowy odcinek na granicy polsko-litewskiej. A po co Rosjanie mieliby atakować? Póki co, po nic. Jest to najkrótsza droga pomiędzy Białorusią, a rosyjskim obwodem kaliningradzkim. Przesmyk suwalski będzie zagrożony dopiero w razie wojny pomiędzy NATO a Rosją. W innej sytuacji nie jest im do niczego potrzebny. W chwili obecnej Rosjanie mają wojskowy dostęp do obwodu drogą morską. Tak się jednak składa, że natowskie systemy antydostępowe (nie polskie) pokrywają terytorium obwodu i Bałtyk. Podobnie rosyjskie rakietowe systemy antydostępowe pokrywają ten sam Bałtyk, Polskę i obwód kaliningradzki. Sytuacja jest patowa co dziś gwarantuje daleko posuniętą wstrzemięźliwość obydwu stron. Sytuacja jest jednak dla Rosji niedogodna i potencjalnie, niebezpieczna. Chodzi o to, że republiki bałtyckie należą do NATO, w tym Estonia. A Estonia to po prostu przedmieścia Sankt Petersburga. Odległość raptem 150 km. W razie zaostrzenia sytuacji i groźby wojny, Rosjanie nie mają żadnej możliwości obrony swojej historycznej stolicy przed uderzeniem rakietowym. W razie wzrostu napięcia NATO-Rosja muszą coś z tym zrobić. A jedyne co mogą, to odsunąć wojska NATO dalej od Sankt Petersburga. Przekładając to na polski, muszą zawczasu zneutralizować republiki bałtyckie przez wypchnięcie ich z NATO, a jeśli się to nie uda, to zwyczajnie je zająć. Spowoduje to odsunięcie potencjalnych wyrzutni na odległość ponad 800 km. A to daje czas na obronę.

Na przeszkodzie akcji militarnej stoi geografia i Białoruś. Bez udziału Białorusi musieliby atakować na wąskim froncie wzdłuż Bałtyku. Nie ma tam możliwości rozwinięcia sił i wykorzystania przewagi militarnej. Trochę by to trwało i po otrząśnięciu się z szoku ktoś mógłby się wtrącić. W dodatku jest ryzyko, że byłaby to Polska, co może być groźne dla Kaliningradu. Dlatego Rosja zrobi wszystko, żeby Polska do takiej wojny nie weszła. A Polska z kolei ma interes zrobić wszystko, żeby Białoruś pozostała neutralna. Może w tym liczyć na Aleksandra Łukaszenkę ale… To „ale” to interes Rosji. Rosja ma interes w tym, żeby sprawę załatwić w ciągu dnia czy dwóch. Może to zrobić pod warunkiem wciągnięcia Białorusi do wojny czyli wymiany rządu Białorusi na bardziej spolegliwy. Wtedy Rosjanie będą mogli uderzyć na przesmyk suwalski i odciąć republiki od pomocy oraz zabezpieczyć sobie dostęp do Kaliningradu. Co wtedy? Jedynym krajem zdolnym zareagować natychmiast jest Polska. Tylko my możemy pokrzyżować plan wojny błyskawicznej mającej na celu zajęcie i wymianę rządów w republikach bałtyckich. Tylko po co i za jaką cenę?

Musielibyśmy wprowadzić swoje wojska przesmykiem na Litwę, Łotwę i dalej aż do Estonii. W razie udziału Białorusi wojska te zostałyby skazane na zagładę. Po prostu, w razie ostrej wojny z Rosją w naszym interesie jest obrona od wschodu bramy przemyskiej i od północy granicy z obwodem kaliningradzkim z ewentualnym cofaniem się na Warszawę. Czyli mowy nie ma o obronieniu republik bałtyckich, nawet tak bardzo „kochających” nas Litwinów. Jeśli nie mamy możliwości obrony tych krajów, to nie powinniśmy się wtrącać w taki konflikt.

