Debata marzec2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 10-686 Olsztyn, ul. Boenigka 10/26.

wtorek, marzec 21, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Blogi
  • Ks. Jan Rosłan

Ks. Jan Rosłan

roslanZ pierwszego wykształcenia polonista (prawie doktor), po studiach był dziennikarzem (reportaże m.in. w "ITD"), w okresie "Solidarności" był dziennnikarzem pisma olsztyńskiej "S" - "Rezonans", w stanie wojennym wstąpił do seminarium, już jako ksiądz nadal uprawiał dziennikarstwo, był redaktorem naczelnym "Posłańca Warmińskiego", jest autorem kilku książek. Prasożerca. Czyta chyba wszystkie gazety, jakie ukazują się w kraju. Znakomity analityk. Bystry obserwator rzeczywistości. Widzi to, co tłum przeoczy, choć leży na wierzchu. Precyzyjne i błyskotliwe pióro doprawione ironią. Znakomity wędkarz - killer szczupaków!

Brońmy Europy

Szczegóły
Opublikowano: sobota, 27 luty 2016 14:22
Ks. Jan Rosłan

Przed kilkunastoma laty spędzałem Sylwestra w Niemczech. Zamieszkałem w pensjonacie w maleńkim miasteczku nad Saarą, niedaleko granicy z Francją. Korzystając z bliskości postanowiłem odwiedzić Luksemburg. W tym celu trzeba było autobusem dojechać na dworzec kolejowy do miasta oddalonego od kurortu, w którym przebywałem, około 20 kilometrów. Przystanek znajdował się obok dużego sanatorium. Na autobus oczekiwało kilka osób. Minął kwadrans od wyznaczonego odjazdu według rozkładu, a autobusu nie było. Wreszcie nadjechał z ponad dwudziestominutowym spóźnieniem. Byłem zaskoczony. Nawet w Niemczech autobusy jeżdżą niepunktualnie. Niemożliwe? A jednak...
W trakcie jazdy trochę się niepokoiłem czy zdążę na pociąg, gdyby opóźnienie się zwiększyło. Kierowca autobusu po cichu rozmawiał ze swoim kolegą. Trudno było zrozumieć co mówią, ale po dłuższym wsłuchiwaniu się zrozumiałem, że rozmawiają po rosyjsku. I tu się wszystko wyjaśniło. Kierowca pewnie był tzw. Niemcem nadwołżańskim, których stara ojczyzna przygarnęła do siebie. Jednak nawyki kulturowe rosyjskie pozostały. Cóż tam jakieś opóźnienie autobusu, którym kierował. Ważne jest to, że w ogóle przyjechał.
Z Niemiec do Polski musiałem jechać około 300 kilometrów koleją, aby dojechać do kolegi, z którym wracałem już samochodem. Kupiłem weekendowy bilet, dużo tańszy u konduktorki aniżeli w kasie biletowej. W całym tak zwanym rodzinnym wagonie byłem sam do czasu aż zaanektowała go grupa męskiej młodzieży tureckiej. Krzyczeli, kłócili się ze sobą, ja pogrążyłem się w lekturze książki, ale ciągle odczuwałem ich spojrzenie na sobie. Coś tam do mnie pokrzykiwali w ich języku, ale nic nie rozumiałem i się nie odzywałem. Atmosfera nie była przyjemna. Ja sam i grupa chuliganiącej młodzieży tureckiej. Jednak jakoś do wyznaczonej miejscowości dojechałem, choć nie ma co ukrywać, że podróż sympatyczna nie była.
To było równo 15 lat temu. Wtedy zrozumiałem, jak zmieniają się Niemcy. Do kurortu, gdzie przybywałem, przyjeżdżało dużo osób różnych nacji z sąsiedniej Francji, chcąc skorzystać z pływalni i innych wodnych atrakcji. Miejscowi, a i Niemcy w sanatorium, traktowali ich z wyraźnym dystansem. To już wtedy zapowiadało, że Niemcy coraz mniej pewnie czują się we własnym kraju. Dziś ten despekt pogłębił się znacznie.
Pięć lat temu w „Debacie” z lutego 2011r. zamieściłem obszerny artykuł zatytułowany „Ognisko czy już pożar? Od Maroka po Turcję”. Były to refleksje i reporterskie obrazki z krajów arabskich. Podsumowując tekst zapytałem „co dalej?” i stwierdziłem: „Doświadczenie Algierii wskazuje na jedno: albo pozostawimy (jako Europa) każdy kraj arabski samemu sobie, albo...” I tu przytoczyłem historie ostatnich lat Algierii, gdzie w demokratycznych wyborach wygrali islamiści. Zaprowadzili terror. Potem wojsko przejęło władze, a islamiści przeszli do partyzantki. Niestety, Europa i Stany Zjednoczone przyłożyły ręce do tego, co dziś się dzieje w krajach arabskich. Po tzw. arabskiej wiośnie, tak wspomaganej i wspieranej przez kraje zachodnie, zaczęła się ludnościowa arabska ekspansja na Europę. Czy jednak sami nie stworzyliśmy tej fali arabskich, a przede wszystkim islamskich migrantów, którzy dziś zalewają Europę?
Największym błędem polityków europejskich było domaganie się demokracji (na wzór zachodni) w krajach arabskich. Tam od wieków rządy są sprawowane jednoosobowe, przez króla czy szacha i mają charakter dyktatorski. Ale dzięki takim rządom panował tam jako taki porządek. Przede wszystkim od dwóch tysięcy lat żyli tam chrześcijanie, bo Syria czy Afryka Północna to korzenie tej religii. Wspieranie obalania dyktatur w tym regionie przez państwa Europy poprzez dostarczanie broni, czy nawet bezpośrednie uczestnictwo w konfliktach zbrojnych, doprowadziło do ruiny Libię, o Syrii nie wspominając.2265983 imigranci oboz
