Po maju…
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 28 maj 2020 20:31
- Adam Kowalczyk

W dniach 12-15 maja 1926 roku miał w Polsce miejsce zbrojny zamach stanu dokonany przez byłego Naczelnika Państwa marszałka Józefa Piłsudskiego. Piłsudski objął władzę kosztem życia 379 osób w tym 215 żołnierzy i oficerów oraz 164 cywilów. Rannych zostało 920 osób. Na tym zakończył się okres demokracji parlamentarnej w Polsce.
Trudno jednoznacznie określić system sprawowania władzy w Polsce. Marszałek Piłsudski zadbał wprawdzie o legalizację władzy i zachowanie demokratycznych instytucji ale tak naprawdę pozostając osobą prywatną sprawował niepodzielną władzę w państwie. Jednak jego poczucie legalizmu było dość szczególne. Jako metodę sprawowania władzy przyjął tworzenie zamętu m.in. przez podważanie autorytetu instytucji państwowych faktycznie czyniąc z nich przez nikogo nie szanowane wydmuszki. 31 maja zebrało się Zgromadzenie Narodowe by wybrać nowego prezydenta Piłsudski spokojnie wyczekał i gdy został wybrany prezydentem oświadczył, że nie przyjmuje stanowiska ze względu na zbyt mały zakres uprawnień jaki daje mu konstytucja. Marszałek wskazał Zgromadzeniu Narodowemu Ignacego Mościckiego jako właściwą osobę na to stanowisko co Zgromadzenie Narodowe skwapliwie zatwierdziło. W ten sposób pozycja marszałka Piłsudskiego jako osoby prywatnej a jednak stojącej ponad konstytucyjnymi organami władzy państwowej została ustalona.
Zaskakująca jest bierność społeczeństwa wobec coraz dalej idących patologii władzy. Współcześni adoratorzy sanacji twierdzą, że rządy Marszałka przyniosły stabilizację po niepokojach demokracji parlamentarnej. Ale to też nieprawda. Przed przewrotem majowym było 14 premierów, a po przewrocie również 14 premierów. Polityka gospodarcza była też dziwna. Jak przystało na władzę rozmiłowaną w państwowym etatyzmie dysponowała cierpiała na dotkliwy brak dewiz. Tak więc rząd wymyślił sobie, że trzeba koniecznie poprawić bilans handlu zagranicznego i wobec tego należy sprzedawać cukier za granicę po 17 groszy za kilogram. Przemysł cukrowniczy musiał jakoś powetować sobie straty ponoszone na eksporcie. Tymi którzy mieli je pokryć byli polscy konsumenci. Wyszło więc na to, że biedny jak mysz kościelna Jan Kowalski (roczny dochód per capita to 666 zł) zostawał sponsorem bogatego Johna Smitha (roczny dochód w Wielkiej Brytanii to 3682 zł). Taka polityka fiskalna doprowadziła do tego, że w 1928 roku w Warszawie kilogram cukru kosztował aż 1,56 złotego (ok. 16-19 dzisiejszych złotych). Dla porównania kancelista w urzędzie zarabiał 180 złotych. Natomiast płaca robotników fizycznych rzadko przekraczała 100, góra 120 złotych miesięcznie.
Drugim ciekawym przykładem jest motoryzacja. W 1931 roku wprowadzono w cenę paliwa podatek na Państwowy Fundusz Drogowy dzięki czemu na początku lat trzydziestych litr benzyny kosztował powyżej 80 groszy, czyli w przeliczeniu ponad 8 współczesnych złotych. Gdy do tego doliczymy zaporowe cło na import samochodów skutki były piorunujące.
Ilość samochodów w Polsce
1.01.1929r. - 29.423 szt.
1.01.1935r. - 24.821 szt.
i, dla porównania, w mniejszej Czechosłowacji stan samochodów
1.01.1929r. - 60.000 szt.
1.01.1935r. - 112.000 szt.
Dlatego jako datę końcową wybrałem rok 1935 ponieważ po śmierci Piłsudskiego podejście do motoryzacji zmieniło się i ilość samochodów zaczęła zauważalnie rosnąć.
Zmieniło się też pojęcie dialogu społecznego, prowadzono go za pomocą karabinów, i to w sensie dosłownym. Premier i minister spraw wewnętrznych, gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, w wystąpieniu przed komisją budżetową Sejmu 24 stycznia 1938 r. podał następujące liczby zabitych w wyniku siłowego tłumienia przez policję strajków i manifestacji w latach 1932-1937: 1932 r. – 141 zabitych, 1933 r. – 145 zabitych, 1934 r. – 118 zabitych, 1935 r. – 143 zabitych, 1936 r. – 157 zabitych, 1937 r. – 114 zabitych, w tym 44 podczas tłumienia powszechnego strajku chłopskiego. Razem 818 osób. Sam Czytelniku porównaj to z ilością ofiar stanu wojennego z 1981 roku.
Do tego doszły drakońskie kary nakładane na dziennikarzy, pobicia tychże przez umundurowanych oficerów (np. Tadeusza Dołęgi-Mostowicza). Utworzono obóz w Berezie Kartuskiej gdzie w nocy z 9 na 10 października do cel trafili pierwsi więźniowie – 20 opozycyjnych polityków w tym trzykrotny premier Wincenty Witos, Karol Popiel, Adam Ciołkosz i Herman Lieberman. Do uwięzienia nie potrzebowano wyroku – wystarczała decyzja administracyjna.
Jednak największych chyba szkód wyrządziły pomajowe rządy w sprawach obronności kraju. Zaraz po zamachu, 22 maja, Piłsudski wydał rozkaz do wojska, w którym zapowiedział niewyciąganie konsekwencji wobec pokonanych oraz zgodę i pojednanie. Wkrótce część internowanych oficerów zwolniono. Natomiast generałów: Rozwadowskiego, Zagórskiego, Malczewskiego i Jaźwińskiego oskarżono o przestępstwa natury kryminalnej i odstawiono do Wojskowego Więzienia Śledczego nr III na Antokolu w Wilnie.
Minister Spraw Wojskowych gen. Juliusz Malczewski został przez stronników Piłsudskiego uwięziony, początkowo w drewutni w Wilanowie gdzie został pobity przez grupę oficerów, był głodzony i poniżany. Dopiero po tej wstępnej „obróbce” został przeniesiony do więzienia na Antokolu. Gen. Włodzimierz Zagórski oficjalnie został wypuszczony z więzienia ale nigdzie nie doszedł. Po prostu znikł i do dzisiaj nie wiadomo co się z nim stało. Zaczęły się jednak rozchodzić różnego rodzaju pogłoski. Jak pisze w swoich wspomnieniach Maria Bartel, żona premiera Kazimierza Bartla, porucznik Stanisław Zaćwilichowski dowiedział się, iż podczas podróży z Wilna do Warszawy generał Zagórski został wyrzucony z samochodu do Niemna przez starszego żandarma Stanisława Koryzmę i do stolicy już nigdy nie dojechał. I porucznik zginął w wypadku. Z kolej starszy żandarm Koryzma został zastrzelony w nocy z 4 na 5 grudnia 1928 r. w parku otaczającym Belweder. O starszym żandarmie Stanisławie Koryzmie napisał w swoich zapiskach z 13 października 1930 roku generał Kordian Zamorski: "Człowiek, który nosił w sobie taką tajemnicę, musiał zginąć".
Gen. Tadeusz Rozwadowski po wyjściu z więzienia czuł się coraz gorzej, zmarł 18 października 1928 roku. Po konsylium pułkownik dr Bolesław Szarecki stwierdził, że otrucie jest pewne. Władze zabroniły jednak dokonania sekcji zwłok. Gen. Bolesław Jaźwiński po uwięzieniu bez postawienia zarzutów uwolniony ciężko chorował, został sparaliżowany. Zmarł w Warszawie w 1935 r. Gen. Jan Hempel został zastrzelony na polowaniu a gen. Władysław Sikorski pozbawiony przydziału pozostał w zawieszeniu aż do 1939 roku.