Zasieg rakiet rosyjskich.jpg

A co z pomocą NATO? Nie będzie. Potencjalne są w NATO trzy armie zdolne do pomocy. Niemiecka, turecka i amerykańska. Turcja za daleko i nie ma w tym żadnego interesu. Niemcy nie będą sobie psuli interesów z nowym przyjacielem czyli Rosją i postąpią zgodnie ze sławnym artykułem 5 NATO czyli udzielą takiej pomocy jaką uznają za wskazaną. Stawiam na konsultacje, stanowczy protest i mediację pokojową po zajęciu republik. Amerykanie nie mają jak się dostać. Przerzut drogą morską i powietrzną wojsk do Polski raczej nie chodzi w grę, bo rosyjskie systemy rakietowe to uniemożliwiają. Pozostają szlaki lądowe kolejowe i drogowe do Polski poprzez Niemcy. Niemcy będą to sabotować. W efekcie Amerykanie jeśli nie chcą ponieść jakichś horrendalnych strat będą potrzebowali dużo czasu. Według amerykańskich generałów Polska powinna samodzielnie wytrwać w walce z Rosją około trzech miesięcy, co pozwoli Amerykanom na skuteczną pomoc militarną lub przeciwdziałanie polityczne. Nawet jeśli taki konflikt zakończy się po kilku tygodniach, to dwie rzeczy są pewne. Republik bałtyckich nie obronimy, a Polska będzie zrujnowana.

Podsumowując nie mamy żadnego interesu braniu udziału w takiej awanturze. Przynależność do NATO miałaby więcej sensu gdyby republiki bałtyckie były poza sojuszem. W obecnej sytuacji raczej zwiększa zagrożenie niż przed nim chroni. Tym bardziej, że słabnące Stany Zjednoczone mogą te kraje odpuścić na rzecz Rosjan tak jak odpuściły Gruzję i, ostatnio, Syrię. A my zostaniemy sami pomiędzy Niemcami a Rosją.

Rozpadający się dotychczasowy porządek świata z jednym hegemonem na czele będzie generował wzrost napięcia i prowokował mocarstwa do pozycjonowania się na nowo przy pomocy wojny gospodarczej i targania się po pyskach przy pomocy swoich wasali i na ich terytorium. Kraje takie jak USA, Rosja czy Chiny nie mają interesu w tym, żeby zetrzeć się bezpośrednio. Jest to zbyt niebezpieczne i na tyle kosztowne, że niezależnie od wyniku takiego starcia, wszyscy i tak będą przegrani. Co innego wojna w Estonii czy nawet poważniejsze starcie per procura na przykład pomiędzy Polską a Białorusią. Wiele wyjaśni, a kto trzeba będzie bezpieczny.

Dlatego uważam, że powinniśmy myśleć przede wszystkim o swoich interesach. Bez naszego udziału Amerykanie wylatują z trzaskiem z Europy środkowo-wschodniej. Bez nas ich tu zwyczajnie nie ma. Polityka to z grubsza odpowiedź na dwa pytania. Pierwsze: co nam dacie za to, że zrobimy to chcecie? Drugie to: a co nam zrobicie jak nie zechcemy tego zrobić? Inaczej mówiąc czas porozmawiać po męsku. Albo dacie nam tyle, że warto dla was ryzykować albo idźcie stąd do wszystkich diabłów.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Jaki mamy w tym interes?

Komentarz (27)

Żydzi w Polsce i w Europie

Szczegóły
Opublikowano: wtorek, 19 marzec 2019 22:46
Adam Kowalczyk

Od kiedy Żydzi mieszkają w Polsce to dokładnie nie wiadomo. Pierwsze o nich wzmianki pochodzą z XI wieku. Rabin Jehuda ha-Kohen z Moguncji około 1050–1070 pisał o Żydach w Przemyślu zaliczanym do Grodów Czerwieńskich.

Jan Matejko namalował obraz „Przyjęcie Żydów”. Na obrazie widzimy jak przed katedrą płocką książę Władysław I Herman z synami Bolesławem (później panował jako Bolesław III Krzywousty) i najstarszym Zbigniewem przyjmują Żydów. Matejko mógł zainspirować się pogromem w Pradze (1096), w wyniku którego Żydzi zaczęli przybywać do Polski. Byli tu przyjmowani przyjaźnie. Kłóci się z tym jednak zapis w kronice Galla Anonima, który podaje, że Judyta czeska, żona Władysława Hermana „wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów”.

