logodebata

Wspomóż jedyny portal na Warmii i Mazurach, który nie boi się publikować prawdy o politykach i jest za to ciągany po sądach. Nigdy, przez prawie 18 lat istnienia, nie dostaliśmy 1 grosza dotacji publicznej. Redaktorzy i autorzy są wolontariuszami. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

sobota, maj 24, 2025
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Adam Kowalczyk

Adam Kowalczyk

Polityka zagraniczna – co dalej?

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 20 grudzień 2019 20:12
Adam Kowalczyk

Nie zamierzałem tak szybko wracać do tego tematu, ale ostatnia wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który palnął coś na temat śmierci mózgowej NATO, skłoniła mnie do tego. Ciekawa zresztą była reakcja prezydenta Turcji Recepa Erdogana, który poradził Macronowi, żeby sam się przebadał na okoliczność własnej śmierci mózgowej. Ta riposta najlepiej świadczy o tym jak postrzegane są obecnie stare europejskie mocarstwa. A przynajmniej Francja. Wraz z utratą potęgi kończy się też i respekt.

Nie piszę o tym żeby zabawiać czytelników anegdotami. Chodzi mi o coś więcej. Poza twierdzeniem o zmierzchu NATO Macron po raz kolejny podkreśla, że przyszłość Europy widzi we współpracy z Rosją. Kryje się za tym wspólna z Niemcami chęć wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy. Zarozumiali Francuzi gadają coś nawet, że amerykański parasol atomowy nad Europą może być zastąpiony francuskim. Rosjanie muszą być zachwyceni. Na szczęście póki co, Niemcy pod tym względem są mocno sceptyczni. Dlatego jeszcze widzą sens istnienia sojuszu północnoatlantyckiego. Wracając do francuskiego parasola atomowego, jakoś nijak nie potrafię sobie wyobrazić użycia przez Francję broni atomowej, czy choćby tylko groźby jej użycia, w wypadku gdy Rosjanie weszli do Suwałk czy Gołdapi. Jednak te wypowiedzi świadczą o zmianie sposobu myślenia. Dla krajów Europy Zachodniej Rosja nie jest już zagrożeniem. Jest traktowana jako partner do wypchnięcia USA i jako ktoś z kim należy siąść do stołu w celu poukładania Europy od nowa. Do stołu mają zasiąść poważne państwa jak Francja i Niemcy czy Rosja. Reszta ma się dostosować do ustaleń. Znamienna jest tu reakcja Erdogana. Nie była przypadkowa. Turcy uznali, że to już się dzieje i w ten sposób przypomnieli o swoim powrocie do grona silnych graczy europejskich, o tym, że jeśli jej do stołu nie zaproszą, to ona może ten stół przewrócić do góry nogami. Sytuacja ta powoduje konieczność redefiniowania polskiej polityki zagranicznej. Musimy opracować kilka wariantów na przyszłość. W każdym z nich musimy wzmacniać swoją gospodarkę i przynajmniej podwoić ar- mię zapewniając jej też samodzielność operacyjną. To jest warunek podstawowy żebyśmy, podobnie jak Turcja, byli w stanie wywrócić ten stolik jeśli nas do niego nie zaproszą.

Przede wszystkim powinniśmy podtrzymywać obecność USA w Europie jak długo się da. Ta obecność daje nam czas na wzmocnienie się i zabezpiecza nas przed skutkami europejskiego koncertu mocarstw. Aby przedłużyć żywot amerykańskiego parasola nad nami musimy uświadomić im, że bez nas to oni wylatują w Europy w ciągu tygodnia i w ich interesie leży gospodarcze i militarne wsparcie Polski. I nie przez żądanie obniżenia podatków od amerykańskich firm czy wciskanie nam ichniego uzbrojenia, które możemy sami wyprodukować. Powinni część produkcji przenoszonej z Chin przenieść do nas i, podobnie jak Izrael, podeprzeć nas kwotą kilku miliardów dolarów na uzbrojenie zamawiane w polskich fabrykach. Jeśli tego nie zrobią stracą swoje oparcie w Europie.

Jednak Stany Zjednoczone wcześniej czy później, raczej wcześniej, będą zmuszone wycofać się z Europy. Wtedy zacznie się jazda. W mentalności takich Francuzów nie mieści się nawet myśl o tym, że kraje Europy środkowo-wschodniej, w tym Polska, mogą być samodzielnym podmiotem polityki zagranicznej. Od czasu rozbiorów przyzwyczajono się do tego, że bez Polski panuje pokój, tylko od czasu do czasu zakłócany przez Polaków. Symbolem myślenia Francuzów jest niesławne zdanie Lordre règne à Varsovie, czyli “porządek panuje w Warszawie” wypowiedziane przez ministra spraw zagranicznych Francji, generała Horacego Sebastianiego bezpośrednio po stłumieniu Powstania Listopadowego. Podobnie podczas I wojny światowej, gdy w Rosji oficjalnie zaczęto mówić o odbudowie Królestwa Polskiego pod berłem Romanowów, we Francji był zapis cenzury na artykuły przedrukowywane z prasy rosyjskiej. O Polsce wolno było pisać dopiero po rewolucji październikowej, gdy dotychczasowa Rosja upadła. Już na więcej możemy liczyć ze strony Niemiec, bynajmniej nie dlatego, że nas pokochali. Muszą się z nami trochę liczyć, bo ich gospodarka jest już tak mocno powiązana z naszą, że upadek Polski czy nawet tylko jakaś istotna zmiana polityczna, zbyt wiele strat by im przyniosła. Z Francją tak silnych powiązań nie mamy.