Piłsudski nie posiadający żadnego wykształcenia wojskowego, uważał się za fachowca zdolnego zarówno do dowodzenia w czasie wojny jak i organizowania armii w czasie pokoju. Po zamachu majowym pozbył się z wojska praktycznie wszystkich wyższych oficerów sztabowych, fachowców z doświadczeniem jeszcze z armii zaborczych i doprowadził do regresu strukturalnego i szkoleniowego armii nawet w stosunku do wojny w 1920 r. Piłsudski był dumny ze swojej polityki kadrowej. W 1930 r. podczas obrad Rady Gabinetowej, stwierdził: "W wojsku ja przez cztery i pół lat poświęcam bardzo dużo czasu personaliom i mam wojsko obecnie tysiąc razy lepsze niż dawniej, ale zmniejszyłem o trzy tysiące ilość oficerów i – specjalnie - ilość starszych rang. Zostawiłem tylko naprawdę dobrych".
Czystka kadrowa w największym stopniu dotknęła generałów wywodzących się z c.k. armii Austro-Węgier, zazwyczaj gruntownie wykształconych z doświadczeniem bojowym nabytym w czasie I WŚ, objęła liczne stanowiska decyzyjne i sztabowe, paraliżując „system nerwowy” sił zbrojnych. Zastąpiono ich w większości niewykształconymi generałami wywodzącymi się z Legionów, zaufanymi ludźmi Piłsudskiego. W 1932 r. a więc w momencie gdy „sanację” wojska można uznać za zakończoną, udział legionistów wśród korpusu generalskiego wzrósł aż do 65%. Tylko w okresie 30 kwietnia – 30 czerwca 1927 r. usunięto z armii 30 generałów i 551 oficerów niższych rang. Na niższych szczeblach hierarchii o czystkach decydowało Biuro Personalne MSWojsk. kierowane przez gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Wg mjr Stanisława Kopańskiego „... W wojsku nastąpił podział na uprzywilejowanych, tolerowanych i niewygodnych. Niedługo przyszły czystki tych ostatnich. Pojawili się oficerowie, poufni donosiciele. Zastosowano jako główny sprawdzian wartości oficerów, pochodzenie legionowe...”
W Legionach łatwo można było zostać oficerem nie mając wykształcenia wojskowego, dla zaufanych były tam szybkie ścieżki awansów. Opisał to Marian Porwit w swoich „Spojrzeniach poprzez moje życie”. Autor sam nie jest pewny, czy był obiektem żartów, czy też został awansowany z zachowaniem wszelkich formalności: "w poniedziałek – starszym legionistą, we wtorek – kapralem, w środę – plutonowym i w czwartek – sierżantem."
Nie ulega wątpliwości, że polityka kadrowa i personalna Piłsudskiego była fatalna i odbiła się bardzo negatywnie. Zaczynając od upokorzenia Sztabu Generalnego, zwłaszcza po nominacji gen. Janusza Gąsiorowskiego, przez kuriozalną politykę awansową. To przecież Piłsudskiemu zawdzięczamy, że w 35 roku nie mieliśmy żadnego generała broni i garstkę generałów dywizji. To Piłsudskiemu zawdzięczamy, że w 39 roku Armią Kraków dowodził generał brygady, który miał pod sobą dowódcę grupy operacyjnej w stopniu generała brygady i dowódcę dywizji piechoty w tejże w stopniu, a jakże, generała brygady, w dodatku z jeszcze wyższym starszeństwem niż dowódca GO. O pułkownikach jako dowódcach dywizji piechoty nie wspominam. O tym jaki to miało fatalny wpływ na decyzyjność dowódców świetnie pisał Marian Romeyko w swoich wspomnieniach „Przed i po maju”. Rozumiał to marszałek Edward Rydz-Śmigły, który próbował stopniowo naprawiać to co zdążył zepsuć Piłsudski. Niestety nie zdążył. W 4 lata mianował więcej generałów broni i więcej generałów dywizji niż Piłsudski przez 9 lat.
Marszałek Piłsudski osobiście zablokował modernizację sił zbrojnych, zabronił nawet wspominać o motoryzacji armii i nowoczesnych rodzajach broni. Przykładem mogą być losy projektu utworzenia brygady lekkiej jako nowoczesnej jednostki szybkiej. W lipcu 1926 r. szef Departamentu V Wojsk Technicznych Ministerstwa Spraw Wojskowych płk SG Marian Przybylski przedłożył Ministrowi Spraw Wojskowych, za pośrednictwem szefa Sztabu Głównego, projekt samodzielnej brygady lekkiej na samochodach wraz ze szczegółową analizą porównania kosztów zakupu, amortyzacji i utrzymania samodzielnej brygady kawalerii z samodzielną brygadą lekką na samochodach, w której za podstawę naliczeń uznano 15 lat, czyli okres amortyzacji samochodów. Rezultat porównania wypadł niekorzystnie dla samodzielnej brygady kawalerii, na której utrzymanie w ciągu 15 lat trzeba było przeznaczyć 167 953 478 zł, podczas gdy na utrzymanie brygady lekkiej na samochodach w analogicznym okresie tylko 93 944 132 zł. Dawało to oszczędność 74 009 346 zł powiększoną o sumę 95 224 zł zaoszczędzonych w związku ze zmniejszoną liczbą karabinków kawaleryjskich w brygadzie lekkiej (łącznie 74 104 560 zł). Obliczenia te nie znalazły jednak swego odzwierciedlenia w działaniach władz wojskowych. To znaczy znalazły bo autor pomysłu nie występuje na listach awansowych w późniejszym okresie. Oficjalnie powodem był brak pieniędzy ale argument upada gdy sięgniemy do wydatków na marynarkę wojenną, będącą najdroższym rodzajem sił zbrojnych ale w polskich warunkach przejawem megalomanii i działań na pokaz. Kupiliśmy np. oceaniczne okręty podwodne ORP "Orzeł" i ORP „Sęp”. Do tego trzy niewiele mniejsze okręty podwodne ORP „Wilk”, ORP „Ryś” i ORP „Żbik”. ORP „Orzeł” ze względu na swą budowę i rozmiary niezbyt nadawał się do operowania w szelfowych, płytkich wodach Bałtyku. Ale za to koszt wybudowania i wyposażenia "Orła" to ponad 9 359 000 zł.
Za samego "Orła" można było kupić w Szwecji albo wyprodukować u nas (produkowaliśmy je na licencji) 408 szt. świetnych 37 mm dział przeciwpancernych Bofors. To znaczy, że np. można było potroić artylerię ppanc. we wszystkich brygadach kawalerii, albo wystawić broń ppanc. dla 11 Brygad Pancerno - Motorowych! Można też było wzmocnić wszystkie DP (czynne i rezerwowe) bronią ppanc - po 12 szt. Boforsów na dywizję …
Po śmierci Marszałka w 1935 roku podjęto przyśpieszone próby unowocześnienia Wojska Polskiego i trzeba przyznać, że jak na ten krótki, zaledwie czteroletni okres osiągnięto stosunkowo niezłe rezultaty.
Największą reformę wojskowości w dziejach Polski rozpoczęliśmy w 1936 r. za marsz. Śmigłego-Rydza. Wojsko Polskie dostało wreszcie skuteczny oręż do walki z bronią pancerną, licencyjne, szwedzkie działko Boforsa 37 mm, a obronę miał dodatkowo wspomagać trzymany w tajemnicy karabin przeciwpancerny Ur, doskonałe działo przeciwlotnicze 40 mm - także Boforsa. Do linii wszedł dobry bombowiec średni PZL 37B "Łoś", rozpoczęto produkcję czołgu lekkiego 7TP, którego uzbrojenie pozwalało zwalczać wszystkie niemieckie pojazdy pancerne i większość radzieckich, weszły nowe, zunifikowane wzory mundurów i wyposażenia, i co najważniejsze - w 1937 r. podjęto decyzję i rozpoczęciu motoryzowania Brygad Kawalerii. Efektem było zmotoryzowanie 10 Brygady Kawalerii pułkownika Stanisława Maczka oraz sformowanie Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej płk. Stefana Roweckiego. Na więcej zabrakło po prostu zmarnowanego wcześniej czasu …
Adam Kowalczyk
https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...