Skąd ta niewola u Żydów? Otóż pierwsi Żydzi, którzy pojawili się na ziemiach polskich już w X wieku, byli wędrownymi handlarzami niewolników słowiańskich. Handlarze ci, zwani Radanitami, dostarczali niewolników do Europy Zachodniej i krajów arabskich. Szlak handlowy przebiegał z Buchary przez wybrzeża Morza Kaspijskiego, Itil, Kijów i Pragę, i dalej przez Śląsk, Niemcy i Francję na muzułmański Półwysep Iberyjski. Jeden z Radanitów, sefardyjski kupiec z Tortosy Ibrahim ibn Jakub, w 966 roku pozostawił pierwszy historyczny opis Polski Mieszka I.

Jakoś mi nie pasuje obraz chrześcijańskiego księcia tak życzliwie nastawionego do handlarzy chrześcijańskimi niewolnikami. Ale co ja mogę na to porazić. Dziwne rzeczy dzieją się na świecie.

Pierwsza masowa migracja Żydów do Polski z Zachodniej Europy miała miejsce w czasie pierwszej krucjaty kiedy to różne zbrojne kupy złożone z pospolitych przestępców nie zamierzały iść aż do Ziemi Świętej lecz znalazły swoje ofiary już za sąsiednią wioską. Uciekający z Europy Żydzi zachęceni tolerancyjnymi rządami Władysława Hermana i potem Bolesława III Krzywoustego, osiedlali się na terenie całego ówczesnego państwa polskiego.

Żydzi mieli zresztą powody by osiedlać się w Polsce. Z tego co udało mi się policzyć, a spis nie jest kompletny, tylko w Europie wypędzano ich 49 razy w ciągu ostatniego tysiąclecia.

Wszystkie poprzedzone kropką nazwy oznaczają miejsce i datę wypędzenia.

• Moguncja, 1012
• Praga, 1096
• Francja, 1182

W 1187 roku, po kolejnej serii pogromów pewna liczba żydowskich osadników dotarła na Śląsk, zakładając pierwsze stałe osady żydowskie, np. Bolesławcu (1190) czy dzisiejszej części Wrocławia – Sokolnikach.

Seria najazdów mongolskich, które zniszczyły dużą część ziem polskich w połowie XIII wieku spowodowała zapotrzebowanie na osadników. Książęta polscy dążyli do odbudowy zniszczonych miast, sprowadzając osadników z zagranicy, głównie z ziem niemieckich. Osadnicy ci zasiedlali wiele z polskich miast królewskich. Wielu z tych osadników było Żydami.
W 1237 odnotowano stałe osadnictwo Żydów w Płocku.

Żydzi zostali objęci ochroną władców – w 1264 roku książę kaliski Bolesław Pobożny wydał dla Żydów mieszkających w jego księstwie Statut Kaliski, który gwarantował ich prawa. Bolesław wyjął Żydów spod jurysdykcji miejskiej i bezpośrednio poddał sądom książęcym, czyniąc z nich „sługów skarbu królewskiego” – servi camerae regis. Statut kaliski potwierdzał wolność handlu i finansów, regulował sprawy jurysdykcji, kar i przysiąg składanych przez Żydów. Precedensu w przywilejach dla Żydów z innych krajów nie miał brak określenia wysokości lichwy – procentu od pieniędzy pożyczanych przez Żydów, którzy jako niechrześcijanie, jedyni mieli prawo pożyczać „na procent”.

• Górna Bawaria, 1276
• Anglia, 1290 - wypędzono wszystkich, dokładnie 16 511
• Francja, 1306
• Francja, 1322

W 1334 roku król Kazimierz III Wielki potwierdził, a w 1364 roku rozszerzył postanowienia statutu kaliskiego na całe Królestwo Polskie. Król Kazimierz był szczególnie przyjazny Żydom, co sprawiło, że uzyskał przydomek Króla chłopów i Żydów.

Do końca XIV wieku do Polski napłynęła fala uchodźców żydowskich z Anglii, Niemiec, Czech i Francji. Było to efekt epidemii dżumy, o wywołanie której w tych krajach oskarżano Żydów.