Mamy wtedy dwie możliwości. Jedna to pogłębić integrację z Unią czyli Niemcami i Francją. Jednak nie możemy dopuścić do tego żeby to Francja czy Niemcy narzucały nam politykę zagraniczną w stosunku do wschodu. To musi być nasza domena. Obawiam się jednak, że Zachód nigdy się na to nie zgodzi. Wtedy integracja z Unią traci wszelki sens. Po prostu w razie dogadania się z Rosją może i będziemy zaproszeni do stołu ale raczej jako główne danie, a nie współgospodarz. Wtedy musimy być w stanie kopnąć ten stół. Żeby móc wywrócić ten stół powinniśmy odbudować kontakty handlowe z innymi krajami będące w podobnej sytuacji czyli Europy środkowo-wschodniej – Białoruś, Ukraina i Rumunia plus pomniejsze. Tylko we współpracy z nimi możemy osiągnąć swoje cele. Problem polega na tym, że do tanga trzeba dwojga. Bez współpracy regionalnej będziemy musieli wybierać z kim dogadamy się jako junior partner, wasal po prostu.

Sytuacja jest naprawdę trudna, wymagająca niebywałej zręczności politycznej. Ale przynajmniej możemy walczyć o swoją pozycję i mamy jakąś szansę. Mniejsze kraje, jak np. republiki bałtyckie mogą tylko czekać na to kto je przytuli. Albo zadusi.

Adam Kowalczyk

Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

Czytaj więcej: Polityka zagraniczna – co dalej?

Komentarz (11)

Przemija postać świata

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 01 grudzień 2019 11:47
Adam Kowalczyk

W swojej znakomitej powieści o powyższym tytule, który z niej zapożyczyłem, Hanna Malewska opisuje powolny proces rozpadania się istniejącego rzymskiego świata. Są tam sprawy wielkie, jak upadek władzy i cywilizacji ale nie mniej istotną rolę odgrywają poprzedzające je drobiazgi. Upadek obyczajów, woda wyciekająca z uszkodzonego impluwium, którego nikt już nie naprawił czy podejmowane przez Kasjodora, a skazane na niepowodzenie próby ratowania resztek kultury.

Gdy obserwuję obecną rzeczywistość to przypominają mi się te sceny. Z jednej strony jest to powieść o dawno minionej historii, z drugiej jednak jest dzieło zaskakująco prorocze. Opis dzisiejszego świata. Tak przynajmniej ja to odbieram. Bo cóż my widzimy dzisiaj? Świat hegemonii amerykańskiej i dominującej roli Zachodu, jakże wygodny i znany świat do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić – przemija. Zajęci codziennym życiem i bombardowani bieżącą jatką medialną nie dostrzegamy tego. Jednak oznaki są wyraźne, powiedziałbym nawet nachalne.

Największym tego powodem jest zmierzch finansowej przewagi Zachodu. Po zwycięstwie USA w drugiej wojnie światowej Stany Zjednoczone uzyskały całkowitą dominację nad światem. Było to możliwe, bo USA tak naprawdę były jedynym zwycięzcą, reszta, z ZSRR włącznie, poniosła różnych rozmiarów porażkę. Umożliwiło to zbudowanie świata opartego na wolnym rynku, kontroli światowego handlu i innych przepływów przez USA. Efekty tego były różnorakie. Z jednej strony długotrwały pokój, przynajmniej w naszej części świata, przynoszący bezprzykładny rozwój gospodarki światowej. Jednak jest i druga strona medalu. Pozwoliło to na wzbogacanie się krajów rozwiniętych kosztem na wpół niewolniczej pracy krajów trzeciego świata, w tym kosztem pracy kilkuset milionów chińskich kulisów. Poszukiwanie szybkiego zysku i chęć wygodnego życia spowodowało przeniesienie produkcji na wschód. Przedtem nie było to możliwe ze względu na różne bariery czy żelazne kurtyny. Po 1989 r. wszystko stało się możliwe. Ale tak swobodny handel staje się burzliwy i powoduje różne tempa rozwoju w różnych miejscach. Biedni a pracowici przykładają się lepiej. Efektem tego jest upadek klasy średniej, tych wszystkich drobnych producentów na Zachodzie. Produkcja wylądowała w Azji, ale też i w Europie środkowo-wschodniej, w tym w Polsce. Weźmy np. Włochy potentata białej branży. Produkcja pralek spadła z 2 mln rocznie do raptem 100 tys. Znamiennym przykładem jest przeprowadzona w 2018 r. sprzedaż Candy, ostatniej rodzimej włoskiej firmy tej branży. Kupili ją Chińczycy…

Doprowadzono do sytuacji, w której realne wytwarzanie dobrobytu oddano w ręce innych. Zapomniano o tym, że niewolnik, któremu powierzono ważne zadanie staje się partnerem a ten, któremu powierzono zbyt dużo, może stać się panem. Okazuje się, że w tak zwanym międzyczasie Wschód, a zwłaszcza Chiny, dorobił się pieniędzy kosztem nadzwyczaj ciężkiej pracy własnych obywateli. Rozumiejąc konsekwencje tego stanu rzeczy, Chiny przez lata fałszowały dane statystyczne zaniżając rzeczywisty stopień swojego rozwoju. Dopiero jak CIA narobiło rabanu, Chiny częściowo ujawniły swoje możliwości i swoje ambicje.

Hegemoniczna przewaga Stanów Zjednoczonych stała nieoczywista. Chiny, ale też np. Indie czy Brazylia, od lat budują swoją infrastrukturę. Okazało się też, że od dobrych dwudziestu lat Chińczycy małymi krokami realizują budowę nowego jedwabnego szlaku, który pozwoli im ominąć amerykańską dominację na morskich handlowych szlakach świata. Ponieważ czas i pokój działają na korzyść Chin, Chińczycy dokonują zmian drobnych i nieoczywistych unikając aktów budzących świat z błogiego letargu. Amerykanie obudzili się zbyt późno. Łatwo rywala powstrzymać się już nie da. Dlatego zmuszeni zostali do „odpuszczenia” niektórych rejonów świata po to, by skupić swoje siły w rejonie Azji południowo-wschodniej. Stąd ten głośny ostatnio pivot na Pacyfik. Widać wycofywanie się z takiej np. Syrii, w której rolę wiodącą przejęły dwa państwa, Rosja i Turcja. W Iraku rząd zaczyna publicznie mówić, że czas już najwyższy aby Amerykanie wracali do domu.

Co nam do tego? Ano wszystko. Amerykanie praktycznie wyszli militarnie z Europy. Nie mają żadnych znaczących sił lądowych. Stąd te nawoływania do zwiększenia nakładów finansowych na obronę Europy, co reszta krajów NATO kompletnie lekceważy. W rezultacie w Europie powstaje coś w rodzaju próżni militarnej. Do tej pory czynnikiem spajającym militarnie Zachód było zagrożenie ze strony Związku Radzieckiego. Zagrożenie to znikło. Rosja takim zagrożeniem nie jest, bo jest cieniem dawnej swojej potęgi, a po upadku komunizmu wolna od ideologii stała się krajem bardziej przewidywalnym i potencjalnym partnerem do interesów. Stąd nieformalny sojusz rosyjsko - niemiecki, stąd nawoływania prezydenta Francji Emmanuela Macrona do współpracy z Rosją połączone z odcinaniem się od NATO. Zanik zagrożenia radzieckiego spowodował wyjście na powierzchnię rozbieżnych interesów. Dla takiej Francji zagrożeniem są imigranci, dla Niemiec współpraca z Rosją daje zwiększenie rynków zbytu. Niemcy zamierzają się bogacić, co ułatwia im renta pokojowa. Po prostu korzystają z tego, że od wschodu osłania ich Polska, co pozwoliło znacząco zredukować wydatki wojskowe.

Nie znaczy to jednak, że żadnego zagrożenia nie ma. Mamy tlący się powoli konflikt na Ukrainie. W dodatku na skutek słabnięcia wpływów USA ponownie staje na porządku dziennym sprawa kontroli nad Europą środkowo-wschodnią czyli krajami dawnej Rzeczpospolitej plus Rumunia. Niemcy są zdecydowane utwierdzić swoją pozycję jako kraju współpracującego, ale i drenującego gospodarczo kraje tego regionu. Rosja najchętniej odzyskałaby pełna kontrolę, ale jest na to zbyt słaba. Może we współpracy z Niemcami? Nowym czynnikiem jest wzrost gospodarczy regionu. Polska rozwija się znacznie szybciej niż Niemcy i reszta Unii, o Rosji nie mówiąc. Białoruś sobie nieźle radzi, Rumunia i Węgry rozwijają się nawet szybciej niż Polska. To powoduje, że potencjalnie istnieje możliwość dogadania się i upomnienia się o samodzielne miejsce w Europie. Taka perspektywa nie wadzi Chinom czy USA, ale w Berlinie czy Moskwie perspektywa taka powoduje bezsenne noce.

Piszę o tym, bo to jest podglebie do tego, co wcześniej czy później się wydarzy. Obecny świat gospodarczy zostanie złamany. Nie wiemy jak to się dalej potoczy. Prawdopodobnie Stanom Zjednoczonym uda się na pewien czas spowolnić rozwój Chin. A może nie. W wyniku tych przepychanek i małych wojenek lokalnych nastąpi nowy podział świata na odrębne gospodarki. Zakładam, że w Europie linią wyjściową będzie granica na Bugu. Ale tu będziemy mieli do odegrania kluczową rolę. Nastąpi okres niestabilności politycznej i gospodarczej. Poszczególne kraje będą od nowa ustalały swoją pozycję. Kraje małe, takie jak republiki bałtyckie czy Słowacja będą nerwowo spoglądały na silniejszych sąsiadów szukając tego do którego można się przytulić. Silniejszego po prostu. Niemcy i Rosja zawalczą o kontrolę. Dla Polski będzie to z jednej strony powrót upiora, a z drugiej strony szansa na odzyskanie pełnej podmiotowości, a nawet uzyskanie statusu kluczowego rozgrywającego w regionie. Decydować będzie trzeźwa polityka i wielkość sił zbrojnych. Polska ma teraz siły zbrojne porównywalne z Niemcami. W regionie nieco słabsze od rosyjskich. W regionie, bo wprawdzie Rosja ma wielokrotnie więcej wojska niż my, ale zważywszy na zagrożenia na południu i wschodzie, nigdy nie będzie mogła skierować ich do nas. Aby poprawić swoją pozycję powinniśmy znacząco zwiększyć swoją armię i ją zmodernizować. Trzeba ją podwoić i wyposażyć w nowoczesne systemy antydostępowe, przeciwpancerne i własne systemy świadomości sytuacyjnej. Stać nas na to. Trzeba zwiększyć nakłady na wojsko z 2% do 5% PKB. To będzie trochę bolało. W dodatku zerwanie istniejących powiązań handlowych na świecie spowoduje kryzys i znaczący spadek stopy życiowej. A w tym samym czasie, aby podnieść wydatki wojskowe będziemy musieli obniżyć wydatki socjalne. Zachwytu to nie wzbudzi. Będzie to jednak niezbędne, bo niepodległość nie jest stanem danym nam raz na zawsze. Przeciwnie, pomiędzy potęgami lądowymi jak Rosja czy Niemcy, łatwo możemy ją stracić. Tak jak kiedyś straciły ją wszystkie kraje tego regionu, ostatnia z nich była Rzeczpospolita w końcu XVIII w.

Stając przed nadchodzącą burzą musimy zdać sobie sprawę, że niepodległości, a nawet istnienia państwa, będziemy musieli bronić. O wiele łatwiej będzie zniechęcić sąsiadów do kosztownych prób podporządkowania sobie Polski jako kraju z silną armią, kraju z którym nie ma małych wojen, niż kosztem polskiej krwi bronić niepodległego bytu w obliczu własnej słabości.

Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

Czytaj więcej: Przemija postać świata

Komentarz (9)

Co zrobiliśmy z Polską?

