Polityka zagraniczna – co dalej?
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 20 grudzień 2019 20:12
- Adam Kowalczyk
Nie zamierzałem tak szybko wracać do tego tematu, ale ostatnia wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który palnął coś na temat śmierci mózgowej NATO, skłoniła mnie do tego. Ciekawa zresztą była reakcja prezydenta Turcji Recepa Erdogana, który poradził Macronowi, żeby sam się przebadał na okoliczność własnej śmierci mózgowej. Ta riposta najlepiej świadczy o tym jak postrzegane są obecnie stare europejskie mocarstwa. A przynajmniej Francja. Wraz z utratą potęgi kończy się też i respekt.
Nie piszę o tym żeby zabawiać czytelników anegdotami. Chodzi mi o coś więcej. Poza twierdzeniem o zmierzchu NATO Macron po raz kolejny podkreśla, że przyszłość Europy widzi we współpracy z Rosją. Kryje się za tym wspólna z Niemcami chęć wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy. Zarozumiali Francuzi gadają coś nawet, że amerykański parasol atomowy nad Europą może być zastąpiony francuskim. Rosjanie muszą być zachwyceni. Na szczęście póki co, Niemcy pod tym względem są mocno sceptyczni. Dlatego jeszcze widzą sens istnienia sojuszu północnoatlantyckiego. Wracając do francuskiego parasola atomowego, jakoś nijak nie potrafię sobie wyobrazić użycia przez Francję broni atomowej, czy choćby tylko groźby jej użycia, w wypadku gdy Rosjanie weszli do Suwałk czy Gołdapi. Jednak te wypowiedzi świadczą o zmianie sposobu myślenia. Dla krajów Europy Zachodniej Rosja nie jest już zagrożeniem. Jest traktowana jako partner do wypchnięcia USA i jako ktoś z kim należy siąść do stołu w celu poukładania Europy od nowa. Do stołu mają zasiąść poważne państwa jak Francja i Niemcy czy Rosja. Reszta ma się dostosować do ustaleń. Znamienna jest tu reakcja Erdogana. Nie była przypadkowa. Turcy uznali, że to już się dzieje i w ten sposób przypomnieli o swoim powrocie do grona silnych graczy europejskich, o tym, że jeśli jej do stołu nie zaproszą, to ona może ten stół przewrócić do góry nogami. Sytuacja ta powoduje konieczność redefiniowania polskiej polityki zagranicznej. Musimy opracować kilka wariantów na przyszłość. W każdym z nich musimy wzmacniać swoją gospodarkę i przynajmniej podwoić ar- mię zapewniając jej też samodzielność operacyjną. To jest warunek podstawowy żebyśmy, podobnie jak Turcja, byli w stanie wywrócić ten stolik jeśli nas do niego nie zaproszą.
Przede wszystkim powinniśmy podtrzymywać obecność USA w Europie jak długo się da. Ta obecność daje nam czas na wzmocnienie się i zabezpiecza nas przed skutkami europejskiego koncertu mocarstw. Aby przedłużyć żywot amerykańskiego parasola nad nami musimy uświadomić im, że bez nas to oni wylatują w Europy w ciągu tygodnia i w ich interesie leży gospodarcze i militarne wsparcie Polski. I nie przez żądanie obniżenia podatków od amerykańskich firm czy wciskanie nam ichniego uzbrojenia, które możemy sami wyprodukować. Powinni część produkcji przenoszonej z Chin przenieść do nas i, podobnie jak Izrael, podeprzeć nas kwotą kilku miliardów dolarów na uzbrojenie zamawiane w polskich fabrykach. Jeśli tego nie zrobią stracą swoje oparcie w Europie.
Jednak Stany Zjednoczone wcześniej czy później, raczej wcześniej, będą zmuszone wycofać się z Europy. Wtedy zacznie się jazda. W mentalności takich Francuzów nie mieści się nawet myśl o tym, że kraje Europy środkowo-wschodniej, w tym Polska, mogą być samodzielnym podmiotem polityki zagranicznej. Od czasu rozbiorów przyzwyczajono się do tego, że bez Polski panuje pokój, tylko od czasu do czasu zakłócany przez Polaków. Symbolem myślenia Francuzów jest niesławne zdanie Lordre règne à Varsovie, czyli “porządek panuje w Warszawie” wypowiedziane przez ministra spraw zagranicznych Francji, generała Horacego Sebastianiego bezpośrednio po stłumieniu Powstania Listopadowego. Podobnie podczas I wojny światowej, gdy w Rosji oficjalnie zaczęto mówić o odbudowie Królestwa Polskiego pod berłem Romanowów, we Francji był zapis cenzury na artykuły przedrukowywane z prasy rosyjskiej. O Polsce wolno było pisać dopiero po rewolucji październikowej, gdy dotychczasowa Rosja upadła. Już na więcej możemy liczyć ze strony Niemiec, bynajmniej nie dlatego, że nas pokochali. Muszą się z nami trochę liczyć, bo ich gospodarka jest już tak mocno powiązana z naszą, że upadek Polski czy nawet tylko jakaś istotna zmiana polityczna, zbyt wiele strat by im przyniosła. Z Francją tak silnych powiązań nie mamy.
Mamy wtedy dwie możliwości. Jedna to pogłębić integrację z Unią czyli Niemcami i Francją. Jednak nie możemy dopuścić do tego żeby to Francja czy Niemcy narzucały nam politykę zagraniczną w stosunku do wschodu. To musi być nasza domena. Obawiam się jednak, że Zachód nigdy się na to nie zgodzi. Wtedy integracja z Unią traci wszelki sens. Po prostu w razie dogadania się z Rosją może i będziemy zaproszeni do stołu ale raczej jako główne danie, a nie współgospodarz. Wtedy musimy być w stanie kopnąć ten stół. Żeby móc wywrócić ten stół powinniśmy odbudować kontakty handlowe z innymi krajami będące w podobnej sytuacji czyli Europy środkowo-wschodniej – Białoruś, Ukraina i Rumunia plus pomniejsze. Tylko we współpracy z nimi możemy osiągnąć swoje cele. Problem polega na tym, że do tanga trzeba dwojga. Bez współpracy regionalnej będziemy musieli wybierać z kim dogadamy się jako junior partner, wasal po prostu.
Sytuacja jest naprawdę trudna, wymagająca niebywałej zręczności politycznej. Ale przynajmniej możemy walczyć o swoją pozycję i mamy jakąś szansę. Mniejsze kraje, jak np. republiki bałtyckie mogą tylko czekać na to kto je przytuli. Albo zadusi.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”
https://www.youtube.com/watch?v=CzDkvUh3sWE
Co oznacza w moim wykonaniu to rosyjskie określenie przypominać nie będę, wielokroć padało ono na tym forum. Zatem i "b...
Cyt.: Ostatni, siódmy zarzut, dotyczył narażenia na bezpośrednie zagrożenie zdrowia i ...
Nauczyciel Jędrzej to bandzior-terrorysta, który nie powinien pracować z młodzieżą!
https://...