Kiedy został zburzony status quo ante? (poprzedni stan rzeczy) Wtedy, gdy w roku 1979 irańska rewolucja islamska obaliła ostatniego szacha Iranu Rezę Pahlaviego. Wtedy władzę objęli ajatollahowie z pierwszym przywódcą Chomeinim. Iran stał się wtedy wiodącym państwem teokratycznym, gdzie władza we wszystkich przejawach życia wyznaczała normy kierując się religią. Terror jednostki zastąpiony został terrorem religii. Potem nastąpiła wojna iracko-irańska, a później napaść Iraku na Kuwejt. Niby wojna w rodzinie islamskiej, ale przecież islam ma wiele odmian wzajemnie się zwalczających. Amerykanie jednak pogonili Saddama Husajna z Kuwejtu i potem zaczęli na niego polować w Iraku. Pod fałszywym pozorem, że kraj ten przygotowuje broń atomową, rozpoczęła się agresja na Irak, w której niestety uczestniczyła też Polska. Amerykańska agresja wtedy faktycznie zjednoczyła fanatycznych islamistów przeciwko Ameryce i cywilizacji europejskiej. Popieranie arabskiej wiosny, a szczególnie zaangażowanie Francuzów w obalenie Kaddafiego, doprowadziło do zniszczenia struktur tego państwa, podziałów plemiennych i nieustannej wojny domowej. A wszystko z zemsty, że Kaddafi ujawnił, iż wspomagał kampanię wyborczą prezydenta Francji. To Kaddafi ostrzegał, że po jego śmierci fala uchodźców arabskich zaleje Europę. I tak się stało. On tę falę powstrzymywał. Ci, którzy liczyli na obfite kontrakty z Libią, po upadku dyktatora srodze się zawiedli.
Tzw. państwo islamskie to kumulacja sił antyeuropejskich, antyzachodnich, antychrześcijańskich. To prawo mordu, bezwzględności, zemsty i roszczeń. Wysadzanie tysiącletnich zabytków kultury materialnej perskiej jest najlepszym dowodem barbaryzacji skrajnego islamu. Dziś ci barbarzyńcy zalewają Europę, a większość polityków w swojej poprawności ma ciągle zamknięte oczy, zdają się być zahipnotyzowani przez Angelę Merkel. Kanclerz Niemiec cieszy się, że płonie ogień w kominku w salonie, a nie zauważyła, że od nieszczelnej instalacji kominowej już dawno zapalił się i płonie dach jej pałacu.
Mamy w Europie wojnę kulturową. Z wielką trudnością przedostają się do mediów wyczyny tzw. azylantów islamskich, czyli bardziej emigrantów ekonomicznych niż politycznych. Ta masa ludzi za nic ma zwyczaje kulturowe Europy, za nic ma także obowiązujące tu prawo. Jest roszczeniowa i ma poczucie swojej misji. Przede wszystkim, co trudno pojąć Europejczykowi, ma zupełnie odmienny system wartości. Znakomicie potrafią wykorzystywać zdobycze socjalne danego kraju, ale jednocześnie pozostają poza nurtem życia danej społeczności wśród której żyją. Ba, to oni próbują wymóc dostosowanie się danego państwa do ich zwyczajowych i światopoglądowych zachowań, a przede wszystkim do respektowania ich zwyczajów kulturowych i religijnych. To Europa ma się im podporządkować, a nie oni europejskim zwyczajom. Dlaczego? Bo przecież są gośćmi, a gość ma swoje prawa, a nie obowiązki. Po drugie, po co maja okazywać jakąś wdzięczność krajowi, który ich przyjął. to żadna zasługa dla danej społeczności. Wszystko się dzieje za sprawą Allaha i tylko Allahowi należy się wdzięczność. Po trzecie, nikt nie ma prawa zabraniać islamskim emigrantom ich obyczajów, w tym traktowania kobiet. Przecież wiadomo, że kobieta jest dużo niższa w hierarchii istot od mężczyzny i to ona ma bezwzględnie mu służyć. Jak to może być, żeby policjantka czy celniczka lub wychowawczyni w obozie dla emigrantów zwracała się do muzułmanina i coś mu nakazywała! To ona ma we wszystkim służyć mężczyźnie i nieważne czy jest Niemką czy Norweżką. Jest kobietą, więc jest służebnicą mężczyzny. Niestety, Zachód ulega temu dyktatowi. Co było dumą cywilizacji zachodniej? Dbanie o równouprawnienie kobiet i mężczyzn, walka o prawa dla wszystkich ludzi niezależnie od rasy, wyznania czy koloru skóry, nagle obraca się przeciwko tej cywilizacji.
