Waldemar Brenda
Romuald Piotr Kozioł urodził się w początkach XX wieku w kurpiowskiej wsi Kozioł, blisko granicy z Prusami Wschodnimi. U stóp rodzinnego domu wiła się rzeka Pisa, wypływająca z jeziora Roś na Mazurach. Wychowywany w kurpiowskich tradycjach, łączył je ze poczuciem bliskości sąsiadów „zza miedzy”. Uważał, że Kurpiów i Mazurów dzieliła granica i inna wiara, ale łączyła podobna mowa, wspólne pochodzenie i przede wszystkim bieżące kontakty.
Często zawierano mieszane małżeństwa. Kurpie chodzili do Prus „na saksy”. W obydwie strony przez granice przesączał się przemyt. Niekiedy obok zapałek, soli, czy gęsi, na drugą stronę przerzucano polskojęzyczne książki dla Mazurów. Ten specyficzny szmugiel odbywał się przy okazji pielgrzymek do katolickich sanktuariów w Gietrzwałdzie i Świętej Lipce. Od dziecka Romuald Kozioł był świadom tych wzajemnych relacji, co miało wpływ na wybór jego późniejszej drogi życiowej.
W konspiracji
W 1934r. ukończył Politechnikę Warszawską z dyplomem inżyniera dróg i mostów. Przez pewien czas pracował w Szkole Przemysłu Drzewnego w Łomży. Równocześnie rozwijał swoje zainteresowania architekturą i regionalistyką. Zbierał pamiątki kurpiowskiej kultury ludowej, współpracował z Adamem Chętnikiem. Przygotowywał plany elektryfikacji regionu kurpiowskiego przez budowę stopnia wodnego u zbiegu Pisy i Narwi. W realizacji tych zamierzeń przeszkodził wybuch wojny.
Zmobilizowany do Wojska Polskiego, kampanię wrześniową 1939r. zakończył w niewoli sowieckiej. Uciekł i powrócił w rodzinne strony, gdzie związał się z konspiracją. Dla tamtego pokolenia udział w konspiracji niepodległościowej był oczywistością. Cały przedwojenny system wychowawczy - szkoła, organizacje młodzieżowe, rodzina i Kościół – kształtowały młodego człowieka w poczuciu patriotyzmu. Nawet różne poglądy polityczne, nie zawsze jednoznaczna ocena systemu społecznego, czy politycznego, II Rzeczypospolitej - to wszystko nie podważało poczucia odpowiedzialności za wspólnotę. Jeśli ktoś czuł się patriotą, po klęsce wrześniowej szukał „kontaktów”, aby uczestniczyć w walce o wolność.
W okresie okupacji Inżynier był odpowiedzialny za wyszkolenie saperskie w Obwodzie Łomża ZWZ- AK. Jako inspektor oddziałów saperskich prowadził szkolenie w zakresie minerstwa i posługiwania się materiałami wybuchowymi. Sam również nadzorował produkcję granatów. Jednocześnie od 1943r. powrócił do zainteresowań tematyką wschodniopruską. Wiedział, że w wyniku klęski hitlerowskich Niemiec, Prusy Wschodnie znajdą się w granicach Rzeczypospolitej. Rozumiał jednak złożoność losów ludności mazurskiej, która mimo polskich korzeni, w znacznym stopniu ulegała wpływom niemieckim i jako taka mogła być w przyszłości dla Polski stracona. Przewidywał też zgubne skutki samowoli, która na pograniczu może się ujawnić z chwilą klęski Niemiec. Widziałem fragmenty ofensywy rosyjskiej na Prusy Wschodnie [podczas I wojny światowej]. Wszystkie drogi (...) były zapełnione rosyjskimi pułkami – pisał we wspomnieniach. Z tego okresu utkwiło mi w pamięci, jak w 1914r. okoliczni ludzie i nasi sąsiedzi poszli za wojskiem [rosyjskim] na rabunek. A kiedy karta się odwróciła i w lutym 1915r. już było wiadomo, że lada moment przyjdą Niemcy, widziałem jak sąsiedzi palili w piecach porąbanymi meblami (...).
W obronie Mazurów
Aby zapobiec masowym rabunkom na ludności mazurskiej w momencie klęski III Rzeszy, Kozioł postanowił stworzyć we wszystkich przygranicznych wsiach uzbrojone oddziały odpowiednio przeszkolone, które w chwili załamania się Niemców mogłyby obsadzić granicę. Wiadomo bowiem, że w momencie przejścia frontu (...) powstaje parodniowa próżnia władzy. Porządek mogą utrzymać tylko miejscowi.