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 28 październik 2019 22:06
Adam Kowalczyk

W chwili gdy czytacie te słowa najprawdopodobniej jest już po wyborach, a może lepiej jest powiedzieć – po głosowaniu, bo posłów wybrali wcześniej liderzy partyjni. Wyniki są jakie są. Mnie bardziej interesuje mechanizm ustroju i skutki jego działania. O tym mechanizmie i o skutkach jego działania jestem jak najgorszego zdania. Popatrzcie zresztą sami.

Obserwacja pierwsza – koniec istnienia Rzeczpospolitej

Zalewani codzienną sieczką informacyjno-propagandową nie zauważamy, że pewna idea, pewien sposób myślenia więdnie i umiera. Rzeczpospolita niesie w sobie ideę republikańską wraz z jej najważniejszym elementem – pojęciem dobra wspólnego. To właśnie pojęcie stanowi o tym, że jesteśmy narodem, a nie grupą etniczną czy tylko skupiskiem ludzi używających wspólnego języka. Rzeczpospolita niesie w sobie wielki ładunek państwowotwórczy pozwalający na zasadzie dobrowolności realizować dobro wspólne. Nie było przypadkiem, że od XVI w. mamy do czynienia w Rzeczpospolitą Obojga Narodów którą tworzyli nie tylko Polacy i katolicy, ale też Litwini, Rusini wszelkich odmian, Gruzini, Ormianie, Tatarzy i Niemcy. Wszyscy oni wyznawali odrębne religie. Nie tylko różne odmiany chrześcijaństwa, ale też islam. Dla nich wszystkich, pomimo konfliktów, było miejsce w Rzeczpospolitej. Wszystkie te kraje wchodzące w skład imperium nie były żadnymi koloniami Korony Królestwa Polskiego, lecz elementami współdecydującymi o całości. Wytworzone przez takie pojmowanie państwa sprzężenie zwrotne spowodowało rozszerzenie pojęcia narodu czyli warstwy szlacheckiej do 11-12% całości podczas gdy w Niemczech było to ok. 0,5%. Dlatego tak trudno było zlikwidować Polskę w dobie rozbiorów. Ten instynkt był tak silny, że zaborcy nie mogli dokonać prostego wcielenia polskich ziem do swoich imperiów, zmuszeni byli utrzymywać jakieś formy autonomii, a nawet państwowości polskiej (Królestwo Polskie, Wielkie Księstwo Poznańskie, Rzeczpospolita Krakowska czy autonomia Galicji i Lodomerii). Ten zachowany instynkt państwowy umożliwił odbudowę niepodległej Polski po I wojnie światowej.

Co mamy dzisiaj? Interes Polski jako całości nie liczy się. Widać to w sprawach dużych, gdy ugrupowania polityczne odwołują się do mocarstw zagranicznych domagając się interwencji przeciwko własnemu rządowi i krajowi. W XVIII w. odwoływanie się Targowicy do obcego mocarstwa uznano za zdradę, a dzisiaj podobne odwoływanie się do Unii Europejskiej za obronę praworządności.

W sprawach mniejszej wagi, gdy poseł PiS Łukasz Rzepecki, skrytykował podczas dyskusji na sali plenarnej projekt o nałożeniu nowego podatku, został niezwłocznie wyrzucony z klubu poselskiego. Przypomnę, że obowiązek posła trzymania się instrukcji poselskich został zniesiony przez Konstytucję 3 Maja, a teraz ten upiór powrócił. Taki rechot historii.

Ale nie tylko wielkie partie socjalistyczne, jak PO i PiS, utraciły poczucie dobra wspólnego. Smutnym przykładem są działania partii prawicowych tworzących kolejne koalicje, konfederacje itp. i natychmiast rozpadające się z powodu niezdolności do jakichkolwiek ustępstw w imię dobra wspólnego.

Obserwacja druga – przemiana PO

To jest ciekawy przypadek. PO powstawała jako partia propaństwowa z programem minimum ciepła woda w kranach, powolny wzrost i święty spokój pozwalający na zawsze pozostać u władzy. Jak wszyscy, którzy mieli rządzić przez tysiąc lat, PO szybko władzę utraciła. Normalne. Jednak ewolucja jaką PO i to w co się przepoczwarzyła jest nieprawdopodobna. Partia ludzi wykształconych, inteligentnych, ratujących Polskę przed oszołomami i prowadząca ją do Europy zamieniła się w jakiś sabat czarownic, dom wariatów i ostoję dewiantów seksualnych. Państwo polskie istnieje tylko jako żerowisko, jako łup nam się należący, a jak nie, to niech je szlag trafi. Stałe donoszenie na Polskę do instytucji europejskich czy środowisk żydowskich w USA stało się standardem postępowania.

Kiedyś głównym skupiskiem ojkofobów była „Gazeta Wyborcza” a teraz to odrzucenie polskości, naszej kultury i tradycji rozlazło się na całe to środowisko „opozycji totalnej”. W jakimś stopniu działania „opozycji totalnej” są gorsze od działań Konfederacji Targowickiej. Ta ostatnia, wbrew potocznym mniemaniom, była ruchem mającym na celu ratowanie republikańskich zasad ustroju Rzeczpospolitej przed zastąpieniem ich monarchią. Zapominamy dzisiaj, że Rzeczpospolita Obojga Narodów miała ustrój republikański z głową państwa zwaną tradycyjnie królem wybieraną w wyborach powszechnych na długą, bo dożywotnią, kadencję. A z czasem, jak pokazały dzieje Sasów i Stanisława Leszczyńskiego, okazało się, że króla można wymienić na innego przed końcem kadencji. Targowiczanie zgrzeszyli nie brakiem patriotyzmu lecz raczej gigantyczną naiwnością.

