logodebata

Wspomóż jedyny portal na Warmii i Mazurach, który nie boi się publikować prawdy o politykach i jest za to ciągany po sądach. Nigdy, przez prawie 18 lat istnienia, nie dostaliśmy 1 grosza dotacji publicznej. Redaktorzy i autorzy są wolontariuszami. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

sobota, maj 24, 2025
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Adam Kowalczyk

Adam Kowalczyk

O wartości sojuszy

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 06 październik 2022 22:07
Adam Kowalczyk

Mija kolejna rocznica Września 1939 roku i w mediach pojawiają się kolejne, rytualne już, artykuły na temat „zdrady” aliantów ze szczególnym naciskiem na dwulicowość Wielkiej Brytanii. Przedstawiane są różne pomysły publicystów. Jedni piszą, że „trzeba było” iść razem z Niemcami a jeszcze inni mają cudowne recepty na wygranie wojny w 1939 r. przez Polskę. Odpuśćmy to sobie. Było jak było. Mieliśmy sojusz a Francja jeszcze z początku lat dwudziestych i świeży układ sojuszniczy z Wielką Brytanią z 25 sierpnia 1939 roku.

W świetle ówczesnych wyobrażeń opinii publicznej byliśmy fenomenalnie wręcz zabezpieczeni. Przekonanie to podtrzymywał minister SZ płk. Józef Beck. Płk. Beck był samodzielnym kreatorem polityki zagranicznej co było pokłosiem sanacyjnej miłości do wodzostwa. Po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego jego podkomendni pozbawieni twardej ręki Marszałka poczuli wolność i rozpoczęli dyktatorskie rządy w swoich resortach. Marszałek Edward Rydz-Śmigły w wojsku, Prezydent Ignacy Mościcki na Zamku a Józef Beck w MSZ. Nie działali razem.

Przypadek Becka był szczególny bo w gwałtownie zmieniającej się sytuacji politycznej to zwłaszcza na nim spoczywała odpowiedzialność za przyszłość Polski. Sytuacja wymagała dobrego rozeznania w sprawach wewnętrznych Niemiec, Związku Sowieckiego, Francji i Wielkiej Brytanii. I tu był najpoważniejszy problem. Beck był dyktatorem w MSZ, nie posiadał odpowiednio rozbudowanego aparatu dyplomatycznego i eksperckiego i o wszystkim decydował sam. Nie była to tylko jego wina. Niepodległą Polska zbyt krótko istniała żeby sobie przygotować solidne zaplecze dyplomatyczne. Urzędników i wojskowych odziedziczyliśmy po zaborcach ale z oczywistych względów nie dyplomatów. Tu zaczynaliśmy praktycznie od zera. Beck środkami, którymi dysponował nie mógł tego ogarnąć.

Początkowo udawało się sytuację opanować. Jeszcze za życia Marszałka pojawiły się nowe możliwości spowodowane objęciem władzy w Niemczech przez Adolfa Hitlera. Hitler zakończył wojnę celną z Polską i wstrzymał anty polska propagandę. Skończyło się też pisanie o niemieckim Poznaniu czy nawet Pomorzu. Dziś to wydaje się niewiarygodne ale skończył z radykalnie antypolską polityką Republiki Weimarskiej. Pozwoliło to Marszałkowi na znormalizowanie stosunków z Niemcami i podpisanie 26 stycznia 1934 roku deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy. Rozpoczął się okres ożywionej współpracy z Niemcami.

Kierownictwu państwa polskiego wydawało się, że osiągnęliśmy pozycję lokalnego mocarstwa, zwłaszcza, że mieliśmy „zabezpieczony” wschód po zawarciu w 1932 roku układu z ZSRR.

W Europie odebrano to inaczej. Do tej pory uważano nas, nie bez racji, za wasala Francji. Po podpisaniu deklaracji z Niemcami uznano, że zmieniliśmy sobie suwerena. Nie wynikało to z jakichś uprzedzeń lecz prostej kalkulacji. Po prostu na świecie wygłaszano piękne słowa i puszczano je mimo uszu. Jedyne co się liczyło (dziś też…) to stosunek potencjałów gospodarczych i militarnych.

Dla wszystkich było oczywiste, że Polska NIE MOGŁA być równorzędnym partnerem dla Francji czy Niemiec. Tylko nie dla nas. W każdym razie w tej roli dotrwaliśmy aż do zajęcia Zaolzia czyli niechlubnego rozbioru Czechosłowacji, bo tak to zostało odebrane na świecie, niezależnie co my sami na ten temat możemy sądzić. Pakty podpisane między słabym i silnym słabego obowiązują zawsze a silnego tak długo jak długo mu się to opłaca.

Na wiosnę 1939 roku Hitler wystawił rachunek. Pomijając detale mieliśmy iść na wojnę razem z nimi. Niekoniecznie od razu strzelać ale na pewno jako sojusznik i wasal. Obrazowo mówiąc, nadchodziła wojna a my siedzieliśmy okrakiem na płocie oddzielającym Zachód od Niemiec i czas było z niego zleźć. Dla Hitlera było oczywiste, że już nie mamy wyboru bo ma nas w garści.

My jednak wybór mieliśmy. Iść na wojnę z Niemcami albo przeciw Niemcom. Żeby nam pomóc w dokonaniu wyboru rząd Wielkiej Brytanii 31 marca 1939 roku udzielił nam gwarancji a my poszliśmy w to jak w dym. Niemcy uznały to za akt felonii czyli zdrady pana lennego przez wasala.

Pytanie czy Beck zastanowił się choć przez chwilę jak Wielka Brytania może pomóc Polsce? Czy flota brytyjska mogła przypłynąć na pole bitwy pod Warszawą? Wielka Brytania poza wielką Royal Navy była kompletnie nieprzygotowana do wojny. Lata polityki prowadzonej przez premierów Ramseya MacDonalda i Stanleya Baldwina rozbroiły Anglię. Gdy zdano sobie sprawę z nieuchronności wojny powierzono urząd Neville Chamberlainowi, który rozpoczął stopniowe dozbrajanie Brytanii. Ale na to potrzebował czasu i kogoś kto stanie do walki na lądzie.

Tym kimś miała być Francja uważana za trzecią potęgę militarną świata i Polska. Polska miała dać czas a Francja zwycięstwo na lądzie. Czasu było za mało i we wrześniu 1939 roku Wielka Brytania miała do dyspozycji w metropolii 6 dywizji (my ok. 50) i szybko odbudowywane lotnictwo. Ale nie takie jak w czasie bitwy o Anglię. Podstawowym samolotem myśliwskim nie był Spitfire ani nawet Hurricane lecz dwupłatowy Gloster Gladiator, który był gorszy od niemieckich Messerschmittów Bf 109 pod każdym względem. Hurricane i Spitfire dopiero wchodziły na uzbrojenie a radarowy system dozoru i ostrzegania był w fazie testów i daleko mu było do sprawności.

Wielka Brytania nie pomogła nam bo pomóc zwyczajnie nie mogła i było to oczywiste dla wszystkich z Hitlerem włącznie. Wielka Brytania jednak przystąpiła energicznie do wojny morskiej od pierwszych dni września. Te działania w niczym jednak nam pomóc nie mogły. Układ z Wielka Brytanią miał dla nas znaczenie tylko jako czynnik odstraszający Niemcy od wojny. Z Francją było inaczej. Francja nam nie ufała. Odsunięcie się od Francji i zbliżenie z Niemcami a potem nagła prozachodnia wolta powodowały obawę o możliwość kolejnego zwrotu.

My uznaliśmy potęgę Francji, która miała większą armię niż Niemcy lecz bardzo tej wojny nie chciała. Problemem była trauma po I wojnie światowej gdzie Francja poniosła olbrzymie straty w ludziach – 1,5 mln zabitych i trzy razy tyle rannych. Nasze obawy powinna wzbudzić zdecydowanie obronna doktryna francuska, której drastycznym przejawem było wydanie chorych pieniędzy na budowę schronów linii Maginota. Tu jednak bym usprawiedliwiał Becka. Sojusz z Francją mógł i powinien był zadziałać bo leżało to w interesie Francji. Francuzi jednak wojnę wypowiedzieli ale nie uderzyli. Francuski głównodowodzący gen. Maurice Gamelin uznał, że nie warto, że trzeba skorzystać z czasu, który dała Polska. Odmiennego zdania był marszałek Alphonse Juin, który stwierdził: „Dlaczego nie zaatakowaliśmy natychmiast na naszym froncie, gdy wojska niemieckie rzuciły się na Polskę? Cóż za niewybaczalny błąd! Nakazywał to przede wszystkim honor […]. Pozwoliliśmy zdruzgotać Polskę związaną z nami paktem sojuszniczym. […] Cóż za hańba! […] Z punktu widzenia strategii popełniliśmy błąd poważny i ciężki. Nie było ryzyka. Wszystkie niemieckie dywizje pancerne, z wyjątkiem jednej, były zajęte w Polsce. Niemcy nie mieli żadnych sił przeciw nam. Był to moment do rzucenia wojsk do ofensywy, złamania ich Linii Zygfryda, która była tylko blefem”.

Ale to nie do niego należała decyzja.

Czas dobrze wykorzystali Anglicy ale nie Francuzi. Ci zmarnowali go kompletnie. Przyszło im się bić rok później i przegrali. Zaszkodziła im przestarzałą doktryna wojenna. Nie wyciągnęli żadnych wniosków z wojny w Polsce. Francuskie dowództwo zawiodło ale wbrew polskim mitom żołnierz francuski bił się dobrze. Przy podobnym czasie kampanii jak w Polsce Francuzi zadali Niemcom trzy razy większe straty niż Polacy. Ich samych też zginęło prawie dwa razy więcej. Ale wojna to nie tylko ludzie i sprzęt, wojna to jest przede wszystkim sposób.

Przypominam o tym wszystkim bo te czynniki wpływają na wartość sojuszy. Trzeba pamiętać, że sojusz będący ratunkiem dla słabego może stać uciążliwym zobowiązaniem dla silniejszego.

Dziś znowu znaleźliśmy się w obliczu groźby wojny. I znowu trzeba sobie zadać pytania o to czy Stany Zjednoczone w razie czego będą mogły i chciały zaangażować się po naszej stronie? I o to czy sojusz z Ukrainą, bo taki stał się faktem, stanie się dla nas uciążliwym zobowiązaniem, czy też da nam bezcenny czas? Obecnie wszystko wskazuje na to, że Ukraińcy dają nam ten czas. Obyśmy go jednak nie zmarnowali jak Francja w czasie II wojny światowej.

Adam Kowalczyk

Publicysta, felietonista,w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

 

Czytaj więcej: O wartości sojuszy

Komentarz (11)

Polsko-ukraińskie państwo federalne?

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 10 lipiec 2022 10:42
Adam Kowalczyk

Bardzo ceniony przeze mnie Marek Budzisz na portalu wPolityce.pl opublikował artykuł „Pora na postawienie kwestii polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego. Potrzebne są odważne decyzje” (https://wpolityce.pl/swiat/601592-kwestia-polsko-ukrainskiego-panstwa-federacyjnego).

Sformułował tam tezę, że czas już teraz, nie czekając na rozstrzygnięcie konfliktu, pomyśleć o przyszłości Polski i Ukrainy i „zacząć myśleć o deklaracji ideowej zapowiadającej powołanie polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego”. Nie jest to pierwszy tego rodzaju głos w Polsce ale to pierwszy słyszany od kogoś kogo nie powinno się lekceważyć.
Podstawą ma być wspólnota interesów Polski i Ukrainy powodująca odruchowe zaangażowanie się Polski jako państwa i Polaków jako zwykłych ludzi w pomoc dla Ukrainy. Polska reakcja na bandycki napad Rosji na Ukrainę pokazała jak na dłoni, że Polska jest krajem kluczowym dla przetrwania Ukrainy. Spowodowała to skokowy wzrost pozycji Polski w oczach Kijowa. Marek Budzisz pisze, że „jest ona budowana dzięki zaangażowaniu wojskowemu i politycznemu. To nie gospodarka, sprawność negocjacyjna, z pewnością też nie siła kapitałowa, wpływa na to, że wielu przedstawicieli polskiej opinii publicznej, w tym i ja, jest zdania, że na naszych oczach następują zmiany o charakterze historycznym, a może nawet epokowym. I to nasza polityka, determinacja i odwaga działania zdecydują czy będziemy mieć do czynienia z trendem trwałym, czy tylko ważnym i korzystnym, ale przejściowym wzmożeniem czasu wojny”.

Konsekwencją tego dość oczywistego stwierdzenia jest wniosek, że potrzebne są „odważne decyzje, wytyczające linię naszych działań na dziesięciolecia. Tak jak w maju 1950 Robert Schumann i Jean Monnet opracowali plan polityczny, który siedem lat później doprowadził do powstania pierwszych organizacji dających początek Unii Europejskiej, tak i my winniśmy zacząć myśleć o deklaracji ideowej zapowiadającej powołanie polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego, które może ziścić się za lat 10, ale już dziś powinno porządkować naszą i ukraińską politykę, także – co jest zdecydowanie ważniejsze – to, jak nasze narody myślą o sobie nawzajem”.

Przyznam, że moje zaskoczenie było ogromne. Obawiam się jednak, że takie pomysły są przedwczesne i mogą narobić więcej szkody niż pożytku. Żeby było jasne – osobiście zgadzam się z tezą, że wielkość Polski leży na wschodzie, że im głębsza będzie nasza współpraca z Ukrainą, z państwami wchodzącymi kiedyś w skład Rzeczpospolitej, tym lepiej dla nas wszystkich. Jednak nie da się zignorować istotnych czynników mających wpływ na realność takich pomysłów. Pozwolę sobie zwrócić na nie uwagę poniżej.

Najpoważniejszym argumentem za najpoważniejszym jest połączenie potencjałów i wynikające stąd możliwości powiększone przez zjawisko synergii. Nie było przypadkiem, że kiedyś powstała Rzeczpospolita. Jest to naturalny obszar gospodarczy, którego się powiązań została zniszczona przez zabory ale możliwa i potrzebna jest odbudowa tych powiązań. Wspólny polsko-ukraiński obszar gospodarczy daje możliwość wyrwania się spod dominacji gospodarczej państw Europy zachodniej.

Kolejnym, jednym z najbardziej istotnych czynników jest wspólnota teatru wojny. Historia pokazuje, że wielkie wojny europejskie toczyły się na wspólnym wielkim teatrze działań wojennych obejmujących obszar Polski i Ukrainy oraz Mołdawii ale też zawsze Białorusi, Litwy, Łotwy i Estonii. Krainy te nazywały się inaczej ale to, że współczesna wojna przetacza się przez Jedysan, Podole czy Dzikie Pola brzmi jakoś znajomo, prawda? Żaden z leżących na tym terenie krajów nie ma dość potencjału by samodzielnie obronić swoją niezależność przed potężnymi sąsiadami czyli Rosją, Turcją czy Niemcami. Połączenie wysiłków zmienia sytuację diametralnie. W czasach gdy byliśmy razem Rosja, a raczej Moskwa czy Moskowia, nie liczyła się jako czynnik w polityce europejskiej. Ta rola była zarezerwowana dla Rzeczpospolitej. I dzisiaj również mamy wspólny interes w tym żeby Rosja znowu stała się Moskowią i politycznie znikła z Europy. Przez lata komuny oduczono nas myślenia imperialnego nie pamiętamy o źródłach naszej minionej wielkości ale inni pamiętają. W Rosji nie ma jednego dnia by nie pamiętano o tym. Od 2008 roku, a nawet wcześniej Rosjanie stale posądzają Polskę o próby przejęcia kontroli nad Ukrainą i Białorusią. W sytuacji odwrócenia się polski na Zachód nam to może wydawać się zabawne ale ich to wcale nie śmieszy.

Wojna z Ukrainą pokazała, że niejako z automatu jesteśmy więcej niż sojusznikiem, jesteśmy jak wspólna walcząca Rzeczpospolita. Widać wyraźnie, że bez Polski Ukraina utrzymać się nie może. Bez udziału Polski nie ma mowy o pomocy militarnej Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. W zaopatrzeniu w materiały wojenne jesteśmy drudzy po USA. Polski przemysł wojenny pracuje na rzecz tej wojny. Nasze działa, czołgi, transportery, rakiety i drony walczą na Ukrainie. Bez tego Ukraina już by przegrała. Niech nikogo nie zmylą bajania o tym, że to nie nasza wojna. Ultimatum Putina z grudnia ubiegłego roku obejmowało również i Polskę. Zostało odrzucone ale pokazało cele Rosji. Jeśli Rosja nie zostanie złamana to po odbudowie armii wróci do swoich zamiarów. A to oznacza, że w ciągu kilku czy kilkunastu lat będziemy mieli wojnę Rosją. Oni po prostu nie mogą tego odpuścić. Dlatego musimy zamienić Rosję w Moskowię.

Problemem są też mapy mentalne Niemców czy Francuzów. Oni po prostu nie znają innego świata jak ten z Rosją, której w dodatku nie można upokorzyć. Tak jest od trzystu lat. Świat bez Rosji jest dla nich nie do wyobrażenia. W naszym interesie leży wzbogacenie ich wyobraźni i przetarcie oczu. Silna wspólnota obejmująca dawną Rzeczpospolitą może zapewnić długotrwały pokój w Europie i przyśpieszony rozwój gospodarczy.