Onegdaj premier Ewa Kopacz poinformowała, że Polska przyjęła blisko 80 tysięcy Czeczenów, w większości muzułmanów (oczywiście obywatele tego wcześniej nie wiedzieli) i nic się w kraju negatywnego nie wydarzyło, więc tym bardziej nie mamy się czego obawiać przyjmując bliskowschodnich islamistów. Pani premier oczywiście słabo zna historię. Czeczenia była pod wieloletnią okupacja sowiecką, a w ZSRS robiono wszystko, aby wyplenić każdą religię. Islam Czeczenów został stępiony przez ideologię komunistyczną, teraz się odradza. Czy rzeczywiście w Polsce nie było żadnych problemów z Czeczenami? A może tylko media pomijały ten temat? Ostatnio poinformowano, że służba więzienna bała się przetransportować na rozprawę sądową Czeczena, podczas której miano rozpatrywać jego ekstradycję do Rosji, gdzie jest oskarżony o morderstwo. Służba więzienna bała się odbicia Czeczena podczas transportu. Z powodów proceduralnych został wypuszczony na wolność. Czy rzeczywiście nic się u nas nie dzieje? Oto czytam wywiad z jednym z Czeczenów mieszkających w Polsce i jest on oburzony, że w polskim szpitalu nie szanuje się jego religii. Oto przywiózł do szpitala rodzącą żonę, a poród miał odbierać lekarz ginekolog mężczyzna pełniący wtedy dyżur. Przecież tego zabrania islam! Koniecznie poród jego żony ma odbierać lekarz kobieta! Czyli nasze prawo państwowe ma ulec zmianie i być dostosowane do prawa religijnego pewnej mniejszości, której udzieliliśmy gościny. Tego domagają się przybyli do nas wyznawcy islamu.
Papież Franciszek chyba trochę bezrefleksyjnie zaproponował, aby każda parafia przyjęła jedną rodzinę islamskich emigrantów. Zwolennicy otwarcia się Europy na islam przyjęli to wezwanie z radością, jednak większość biskupów na szczęście nie podzieliła zdania Franciszka. Wcześniej do przyjmowania fali emigrantów przez państwa europejskie zaapelowała Wielka Loża Wschodu. Masoni wiedzą do czego to doprowadzi: do przemiany etniczno - kulturowej Europy, czyli do odcięcia się naszej zachodniej cywilizacji od chrześcijańskich korzeni. Już teraz niektóre miasta włoskie czy francuskie zaprzestały ustawiania publicznych choinek czy żłobków, aby w ten sposób nie urazić uczuć religijnych islamistów, a pewna protestancka pani biskup w Szwecji w kościele usunęła nawet krzyż i postawiła kierunkowskaz wskazujący Mekkę, aby w ten sposób okazać przyjaźń wobec islamskich emigrantów. Oczywiście tę falę wspierają także europejscy lewacy, których u nas reprezentuje „Gazeta Wyborcza”. Niektórzy mówią już o wojnie cywilizacyjnej, bardziej umiarkowani o wojnie kulturowej. Kultura jest ściśle osadzona w religii albo ideologii. Jednak niewątpliwie ta wojna kulturowa trwa. Jest ona skutkiem wywołania wojen i rewolucji w krajach arabskich i wspieranie ich przez Zachód. Kiedyś wojna była daleko od Europy, a Jugosławia to był tylko pewien incydent wynikły z rozpadu komunistycznego porządku. Dziś wojna nie tylko kulturowa, ale i ta zbrojna niestety puka do bram Europy. Leszek Miller w wywiadzie z Łukaszem Warzechą („W Sieci” nr 5/2016) powiedział pesymistycznie: „Może nadejść moment, że trzeba będzie walczyć z bronią w ręku na ulicach europejskich miast, żeby zachować naszą tożsamość. Na razie oglądamy budowanie konia trojańskiego na oczach zdumionych Trojan i w dodatku za ich pieniądze”. Jak nigdy zgadzam się z Leszkiem Millerem. Czas na działanie - nie tylko Abudowanie murów wokół granic, ale także czynną ich obronę i odsyłanie koczujących tu nielegalnie przybyłych emigrantów. Chyba, że ich wszystkich do siebie zabierze pani Merkel i będzie ich utrzymywać, a oni będą kulturowo ubogacać (czyli niszczyć kulturę europejską) Niemcy. Niech jednak nie przenosi tej rewolucji na inne kraje.
Każdy kraj ma prawo do obrony swoich granic, do ochrony swojej tożsamości i wartości, na których został zbudowany. Ma też prawo bronić i chronić swoją tradycję i zwyczaje. Ma też niezbywalne prawo decydowania, kogo chce gościć w swoich granicach, a kogo nie. Fala islamskich emigrantów ma zniszczyć tożsamość państw europejskich. Jednocześnie można podejrzewać, że dopuszczeniu tylu młodych ludzi do centrum Europy bez wymaganych dokumentów miało wzmocnić rządzących Unia Europejską. Fala emigrantów miała wywołać pewne zagrożenie, szczególnie wśród państw małych. Jedyną ich obroną miało być przyjęcie warunków i pomocy od Unii Europejskiej, co jeszcze bardziej by je podporządkowało brukselskim urzędnikom. To jednak nie w pełni się powiodło, bo niektóre państwa, a szczególnie Węgry, od razu przeciwstawiły się narzuconej przez Merkel polityce imigracyjnej. Straszenie tu nic nie pomogło. O wiele bardziej przestraszeni są dziś obywatele Niemiec i jak onegdaj potępiali Orbana, bo tak nakazywały media, tak dziś wskazują go jako wzór do naśladowania. Ubocznym skutkiem ekspansji islamskich emigrantów może być wzmocnienie tendencji narodowych w państwach Europy, czego tak bardzo boi się Angela Merkel i niektórzy przywódcy UE.
Ks. Jan Rosłan