• Saksonia, 1349
• Węgry, 1360
• Belgia, 1370
• Francja, 1372
• Słowacja, 1380

W 1388 król Władysław Jagiełło rozszerzył postanowienia statutu kaliskiego na całe Wielkie Księstwo Litewskie. Jednak w tym samym czasie pojawiły się w Polsce pierwsze prześladowania Żydów wywołane m.in. oskarżeniami o profanację hostii i posługiwanie się krwią chrześcijańską w celach religijnych.

• Francja, 1394
• Austria, 1420
• Lyon, 1420
• Kolonia, 1424
• Moguncja, 1438
• Augsburg, 1438
• Górna Bawaria, 1442
• Niderlandy, 1444
• Brandenburgia, 1446

W 1453 Kazimierz Jagiellończyk nadał Żydom kolejne przywileje jednak w 1454 w statutach nieszawskich król, pod naciskiem szlachty, zmuszony był cofnąć część praw przyznanych Żydom. Kolejni królowie prowadzili podobną, niekonsekwentną politykę względem Żydów.

• Moguncja, 1462
• 1483 - Bolesław IV Mazowiecki wypędza Żydów z Warszawy
• Hiszpania, 1492
• Włochy, 1492
• Litwa, 1495

W latach 1495–1501 Wielki Książę Litewski Aleksander Jagiellończyk zmusił Żydów do emigracji z Litwy, co było elementem politycznej gry o tron Polski. Zezwolił im na powrót, pod warunkiem obietnicy wystawienia 1000 zbrojnych jeźdźców w wypadku wojny.

• Portugalia, 1496
• Neapol, 1496
• Nawarra, 1498
• Norymberga, 1498
• Brandenburgia, 1510
• Prusy, 1510
• Genua, 1515

Na początku XVI wieku do Polski ściągali Żydzi, wygnani z Hiszpanii, Portugalii, Niemiec, Austrii i Czech. W rezultacie w połowie XVI wieku na ziemiach polskich żyło już ok. 80% ogółu Żydów świata. Gwałtowny rozwój kultury i sztuki żydowskiej na ziemiach polskich sprawił, że Polska stała się w tym czasie centrum świata żydowskiego. W Warszawie jednak coś musiało pójść nie tak bo:

• 1525 - Książę Janusz Mazowiecki ponownie wypędza Żydów z miasta.

Najbardziej pomyślny okres w dziejach Żydów polskich to jednak panowanie króla Zygmunta I Starego, który starał się ich ochraniać, a często i wyróżniać zasłużonych wyznawców judaizmu (np. w 1525 król po raz pierwszy przyznał Żydowi tytuł szlachecki. Podczas hołdu pruskiego na rycerza został pasowany, a następnie nobilitowany Michał Ezofowicz. W 1527 po śmierci Janusza, ostatniego księcia mazowieckiego, Mazowsze zostaje włączone do Korony. Król Zygmunt Stary wydaje przywilej "de non tolerandis Judaeis" dla Warszawy i Mazowsza, a w 1534 król zniósł w królestwie prawo nakazujące Żydom noszenie wyróżniającego ich ubioru.

• Neapol, 1533
• Włochy, 1540
• Neapol, 1541
• Praga, 1541
• Genua, 1550
• Bawaria, 1551
• Praga, 1557

Na wschodzie wtedy jeszcze Żydów nie wypędzano. Załatwiano to inaczej. Po zdobyciu przez wojska moskiewskie Połocka w 1563 car Iwan Groźny rozkazał utopić w Dźwinie wszystkich żydowskich mieszkańców tego miasta.

W 1568 Zygmunt II August wystawił serię przywilejów de non tolerandis Christianis dla miast żydowskich, zakazujących chrześcijanom zamieszkania m.in. na podkrakowskim Kazimierzu.

• Państwo Papieskie, 1569

Pewne ograniczenia dla osadnictwa żydowskiego występowały jedynie w miastach Prus Królewskich. W 1580 roku król Stefan Batory powołał żydowski Sejm Czterech Ziem (Waad), centralną organizację samorządu żydowskiego w Koronie.

• Węgry, 1582

Królowie polscy i magnaci niezmiennie otaczali Żydów szczególną protekcją prawną. Już Aleksander Jagiellończyk wprowadził karę śmierci za niesłuszne oskarżenie Żyda o mord rytualny, a Zygmunt III Waza zakazał w 1618 roku druku i rozpowszechniania broszur mogących wywołać rozruchy antyżydowskie.

