Po wyborach
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 25 październik 2019 21:53
- Jan Rosłan
Można analizować wynik wyborów parlamentarnych pod różnymi kątami, ale chyba najważniejszym jest jedno: jaki będzie polski parlament w którym znalazły się tak skrajne ugrupowania jak Lewica i narodowcy ukryci pod szyldem Konfederacji. Przewiduję, że spokojnych obrad parlamentarnych nie będzie. Lewica od razu wystąpi z projektem o rozszerzenie dopuszczalnej aborcji albo o przeprowadzeniu referendum w tej kwestii, a narodowcy wystąpią z projektem całkowitego zakazu przerywania ciąży. I tak spory ideologiczne będą zajmowały rząd, który przecież bardziej powinien być zaabsorbowany kwestiami gospodarczymi niż ideologicznymi przepychankami.
Wyborcza frekwencja była aż o 10 procent wyższa niż w wyborach w roku 2015. Zjednoczona Prawica uzyskała to co najważniejsze: samodzielność rządów. To doprowadziło do wściekłości zaangażowanych po stronie opozycji dziennikarzy i celebrytów. Tego raczej się nie spodziewali. Wierzyli, że PiS może wygrać wybory, ale nie utworzy samodzielnie rządu, i wtedy zjednoczona opozycja przejmie władzę. Grzegorz Schetyna dobrze wiedział, że przegra te wybory więc dlatego wzywał wszystkie partie w tym Konfederację, aby zapewniły przed wyborami, że po wejściu do parlamentu nie wejdą w koalicję rządową z PiS. Tylko PSL to zadeklarowało, a Konfederacja słowami Janusza Korwin-Mikkego odpowiedziała, że wejdą z każdą partią w koalicję, która zapewni im realizację ich postulatów. Pojawienie się Konfederacji w sejmie niewątpliwie zmieni jego oblicze. Nie przewiduję jednak trwałości Konfederacji. Jest tam tyle indywidualności, że dość szybko dojdzie do nieporozumień, jak dawniej było w klubie Kukuz’15, z którego bardzo szybko wyszli narodowcy. Przy znanym liberalizmie poglądowym Korwin-Mikkego trudno liczyć na trwałą współpracę z narodowcami, którzy w pewnych kwestiach są zasadniczy. Jedno co niestety łączy ludzi Konfederacji to pewna prorosyjskość, co samo w sobie jest dość dziwne.
Za wygranym w tych wyborach może uchodzić także PSL, które faktycznie wchłonęło ludzi od Kukiza’15. W poprzednich wyborach PSL prześliznął się nad progiem wyborczym. Teraz wróżono mu, że może go nie przekroczyć. Jaka musiała być mobilizacja urzędników samorządowych i ich rodzin broniących swoich posad, a osadzonych tam z partyjnym poleceniem ludowców, że zieloni znów zaistnieli. Oczywiście nie w takiej proporcji, jakby sobie tego życzyli. Kukizowcy przepadli kompletnie w tej koalicji i chyba nawet nie będą w stanie utworzyć koła parlamentarnego, bo do sejmu się nie dostali. Jest grono wyborców, które szuka partii pozasystemowej. Kukiz sprzeniewierzył wielką szanse, że nie wystartował samodzielnie, bo mógłby znów w sejmie zaistnieć jako klub. Roztrwonił polityczny majątek, a przede wszystkim zdradził samego siebie: postulował jednomandatowe okręgi wyborcze i obowiązujące wyniki referendum. Sam nie wystartował na senatora, a przecież te wybory są jednomandatowe. Po drugie: przeprowadził internetowe referendum wśród swoich zwolenników, z kim Kukiz’15 ma iść do wyborów, a może samodzielnie. Najmniej głosów otrzymała propozycja koalicji z PSL, którą wybrał, ku własnej samozagładzie. Czyli sam pokazał, że nie stosuje się do metod, które chce, aby obowiązywały w państwie. Czy można więc ufać takiemu człowiekowi? Elektorat Kukiza zasilił PiS i Konfederację i stąd ten wzrost o 6 procent notowań PiS-u w stosunku do wyborów poprzednich.
Niewątpliwie Jarosław Kaczyński mógł marzyć o osiągnięciu jeszcze znaczniejszej większości parlamentarnej, albo przynajmniej przekroczeniu 45 procent. Jednak jest to jednak sukces wyborczy, bo tylko ta partia uzyskała zwiększenie procentowe głosów. Lewica, która weszła do sejmu, tak faktycznie nie powiększyła swego stanu posiadania. W poprzednich wyborach SLD wraz z Ruchem Palikota osiągnęła 7,5 procent głosów i do przekroczenia progu wyborczego zabrakło im pół procenta. Jednak pamiętajmy, że mieli konkurencję na lewicy. Partia Razem miała ponad 3 procent głosów i tym samym zdobyła dofinansowanie państwowe. Gdyby zliczyć głosy partii Razem i SLD z poprzednich wyborów, to okazałoby się, że zdobyli w tegorocznych wyborach tylko 1 -2 procent głosów więcej. Niewątpliwie będzie do krzykliwa lewica w polskim sejmie, żądna pokazania się, że istnieje. Jaki elektorat ma ta lewica? Jak wskazuje wybór starych członków PZPR (Dariusz Rosati czy Joanna Senyszyn), nie wspominając wybranych europarlamentarzystów (Leszka Millera czy Włodzimierza Cimoszewicza), na pewno głosują na nich dawni przedstawicieli służb przeróżnych i ich rodziny oraz przekonani ideowi komuniści, którzy zawsze się gdzieś znajdą. Dlaczego także ludzie młodzi zagłosowali na lewicę? Bo po prostu nie wiedzą, czym jest system przez nich stworzony, bo nie znają historii. Może robią to z przekory, a czasom z młodzieżowego, rewolucyjnego, lewackiego buntu.
Największym przegranym w tych wyborach jest Grzegorz Schetyna i Platforma Obywatelska. Wylansował Klaudię Jachirę, którą warszawiacy zarekomendowali do sejmu, a która już błysnęła po wyborach głęboką myślą: gdyby zsumować wszystkie wyniki z PiS-em i przeciw PiS-owi, to mamy tę większość przeciwko PiS-owi. Jak widać nie tylko logika, ale i matematyka o etyce nie wspominając obca jest tej pani, o której Schetyna zapewnia, że będzie dobrą posłanka. Bo pewnie z sali sejmowej uczyni kabaret. Schetyna swoją porażkę próbował przekuć w zwycięstwo mówiąc po wyborach; Nie będzie Budapesztu w Warszawie, czyli bał się, że PiS mógłby uzyskać konstytucyjną większość. Zapewniał buńczucznie: Wybory prezydenckie z pewnością wygramy. Ale przecież cały czas wmawiał ludziom, że PO wygra wybory parlamentarne, i co? Jak musiała boleć porażka polityków PO świadczy wypowiedź Rafała Grupińskiego podczas wieczoru wyborczego, gdy opublikowano sondażowe wyniki: nad ranem ten wynik się polepszy. Myślę, że te duże miasta wynik poprawią i rano PiS nie będzie miał samodzielnej większości. Jak się jeszcze łudzili, jak nie mogli uwierzyć, że przegrali. Chyba też jako socjolog skompromitowała się Jadwiga Staniszkis, która stwierdziła: Jestem zaskoczona zwycięstwem PiS-u. Jak bardzo to ceniona onegdaj socjolog zamknęła się na rzeczywistość i uwierzyła w siłę opozycji a bardziej w jej propagandę sączoną przez TVN 24 i „Gazetę Wyborczą”. A może przejęła myślenie córki, która startowała do parlamentu oczywiście z list opozycji.
W okręgu olsztyńskim PiS wprowadził do sejmu 5 posłów na 10 mandatów, czyli o jeden więcej niż w roku 2015, PO tylko 3. To chyba duży sukces. W elbląskim okręgu PiS ma 4 posłów, a PO dwóch. Po jednym pośle z obu okręgów ma PSL i Lewica. Niewątpliwie zaskoczeniem jest wybór Michała Wypija i przegrana wojewody Artura Chojeckiego. A może to i dobrze. Jest dobrym wojewodą. Niech nim pozostanie.
Jan Rosłan
i dzięki tej informacji, red. AS dokonał korekty w tekście.