Czytaj więcej: Brońmy Europy

Komentarz (70)

Bajdurzenie

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 25 luty 2016 20:51
Ks. Jan Rosłan

Na początku roku tabloidy i magazyny kolorowe zamieszczają horoskopy i przepowiednie mające przewidywać, jaki to będzie nadchodzący rok. Oczywiście, w żadne horoskopy nie wierzę, ale trochę jestem zaniepokojony, jak od lat prasa bulwarowa i internet lansują człowieka, który sam o sobie najczęściej mówi: „ja, jako jasnowidz”. Oczywiście chodzi mi o Krzysztofa Jackowskiego.
Po wielokroć stwierdziłem, że bardzo się myli w swoich wizjach, szczególnie gdy próbuje przewidzieć losy Polski czy poszczególnych partii politycznych. A chętnie wypowiada się na wszelkie tematy, od ekonomii po politykę, od sportu po prognozowanie pogody. Jak najlepiej przekonać się o bzdurności tych przepowiedni? Wyciąć z gazety lub wydrukować z internetu przepowiednie Jackowskiego na dany rok, a potem gdy rok minie, po prostu jego słowa zweryfikować. Można jeszcze odnaleźć w internecie jego przepowiednie dotyczące roku 2015 i zobaczyć, jak bardzo się mylił. Ja odnalazłem obszerny wycinek z „Super Expressu” z 16-17 września 2011 r., gdzie po oczach biły gigantyczne tytułowe litery: „Najwybitniejszy polski wizjoner Krzysztof Jackowski (48 l.) przewiduje: Polska upadnie w listopadzie”. Przed ponad czterema laty Jackowski zapowiadał kryzys ekonomiczny w Polsce, a „po tym jesiennym kryzysie nasz kraj zbankrutuje jak Grecja”. Nie wiem kto opłaca tego niby wizjonera, jacy ekonomiści czy giełdowi gracze, ale gdyby ktoś rzeczywiście go posłuchał, to na pewno w krótkim czasie by zbankrutował. Co jeszcze zapowiadał Jackowski? To co zwykle: „Jestem przekonany, że UE się rozpadnie i mam poczucie, że rozpad ten będzie nagły”. To już słyszymy z jego ust od kilku lat i zawsze miało to nastąpić w roku następnym. Nawet zapowiadał pogodę w roku 2011, twierdząc: „Zima nadejdzie bardzo szybko, będzie śnieżna, długa i mroźna”. A jak było naprawdę? Nadeszła dopiero 15 stycznia 2012 r. i wcale ciężka nie była. Ale podczas tej zimy ten niby prorok zapowiadał jakąś anomalię, „tajemniczy okres trwający od jednego do dwóch tygodni”. Czy ktoś pamięta jakąś tajemniczą anomalię, która zaistniała zimą w roku 2011/2012? Chyba nikt, bo takowej nie było. Jackowski zapowiadał jeszcze zamach terrorystyczny w Europie: „Wieżowiec, jacyś ludzie w nim uwięzieni”. Oczywiście, były zamachy terrorystyczne w Europie, ale nie przebiegały tak, jak Jackowski zapowiadał. Na końcu artykułu jak zwykle sakramentalne stwierdzenie dziennikarza: „słowa Jackowskiego potrafią sprawdzać się z zadziwiającą dokładnością”. Ot i prawda. Przypomnę, że ta sama gazeta ustami Jackowskiego, zapowiadała, że kampanię prezydencką wygra oczywiście Bronisław Komorowski. A jak było naprawdę, każdy wie. „Super Express” próbował też zatrudnić tego „wizjonera” do przepowiadania wyników polskich reprezentacji. Po kilku kompromitacjach Jackowskiego zrezygnowano już z tych pomysłów, ale oczywiście nigdy na tych łamach o pomyłkach tego „jasnowidza” nie wspomniano.
Być może Krzysztof Jackowski ma jakieś umiejętności odnajdywania ludzkich zwłok, w co też niektórzy wątpią. Ale jego polityczne zaangażowanie, a szczególnie wypowiadanie się na tematy ekonomiczne jest zastanawiające. Na kogo chce mieć wpływ i na jakie procesy? To, że sam popełnia błędy, raczej przyznać się nie potrafi. A ja pamiętam jak startował do sejmu z list Samoobrony Andrzeja Leppera i oczywiście wieścił zwycięstwo, ale jednak do sejmu się nie dostał. Lekarzu, ulecz się sam, chciałoby się przytoczyć to biblijne przysłowie.
Żyjemy w pewnej niepewności, ale czy ktoś może powiedzieć, że były lata czy czasy, gdy na ziemi panowała sielanka? Zawsze ludzie szukali pocieszenia u wróżek czy astrologów. Astrologia przez lata była uznawana przez Kościół i mało kto wie, że nawet kard. Stanisław Hozjusz i Mikołaj Kopernik stawiali horoskopy. Dziś Kościół wszelkie formy wróżbiarstwa, w tym astrologię, chiromancję, stawianie kart i stosowanie innych technik, których celem jest odgadywanie przyszłości, a szczególnie magiczne jej programowanie, uznaje za grzech. Bo to diabeł w człowieku uruchamia nutkę ciekawości, aby potem w ten sposób uzależnić od wróżbitów, czarowników czy jasnowidzów. Dziś ezoteryka kwitnie w najlepsze. Chyba aż trzy kanały telewizyjne późnym wieczorem nadają wystąpienia przeróżnych wróżbitów, którzy za pomocą kart czy kuli próbują przewidzieć przyszłość osobom, które do nich telefonują. Oczywiście taka rozmowa słono kosztuje. Ale ileż zachęt stosują wróżbici! Zapowiadają, że mogą uczynić prawie wszystko, odjąć od ludzi nieszczęścia, zmienić tak zwaną aurę ze złej na dobrą albo wskazać osoby, z którymi powinniśmy utrzymywać kontakty, a z którymi należy zerwać znajomość. Oczywiście, wróżbici przede wszystkim mówią, że trzeba z nimi utrzymywać częsty kontakt. Dlaczego? Bo mają z tego pieniądze. Nasze pieniądze. A od wróżbiarstwa bardzo łatwo się uzależnić.
Kiedyś, chyba przed rokiem, jedna ze stacji telewizyjnych zgromadziła w jednym z domów grono tych telewizyjnych wróżbitów, jasnowidzów, wszelkiej maści ezoteryków, chcąc poddać próbie ich zdolności przydzielając im określone zadania. Oczywiście, wszystko odbywało się pod okiem kamery. Oglądałem pierwszy odcinek tego programu i pierwszy dzień wróżbitów w wynajętym mieszkaniu. Wszyscy otrzymali pierwsze zadanie: należy odgadnąć, w którym pokoju zostały umieszczone wszystkie bagaże gości. Tych pokoi nie było dużo, chyba trzy lub cztery. I tu ci jasnowidzowie pokazali swoją klasę. Ktoś rozkładał karty, inny posługiwał się różdżką, ktoś tam badał energię, jaką miał wydzielać jego bagaż. Barierę stanowiły tylko drzwi. Kłócili się, aż wreszcie wybrali. Oczywiście pudło. Jeszcze jedna szansa. Tu wybór był bardzo ograniczony, więc pomylić się raczej nie mogli. Znów narada, dyskusja i podjęcie decyzji. I znów pudło. Bagaże były w trzecim pokoju, którego nie wskazała elita telewizyjnych polskich wróżbitów. Nie oglądałem już następnych odcinków, ale nie było ich dużo, bo kompromitacja ludzi, którzy publicznie chwalą się nadprzyrodzonymi zdolnościami, omamiają ludzi i ich zwodzą, wystarczyła mi jako najlepszy dowód ich nierzetelności, próżności, a czasem szalbierstwa.
Katechizm Kościoła Katolickiego jednoznacznie mówi, że wiara i korzystanie ze wszelkich form wróżbiarstwa jest grzechem. Dlaczego? Bo w ten sposób jakbyśmy nie mieli zaufania do samego Boga, że to On wyznacza nam najlepszą ścieżkę życia, a czy nią pójdziemy, to już nasz osobisty wybór. Wróżbici chcą przekonać człowieka, że jego życie jest zdeterminowane jakimiś odgórnymi mechanizmami, które oni mogą zmienić. Często propagują reinkarnację, kompletnie obcą chrześcijaństwu. Nasz byt na ziemi jest jednostkowy i niepowtarzalny. Jesteśmy też obdarzeni wolną wolą i to od nas samych zależy najwięcej, co w życiu osiągniemy i do czego dojdziemy. Wróżbici zarzucają lasso na ludzkie dusze. Chcą nas uzależnić od siebie. I robią to tylko w jednym celu: finansowym. A to, że uzależnienie od wróżbiarstwa może przerodzić się wręcz w diabelskie opętanie, mało kto ma tego świadomość, ale to się czasami zdarza.
Jeden z profesorów w seminarium duchownym często mawiał: gdy wiara maleje, to zabobon rośnie. Współcześni wróżbici łowią tych, którzy w te zabobony wierzą. A niestety, ta grupa ludzi jest znaczna. Można się temu dziwić lub nie, ale każdy szuka pocieszenia w kłopotach i próbuje poprawić swój los różnymi sposobami. Trzeba jednak pamiętać, że są sposoby godziwe i dobre oraz niegodziwe, które mimo chwilowych i pozornych skutków, ostatecznie prowadzą do porażki i duchowej zguby. Zostawmy wróżbitów samym sobie. Jak wiemy, bo to pokazali (Jackowski startując do sejmu, a telewizyjni uwodziciele na wizji), że nie potrafią sami przewidzieć co ich czeka. A pouczają innych. Więc skoro sami na sobie pokazali swoją niekompetencję, dlaczego my mamy im wierzyć. Chyba tylko z naiwności i głupoty. A głupota, jak mówi Pismo święte, jest grzechem.
ks. Jan Rosłan

Czytaj więcej: Bajdurzenie

Komentarz (42)

Jedno słówko „niestety"

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 21 styczeń 2016 19:51
Ks. Jan Rosłan

Lubię czytać wywiady z pisarzami, ludźmi sztuki czy naukowcami. W takich wywiadach dużo zależy od prowadzącego dziennikarza, jego znajomości tematu czy twórczości rozmówcy. Czasami bezpośrednio zadane pytanie odsłania więcej z poglądów rozmówcy niż cała jego twórczość. Bo wywiad dobrze prowadzony to bezpośrednia rozmowa, gdzie czasem trzeba odpowiedzieć wprost na pytania, a nie kryć się za wielomównością czy niedopowiedzeniami.

Czytaj więcej: Jedno słówko „niestety"

Komentarz (2)

Hejtowanie rządu

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 31 grudzień 2015 09:51
Ks. Jan Rosłan

Wygranie parlamentarnych wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość obudziło upiory, (Goya: "Gdy rozum śpi, budzą się upiory"). I mamy upiorny czas. Dla jednych dlatego, że rządzi PiS, dla drugich, że nie rządzi już koalicja PO-PSL i stąd antypisowskie siły się jednoczą, wzywają do wojny polsko-polskiej i zapowiadają zaproszenie wojsk zaciężnych w postaci unijnych urzędników i zagranicznych dziennikarzy.

Czytaj więcej: Hejtowanie rządu

Komentarz (13)

Zawłaszczanie jezior

Szczegóły
Opublikowano: piątek, 27 listopad 2015 19:05
Ks. Jan Rosłan

Listopad to spinningowe ostatki. Zakończenie na większości jezior połowu ryb z łodzi, a z brzegu łowienie na dużych akwenach jest prawie niemożliwe. Wybrałem się z kolegą nad jedno z maleńkich jezior w gminie Pasym, aby je obejść i pospinningować. Wykupiliśmy odpowiednie zezwolenie, ubraliśmy wodery i stosując tak zwaną metodę szuwarową zaczęliśmy wolno obławiać jeziorko. Niestety, w całości jeziora obejść się nie dało, gdyż w kilku miejscach ogrodzenia działek były daleko wprowadzone do wody.
Wiem, że jest to złamanie prawa wodnego. Nawet mając działkę nad jeziorem nie można jej grodzić tak, aby uniemożliwić przejścia wędkarzom czy spacerowiczom. Wydzielony pas szerokości 1,5 metra musi być powszechnie dostępny nad każdym publicznym akwenem. Niestety, jak wiemy, jest to prawo czysto teoretyczne, bo właściciele działek nad wodą robią co chcą i często czują się bezkarni.
Mam przed sobą raport Najwyższej Izby Kontroli, Delegatury w Olsztynie zatytułowany „Informacja o wynikach kontroli zapewnienia przez organy administracji rządowej i samorządowej w województwie warmińsko - mazurskim dostępu do jezior stanowiących wody publiczne”. Raport został opracowany w czerwcu 2011 r. i nie zawiera optymistycznych danych, a od czasu jego opublikowania niewiele się nad wodami zmieniło, a faktycznie sytuacja się jeszcze pogorszyła.
Kontrolą przestrzegania prawa wodnego powinien zajmować się Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie i regionalne zarządy oraz starostwa. Raport stwierdza, że „spośród kontroli zrealizowanych w woj. warmińsko - mazurskim, aż osiem (80%) przeprowadzono nierzetelnie lub niezgodnie z wewnętrznymi zasadami dotyczącymi wykonywania kontroli”. Dalej czytamy: „Mimo, że część gruntów była bezprawnie użytkowana przez władających nieruchomościami przyległymi, nie podejmowano żadnych działań zmierzających do wyeliminowania tego zjawiska oraz naliczenia opłat z tytułu bezumownego ich użytkowania”, bo okazuje się, grodzono i korzystano z terenów, do których nie miano prawa. Jednak powszechnie wiadomo, że działki nad jeziorami i tak zwane dacze posiada tzw. lepsze towarzystwo, często śmietanka warszawska. I władza lokalna nie interweniuje, a nawet jak ktoś napisze skargę, to efekt jest identyczny, jakby jej nie napisał. Jak stwierdził raport NIK-u: „Spośród 17 skarg, które wpłynęły w badanym okresie do RZGW w Warszawie, 12 dotyczyło zagrodzenia przejścia linią brzegu jeziora, a pięć uniemożliwienia dojścia do kąpielisk. Zaledwie jedną skargę rozpatrzono w terminie” - to znaczy w ciągu jednego miesiąca. Natomiast „w okresie od 41 do 905 dni rozpatrzono 12 spraw, a czterech nie rozpatrzono w ogóle”. Jedną sprawę rozpatrzono w czasie kontroli NIK-u, ale od jej wpłynięcia minęły trzy lata! Natomiast aż w 14 sprawach, wbrew przepisom „nie powiadomiono skarżącego o sposobie załatwienia sprawy”.
Jak powszechne jest grodzenie brzegów jezior, wykazali to kontrolerzy NIK-u, którzy sprawdzili linię brzegową 18 jezior ( w tym Jeziorak, Drwęckie, Tałty, Śniardwy) i na odcinku o łącznej długości tylko 9,7 km wykazano aż 125 przypadków zagrodzenia dostępu do tych jezior w odległości mniejszej niż 1,5 metra od linii brzegowej, a więc w sposób uniemożliwiający przejście. Czyli jest to powszechne łamanie przepisów prawa wodnego, na co nie reagują władze samorządowej jak i Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Jerzy Galera z Marksewa sprzedał ziemię nad jeziorem z zaznaczeniem, że będzie miał dostęp do wody. Niestety, warszawiak, nabywca działki, zagrodził przejście. Na portalu Szczytno.wm.pl w marcu tego roku opisano ten przypadek, łącznie z interwencją policji, do której zwrócił się były właściciel ziemi. Właściciele działek grodzą nie tylko głęboko w wodzie, ale też stawiają pomosty nie zezwalając postronnym na korzystanie z nich. a to też jest łamaniem prawa, bo mimo, że prywatnie ktoś ten pomost zbudował (oczywiście legalnie, mając stosowne zezwolenia), to jezioro jest dobrem publicznym i przestrzeń nad nim także.
Faktycznie dokonuje się zawłaszczanie publicznej przestrzeni przez prywatne podmioty. W raporcie NIK-u zamieszczono zdjęcia, pokazujące jak nad niektórymi jeziorami pobudowano nawet kamienne ściany, aby uniemożliwić przejście brzegiem. Przed kilku laty nawet były prezydent Olsztyna grodząc swoją posesję nad jeziorem Podkówka, betonowe ogrodzenie zakończył w jeziorze, uniemożliwiając przejście spacerowiczom i wędkarzom. Interwencje jednak poskutkowały i mur został zburzony. Na forach internetowych ujawniane są satelitarne zdjęcia domów nad Jeziorem Krzywym, gdzie ogrodzenia uniemożliwiają przejście nad jeziorem. Żadna władza na to nie reaguje.
Raport NIK-u został przekazany prezydentowi RP, premierowi, marszałkom sejmu i senatu, zainteresowanym ministerstwom, a także wojewodzie i marszałkowi województwa warmińsko- mazurskiego. Niestety nie słyszałem o żadnej reakcji władz na wskazane przez NIK nieprawidłowości. Czasami tylko niektórzy dziennikarze i ekolodzy próbują interweniować i obudzić opinię społeczna, aby dostrzegła problem zawłaszczania przestrzeni nadwodnej przez bezprawnych użytkowników nadwodnych działek. Krzysztof A. Worobiec w maju 2010 r. w „Dzikim życiu” opublikował tekst „Mazurskie jeziora - dewastowany cud natury”. Ta dewastacja postępuje.
A tak naprawdę wystarczy tylko konsekwentne przestrzeganie dobrego prawa. Niech raz w roku władze gminy czy starostwa sprawdzą, czy właściciele nadwodnych działek czy dacz nie dokonują ich ogrodzeń w taki w sposób, że uniemożliwiają przejście nad publicznymi przecież wodami. Upomnienie czy decyzja o rozbiórce źle postawionego ogrodzenia na pewno by wystarczyła, bo karanie to zawsze ostateczność. Właściciele takich działek to najczęściej notable, a władzy gminnej czy powiatowej nie chce się z nimi zadzierać i stąd też brak kontroli . Ludzie czasami piszą skargi do Warszawy, ale jak wykazała kontrola NIK-u, tymi skargami tam się nikt nie przejmuje, bo w terminie odpowiedzieli tylko na jedną. Taką niestety mamy rzeczywistość. Niby to drobna sprawa, ale dla niektórych zasadnicza, bo pokazuje w pełni, że skoro nie przestrzega się prawa w małej sprawie, to w wielkiej tym bardziej. Zaniedbania administracji lokalnej niektórzy traktują jako przyzwolenie na czynienie prywaty. Chyba jednak czas skończyć z takim podejściem do prawa.
Najsmutniejszą rzecz w przyrodzie jaką widziałem, to prywatne jezioro w Olsztynie w całości ogrodzone, w większości wysoką siatką z furtkami zamykanymi na kłódkę, bo właściciel wydzierżawił miejsce na plażowanie indywidualnym osobom. Takie mamy prawo, że mając prywatną własność można ją ogrodzić i mieć tylko dla siebie lub swoich znajomych. Na szczęście jeszcze większość wód śródlądowych jest własnością nas wszystkich, więc sprzeciwiajmy się ich prywatyzacji w obojętnie jakiej formie.
Ks. Jan Rosłan

