Prezydent Duda: Kaczyński i Tusk rządzą w partiach jak dyktatorzy. Są panami życia i śmierci ugrupowań
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 03 luty 2024 16:41
- Adam Jerzy Socha
Media komentują 90-minutowy wywiad, który prezydent Andrzej Duda udzielił nowemu medium Kanałowi Zero, czyli Andrzejowi Stanowskiemu i Robertowi Mazurkowi (znakomity start, 1,3 mln wyświetleń!). Moją uwagę zwróciła odpowiedź na pytanie o relację z liderami Koalicji Obywatelskiej Donaldem Tuskiem oraz Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim.
–Mamy dzisiaj bardzo dobry obraz tego, jak to mniej więcej wygląda. Mamy dwóch bardzo poważnych wiekiem, stażem i pozycją panów na scenie politycznej. Jednym z nich jest prezes Jarosław Kaczyński, a drugim premier Donald Tusk. To liderzy dwóch wielkich ugrupowań, którzy od wielu lat na polskiej scenie politycznej toczą ze sobą bardzo zażarty spór. Ci panowie stoją na czele dwóch dużych partii czy nawet obozów. W obu przypadkach to tak naprawdę władza jednoosobowa. Ci panowie są panami życia i śmierci tych ugrupowań, ponieważ mają w swoim ręku listy wyborcze, którymi układają swoją partię. Ich polecenia właściwie wszystkie są wykonywane i można śmiało powiedzieć, że w partiach to władza wręcz autorytarna, dyktatorska. Nie lubią jak ktokolwiek im się sprzeciwia – powiedział prezydent.
- Na tej pozycji, na której to prezydent jednoosobowo podejmuje wszystkie decyzje i nikt nie ma na to wpływu, sądzicie że panowie mnie lubią? Myślę że nie – skomentował.
Ciekawe, że ten fragment wypowiedzi prezydenta pominęła w relacji z tego wywiadu zarówno wyborcza.pl, jak i portal braci Karnowskich wPolityce.pl. Bo dla Wyborczej to prezes Kaczyński jest Hitlerem, a Tusk demokratą pełną gębą a dla braci Karnowskich to Tusk jest zamordystą a Kaczyński prawdziwym demokratą.
Na Campus Polska Przyszłości w 2023 roku kilku grupom uczestników spotkania z Donaldem Tuskiem zadałem pytanie: Na czym opierają przekonanie, że Tusk przywróci standardy demokratyczne, skoro jest lustrzanym odbiciem Jarosława Kaczyńskiego, też stworzył partię wodzowską, którą zarządza w sposób autokratyczny (wyrzucił z partii wszystkich konkurentów, odesłany z Brukseli do Warszawy wywalił B.Budkę i przejął partię, jak prywatną spółkę, zapowiedział, że pośle osiłków, by usunęli z gabinetów sędziów TK, KRS, prezesa NBP. Moim pytaniem wywołałem zgorszenie w grupie młodzieżówki KO. Młoda działaczka stwierdziła, że moje pytanie jest „skrajnie nieobiektywne i tendencyjne”.
Jeszcze w początkach funkcjonowania Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński był demokratą, ale gdy został odwołany ze stanowiska prezesa partii, którą sam stworzył, przestał nim być i już statut PiS napisał tak, żeby zapewnić sobie dożywotnią i niepodzielną władzę. To samo dotyczy Donalda Tuska., gdy 23 lata temu wraz z Maciejem Płażyńskim i Olechowskim powoływał w Gdańsku Platformę Obywatelską, w której było miejsce dla Zyty Gilowskiej, ldem Artura Balazsa, Pawła Piskorskiego, Jana Rokity czy Aleksandra Halla.
Jaką partią stała się Platforma po 23 latach?
"W którym momencie dokonała się przemiana Platformy z partii państwowotwórczej w partię niszczącą instytucje? - zapytała Eryka Mistewicza, prezesa Instytutu Nowych Mediów w ostatnim „Plusie Minusie”(tygodnik "Rz") Eliza Olczyk.
- Byłem przy Macieju Płażyńskim, gdy na początek w gronie najbliższych współpracowników, a potem na konferencji prasowej powiedział, że rezygnuje z kierowania Platformą Obywatelską i z funkcji szefa klubu. Mówił, że to już nie jest ani jego Platforma, ani jego polityka. Zrobiło to na mnie i nie tylko na mnie piorunujące wrażenie. Widziałem jak Janek Rokita, któremu na chwilę powierzono po Macieju Płażyńskim kierowanie klubem parlamentarnym – to trwało chyba półtora miesiąca – zniechęcony powiedział „niech to Donald sobie bierze”. Zatem to nie jest tylko historia PO, ale także Donalda Tuska, który tracił kolejnych ludzi, bo prowadził partię w takim kierunku i w taki sposób, że nie znajdowali dla tego swojej akceptacji
W 2005 roku był pan jeszcze blisko środowiska PO. Co mówili ludzie o odrzuceniu PO–PiS-u? - pyta Olczyk.
- Kontakty ze środowiskiem PO mam do dziś, wielu z ludzi wówczas tworzących tę partię po prostu lubię. Mam wrażenie, że najpierw nic nie mówili, a potem bali się mówić. W pewnym momencie wprowadzono przekazy dnia, które rozsyłano posłom, po to, żeby nie bali się chodzić do mediów. Bo gdyby ktoś powiedział coś, czego Donald nie chce powiedzieć, to marnie by skończył. Był w ostatniej kampanii polityk, który powiedział, że emerytom powinno się odebrać 13. i 14. emeryturę. Dwa dni później Donald ogłosił, że skreśla go z listy wyborczej. Po całej Platformie przeszedł dreszcz, mimo że człowiek ten powiedział coś, co wszyscy myślą, ale czego nie można przecież mówić - opowiada Mistewicz.
Eliza Olczyk: To był Tomasz Lentz, który do kompletu chciał też odebrać ludziom 500+.
- No właśnie, był majętny, sądził, że opłaci sobie kampanię i wejdzie do Sejmu z dowolnego miejsca, zatem nie musi powielać przekazów dnia. Trzeba go było zablokować, zrzucić go aligatorom - wyjaśnia Mistewicz.
Eliza Olczyk: Dostał miejsce na liście do Senatu i dziś jest senatorem.
- Został skutecznie uciszony. Już się nie pcha do mediów. Zatem jak patrzę na ostatnie 20 lat PO, to ludzie najpierw zaczęli albo odchodzić, albo milczeć, potem recytować przekazy dnia, a na koniec nauczyli się jak przeżyć bez kombinowania samodzielnie. Jakiekolwiek dyskusje, refleksja, że PiS nie składa się wyłącznie z faszystów, że trochę rzeczy sensownie zrobili – są źle widziane. Posłowie stracili wszelką samodzielność, głosują według dostarczonej ściągawki i zawsze argumentują, że taka była decyzja klubu. Na rok przed wyborami tradycyjnie uwieszą się na klamce u Donalda i będą wsłuchiwać się w jego słowa, aby dokładnie je powtórzyć i znaleźć się w następnym Sejmie. Zatem tak wygląda PO po 23 latach na scenie politycznej. - podsumował Mistewicz.
Nieuchronny proces degrengolady partii wodzowskich
W partiach wodzowskich, gdy dochodzą do władzy prędzej lub później zaczyna się proces degrengolady moralnej. Sam wiceprezes PiS Mariusz Kamiński na wewnętrznym posiedzeniu kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości miał powiedzieć, że gdyby PiS rządziło jeszcze trzecią kadencję, to degrengolada moralna w tej partii byłaby jeszcze większa. Jak powiedział Józef Orzeł w wywiadzie dla Plusa Minusa, w grudniu 2023 roku, w którym analizuje przyczyny przegranej PiSu 15 października 2023 roku, ta degrengoladała na „najściu na wszystkie możliwe stanowiska w administracji rządowej centralnej i regionalnej, w spółkach Skarbu Państwa, w powoływaniu NGO-sów po to, żeby dostać granty od władzy”. Dlatego PiS przegrała, tak jak PO w 2015 roku, która też uległa demoralizacji i korupcji politycznej.
