Jak politycy zawłaszczają Kościół
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 28 luty 2019 10:13
- Ks. Jan Rosłan
Po konwencji partii Wiosna Roberta Biedronia, której głównym przesłaniem było ograniczenie lub nawet wyeliminowanie oddziaływania Kościoła w Polsce i likwidacja kopalni węgla z niecierpliwością czekałem, czy może ks. Wojciech Lemański albo prędzej jakiś jezuita czy dominikanin publicznie czy za pomocą internetowego wpisu nie pochwalą tego programu. Bo dzisiaj po niektórych przedstawicielach Kościoła katolickiego w Polsce wszystkiego można się spodziewać, nawet tego, że będą bardziej postępowi od publicystów „Gazety Wyborczej”.
Przypomnę, że onegdaj ks. Jacek Stryczek (ten twórca Szlachetnej Paczki) zapowiedział wstąpienie do SLD. Stał się wtedy gwiazdą mediów. Katowicki biskup przypomniał mu jednak, że prawo kościelne zabrania księżom przynależności do partii politycznych. Ci, którzy onegdaj tak bardzo ks. Stryczka lansowali (liberalne media) w roku ubiegłym go zniszczyli. Nowa przewodnicząca Stowarzyszenia, Wiosna (czyżby Biedroń ukradł im nazwę?), które organizuje akcję paczki wiedziała jak odzyskać przychylność lewicowych mediów, a „Gazetę Wyborczą” w szczególności. Do propagowania Szlachetnej Paczki zatrudniła Natalię Przybysz, piosenkarkę, która publicznie chwaliła się dokonaną aborcją, gdyż nie chciało się jej przeprowadzać do większego mieszkania. „Gazeta Wyborcza” zrobiła z Przybysz bohaterkę, a widzowie zaczęli bojkotować jej występy i wiele z nich nie doszło do skutku. Teraz niby katolickie stowarzyszenie zatrudnia taką osobę do promocji pomocy biednym rodzinom. Piosenkarka zło nazywa dobrym i dlatego ma promować dobrą paczkę.Czyż to nie paranoja?
Wielu katolików oburzyła formą pogrzebu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a przede wszystkim to, że jego prochy zostały zamurowane w ścianie kościoła. Zadecydował o tym metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź tym samym łamiąc Kodeks Prawa Kanonicznego, którego kanon 1242 brzmi: W kościołach nie należy grzebać zmarłych, chyba że chodzi o Biskupa Rzymskiego, kardynałów lub biskupów diecezjalnych, również emerytowanych, którzy powinni być chowani we własnym kościele. Nie wiemy, czy metropolita gdański uzyskał dyspensę od Stolicy Apostolskiej, aby tego kanonu nie przestrzegać, ale nigdzie o takowej nie wspomniano.
Pogrzeb prezydenta Gdańska nie miał charakteru państwowego. Był kościelnym. Gospodarzem przestrzeni kościelnej jest zawsze biskup miejsca. To on decyduje o takim, a nie innym przebiegu kościelnych uroczystości. To on ponosi odpowiedzialność za to, że prezydent RP i premier zostali posadzeni w piątym rzędzie w kościele, wbrew wszelkim zasadom dyplomatycznym (tym kościelnym także), a pierwsze ławki zajęli ateiści, posłowie partii walczący z Kościołem. Co to ma wspólnego z mową miłości i szacunku dla Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, której majestat uosabia Głowa państwa? - zapytał sędziwy benedyktyn o. Leon Knabit.
To abp S. L. Głódź w roku 2010 zdecydował o pogrzebie w kościele mariackim Macieja Płażyńskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Jego okazały sarkofag umieszczono w bocznej nawie, tuż przy głównym ołtarzu kościoła. Przypomnę, że w kościele z ofiar katastrofy smoleńskiej pochowano tylko w katedrze polowej gen. bp. Tadeusza Płoskiego i jego sekretarza ks. Jana Osińskiego.
W kościołach katolickich umieszcza się zwłoki świętych, które traktowane są jako relikwie. Zwłoki te przenosi się z cmentarzy do świątyń, a czasem nawet buduje się specjalne ołtarze im poświęcone. Przed wiekami zamożni rycerze czy właściciele majątków sami budowali kościoły tylko po to, aby być w nich pochowani. Kościół na szczęście odszedł od tej praktyki już dość dawno i dziś kategorycznie zabrania pochówku osób świeckich w świątyniach. Dlaczego? Wchodząc do kościoła chcę przede wszystkim nawiązać więź z Bogiem. Pomocą mogą być mi święci, ale na pewno nie będę modlił się przez pośrednictwo spoczywających w kościele polityków. Polityka nie zawsze łączy, a bardziej dzieli społeczeństwo. Kościół powinien być w pełni przestrzenią odpolitycznioną i to pod każdym względem. Grzebanie dziś polityków w murach świątyni tę neutralną, sakralną przestrzeń zakłóca. Co innego byłoby, gdyby była podziemna krypta grzebalna w kościele, jak to uczyniono w świątyni Opatrzności Bożej Warszawie. Wtedy tam wchodząc, wiem że idę na cmentarz. Nie można jednak z czynnego kościoła czynić cmentarza dla świeckich.
Decyzje pochowania prochów Pawła Adamowicza tłumaczono tym, że to on sam tego sobie życzył. Miał wspomnieć proboszczowi kościoła mariackiego o tym. Czy jednak władze kościelne muszą uginać się pod życzeniami władzy świeckiej? To jakby rezygnacja z wykonywania służby liturgicznej z własnego nadania, a wykonywanie poleceń władzy świeckiej. To zaprzeczenie autonomii i autorytetu Kościoła. Były też głosy, że poglądy P. Adamowicza wypowiadanie w przestrzeni publicznej czasami wyraźnie kłóciły się z nauką Kościoła katolickiego. Wszak podpisał on wniosek domagający się przyzwolenia na zabijanie nienarodzonych dzieci do 12 tygodnia życia prenatalnego bez żadnych ograniczeń. Ale o tym w kanonizującym Piotra Adamowicza artykule dominikanina Ludwika Wiśniewskiego zamieszczonym w „Tygodniku Powszechnym (nr. 5 z 3 lutego br.) oczywiście ani słowa nie ma.
Na pogrzebie prezydenta Gdańska w przestrzeni sakralnej doszło do jawnych przemówień politycznych. Takim wystąpieniem była przemowa Aleksandra Halla czy brata zamordowanego prezydenta. Czy część świecka pogrzebu z przemówieniami polityków i innych świeckich dostojników nie powinna się odbyć w innym miejscu, w ratuszu czy innej sali, a uroczystość kościelna powinna być pozbawiona wszystkich tych świeckich elementów, które niestety zdominowały pogrzeb. Tak nakazują przepisy liturgiczne, ale jak wiemy, niektórzy hierarchowie Kościoła są ponad nimi.
Jak forma pogrzebu prezydenta Gdańska wśród wielu katolików wzbudziła kontrowersje, tak samo było ze sprawowaniem Mszy św. dziękczynnej w uroczystość Chrystusa Króla za prezydenturę Hanny Gronkiewicz-Waltz przez kard. Kazimierza Nycza. W Mszy tej uczestniczył były prezydent Bronisław Komorowski i była premier Hanna Suchocka. W homilii kard. Nycz stwierdził: Tylko człowiek, który widzi dalej, potrafi ocenić to, co się dokonuje czasem dzięki życiu i pracy jednego człowieka, który potrafi już tu, na ziemi, budować królestwo Boże, do czego jest powołany. Ten fragment kazania został odebrany jednoznacznie: tylko kard. K. Nycz (człowiek, który widzi dalej) potrafi prawidłowo ocenić prezydenturę Gronkiewicz-Waltz. A przecież była to prezydentura bardzo niejednoznaczna, której skutki odczuło wiele tysięcy ludzi wyrzuconych z dotychczasowych mieszkań w wyniku tzw. reprywatyzacji dokonywanej przez miejskich urzędników często z pogwałceniem prawa, nie wspominając już o humanitarnych względach. Kardynałowi przypomniano też, że to prezydent Warszawy zwolniła ze stanowiska dyrektora szpitala położniczego prof. Bogdana Chazana tylko dlatego, że bronił prawa do życia. Jak dowiedziono przed sądem pracy decyzja o zwolnieniu dyrektora została podjęta bezprawnie, ale była chwalona przez lewicowe media.
To stołecznemu ratuszowi podlega Teatr Powszechny, w którym wystawiono skandaliczną „Klątwę", gdzie dochodzi do profanacji krzyża i osoby św. Jana Pawła II. Episkopat Polski po premierze spektaklu wydał komunikat, w którym stwierdzono: Podczas spektaklu dokonuje się publiczna profanacja krzyża przez co ranione są uczucia religijne chrześcijan, dla których krzyż jest świętością. Oddzielne oświadczenie wydał kard. Stanisław Dziwisz stając w obronie Jana Pawła II deprecjonowanego na scenie teatru w sposób szczególny. Jacek Żakowski skrytykował oczywiście oświadczenie Episkopatu, a jezuita Krzysztof Mądel uznał, że artystom wszystko wolno, nawet profanować święte symbole religijne (ale od siebie dodam: wyłącznie chrześcijańskie, nigdy nie żydowskie czy muzułmańskie). Żakowski skrytykował oświadczenie Episkopatu w artykule na portalu Wirtualną Polska, ale pochwalił kard. Kazimierza Nycza za jego list na Wielki Post (rok 2017). W artykule napisał: Pewnie się Eminencja zdziwi, ale mam wrażenie, że – wyjąwszy język, który w awangardowym teatrze jest inny niż w piśmie biskupa – Kazimierz Nycz mówi w swoim liście w zasadzie to samo, co Oliver Frljić. A rządzący publicznym przekazem krytycy „Klątwy”, którzy do swoich celów wyprowadzili Episkopat w pole i nim się posłużyli, by wprowadzić opinię publiczna w błąd, są po stronie dokładnie przeciwnej. Żakowski dokonał tu super ustawki: zagubiony, błądzący i nic nie rozumiejący Episkopat, a z drugiej strony światły kard. Nycz, który „Klątwę” akceptuje i popiera, gdyż to samo głosi, tylko innymi słowami w swoim wielkopostnym liście. W „Debacie” (nr.3/2017) w artykule „Przekraczanie granic” tak skomentowałem insynuację Żakowskiego: Teatr Powszechny znajduje się na terenie diecezji kard. Nycza. Oto dziennikarz sugeruje, że akceptuje on w pełni bluźniercze przedstawienie, ba, jego wielkopostny list jest wręcz tożsamy z tym spektaklem. Niestety, żadnej reakcji kard. Nycza ani jego rzecznika na te insynuacje nie było. Nie wierzę, aby zgadzał się z poglądami Żakowskiego, choć różnie to bywa…
Czy kard. Kazimierz Nycz nie powinien odprawić Mszy św. dziękczynnej za prezydenturę Hanny Gronkiewicz-Waltz? Powinien, skoro być może go o to poprosiła lub on sam wyszedł z taką inicjatywą, ale powinien to zrobić w prywatnej kaplicy, nawet wydać obiad na jej cześć, skoro łączy go z panią prezydent i panem prezydentem bliższa zażyłość. Ale publiczna gloryfikacja, wręcz kanonizacja polityka przez kardynała jest nie na miejscu i może wywoływać u niektórych nawet zgorszenie, gdyż mogą się czuć przez tego polityka skrzywdzeni czy oszukani. Ale pogrzeb prezydenta Gdańska jak też i Msza dziękczynna za prezydenturę Warszawy ujawniają tylko jedno: jak Kościół hierarchiczny w Polsce uległ politykom i to przeważnie tej liberalnej opcji. Czasami ta uległość jest zastanawiająca, bo swoim udziałem w niektórych wydarzeniach jakby akceptowali system wartości jawnie sprzeczny z podstawowymi wartościami chrześcijańskimi. Czasami rodzi to tylko zażenowanie normalnych katolików i radość postępowców, że wciągnęli ludzi Kościoła w swoje szeregi. Czy stosowne było granie i śpiewanie w warszawskim kościele w niedzielę po śmierci Kory jej piosenki „Krakowski spleen”? Do tego ksiądz w sutannie grający na suzafonie… Kora oczerniała Kościół w swoich wypowiedziach, miała pogrzeb świecki zgodnie z życzeniem. Czy w kościele należy czcić śmierć kontrowersyjnej piosenkarki, która od tego Kościoła się odżegnywała wykonywając jej utwór, wbrew przepisom liturgicznym? Kazimierz Kutz był ateistą, co wielokrotnie przez lata podkreślał. Wypowiadał się bardzo krytycznie o Kościele. Miał zgodnie z życzeniem pogrzeb świecki. Ale na ten pogrzeb poszedł abp senior Damian Zimoń i ks. Piotr Brzękalski. Ludzie Kościoła sami wchodzą w przestrzeń, gdzie ich nie chcą, jakby tym samym nie szanowali woli zmarłych ateistów. Czy kapłani uczestnicząc w ateistycznym pogrzebie nie rozumieją, że tym samym w pewnym stopniu akceptują także styl życia zmarłego i normy moralne, które reprezentował?. A najczęściej te normy były dalekie od wartości chrześcijańskich.
Trzeba pamiętać, jaką cenę zapłacił Kościół gdański za przymykanie oczu na zasady moralne. Po zabiciu w agencji towarzyskiej znanego gangstera o pseudonimie „Nikoś” proboszcz parafii na terenie której mieszkał zabity odmówił katolickiego pogrzebu. Zabity nie miał żadnego związku z parafią, a jego przestępcze czyny były znane w całej Polsce. Wtedy abp Tadeusz Gocłowski zarządził, aby pogrzeb gangstera odbył w się w gdańskiej katedrze, a poprowadził go kurialista. Wtedy głośno mówiłem, że jest to bardzo zły sygnał, jaki daje polski Kościół społeczeństwu. Sądzę, że pewien biskup, a może i kilku innych, tę moją opinię wtedy wyrażaną mogliby potwierdzić, choć wtedy milczeli, bo nie wypadało im przy księdzu krytykować postępowania innego biskupa. Oto Jan Paweł II głośno potępiał sycylijską mafię. Zakazał księżom udziału w pogrzebach mafiosów, a oto w Polsce biskup nakazuje uroczyście grzebać przywódcę gdańskiej mafii. Jak się to potem skończyło? Czy trzeba przypominać aferę z wydawnictwem Stella Maris?
Tak naprawdę ścisły związek pomiędzy Kościołem a Platformą Obywatelską zaistniał w Krakowie. To Jan Maria Rokita miał określić, że jest Kościół łagiewnicki, ten otwarty i postępowy i ten toruński, zacofany i nietolerancyjny, Kościół oświeconych krakowskich intelektualistów, a z drugiej strony wiejskich i małomiasteczkowych moherowych beretów. Sojusz Kościoła krakowskiego z PO trwał przez dobrą dekadę i miał personale powiązania. Oto brat kapelana kard. Stanisława Dziwisza był szefem PO w Małopolsce i posłem, a brat ks. Kazimierza Sowy był marszałkiem województwa, potem posłem PO, następnie Nowoczesnej, aby znów dziś być posłem PO. To w Krakowie były organizowane rekolekcje wielkopostne tylko dla parlamentarzystów PO. To ks. Sowa organizował pielgrzymki do Rzymu tylko dla polityków PO. To bp Tadeusz Pieronek uczestniczył w konwencjach partyjnych PO, a innych biskupów oskarżał, że są zaczadzeni PiS-em. Ks. Sowa zaangażował się kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego i dezawuował w mediach społecznościowych wyborców PiS-u, za co nawet później przeprosił. To kandydatowi na prezydenta B. Komorowskiemu kard. Dziwisz udzielił audiencji szeroko reklamowanej, jako wyraz poparcia dla tego kandydata. Aby być sprawiedliwym, po oburzeniu się PiS-u kardynał także przyjął kontrkandydata czyli Jarosławia Kaczyńskiego, ale była już cisza wyborcza i o tym fakcie media milczały.
Zbratanie polityków PO z Kościołem krakowskim przejawiało się na zewnątrz nawet tym, że podczas procesji Bożego Ciała obok kard. Dziwisza szli tylko wyselekcjonowani działacze PO, a poseł Ireneusz Raś przed wyborami odwiedzał krakowskich proboszczów z partyjnym listem przypominającym, jak to dużo dla Kościoła uczyniła PO. Na pewno nie robił tego bez wiedzy kardynała. Wszak jego bratanica Barbara Stanisława Dziwisz dwukrotnie z list PO startowała bezskutecznie do sejmu, ale była wybierana przez dwie kadencje do sejmiku małopolskiego, oczywiście z list PO. Ta więź kardynała z postępową partią została już mocno nadwątlona, a może i całkowicie zerwana, bo nawet bratanica kardynała w ostatnich wyborach samorządowych startowała już z listy PSL, ale jednak mandatu nie zdobyła. W artykule przed sześciu laty napisałem, że to ks. Dariusz Ryś, brat posła Ireneusza Rysia jest pomostem tego związku Kościoła krakowskiego z PO czego szczytem było umieszczenie aż dwóch nazwisk z rodziny kard. Dziwisza na listach wyborczych do sejmu z list PO, w tym bratanicy o tym samym nazwisku.
Dziś ten sojusz Kościoła krakowskiego z PO jakby wygasł. Kard. Stanisław Dziwisz chyba zauważył, że tak jawne angażowanie się po stronie jednej partii tak naprawdę dzieli wiernych. Ba, PO już za rządów Donalda Tuska, a premierostwa Ewy Kopacz szczególnie okazywała dystans do Kościoła, a czasem nawet i wrogość, o złośliwościach nie wspominając. Dziś murem tę dawniej rządzącą partię, a dziś w opozycji dalej wspierają niektórzy dominikanie i jezuicie goszczący na łamach „Gazety Wyborczej” oraz niektórzy hierarchowie dalej nie dostrzegając, że coraz bardziej lewicowy program tej formacji jest sprzeczny z nauczaniem Kościoła, a czasem w postulatach administracyjnych, wprost wymierzony w .Kościół. W „Debacie” nr.9/2015 opublikowałem artykuł zatytułowany „Podziały w Kościele”. Przypomniałem, że kard. St. Dziwisz skrytykował posłów PO za przyjęcie ustawy o in vitro i tzw. konwencji przemocowej. Kardynała w ordynarny sposób zaatakował Stefan Niesiołowski, wtedy poseł PO. Posłowie PO liczyli, że znajdą się biskupi, którzy poprą taką liberalną ustawę dozwalająca na eugeniczne zabójstwa zarodków. Prezydent Komorowski tę ustawę podpisał i oznajmił, że nie jest ona sprzeczna z jego wiarą. Gdy ustępował z prezydentury czterej księża: rektor kościoła wizytek w Warszawie ks. Aleksander Seniuk, będący też delegatem kard. Nycza ds. kultury, ks. Kazimierz Sowa, ks. Andrzej Luter i ks. Stanisław Opiela, jezuita, odprawili Mszę św. dziękczynna za kadencje Komorowskiego. Wtedy w kazaniu ks. Luter powiedział, że Bronisław Komorowski decyzje podejmował kierując się przy tym zawsze chrześcijańską intuicją i wiarą. Do tych słów ustosunkował się kanonista ks. prof. Wojciech Góralski, stwierdzając: Głosowanie za ustawą in vitro i podpisanie jej przez prezydenta to ewidentny publiczny grzech ciężki. Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro – prawo do życia homilię ks. Lutra tak skomentował: To jest sygnał do ludzi: można łamać prawo moralne i jednocześnie być dobrym katolikiem i otrzymać za to błogosławieństwo Kościoła. To jest obraz pewnej schizofrenii. Tych czterech kapłanów napomniał tylko bp Wiesław Mering, inni milczeli, jakby przyzwalając im na pochwałę zachowań prezydenta, które jawnie przeciwstawiały się nauczaniu Kościoła. Zresztą, bp Mering skrytykował swoich braci w biskupstwie za to milczenie.
Ks. Kazimierz Sowa, niejako główny kapelan PO został przez bp. Tadeusza Pieronka oddelegowany do tworzenia katolickiego radia Plus, które skupiało 20 rozgłośni diecezjalnych. Była to inicjatywa wymierzona przeciwko Radiu Maryja. Próba nieudana. Potem ks. Sowa został szefem kanału Religia TV stacji TVN, który miał być konkurencyjny do telewizji Trwam. Miał minimalną oglądalność i upadł. Podczas wizyty papieża Franciszka w Polsce ks. Sowa relacjonował w TVN zamknięte dla prasy spotkanie papieża z polskim Episkopatem. Przypomnijmy, że lewicowe media zapowiadały, że papież skrytykuje polskich biskupów za ich konserwatyzm, brak otwartości na świat i za małe poparcie dla przyjmowania emigrantów. Zawód był wielki, bo papież tego nie uczynił, ale ks. Sowa relacjonował to spotkanie wręcz na żywo. Jakim sposobem? Na spotkaniu był też bp Tadeusz Pieronek. Na pytanie, czy to on bezpośrednio przekazywał ks. Sowie co się dzieje, odpowiedział tylko uśmiechem. Ks. Sowa był bardziej wskazujący. Po ujawnieniu taśm nagranych w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, na których ks. Sowa pouczał w mało wybredny sposób, jak należy traktować niepokornych biskupów, którzy nie zachwycają się rządami PO, nieformalny kapelan tej partii trochę przycichł i formalnie ze stolicy powrócił do Krakowa. Ale na pewno o nim jeszcze usłyszymy.
W roku 2012 w dwóch numerach „Debaty” (4 i5) zamieściłem obszerny artykuł zatytułowany „Platforma Obywatelska wobec Kościoła”. Ujawniałem w nim, jak Donald Tusk zakulisowo i prawnymi działaniami chciał ograniczyć wolność Kościoła i poddać go ścisłej, finansowej kontroli. Wykonawcą tego zadnia był Michał Boni. Jednak jego działania nie okazały się skuteczne, bo napotkał nawet na opór bardziej rozsądnych partyjnych kolegów. Ten artykuł niezmiernie oburzył Adama Michnika, który będąc w Olsztynie na spotkaniu poświęcił mojej osobie sporo czasu. W tekście napisałem wprost przed sześciu laty, że hierarchowie Kościoła lubelskiego, gdańskiego, warszawskiego, a szczególnie krakowskiego są pod dużym wpływem polityków PO. To jednak politycy PO najczęściej oskarżają Kościół katolicki w Polsce, że sympatyzuje czy popiera PiS. Prawda jest bardziej skomplikowana. Żaden z biskupów wprost nigdy PiS-u nie popierał, a są kardynałowie, biskupi, księżą i zakonnicy, którzy wprost popierają Platformę Obywatelską i uczestniczą w ich kampaniach. Tego większość mediów nie zauważa. Bo jest słuszne zaangażowanie polityczne księży i niesłuszne. Niewątpliwie politycy PiS także szukają poparcia u hierarchów, ale czynią to mniej ostentacyjnie, bardziej subtelnie i przez to mniej widocznie. Ja uważam, że żadne bezpośrednie zaangażowanie w działalność polityczną, czyli popieranie jakiejś partii nie powinno mieć miejsca w Kościele. Kościół powinien wskazywać na wartości, ich bronić i popierać tych, którzy w przestrzeni publicznej ich przestrzegają. Czasami jednak niektórzy duchowni jakby te fundamentalne, ewangeliczne wartości zdradzali wybierając doraźne polityczne opcje, czym czynią zamęt w sumieniach prawowiernych katolików. Najgorsza rzeczą jest to, że takie osoby są zapatrzone w siebie i nie przyjmują żadnej zewnętrznej krytyki. Uznają się za jedynych nieomylnych przewodników. Stąd kompletne milczenie na list otwarty posła Roberta Winnickiego do kard. Kazimierza Nycza skierowany do niego po homilii wygłoszonej na cześć byłej prezydent Warszawy. Abp Sławoj Leszek Głódź też nic sobie nie robi z publicznej krytyki swoich poczynań. I to zasmuca najbardziej u hierarchów: poczucie wyniosłości i swojej wielkości, wybraństwa i nadzwyczajności, a przede wszystkim uważanie siebie za ludzi nieomylnych. Przecież my patrzymy dalej, jakby powiedział kard. Nycz. Czy naprawdę niektórzy polscy hierarchowie są tak głusi na społeczne nastroje, czy naprawdę są tak zamknięci w swoich pałacach, otoczeni potakującą świtą, że już głosy normalnych wiernych do nich nie docierają?
Kiedyś biskupi pisali listy pasterskie do wiernych, teraz wierni zaczęli pisać listy do biskupów, aby wreszcie zajęli jednoznaczne stanowisko nie tylko w sprawach społecznych, ale też i teologicznych, jak interpretacja papieskiego dokumentu o możliwości przyjmowania Komunii św. przez osoby żyjące w drugim związku. Ale biskupi na te listy nie odpowiadają. Ciekawe czy nawet je czytają.
A podsumowując artykuł: Każde zbytnie sprzymierzenie się Kościoła z politykami źle się kończy dla samego Kościoła. Niestety, to nie Kościół swoim nauczaniem przemienił posłów PO. To politycy PO podporządkowali sobie niektórych przedstawicieli Kościoła. I to smuci najbardziej.
Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor pięciu książek
Wprost, Business Alert, Onet, Niezależna, Business Insider,
WP Wiadomości, OKO.press, TVN24,
Do Rzeczy, Dziennik.pl, radio eska, ...