W ostatnich latach ciągle słyszymy o potrzebie uprawiania własnej polityki historycznej. To taki eufemizm zastępujący słowo łgarstwo. Największa wrzawa podniosła się po przedostatnim przykładzie rosyjskiego nowego odkrycia, z którego wynikało, że to Polska jest odpowiedzialna za wybuch wojny a nawet namówiła Niemców do holokaustu. Po co Władimir Putin to zrobił jest raczej niejasne. Być może chciał się wpisać w izraelską politykę szkalującą Polskę. Nic go to nie kosztuje a pomaga izolować Polskę od reszty Zachodu. Sytuacja zrobiła się nieprzyjemna, zwłaszcza, że Izrael na uroczystości w Jerozolimie zaprosił prezydenta Rosji z prawem wygłoszenia mowy a naszego jedynie jako niemego świadka bez prawa do obrony. Nasz Prezydent, spodziewając się kolejnych kalumnii rzucanych na Polskę i Polaków, słusznie odwołał swój udział.
Co jednak zdarzyło się w Jerozolimie? Trzeba przyznać, że Putin umie stawiać na swoim. Za swój udział i wsparcie dla Izraela kazał sobie słono zapłacić. Już wcześniej Żydzi musieli postawić w Netanji pomnik upamiętniający żołnierzy Armii Czerwonej. Teraz, jeszcze przed oficjalnym otwarciem obchodów, odsłonięto w Jerozolimie pomnik ofiar obrony Leningradu nazwany Zniczem Pamięci. Pewnym zaskoczeniem było jednak wystąpienie Putina. Wśród licznych wyrazów uznania pod adresem gospodarzy pokazał Żydom, że tak naprawdę to nie mogą oni liczyć na to, że go sobie kupili. Powiedział mianowicie:
„naziści przygotowywali taki sam los wielu innym narodom: za ‘podludzi’ uznano Rosjan, Białorusinów, Ukraińców, Polaków, przedstawicieli wielu innych narodowości. Ich ziemia ojczysta miała stać się dla nazistów przestrzenią życiową, zapewnić im dostatnie życie, a dla Słowian i innych narodów przewidziano albo zagładę, albo status pozbawionych praw, własnej kultury, pamięci historycznej i języka niewolników”.
Tego się gospodarze nie spodziewali. Tymi dwoma zdaniami podważył wyjątkowość holokaustu przypominając o ofiarach wśród innych narodowości nie pomijając również Polaków. Interesujący jest brak reakcji na te słowa. Wyobraźcie sobie państwo, że to Prezydent Duda powiedziałby, że taki los jak Żydom, zgotowano innym narodom. Toż podniósłby się wrzask na cały świat. Że to podważanie wyjątkowości holokaustu, kłamstwo i obraza wołające o pomstę do nieba i dodatkowe pieniądze tytułem odszkodowań. Wygląda na to, że Żydzi będą musieli dać Rosji coś więcej niż dwa pomniki.
A skoro już zacząłem pisać o tej ofierze z prawdy i Putinie napiszę może kto tak naprawdę wywołał II wojnę światową. Pierwsza, instynktowna odpowiedź jaka mi się nasuwa to Franek Dolas. W PRL nawet film o tym nakręcono. A tak na poważnie to sprawa jest nieco bardziej złożona. W podświadomości mamy zakodowane, że winien jest KTOŚ, Hitler albo Stalin, a może obydwaj. Nic nie umniejszając zbrodniczego charakteru obu tych pensjonariuszy piekieł, nie bardzo się z tym zgadzam. Oni tylko wyznaczali datę przy pewnej pomocy innych.
Czasy wspólnot rodowych minęły. We współczesnym świecie wojny nie wybuchają dlatego, że Adolf Hitler czy Józef Stalin wstali lewą nogą z łóżka i postanowili urządzić światu fajerwerki i utoczyć trochę krwi. Wojny wybuchają na skutek narastających sprzeczności interesów nie dających się usunąć innymi sposobami. Patrząc z tego punktu widzenia II wojna była tylko dogrywką pierwszej. To była jedna i ta sama wojna z dwudziestoletnim zawieszeniem broni po drodze. Była nieunikniona - ale dlaczego?
Porządek świata został trwale – jak sądzono – urządzony na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku. Jego gwarantami była morska potęga Wielkiej Brytanii, potęga tak wielka, że od wojen napoleońskich do I WŚ flota brytyjska nie miała z kim walczyć. Na kontynencie gwarantem była Rosja i, w mniejszym stopniu, Francji i Austro-Węgier. I trwał, nawet wojny rosyjsko-tureckie czy nasze powstania nie były w stanie go ruszyć. Ten bezprzykładnie długi okres pokoju o wolnego handlu spowodował jednak przyśpieszenie wzrostu gospodarczego. Rozwój, jak to zwykle bywa, nie był równomierny. W miarę wzrostu znaczenia stopnia rozwoju gospodarczego okazało się, że co najmniej trzy kraje rozwijają się za szybko. Stany Zjednoczone, które w roku 1815 były niczym, w ostatnich latach XIX wieku stały się pierwszą gospodarka świata, czymś na kształt współczesnych Chin, tylko bardziej lekceważonych. Zjednoczone Niemcy czyli II Rzesza Niemiecka, która wyrosła po podporządkowaniu sobie przez Prusy reszty państw niemieckich. Niemcy przodowali w rozwoju technologicznym. Japonia, która od kraju średniowiecznego feudalnego, którym była gdy 8 lipca 1853 roku amerykańskie okręty komodora Matthew Perry’ego wtargnęły do portów Japonii w celu wymuszenia ich otwarcia. Efektem był zawarty 31 marca 1854 roku Traktat z Kanagawy otwierający Japonię jako rynek zbytu dla amerykańskiej produkcji. Nawiasem mówiąc skutki były zdumiewające. Japonia zamiast się stawiać Amerykanom poszła w nowoczesność jak w dym o czym świat przekonał się już pół wieku później. Rozwój spowodował, że kraje te przestały się mieścić w istniejącym świecie. Chciały zająć lepszą pozycję w nowym świcie a stare potęgi starły się im w tym przeszkodzić.