W 1621 roku synod diecezji krakowskiej, zwołany przez biskupa Marcina Szyszkowskiego uznał, że sytuacja Żydów „wymagała bardziej współczucia niż prześladowania, potępił tych, którzy źle obchodzą się z Żydami, postępując z nimi niegodnie..., narodem tak bardzo uciśnionym. Synod wezwał wiernych, aby nie krzywdzili Żydów ani słownie ani rzeczowo”.
Inna sprawa, że wydawanie takich decyzji czy wezwań świadczy o tym, że współżycie nie zawsze układało się przyjaźnie.

W 1623 roku miało miejsce pierwsze posiedzenie Waadu Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w 1632 roku król Władysław IV potwierdził zakaz drukowania i rozpowszechniania treści antysemickich. W 1633 roku Żydzi w Poznaniu otrzymali od monarchy prawo de non tolerandis Christianis.

W XVII w. Rzeczpospolita była drugim po Turcji skupiskiem Żydów w Europie. Ich liczebność w 1648 roku szacuje się na około 450 tys. Żydów, co stanowiło 4,5% populacji kraju. Jednak wtedy idylla się kończy. W czasie powstania Kozaków Bohdana Chmielnickiego zamordowano dziesiątki tysięcy Żydów i Polaków. Dokładna liczba ofiar żydowskich nie jest znana, ale spadek liczebności populacji żydowskiej ocenia się na 100–200 tys., wliczając w to emigrację, śmierć w wyniku chorób zakaźnych i jasyr.

• Hamburg, 1649
• Wiedeń, 1669

Samorządowy żydowski Sejm Czterech Ziem przyczyniał się zakulisowo do paraliżowania działań sejmu polskiego. Żydzi doprowadzili do zerwania sejmu w 1740 roku, który zamierzał powiększyć czterokrotnie wysokość pogłównego, ściąganego z ludności żydowskiej i przeznaczenia go na utrzymanie wojska.

• Słowacja, 1744
• Morawy, 1744
• Czechy, 1744

W 1750 roku Żydów w Polsce było już 750 tys., co stanowiło 8% ludności Polski. W przeddzień zaborów było to już prawie 800 tys. W tym też czasie Fryderyk Pruski naciska na Żydów żeby przenosili się do Polski.

W latach 1788–1792 Sejm Czteroletni pracował m.in. nad ustawami dotyczącymi położenia Żydów, w 1792 zapewniono im nietykalność osobistą.
1795 - po trzecim rozbiorze Polski Prusacy zezwolili Żydom na stałe osiedlanie się w Warszawie. Ludność żydowska w Warszawie liczyła wówczas ok. 6000 osób (ok. 8,6% mieszkańców).

Liczba Żydów w Polsce i w Warszawie stale rosła. I tak w 1820 w Warszawie było ok. 22 000 osób (ok. 22% mieszkańców).
W 1827 Żydzi stanowili 9,1% ludności Królestwa Polskiego.

Żydzi warszawscy wzięli w 1830 roku udział w powstaniu listopadowym w szeregach Gwardii Narodowej, tworząc Gwardię Miejską Starozakonnych. Z kolei w obliczu Powstania Wielkopolskiego 1848 roku Żydzi w Poznaniu wystąpili przeciwko Polakom. Przewodniczący Rady Miejskiej Moritz Mamroth na jej posiedzeniu stwierdził, że „nie trzeba spocząć póki ostatni Polak nie opuści miasta”. 26 maja 1848 roku zgromadzenie Żydów i Niemców w Poznaniu zaprotestowało przeciwko otwarciu gimnazjum Świętej Marii Magdaleny, uzasadniając tym, że „w niemieckim mieście tylko niemieckie szkoły być mogą.”

A Żydów w Polsce ciągle przybywało
1856 - w Warszawie 41 000 (26,3% mieszkańców).
1887 - w Warszawie 150 000 (34,3% mieszkańców).

• Moskwa, 1891


W 1897 w całym Królestwie Polskim żyło 1,3 mln Żydów (14% populacji).
1914 - w Warszawie 337 000 Żydów (38,1% mieszkańców).
1921 - w Warszawie 310 322 Żydów (33,1% mieszkańców).
1931 - w Warszawie 352 659 osób (30,1% mieszkańców).

Wypędzenie Żydów z Moskwy nie było ostatnim. Ostatnim było usuwanie Żydów z III Rzeszy w latach trzydziestych a następnie wymordowanie większości z nich na terenach okupowanych przez Niemców.

Zrobione przeze mnie zestawienie wypędzeń Żydów w Europie i ich pobytu w Polsce nie pretenduje do pełnego zestawienia. Jest też nieco monotonne. Zrobiłem je po to by pokazać w jakim europejskim otoczeniu Żydzi żyli i dlaczego akurat Polska stała się miejscem ich schronienia.
Nie twierdzę też, że Polacy zawsze byli mili i sympatyczni dla swoich żydowskich sąsiadów. Jednak zastanawia monotonia z jaką wypędzano Żydów z różnych miast i różnych krajów. Z niektórych wielokrotnie.

Posłużę się tutaj opinią profesora Jesse H. Holmes’a wyrażoną w „The American Hebrew”, który napisał:

„To może nie być przypadkiem, że antagonizm antyżydowski znajduje się prawie wszędzie tam, gdzie współistnieją żydzi i nie-żydzi. Skoro żydzi są wspólnym elementem układanki, wydaje się prawdopodobnym, że przyczyna tkwi w nich samych, a nie w tak różnych grupach odczuwających ten antagonizm.”

Nie popieram ekscesów antyżydowskich w jakiejkolwiek formie. Jednak należy zastanowić się nad ich przyczyną. W świetle przedstawionych wydarzeń za szczególnie oburzające uważam przedstawianie Polaków jako zwyrodniałych antysemitów.
Zwłaszcza na tle Europy.
Zwłaszcza przez Żydów.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Żydzi w Polsce i w Europie

Komentarz (21)

Kokarda narodowa

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 25 luty 2019 22:31
Adam Kowalczyk

Wstyd przyznać ale przegapiłem ważną dla nas rocznicę. Rocznicę oficjalnego ustanowienia barw narodowych. Od 29 listopada 1830 roku trwało Powstanie Listopadowe ówcześnie zwane rewolucją polską lub narodową. Po dwóch miesiącach, w dniu 7 lutego 1831 roku, dwa tygodnie po detronizacji króla Mikołaja I, który od tej pory był już tylko carem Mikołajem, i na dwa tygodnie przed bitwą o Olszynkę Grochowską, zebrał się Sejm Królestwa Polskiego. W czasie sesji, na wniosek Towarzystwa Patriotycznego, powzięto uchwałę o kokardzie narodowej, czyli o barwach narodowych Polski. — Była to pierwsza w historii Polski oficjalna regulacja prawna w tej sprawie.


„Izba Senatorska i Izba Poselska, po wysłuchaniu wniosków Komisji Sejmowych, zważywszy potrzebę nadania jednostajnej oznaki, pod którą winni się łączyć Polacy, postanowiły i stanowią:


Artykuł 1.


Kokardę Narodową stanowić będą kolory herbu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, to jest kolor biały z czerwonym.

Artykuł 2.


Wszyscy Polacy, a mianowicie Wojsko Polskie te kolory nosić mają w miejscu, gdzie takowe oznaki dotąd noszonymi były.

Przyjęto na posiedzeniu Izby Poselskiej dnia 7 lutego 1831 roku.”

 

Barwy te nie wzięły się znikąd, były używane wcześniej ale tylko zwyczajowo. Pochodziły od herbu Królestwa Polskiego czyli od białego orła umieszczonego na czerwonej tarczy herbowej.

Po Unii Lubelskiej (1569 rok) przyjęła się flaga pochodząca od chorągwi królewskiej. Najczęstsza jej forma to trzy poziome pasy: czerwony – biały – czerwony. Na środku chorągwi umieszczano herb Rzeczypospolitej a na nim herb osobisty króla.

Symbolicznym dniem, który możemy umownie przyjąć za dzień utrwalenia się barw narodowych był 3 maja 1792 roku. Wtedy to odbyła się w Warszawie publiczna manifestacja w pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Warszawiacy wylegli na ulice, damy ubrane w białe suknie przepasane czerwonymi szarfami. Panowie, ówczesnym rewolucyjnym zwyczajem przepasali się biało-czerwonymi szarfami.