Obecnie, jak to barwnie ujął marszałek Szymon Hołownie, zabiera się kuwety „tłustym kotom” z PiSu i już moszczą się w nich nowe „tłuste koty”, których jest dużo więcej bo koalicja składa się z 4. partii i już obsadzili 121 stanowisk ministerialnych, bijąc tym rekord rządów III RP. Proces demoralizacji koalicji 8* zaczął się z przytupem i będzie postępował błyskawicznie.
- A nie sądzi pan, że głównym problemem PiS jest osoba lidera, który ma już swoje lata? Może Jarosław Kaczyński nie rozumie już współczesnego świata? - pyta w tym samym wywiadzie Orła.
- Jarosław Kaczyński, który zbudował partię i doprowadził ją do wielu zwycięstw, ma autorytet niepodważalny. I nie on jest problemem, ale fakt, że PiS jako partia hierarchiczna, centralistyczna, nienastawiona na ruch z dołu do góry nie może się już rozwijać. Teraz, po przegranej, jest ostatnia chwila na zmianę programu, wizerunku i sposobu działania, na otwarcie się na aktywistów społecznych, samorządowców, działaczy kościelnych, czyli ludzi, którzy chcą coś zrobić dla kraju. PO potrafiła zagarnąć do koalicji kilka partii, ruchów społecznych, przyciągnąć uczestników demonstracji ulicznych. Tylko dzięki temu wygrała” – tłumaczy Orzeł.
Bez demokratyzacji i decentralizacji partii, PiS zniknie ze sceny politycznej – konkluduje Orzeł.
Pisaliśmy o partiokracji w „Debacie” nie raz, ostatnio z okazji zmarnowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę inicjatywy debaty nad zmianą Konstytucji RP. W Konstytucji partiom politycznym poświęcono tylko jedno zdanie. Tymczasem system polityczny Polski oparty jest na partiokracji. Partia, która zdobywa władzę, uznaje że staje się właścicielem państwa, identyfikuje wolę suwerena z doraźnymi interesami swojej partii.
Bez prawnego uregulowania funkcjonowania partii w Konstytucji i ustawach, narzucenia im statutów gwarantujących istnienie demokratycznego mechanizmu funkcjonowania partii i wyłaniania jego władz, bez przejrzystego uregulowaniem finansowania działalności politycznej i partyjnej oraz przepływów między kasą państwową a kasą polityczną, zwycięskie partie będą ponad państwem.
Bez przywrócenia w Konstytucja zasady trójpodziału władz (w gabinetach rządowych zasiada stu kilkudziesięciu posłów, którzy później mają rząd rozliczać), nie ma szans na istnienie w Polsce systemu demokracji liberalnej.
Adam Socha
Poniżej pozostałę wątki wywiadu w Kanale Zero z prezydentem Andrzejem Dudą.
„Mamy bardzo poważny konflikt prawny wokół kwestii mandatów panów posłów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Ten problem musi w jakiś sposób zostać rozstrzygnięty” - powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie przeprowadzonym przez Krzysztofa Stanowskiego i Roberta Mazurka na youtubowym Kanale Zero.
Nie mam żadnych wątpliwości, że jest tylko jeden podmiot w Polsce, który jest w stanie rozstrzygnąć ten problem konstytucyjny, to jest Trybunał Konstytucyjny
— mówił prezydent.
Na uwagę red. Roberta Mazurka, że nie wszyscy uznają wyrok TK w tej sprawie, odpowiedział: „Ja uznam”. Dodał, że uzna go niezależnie od tego, jaki on będzie.
Prezydent zaznaczył, że widzi bezprawie obecnego rządu, ale będzie na nie reagował zgodnie z prawem.
Będę działał absolutnie zgodnie z normami prawnymi i konstytucyjnymi, które są prawem przewidziane dla prezydenta. W najmniejszym stopniu poza te ramy nie wykroczę
— zapowiedział.
Prezydent wypowiadał się na temat bezpieczeństwa Polski.
Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest bezpieczeństwo Rzeczpospolitej, powtarzam to i to nie jest truizm. (…) Pomysły różnych resetów z Rosją były na Kremlu smiechu warte. Z poważnych polityków tylko Lech Kaczyński przewidział czarny scenariusz, że Ukraina zostanie otwarcie zaatakowana przez Rosję i Rosja będzie atakowała dalej. (…) Rosja będzie atakowała dalej, kiedy będzie czuła, że zwycięża
— mówił.
Prezydent: Jestem gotowy na rozmowę o „resecie konstytucyjnym”
Jestem gotowy na rozmowę o „resecie konstytucyjnym”, proszę przyjść z konkretnymi propozycjami. Porozmawiajmy. Są problemy, które w inny sposób są de facto nierozwiązywalne - powiedział prezydent.
Andrzej Duda pytany był o propozycje resetu konstytucyjnego.
Ja nie widzę problemu. Jestem gotowy usiąść i rozmawiać
— powiedział prezydent.
Zapraszam, proszę przyjść do mnie z konkretnymi propozycjami, proszę powiedzieć, że chcecie państwo się spotkać, bo macie tego typu propozycje
— oświadczył Duda.
Dzisiaj dysponujecie większością parlamentarną. Ja jestem otwarty na rozmowy, spotkajmy się, usiądźmy, są problemy, które są w inny sposób de facto nierozwiązywalne, bo zawsze będzie ten spór, dopóki nie przyjmiemy konstruktywnego, polubownego rozwiązania w tych sprawach
— dodał.
Konfederacja proponuje „reset konstytucyjny” poprzez wprowadzenie poprawek do Konstytucji. Jak wyjaśnił, chodzi o „wyzerowanie” składów Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego oraz Trybunału Konstytucyjnego i wybranie ich na nowo lub rozszerzenie składów tych organów.
Tydzień temu premier Donald Tusk powiedział, że w każdej chwili jest gotowy do dyskusji konstytucyjnej.
Jeśli prezydent znajdzie czas w niedalekiej przyszłości, żeby o tym porozmawiać tak serio, oczywiście będę otwarty
— dodał.
Czy prezydent ma pełne zaufanie do swojej ochrony?
Prezydent zapytany, czy wierzy swojej ochronie i pracownikom Pałacu Prezydenckiego, odparł:
Mam pełne zaufanie do ludzi, którzy są w mojej bezpośredniej ochronie.
Na pytanie, czy nie poczuł się zdradzony tego dnia, w którym Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali wyprowadzeni z Pałacu prezydent powiedział, że nie.
Nie poczułem się zdradzony tego słynnego dnia. Jeżeli mam jakiekolwiek uwagi do działania funkcjonariuszy, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za wejście do Pałacu Prezydenckiego, to jest to uwaga dotycząca kultury bycia, a nie wykonywania obowiązków służbowych
— podkreślił Andrzej Duda.
Prezydent zwrócił uwagę, że funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa oraz Policja podlegają ministrowi spraw wewnętrznych i administracji.
Dostali polecenie służbowe i musieli to polecenie wykonać. Można było zrobić tylko jedną rzecz, której nie zrobili. I tu jest moja jedyna uwaga, a mianowicie człowiek, który wykonywał to zadanie, zna mnie bardzo dobrze. Mógł skontaktować się ze mną, przyjść do mnie i powiedzieć: Panie prezydencie ma pan w Pałacu Prezydenckim gości, a my mamy rozkazy, jeżeli o tych gości chodzi. I bardzo byśmy prosili, żeby pan porozmawiał z gośćmi, i żeby goście wyszli z Pałacu Prezydenckiego, bo my musimy wykonać nasze zadania i nie mamy wyjścia
— zaznaczył.
