Debata marzec2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

wtorek, marzec 21, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Ks. Jan Rosłan

Ks. Jan Rosłan

roslanZ pierwszego wykształcenia polonista (prawie doktor), po studiach był dziennikarzem (reportaże m.in. w "ITD"), w okresie "Solidarności" był dziennnikarzem pisma olsztyńskiej "S" - "Rezonans", w stanie wojennym wstąpił do seminarium, już jako ksiądz nadal uprawiał dziennikarstwo, był redaktorem naczelnym "Posłańca Warmińskiego", jest autorem kilku książek. Prasożerca. Czyta chyba wszystkie gazety, jakie ukazują się w kraju. Znakomity analityk. Bystry obserwator rzeczywistości. Widzi to, co tłum przeoczy, choć leży na wierzchu. Precyzyjne i błyskotliwe pióro doprawione ironią. Znakomity wędkarz - killer szczupaków!

Po wyborach

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 25 październik 2019 21:53
Jan Rosłan

Można analizować wynik wyborów parlamentarnych pod różnymi kątami, ale chyba najważniejszym jest jedno: jaki będzie polski parlament w którym znalazły się tak skrajne ugrupowania jak Lewica i narodowcy ukryci pod szyldem Konfederacji. Przewiduję, że spokojnych obrad parlamentarnych nie będzie. Lewica od razu wystąpi z projektem o rozszerzenie dopuszczalnej aborcji albo o przeprowadzeniu referendum w tej kwestii, a narodowcy wystąpią z projektem całkowitego zakazu przerywania ciąży. I tak spory ideologiczne będą zajmowały rząd, który przecież bardziej powinien być zaabsorbowany kwestiami gospodarczymi niż ideologicznymi przepychankami.

Wyborcza frekwencja była aż o 10 procent wyższa niż w wyborach w roku 2015. Zjednoczona Prawica uzyskała to co najważniejsze: samodzielność rządów. To doprowadziło do wściekłości zaangażowanych po stronie opozycji dziennikarzy i celebrytów. Tego raczej się nie spodziewali. Wierzyli, że PiS może wygrać wybory, ale nie utworzy samodzielnie rządu, i wtedy zjednoczona opozycja przejmie władzę. Grzegorz Schetyna dobrze wiedział, że przegra te wybory więc dlatego wzywał wszystkie partie w tym Konfederację, aby zapewniły przed wyborami, że po wejściu do parlamentu nie wejdą w koalicję rządową z PiS. Tylko PSL to zadeklarowało, a Konfederacja słowami Janusza Korwin-Mikkego odpowiedziała, że wejdą z każdą partią w koalicję, która zapewni im realizację ich postulatów. Pojawienie się Konfederacji w sejmie niewątpliwie zmieni jego oblicze. Nie przewiduję jednak trwałości Konfederacji. Jest tam tyle indywidualności, że dość szybko dojdzie do nieporozumień, jak dawniej było w klubie Kukuz’15, z którego bardzo szybko wyszli narodowcy. Przy znanym liberalizmie poglądowym Korwin-Mikkego trudno liczyć na trwałą współpracę z narodowcami, którzy w pewnych kwestiach są zasadniczy. Jedno co niestety łączy ludzi Konfederacji to pewna prorosyjskość, co samo w sobie jest dość dziwne.

Za wygranym w tych wyborach może uchodzić także PSL, które faktycznie wchłonęło ludzi od Kukiza’15. W poprzednich wyborach PSL prześliznął się nad progiem wyborczym. Teraz wróżono mu, że może go nie przekroczyć. Jaka musiała być mobilizacja urzędników samorządowych i ich rodzin broniących swoich posad, a osadzonych tam z partyjnym poleceniem ludowców, że zieloni znów zaistnieli. Oczywiście nie w takiej proporcji, jakby sobie tego życzyli. Kukizowcy przepadli kompletnie w tej koalicji i chyba nawet nie będą w stanie utworzyć koła parlamentarnego, bo do sejmu się nie dostali. Jest grono wyborców, które szuka partii pozasystemowej. Kukiz sprzeniewierzył wielką szanse, że nie wystartował samodzielnie, bo mógłby znów w sejmie zaistnieć jako klub. Roztrwonił polityczny majątek, a przede wszystkim zdradził samego siebie: postulował jednomandatowe okręgi wyborcze i obowiązujące wyniki referendum. Sam nie wystartował na senatora, a przecież te wybory są jednomandatowe. Po drugie: przeprowadził internetowe referendum wśród swoich zwolenników, z kim Kukiz’15 ma iść do wyborów, a może samodzielnie. Najmniej głosów otrzymała propozycja koalicji z PSL, którą wybrał, ku własnej samozagładzie. Czyli sam pokazał, że nie stosuje się do metod, które chce, aby obowiązywały w państwie. Czy można więc ufać takiemu człowiekowi? Elektorat Kukiza zasilił PiS i Konfederację i stąd ten wzrost o 6 procent notowań PiS-u w stosunku do wyborów poprzednich.

Niewątpliwie Jarosław Kaczyński mógł marzyć o osiągnięciu jeszcze znaczniejszej większości parlamentarnej, albo przynajmniej przekroczeniu 45 procent. Jednak jest to jednak sukces wyborczy, bo tylko ta partia uzyskała zwiększenie procentowe głosów. Lewica, która weszła do sejmu, tak faktycznie nie powiększyła swego stanu posiadania. W poprzednich wyborach SLD wraz z Ruchem Palikota osiągnęła 7,5 procent głosów i do przekroczenia progu wyborczego zabrakło im pół procenta. Jednak pamiętajmy, że mieli konkurencję na lewicy. Partia Razem miała ponad 3 procent głosów i tym samym zdobyła dofinansowanie państwowe. Gdyby zliczyć głosy partii Razem i SLD z poprzednich wyborów, to okazałoby się, że zdobyli w tegorocznych wyborach tylko 1 -2 procent głosów więcej. Niewątpliwie będzie do krzykliwa lewica w polskim sejmie, żądna pokazania się, że istnieje. Jaki elektorat ma ta lewica? Jak wskazuje wybór starych członków PZPR (Dariusz Rosati czy Joanna Senyszyn), nie wspominając wybranych europarlamentarzystów (Leszka Millera czy Włodzimierza Cimoszewicza), na pewno głosują na nich dawni przedstawicieli służb przeróżnych i ich rodziny oraz przekonani ideowi komuniści, którzy zawsze się gdzieś znajdą. Dlaczego także ludzie młodzi zagłosowali na lewicę? Bo po prostu nie wiedzą, czym jest system przez nich stworzony, bo nie znają historii. Może robią to z przekory, a czasom z młodzieżowego, rewolucyjnego, lewackiego buntu.

Największym przegranym w tych wyborach jest Grzegorz Schetyna i Platforma Obywatelska. Wylansował Klaudię Jachirę, którą warszawiacy zarekomendowali do sejmu, a która już błysnęła po wyborach głęboką myślą: gdyby zsumować wszystkie wyniki z PiS-em i przeciw PiS-owi, to mamy tę większość przeciwko PiS-owi. Jak widać nie tylko logika, ale i matematyka o etyce nie wspominając obca jest tej pani, o której Schetyna zapewnia, że będzie dobrą posłanka. Bo pewnie z sali sejmowej uczyni kabaret. Schetyna swoją porażkę próbował przekuć w zwycięstwo mówiąc po wyborach; Nie będzie Budapesztu w Warszawie, czyli bał się, że PiS mógłby uzyskać konstytucyjną większość. Zapewniał buńczucznie: Wybory prezydenckie z pewnością wygramy. Ale przecież cały czas wmawiał ludziom, że PO wygra wybory parlamentarne, i co? Jak musiała boleć porażka polityków PO świadczy wypowiedź Rafała Grupińskiego podczas wieczoru wyborczego, gdy opublikowano sondażowe wyniki: nad ranem ten wynik się polepszy. Myślę, że te duże miasta wynik poprawią i rano PiS nie będzie miał samodzielnej większości. Jak się jeszcze łudzili, jak nie mogli uwierzyć, że przegrali. Chyba też jako socjolog skompromitowała się Jadwiga Staniszkis, która stwierdziła: Jestem zaskoczona zwycięstwem PiS-u. Jak bardzo to ceniona onegdaj socjolog zamknęła się na rzeczywistość i uwierzyła w siłę opozycji a bardziej w jej propagandę sączoną przez TVN 24 i „Gazetę Wyborczą”. A może przejęła myślenie córki, która startowała do parlamentu oczywiście z list opozycji.

W okręgu olsztyńskim PiS wprowadził do sejmu 5 posłów na 10 mandatów, czyli o jeden więcej niż w roku 2015, PO tylko 3. To chyba duży sukces. W elbląskim okręgu PiS ma 4 posłów, a PO dwóch. Po jednym pośle z obu okręgów ma PSL i Lewica. Niewątpliwie zaskoczeniem jest wybór Michała Wypija i przegrana wojewody Artura Chojeckiego. A może to i dobrze. Jest dobrym wojewodą. Niech nim pozostanie.
Jan Rosłan

Czytaj więcej: Po wyborach

Komentarz (58)

Bp Julian Wojtkowski jako pielgrzym

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 06 wrzesień 2019 09:57
Ks. Jan Rosłan

Ks. bp Julian Wojtkowski, jako pierwszą pieszą pielgrzymkę do Częstochowy odbył wspólnie z ks. Bolesławem Pylakiem, późniejszym metropolitą lubelskim, gdy był na studiach doktoranckich. Jak sam stwierdził w osobistej rozmowie, nie była to pielgrzymka udana. Powrócił na pielgrzymie szlaki dopiero jako biskup uczestnicząc dziesięciokrotnie w pieszej pielgrzymce z Warszawy na Jasną Górę (1973 -1983). Swymi refleksjami z tych pielgrzymek podzielił się na Międzynarodowym Kongresie Mariologicznym w Saragossie (10 X 1979 ) mówiąc o odnowie duszpasterskiej przez coroczną pielgrzymkę maryjną wiernych z Warszawy na Jasna Górę. (za Z. S. Jabłoński, „ateneum Kapłańskie” nr. 527, z.1, 2004) niestety, w archiwum archidiecezji Warmińskiej nie zachowała się dokumentacja z uczestnictwa w warszawskich pieszych pielgrzymkach bp. Juliana Wojtkowskiego. Jest tylko teczka z treściami konferencji przygotowanymi na pielgrzymkę w jednym roku, których autorem nie jest biskup.

Episkopat Polski dostrzegając coraz bardziej wzrastające uczestnictwo w warszawskich pieszych pielgrzymkach (rekordowo doszło do 40 tys. uczestników) zalecił, aby organizować diecezjalne pielgrzymki piesze, na co władza nie patrzyła przychylnie. Pierwotnym zamiarem było organizowanie Warmińskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę już w roku 1982. Na 29 grudnia 1991 r. wyznaczono spotkanie organizacyjne, którym miał kierować bp Julian Wojtkowski, ale z powodu wprowadzenia stanu wojennego, do spotkania nie doszło, a możliwość zorganizowania pierwszej pieszej pielgrzymki z Olsztyna do Częstochowy zaistniała dopiero po dwóch latach, w roku 1984.

Prace przygotowawcze do I Warmińskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasna Górę rozpoczęto jesienią 1983 r., a ich inspiratorem i koordynatorem był bp Julian Wojtkowski. On też zwrócił się do prof. Stanisława Mielczarskiego z Gdyni, specjalisty geografii historycznej o wytyczenie szlaku pielgrzymkowego z pominięciem ze względów bezpieczeństwa głównych dróg. Na początku października proponowana trasa została wyznaczona, a 27 października 1983 r. odbyło się pierwsze spotkanie organizacyjne w sprawie I WPP kierowane przez bp. Juliana Wojtkowskiego. Wtedy to wybrano kierownika pielgrzymki ks. Mirosława Huleckiego, który wcześniej ze studentami uczestniczył w pielgrzymkach warszawskich, a potem w pomorskiej. Faktycznie jednak z władzami wojewódzkimi i krajowymi, z Urzędem ds Wyznań i Sekretariatem Episkopatu Polski kontaktował się bp J. Wojtkowski. Bp Jan Obłąk pismem z dnia 5 lipca 1984 r. mianował kierownikiem I WPP bp. Juliana Wojtkowskiego tak to uzasadniając: W trosce o odpowiednią organizację i porządek ruchu pielgrzymkowego oraz biorąc pod uwagę bogate doświadczenie zdobyte w dotychczasowych Pieszych Pielgrzymkach Warszawskich (...) mianuję Jego Ekscelencję kierownikiem...(...) Jestem przekonany, że osobisty udział Jego Ekscelencji i szczere zaangażowanie w to pobożne ćwiczenie przyniesie uczestnikom obfity plon duchowy. Zastępcą kierownika pielgrzymki został mianowany ks. Marian Borzyszkowski. Mianowanie takowe nastąpiło tylko dlatego, gdyż władze państwowe postawiły warunek, że pielgrzymka otrzyma zezwolenie na wymarsz dopiero po zmianie jej kierownika. Według postanowienia prezydenta miasta Olsztyna Marka Różyckiego podpisanego przez mgr. Andrzeja Matyję, kierownika Wydziału Spraw Społeczno - Administracyjnych: Na podstawie art. 123 KPA Prezydent Miasta Olsztyna postanawia uzależnić rozpatrzenie wniosku na odbycie pieszej pielgrzymki z Olsztyna do Częstochowy w dniu 30.VII - 12.VIII 1984 r. od dokonania następujących czynności: 1) zmiany zaproponowanego kierownika pielgrzymki - ks. mgr. Mirosława Huleckiego, zam. Olsztyn ul. Mickiewicza 10 na inną osobę. Dalej był warunek uzyskania pozwolenia od zgody Ministerstwa Komunikacji na korzystanie z dróg podczas przemarszu oraz wyznaczenie jednej osoby duchownej (księdza lub zakonnicy) na 40 pątników odpowiedzialnej za utrzymanie porządku w grupie. Szczególnie ten ostatni wymóg, jak i dwa pozostałe nie miały żadnej podstawy prawnej. Ks. M. Huleckiemu zarzucano, że kierowana przez niego studencka grupa pielgrzymkowa naruszyła prawo. W uzasadnieniu braku akceptacji jego osoby napisano: Przede wszystkim nie potrafił utrzymać właściwego ładu i porządku w grupie pielgrzymów, w wyniku czego doszło do zakłócenia porządku publicznego przez wznoszenie okrzyków antypaństwowych oraz tamowanie ruchu ulicznego. Sekretariat Episkopatu Polski zalecił, aby odwołać się od tej decyzji, gdyż zarzuty wobec ks. Huleckiego są gołosłowne, a władza nie może narzucać odpowiedzialnej osoby za pielgrzymkę. Ustawa o zgromadzeniach nie przewiduje też uzyskania zgody od Ministerstwa Komunikacji. Ks. bp Jan Obłąk wniósł zażalenie na decyzję urzędu miasta w Olsztynie do wojewody olsztyńskiego, ale ten podtrzymał decyzję urzędu miejskiego.

17 lipca 1984 r. w Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie bp. Juliana Wojtkowskiego i ks. Jana Cymbały (notariusza w Kurii) z kapitanem z Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych T. Wiłuniem i mgr. T. Stempką, gdzie przekazano, że wyznaczono oficera SB do nadzoru pielgrzymki, a został nim kpt. Ryszard Okliński. Na pięć dni przed wyruszeniem pielgrzymka wreszcie otrzymała zgodę na wymarsz z Urzędu Miasta Olsztyn.

W komunikacie z 201 Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski datowanym na 16 czerwca 1984 r. (Radom) stwierdzono, że ruch pielgrzymkowy w naszym kraju leży w centrum uwagi Episkopatu. (…) Biskupi stwierdzając, że wszelkie pielgrzymki, zwłaszcza piesze, maja charakter religijny i pokutny, dlatego ich uczestnicy podporządkują się wskazaniom kierownictwa pielgrzymki. Na tym posiedzeniu ustanowiono zespół do uzgodnienia spraw pielgrzymkowych z władzami państwowymi i w skład tego zespołu wszedł bp Julian Wojtkowski.

Szczególnie dbano, aby pierwsza pielgrzymka miała rzeczywiście charakter religijny, choć nie obeszło się bez incydentów. Oto pielgrzym Dariusz C. ze Sterławek Wielkich, lat 18 został zatrzymany wraz z prowokatorem Sławomirem Sz. lat 19 w alei NMP w Częstochowie przez funkcjonariusza MO. 13 VIII 1984 – wypuszczeni na wolność po interwencji ks. bp. J. Wojtkowskiego i ks. T. Szamotowicza. Pielgrzym odesłany do domu bez prawa ponownego udziału w pielgrzymce. Prowokator odesłany do domu z prośbą, aby dał spokój naszym ludziom - czytamy w dokumentacji I WPP. Okazuje się, że w pielgrzymce uczestniczyli też dawni działacze zdelegalizowanej wówczas „Solidarności” o czym świadczy anonimowa relacja zajmująca cały, dwustronicowy, wydawany w podziemiu „Rezonans” (nr 44 z 19 sierpnia 1984 r.) zatytułowana „Pierwsza Warmińska”. Znalazło się tam stwierdzenie: Na czele - tuż za krzyżem - wyruszał zawsze niezmiernie punktualny ks. biskup Julian Wojtkowski. On prowadził nas – poprzez słońce i słotę - do stóp Jasnej Góry. Jak doszedłem, po konsultacji z Danutą Gulko, autorem tej relacji był p. Ryszard Langowski. Bp J. Wojtkowski sprawozdanie z tej pierwszej warmińskiej pielgrzymki (a także i drugiej) zamieścił w „Kalendarzu Maryjnym” (Olsztyn, 1985 i 1986). Natomiast w „Posłańcu Warmińskim” (nr 19/1984) relację zatytułowaną „Z Bogiem i ludźmi” opublikowała Halina Kurowska.

Ks. bp Julian Wojtkowski kierownikiem pielgrzymki był przez pięć lat, do roku 1989 włącznie, jego zastępcą ks. Marian Borzyszkowski, a kwatermistrzem ks. Władysław Sudziński. Trzeba tu wspomnieć o olbrzymiej pracy, jaką kierownik i jego zastępca wykonali. Bp J. Wojtkowski zajmował się prawie wszystkimi sprawami organizacyjnymi pielgrzymki. Występował o zabezpieczenie środków żywnościowych do dyrektora Caritas Diecezji Warmińskiej, załatwiał potrzebne lekarstwa i środki higieniczne, pisał prośby o urlopy dla pielęgniarek i lekarzy, występował do wojska o zakup kuchni polowych czy wojskowych samochodów transportowo-osobowych. Utrzymywał kontakty z księżmi przewodnikami poszczególnych grup, czasami bywał nawet na pielgrzymkowych spotkaniach opłatkowych poszczególnych grup, przykładowo w olsztyńskiej konkatedrze czy w Bartoszycach. Wysyłał pisma do dyrekcji dróg, milicji, a potem policji, pamiętał też o telegramach do biskupów przez tereny diecezji których przechodziła pielgrzymka. W Stolicy Apostolskiej wystarał się o odpusty dla wszystkich pielgrzymów pieszych udających się na Jasną Górę, a odprawiających w piątek w marszu nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Organizował spotkania przedpielgrzymkowe, dbał o konferencję wygłaszane podczas marszu. Według dokumentacji na pierwszej pielgrzymce sam wygłosił dwie konferencje na temat: „Chrzest początkiem pielgrzymowania z Chrystusem” i drugą: „Wierność życiu wiernością Bogu i sumieniu”. W swoim notesie w roku 2000 zapisał taką sytuację: Przewodnik Warmii NSJ za Czerwińskiem idzie z konferencją do Barcji Kętrzyn. Szuka kogoś na zamianę ofiarowując coraz śmieszniejsze nagrody. Dr Krzyś proponuje konferencję „długą i nudną”. Ja się zgłaszam za darmo. Oferta nie zostaje przyjęta. Ostatecznie konferencję wygłosiła siostra przełożona Terezjanek z Ostródy. Bardzo ładnie i zaśpiewała. Bp J. Wojtkowski wysyłał też podziękowania dla księży, którzy organizowali gościnę pielgrzymom, a także tym, którzy pielgrzymkę wspomagali, jak producent napojów chłodzących rozdając je za darmo czy ekipie pocztowej, która z urzędu uczyniła bezpłatny bar przekąskowy. Podczas wszystkich pielgrzymek biskup prowadził zapiski w notesie. Odnotowywał niektóre sytuacje, przede wszystkim pogodę i spotykane zwierzęta, intencje sprawowanych przez siebie Mszy św. Nie zabrakło w tych zapiskach przytoczeń, usłyszanych dowcipów czy przypadkowych wypowiedzi zasłyszanych w drodze czy podczas odpoczynku. Te notatki służyły mu potem do szczegółowych relacji, które potem zamieszczał w „Warmińskich Wiadomościach Diecezjalnych” (od 1992 r. Archidiecezjalnych), a także w „Posłańcu Warmińskim”. Relację z pielgrzymek do Ostrej Bramy zamieścił też w dwumiesięczniku „Jasna Góra” oraz miesięczniku „Różaniec”. Natomiast artykuł „Warmińskie Pielgrzymki Piesze” opublikował w tomie Geografia i sacrum, który został dedykowany prof. Antoniemu Jachowskiemu w 70. rocznicę urodzin (Kraków 2005). Natomiast relacje z szesnastu pieszych pielgrzymek do Częstochowy (od pierwszej do dwudziestej, ale cztery relacje są autorstwa innych osób) oraz trzynaście do Ostrej Bramy zostało zamieszczone w tomie Wspomnienia z Warmińskich Pielgrzymek Pieszych (Olsztyn 2003).

Niewątpliwie zdziwienie dla wielu obserwujących warmińska pielgrzymkę były nazwy poszczególnych grup. Były one bowiem nazwami krain pruskich. Trzeba było czasami zobaczyć minę warmińskich pątników, jak witający na Wałach Jasnogórskich paulin odczytywał te nazwy śmiesznie je przekręcając. Oczywiście pomysłodawcą tych nazw był bp J. Wojtkowski. Bp J. Wojtkowski miał nadzieję, że zostanie też zorganizowana grupa grekokatolików. Wystąpił nawet z listem, który osobiście przekazał do protoihumena Jozefata Romanka OSBM, wikariusza generalnego w roku 1985 Prymasa Polski dla wiernych obrządku greko-katolickiego proponując utworzenie grupy unickiej o nazwie Skalowia, ale niestety inicjatywa ta nie została podjęta. Wcześniej ks. Julian Gbur, dziekan, późniejszy biskup pomocniczy Archidiecezji Lwowskiej obrządku greckiego, też tej inicjatywy nie poprał. W liście bp J. Wojtkowski napisał m.in. Ksiądz Arcybiskup Mirosław Marusyn wzywał wiernych grekokatolickich w Górowie Iławeckim do czci Matki Boskiej Częstochowskiej, której obraz ma tradycję powstania na Wschodzie. Biskup proponował, aby wpierw na pielgrzymkę wybrali się dwaj ojcowie bazylianie, aby nabrać praktyki, ale inicjatywa nie została podjęta.

Władze państwowe nie ułatwiały życia pielgrzymom. Czasami zdarzało się, że w wioskach, w których nocowali pielgrzymi wyłączano prąd i nie było bieżącej wody. Gdy po raz pierwszy próbowano zorganizować wymarsz pielgrzymów z poszczególnych miast powiatowych, przykładowo z Ełku, Gołdapi czy Bartoszyc, władze tych miast nie wydawały pozwoleń tłumacząc się zawsze jednakowo: są intensywne prace rolnicze i jest w okolicach dużo turystów. Pielgrzymka zakłóciłaby więc życie tych miasteczek. Prezydent Olsztyna Marek Różycki samowolnie wyznaczył przejście pielgrzymów przez miasto do Gietrzwałdu na godziny 11-13, mimo, że wnioskowano na godziny 13-15. Wprawdzie jest odręczna notatka bp. J. Wojtkowskiego, że prezydent telefonicznie zapewniał, że mimo pisemnej decyzji pielgrzymka może wyjść później, ale nie wiadomo, czy nie była to prowokacja, aby potem wypomnieć kierownictwu pielgrzymki, że złamano postanowienie ratusza. Biskup odpowiedział, że telegramy już zostały rozesłane i po raz drugi nie będzie zmieniać godziny wymarszu pątników z Olsztyna.

„Posłaniec Warmiński” przed drugą pielgrzymką chciał przeprowadzić wywiad z jej kierownikiem bp. J. Wojtkowskim i skierował do niego na piśmie dziewięć pytań, z których jedno brzmiało: Co chrześcijaninowi ma dać pielgrzymka, czego go nauczyć? Redakcja nie otrzymała odpowiedzi, a na kartce z pytaniami jest dopisek biskupa: Może Ksiądz Prałat M. Borzyszkowski udzieli tego wywiadu. Ja wywiadów nie udzielam. Oczywiście były od tego wyjątki, bo piszący te słowa onegdaj przeprowadził wywiad z bp. J. Wojtkowskim dotyczący II Plenarnego Synodu w Polsce, przekazując pytania na piśmie. Ale nagrałem też rozmowę z biskupem emitowaną później w telewizji publicznej, a dotyczącej pielgrzymki do Wilna, bo właśnie był jej wymarsz z Kętrzyna. Udział w pielgrzymkach w pewnym sensie zmienił osobowość bp. Juliana Wojtkowskiego. W roku 1987 w lipcu napisał do jednego z księży - przewodnika grupy: Nie wyrażam zgody na rozprowadzanie w Warmińskiej Pielgrzymce Pieszej kartek pocztowym z moim wizerunkiem. Jednak po kilku latach takie kartki ze zdjęciami pielgrzymów, w tym oczywiście bp. J. Wojtkowskiego były rozprowadzane przez pielgrzymkową pocztę. Zresztą, w prywatnym zapisku notesowym bp Julian sam o sobie napisał, że na pielgrzymce jest bardziej popularny od zakopiańskiego misia, gdyż każdy chce z nim zrobić zdjęcie. W tych zapisach jest sporo autoironii, przykładowo notatka z 7 sierpnia 2001 r.: Kasia z Warmii - Dobre Miasto rozmawia cały dzień, żeby sprawdzić, czy jestem ‚drętwy i sztywny’. Biskup Julian Wojtkowski zawsze szedł na czele pielgrzymki i wyznaczał jej tempo, 4 kilometry na godzinę. Prowadzące grupy każdego dnia się zmieniały, więc pątnicy mieli szansę, aby podczas postojów i odpoczynku na posiłki porozmawiać prywatnie z biskupem i jak widać, niektóre młode osoby robiły to bezceremonialnie.

Rok 1989 był ostatnim, w którym kierownikiem pielgrzymki był bp Julian Wojtkowski. Zmiany polityczne, które zaszły powiększyły swobody w publicznym wyznawaniu wiary. Nowym kierownikiem pielgrzymki bp Edmund Piszcz mianował dotychczasowego zastępcę ks. Mariana Borzyszkowskiego, który jednak prosił o zwolnienie go z tej funkcji z powodów zdrowotnych i nadmiaru obowiązków, które wypełnia. Nowym kierownikiem pielgrzymki na Jasną Górę, a potem także i do Ostrej Bramy został mianowany ks. Jan Szymko. Ks. M. Borzyszkowski zrezygnował też z funkcji zastępcy kierownika pielgrzymki, rezygnację z kwatermistrzostwa złożył także ks. W. Sudziński. Biskup Julian Wojtkowski jednak nadal uczęszczał na pielgrzymki już oficjalnie nie pełniąc żądnej w nich funkcji, ale tak faktycznie dalej nimi kierował wysyłając wnioski i pisma do urzędów i instytucji, występując o formalne pozwolenia, które organizatorzy pielgrzymki musieli uzyskać.

Biskup na pielgrzymce nie narzucał swojej osoby, nie dominował w niej. Kazania podczas porannej Mszy św. wygłaszał przewodnik grupy, która w danym dniu prowadziła pielgrzymkę. Czasami wygłaszał konferencję lub kazanie w olsztyńskiej konkatedrze podczas Mszy św. sprawowanej przed wymarszem, a czasami też i na Jasnej Górze, gdy nie przybył tam metropolita warmiński. Biskup podczas pielgrzymki udzielał sakramentów: w Gietrzwałdzie odbyły się chrzty, corocznie był udzielany sakrament bierzmowania, a czasem także błogosławieństwo małżeństw na Jasnej Górze.

22 sierpnia br. bp prof. dr hab. Julian Wojtkowski będzie obchodził 50-lecie przyjęcia święceń biskupich. Odbyły się one w prywatnej kaplicy kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski. Z okazji tak niespotykanego jubileuszu życzymy Księdzu Biskupowi Bożego błogosławieństwa, zdrowia, długich lat życia i kontynuowania prac naukowych i translatorskich. Na jubileusz ukazała się obszerna, licząca ponad 800 stron księga pamiątkowa zatytułowana Veni Domine zredagowana przez ks. Andrzeja Kopiczkę, w której większość tekstów poświęcono osobie, działalności duszpasterskiej i naukowej Dostojnego Jubilata. Drukowany tu artykuł oraz zdjęcie zostały wyjęte z tej księgi.


Po każdej pielgrzymce na Jasną Górę, wprost z Częstochowy bp Julian Wojtkowski udawał się do Zakopanego, gdzie mieszkał w tzw. Księżówce, za którą onegdaj z ramienia Episkopatu Polski był także odpowiedzialny. Od roku 1991 uczestniczył w dwóch pieszych pielgrzymkach: w lipcu do Wilna, a w sierpniu do Częstochowy. Pielgrzymowanie bp Julian zakończył w roku 2004, po zasłabnięciu w drodze do Wilna. Stało się to podczas XIV Pieszej Pielgrzymki do Ostrej Bramy. Lekarze ze względu na jego stan zdrowia zabronili mu tak intensywnego wysiłku fizycznego. W dniu przerwania pielgrzymowania, w notesie pod datą 7 lipca 2004 r. bp Julian Wojtkowski zapisał: 17.30 powrót.(...) Pożegnanie po 30 latach z pielgrzymkami pieszymi, po 53 latach z chodzeniem po Tatrach. O 20.00 powrót do domu, ze świadomością, że trzeba wszystko kończyć. Natomiast w artykule zamieszczonym w „Posłańcu Warmińskim” (nr.17/2004) zatytułowanym „XIV Warmińska Pielgrzymka Piesza do Ostrej Bramy” napisał: Kroniki pielgrzymkowej nie będzie, bo spisujący ją musiał odejść ze starości drugiego dnia w miejscowości Boćwinka. Bogu dzięki za 30 lat pielgrzymowania. Bp Julian Wojtkowski odbył 10 pieszych pielgrzymek z Warszawy do Częstochowy, 20 z Olsztyna na Jasną Górę i 13 z Kętrzyna do Wilna. Trudno jest natomiast policzyć jego piesze pielgrzymki z Olsztyna do Gietrzwałdu czy z innych miejscowości np. do Świętej Lipki.

Na 35-lecie biskupiej posługi bp. Juliana Wojtkowskiego w „Posłańcu Warmińskim” (nr 17/2004) ukazał się anonimowy artykuł (autorstwa bp. Jacka Jezierskiego) gdzie stwierdzono: Jest najstarszym biskupem - pielgrzymem w Polsce, interesuje się budownictwem sakralnym, unika kontaktu z politykami oraz przedstawicielami mediów. Ma niezwykła pamięć do osób, spraw i problemów, co pomocne jest w pracy administracyjnej. Zna się na wszystkich typach lokomotyw, samolotów, ciałach niebieskich, w tym nieomal wszystkich gwiazdach widocznych gołym okiem. A pięć pań, które pełniły posługę w służbie zdrowia podczas pielgrzymki do Wilna w roku 2005, czyli gdy już nie szedł bp J. Wojtkowski przesłały mu kartkę pocztową, gdzie m. in., stwierdziły: Pamiętamy w modlitwie, wciąż Ks. Biskup jest naszym najważniejszym przewodnikiem.

(Jeżeli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z akt zgromadzonych w Archiwum Archidiecezji Warmińskiej, sygnatury w bibliografii. Niektórych nazwisk nie przytaczam, choć są wymienione w dokumentach, podaję imię i inicjał)

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor sześciu książek

Bibliografia (wybrane pozycje)

Archiwalia

Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie
– AB, H 308 (teczki do nr 23).
– AB, H 451 (teczki do nr 17).

Opracowania

Chędoszko A., Warmińskie Pielgrzymki Piesze na Jasną Górę (1984–1977), Olsztyn 1998 [mps pracy licencjackiej].
Jabłoński Z. S. OSPPE, Wspomnienia z Warmińskich Pielgrzymek Pieszych na Jasna Górę 1984–2003 i do Ostrej Bramy 1991–203, „Ateneum Kapłańskie”, 2004 nr 572, z. 1.
Klimczuk Z., Intencje modlitewne I Warmińskiej Pielgrzymki Pieszej z Olsztyna do Częstochowy 29 VII – 12 VIII 1984, Olsztyn1984.
Klimczuk Z., Intencje modlitewne III Warmińskiej Pielgrzymki Pieszej z Elbląga i Olsztyna do Częstochowy 28 VII – 13 VIII 1986, Olsztyn 1986.
Szewczyk H., III Warmińska Pielgrzymka. Pieszo do Ostrej Bramy. Idę do Ciebie..., „Gazeta Krakowska”, 2003, nr 179.
Wojtkowski J., Pieszo do Ostrej Bramy. III Warmińska Pielgrzymka (7–16 VII 1993), „Jasna Góra”, 1993, nr 10.
Wojtkowski J., Dlaczego chodzimy do Ostrej Bramy, „Różaniec”, 2002, nr 7/8.
Wojtkowski J., Warmińskie Pielgrzymki Piesze, w: Geografia i sacrum, red. B. Domański, S. Skiba, Kraków 2005, s. 455–469.
Wspomnienia z Warmińskich Pielgrzymek Pieszych, Olsztyn 2003.
Roczniki „Posłańca Warmińskiego”, 1984–2005.

Czytaj więcej: Bp Julian Wojtkowski jako pielgrzym

Komentarz (13)

Zdziczenie obyczajów

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 30 maj 2019 20:26
Ks. Jan Rosłan

Trwa nagonka na Kościół. Ataki są organizowane z różnych stron. Tu nic nie jest przypadkowe. Wszystko jest dokładnie zaplanowane i przeprowadzone z jednym zamiarem: upokorzyć ludzi wierzących, podważyć zaufanie do Kościoła hierarchicznego, zakwestionować nawet potrzebę zaspokojenia potrzeb duchowych, mistycznych, jakie daje modlitwa, sakramenty, wspólnota wierzących.

Wystąpienie Leszka Jażdżewskiego 3 maja w uroczystość Matki Boskiej Królowej Polski, poprzedzające mowę Donalda Tusku było starannie zaplanowane i przeprowadzone za wiedzą Tuska. To on sam wybrał organizatora spotkania oraz przedmówcę. Znali się dużo wcześniej. Jażdżewski startował nieskutecznie w wyborach do sejmu z listy PO w roku 2007. Był organizatorem akcji wyprowadzania nauczania religii ze szkół, która było wspomagana przez „Gazetę Wyborczą”. W roku 2014 złożył bezskuteczne doniesienie do prokuratury w sprawie przekazania przez Ministerstwo Kultury dotacji na budowę muzeum przy świątyni Opatrzności Bożej, W roku 2013, gdy sejm odrzucił projekt ustawy dotyczącej związków partnerskich, przy 46 głosach PO przeciwko projektowi, Jażdżewski rozpętał akcje protestacyjną. Jak taki człowiek, nie mający chyba nic wspólnego z Kościołem publicznie może twierdzić, że polski Kościół zaparł się Chrystusa oraz porównać ludzi wierzących i hierarchów do świń tarzających się w błocie. I ta wypowiedź wulgarna, kłamliwa, napastliwa, operująca językiem nienawiści i wykluczenia była nagradzana brawami przez polityków PO, wykładowców Uniwersytetu Warszawskiego, a także Władysława Kosiniaka-Kamysza szefa PSL, a nawet przez ks. Kazimierza Sowę, który wpierw zamieścił aprobujący i podziwiający Jażdżewskiego wpis, aby po fali krytyki, delikatnie się z niego wycofać.

Można zapytać: dlaczego Donald Tusk zorganizował tę antykatolicką akcję? Do czego zmierza? Według niektórych analityków politycznych Jażdżewski ma stanąć na czele nowej siły politycznej organizowanej przez Tuska, która ma wystartować w jesiennych wyborach parlamentarnych, a potem wspierać Tuska w wyborach na prezydenta RP. Trzeba więc robić wyścigi w antyklerykalizmie, bo przecież na tym zaistniała Wiosna Roberta Biedronia, która jednak coraz bardziej traci zwolenników. Donald Tusk bardzo dobrze opanował polityczna kuchnię. To on sam stał za wszystkimi chamskimi wypowiedziami i zachowaniami Janusza Palikota, który był przecież wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej. Jak zdradził sam Palikot, wszystkie jego prowokacje, szczególnie odnoszące się do Lecha i Jarosława Kaczyńskich były uzgadniane z Donaldem Tuskiem.

Tusk swój program wygłosił 3 maja i on streszcza się do jednego zdania, które wypowiedział: Mamy przeszkadzać i nie popierać. To jest jego polityka: przeszkadzanie rządowi, dzielenie społeczeństwa, szkodzenie Polsce, doprowadzenie do chaosu, a wszystko tylko po to, aby w tym chaosie przejąć władzę. Koszty się nie liczą. Stąd Tusk nie odciął się od chamskiego wystąpienia Jażdżewskiego, bo przecież musiałby odciąć się od własnej taktyki. Oburzył się natomiast na to, że władze państwowe zareagowały na profanację przedmiotu kultu religijnego czyli Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Stanął w obronie prowokatorki, która swoimi działaniami nie tylko obraziła uczucia religijne milionów Polaków, ale złamała prawo deprecjonując i znieważając symbol kultu religijnego. To prowokatorka, która Obraz Matki Boskiej z tęczową czyli homoseksualna aureolą umieszczała na śmietnikach i toaletach, co najlepiej świadczy o jej intencjach znieważania symbolu religijnego. Dużo wcześniej uczestniczyła we wszystkich antyrządowych manifestacjach. Ostatnio protestowała przeciwko telewizji publicznej. I ta prowokatorka znalazła swoją obronę u Donalda Tuska. Znaleźli się też i inni obrońcy, jak dziennikarze „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego” i przedstawiciele warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Dla nich profanacja świętego, otoczonego od wieków kultem obrazu nie jest czynem godnym napiętnowania, to tylko taka wypowiedź, a może też rozpowszechnianie kultu, jak niektórzy intelektualiści próbowali odwrócić kota ogonem. Chyba trochę otrzeźwiała ta grupa sympatyków profanacji religijnych, gdy w oświadczeniu Forum Żydów Polskich stwierdziło: Argument, że sześciokolorowa tęcza symbolizuje ruch LGBT jest jakiś w sposób zgodna z symbolami biblijnego Przymierza (siedmiokolorowa tęcza), jest kłamliwy – lub co najmniej – błędny. To dwie tęcze, te dwa symbole pozostają w kulturowym konflikcie.

Natomiast Jerzy Kwaśniewski ze stowarzyszenia Ordo Iuris przypomniał orzeczenie Trybunału w Strasburgu, gdzie stwierdzono, że wolność słowa związana jest z odpowiedzialnością w tym z poszanowaniem wolności wyznania. Gdy wypowiedzi mogą wzniecić religijną nietolerancję, w razie obraźliwego ataku na obiekt kultu, państwo może zastosować proporcjonalne środki. Gdy państwo polskie takie środki zastosowało w stosunku do sprawczyni profanacji, zaczęły się głosy protestu. Okazuje się, że według niektórych środowisk i to czasem nawet tych, które uważają się za katolickie, profanacje i prowokacje mogą uchodzić bezkarnie, jeżeli dotyczą katolików.

Ostatnie antyreligijne incydenty są kolejnymi, które mają miejsce od dłuższego czasu w naszym kraju. Tym razem ta profanacja wywołała oburzenie ludzi wierzących, gdyż tak faktycznie stoi za nią ideologia niektórych partii politycznych i parasol ochronny Donalda Tuska. To on przed laty wyśmiewał się z ludzi słuchających Radia Maryja nazywając ich moherowymi beretami. Dziś powrócił do tej retoryki.

Ta antykatolicka kampania w Polsce dopiero się rozpoczyna. Niektórzy na jej prowadzeniu chcą zbić polityczny sukces, aby potem po przejęciu władzy w sposób instytucjonalny ograniczyć działalność Kościoła katolickiego i nie dopuścić do obecności religii w przestrzeni publicznej, jak to jest praktykowane we Francji. Niektórzy o tym mówią wprost. Stanisław Obirek (ex jezuita) i Artur Nowak w „Gazecie Wyborczej” prowadzą antykatolicką krucjatę, ale doszli do wniosku, że zmienić Kościół można jedynie poprzez ingerencję państwa, a co za tym idzie, dokonanie konkretnych zmian w prawie. Żadnego innego sposobu, niestety, nie ma. Robi się wiec teraz doświadczenie, na ile można się posunąć w upokarzaniu katolików, a aby w przyszłości mocą prawa ograniczyć wolność Kościoła. Tu wcale nie chodzi o autonomię Kościoła i państwa, jak niektórzy głoszą, a chodzi wyłącznie o podporządkowania Kościoła państwu, aby w ten sposób ograniczyć jego oddziaływanie w społeczeństwie. Ex dominikanin Tadeusz Bartoś, który od lat prowadzi antykościelną krucjatę znów się ożywił. Onegdaj jako dominikanin (jak też i S. Obirek) pisał atakujące Kościół artykuły w „Tygodniku Powszechnym” i „Gazecie Wyborczej”. Obaj byli zakonnicy w sposób szczególny atakowali Jana Pawła II. Dziś Bartoś uważa, że Kościół ma negatywny wpływ na funkcjonowanie demokracji w Polsce, czyli w imię demokracji chce wyeliminować Kościół z życia publicznego. To nie jest demokracja, to jest ideologiczny terror, który znamy już od czasów rewolucji francuskiej z roku 1789. Ale Bartoś jest zapatrzony we Francję. Tam w roku 1905 państwo przejęło świątynie katolickie, a dziś ksiądz czy siostra zakonna nie mogą pojawić się w stroju duchownym na ulicy. Bartoś chciał nawet zaskarżyć Kościół katolicki w jakiś trybunałach praw człowieka i posuwa się do postulatu: Kościół nie powinien im (ludziom – J.R) mówić co jest dobre, a co złe. Czyli wręcz chce zakazać prowadzenia nauczania przez Kościół i głoszenia Ewangelii.

Kard. Stefan Wyszyński przewidywał: Jeżeli przyjdą zniszczyć Naród, zaczną od Kościoła, bo Kościół jest siła tego Narodu. Ta walka już się toczy. Trochę dziwi milczenie polskich biskupów na temat tych antykatolickich i antyreligijnych akcji przeprowadzanych w naszym kraju. Wojnę Kościołowi wypowiedziano już dawno. Wystarczy przejrzeć numery „Gazety Wyborczej”, aby zobaczyć, że od 30 lat ukazywania się jej, chyba nie ma numeru, w którym by nie było artykułu krytykującego Kościół w Polsce, a Radio Maryja w szczególności. Dziś ta wojna z Kościołem jest bardziej widoczna, bo nie ogranicza się tylko do artykułów prasowych, ale także prowokacyjnych, profanacyjnych działań ludzi, bo niektórzy chcą zbić na tym polityczny kapitał. Faktycznie od lat toczy się wojna cywilizacyjna: moralnego relatywizmu próbującego wyzwolić człowieka ze wszelkich norm etycznych i zasad moralnych z etosem odpowiedzialności za własne czyny i chrześcijańskimi zasadami życia. Kościół przeszkadza tym siłom, które chcą zniewolić człowieka, przeszkadzał wszystkim systemom totalitarnym, tak samo przeszkadza partiom mającym dyktatorskie zapędy. Ale Kościoła nikt nie pokona. Założył go Chrystus i jest w nim obecny. I jak zapowiedział Zbawiciel: zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.(Mt 16.18b)
Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor pięciu książek

Tekst ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika Debata, przed premierą filmu Sekielskich

Czytaj więcej: Zdziczenie obyczajów

Komentarz (20)

Jezuita proponuje: w Wielkim Poście pij dużo wódki

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 14 kwiecień 2019 18:37
Ks. Jan Rosłan

Jezuita Grzegorz Kramer zaistniał w mediach w roku 2013, gdy zaapelował do proaborcyjnej działaczki Katarzyny Bratkowskiej, która publicznie zapowiedziała, że w Wigilię uśmierci poczęte dziecko, aby je urodziła, a on je zaadaptuje. Jak się później okazało, wszystko było wielką prowokacją dokonaną za pośrednictwem publicznej telewizji, będącej wtedy pod słusznie politycznym kierownictwem. Od tej chwili o. Grzegorz Kramer, wtedy krakowski jezuita, poznał smak popularności i odnalazł sposób, aby zaistnieć w przestrzeni medialnej. Co pewien czas sam prowokuje, aby znów było o nim głośno. Czy jednak o ten typ sławy powinno chodzić księdzu?

We wtorek przed Środą Popielcową o. Grzegorz Kramer umieścił na YouTube filmik, na którym mówi: Jedźcie dużo szynki, pijcie dużo wódki, ale przede wszystkim się uśmiechajcie. To jest zalecenie jezuity, jak wierni w Polsce mają przeżywać Wielki Post. I pomyśleć, że w niedzielę poprzedzającą Środę Popielcową w Kościele w Polsce rozpoczął się 52 Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu ogłoszony przez Episkopat Polski. Ale czy jezuita może słuchać biskupów? On wszystko wie lepiej. I stąd powtarza zalecenie: Napij się wódki, uśmiechnij się i ... zacznij Wielki Post.

Wezwania Kościoła do umartwiania się w Wielkim Poście, do czynienia wyrzeczeń, pokuty, czyli odwiecznych sposobów przeżywania tego okresu dla o. Kramera są dziś nic nieznaczące. Nawet wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątek nie należy przestrzegać, bo on radzi: Lepiej w piątek zjedz schabowego z kością, byś miał siły pomóc komuś drugiemu. Nawet niektórzy jezuici delikatnie się zdystansowali od tych rad udzielanych na Wielki Post przez o. Kromera. Przecież jest to publiczna namowa do łamania przykazania kościelnego. Po drugie, to jawne zaprzeczenie Ewangelii, bo przecież Pan Jezus pościł i modlił się przez 40 dni, a nawet pouczał apostołów, że są duchy, które wyrzuca się jedynie przez post i modlitwę. Ale jezuita chce być lepszy od Pana Jezusa, on radzi w Wielkim Poście jeść obficie szynkę, do tego pić dużo wódki, aby potem ładnie się uśmiechać. A w piątek jeść schabowego, aby mieć siły do działania. Pytanie, do jakiego działania po pijanemu? Wielu ludzi dziś popada w grzech tzw. amerykanizmu czyli aktywności zawodowej i prywatnej. Brakuje im czasu na refleksję, duchowy odpoczynek, medytację i modlitwę. Wielki Post ma być właśnie czasem takiej zadumy nad swoim postępowaniem. A jezuita radzi coś wręcz przeciwnego. Po co ci zamysł nad sobą, po ci kontrola twoich pożądliwości, jedz więcej, pij więcej i ważne jest tylko, abyś się uśmiechał. Tylko zapomniał dopisać, że pijacki uśmiech to śmiech szydercy albo błazna.

To nie pierwszy raz, gdy jezuita G. Kramer zadziwia swoimi poglądami głoszonymi publicznie, które są sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. Gdy 19 października 2017 r. Piotr S. leczący się psychiatrycznie popełnił w Warszawie samobójstwo przez samospalenie o. Kramer pochwalił ten czyn i napisał na Twitterze: Panie Piotrze S. mam nadzieję, że w Nim znalazłeś to, o co walczyłeś. Dziękuję za odwagę. R. i P. Kodeks Prawa Kanonicznego w paragrafach 2280-2283 jasno stwierdza: Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia życia.(...) Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego.(...) Samobójstwo popełnione z zamiarem dania „przykładu” zwłaszcza ludziom młodym, nabiera dodatkowego ciężaru zgorszenia. Dobrowolne współdziałanie w samobójstwie jest sprzeczne z prawem naturalnym. Jezuita podziękował za popełnienie tak ciężkiego grzechu, a śp. bp Tadeusz Pieronek wypowiedział się w tonie podobnym, akcentując odwagę samobójcy. Jeden z pomysłodawców KOD-u Tadeusz Wimmer bluźnierczo o tym napisał: Ty jesteś Piotr, czyli skała i na tej skale zbuduję Kościół mój. To kpina ze słów Chrystusa ustanawiającego prymat św. Piotra. Ale zamysł polityczny był jasny: musimy mieć swojego męczennika, który stanie się fundamentem antypisowskiego i antyrządowego ruchu. Nawet zakonnik występuje przeciwko Magisterium Kościoła, aby zaakcentować swoją polityczną poprawność i dołączyć do obozu postępowców i Europejczyków.

To nie jedyna próba politycznego oddziaływania i jawnych politycznych deklaracji o. Grzegorza Kramera. Onegdaj tak ocenił premier Beatę Szydło: Katolicki naród, ustami premier powiedział: zero uchodźców w naszym kraju. Parę dni później pójdzie do kościoła płakać nad krzyżem Pana Jezusa.(...) Taka wiara jest nic nie warta. A może warto jezuicie przypomnieć wypowiedź metropolity Damaszku abp. Samira Nassera: Oczekiwanie od muzułmanów uznania praw człowieka jest myśleniem życzeniowym. Wolność, równość i braterstwo to nie są wartości muzułmańskie. Ale o. Kramer czyta „Gazetę Wyborczą” i wie, że muzułmanie to roznosiciele pokoju i miłości i żaden biskup nie przekona go, że jest inaczej, mimo że biskup ten całe życie mieszka wśród muzułmanów i jest Arabem.

Można zapytać: jak jezuita może oceniać czyjąś wiarę, do tego osoby praktykującej, nie wstydzącej się publicznie jej wyznawać? Do tego jezuita stosuje zabieg interpolacji, pisząc, że była premier reprezentowała katolicki naród. Premier była przedstawicielem polskiego rządu i w jego imieniu się wypowiadała. Takie publiczne potępienie wiary Beaty Szydło jest niegodziwością, bo nie jest o. Kramer jej spowiednikiem ani kierownikiem duchowym, a staje się politykiem oceniającym sprawy duchowe. Księże jezuito: trzeba wybrać, albo oceniamy kogoś za jego zachowania polityczne (do czego ksiądz ma prawo) ujawniając oczywiście własne polityczne preferencje, albo jesteśmy osobami duchownymi i milczymy o czyimś sumieniu, bo nie mamy do niego dostępu. Ksiądz pomieszał dwa porządki: polityczny i duchowy. Dla księdza to sprzeczność, aby być katolikiem i nie godzić się na przyjmowanie uchodźców. Dla innych szerokie otwieranie granic na ludzi innej kultury i religii, którzy cywilizację chrześcijańską chcą zgładzić to brak roztropności i dbałości o własną ojczyznę. W obronie tej cywilizacji Jan Sobieski był pod Wiedniem, choć dziś to niepolityczne, i dlatego Austria nie chce pozwolić na postawienie polskiemu królowi pomnika.

Wypowiedź o. Kramera, przez swoją niejasność, można interpretować jeszcze inaczej, że według niego, to wiara całego narodu polskiego jest nic nie warta. Wyjątkiem oczywiście jest on sam, jeżeli jeszcze z polskim narodem się utożsamia, bo że stoi ponad nim, to jasno daje do zrozumienia.

Potępienie wiary Beaty Szydło przyniosło jezuicie obszerny wywiad w „Gazecie Wyborczej” przeprowadzony przez dziennikarza, który przez 18 lat nie rozmawiał z księdzem, czym się pochwalił, ale do duchownego pochwalającego polityczne samobójstwo chorego człowieka, wzywającego do zaniechania pokutnych praktyk w Kościele, a przede wszystkim krytykującego reformę sądownictwa, rząd i prezydenta, nawet ateistyczny dziennikarz się pofatyguje, bo przecież takiego zakonnika należy szczególnie lansować. Ale o. Grzegorz Kramer najlepiej lansuje sam siebie. Ilość zamieszczonych własnych zdjęć w internecie zadziwia. Jak Narcyz nie przyjmuje żadnej krytyki pod swoim adresem i błyskawicznie usuwa z forów społecznościowych wszelkie głosy próbujące podjąć z nim jakąkolwiek dyskusję. Czyni to tak szybko, że można odnieść wrażenie, że z komputerem nie rozstaje się nawet na chwilę. Pozostają same wpisy pełne zachwytu nad wypowiedziami i działalnością jezuity. Tylko gdzieś na innych forach można znaleźć takie wpisy, jak ten Piotra Żarskiego: Mój każdy komentarz usuwa. Mimo tego, że nie są obraźliwe. Tylko mam inne zdanie niż Grzegorz Kramer.

W internecie można znaleźć fotkę, na której o. Kramer trzyma wiszące na gałązce jabłko, a pod zdjęciem podpis: A może nie było żadnej Ewy, tylko Adaś najadł się jabłek, a te sfermentowały i zaczął gadać głupoty i tak do dzisiaj trwa ta plotka? Tak było? Jest to jakby nawiązanie do stwierdzenia niejakiej Dody, że Biblię napisali najarani zielem faceci. Jak pamiętamy, Doda za to stwierdzenia została skazana za znieważanie uczuć religijnych. Dla jezuity to pijany Adam jest wszystkiemu winien. Myślałem, że są jakieś granice religijnego dowcipu czy prowokacji, ale nie dla jezuity. Nigdy nie powinno się naigrywać z przesłania Pisma św. jeżeli wierzy się, że są to zapisane słowa Boga. Nie należy też podważać prawdy o grzechu pierworodnym. Ale jak widać, dla jezuity świętości nie ma. Liczy się tylko własne ego. Stąd publiczne chwalenie się, że zrobiłem sobie tatuaż. I to drugi. Pierwszy miesiąc po święceniach, drugi osiem lat po. I potem wiele wpisów jezuity pochwalających robienie tatuaży. Albo taki wpis: Siedzę sobie przy komputerze, palę fajkę, czekam na Eucharystię. Palenie fajki to takie duchowe przygotowanie do sprawowania Mszy św. Ale przypomina mi się dowcip: franciszkanin pyta przełożonego, czy można modlić się i palić papierosa? Odpowiedź:- przecież to profanacja modlitwy. Jezuita na to do franciszkanina:-złe zadałeś pytanie. Zapytaj: czy można paląc papierosa też się modlić? No tak, brzmiała odpowiedź. Przedziwna jest duchowość polskiego jezuity, który obecnie jest proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu i przełożonym wspólnoty zakonnej. W Wielkim Poście zaleca picie więcej wódki, a sam przygotowuje się do Mszy św. paląc fajkę i sprawdzając pewnie wpisy na swój temat w internecie.

Bardziej szczegółowe poglądy teologiczne i własną praktykę duszpasterską o. Grzegorz Kramer ujawnił w książce Łobuzy. Grzesznicy mile widziani (Grzegorz Kramer i Piotr Żyła. Rozmawia Łukasz Wojtusiak). Stwierdził tam o antykoncepcji: Zmierzam do tego, by nie nazywać antykoncepcji wielkim grzechem, wykroczeniem, ale słabością. Ot, grzechu nie należy nazywać grzechem czyli wykroczeniem przeciwko przykazaniu Bożemu. To tylko taka słabość, naucza jezuita. To dość powszechny pogląd rozpowszechniony przez teologów po Soborze Watykańskim II, że tak faktycznie człowiek świadomie nie może popełnić grzechu ciężkiego. Stąd też na Zachodzie (szczególnie w Niemczech i we Francji) na podstawie tej teorii, a także w wyniku protestantyzacji Kościoła katolickiego (uznawanie spowiedzi powszechnej) faktycznie przestał być udzielany sakrament pokuty czyli spowiedzi. O. Kramer dopuszcza czasami stosowanie antykoncepcji gdy mamy do czynienia z przemocą w rodzinie. To takie otwieranie furtki, aby potem z niej uczynić szeroka bramę. O związkach niesakramentalnych w książce powiedział: Jeśli mam z nimi kontakt, staram się dobrze rozeznać sytuację, w pewnych sprawach udzielam rozgrzeszenia. Stanowisko Kościoła jest jednak niezmienne, małżeństwo takie to związek niesakramentalny. W jakich przypadkach jezuita udziela rozgrzeszenia takim osobom już nie chciał powiedzieć, ale faktycznie przyznaje, że wbrew nauce Kościoła udziela czasami rozgrzeszenia osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych. Mam nadzieję (choć wątpliwą), że dzieje się to tylko w tych przypadkach, na które dozwolił Jan Paweł II, że osoby żyjące w związkach niesakramentalnych mogą pojednać się z Bogiem i przyjmować Komunię św. gdy podejmą zobowiązanie, że żyjąc pod jednym dachem jak brat z siostrą powstrzymają się od współżycia cielesnego. Gdy ludzie dożyją wiekowych lat, podjęcie takiej decyzji jest możliwe. To, że niektórzy zakonnicy czasami udzielają rozgrzeszenia parom żyjącym w związkach niesakramentalnych i współżyjącym ze sobą (co być nie powinno, bo brak tu jest zerwania z grzechem) sam przekonałem się takie pary spotykając.

Refleksja ogólna: Bardziej słuchajmy biskupów, czytajmy Ewangelię i poznawajmy Katechizm Kościoła Katolickiego, a nie słuchajmy postępowych jezuitów gotowych zapomnieć nauki Chrystusa tylko po to, aby zaistnieć w „Gazecie Wyborczej” czy na portalu „Na Temat”, albo zainkasować dodatkowe kliknięcia po namowie do większego pijaństwa w Wielkim Poście. Kto głosi siebie, a nie naukę Chrystusa nie gromadzi stada, a je rozprasza. Długoletnia batalia „Gazety Wyborczej” zmierzająca do podziału polskiego Kościoła na ten nowoczesny (postępowy) i ten zacofany (który należy zawstydzać) jest wspierana przez niektórych jezuitów i dominikanów oraz księży pokroju Wojciecha Lemańskiego. Ale bądźmy dobrej myśli: zdrowy zmysł wiary ludu Bożego zwycięży. Wbrew tzw. postępowym księżom i ich ateistycznym patronom.

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor pięciu książek

Czytaj więcej: Jezuita proponuje: w Wielkim Poście pij dużo wódki

Komentarz (2)

Cienka książka o długim życiu

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 05 kwiecień 2019 16:12
Ks. Jan Rosłan

W Spręcowie 19 grudnia 2018 r. odbył się pogrzeb karmelitanki bosej s. Krystyny od Krzyża (Kępińskiej) Dożyła pięknego wieku lat 90. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył abp. Edmund Piszcz. Szkoda jednak, że nikt nie przypomniał, że s. Krystyna Kępińska jest autorką skromnej książeczki zatytułowanej Całe moje życie. Syberyjskie wspomnienia karmelitanki bosej wydanej w Poznaniu w roku 2014.

Krystyna Kępińska urodziła się 1 lutego 1928 r. w Tarnowskich Górach. Jej rodzice byli nauczycielami. Latem 1939 r. wyjechali wraz z dwoma córkami na wakacje z Siemianowic Śląskich do Piwnicznej nad Popradem, gdzie mieli domek letniskowy. Do domu rodzinnego już nigdy nie wrócili. Odwiedzili potem rodzinę w Tarnowie i po wybuchu wojny ewakuowali się do Kowala na Wołyniu, gdzie wynajęli pokój u jakiejś Polki. W czerwcu 1940 r. Rosjanie ogłosili, że uciekinierzy z okupowanej przez Niemców Polski mogą powrócić, skąd przybyli. Ojciec postanowił wracać i zapisał swoją rodzinę podając aktualny adres zamieszkania. 28 czerwca 1940 przyszli funkcjonariusze NKWD i kazali się pakować, mówiąc, że jadą do Germanii, skoro tak chcieli. Okazało się to kłamstwem. 29 czerwca w święto Piotra i Pawła ruszyli w trwająca dwa tygodnie podróż. Dopiero w Nowosybirsku pozwolono ludziom wyjść z bydlęcych wagonów, aby mogli odetchnąć świeżym powietrzem. Rodzina wraz z innymi zesłańcami została zakwaterowana w obozie, potem Kępińscy zostali przewiezieni do wioski koło Tomska, gdzie już nie było kolczastych drutów. Po latach Krystyna Kępińska we wspomnieniach napisała: Miałam wtedy 12 lat i tamtejsi komuniści bardzo chcieli, wręcz nalegali, żebym chodziła do prowadzonej przez nich w wiosce szkoły. Zawsze się wymawiałam – a wtedy mówiłam już dobrze po rosyjsku – że nie mam butów, co zresztą było prawdą. Przede wszystkim jednak, to nie chciałam, żeby mnie uczyli komunizmu. Jak sowiecka szkoła zmieniała świadomość polskim dzieciom wywiezionym na katorgę świadczą wspomnienia Bohdana Kurowskiego, drukowane na tych łamach, który potem stał się walczącym komunistą, mimo że widział terror tego systemu.

Po dowiedzeniu się, że jest tworzone polskie wojsko rodzina udała się do Tomska, potem do Taszkientu, Samarkandy i Turkiestanu. Ojciec wtedy postanowił wysłać obie córki do polskiego obozu wojskowego. Przy pożegnaniu z ojcem po raz pierwszy widziała go płaczącego. Ojciec pozostał, bo opiekował się ciężko chora żoną, która zmarła po dwóch tygodniach od rozstania. Krystyna już nigdy się potem z ojcem nie zobaczyła. Wraz z innymi polskimi dziećmi siostry Kępińskie zostały przetransportowane do Iranu. W lutym 1943 r., grupa 500 polskich dzieci wraz z 50 wychowawcami z Iranu udała się statkiem do dzisiejszej Republiki Południowej Afryki, która wtedy była kolonią angielską. Zofia Kępińska, starsza o 10 lat siostra Krystyny otrzymała w RPA stypendium od Polskiego Rządu w Londynie i mogła skończyć studia uniwersyteckiego w Kapsztadzie. Krystyna po uzyskaniu matury podjęła pracę w banku, ale mając lat 23 postanowiła wstąpić do Karmelu. Siostra, gdy dowiedziała się o tej decyzji zdaje się, że doznała szoku – wspomina karmelitanka - Mój ojciec, który po wojnie wrócił do Polski, też bardzo przeżył tę decyzję. Był bardzo dobrym katolikiem i ucieszył się, że wstępuję do klasztoru, ale chciał, żebym wstąpiła w Polsce. Szkoda, że we wspomnieniach nic już więcej o ojcu nie ma. Jak żył w Polsce, gdzie pracował, itp. Wiemy tylko, że Zofia poznała Polaka w RPA, wyszła za mąż i ojca w Polsce odwiedzała.

Po 60 latach s. Katarzyna Kępińska po raz pierwszy przyjeżdża do Polski. Kapsztadzki Karmel przeżywa kryzys, brak jest powołań, siostry wymierają. Wyjeżdżając do Polski obiecuje jednak zakonowi powrót do RPA. 3 maja 2000 r. przylatuje do ojczyzny i tego dnia widzi defiladę wojska polskiego. W trakcie pobytu w Polsce otrzymuje wiadomość, że siostry z Kapsztadu przeprowadzają się do mniejszego domu, a ona jak chce może pozostać w Polsce. S. Katarzyna myślała o pobycie w klasztorze karmelitanek bosych w Częstochowie, ale wybrała Spręcowo i tu zamieszkała od 27 lutego 2001 r. Miałem przyjemność ją poznać i porozmawiać m.in. o RPA, kraj który onegdaj odwiedziłem goszcząc u polskich misjonarzy.

Jej pogrzeb odbył się równo w dniu 25-lecia zamieszkania karmelitanek bosych w Spręcowie. Jak po pogrzebie w internetowej korespondencji s. Alma napisała do mnie (choć to jest tak osobiste, że z trudnością to przytaczam, ale... najwyżej podpadnę karmelitankom ze Spręcowa, który to już raz?) między innymi: No i jak zwykle s. Krystyna została gwiazdą w naszym klasztorze – jak za dawnych lat, gdy przyjechała i stale o sobie mówiła. Jutro 25-lecie fundacji i miało być tego faktu świętowanie z o. Prowincjałem, o. Delegatem i trzema Ojcami z różnych klasztorów, a tu pogrzeb: super. Pozostała sobą. Śmieję się, że Pan tak pozwolił jej wyciąć nam taki numerek. To dobrze. Inne gwiazdy mogą przybladnąć wobec tajemnicy jej życia i śmierci. I dalej o rozmowach z nią, mimo, że miała już demencje, ale nagle trzeźwo reagowała gdy proszono ją o modlitwę wstawienniczą. I najważniejszy jest ten duchowy związek. To komunia serc, która trwa i nie ma śmierci. – jak stwierdziła s. Alma. I pogrzeb, gdzie nie było łez, a białe róże wrzucane do grobu, bo życie zostało dokonane i wypełnione, a Pan czeka z nagrodą. Oby każdy z nas umierał z takim przekonaniem i był tak żegnany z tego świata.

Ziemię pod budowę klasztoru (blisko 5 ha) przekazał Mikołaj Ignatowicz–Suszyński, podporucznik kawalerii w kampanii wrześniowej 1939 r, który przez 2,5 roku przebywał w więzieniu sowieckim w Mińsku, aby potem trafić do syberyjskiego łagru, z którego uciekł. Dalej przez Persję (dzisiejszy Iran) udał się do Indii, a po wojnie zamieszkał w USA. W roku 1969 powrócił do Polski. I tak ostatnie lata życia s. Krystyna–Sybiraczka spędziła w klasztorze, który został zbudowany na ziemi podarowanej karmelitankom przez innego Sybiraka, który w ten sposób chciał podziękować Bogu, za ocalenie życia.

Książeczkę, wspomnienia s. Krystyny Kępińskiej, można nabyć odwiedzając klasztor karmelitanek bosych w Spręcowie.

Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor pięciu książek

Czytaj więcej: Cienka książka o długim życiu

Komentarz (0)

Więcej artykułów…

  1. Jak politycy zawłaszczają Kościół
  2. Tworzenie narodu izraelskiego
  3. Odznaczanie trumien
  4. Mózg rządu PO: „Byliśmy głusi”

Strona 2 z 9

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

Stop Ukrainizacji Polski- https://www.youtube.com/watch?v=KgMXF0FU6Jw
Tygrys i Królik
27 minut(y) temu
A ty, co popierasz... ? https://twitter.com/Jack471776/status/1637620374853632000?cxt=HHwWgIC-gb7D_7ktAAAA

https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
2 godzin(y) temu
a ty co popierasz moskwę?
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
3 godzin(y) temu
Ale bełkot - chyba poszczepienny.
Przemija postać świata*
4 godzin(y) temu
Źle skopiowany link: https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/publikacje/download,3502,14.html
Modlitwa kardynała de Richelie...
5 godzin(y) temu
Nie we wszystkim, co napisał mój kolega Bogdan się zgadzam, ale wnioski mamy podobne...

Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...
Modlitwa kardynała de Richelie...
5 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • 1

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.