Czytaj więcej: Zawłaszczanie jezior

Komentarz (16)

Więcej artykułów…

  1. Pierwsza lekcja polityki
  2. Podziały w Kościele
  3. Triumf lewactwa
  4. Tak się nie robi

Strona 4 z 9

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

A ty, co popierasz... ? https://twitter.com/Jack471776/status/1637620374853632000?cxt=HHwWgIC-gb7D_7ktAAAA

https://kresy.pl/wydarzenia/banderowskie...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
1 godzinę temu
a ty co popierasz moskwę?
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
2 godzin(y) temu
Ale bełkot - chyba poszczepienny.
Przemija postać świata*
3 godzin(y) temu
Źle skopiowany link: https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/publikacje/download,3502,14.html
Modlitwa kardynała de Richelie...
4 godzin(y) temu
Nie we wszystkim, co napisał mój kolega Bogdan się zgadzam, ale wnioski mamy podobne...

Najpierw nieco statystyki: Jest też taki dokument opublikow...
Modlitwa kardynała de Richelie...
4 godzin(y) temu
Solidarna Polska Pana Zbigniewa Ziobry jest najlepszym wyborem dla Polski i Polaków. Szkoda tylko, że prawdopodobnie pójdą w koalicji z PiS. Ale może ...
Raport Krytyki Politycznej: Wy...
5 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Modlitwa kardynała de Richelieu Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Nienasycenie Adam Kowalczyk Na początku istnienia Rosji, a właściwie Moskwy, niewiele wskazywało na to, że stanie się ziemią ludzi nienasyconych. Ludzi, których mózgi… Zobacz
  • Suwerenność na miarę naszych możliwości Bogdan Bachmura Parafrazując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak niewielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielkim pieniądzom. Wysokość kwoty o… Zobacz
  • Bezpieczeństwo na Wschodzie Adam Kowalczyk Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał… Zobacz
  • 1

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.