I ja bym wiedział, bo wiem, że musieli wykonać swoje zadania, nie mieli wyjścia, bo dostali rozkazy, to jest służba - i to nie zostało zrobione. I jeżeli o coś mam pretensje, to o to
— powiedział Andrzej Duda.
Na pytanie, czy gdyby ten pracownik tak właśnie zrobił, to czy wówczas poprosiłby Kamińskiego i Wąsika, żeby wyszli z Pałacu, prezydent odpowiedział:
Musiałbym z nimi porozmawiać, nie byłoby wyjścia. Musiałbym ich poprosić, żeby opuścili Pałac Prezydencki ze względu na funkcjonariuszy, ze względu na tych ludzi, bo oni mają swoje rozkazy, które muszą być wykonane.
Co po prezydenturze?
Prezydent Duda, zapytany w wywiadzie na Kanale Zero, jakie są jego plany po zakończeniu urzędu prezydenckiego, odpowiedział, że na razie nie będzie zajmował się sprawami, które mogą mu przeszkadzać w wykonywaniu bieżących zadań.
Jak zaznaczył, „mam dziś bardzo poważne zadanie do wykonania”.
Wojna, którą wywołała Rosja na Ukrainie, jest dziś niewyobrażalnie gigantycznym problemem. W związku z tym, bezpieczeństwo Polski to jest dziś moje podstawowe zadanie
— oświadczył Andrzej Duda.
Ludzie po to powierzyli mi te obowiązki, żebym z pełną odpowiedzialnością robił to do ostatniego dnia swojej służby
— dodał.
Zwrócił uwagę, że końcówka jego prezydentury będzie związana z jego dużą aktywnością, jako głowy polskiego państwa.
Polska będzie stała na czele prezydencji w Unii Europejskiej i mamy tej prezydencji priorytety. Poza tym, po wyborach w Stanach Zjednoczonych będzie nowy prezydent, a w związku z tym, w jakimś stopniu, będzie to także nowa sytuacja, co oznacza, że będzie wiele zadań do wykonania
— powiedział.
Dopytywany, jak odnajdzie się po skończeniu swojej prezydentury - biorąc pod uwagę głębokie podziały polityczne w społeczeństwie - Andrzej Duda zapewnił, że ma świadomość nastrojów społecznych.
Poradzę sobie. Proszę się o mnie nie martwić. Zawsze sobie radziłem i dam sobie spokojnie radę
— powiedział.
Zaznaczył, że stoi przed nim bardzo dużo wyzwań.
Myślę, że mam jeszcze przed sobą wiele zadań i doświadczenie, które zdobyłem przez prawie dziewięć lat, a jak będzie kończyła się prezydentura, to będzie dziesięć lat. To będzie bardzo poważny - w pozytywnym sensie tego znaczenia - bagaż, z którego będę mógł wielu, wielu ludzi obdzielić swoimi doświadczeniami, doradzając im także wtedy, kiedy będzie trzeba. Bardzo mi zależy, aby obóz polityczny ludzi, którzy mają podobne poglądy na Polskę jak ja, miał w kraju jak najwięcej do powiedzenia - żeby wygrywał, żeby mógł prowadzić polskie sprawy
— podkreślił prezydent.
Dopytywany, co chciałby zrobić po zakończeniu prezydentury, prezydent Duda wyznał, że chciałby „pójść w góry i móc być sam, móc usiąść w Gorcach na polanie i być sam”.
Żeby nikt nie patrzył na mnie, żeby nikt mnie nie obserwował
— wyznał prezydent. Przyznał, że osoba prezydenta jest 24 godziny na dobę obserwowana przez ochronę.
Zapytany, kiedy ostatni raz zmieniał opony na zimowe, Duda odpowiedział, że to było w roku 2014.
Moim drugim marzeniem jest poprowadzić znowu auto
— wyznał. Zastrzegł, że nie uważa siebie za mistrza świata, jeśli chodzi o kierowanie. „Jestem zwykłym kierowcą amatorem”, zaś „kierowcy, z którymi jeżdżę, są zawodowcami”.
Gdzie PiS będzie za 10 lat?
Prezydent zapytany został również o to, gdzie będzie Prawo i Sprawiedliwość za 10 lat. Odniósł się do stwierdzenia, że „będzie to chyba raczej przechowalnia, niż partia mainstreamu”.
Pewien człowiek z polskiego establishmentu politycznego, chyba - nie pamiętam - w 2011 r. napisał, wydał taką książkę „Koniec PiS”, a w 2015 r. PiS wygrał wybory zdobywając samodzielną większość po raz pierwszy w polskiej historii po 1989 r. Naprawdę, mówienie dzisiaj, że PiS jest skończony, bo jest memiczny, bo coś tam, bo teraz przegrał wybory… Na szczęście w prawdziwie demokratycznym kraju jest tak, że władza się zmienia: jedni rządzą, potem ludzie mają wątpliwości, wobec tego co zrobili i co będzie dalej, może trzeba zmienić i zmieniają, wybierają kogoś innego. I to jest po prostu normalne, i to się dzieje
— odpowiedział prezydent.
Wyraził nadzieję, że nadal w Polsce tak się będzie działo, bo to - jak zaznaczył - będzie znaczyło, „że nadal w Polsce jest demokracja, że mamy demokrację i ta demokracja jest prawdziwa, że wybory są prawdziwe, że ludzie rzeczywiście mogą wybrać, a to jest najważniejsze”.
Odniósł się także do innego stwierdzenia prowadzącego, że „wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że przed PiS nie ma świetlanej przyszłości”.
Zależy, jak na to patrzymy
— zaznaczył Andrzej Duda.
PiS jest, można powiedzieć, pewną umownością. Jest istniejąca dzisiaj partią. Ktoś powie tak: PiS to jest grupa ludzi. Nie, PiS to jest światopogląd, tak. (….) Jeżeli ja mówię o przyszłości, to ja mówię o czymś, co ja w Polsce nazywam obozem republikańskim, niektórzy mówią obóz konserwatywny. To jest grupa ludzi, którzy mają określoną wizje Polski, jej rozwoju, tego jaka ta Polska powinna być, jaka powinna być jej międzynarodowa pozycja, jak powinna być rozwijana, w jakich kierunkach
— wyjaśnił.
Prezydent podkreślił, że wierzy głęboko w to, że „ludzie o tym światopoglądzie jeszcze wielokrotnie będą prowadzili polskie sprawy”.
W moim osobistym przekonaniu Polska zyskuje na tego typu rządach. Jest budowana jej pozycja. Polska się rozwija i nikt nie zaprzeczy temu, (…) mimo różnych problemów, jakie były, chociażby pandemii koronawirusa
— wskazał Andrzej Duda.
Mimo wszystko przetrwaliśmy, mimo wszystko Polska nadal się rozwija, mimo wszystko ludzie zachowali miejsca pracy, gospodarka się nie zapadała do piwnic, polskie formy przetrwały. To są naprawdę odpowiedzialne działania, które zostały zrealizowane. To była dobrze prowadzona polityka
— podkreślił.
Wskazał na inwestycje.
Zbudowaliśmy setki kilometrów dróg w międzyczasie, linii kolejowych. Przeprowadziliśmy ogromną liczbę modernizacji. Przeprowadziliśmy wielkie inwestycje i wierzę w to, że będziemy je realizowali nadal
— dodał.
(pw)
https://twitter.com/myslozbir/status/1783441831293866305
(R.AZ)
https://finanse.wp.pl/zbieranie-szparagow-niemcy-daja-50-zl-h-ale-polacy-...