Flaga biało-czerwona ponownie pojawiła się w roku 1807 wraz z utworzeniem Księstwa Warszawskiego. Po Kongresie Wiedeńskim Wielkie Księstwo Poznańskie używało flagi czerwono-białej.

Jednak oficjalnie barwy narodowe ustanowiono ustawa dopiero w Królestwie Polskim w dniu 7 lutego 1831 roku. Ponownie barwy narodowe pokazały się w 1863 roku postaci powstańczej biało-czerwonej kokardy.

Na publiczne użycie barw biało-czerwonych na masową skalę trzeba było jednak jeszcze trochę poczekać. W czasie I wojny światowej, po wyparciu wojsk rosyjskich z Królestwa, w okupowanej przez Niemców Warszawie, 3 maja 1916 roku, odbyła się manifestacja patriotyczna okazji 125 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja.

Potem to już była tylko formalność. Sejmy II RP, PRL i III RP kolejnymi ustawami potwierdzały te barwy wprowadzając jedynie nieistotne zmiany. Jednak momentem przełomowym było ustanowienie kokardy narodowej w dniu 7 lutego 1831 roku.

Adam Kowalczyk

flaga RON.jpg

Flaga Rzeczpospolitej Obojga Narodów

 

KokardaNarodowa 1918.jpg

Kokarda narodowa z okresu Powstania Wielkopolskiego 1918 r.

(poprawna heraldycznie)

 

 

Polska Kokarda Narodowa typ I.svg

Kokarda Narodowa z okresu Powstania Stczniowego 1863 r.

Czytaj więcej: Kokarda narodowa

Komentarz (0)

Więcej artykułów…

  1. Iran, czyli jak zaprzepaścić pięć wieków współpracy
  2. Powstańcza noc
  3. Czy Polacy są antysemitami?
  4. Prawo do dyskryminacji i wykluczenia

Strona 8 z 44

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
  • 12
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

A ty, co popierasz... ? https://twitter.com/Jack471776/status/1637620374853632000?cxt=HHwWgIC-gb7D_7ktAAAA

https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
1 godzinę temu
a ty co popierasz moskwę?
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
2 godzin(y) temu
Ale bełkot - chyba poszczepienny.
Przemija postać świata*
3 godzin(y) temu
Źle skopiowany link: https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/publikacje/download,3502,14.html
Modlitwa kardynała de Richelie...
4 godzin(y) temu
Nie we wszystkim, co napisał mój kolega Bogdan się zgadzam, ale wnioski mamy podobne...

Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...
Modlitwa kardynała de Richelie...
4 godzin(y) temu
Solidarna Polska Pana Zbigniewa Ziobry jest najlepszym wyborem dla Polski i Polaków. Szkoda tylko, że prawdopodobnie pójdą w koalicji z PiS. Ale może ...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
5 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Uchwała Sejmu w sprawie obrony dobrego imienia św. Jana Pawła II
  • Prowokacja rosyjskiego ambasadora i "polskich patriotów" w Pieniężnie
  • Łajba "Olsztyn" tonie, a "kapitan" szykuje się do ucieczki
  • Wójt Gietrzwałdu zaatakował lidera komitetu referendalnego. Oświadczenie Jacka Wiącka
  • "Wójt mija się z prawdą i manipuluje mieszkańcami Gietrzwałdu". Sprostowanie wywiadu z J.Kasprowiczem
  • Olsztyńskie Wodociągi nie uzyskały zgody na nowe taryfy. Grożą upadłością
  • Kim jest Marek Żejmo (autor książki "Liderzy podziemia Solidarności")? (cz.2)
  • Polecamy lutowy numer miesięcznika "Debata"
  • Holenderska gazeta zastanawia się, czy olsztyńskie "szubienice" wytrzymają atak polskich ikonoklastów?
  • Debatka czyli polityczne prztyczki i potyczki (3)
  • Ks. K. Paczos: "Czy Kościół umiera?" Zapis audio wykładu w Olsztynie
  • "Prezydencie Olsztyna, pracownicy nie najedzą się pana tramwajami i betonem"

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.