W ten sposób powstała organizacja „PO WE” (od nazwy - Pomorze Wschodnie, czyli inaczej Prusy Wschodnie). Organizacja miała prowadzić wywiad na terenach niemieckich oraz za pomocą propagandy i działalności informacyjnej przygotowywać polskich i mazurskich mieszkańców pogranicza do życia w jednym państwie. Inicjatywę poparł komendant Okręgu Białystok AK płk. Władysław Liniarski „Mścisław”, który przeznaczył na działalność „PO WE” ludzi oraz środki techniczne i finansowe.
Dysponując takim wsparciem komendant „PO WE” R. Kozioł jako „Masław” (od „Mazurom sława”), przystąpił do tworzenia organizacji wzdłuż granicy z Prusami Wschodnimi. Obok szukania kontaktów z przychylnymi Polsce Mazurami i wywiadu, z inicjatywy Kozła rozpoczęto wydawanie tygodnika „Bałtyckie Echo”. Wiadomości czerpano z wydawnictw niemieckich, prasy konspiracyjnej oraz nasłuchu radiowego. Część każdego numeru - w gwarze mazurskiej - była adresowana do ludności mieszkającej po drugiej stronie granicy. Przerzutu dokonywali zaprzyjaźnieni Mazurzy, którzy już przed wojną trudnili się przemytem.
Po pierwszym sukcesie, za jaki można uznać sam fakt powstania organizacji, „Masław” postanowił rozszerzyć wpływy „PO WE” poza Okręg Białystok AK. Dzięki swym kontaktom na Kurpiach miał taką możliwość, wszak był tu „swojakiem”. Jednak próba rozszerzenia działalności na zachód od Okręgu Białystok AK tym razem nie spotkała się ze zrozumieniem władz konspiracyjnych. Poszukiwanie przychylności w Warszawie również nie przyniosło pożądanych efektów. W takiej sytuacji R. Kozioł podjął decyzję o przejściu wraz z „PO WE” do Narodowych Sił Zbrojnych.
W Narodowych Siłach Zbrojnych
Narodowe Siły Zbrojne były przez komunistów oskarżane o wszelkie możliwe zbrodnie. Jednak wiele z tych oskarżeń nie wytrzymuje weryfikacji źródłowej. Z trudem przebija się ta prawda do współczesnej świadomości historycznej Polaków. Na Białostocczyźnie i północnym Mazowszu NSZ były silną organizacją, uznającą za wroga zarówno Niemcy jak i Sowietów. Właśnie na Kurpiach było to prawdziwe „chłopskie” wojsko, cieszące się znacznym poparciem ludności ze względu na przedwojenne wpływy ruchu narodowego.
W NSZ, oprócz kontynuacji „PO WE” (prawdopodobnie na bazie „PO WE” utworzył tzw. Batalion Kurpiowski NSZ), Kozioł został komendantem Powiatu Łomża podległego Okręgowi XIII Białystok NSZ. Dowodził też Obwodem A NSZ (powiaty Łomża, Augustów, Grajewo). Pełnił te funkcje do 1945r.
Wkroczenie Armii Czerwonej dawało początek nowej okupacji. Aresztowania, wywózki do ZSRR, rabunki i zabójstwa dokonywane przez Sowietów (i idących krok w krok rodzimych komunistów) przyczyniały się do eskalacji oporu.
Straszliwego losu nie uniknęła także ludność mazurska. Ci, którzy nie zdołali uciec przed Sowietami, zostali skazani na prawdziwą gehennę- rabunki, gwałty i wywózki. Również nieudolność polskiej administracji tworzonej na Mazurach sprawiała, że przez pierwsze miesiące tzw. „wolności” mazurscy autochtoni nie mogli liczyć na bezpieczeństwo i stabilizację. Spełnił się czarny scenariusz przewidywany przez „Masława”. Komunistyczna Polska nie była dla Mazurów przyjazną Ojczyzną.
Początkowo także Romuald Kozioł pozostał w konspiracji, jako żołnierz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Z racji swej działalności w „PO WE” był przewidziany na komendanta nowo powołanego Okręgu „Bałtyk” NZW, który miał obejmować Warmię i Mazury. Jednak trudno jednoznacznie wyjaśnić jego ówczesne związki z konspiracją antykomunistyczną. Oficjalnie w lipcu 1945r. wycofał się z udziału w NZW, ale po latach sam pisał we wspomnieniach: nawiązałem kontakt ze współpracownikami z okresu „PO WE”. Celem naszej akcji miała być jakaś kontrola terenu od strony nieoficjalnej. Jest więc możliwe, że utrzymywał bliższe związki z byłymi podwładnymi, którzy pozostawali w konspiracji na pograniczu.
Równocześnie brał udział w usuwaniu zniszczeń wojennych. W lecie 1945r. przeniósł się do Pisza, gdzie pracował przy odbudowie miasta. Pomagał uruchomić młyn i tartak w Turośli. Szukał też kontaktu z działaczami mazurskimi w Olsztynie. Wybierał się tam pod koniec października 1945r. Z propozycją okazyjnego „podrzucenia” służbowym autem wyszedł oficer PUBP w Piszu... Do Pisza wrócił dopiero po kilku latach....
Po wojnie
Aresztowany Romuald Kozioł trafił do Warszawy. Tu przeszedł wielomiesięczne, ciężkie śledztwo. 20 lipca 1946r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał R. Kozła na karę śmierci. Podczas procesu kilkudziesięciu mieszkańców wsi Kozioł podpisało list, charakteryzujący skazanego jako osobę bardzo zasłużoną dla przywracania związków Mazur z Polską. Ostatecznie ówczesny Prezydent Bolesław Bierut zmienił karę śmierci na karę wieloletniego więzienia.
Zwolniony z więzienia w listopadzie 1951r., Inżynier przez kilka lat pracował w Centralnym Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego. W 1957r. powrócił do Pisza. Przez lata inwigilowany, nie tylko jako były żołnierz NSZ, ale także ze względu na bliskie kontakty z ludźmi Kościoła.
Głęboko religijny, angażował się w budownictwo sakralne w całej Polce. To m.in. dlatego dość często wyjeżdżał na Jasną Gorę. Swój ślad w jasnogórskim sanktuarium zostawił m.in. podczas budowy Domu Pielgrzyma - wspominał po śmierci Inżyniera jego uczeń i współpracownik, Antoni Cieloszczyk z Pisza. Nadzorował remonty lub budował dziesiątki kościołów i obiektów sakralnych, plebani, klasztorów i kapliczek. Inżynier pracował w Stoczku Klasztornym, Licheniu [dziś można tam oglądać tablicę poświęconą Kozłowi], Łomży, Turośli, Myszyńcu, Rynie, Warszawie, Gołdapi.
Nieoceniona była rola Inżyniera w oddaniu do użytku wymarzonej świątyni w jego rodzinnej wsi oraz uratowanie od zniszczenia kościoła w Piszu. Na jego pomoc mogli liczyć także ewangelicy. Gdy parafię ewangelicką w Piszu objął ks. Krzysztof Rej, inż. Kozioł opracowywał dokumentację techniczną i „podsyłał” ekipę remontową, która wykonywała wszelkie prace w budynku parafialnym.
Ta aktywność Inżyniera miała wymiar społeczny. On sam uważał, że wiara, religijność, wiążą nas z cywilizacją europejską i ułatwiają ochronę naszej narodowej świadomości i tożsamości. Głęboko przeżywał rosnące wpływy ateizmu i taniej komunistycznej propagandy, widocznej w wielu sferach życia – telewizji, oświacie, architekturze. Świadomy daleko sięgających macek „bezpieki”, szczerze wypowiadał się tylko w obecności osób najbardziej zaufanych.
Dla władzy pozostawał obywatelem „drugiej kategorii”. Rozsiewano plotki o jego religijnym „zdziwaczeniu”. Pozbawiono części nieruchomości w Piszu. Blokowano wręczenie odznaczeń przyznanych przez władze Polski Podziemnej. A było tych wyróżnień niemało. Za działalność niepodległościową Romuald Kozioł został odznaczony Orderem Virtuti Militari kl. V, Krzyżem Walecznych oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
***
Inżynier Romuald Kozioł nie doczekał wolnej Polski. Nadzieje na zmiany wiązał z pontyfikatem Jana Pawła II, którego pielgrzymki wskazywały na rzeczywiste źródła narodowej kultury i tożsamości. To był czas wielkich oczekiwań – dla Inżyniera po części niespełnionych. Zmarł 17 lutego 1986r.
Przez wiele lat Inżynier pozostawał bohaterem zapomnianym. W Piszu jedyną po nim pamiątką – poza grobowcem własnego projektu - był dom przy ulicy Warszawskiej. Z charakterystycznymi kurpiowskimi elementami architektonicznymi, z figurką Matki Boskiej wmurowaną we wnękę w murze, otoczony bujną zielenią...
Kto jednak zwracał uwagę na ten nieco szary, mroczny budynek? Dopiero kilka lat temu Społeczny Komitet Pamięci, działający przy Muzeum Ziemi Piskiej, sfinalizował projekt poświęcenia Inżynierowi kamienia pamiątkowego w centrum Pisza. Na niewielkiej tablicy można odczytać napis: Bratał Kurpiów i Mazurów.
Skomentuj
Komentuj jako gość