Obserwacja trzecia – ewolucja PiS

Od czasów najdawniejszych czyli pierwszych publicznych wypowiedzi braci Kaczyńskich na tematy publiczne, nie miałem wątpliwości, że nurt socjalistyczny będzie silny. To było jakby wpisane w przedwojenny jeszcze sposób myślenia żoliborskiej inteligencji. Nie miało to, oczywiście, wiele wspólnego z komunizmem. Jednak ewolucja PiS w kierunku znanego nam z minionego ustroju modelu monopartii, która sprawuje kontrolę nad wszystkim, jest niepokojąca. Proces ten, początkowo odbywał się poprzez przejmowanie kolejnych instytucji, co mieściło się w demokratycznej paranoi. Teraz jednak zaczyna się tworzenie nowych instytucji mających na celu poddanie kontroli całych, dotąd niezależnych od kontroli państwa, środowisk. Przykładem są ostatnie pomysły na powołanie jakiegoś ciała, które będzie zrzeszać i kontrolować dziennikarzy.

Mogę tu tylko przypomnieć, że ostatecznym rezultatem przejęcia całej władzy i totalnej kontroli nad społeczeństwem jest lądowanie na śmietniku historii, o czym boleśnie przekonała się nieboszczka PZPR.

I „last but not least” – polityka zagraniczna

Smutne i groźne jest uleganie w polityce emocjom z jednoczesnym ignorowaniem interesów Polski. Politykę robi się, żeby przypodobać się interesom gawiedzi, a tej emocje kształtowane są przez media tak chętnie niegdyś oddane obcym ośrodkom.

I tak mamy stałe nakręcanie nastrojów antyrosyjskich i w tym celu popieranie w ciemno Ukrainy, która najwyraźniej ma nas gdzieś i to nam pokazuje. Podobnie zresztą jak Litwa. Występujemy przeciwko, jakby na to nie patrzeć, mocarstwu nuklearnemu a mocy sprawczej mamy tyle, że nie potrafimy nawet Litwinów przekonać do cofnięcia zakazu pisania nazwisk po polsku. Co ciekawe, równolegle z występowaniem przeciwko Rosji od lat prowadzimy politykę wybijania Białorusinom z głowy wszelkich myśli o zbliżeniu z Zachodem. Czyli wbijania Białorusi do rosyjskiego gardła. Po trzeźwemu nie da się takiej polityki zrozumieć.

W dodatku dla potrzeb gawiedzi podniesiono sprawę reparacji wojennych od Niemiec. Prawnie sprawa jest dawno zakończona, ale popyskować można. Zapomniano jednak o tym, że w interesie Polski jest żeby mieć z obydwoma silniejszymi sąsiadami stosunki lepsze niż oni mają pomiędzy sobą. My, jako supermocarstwo mamy to gdzieś. Przypominam, że to już było – 80 lat temu. Jak się skończyło wiemy.

W zamian za to wybraliśmy egzotyczny sojusz z USA. Samo w sobie nie takie to głupie, ale do czasu. Musimy być przygotowani na nową Jałtę pomiędzy USA i Rosją skierowaną przeciwko Chinom. Rosja ulegnie wreszcie amerykańskim zalotom i pomoże Ameryce. Tyle, że każe sobie za to zapłacić. Oczywiste jest, że ceną będzie międzynarodowe uznanie aneksji Krymu i Donbasu. Czy jednak Rosji to wystarczy. Kiedyś dostała więcej... My jednak postawiliśmy tylko na USA a co będzie gdy z tego amerykańskiego konia przyjdzie nam spaść? Nie zostawiliśmy sobie żadnej alternatywy.

Demokracja w obecnym wydaniu sprowadziła naszą politykę do ulegania emocjom i odrzucenia działań racjonalnych jako wyborczo nieopłacalnych. Obawiam się, że życie wystawi nam za to rachunek.

Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

Czytaj więcej: Co zrobiliśmy z Polską?

Komentarz (23)

Wrzesień 1939 – nowe spojrzenie

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 20 wrzesień 2019 21:18
Adam Kowalczyk

Jak zwykle w rocznicę tragicznego września 1939 roku mamy wysyp artykułów opisujących tamte wydarzenia i ich podłoże. I jak co roku podtrzymywane są te same mity i półprawdy. Jedyne co się zmieniło od czasów komuny to zmiana akcentów. Wcześniej jedynym winowajcą byli Niemcy, a dzisiaj do roli współwinnych awansowali Rosjanie. Gdy porównamy pisane co roku artykuły i wydawane na ten temat książki to widać, że wszyscy od lat piszą to samo. Jak wyklepaną na pamięć lekcję bez zastanowienia się nad sensem, a raczej jego brakiem w tym co piszą.

No bo ile razy można pisać, że nie mieliśmy wyboru, napadli nas bez powodu, a my nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Albo, że wojsko walczyło bohatersko i tylko sojusznicy nas zdradzili. Pewną odmianę wprowadziły książki Roberta Michulca (Ku Wrześniowi 1939) bardzo dobrze udokumentowane, ale ogólnym przesłaniem wpisującym się w niemiecką politykę historyczną i dlatego trudnym do zaakceptowania. Podobną rolę spełniła głośna książka Piotra Zychowicza Pakt Ribbentrop-Beck, której autor twierdzi, że trzeba było zawrzeć pakt jak w tytule i razem z Hitlerem iść na ZSRR. Pozycje te, zwłaszcza Zychowicza, narobiły trochę szumu, ale nie zmieniły tonu reszty publikacji żałośnie nudnych w swym schematyzmie.

W tej sytuacji za bary z tematem wziął się profesor Grzegorz Górski. Przebywając przez kilka lat w Londynie profesor gruntownie zapoznał się ze źródłami brytyjskimi dotyczącymi rozgrywek dyplomatycznych poprzedzających wojnę. To miało zasadniczy wpływ na podejście do tematu. Autor odszedł od relacjonowania bohaterstwa czy zbrodni i zajął się mniej efektownymi lecz decydującymi o wszystkim działaniami dyplomatycznymi i wpływem rozgrywek w obozie władzy II RP na politykę zagraniczną.

Autor stara się odpowiedzieć na szereg pytań. Czy wybuch wojny 1.IX.1939 r. był nieunikniony? Jakie szanse wykorzystał, a jakie zaprzepaścił minister Józef Beck? Czy Polska słusznie uważała się za mocarstwo i czy mogła nim się stać? Jaki był stosunek Polski do wejścia Niemiec do Czech i czy mieliśmy w tym swój udział? Czy mieliśmy rzeczywiste gwarancje Francji i Wielkiej Brytanii? Jak doszło do podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow? Czy istniała szansa na skuteczniejszy opór podczas kampanii wrześniowej?

Próba udzielenia odpowiedzi na te pytania przewraca do góry nogami dotychczasowe spojrzenie na przyczyny rozpoczęcia wojny od Polski i naszego aktywnego w tym udziału. Książka ta pozwala wniknąć w działania dyplomatyczne ministra Becka.

Jest tam wiele nowych rzeczy jak np. przekreślone w ostatniej chwili przez Hitlera polskie nadzieje na objęcie protektoratem Słowacji. To właśnie wycofanie się z ustnej obietnicy spowodowało gwałtowną reakcję Polski i zerwanie współpracy z III Rzeszą trwającej od 1934 r. O tym jak marszałek Edward Rydz-Śmigły chciał „się trzaskać” z Niemcami licząc na zwycięstwo. Jest tam bardzo wiele o tym, jak polityka wewnętrzna i rozgrywka o władzę spowodowana nadchodzącymi w 1940 r. wyborami prezydenckimi wpłynęła na polską politykę zagraniczną. Dziś zapominamy, że sanacja nie była żadnym monolitem. Przypominała raczej mafię wewnątrz której trwa walka na śmierć i życie. Prezydent Ignacy Mościcki odchodził, był zresztą człowiekiem bardzo chorym, a o schedę walczył min. Beck i marsz. Śmigły wspierany przez ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego. Tej walce podporządkowano działania publiczne. To jej efektem, próbą zdobycia poparcia opinii publicznej, było sławne przemówienie sejmowe min. Becka z 5 maja 1939 r. uznane ostatecznie przez Niemcy za zerwanie rokowań i uświadamiające naszym nowym zachodnim aliantom, że postawiliśmy się w sytuacji bez wyjścia.

Autor prowadzi nas przez wydarzenia krok po kroku szczegółowo omawiając każdy ruch i jego uwarunkowania. Nie jest to jednak historia alternatywna oparta na gdybaniach autora. Na 291 stronach mamy precyzyjne informacje. Na dosłownie każdej stronie mamy przypisy. Pomimo tego dobrze się ją czyta. Wymaga pewnego przygotowania, nie jest to kryminał, ale jej zawartość jest nagrodą za czas poświęcony na jej przeczytanie. Czas poświęcony, ale nie zmarnowany.

Książki nie dostaniecie w formie papierowej – została wydana w skandalicznie niskim nakładzie 100 egzemplarzy. Jest jednak łatwo dostępna w internecie z formacie pdf.

Grzegorz Górski Wrzesień 1939 – nowe spojrzenie, Toruń 2014, s. 291.

Adam Kowalczyk

Czytaj więcej: Wrzesień 1939 – nowe spojrzenie

Komentarz (71)

Raz jeszcze o tym samym

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 02 sierpień 2019 08:28
Adam Kowalczyk

Po moich artykułach na temat perspektyw dla Polski wielokrotnie zarzucano mi, że wybrzydzam na sojusz z USA a uchylam się od wskazania alternatywy. A nawet, że marzy mi się oddanie Polski w łapy Rosji. Spróbuję więc raz jeszcze wyłożyć co myślę na ten temat. Niestety, i tym razem nie podam na tacy tej recepty. Aż taki przewidujący to ja nie jestem.

Przede wszystkim muszę wrócić do opisu sytuacji. Pozornie jest jak było. Stany Zjednoczone gwarantują nam bezpieczeństwo poprzez pilnowanie ładu światowego co zapewnia swobodę handlu na świecie, pokój i osłonę przed Rosją oraz trzymanie w ryzach Niemiec. Dzięki temu Niemcy są nawet naszym sojusznikiem. Ot, taki rechot historii. Żeby podporządkować sobie Polskę gospodarczo Niemcy musiały przegrać wojną, a my być w obozie zwycięzców czyli wygrać… Tylko, że coś się zmieniło. W Polsce jeszcze tego dobrze nie widać, zwłaszcza jak się jest zajętym wojną plemienną pomiędzy PiS i PO. Po prostu wolny handel światowy dał szansę zarobić wszystkim. Świat jednak nie jest jednolity. Jedni potrafili zarobić więcej, inni mniej. Żeby to sobie uzmysłowić wystarczy porównać wzrost PKB per capita kilku krajów. I tak w latach 2010 – 2018 PKB Stanów Zjednoczonych wzrosło z 48 403 do 62 606 mln USD czyli o 29,3%. Wydawałoby się, że to dużo zwłaszcza gdy popatrzymy na przyciśniętą sankcjami Rosję – odpowiednio 11 406 i 11 327 mln USD czyli spadek o 0,7% albo tonącą w kryzysie nawet bez sankcji Japonię 44 674 – 39 306 mln USD czyli spadek o 10%. No tak, ale Chiny skoczyły z 4 524 do 9 608 czyli o 112,4%! Więcej niż podwoiły dochód na głowę. Dla porównania PKB per capita Polski wzrosło z 12 602 do15 431 mln USD czyli o 22,4%.

To było na głowę. Natomiast PKB krajów według g MFW wyniosło w roku 2017, USA 19 390 600 mln USD, Chiny 12 014 610 mln USD,potem długo nic i Japonia 4 872 135 mln USD.

Chińska gospodarka rośnie rocznie o wielkość gospodarki Australii. W dodatku według niektórych analityków powiązanych z CIA Chińczycy fałszują dane statystyczne ukrywając rzeczywistą wielkość gospodarki żeby uśpić czujność konkurencji. Faktycznie wielkość gospodarki chińskiej przekroczyła już wielkość gospodarki USA.

Zmiany, które zachodzą podważyły wiarę we wszechmoc światowego hegemona i wzbudziły nadzieję na zmianę usytuowania krajów w gospodarce światowej. Pewność zmiany mają Chiny, nadzieję Rosja, Niemcy, Indie i kilka innych krajów. Inni z kolei zaczynają się bać.

Na rezultat starcia pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi mamy mniej więcej taki brzęczenie muchy na szarżę słonia. Sytuacja nieco się zmienia gdy popatrzymy na Europę. Tu zaczyna od nas wiele zależeć. Pierwsza rzecz, o której powinniśmy analizować to fakt, że Amerykanom zwyczajnie brakuje sił na kontrolowanie całego świata. Stąd ogłoszony pivot na Pacyfik, rejon podstawowego starcia gospodarczego i, nie daj Boże, militarnego z Chinami. Dlatego Amerykanie wycofują się z Europy. Przepychanki z Rosją i sankcje to tylko zasłona dymna i przekomarzania w celu wytargowania lepszych warunków sojuszu z Rosją przeciwko Chinom. Nadchodzi nowa Jałta. Pierwszą oznaką tego było odstąpienie przez prezydenta Baracka Obamę od budowy tarczy antyrakietowej ogłoszone, nomen omen, 17 września 2009 r. Oczywiście póki co, to nie przyznają się do zamiarów odejścia, ale ukrywać to jest znacznie trudniej. Gdyby Amerykanie zamierzali twardo tkwić w Europie zadbaliby o wsparcie swoich sojuszników. A co mamy? Mowy nie ma o stałej obecności wojsk. Tylko magazyny i obecność rotacyjna. Stała obecność rodzi zobowiązania a rotacyjna już nie. Dalej, wkręcili Ukrainę w konflikt z Rosją. Dużo gadania a czy Ukraina dostałą jakąkolwiek broń od USA? Jakoś nie widać. Najważniejszym w Europie krajem wschodniej flanki NATO jest Polska. Naprawdę dużo o tym gadania. Tyle, że gdzie pomoc? Izrael dostaje od USA rocznie 4 mld USD na dozbrojenie. W dodatku nie musi wszystkiego wydać w Stanach, może wspierać własny przemysł zbrojeniowy. My musimy płacić Amerykanom za budowę i utrzymanie bazy, a sprzęt musimy kupować za swoje i u nich. W dodatku próbują, i zrobią to, orżnąć nas na rzecz organizacji żydowskich na 300 mld USD. To naprawdę powinno dać nam do myślenia. Z tego wszystkiego widać jasno, że z tego amerykańskiego konia wcześniej czy później spadniemy.

Nie sądzę żebyśmy mogli liczyć na NATO. Spoiwem NATO był strach przed Rosją i siła Ameryki. Rosji w Europie Zachodniej już nikt się nie boi, a co może USA pokazują Chiny wykorzystując do tego swoją marionetkę czyli Koreę Północną. Korea gra Amerykanom na nosie, straszy ich nawet uderzeniem na bazę na wyspie Guam co wyeliminowałoby ich z zachodniego Pacyfiku i rozwiązało ręce Chinom. I prezydent Donald Trump musi tę żabę przełykać, a nawet spotykać się z koreańskim dyktatorem.

Kilka dni temu Trump odwołał przygotowany atak na Iran. Nie wsparli go żadni sojusznicy z NATO, nawet Polska. Widzą to wszystko Niemcy i powoli ale skutecznie starają się wypchnąć USA z Europy i wreszcie odzyskać swobodę ruchów. Nawiązali już strategiczny sojusz z Rosją. Budowa Nord Stream oraz jego południowego odpowiednika bierze Europę Wschodnią w kleszcze. Władimir Putin właśnie zapowiedział, że za rok Ukraina zostanie wyeliminowana jako kraj tranzytowy w przesyłce gazu. To się dzieje przy wsparciu Niemiec. Amerykanie tracą pozycję. Kraje europejskie, i nie tylko, zaczynają od nowa pozycjonować się w stosunku do sąsiadów. Wraca tradycyjny koncert mocarstw.

A to oznacza, że my też powinniśmy zacząć rozpatrywać różne scenariusze. Sytuacja nie jest łatwa. Rosja stara się odzyskać swoją strefę buforową. Przede wszystkim kluczową dla naszego bezpieczeństwa od wschodu Białoruś. To przyjdzie im łatwo pomimo rozpaczliwych starań prezydenta Aleksandra Łukaszenki odsunięcia tego w czasie. Wielka w tym i nasza zasługa. Ponad dwadzieścia lat obłędnej polityki wciskania Białorusi w gardło Rosji daje rezultaty. Pani Agnieszka Romaszewska, dyrektorka TV Biełsat, może być z siebie dumna.

Na Ukrainie już Rosja swoje zrobiła. Odzyskała ważny dla jej bezpieczeństwa Krym i faktycznie oddzieliła od Ukrainy przemysł Donbasu. Reszta Ukrainy pogrążona w chaosie, zneutralizowana na lata całe. Potem się zobaczy.

Upadek starego świata jest wielkim zagrożeniem. Jest też jednak i szansą. My też musimy starać się wywalczyć sobie nową pozycję. Nie będzie to łatwe bo zostaliśmy wstępnie zneutralizowani. Naszą własną pozycję musimy budować w oparciu o własną siłę, a taką możemy wygenerować tylko na obszarze dawnej Rzeczpospolitej. Aby to się jednak stało musimy dysponować taką atrakcyjnością polityczną, gospodarczą i cywilizacyjną oraz siłą militarną, żeby stać się naturalnym ośrodkiem przyciągającym Białoruś, Ukrainę i Rumunię. Współpraca polityczna oparta na gospodarce pozwoliłaby nam wspólnie stać się czynnikiem rozgrywającym w Europie. Rzecz w tym, że nie tylko my o tym wiemy. W końcu tak było przez kilka wieków. Widzą o tym Rosjanie i stąd zadbali o neutralizację Białorusi i Ukrainy. Wiedzą też Niemcy, którzy zadbali o podporządkowanie sobie naszej gospodarki.

Na realizację marzenia o samodzielności potrzebujemy kapitału. Taki mogą nam dać tylko Amerykanie. Przez chwilę wydawało się, że tak będzie. Szum podniesiony wokół Trójmorza na to wskazywał. Jednak najwyraźniej już ten pomysł zarzucili. Z kolei na naszą korzyść działa to, że Rosja gospodarczo jest w stosunku do nas relatywnie słaba. PKB Rosji w 2017 roku to 1 527 469 mln USD a Polski 614 190 mln USD. Czyli PKB Rosji jest raptem 2,5 raza większe niż Polski, a do obsłużenia i obrony mają ponad 54 razy większe terytorium. I na to musi im starczyć 144 mln ludności, 3,8 raza więcej niż w Polsce. Gdyby nie wsparcie Niemiec Rosja nie byłaby aż tak wielkim problemem dla Polski.

Każde działanie czy to nasze, czy dowolnego innego kraju w regionie, spowoduje reakcję reszty. Jest w tym tyle niewiadomych, że zwyczajnie nie podejmuję się powiedzieć, kiedy i do kogo zeskoczyć z amerykańskiego konia. Jedno wiem na pewno. Niezależnie od wybranego rozwiązania musimy starać się uniezależnić gospodarkę od Niemiec. Trzeba się otworzyć na wschód a zwłaszcza na Chiny. I trzeba to zrobić już, zanim nam inni to uniemożliwią.

Jednak to nie przeciwdziałanie sąsiadów jest największą przeszkodą. Problemem jest nieprawdopodobny wręcz klientelizm naszych elit politycznych. Z jednej strony PiS, który nawet bity i kopany, zrobi wszystko aby pokazać Amerykanom, że zasłużył na pochwałę i batonika. A z drugiej strony opozycja z PO i okolicami, która zlikwiduje Polskę i Polaków żeby tylko doczekać się poklepania po główce przez Brukselę, a tak naprawdę przez Berlin.

Żeby coś zmienić przede wszystkim trzeba chcieć. Reszta to już tylko praca.

Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”

Czytaj więcej: Raz jeszcze o tym samym

Komentarz (2)

Więcej artykułów…

  1. To wojna!
  2. Rozdział Kościoła od państwa?
  3. Quo vadis?
  4. Jaki mamy w tym interes?

Strona 7 z 45

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • 11
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

A redaktor jak zwykle...
A świstak chodzi i zawija w sreberka
Jakby się redaktorek nie starał, to dzisiejsza debata, a zwłaszcza wczorajszą rozmową...
"Geniusz" Trzaskowski w debaci...
1 godzinę temu
Dodam jeszcze dwie osoby i będzie kwartet: D. Wysocka-Schnepf oraz sierżantGarcią
https://demotywatory.pl/5300190/Tymczasem-w-Tarnowie-mozna-bylo-...
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
8 godzin(y) temu
Świetny wywiad z Karolem Nawrockim z 2017 r. Terlikowski powinien wysłuchać...
https://www.youtube.com/watch?v=Zwxt22BfrLY&t=123s
Klub Warmiński zaprasza na spo...
8 godzin(y) temu
W punkt
Gdy redaktor grilluje i nagrywa, to "interes spoleczny". Gdy redaktora nagrywają, to przestępstwo.
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
9 godzin(y) temu
Ta Joanna to powinna zaprzyjaźnić się z Czarną Anną. To byłby duet zwany "Nieszczęściem parowym"
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
10 godzin(y) temu
Od zakochania do nękania… stalking to uporczywe prześladowanie z powodu zawiedzionej miłości, powodujące poczucie poniżenia u dziennikarza i demolując...
Jak mąż zaufania Trzaskowskieg...
17 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Barbarzyński atak "silnych ludzi" Tuska na praworządność Zbigniew Lis Motto Tuska: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy, czyli uchwałami Sejmu i rozporządzeniami zmieniać ustawy, wg zasady –… Zobacz
  • Co trzeba zrobić, żeby PiS wygrało kolejne wybory? Zbigniew Lis Wielu Polaków głosujących nie za opozycją, tylko przeciw PiS, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ich decyzji oraz z powagi… Zobacz
  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • Polska racja stanu - refleksje po obejrzeniu "Resetu" Zbigniew Lis Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bulwersujące fakty i ujawnione dokumenty, przedstawione podczas emisji serialu dokumentalnego "Reset" w TVP1, który… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Czy zastępcą dyrektora Muzeum w Grunwaldzie została osoba z polecenia PO?
  • Wyborcza sporządziła listę osób do zwolnienia z pracy, związanych z PiS
  • Konfederacja Korony Polskiej sprzeciwia się inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie
  • Studentki oskarżyły swojego wykładowcę z WNE UWM o molestowanie
  • Co chce ukryć prezes olsztyńskiej spalarni? Dlaczego popioły chcą wozić do Bisztynka?
  • Stołek wiceprezes WFOŚiGW w Olsztynie dostała kandydatka Koalicji Obywatelskiej
  • Jak oceniacie pierwszy rok prezydentury Roberta Szewczyka?
  • Przedsiębiorca z Olsztyna oskarża minister klimatu o bankructwo firm
  • Sąd Najwyższy odmówił rektorowi UWM udziału w zwolnieniu Adamowicza
  • Nawrocki w debacie w TVPwL dowiódł, że jest bokserem wagi ciężkiej, Trzaskowski - słabowitym „lalusiem”
  • Trzaskowski wielkim patriotą jest i mega niezależnym od Tuska
  • Największy skandal wyborczy w III RP. Kampania oszczerstw w sieci osób związanych z PO

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.