Dla współczesnych upadek starego świata zawsze jest zaskoczeniem. Stare potęgi próbują powstrzymywać młodych i głodnych a narastające napięcia powodują powstawanie kolejnych, pozornie nie związanych ze sobą, kryzysów. Kryzysy te, jak wojna burska, wojna rosyjsko-japońska, wrzenie na Bałkanch, wojna amerykańsko-hiszpańska itd. są kolejno rozwiązywane i zaraz pojawiają się następne. Robi się coraz cieplej. Coraz wyraźniej widać, że ci „starzy” blokują rozwój „młodych”. W efekcie w Europie zabrakło miejsca dla Rosji i Francji z jednej strony a zjednoczonych Niemiec z drugiej, podobnie na morzu Anglicy przypomnieli Niemcom, że ich towary mogą nie dopłynąć do odbiorcy. A za ich plecami na swój czas czekali Amerykanie.
Aż trzasło. Gawriło Pricip, Serb ale poddany turecki, zastrzelił austriackiego arcyksięcia Ferdynada. Kolejny kryzys, który zaskoczył wszystkich. Tym razem nie udało się niczego zrobić. Lokalna, zdawałoby się sprawa, spowodowała konflikt ogólnoświatowy. Wojna nie przyniosła nic poza zniszczeniem. Co najgorsze, nie przyniosła rozstrzygnięcia. Wprawdzie unicestwiono Austro-Węgry ale reszta problemów pozostała. Osłabiła potęgę Wielkiej Brytanii i Francji znacznie wzmacniając Stany Zjednoczone. Błędnie myślano, że Rosja została trwale wyeliminowana ale Niemcy pobito nie wyrywając im jednak zębów. Pozostały potęgą ekonomiczną. Nowy porządek zbyt przypominał stary i w dodatku poza stolikiem pozostały Niemcy i ZSRR, dwa kraje, które były w stanie stolik ten wywrócić. Dogrywka wojenna był nieunikniona. Nikt jednak do tej wojny się nie palił. Skoro takie kraje jak Francja i Wielka Brytania odpuściły sobie zbrojenia i jawnie wojny nie chciały to niezadowoleni podnieśli głowy. Niemcy, jeszcze jako Republika Weimarska, tylko czekali na okazję do odzyskania swojej pozycji. Na długo przed Hitlerem. Rosja Sowiecka a potem ZSRR spokojnie przygotowywały się do udziału w kolejnej wojnie. Czekali tylko na to kto ją rozpocznie. Sowieci po lekcji z 1920 roku nie zamierzali być pierwszymi do walki. Lepiej podpuścić Niemcy a samemu wkroczyć pod koniec, gdy już wszyscy się wykrwawią.
To w Europie. Na dalekim wschodzie powoli narastało napięcie pomiędzy rosnącymi ambicjami Japonii a Stanami Zjednoczonymi, które z niepokojem obserwowały zbyt szybko rosnącą potęgę Japonii. W końcu nie po to wysłali komodora Perry’ego żeby wypuścił Dżina z butelki lecz żeby zarobić. Natomiast na Atlantyku role się odwróciły. Tu Wielka Brytania broniła swoich pozycji a Amerykanie usiłowali Anglików wypchnąć. Amerykanie szybko tracili cierpliwość. Już za prezydentury Franklina Delano Roosevelta, w 1936 roku, przygotowali plan wojny z Wielką Brytanią. Planowali uderzenie na Kanadę w celu zmuszenia Anglików do wojny i następnie przejęcie imperium brytyjskiego. Do tego jednak nie doszło bo w Europie pojawił się ktoś kto mógł podpalić świat pozwalając Amerykanom zachować opinię tego dobrego. Nie sądzę żeby udzielanie przed wojną kredytów na dogodnych warunkach Niemcom i Sowietom było kwestią wyłącznie handlową.
O tym, że powersalska pauza pokojowa kończy się pokazały kolejne, szybko po sobie następujące kryzysy. Nadrenia, Austria, Monachium, wojna z Abisynią, wojna japońsko-chińska. Początkowo dawało się je jakoś pokojowo kończyć kosztem tych słabszych. Ale kryzysy te nie były w stanie rozładować narastającego ciśnienia. Wojna była nieunikniona.
Gdyby zabrakło Hitlera to jego miejsce zająłby jakiś inny Hans Miller czy Schleicher, albo ktoś tam. Gdyby zabrakło Stalina to byłby jakiś Tuchaczewski czy ktokolwiek inny. Może wojna nie byłaby podyktowana taką ideologią tylko inną, może Żydzi by ją przeżyli. Ale by wybuchła. Może w Kanadzie, może na Pacyfiku. Ostateczny rezultat byłby taki sam.
Po II wojnie pokój pomiędzy mocarstwami trwał tak długo bo wojna starła w proch potęgę starych mocarstw zostawiając tylko dwa – USA i Związek Radziecki. Żadne z nich nie było w stanie wypchnąć drugiego więc pokój trwał. Po nagłym rozpadzie Związku Radzieckiego nikt już nie był w stanie podważyć hegemonii Stanów Zjednoczonych. Ład światowy był zapewniony. Aż urosły Chiny… Codziennie widać pojawiające się kolejne kryzysy. Na razie załatwiane są pokojowo lub kosztem maluczkich. Któregoś z następnych tą metodą załatwić się już nie da…
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość