SB zainteresowała się Cezarym Krukiem, od początku jego studiów na Zootechnice w ART w 1982 roku, bowiem od pierwszego dnia manifestował swój antykomunizm. Nosił znaczek „S”, w pokoju, w akademiku, postawił popiersie i powiesił duży obraz Piłsudskiego, z indeksu z tekstu ślubowania wykreślił zwrot, że będzie „służył Polsce Ludowej i brał udział w budowie socjalizmu”.
OPERACJA SB „WIKTORIA I”
SB rozpoczęła jego inwigilację w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpoznania „Wiktoria I”. Kryptonim wziął się z tego, że Kruk często publicznie pokazywał znak „V” i wszystkie listy do przyjaciół kończył słowami; „Solidarność zwycięży! Wiktoria będzie nasza!”. Pierwsza notatka w aktach na jego temat jest z datą 22 października 1982 roku: „Na I roku Zootechniki AR-T Olsztyn rozpoczął studia Cezary Kruk z Puław, który wyraża się z nienawiścią o polityce Partii i Rządu i jednocześnie wychwala nie istniejący Związek Solidarność”. SB z Olsztyna wystąpiło do SB w Puławach o informacje na jego temat i rodziców. Lustrowała też jego korespondencję. SB zaangażowała do inwigilacji Kruka 1 konfidenta TW i 3 konfidentów KO (kontakt operacyjny).
- Na 20 stycznia 1985 roku zostałem wezwany na przesłuchanie do KW MO – wspomina Kruk. - Przez pójściem radziłem się najbliższych współpracowników z podziemia (Ustyjańczuka, Bieleckiego i Godlińskiego), jak mam się zachować i co mówić? W KW MO przesłuchiwał mnie kpt Stanisław Lasikowski. Padła propozycja współpracy z SB. Kategorycznie odmówiłem. Powiedziałem, że interesują mnie tylko pszczoły i sport, na polityce się nie znam, nie wiem nawet jaki jest w Polsce ustrój i kto rządzi? Ja udawałem przygłupa, a kapitan Lasikowski udawał, że mi wierzy. Jednak wymusił na mnie podpisanie zobowiązania, że nie będę prowadził działalności antypaństwowej i antysocjalistycznej. Spotkanie z Lasikowskim w szczegółach zrelacjonowałem kolegom z podziemia. Niektórzy zarzucali mi, że powinienem nic nie podpisywać, a wręcz zarzucali mi, że podpisałem „lojalkę”. Trochę wkurzyłem się, bo uważałem, że wroga Ojczyzny można oszukać, podpisać i dalej robić swoje. Ostatecznie z kolegami, po analizie tego przesłuchania, postanowiliśmy dobrze się przeszkolić na kolejną taką okoliczność. Podstawą były 3 pozycje książkowe: „Prawo i obywatel”, „Mały konspirator” i „Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów”.
KOSIOREK CHCE DZIAŁAĆ W PODZIEMIU
SB widząc, że Kruk dalej prowadzi działalność „antysocjalistyczną”, mimo podpisanego zobowiązania, zakłada w 1986 roku sprawę „Wiktoria II”. W tym momencie do Kruka zgłosił się przyjaciel z sekcji biegaczy AZS Roman Kosiorek, student geodezji od 1980 roku, pochodzący z Orzysza (ojciec był pracownikiem zakładu komunalnego w tym mieście, a matka bufetową). Kosiorek do tej pory w ogóle nie interesował się polityką, jedynie sporadycznie brał od Czarka jakąś podziemną książkę i deklarował sympatię dla „Solidarności”, tak jak wszyscy pozostali członkowie sekcji LA AZS. Pochłaniały go tylko dwie rzeczy: zdobywanie pieniędzy, na które był zachłanny do tego stopnia, że nawet w akademiku nr 4 handlował wódką oraz sport. Ale w marcu 1986 roku zadeklarował Krukowi, „Wiem, że ty działasz w podziemiu, ja też działałem, ale z powodów konspiracyjnych nic ci nie mówiłem. Niestety mój kontakt z podziemiem się urwał, bo moim kontaktem był siatkarz AZS II Kwaśniewski „Bubil”, ale on teraz zmarł na tętniaka”.
W drugim szeregu, pierwszy od lewej, w okularach Cezary Kruk, trzeci od lewej Roman Kosiorek
- Romek poprosił mnie o jakiś kontakt z podziemiem, bo chce wejść w struktury – wspomina Kruk. - Uwiarygodnił się powołując się na zmarłego siatkarza, chociaż Kwaśniewski, zdaniem Ryśka Ustyjańczuka, w nic nie był zaangażowany. Romek zaczął też rozgłaszać, że został pobity przez ZOMO na dworcu PKP w Warszawie zimą 1986 i pomaga mu „S”. Powiedziałem Romkowi, że jestem tylko drobnym trybikiem, znam tylko jedną osobę, która mi daje książki i to wszystko.
Cezary Kruk o tym, jak był rozpracowywany przez SB przy pomocy TW „Antka”, czyli najbliższego przyjaciela z sekcji AZS Romana Kosiorka, dowiedział się dopiero w 2010 roku, gdy otrzymał swoje akta z IPN.
TW „Antek” był niezwykle wydajnym i skutecznym konfidentem. Jego donosy były obszerne i szczegółowe. Z donoszenia uczynił sobie obfite źródło dochodów. Jego donosy oprócz akt Cezarego Kruka trafiały do akt FMW WiM, „Lont”, ODA, „Uczelnia R” (Kortowo) i „Uczelnia” (WSP), „Kontrrewolucjonista” (dotycząca Jerzego Szmita) oraz Krajowego Komitetu Koordynacyjnego NZS. Z własnej inicjatywy wykraczał poza wyznaczone zadania, licząc zapewne na dodatkowe honoraria. Np. doniósł, że portierka DS-11 melduje studentów zagranicznych, którzy nie mają do tego uprawnień, w zamian za „zielone prezenty”.
Pierwszy jego donos na Kruka, w aktach „Wiktoria II”, nosi datę 29 lipca 1986 roku.
Pierwszy meldunek przyjął od TW „Antka”, st. sierżant L.Kwiatkowski, w restauracji „Albatros”. Czytamy w nim: „Osobą, która zajmuje się kolportażem wydawnictw bezdebitowych na terenie Kortowa jest student Wydz. Zootechniki Cezary Kruk. Zajmuje się on pszczołami, w tej dziedzinie jest bardzo dobry, studiuje na indywidualnym toku studiów, realizuje program z IV i V roku. Pracę naukową realizuje pod kierunkiem doc. Bobrzeckiego, z którym pozostaje w dobrych stosunkach. Po ukończeniu studiów tj. w 1987 roku planuje pracę w Instytucie Pszczelarstwa PAN w Puławach. W okresie wyborów do sejmu miał złamaną nogę. Był w tym czasie na praktyce w Starym Polu. Podobno uciekał przed milicjantami przez jakiś cmentarz, gdzie potknął się i upadł. „Antkowi” nie jest znany powód ucieczki przed milicją” (Kruk zrywał 19 października 1985 roku w nocy czerwone flagi rozwieszone przed wyborami do sejmu, ścigało go czterech milicjantów – przypis A.Socha).
Dalej w meldunku czytamy, że TW „Antek” zna C. Kruka od 1982 roku. „Obecnie Czarek informuje „Antka” o wielu sprawach, powoli zaczyna wtajemniczać go w sprawy konspiracji, być może stara się go sprawdzić. C. Kruk mieszka w pokoju w Instytucie Pszczelarstwa, do niedawna z kolegą, który dostarczał mu kasety nagrane w Kanadzie, na których znajdują się takie utwory jak: „Obława I i II”, „Bastylia”, „17 września”. „Antek” dowiedział się, że po katastrofie w Czarnobylu Czarek zbierał podpisy pod petycją o zaprzestanie budowy elektrowni jądrowej. „Antek” otrzymał od Czarka 2 egzemplarze „Solidarności Walczącej” wydanie olsztyńskie z datą 23 marca i 6 kwietnia 1986. Wg informacji jakie posiada tw „Antek” materiały bezdebitowe dostarczają Czarkowi osoby, których on na razie nie zna, jednak postara się wejść z Czarkiem w jeszcze lepszy układ, aby poznać nazwiska tych osób”.
Kolejną ustną relację od tw „Antka” przyjął już kpt Lasikowski 14 listopada 1986 roku. Od tego momentu stał się jego oficerem prowadzącym. Relacja dotyczyła udziału grupy olsztyńskich studentów w Mszy 11 listopada 1986 roku, odprawionej w kościele Mariackim w Gdańsku z okazji rocznicy odzyskania Niepodległości, z udziałem Lecha Wałęsy. W tej grupie byli, jak przekazał „Antek”, z ART: Cezary Kruk, Ryszard Ustyjańczyk (powinno być Ustyjańczuk – przypis A.Socha), Roman Szuler („Szuler” to była ksywka od nazwiska Szulczyński – przypis A.Socha) oraz z WSP: Cezary Gerwin i Radosław Sobczak. Relacja z Mszy jest bardzo szczegółowa. „Antek” zauważył, że przed końcem Mszy Ryszard Ustyjańczuk podbiegł do Wałęsy i serdecznie się z nim witał.
„Wszyscy uczestnicy z Olsztyna w jakimś stopniu powiązani są z tzw podziemiem – raportował „Antek”. - Doskonale orientują się w bieżących wydawnictwach, szczególnie książkowych, ukazujących się nielegalnie. Wynikało to z wiadomości, którymi dysponowali podczas rozmowy. Czarek obiecał mi trzy kolejne pozycje książkowe. Z uwagi na konieczność akceptacji mojej osoby w tym gronie nie wypadało mi jeszcze pytać, skąd je posiadają i kto im udostępnia. W trakcie rozmów prowadzonych w tym czasie zorientowałem się, że zarówno „Gruby Rychu” (R. Ustyjańczuk – przypis A.Socha), jak i „Szuler” są częstymi gośćmi w Gdańsku. Oprócz babci „Szuler” ma tam siostrę, która studiuje na ASP”.
Uzupełnienie raportu przez kpt Lasikowskiego: „W trakcie dalszej rozmowy z tw spytałem go, czy zna Jerzego Szmita, byłego studenta geodezji i czy widzi jego powiązania z Czarkiem? Stwierdził jednoznacznie, że Jurek był tzw „idolem” dla Czarka, kiedy ten jeszcze studiował. Znany on jest także „Grubemu Rychowi” i „Szulerowi”. Czy obecnie kontakty z nim są podtrzymywane tego na pewno nie może stwierdzić”.
Zadania przekazane tw: „W dalszym ciągu dążyć do zdobywania zaufania w gronie wyżej wspomnianych studentów, odkupić literaturę oferowaną przez Czarka. W żadnym wypadku nie odsprzedawać jej innym osobom. Po nawiązaniu kontaktu z Czarkiem dążyć do wspólnego pójścia z nim do Duszpasterstwa Akademickiego. Rozpoznać tam tematykę oraz osoby tam przychodzące. W sposób bardzo delikatny dążyć do ustalenia dalszych kontaktów Czarka mających podłoże polityczne”.
Omówienie: „Spotkanie odbyliśmy w moim samochodzie prywatnym. Dekonspiracji nie stwierdzono. Wydaje się, że zlecone zadania tw wykonał b. dobrze. Wydaje się jednocześnie, że uczestnictwem w mszy w Gdańsku zdobył sobie dalsze zaufanie u Czarka, a także pozostałych kolegów. W trakcie spotkania zwracałem mu cały czas uwagę, żeby zlecone mu zadania wykonywał w sposób nie budzący podejrzeń ze strony kolegów. Obiecał w tym względzie, że zwróci na to baczniejszą uwagę. Informacje oceniam jako b.db., chociaż nie wyczerpujące. Za wykonanie zadania i poniesione koszty wręczyłem tw kwotę 3.000 zł, które przyjął chętnie. (najniższa płaca w 1986 roku wynosiła 5.400 złotych – przypis A.Socha). Zaznaczyłem jednocześnie, że o ile poniesie określone koszty w związku z wykonywanym zadaniem zostanie dodatkowo wynagrodzony. Otrzymywać też będzie zwrot kosztów przy zakupie literatury. Przekazując dla mnie znaczki zakupione w Gdańsku (orzeł w koronie i krzyż z orłem) prosił mnie o ich zwrot, gdyż wskazane jest, aby je trzymał u siebie w domu. Przyznałem mu w tym względzie całkowitą rację i obiecałem, że na następnym spotkaniu mu oddam. Uzgodniliśmy je na 20 listopada, po uprzednim kontakcie telefonicznym”.
Przedsięwzięcie: „Zebrać wszechstronne informacje o studentach z WSP tj. o C.Gerwinie i R.Sobczyku w oparciu o akta studenta, a także w miejscu zamieszkania.. Zweryfikować informacje od tw pod kątek ustalenia bliższych danych dotyczących studentów z ART zarówno na uczelni, jak też na miejscu stałego zamieszkania. Informacje w całości wykorzystać w zakładanej sprawie dotyczącej C. Kruka. Odpis informacji przekazać tow. Okońskiemu celem wykorzystania w sprawie „Kontrrewolucjonista”.
Z treści tego raportu wynika, że współpraca z TW „Antkiem” jest na wstępnym etapie. Wskazuje na to, jak szczegółowo kpt Lasikowski informuje „Antka” na temat zasad wynagradzania agenta.
W grudniu 1986 roku Kosiorek leczył się w Akademii Medycznej w Warszawie, więc nie mógł inwigilować Kruka, ale nawet wtedy nie próżnował. Po wyjściu z kliniki 19 stycznia 1987 roku raportował kpt. Lasikowskiemu, że „tamtejszy kapelan podczas codziennych mszy o 19.00 rozdawał materiały mogące wzniecić wśród pacjentów nienawiść do Rządu PRL, a także prowadził msze (pieśni, kazania), w sposób, który wprowadzał tzw zamieszanie ideologiczne wśród pacjentów kliniki”.
Po wyjściu z kliniki ponownie skupił się na swoim głównym zadaniu i meldował, że Kruk powiedział mu, iż stoi w kolportażu na niskim poziomie, spotyka się tylko z trzema osobami stojącymi o „oczko” wyżej, od których otrzymuje nielegalną literaturę. Struktura organizacji opiera się na trójkach, tw wyraził zgodę na uczestnictwo w takiej trójce. Kruk mówił też, że po zimowej sesji egzaminacyjnej w ART zostanie zawiązana tzw „Grupa Olsztyńska”, która będzie współpracowała z Regionem Mazowsze, i że w Kutnie znajduje się tajna drukarnia”
Komentarz Cezarego Kruka: W tym miejscu Romek wobec SB fantazjował. Ta informacja jest kompletnie nie prawdziwa. Nawet najlepszemu przyjacielowi z podziemia nie podałbym nigdy tak ważnej informacji! To byłoby złamanie elementarnych zasad konspiracyjnego BHP.
Dalej „Antek” raportował: „Kruk otrzymał od dwóch osób kwotę 20.000 zł na książki „Kultury Paryskiej”, 10 tys. pożyczył Jerzy Denaburski, trener AZS, a drugie 10 tys. Roman Kosiorek. Osoby, od których Czarek otrzymuje literaturę muszą być z Olsztyna, gdyż Czarek nigdzie po nią nie jeździ”.
„Antkowi” okazano zdjęcia Szmita, Kruka, Ustyjańczuka, których rozpoznał. Nad osobą Kaprzerzyńskiego Przemysława długo się zastanawiał, stwierdził że najprawdopodobniej tę osobę widział (w grudniu 1987 nawiąże kontakt z Kaperzyńskim i zabierze go do piwnicy Andrzeja Gierczaka do druku ulotek – przypis A.Socha).
Dalej z raportu dowiadujemy się, że 15 stycznia 1987 roku Czarek zabrał go z sobą na wykład księdza profesora (nazwiska tw nie poznał) w ramach Duszpasterstwa Akademickiego, po mszy w kościele akademickim. „Antek” zrelacjonował wykład księdza, kto zabierał głos w dyskusji i co mówił. W związku z tym SB zainteresowało się nauczycielką o imieniu Bożena, która krytycznie wypowiadała się o PZPR.
W tym samym raporcie „Antek” melduje, iż „18 stycznia 1987 roku o 5.40 rano „Gruby Rychu” jedzie do Warszawy, aby „odebrać przesyłkę”, na którymś z dworców PKP. Do Olsztyna ma wrócić w tym samym dniu. „Gruby Rychu” ubiera się w czarną puchową kurtkę z kapturem, duże brązowe buty typu wojskowego, dżinsy. Na pociąg wyjdzie prawdopodobnie z DS-9 u od kolegi Zbyszka. W związku z wyjazdem nie mógł „Rychu” pójść na opłatek do biskupa, 17 stycznia, na który „Antka” zabrał Czarek”. Następuje dokładna relacja z tego wydarzenia. „Antek” dodaje też istotną informację: „Czarek może trzymać literaturę w kantorku „jury” na stadionie, klucz ma Marian Rękawek i Jan Gabruś”.
Zadania przekazane agentowi: „W dalszym ciągu dążyć do zdobycia jak największego zaufania u Czarka i Rycha, ustalić czy Rychu 18 stycznia wyjechał do Warszawy. Przyjąć kolejna partię literatury od Czarka. Nie kolportować, zatrzymać i przekazać na następnym spotkaniu, ustalić czy Rękawek może być zaangażowany w działalność wspólnie z Czarkiem. Dalsze zadania wynikające z rozwoju sytuacji realizować z własnej inicjatywy, w sposób bardzo delikatny”.
Omówienie kpt Lasikowskiego: „Spotkanie odbyłem w swoim mieszkaniu prywatnym, uczestniczył też Z-ca Nacz. Tow. W. Leśniewski. Wspólnie omawialiśmy interesującą nas sytuację, a następnie tw przeniósł to na papier (…). W trakcie spotkania wręczyłem tw kwotę 10.000 zł na pokrycie poniesionych przez niego kosztów związanych z zakupem literatury oraz za przekazywane informacje i współpracę”.
Na spotkaniu z kpt Lasikowski 11 lutego 1987 roku „Antek” informuje, że był na kolejnym wykładzie księdza profesora, poznał tam Marię Wałęsę, studentkę II roku nauczania początkowego WSP, która maluje plakaty dla Duszpasterstwa Akademickiego i ściśle współpracuje z ks. Mirkiem Huleckim. Wyjeżdża teraz do Anglii.
Zadania dla tw: „Na następne spotkanie przynieść całą literaturę kupioną od Czarka, którą posiada. Przynieść również klucz do kantorka „Jury”. W dalszym ciągu dążyć do ustalenia skąd Czarek uzyskuje literaturę. Rozpoznać jego kontakty, zwłaszcza z terenu Olsztyna”.
Omówienie spotkania: „TW „Antek” nie był w stanie zrealizować wszystkich zadań. Upadł na twarz i ma złamany nos, z tego powodu przez dłuższy czas nie wychodził z akademika (R. Kosiorek po wypadku samochodowym i trepanacji czaszki cierpiał na epilepsję i ten upadek był spowodowany jednym z ataków. Prosił SB o pomoc w znalezieniu kliniki, która zrobiłaby mu operację nosa i dostał skierowanie do Akademii Medycznej w Białymstoku – przypis A.Socha).
Ciąg dalszy omówienia spotkania: „Za współpracę i przekazane informacje wręczyłem tw kwotę 2000 zł. Przyjął ją z chęcią i zadowoleniem. Stwierdził jednocześnie, że już zaczynało mu brakować pieniędzy”.
OPERACJA SB „LONT”
W tym momencie SB postanawia zlikwidować działalność kolporterską Cezarego Kruka, w taki sposób, by nie zdekonspirować „Antka”. Do tego celu SB postanawia wykorzystać rzekomą próbę usiłowania podpalenia stacji redukcyjnej ujęcia gazu ziemnego I stopnia przy ul. Warszawskiej w Olsztynie, która miała mieć miejsce 12 grudnia 1986 roku. Miejsce rzekomej próby aktu dywersji było znane 11 sportowcom AZS ART z uwagi na przebiegającą w pobliżu trasę biegową, wśród nich znajduje się Cezary Kruk, co stanowiło dobry pretekst do przeprowadzenia rewizji i przesłuchań.
Plan działania SB w operacji „Lont”: „Przesłuchać wszystkich biegaczy z AZS na okoliczność próby podpalenia, w tym Cezarego Kruka. Rozmowy mają dotyczyć tylko i wyłącznie faktu usiłowania podpalenia. Pozwoli to w znacznym stopniu na poznanie cech charakterologicznych poszczególnych osób. W tym środowisku znajduje się Osobowe Źródło Informacji tj. tw „Antek”. Dzięki temu bezpośrednio po przeprowadzonych rozmowach będzie nam znany ich oddźwięk, a to jednocześnie upewni grupę, że nic nie wiemy o ich działalności nielegalnej (kolportażu) i pozwoli jednocześnie na zaplanowanie dalszych przedsięwzięć operacyjnych”.
Komentarz Kruka: SB doskonale wiedziała, że nie mogłem brać udziału w żadnej takiej głupiej akcji, jak podpalenie stacji redukcyjnej, gdyż w nocy z 12 na 13 grudnia 1986 jechałem pociągiem na pielgrzymkę za Ojczyznę na Jasną Górę, co wynika z informacji dwóch innych agentów, którzy w ramach ODA także jechali na tę pielgrzymkę, którą co roku organizował ksiądz Mirosław Hulecki. Ich donosy są w aktach „Wiktoria II”.
Operacja „Lont” udała się SB znakomicie. Studentom-biegaczom zrobiono rewizje niby szukając materiałów związanych z podpaleniem reduktora gazu. Niby przypadkowo znaleźli u trzech osób kilka książek drugiego obiegu. Niby przypadkowo w magazynku „Jury” (tzw „Budzie”) na stadionie odkryli ukryty magazynek Cezarego Kruka z literaturą nielegalną i materiałami drukarskimi, w rzeczywistości zlokalizowali go już wcześniej dzięki temu, że dostali klucz od „Antka”. Pobrali odciski palców z materiałów, więc mieli dowód, że należały do Kruka, mimo że ten na przesłuchaniu się wypierał. Ponadto wzięto do badań grafologicznych rękopis pracy magisterskiej Kruka i porównano z zaszyfrowanymi zapiskami z 2 zeszytów znalezionych w skrytce (zaszyfrował 35 osób, które regularnie odbierały od niego literaturę). Podczas przesłuchania SB złamała jednego ze studentów Mariana Rękawka, który zeznał, że to Kruk rozdaje im literaturę i podał jako odbiorców literatury niemal wszystkich zawodników sekcji LA AZS wraz z trenerem Jerzym Denaburskim. Dlatego też wszystkie te osoby z sekcji LA AZS, poza 2 osobami, których nazwisk Rękawek nie podał, byli przesłuchiwani.