To są poważne argumenty za współpracą a nawet za unią. Niestety są liczne mielizny.

Nic nie można na siłę. Polacy są starym narodem o tradycji imperialnej ale Ukraińcy są narodem młodym o silnym, bardzo wzmocnionym przez rosyjską agresję, nacjonalizmie. Tworzenie państwa federalnego jest niczym innym jak jak rezygnacją z części suwerenności i przekazaniem jej na rzecz nowego tworu. Ukraińcy wylewają wiele krwi żeby obronić swoje prawo do wyboru własnej drogi. Nie bardzo sobie wyobrażam ich zgodę na coś takiego. Może się mylę ale tu nie ma miejsca na żadne naciski czy zbyt daleko idącą propagandę, to musi być ich własna decyzja. Choć sąsiedztwo Rosji może taką opcję uczynić aktualną.

Trzeba jednak pamiętać o tym co było złego w przeszłości. Musimy to wyjaśnić pomiędzy sobą i nie pozwolić na rozgrywanie tego tematu przez Rosję. Jestem tu o tyle dobrej myśli, że imperialne i bandyckie działania Rosji pokazują potrzebę odłożenia wspólnych sporów wobec jak najdosłowniej śmiertelnego zagrożenia dla naszych narodów.

Jakaś forma wspólnoty może zapewnić długotrwały pokój w Europie czyli intensywny rozwój gospodarczy Polski i Ukrainy. Ale to potem. Na początku będzie to spotkanie dwóch światów. Świata polskiego z w miarę normalnie funkcjonującą gospodarką na przyzwoitym poziomie i świata spopielonego przez barbarzyńców. Gospodarka Ukrainy w gruzach. Spowoduje to w okresie początkowym konieczność łożenia na jej odbudowę. Kolejnym etapem będzie drenowanie Ukrainy przez gospodarkę silniejszą. Coś na kształt obecnego drenowania Polski przez gospodarkę Unii a ściślej niemiecką. Wcześniej czy później wywoła to konflikty. Jednak w razie odbudowy gospodarki w przyszłości położenie Ukrainy i jej potencjał ludnościowy spowodują, że w długotrwałej perspektywie Ukraina ma szansę stać się dominującym członem federacji. Czy Polacy są na to gotowi? W myśleniu wielu moich rodaków widać skłonności do odgrywania roli narodu panów na wschodzie. To, w połączeniu z ukraińskimi uprzedzeniami, może skutecznie rozwalić wspólnotę i uczynić nas znowu bezbronnymi. Trzeba tu pamiętać o zagrożeniu dla niemiecko-francuskiej Europy. Gospodarcze, a zwłaszcza polityczne wiązanie się z Ukrainą spowoduje przebudowę obrazu Europy. Co z naszym członkostwem w Unii Europejskiej? Jak to pogodzić? Centrum Europy, zwłaszcza centrum siły wojskowej przeniesie się z Niemiec do Polski a Paryż stanie się miastem jakby bardziej peryferyjnym. Nie chcę porównywać go z Berdyczowem ale coś jest na rzeczy. Berlin i Paryż zrobią wszystko by do tego nie dopuścić. Będą sztucznie pompować Rosję, dusić nas gospodarczo i może im się udać a wtedy wcisną nas razem w łapy Rosji. A w Paryżu znowu będą mogli powiedzieć "L'ordre règne à Varsovie".

Podsumowując: gra jest warta świeczki a nawet gromnicy ale naprawdę trudna i pełna pułapek. Na początek zapytałbym Ukraińców o zdanie.

I tak na koniec. Aby plany dały się ziścić Ukraina musi się obronić militarnie w co wierzę. Musi też wygrać pokój. W to już trudniej mi uwierzyć, boję się, że sojusznicy mogą ją sprzedać. Jeśli tak się stanie to wcześniej czy później my sami staniemy w obliczu wojny.

Adam Kowalczyk

Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika "Gazeta Warmińska", członek Stowarzyszenia "Święta Warmia"

Czytaj więcej: Polsko-ukraińskie państwo federalne?

Komentarz (85)

O Ukraińcach raz jeszcze

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 24 czerwiec 2022 13:41
Adam Kowalczyk

Wracam do tematu uchodźców z Ukrainy pełen niepokoju o przyszłość naszych wzajemnych relacji. Niepokój mój nie wynika z przekonania o jakichś demonicznych cechach jakie mieliby posiadać Ukraińcy czy Polacy. Bynajmniej. Bierze się raczej on z obawy o wewnętrzną dynamikę wzajemnych stosunków wynikającą z zaistniałych zdarzeń oraz braku jakiejkolwiek polityki rządu w tej sprawie. Rząd poddał się fali społecznych emocji, która nas gdzieś niesie. Gdzie? Tego nie wiadomo bo emocje są zmienne i trudne do przewidzenia.

Uporządkujmy podstawowe fakty. Są one takie, że w ciągu dwóch miesięcy przybyło do Polski ok. 3 mln uchodźców z Ukrainy. Spora część z nich, nie wiem dokładnie ilu, ale kilkaset tysięcy, wróciło na Ukrainę po wyparciu Rosjan z okolic Kijowa. Pozostało ok. 2 mln. Wśród nich niewielu jest mężczyzn bo Ukraina nie wypuszcza mężczyzn w wieku 18-65 lat. Jest trochę starców i przede wszystkim kobiety z dziećmi. Dzieci jest ok. 700 tys. Do tego należy doliczyć Ukraińców, którzy od lat mieszkają w Polsce. Mamy też ponad 100 tysięcy Białorusinów. Polska przez lata była bodajże jedynym w Europie krajem praktycznie monolitycznym etnicznie. Po 24 lutego to się skończyło. Dość niespodziewanie dostaliśmy w prezencie ok. 10% mniejszości narodowych. Nawet jeśli założymy, że jakiś milion powróci na Ukrainę po zakończeniu działań wojennych to i tak niewiele to zmieni. To wszystko przy założeniu, że Ukraina wojnę wygra i obroni swoją niepodległość. Scenariusz, w którym Ukraina wojnę przegrała oznacza, że dojdzie nam jeszcze kilka milionów uchodźców. Jest to wizja tak czarna, że dziś nie czuję się na siłach jej rozpatrywać.

Stan obecny oznacza, że tak jakby wróciliśmy do Polski wieloetnicznej, takiej jaką była od średniowiecza do II wojny światowej. Musimy wrócić do tamtych doświadczeń. Musimy przeprowadzić proces asymilacji, czy może raczej adaptacji naszych gości, być może przyszłych współobywateli, do naszego społeczeństwa. Kluczowe znaczenie ma tutaj oświata. Dzieci należy natychmiast włączyć w polski system oświatowy. Nie ma problemu z małymi dziećmi, te opanują język w kilka miesięcy poprzez prosty kontakt z rówieśnikami. Trudniej ze starszymi, tu będą potrzebne dodatkowe lekcje polskiego i prawdopodobna strata jednego roku szkolnego. Ponieważ wśród uchodźców jest, jak sądzę, spore grono nauczycielek więc będzie możliwość wprowadzenia dodatkowych lekcji z języka ukraińskiego i historii Ukrainy. Przestrzegałbym tutaj przed wprowadzaniem szkół w języku wyłącznie ukraińskim. Przy tak licznej populacji grozi to wstrzymaniem procesu adaptacji i powstaniem społeczeństwa równoległego, wyobcowanego spośród nas. Jakiejś formy getta. Taka sytuacja musiałaby do prowadzić do bardzo poważnych konfliktów społecznych. A ja polsko-ukraińskiej wojny domowej nie życzę ani sobie, ani Ukraińcom.

Zaznaczam tu stanowczo, że program asymilacji nie może mieć na celu wynarodowienia Ukraińców a jedynie umożliwienia im wtopienia się polskie społeczeństwo z zachowaniem narodowej odrębności. Jakakolwiek próba inżynierii społecznej może źle się skończyć. Musimy wyzbyć się dość powszechnego Polsce protekcjonizmu wobec pokrewnych nam narodów wschodu. To jest dla nich obraźliwe i, patrząc z naszego punktu widzenia, przeciwskuteczne. Po tym co pokazali Ukraińcy, zwłaszcza w wypadku pomyślnego zakończenia wojny, staną się dumnym narodem i jest jak najbardziej uprawnione.

Działania nasze powinny prowadzić ułatwienia pozostania tym co w Polsce chcą lub muszą zostać lub powrotu na Ukrainę bez żalu do nas tym, którzy wrócić tam zamierzają.
Polska kultura zachodnia jest dla Ukraińców atrakcyjna i dlatego jak dotąd nie było z nimi problemów. Do tej pory napływ imigrantów był spokojny i całkowicie dobrowolny. Teraz stało się to skokowo i wobec tego musimy określić zasady wg których będą się układały relacje wzajemne. Tego nie można pozostawić przypadkowi.

Musimy zdać sobie sprawę, że w dającej się przewidzieć przyszłości oni nie staną się Polakami. Dlatego trzeba wyznaczyć cel jaki chcemy osiągnąć. Tym celem, tak uważam, powinno być stworzenie narodu politycznego jako warstwy wspólnej łączącej narody etniczne. Podobnie jak to była w dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów gdzie istniał wspólny polityczny naród szlachecki, w skład którego wchodzili etniczni katoliccy Polacy, prawosławni ruscy kniaziowie, katoliccy i prawosławni litewscy bojarzy, muzułmańscy Tatarzy zwani Lipkami, Ormianie i sam nie wiem kto jeszcze. Aby to osiągnąć powinniśmy jasno określić kryteria dołączenia do polskiego narodu politycznego. I bezwzględnie tych zasad przestrzegać. Trzeba też pamiętać co jest tak atrakcyjnego w naszej kulturze. Takiego co powoduje, że uchodźcy i imigranci ekonomiczni z Ukrainy jadą przede wszystkim do nas a nie np. do bogatszych Niemiec. To coś to tradycyjna, wyrazista polska kultura. Wyrazista dlatego, że ciągle jeszcze oparta o religię, nie zmarnowana przez multikulti czy stawianie na piedestale wszelkich zboczeń. Tak długo jak będziemy dumni ze swojej kultury, z tego, że jesteśmy Polakami, będziemy atrakcyjni dla innych. A to z kolei pozwoli nam zbudować państwo jednokulturowe choć wieloetniczne.

Ktoś może mi zarzuci, że jestem marzycielem, że to co piszę to utopia. Niech wskaże inną drogę. Tylko niech pamięta, że nie z naszej woli, i nie z woli Ukraińców, stworzono fakty dokonane i tego odwrócić się już nie da. Dotyczy to nie tylko Polski i Ukrainy. Na naszych oczach cały świat zmienia się w zastraszającym tempie. Czasy spokoju i ciepłej wody w kranie skończyły się. Albo uwzględnimy to albo wiatr, czy raczej wicher przemian po prostu nas zmiecie.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: O Ukraińcach raz jeszcze

Komentarz (85)

Co po wojnie?

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 25 kwiecień 2022 22:08
Adam Kowalczyk

Wojna pewnie jeszcze trochę potrwa ale zastanowić się trzeba co po wojnie. Obecny rozwój sytuacji wskazuje na militarny blamaż Rosji co sprowadza się do obrony niepodległości Ukrainy. Jednak militarne sukcesy Ukrainy wcale nie muszą przełożyć się na sukces polityczny. Świat współczuje Ukraińcom ale też ma swoje interesy niekoniecznie zgodne z interesami Ukrainy. Jak o tym myślę to przychodzi mi do głowy kompletnie nieznana u nas wojna bałkańska z lat 1912-13. Byłą to wojna sojuszu Bułgarii, Czarnogóry, Grecji i Serbii z Turcją. Koalicja ta odniosła szereg świetnych zwycięstw przede wszystkim dzięki armii bułgarskiej, która podeszła pod sam Konstantynopol. Wtedy wtrąciły się wielkie mocarstwa, którym nie w smak była klęska Turcji zadana przez podbite kiedyś przez nią kraje. Turcja została uratowana a Bułgaria, która poniosła największe ofiary została pozbawiona możliwości wykorzystania swoich zwycięstw. Słabo to się opłaciło bo już rok później wybuchła I wojna światowa, w której Turcja wystąpiła przeciwko mocarstwom, które ratowały jej skórę.

Obawiam się, że teraz może być podobnie. Ewentualne zwycięstwo Ukrainy jest korzystne dla Polski i krajów Europy środkowo-wschodniej, ale już nie dla Niemiec i Francji. Co zresztą widać po tym jak pajacuje Francja i jak usiłują ratować swe interesy Niemcy. Trudno uderzyć bezpośrednio w Ukrainę więc skupili się ma dociskaniu Polski, kraju bez którego pomóc Ukrainie się po prostu nie da. Przeciągająca się wojna pogrąża Rosję politycznie, moralnie i ekonomicznie. Spodziewam się więc, że już niedługo zobaczymy gorączkowe zabiegi Niemiec i Francji o pokój za wszelką cenę, którą to cenę zapłaci Ukraina.

Nadzieję budzi to, że Ukraina po wyrzeczeniach jakie poniosła, po wspaniałej walce, najwyraźniej nie zamierza zgodzić się na jakiś zgniły kompromis dla zaprzestania działań wojennych. Sądzę, że Ukraińcy będą musieli pogodzić się z utratą Krymu i Donbasu. Najważniejsze jednak żeby nie zostali zmuszeni do ogłoszenia neutralności i ograniczenia armii. Zachowanie silnej armii pozwoli na zachowanie niepodległości i na przygotowanie się na przyszłą agresję Rosji. Jeżeli teraz nie zostanie przetrącony kręgosłup Rosji agresję taką uważam za pewną.
Spodziewać się należy, że natychmiast po zawarciu pokoju, czy choćby tylko rozejmu, Niemcy i Francja przystąpią do demontażu systemu sankcji przeciwko Rosji. Rosja jest Niemcom potrzebna do odzyskania pozycji głównego rozgrywającego w Europie. Teraz ich rola została drastycznie ograniczona przez Stany Zjednoczone i, paradoksalnie, przez Polskę. Przez USA wiadomo a przez Polskę dlatego, że w warunkach gorącej wojny na wschodzie i nowej zimnej wojny na zachodzie Polska zajęła strukturach obronnych Zachodu miejsce jakie kiedyś było udziałem RFN.

Niemcy muszą temu przeciwdziałać bo nowa rola Polski wraz z nagle objawioną siła Ukrainy zasadniczo pomniejsza znaczenie Niemiec. W wypadku powojennej współpracy gospodarczej, politycznej i militarnej krajów takich jak Polska, Ukraina, Rumunia czy Turcja, pojawia się w Europie zupełnie nowy czynnik równowagi, którego zlekceważyć się nie da.
Wskazuje to na to, że zaprzestanie działań wojennych na Ukrainie będzie początkiem prób odwrócenia ich skutków. Pierwszym polem bitwy będzie pomoc w odbudowie Ukrainy. Będzie ostra walka o to kto dostanie kontrakty na odbudowę infrastruktury. Niemcy zrobią wszystko, że wyeliminować lokalne firmy ukraińskie i polskie. Niemcy będą próbowali doprowadzić do sytuacji, w której pieniądze na odbudowę Ukrainy trafią do nich. Przejmowanie funduszy europejskich mają w końcu nieźle już przećwiczone.

Drugim obszarem działania będzie torpedowanie regionalnej współpracy gospodarczej Polski i Ukrainy. Taka współpraca to rozwój czyli podważanie pozycji starych państw Unii. Przy wejściu do UE Francuzi pouczali Polaków, że mają siedzieć cicho a minister SZ Władysław Bartoszewski publicznie mówił, że Polska jest jak brzydka panna bez posagu i musi godzić się na byle co. A teraz co? Polski premier wytyka Niemcom błędy w polityce i opiernicza francuską żabę. To co będzie jeśli Polska i Ukraina zaczną na serio współpracować?

Oczywiście są i niebezpieczeństwa. Niepewna jest polityka niepodległej Ukrainy w stosunku do Polski. Przyjmujemy za oczywiste, że po rosyjskiej agresji i pomocy jaką Polska udziela czeka nas okres przyjaźni i współpracy. Daj Boże żeby tak było. Jednak w polityce nie ma wdzięczności a są na Ukrainie siły nacjonalistyczne rodowód swój wywodzące od OUN-UPA tak tragicznie zapisanych w pamięci Polaków. Dzisiaj ci ludzie z bezprzykładnym bohaterstwem bronią Ukrainy, w tym Mariupola, gdzie walczy nie tylko piechota morska lecz również pułk Azow. Jeszcze kilkanaście lat temu mieli poparcie rzędu 1-2%. Teraz otacza ich gloria bohaterów narodowych i będą mieli istotny głos w polityce powojennej Ukrainy. Wierzę, że po doświadczeniach tej wojny ostrze ich nienawiści skierowało się na Rosjan a nastawienie do Polski i Polaków uległo odmianie. Ale obserwować ich należy.

I ostatni czynnik – zagrożenie militarne. Wiele wskazuje na to, że dzięki walce Ukrainy Rosja straci zdolność do agresji przeciwko nam na jakieś pięć do dziesięciu lat. Nie powinno to jednak nas usypiać. Zwłaszcza nie należy lekceważyć armii rosyjskiej. Z wojny na Ukrainie nie tylko my wyciągniemy wnioski. Zrobią to też Rosjanie. Jak odzyskają sił będzie to zupełnie inna armia niż dzisiaj. Będą chcieli się odegrać – na Ukrainie za swoją hańbę a na Polsce za pomoc udzieloną Ukrainie. Dlatego już dzisiaj musimy zacząć intensywną budowę nowoczesnej armii zdolnej do samodzielnej walki z Rosją. W razie czego musimy walczyć samodzielnie i odnosić sukcesy. Jak Ukraińcy. Warto pamiętać, że gdyby Ukraina padła w ciągu kilku dni to pies z kulawą nogą by jej nie pomógł. A nam będzie trudniej. Polska jest mniejsza od Ukrainy i trudno nam będzie walczyć w głębi naszego terytorium. W dodatku Białoruś przestała być buforem pomiędzy Polską a Rosją i stała się bazą wypadową dla Rosjan. Do tego Królewiec wraz z obwodem kaliningradzkim. Marzeniem moim jest wypchnięcie Rosjan z Białorusi i demilitaryzacja Królewca. Żeby tak się stało potrzebna jest nie tylko wygrana Ukrainy ale też wojna domowa w Rosji. A przynajmniej dziesięć lat smuty. Niestety szanse na realizację są znikome. Ale nadzieję mieć trzeba.
Adam Kowalczyk

Wspomóż „Debatę” – to nic nie kosztuje
Po raz ostatni w tym roku zwracamy się do naszych Czytelników i Przyjaciół z prośbą o wsparcie, aby kontynuować wydawanie naszego miesięcznika i portalu. Fundacja Debata wydająca pismo i portal otrzymała status organizacji pożytku publicznego, można więc nas wspierać poprzez odpis podatkowy. Prosimy więc o przekazanie 1% podatku dochodowego od osób fizycznych na wydawanie naszego pisma. Od Was zależy czy będziemy się nadal ukazywać. Nr konta bankowego: 26249000050000450013547512. KRS: 0000337806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boeniga 10/26

Czytaj więcej: Co po wojnie?

Komentarz (25)

Historia przyśpieszyła

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 26 luty 2022 08:39
Adam Kowalczyk

Jak widać Francis Fukuyama nie miał racji twierdząc, że historia się skończyła. Wręcz przeciwnie, dostała takiego przyśpieszenia, że głowa boli. Dzisiejszy atak Rosji na Ukrainę zaskoczył mnie. Ściślej, spodziewałem się uciążliwego szarpania w Donbasie ale nie otwartej wojny z Ukrainą. W świetle dotychczasowych wydarzeń wygląda to na szaleństwo ze strony Rosji. Rosji nie stać na długotrwałą wojnę. To dość oczywiste. Ale Niemiec hitlerowskich też nie było stać. Niemcy zaczęły po zawarciu paktu ze Związkiem Radzieckim, który zapewnił im surowce, ropę i żywność. I ochronę pleców.

Skoro tak, to co się wydarzyło teraz, że Rosja uznała iż plecy ma bezpieczne, że gaz dalej będzie sprzedawała nawet po odcięciu Nord Streamu, że będzie miała zaplecze?

Obawiam się, że odpowiedź jest prosta choć stanowiąca najczarniejszy sen dla Stanów Zjednoczonych, o nas nie wspominając. Rosja musiała zawrzeć porozumienie z Chinami i to spowodowało nagły przypływ pewności siebie. Oczywiście gdybam bo nikt ze mną tego nie konsultował ale wszystko na to wskazuje. Zasadniczo zmienia to naszą sytuacje strategiczną. Wojna ma swoją logikę. Jak słusznie zauważył kiedyś cesarz Franciszek Józef, wojnę bardzo łatwo rozpocząć ale trudno ją zakończyć. No i podobnie do płonącej benzyny, rozpływa się dookoła.

Jeszcze w ten konflikt nie zostaliśmy wciągnięci, obawiam się jednak, że to tylko kwestia czasu. Do niedawna mieliśmy granicę z Rosją liczącą 210 km. W dodatku tylko z enklawą kaliningradzką nie dającą Rosji głębi strategicznej. Teraz możemy zapomnieć o wyjściu wojsk rosyjskich z Białorusi. W dodatku jedno z uderzeń na Ukrainę wyszło z Homla. To Białoruś. Co gorsza, ze zdjęć wynika, że z Homla przekroczyły granicę przestarzałe transportery, których Rosja już nie używa natomiast Białoruś tak. Czyli Białorusini też wzięli w tym udział. Dla nas to oznacza, że granica wydłużyła się o 418 km do 628 km.

Sojuszników w tym, potencjalnym póki co starciu, nie mamy. W Europie tylko dwa kraje mają odrobinę siły i wspólny z nami interes. Rumunia i Szwecja. Reszta szkoda gadać. Albo są za małe – jak republiki bałtyckie, albo są kompletnie rozbrojone i przepełnione duchem appeasementu – jak Niemcy i Francja.
W Polsce, niezależnie od retoryki czyli zwykłego chrzanienia głupot, kolejne rządy nie zamierzały w żaden sposób dbać o bezpieczeństwo bo inni to za nas załatwią. Inni tzn. Stany Zjednoczone. Więc po co szkolić wojsko skoro od tego opadają słupki w sondażach. Lepiej zapowiedzieć zakup F 35 i Abramsów i myśleć, że nafutrowani naszymi pieniędzmi Amerykanie z wdzięczności będą umierać za Polskę.

A co zrobią Amerykanie? Z grubsza mają trzy możliwości.

Pierwsza to taka, że ostro występują przeciwko Rosji broniąc Europy czyli też naszej sempiterny. To raczej wykluczam bo USA nie jest w stanie prowadzić pełnoskalowej wojny na dwa fronty - z Chinami i Rosją. Taka wojna oznaczałaby przegraną w Azji czyli ograniczenie strefy wpływów USA do obu Ameryk i koniec na tym.

Druga to drobne przepychanki z Rosją w nadziei, że jak coś rzuci się Putinowi to się tym zadowoli. Putin weźmie co mu dadzą i za jakiś czas zażąda więcej. Też dostanie. Czegóż się końcu nie robi żeby dla zachowania pokoju. Pokój za wszelką cenę. Doskonałe rozwiązanie, zwłaszcza gdy my mamy pokój a cenę płacą inni. Gorzej gdy jest odwrotnie.

Trzecia to zawarcie paktu z Rosją. To pozwoliłoby na skupienie się na Chinach. Oczywiście za taki pakt trzeba by było zapłacić ale cena nie jest wygórowana. Wystarczy za jednym zamachem odstąpić Rosji Europę środkowo-wschodnią czyli powtórzyć Jałtę. Z drobnymi korektami bo granica nie na Łabie tylko na Odrze. To atrakcyjne rozwiązanie gdy Chiny stają się coraz groźniejsze.

Okazuje się więc, że naszej niezależności, podobnie jak Ukraińcy, musimy bronić samodzielnie. Cóż za niespodzianka, prawda?

Szlag mnie trafia gdy słyszę przedstawicieli naszych władz mówiących, że śp. Prezydent Lech Kaczyński już w 2008 roku powiedział, że dziś Gruzja, jutro Ukraina a potem my. Powiedział - to prawda. Tylko pytam co żeście panowie zrobili z tą wiedzą. Pobór do wojska nie został przywrócony, nie szkolimy rezerwistów i w efekcie nie mamy rezerwistów poniżej 35 roku życia. A ci starsi, którzy są, nawet na oczy nie widzieli nowego sprzętu wchodzącego na wyposażenie. Tusk zniósł pobór i pójdzie za to do piekła. Ale co wy zrobiliście z wojskiem przez te siedem lat swoich rządów?

Pocieszające jest to, że Ukraińcy walczą i powtórka z Krymu nie wchodzi w grę. A to już staje się problemem dla Rosji. Oby dużym.
Adam Kowalczyk

UKraina krwawi Unia

Banner Ani Niszczak

Czytaj więcej: Historia przyśpieszyła

Komentarz (17)

Więcej artykułów…

  1. Socjalizm trzyma się mocno
  2. Niepodległość
  3. Atrybut wolnego człowieka
  4. Zaczęło się!

Strona 2 z 45

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

A redaktor jak zwykle...
A świstak chodzi i zawija w sreberka
Jakby się redaktorek nie starał, to dzisiejsza debata, a zwłaszcza wczorajszą rozmową...
"Geniusz" Trzaskowski w debaci...
2 godzin(y) temu
Dodam jeszcze dwie osoby i będzie kwartet: D. Wysocka-Schnepf oraz sierżantGarcią
https://demotywatory.pl/5300190/Tymczasem-w-Tarnowie-mozna-bylo-...
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
9 godzin(y) temu
Świetny wywiad z Karolem Nawrockim z 2017 r. Terlikowski powinien wysłuchać...
https://www.youtube.com/watch?v=Zwxt22BfrLY&t=123s
Klub Warmiński zaprasza na spo...
9 godzin(y) temu
W punkt
Gdy redaktor grilluje i nagrywa, to "interes spoleczny". Gdy redaktora nagrywają, to przestępstwo.
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
10 godzin(y) temu
Ta Joanna to powinna zaprzyjaźnić się z Czarną Anną. To byłby duet zwany "Nieszczęściem parowym"
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
11 godzin(y) temu
Od zakochania do nękania… stalking to uporczywe prześladowanie z powodu zawiedzionej miłości, powodujące poczucie poniżenia u dziennikarza i demolując...
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
18 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Barbarzyński atak "silnych ludzi" Tuska na praworządność Zbigniew Lis Motto Tuska: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy, czyli uchwałami Sejmu i rozporządzeniami zmieniać ustawy, wg zasady –… Zobacz
  • Co trzeba zrobić, żeby PiS wygrało kolejne wybory? Zbigniew Lis Wielu Polaków głosujących nie za opozycją, tylko przeciw PiS, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ich decyzji oraz z powagi… Zobacz
  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • Polska racja stanu - refleksje po obejrzeniu "Resetu" Zbigniew Lis Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bulwersujące fakty i ujawnione dokumenty, przedstawione podczas emisji serialu dokumentalnego "Reset" w TVP1, który… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Czy zastępcą dyrektora Muzeum w Grunwaldzie została osoba z polecenia PO?
  • Wyborcza sporządziła listę osób do zwolnienia z pracy, związanych z PiS
  • Konfederacja Korony Polskiej sprzeciwia się inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie
  • Studentki oskarżyły swojego wykładowcę z WNE UWM o molestowanie
  • Co chce ukryć prezes olsztyńskiej spalarni? Dlaczego popioły chcą wozić do Bisztynka?
  • Stołek wiceprezes WFOŚiGW w Olsztynie dostała kandydatka Koalicji Obywatelskiej
  • Jak oceniacie pierwszy rok prezydentury Roberta Szewczyka?
  • Przedsiębiorca z Olsztyna oskarża minister klimatu o bankructwo firm
  • Sąd Najwyższy odmówił rektorowi UWM udziału w zwolnieniu Adamowicza
  • Nawrocki w debacie w TVPwL dowiódł, że jest bokserem wagi ciężkiej, Trzaskowski - słabowitym „lalusiem”
  • Trzaskowski wielkim patriotą jest i mega niezależnym od Tuska
  • Największy skandal wyborczy w III RP. Kampania oszczerstw w sieci osób związanych z PO

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.