Państwo poważne czy pozostałe?
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 21 sierpień 2021 13:51
- Adam Kowalczyk
Stanisław Michalkiewicz często powtarza, że państwa dzielą się na poważne i pozostałe. Polska należy do tej drugiej grupy. O tym czy państwo jest poważne czy tak nie do końca, decydują jego elity. A tych my zwyczajnie nie mamy. Są oczywiście, jednostki mogące się do nich zaliczać ale nie mamy elity jako masy na tyle znaczącej, że wymuszającej prowadzenie spraw państwa zgodnie z jego interesami i ludzi jego terytorium zamieszkujących.
Weźmy choćby przedmiot zainteresowania naszych polityków i publicystów politycznych. Od lat trwa wzajemne obrzucanie się błotem i wytykanie sobie różnych świństw i prywat. Udało się podzielić społeczeństwo na dwa odrębne plemiona wzajemnie się nienawidzące i niezdolne do współpracy w interesie Polski. Tym bardziej, że z wypowiedzi i postępowania różnej maści działaczy wynika, iż za interes Polski uważają doraźny interes polityczny swojego ugrupowania. I tak dzisiaj tematem dominującym jest powrót Donalda Tuska. Tak jakby to cokolwiek znaczyło. Wrócił człowiek miałki, nie mający zbyt wiele wspólnego z Polską i w dodatku całkowicie pozbawiony charyzmy, którą miał przed laty. Różnica pomiędzy Tuskiem dawnym, sprzed lat, a dzisiejszym jest mniej więcej taka, jak pomiędzy czarodziejką a czarownicą. I trwa i trwać będzie dyskusja na temat Tuska, Szymona Hołowni czy innego Borysa Budki. I co na to Jarosław Kaczyński?
Dwa miesiące temu ogłoszono Polski Ład. Miały być zmiany, nowe ustawy. Po prostu coś wielkiego. I co mamy dzisiaj? Nic, ani śladu jakiejś nowej ustawy, żadnego ruchu w tym kierunku. Po prostu nic. Nadęto balon, a ten nawet nie pękł, tylko powietrze cicho zeszło.
Nasi politycy i publicyści nawet nie zauważyli, że świat wokół nas dramatycznie się zmienia. W skali krajowej opozycja zajmuje się donoszeniem na Polskę do mocarstw ościennych. Swoją drogą czy kiedyś za to nie wieszano? A w skali lokalnej szef olsztyńskich struktur partii rządzącej publikuje w odcinkach swoje - nazwijmy to zapiski frustrata - których tematem są skargi i żale na wydawcę „Debaty” i na piszącego w niej dziennikarza. Taki poziom widzenia świata.
Tymczasem sytuacja na świecie zmienia się dramatycznie i w nieciekawą dla nas stronę. Po upadku Związku Radzieckiego otworzyło się dla nas okienko strategiczne, które właśnie się zamyka. O ile w gospodarce od biedy jakoś je wykorzystaliśmy, o tyle w polityce zagranicznej sprawy zostały zawalone kompletnie. Wspólnym, niestety wysiłkiem kolejnych ekip rządzących.
Nie wiadomo jak i kiedy okazało się, że Rosja przestała być konkurentem dla Stanów Zjednoczonych. Stała się pożądanym partnerem w starciu z nowym przeciwnikiem NATO Chinami. Jakby tego było mało, o jej względy usilnie zabiegają Francja i Niemcy. Po szczycie Joe Biden - Władimir Putin zorganizowanym z inicjatywy Bidena, zauważono wreszcie, że coś się dzieje. No i wytłumaczono sobie. Nasz minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau powiedział, że Amerykanie popełniają błąd. Podobnie liczni publicyści pisali o błędach, nowej Jałcie i takie tam bzdety. Taka typowa polska naiwność. Tu nie ma mowy o błędach. Prezydent USA, prezydent Francji czy kanclerz Niemiec realizują interesy swoich krajów tak jak je widzą. Interesy swoje, nie polskie. I żadne piękne słowa nie mogą przesłonić tego faktu. Oczekiwanie od nich czegoś innego jest głupotą gorszą od zbrodni. Warto może tu przypomnieć pewien dialog. Po konferencji w Teheranie premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill spotkał się z przedstawicielem Brytanii przy Josipie Broz Tito w Jugosławii sir Fitzroy Macleanem. Maclean powiedział, że dalsze intensywne wspieranie Tity doprowadzi do tego, że po wojnie władzę w Jugosławii obejmą komuniści. Churchill zapytał:
– Czy zamierza pan po wojnie zamieszkać w Jugosławii?
– Nie.
– Ja też nie.
Tak dla wyjaśnienia. W tym czasie Wielka Brytania gościła w Londynie emigracyjny, królewski rząd Jugosławii, który oficjalnie uznawała za sojusznika a komunistów nie.
W Polsce przez ostatnie 30 lat zrezygnowaliśmy z polityki zagranicznej zostawiając ją naszym sojusznikom. Ograniczyliśmy się do ciągłego obszczekiwania Rosji za wszystko. Za historię, za obecną politykę i za to, co zamierza zrobić w przyszłości. Nic nam nie groziło bo choć armię ograniczyliśmy o 3/4 to osłaniała nas Ameryka. A tu nagle parasol został zwinięty. Sprawa ta powinna być w Polsce tematem nr 1 we wszelkich dyskusjach. Bynajmniej nie dlatego, że nas zdradzili, że Jałta, itd., bo to żałosne. Po prostu czas najwyższy, jeśli nie za późno, pomyśleć jakie mamy interesy własne, nie światowe, i co możemy zrobić żeby je zabezpieczyć. Na pewno trzeba pomyśleć jakie są zagrożenia i jak się możemy samodzielnie im przeciwstawić. Pod tym kątem należy budować siły zbrojne i powiązania gospodarcze. W Europie mamy trzy kraje, które mogą nam narobić problemów militarnych. Rosję, Niemcy i Ukrainę. Mogą, nie muszą. Rosja tradycyjnie, Niemcy bo odzyskują swobodę i nie wiadomo jak to się skończy. Ukraina ma wystarczający potencjał, ale zbyt jest zajęta Rosją. I do potencjalnych wojen z tymi państwami powinniśmy przygotować siły zbrojne. Wtedy nie będziemy musieli z nimi walczyć. Moje większe obawy budzi jednak amerykańskie gadanie o tym, że nowym przeciwnikiem NATO są Chiny. Na wojnę z tradycyjnie nam przyjaznym Irakiem już daliśmy się wysłać, do Afganistanu również. Brakuje nam jeszcze tylko udziału w wojnie z Chinami. Nie możemy się na coś takiego zgodzić nawet jeśli zepsuje nam to relacje z USA.
W gospodarce sprawa jest podobna. Trzeba budować powiązania handlowe poza Unią Europejską. Ze wschodem i południem. To zwiększa nam swobodę manewru. Nie do przyjęcia jest sytuacja, że nasi „kumple” z Unii zamykają nam elektrownię Turów, bo wydobycie węgla dla niej zagraża środowisku, a dla pozostałych 6 elektrowni (ale niepolskich) na tym samym złożu już nie.
Ale te tematy są nieciekawe, ciężkie i wymagające rozpoznania tematu. Więc jak przystało na państwo pozostałe dalej debatujemy nad powrotem Tuska, głupotami opowiadanym przez posłankę Klaudię Jachirę czy zawodem jaki sprawiła „Debata” lokalnemu politykowi.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”