SB miała więc już dowody, świadka i mogła skierować sprawę na kolegium, nie dekonspirując przy tym swojego agenta „Antka”. TW „Antek” zameldował, że 8 kwietnia 1987 roku Czarek Kruk otrzymał wezwanie na kolegium. „Tego samego dnia kontaktował się ze mną – czytamy w raporcie „Antka”. - Po krótkiej rozmowie zorientowałem się, że potrzebuje pomocy prawnej. Z uwagi na to, iż posiadałem kontakt telefoniczny z Ryszardem Kułakowskim (był wówczas sekretarzem redakcji katolickiego dwutygodnika „Posłaniec Warmiński” – przypis A.Socha). Zaproponowałem Czarkowi kontakt z prawnikiem „S”, bez podawania nazwiska. Czarek nalegał, abym mu je podał, gdyż chce sprawdzić swoimi kanałami, kto to jest. Przetłumaczyłem mu jednak, że nazwisko podam, po rozmowie z tym człowiekiem. Trochę mi nie dowierzał, ale nie mając innego wyjścia, zgodził się. Byliśmy tam 13 kwietnia, w mieszkaniu Kułakowskiego przy ul. Kętrzyńskiego. Był już Śnieżko, który mieszka przy Kołobrzeskiej 14d/7. Śnieżko szczegółowo wypytał Czarka, notował, kazał mu zgłosić się do Zespołu Adwokackiego do adw. Jarosława Urbanowicza oraz do punktu porad prawnych przy parafii św. Józefa w Olsztynie. Czarek powiedział, że na świadków obrony powoła Jana Gabrusia i będzie się upierał, że to nie jego materiały, a jak to nie pomoże, to powie, że materiały są bardzo stare i obecnie zaniechał działalności. Po wyroku ma się zgłosić z odpisem do Śnieżki. Będą prawdopodobnie szykować odwołanie”.
Zadanie wyznaczone tw: „Wziąć udział w kolegium Czarka. Uczestniczyć z nim w punkcie porad prawnych w parafii św. Józefa, a także u Śnieżki po kolegium. Zorientować się, czy Czarek wybiera się na pielgrzymkę do Częstochowy. W przypadku wyjazdu udać się razem z nim. Przed Częstochową wywołać telefonicznie spotkanie.
Omówienie kpt Lasikowskiego: „Spotkanie odbyło się w mieszkaniu prywatnym z udziałem Nacz. Wydz. ppłk mgr R.Białobrzeskim. Na zakończenie wręczyłem tw 2000 zł jako wynagrodzenie za współpracę i przekazywane informacje. Przyjął je chętnie”.
Kolejny meldunek „Antka”: „Na sprawę Czarka w kolegium wybiera się ok. 50-60 studentów (przyszło 30 – przypis A.Socha). Czarek przed kolegium będzie podważał zeznania Rękawka i Madalińskiego”. Dodatkowo tw informuje, że „na mszę z papieżem (12 czerwca 1987 roku w Gdańsku - przypis A.Socha) zapisało się już około 100 studentów” oraz, że Czarek wyraził rozczarowanie Olsztyńskim Duszpasterstwem Akademickim, gdyż „tylko się modlą i nie ma z kim porozmawiać na tematy polityczne”.
Zadanie wyznaczone tw: „Uczestniczyć w rozprawie Czarka. Zdać relację. Zorientować się co do przygotowań podziemia dotyczących przyjazdu papieża. W dalszym ciągu śledzić każdy krok Czarka”.
Kpt Lasikowski w podsumowaniu raportu napisał jeszcze: „Na zakończenie rozmowy, gdy już chciałem odjeżdżać samochodem tw „Antek” stwierdził, że jestem mu coś winien. Kontynuując dalej tę myśl powiedział, że on dla idei nie pracuje, a dla SB w związku z tym oczekuje wynagrodzenia. Stwierdził też, że przecież mamy na to pieniądze, a jego kontakty, rozmowy telefoniczne, jazdy taksówkami dla naszej sprawy drogo kosztują. Nie mówiąc nic wyjąłem 1.000 złotych. Popatrzył się znacząco na mnie. Wyjąłem więc następny tysiąc. Widząc tę kwotę podpisał pokwitowanie. Cała ta rozmowa dotycząca wynagrodzenia była prowadzona przeze mnie i przez niego humorystycznie. Jednakże oboje wiedzieliśmy o co chodzi. Na zakończenie stwierdził, że przecież jeżeli nas wszystko interesuje, to on może nas informować, lecz za konkretne wynagrodzenie finansowe”.
Wniosek SB: „W przypadku uzyskiwania znaczących z operacyjnego punktu widzenia informacji, każdorazowo wynagradzać tw kwotą 2000 zł, zwracać też poniesione koszty”.
Jak było z góry do przewidzenia Czarek Kruk przegrał obie sprawy w kolegium. Jako świadek Roman Kosiorek dodatkowo się uwiarygodnił w oczach Czarka, broniąc go i atakując świadka SB Mariana Rękawka i twierdząc pod przysięgą, że to Rękawek zajmuje się i koordynuje działalność podziemną, a Cezary Kruk jest tylko odbiorcą nielegalnej literatury i jest niewinny.
Komentarz Kruka: Roman sam zgłosił się na świadka, mimo że mec. Urbanowicz kategorycznie na to się nie zgodził. Romek zeznawał jako ostatni, wcześniej był poza salą rozpraw. Nie znał więc odczytanych na sali zeznań Mariana Rękawka. Znałem je tylko ja i mecenas, bo zapoznaliśmy się z aktami przed sprawą, ale nikomu o tym nie mówiłem, a Kosiorek zeznawał tak, jakby doskonale znał zeznania Rękawka! Zdziwiło mnie to bardzo. Byłem wtedy wściekły na Romka, że zaatakował Mariana, który był dla mnie przyjacielem i wrabiał go w działalność podziemną, z którą nie miał nigdy nic wspólnego. Mariana SB złamało, bo mogli go wyrzucić ze studiów, jako wiecznego, słabego studenta i posłać w kamasze. Naiwnie wówczas uznałem, że Romek musiał podsłuchiwać z korytarza przez zamknięte drzwi zeznanie Mariana.
W sumie Kruk dostał karę 75 tys, złotych grzywny do zapłacenia, 50 tys za posiadanie i kolportaż literatury nielegalnej i 25 tys zł za zamieszkiwanie w Instytucie Pszczelnictwa bez zameldowania (później za udział w demonstracji w Gdańsku 12 czerwca 1987 roku otrzyma kolejną grzywnę w wysokości 50 tys. zł).
Od skreślenia z listy studentów, o co wnioskował I sek. POP PZPR na Zootechnice Zbigniew Puchajda, uratowali go prof. Ryszard Tomczyński i jego promotor doc. Białobrzecki (promotor był dla mnie jak ojciec - wspomina Kruk. - Należał do PZPR i bardzo się tego wstydził).
Meldunek „Antka” z 3 września 1987 roku (a więc już po rzekomym pobiciu przez ZOMO podczas demonstracji, po Mszy z Papieżem 12 czerwca 1987 roku w Gdańsku): „Po zakończeniu studiów Czarek podjął pracę od 1 sierpnia 1987 roku w Zakładzie Rozrodczym Pszczół w Końskowoli koło Puław. Poinformował przełożonego, że ma kłopoty z Bezpieką z uwagi na jego przekonania pro solidarnościowe. Przełożony odrzekł mu, że to mu nie przeszkadza. Od 1 stycznia 1988 roku Czarek chce się przenieść do Puław do Instytutu Pszczelnictwa, czeka tylko na wolny etat”. Dalej „Antek” informuje, że Czarek otrzymuje dużo wezwań na kolegia z Gdańska, Olsztyna i na przesłuchania z SB w Puławach, ale je wyrzuca i się z tego śmieje. I dodał, że wszystkie wezwania na SB ma głęboko w dupie!”
Ostatnią informacją „Antka” w aktach „Wiktoria II” jest przekazanie listu, który otrzymał od Czarka. Na tym zadanie „Antka” w sprawie Cezarego Kruka zakończyło się, gdyż dalszą inwigilację przejęła nad nim SB w Puławach i nadała kryptonim „Wiktoria III” (1987- 1990).
Natomiast „Antek” dostał nowe zadania: odnowić kontakty z byłymi działaczami „S”. Zorientować się jakie są ich najbliższe plany oraz przejąć kierownictwo nad reaktywowanym w 1988 roku NZS w Kortowie. Z tych zadań wywiązał się znakomicie.
Adam Socha
Cdn
PORTRET CEZAREGO KRUKA
Cezary Kruk (ur. 1962) pochodzi ze wsi Pożóg Nowy pod Puławami (dawne dobra rodu Czartoryskich), z chłopskiej, patriotycznej od wielu pokoleń rodziny. Pradziadek jego mamy Jan Jaśkiewicz osiadł w Pożogu Nowym po represjach Polaków na Litwie za udział w Powstaniu Listopadowym. Szlachcic u którego pracowali na Litwie dał jego przodkom świetne pisemne referencje. Dlatego dostali od Zarządcy folwarku z dóbr Czartoryskich podwójny przydział ziemi czyli 2 łany ziemi (1 łan to około 16,5 hektara ziemi). Moi przodkowie ze strony mamy, będąc chłopami pańszczyźnianymi mieli świadomość narodową. Miłość do ojczyzny zaszczepiły im trzy panie z inteligencji warszawskiej (Umińska, Findeisen), które przyjeżdżały na wieś, bratały się z chłopami, uczyły dzieci czytać i pisać. Zarządca majątku kupował książki do biblioteki, przyjaźnił się z pradziadkiem, podarował mu książkę o pszczelarstwie. W Pożogu w domu pradziadka był punkt przerzutowy dla powstańców uciekających po upadku Powstania Styczniowego do Galicji.
- Moja mama, Marianna Kruk z domu Jaśkiewicz , ur. w 1925 roku, w okresie okupacji niemieckiej była sanitariuszką i łączniczką BCh ps. „Chłopka”. Współorganizowała akcję wysyłania paczek dla więźniów Majdanka i Zamku w Lublinie. Po wojnie działaczka ZMW „Wici”, do czasu wcielenia tej organizacji do ZMP, po 1981 roku wspomagała podziemie „S”.
- Rodzona siostra mamy, ciocia Władysława ps. „Macierzanka” była komendantką Ludowego Związku Kobiet przy BCh w gminie Końskowola. Po wojnie komuniści prześladowali moich dziadków, Aleksandra Jaśkiewicza i Franciszkę z Sułków, jako „kułaków”.
Aleksander i Franciszka Jaśkiewiczowie z córkami, Marianną (matka C. Kruka) i Władysławą
- Mama po Liceum Ekonomicznym rozpoczęła studia na KUL, ale z powodu gruźlicy na drugim roku, w 1950 je przerwała - wspomina Kruk. - Pracowała najpierw jako księgowa w spółdzielni, a później na ojcowiźnie uprawiała chmiel. W 1961 roku mama wyszła za mąż za agronoma Stanisława Kruka.
- Ja się urodziłem w 1962 roku a siostra Dorota dwa lata po mnie. Oprócz mamy i cioci szczególny wpływ na moją postawę wywarł wujek Wacław Jasiocha, mąż cioci Władysławy, żołnierz BCh, AK i WiN z oddziału „Orlika”, po 1947 represjonowany przez UB.
- Z kolei wuj mojego ojca Józef Kwit, był Peowiakiem, walczył z bolszewikami, dwukrotnie ranny na froncie, odznaczony Krzyżem Walecznych z Mieczami. Zesłany z Kresów do łagru, wyszedł z Sowietów z Armią Andersa, przeszedł cały szlag bojowy łącznie z bitwą pod Monte Cassino, do Polski wrócił z Anglii w 1947 roku.
- Z rodzinnego domu wyniosłem żarliwy patriotyzm i obowiązek ofiary wobec Ojczyzny – mówi Cezary Kruk. Nic dziwnego, że wraz ze starszym kuzynem Darkiem Jasiochą zakładali kółka konspiracyjne już w szkole podstawowej w Puławach. Pod koniec podstawówki (lata 1975-77), jako harcerz ZHP stworzył tajną 7-osobową drużynę. - Na zbiórkach śpiewaliśmy piosenki powstańcze i legionowe, rozmawialiśmy o Katyniu i o tym, że ZSRR to nasz śmiertelny wróg i nasz zaborca. Jako jedyny uczeń w podstawówce nie wstąpiłem do TPPR. Powiedziałem nauczycielce rosyjskiego, że ZSRR nie jest przyjacielem Polski. Nauczycielka deklarowała co roku, że zapłaci za mnie składkę 1 zł, co było symboliczną kwotą, bo 1 kilogram cukru kosztował 10,50 zł – wspomina Kruk.
- W Technikum Pszczelarskim w Pszczelej Woli (1977 – 1982) stworzyłem z kilkoma kolegami tajne kółko samokształceniowe. Od strony ideowej nasza grupa nie była jednolita. Nie mogła nią być choćby z tego względu, że każdy z nas był jeszcze bardzo młody i słabo wyrobiony politycznie. Chociażby moje poglądy w tamtym czasie to swoista mieszanka: patriotyzmu, nacjonalizmu, anarchizmu, agraryzmu i utopijnego socjalizmu. A więc doktryn ideologicznie często ze sobą sprzecznych. Przypuszczam, że moi koledzy również nie mieli jeszcze wówczas skrystalizowanych poglądów. Wszyscy mieliśmy pozytywny stosunek do Kościoła Katolickiego. Oburzała nas dyskryminacja religii. Wszyscy mieliśmy wrogi stosunek do komunizmu, ZSRR, PZPR- u. Dużym kultem otaczaliśmy Marszałka Józefa Piłsudskiego, tradycję powstańczą, legionową, AK-owską i WiN- owską.
- W szkole i na forum klasy nie kryliśmy generalnie naszych antykomunistycznych i antysowieckich przekonań. Wręcz przeciwnie, staraliśmy się je jak najbardziej zamanifestować. Były to nieustanne kpiny z Ruskich, ZSRR, PZPR- u. Tajemnicą były jedynie nasze dalekosiężne plany.
- Na święta komunistyczne takie jak 1 Maja, 22 Lipca i rocznicę Rewolucji Październikowej niszczyliśmy w mieście nocą czerwone flagi. Podczas Rajdu Świętokrzyskiego na przełomie kwietnia i maja 1979 roku, oczyściliśmy całkowicie z czerwonych flag i transparentów miasteczko Bodzentyn, w którym mielimy jeden z noclegów, łącznie z komisariatem MO, Urzędem Gminy i Komitetem PZPR-u.
- Podburzyliśmy też klasę, żeby nie zapisać się do ZSMP, ale zaszantażowali nas, że odbiorą stypendia, więc ostatecznie tylko 4 osoby na 42 z klasy nie wstąpiły, w tym ja. Nie ugiąłem się nawet, gdy w III klasie dostałem ultimatum od dyrektora: albo się zapiszę, albo nie pojadę na praktykę do Austrii. Przez miesiąc zarabiało się tam 244 dolary, roczne pobory mojego taty. Pracowali nade mną dyrektor i zastępca, obaj nauczyciele historii i propedeutyki. Wzywali do siebie i robili mi wykłady o wyższości systemu komunistycznego nad kapitalistycznym i o dobrodziejstwie, jakim jest dla Polski sojusz z ZSRR. Szczególnie gorliwy był zastępca dyrektora, niedoszły ksiądz i żołnierz AK, po 1945 stał się fanatycznym komunistą. W końcu puścili mnie, gdyż byłem wzorowym uczniem, jedynie zastępca obniżył mi stopień z historii z 5 na 4. Wyrwał mnie do odpowiedzi na ostatniej lekcji i zapytał: „Jakie zasługi dla odzyskania niepodległości Polski miał Lenin?” Nie wiedziałem, więc na świadectwie maturalnym tylko z historii miałem 4, reszta ocen to same piątki.
- W klasie maturalnej 7 stycznia 1982 roku zostałem zatrzymany na 24 godziny za noszenie i odmowę zdjęcia znaczka „S” i ukarany na kolegium grzywną 2100 złotych z zamianą na 21 dni więzienia. Rodzice zapłacili. Dyrektor szkoły Mieczysław Janik wniósł o skreślenie mnie z listy uczniów, jednak Rada Pedagogiczna nie poparła wniosku, gdyż byłem jednym z najlepszych uczniów. Jedynie obniżyli mi sprawowanie z wzorowego na dobre i zredukowali stypendium. - Na studia zdobyłem 95 punktów na 100 – mówi Kruk. - 5 punktów mi obcięli za brak członkostwa w ZSMP.
ANTYKOMUNISTA W „CZERWONYM” KORTOWIE
Z takim bagażem wychowania i doświadczeń Cezary Kruk zdał w 1982 roku na Zootechnikę na ART w Olsztynie. Dostał się na uczelnię, która nazywana była „czerwoną” i „kuźnią kadr PZPR” z powodu wysokiego stopnia upartyjnienia kadry. Przyjechał w październiku 82 do spacyfikowanego stanem wojennym miasta i regionu, w których skala represji była największa w kraju. Czołowi działacze „S” z ART siedzieli w więzieniu za druk i rozpowszechnienie protestu przeciwko stanowi wojennemu (dr Józefa Mielnik, dr hab. Antoni Jutrzenka-Trzebiatowski, Stanisław Porc, Tadeusz Poźniak i Tadeusz Koziura). W tym samym śledztwie skazano studentów z NZS, Mirosława Pyszko, Wojciecha Jaryńskiego, Marka Kaszubskiego, Jana Osieckiego (przewodniczącego SZSP), Jarosława Kochanka i Jana Nowaka. Do tego grona dołączy wkrótce student geodezji, redaktor pisma NZS „Litera” Jerzy Szmit, za zapalenie znicza i złożenie kwiatów 13 maja 1982 roku pod siedzibą Zarządu Regionu „S”.
- Jadąc na studia w Olsztynie, nikogo tam nie znałem i zastanawiałem się, jak nawiązać kontakt z opozycją? - wspomina Cezary Kruk. - Kuzyn Darek Jasiocha, który studiował w Gdańsku i działał w NZS poradził mi, żebym nie ukrywał swoich poglądów antykomunistycznych, wtedy ludzie z podziemia sami mnie znajdą. To nie była dobra rada, bo studenci początkowo bali się mnie sądząc, że ktoś tak odważny musi być prowokatorem. Powszechne było przekonanie, że w każdej grupie na uczelni jest dwóch kapusiów, jeden tajny, a jeden to prowokator.
- Gdy zaczynałem studia, to zdecydowana większość studentów w rozmowach prywatnych była nastawiona prosolidarnościowo, powszechna była niechęć do komunistów - kontynuuje Kruk. - Jak w listopadzie 1982 roku zmarł Breżniew, jeden ze studentów podczas wykładu w auli przekazał przez mikrofon: „Kochani, mam radosną wiadomość, Lońka pierd… w kalendarz”, to 180 studentów I roku Zootechniki na cały głos krzyczało „hurra!”. W PRL 3-dniowa żałoba, a w akademikach powszechna pijacka balanga dla „uczczenia” śmierci Breżniewa, z okien niosła się chóralna pieśń: „Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!”. Serce mi wtedy rosło!
- Niestety, kompletnie nie przekładało się to na podejmowanie jakiejkolwiek działalności opozycyjnej – ocenia Kruk. - Z każdym następnym miesiącem i rokiem nawet to werbalne poparcie dla „S” dramatycznie malało.
- Przez pierwszy rok studiów działałem chaotycznie – wspomina Kruk. - Pierwsze moje działanie, to było pisanie kredą na murach w Olsztynie haseł z Włodzimierzem Ochotą z Wydziału Rolnego. Rysowaliśmy znak „S”, SW, KPN i hasła: „Precz z komuną”, „Uwolnić Lecha zamknąć Wojciecha” itp. itd. Niestety, napisy były błyskawicznie niszczone. Olsztyńska esbecja musiała mieć armię donosicieli i ORMO-wców. Pisanie haseł trwało rok, bo później Włodek musiał ograniczyć aktywność ze względu na operację serca. Sam, nikomu o tym nie mówiłem, jesienią 1982, rozbiłem kilka razy cegłami gabloty KU PZPR, aż je w końcu zabrali spod rektoratu. Różniej zaangażowałem się w kolportaż i organizację „Latającej Biblioteki”.
- Na I roku studiów odkryłem wśród 180 studentów Zootechniki, gdzieś z 20 osób, które były podobnie jak ja radykalnie nastawione, wśród nich z mojej grupy Iwona Sienkiewicz-Iwaszkiewicz, Zbyszek Bielecki („bibułę” z Płocka przywoziła jego narzeczona Agnieszka Grabowska), Bogdan Godliński i Leszek Kalinowski (zatrzymany w maju 1984 roku i po tym wycofał się z kolportażu), nawiązałem też współpracę z Ewą Skrzycką (przywoziła ulotki od brata z „S” górniczej). A z innych grup z Jarkiem Łońskim i Ryszardem Ustyjańczukiem. Z tymi osobami prowadziłem od jesieni 1983 roku regularny kolportaż. Z innych wydziałów najcenniejszy był kontakt z Jurkiem Prusem z Wydziału Weterynarii i Włodkiem Ochotą z Wydziału Rolnego. Najbardziej cenny okazał się kontakt z Iwoną Sienkiewicz-Iwaszkiewicz, która przywoziła mi „bibułę” z Gdańska i Ryszardem Ustyjańczukiem z Olsztyna, który przywoził literaturę podziemną z Warszawy. O tym skąd przywożą bibułę, wówczas tylko się domyślałem i nigdy o to nie pytałem, bo to byłoby sprzeczne z zasadami konspiracyjnego BHP. Ryszard był obok mnie najbardziej radykalny na roku, był najbardziej zaangażowaną osobą w działalność kolporterską, od niego dostawałem najwięcej materiałów. Był też jedynym członkiem NZS na ART, z którym nawiązałem kontakt.
- Drugą grupę, którą wciągnąłem w kolportaż byli moi koledzy z sekcji lekkoatletycznej AZS: Jan Gabruś i Andrzej Matraś którzy byli pracownikami AR-T Olsztyn, Edward Hierowski z Weterynarii, Daniel Konstantynowicz oraz Jerzy Kotarski i Zdzisław Pawłowicz z Wydziału Rolnego. Cała sekcja LA AZS Olsztyn, która liczyła zwykle 10- 15 osób była antykomunistyczna, nikt nie należał do SZSP i ZSMP i nikt z nas nie chodził na komunistyczne „wybory” i pochody 1 Majowe. Pod tym względem byliśmy absolutnym wyjątkiem na ART. W akcjach malowania napisów na murach, niszczenia czerwonych flag oraz w ulotkowych na zgrupowaniach sportowych wspomagali mnie Zdzisław Pawłowicz i Jerzy Kotarski. Zdzisiek pomógł mi wraz z Wojtkiem Lutkiewiczem z Rolnego wywiesić flagę „Solidarności” w maju 1985 roku, w nocy przed inauguracją Mistrzostw Polski Akademii Rolniczych na stadionie AZS w Kortowie. Niestety, flagę zauważył, przed otwarciem, Roman Kosiorek i zwrócił uwagę pracownikowi odpowiedzialnemu za przygotowanie stadionu. Ten szybko flagę ściągnął.
- W sumie, stopniowo nawiązałem kontakty z 35 studentami na większości wydziałów ART, którym w 1983 roku regularnie przekazywałem literaturę podziemną – kontynuuje Kruk. - Niestety, poparcie dla „S” z roku na rok spadało. Po zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki jesienią 1984 roku struktura podziemna na ART skurczyła się do garstki osób. Z mojej grupy kolporterskiej z Zootechniki zostało 6 osób, z Rolnego 2 studentów i z Weterynarii 1 osoba plus moja sekcja LA AZS. Od jesieni 1984 roku mieliśmy więcej literatury niż ludzi chcących czytać.
Studenci masowo zapisywali się do SZSP, skuszeni możliwością wyjazdu na praktyki do „demoludów”: na Węgry, do NRD i Czechosłowacji.
spisał Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość