Senator Lidia Staroń skomentowała sprawę olbrzymiego odszkodowania dla byłego prezesa SM „Pojezierze” w Olsztynie. Uczyniła to po raz pierwszy od tego wyroku, podczas debaty w Senacie nt. ustaw sądowych, w piątek 17 stycznia. Wymieniła też inne przykłady niesprawiedliwych wyroków, który wyrządziły niepowetowaną krzywdę wielu ludziom. Przytaczamy wystąpienie senator, spisane z nagrania na stronie senat.gov.pl
- Z jednej strony są sędziowie niezwykle wpływowi, w większości wspaniali ludzie. Z drugiej strony w tej grupie jest wielu, zbyt wielu takich, których ciężko nazwać sędziami – mówiła w czasie debaty senator Lidia Staroń. Zaznaczyła, że właśnie z tego powodu potrzebne są rozwiązania takie jak Izba Dyscyplinarna i odpowiedzialność za krzywdy, które wymiar sprawiedliwości wyrządził obywatelom.
– Oni nie przyjadą do Warszawy na marsz – stwierdziła, po czym zaczęła wymieniać przykłady.
Zdaniem senator Staroń sytuacja, w której każdy sędzia może wszystko podważyć: status innego sędziego, ale też radców, adwokatów czy komorników – to paraliż wymiaru sprawiedliwości i państwa.
Choć przyznaje, że wśród grupy sędziowskiej większość to „wspaniali, wykształceni, rzetelni i postępujący zgodnie z zasadami etyki ludzie” to przestrzega: zbyt wielu ciężko nazwać sędziami.
– To z jednej strony, z drugiej są bowiem ludzie, często ich krzywda, cierpienie, niesprawiedliwość. Oni nie przyjadą do Warszawy na marsz – powiedziała senator.
Przytoczyła w tym miejscu historię Zbigniewa Parowicza, właściciela gospodarstwa rolnego pokrzywdzonego przez sędziego.
– Zmarł jako chory nędzarz. W sądzie w Olsztynie utracił swoje gospodarstwo za niecałe 30 tys., bo nabywca jego nieruchomości nie wpłacił reszty pieniędzy. Sędzią, który nadzorował to postępowanie, był Paweł Juszczyszyn – wskazywała.
Podkreśliła, że jedynym obowiązkiem olsztyńskiego sędziego było sprawdzenie, czy przed przysądzeniem nieruchomości zostały wpłacone pieniądze.
– Nie zrobił tego, mimo że to jest elementarz postępowania egzekucyjnego. Sędzia swojego działania także nie naprawił. Nawet wtedy, gdy wykonywał plan podziału czy odpowiadał na skargi Parowicza. Nigdy go też za to nie przeprosił, nie został pociągnięty do odpowiedzialności – mówiła Staroń.
– Do Warszawy (na marsz tysiąca tóg – przypis redakcji) nie przyjedzie także pan Wiktor Chruściel z Nidzicy, który żyje dzisiaj w biedzie – kontynuowała senator. – Pomimo tego, że komornik, przestępca, który sprzedał za bezcen jego majątek, został skazany. Natomiast sędzia, która bezprawnie, bez licytacji dopuściła do sprzedaży majątku tego przedsiębiorcy, przeszła w stan spoczynku i otrzymuje bardzo dobrą pensję – opisywała była polityk PO.
Podkreśliła, że pan Wiktor wielokrotnie składał skargi i prosił o pomoc, niestety – bezskutecznie. Pytała: co dzisiaj robi prokurator, który wcześniej umorzył postępowanie wobec komornika bandyty? Dalej pracuje w prokuraturze. Jego sprawa była pięciokrotnie rozpoznawana przez sąd dyscyplinarny – tak, aby doszło do przedawnienia – zaznaczyła.
Wiktor Chruściel żyje dzisiaj w skrajnej biedzie – mówiła dalej. – Stracił zdrowie, nie ma pieniędzy na prawnika, siły na walkę i środków do życia – wymieniała senator.
Kolejnymi osobami, które „nie przyjadą do Warszawy protestować”, są ofiary lichwy i sędziów – kontynuowała. Jedną z nich jest wymieniony przez senator pan Ryszard Sędzia wydał wobec niego nakaz zapłaty, w którym zasądzono kwotę z lichwiarskimi odsetkami w wysokości 9 proc.
– To 3,3 tys. proc. w skali roku. Odsetki w takiej wielkiej wysokości są absurdem nawet dla dziecka. Za pożyczkę w wysokości 500 zł pan Ryszard oddał już 40 tys., a dług ciągle rośnie i dziś wynosi ponad 180 tys. zł – mówiła Staroń. Jak skonkludowała, „sędzia nie poniosła odpowiedzialności i dalej orzeka w sądzie”.
Przytoczyła także historię pani Tatiany i jej męża, którym „zabrano przepięknie położone gospodarstwo na Warmii i Mazurach”.
– Sąd pomylił się w sentencji wyroku. Chciał nawet naprawić błąd, ale sąd II instancji stwierdził, że ważna jest tylko ta sentencja. To nic, że z uzasadnienia wynika coś zupełnie innego i zgodnie z sentencją zabrano rodzinie dach nad głową – tłumaczyła.
Wskazała też na przykład matki siedmiorga dzieci, pani Barbary spod Olsztyna. Jak mówiła, kobieta została wyrzucona ze swojego mieszkania własnościowego na bruk w dziewiątym miesiącu ciąży.
– Została perfidnie oszukana, a w jej mieszkaniu zamieszkała córka księgowej spółdzielni (Władysława W., była księgowa SM Pojezierze za czasów prezesa Zenona Procyka – przypis redakcji). Po dwóch latach sprzedała nieruchomość, oczywiście po rynkowej cenie – ujawniła senator Staroń.
- Zamieszkała już w nowym mieszkaniu wybudowanym przez spółdzielnię w tzw. „sędziowskim budynku”. Co z panią Basią? Zabrano jej i jej dzieciom dach nad głową, które pani Basia w całości spłaciła. Walczyłam o tę rodzinę 16 lat. Jaki efekt? Sąd skazał księgową, czy adekwatnie do czynu? Sąd skazał łaskawie na rok w zawieszeniu i kazał naprawić szkodę, czyli zapłacić pani Basi – uwaga – 22 tysiące złotych– za 60-metrowe mieszkanie w centrum Olsztyna. To był wyrok, a gdzie sprawiedliwość, gdzie Konstytucja? - zapytała senator.
W tym momencie senator przeszłą do sprawy byłego prezesa SM „Pojezierze”. Co prawda jego nazwisko w wystąpieniu senator nie pada, ale z kontekstu jasno wynika, o kogo chodzi.
- To było w procesie byłego prezesa tej spółdzielni. W tym procesie było przedawnienie. Ponadto sąd stwierdził, że była „zbyt mała wartość szkody”, bo nie było 200 tys. a „tylko 194 tys. złotych”. Przy ustalaniu wartości szkody nie ustalono jednak wartości gruntu, a jedynie opłaty za użytkowanie wieczyste. Chodziło o budowę tzw. „budynku sędziowskiego”, w którym mieszkania o zaniżonej cenie o koszt gruntu nabyli m.in. sędziowie , prokurator, rodzina prezesa i księgowej. Temu prezesowi sąd bulwersującym wyrokiem zasądził kwotę prawie 2 mln złotych tytułem odszkodowania i zadość uczynienia za 8 miesięcy aresztu., czyli 7,5 tys. złotych za dzień. Po jednej stronie mamy panią Basię i dla niej 22 tys. złotych za odebrany dach nad głową a z drugiej strony miliony.
- Czy dlatego, że w sądzie orzekała sędzia, która pracowała razem w sądzie z inną sędzią znaną z nagrań rozmów prezesa spółdzielni – zapytała senator. Jakie to były rozmowy? (cytuje). Sędzia z Olsztyna do prezesa: „Jutro będzie to załatwione, wszystko w porządku”. Był to sędzia z wydziału karnego, zresztą dzisiaj tam jest.
Kolejna rozmowa tego prezesa spółdzielni z tym sędzią. Prezes: „Jarku, czy mogę nadużyć twojej uprzejmości, konkretnie twojego przełożonego, żeby do tego sądu rejestrowego...”. Sędzia: „Dobrze”.
Inny fragment. Prezes spółdzielni: „Jarku, chcę się poradzić, bo dzisiaj przyszedł pozew, czyli ta Staroniowa, rozumiesz zaskarżyła Walne. Sąd chce te same dokumenty co prokuratura i wyznaczył już termin rozprawy. Prokuratura chce, CBŚ chce, to co mówiłem...”.
Sędzia: „A to CBŚ się napisze dosłownie takie pismo, że wyjątkowym zbiegiem okoliczności, w związku z wniesieniem sprawy z powództwa cywilnego, akurat te same dokumenty w postępowaniu karnym, CBŚ i my przedkładamy z polecenia sądu na rozprawę, która ma się odbyć 7 października”.
Dalej w rozmowie prezes informuje sędziego o niszczeniu dokumentów: „Ale ja te listy obecności kazałem skasować, żeby nikogo nie dręczyło i koniec, nie mam”.
W innej rozmowie prezes spółdzielni informuje sędziego: „Pan komendant oddaje mieszkanie, dzisiaj podanie wpłynęło, że rezygnuje z dniem 1 października i ja będę miał klucze i Wam dam te klucze”.
- Czy była to bezinteresowna przysługa? - zapytała retorycznie senator. - W dalszej części rozmowy prezes dopytuje: „Jarku, pilnujesz?” Sędzia zapewnia, że i za 2 miesiące nie wezmą tych dokumentów z sądu, sąd im ich w ogóle nie wyda.
Prokurator do prezesa: „Ściskam cię, wszystko jest w najlepszym porządku, kontroluję to, trzymaj się”.
- O tej rozmowie prezes Sądu Najwyższego Zabłocki, który był w tej izbie wczoraj mówił swego czasu „skandal”. I co z tego? Te osoby nie poniosły żadnej odpowiedzialności, a nawet niekiedy awansowały. Te osoby zamieszkały w atrakcyjnych mieszkaniach wybudowanych przez spółdzielnię. Dzisiaj uczestnicy tych rozmów są kierownikami katedr, cywilnej i karnej na uniwersytecie (na Wydziale Prawa i Administracji UWM w Olsztynie – przyp. redakcji). Ci sędziowie są dzisiaj nauczycielami studentów prawa. Żeby powiedzieć słowami sędziego Matczaka, „są lekarzami”, ale ta choroba jest ciężka i wydaje się być mocno zakaźna, nazywa się „bezkarność”.
- Nie można decydować o niezawisłości i niezależności tylko od władzy ustawodawczej i wykonawczej, pomijając niezawisłość od innych osób i grup interesów faktycznie dzierżących określoną władzę, dysponujących pieniędzmi i wpływami – podsumowywała senatro.
- Czy nowela narusza trójpodział władzy, niezawisłość sędziowską? Ani władza ustawodawcza, ani wykonawcza nie ingeruje w wydawanie rozstrzygnięć sądowych i to się nie może zmienić i wydaje się, że się nie zmienia. Ale zarazem mają być piętnowane przypadki świadczące o braku ten niezawisłości i niezależności niektórych sędziów. Obecność takich sędziów jest nie do pogodzenia z zasadą niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Niezawisłość i niezależność zawsze dotyczy konkretnej sprawy. Oznacza wolność sędziego od zewnętrznych nacisków, ale to nie jest to samo co bezkarność, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za wydawane orzeczenia, bo w sądach nie powinno chodzić tylko o wyroki ale o sprawiedliwość.
(sa)
Przypomnijmy, że na skutek zgłoszenia do prokuratury przez Lidię Staroń nieprawidłowości w SM „Pojezierze” Zenon Procyk został tymczasowo aresztowany 16 maja 2005 roku, wyszedł po 8 miesiącach 20 stycznia 2006 roku. Prokurator przedstawił mu 20 zarzutów. Wszystkie sąd uchylił. Sąd Apelacyjny w Białystoku przyznał mu odszkodowanie i zadośćuczynienie w wysokości 1,7 mln złotych za pobyt w areszcie, jedno z najwyższych w Polsce.
Gdy wyszły na jaw nagrania rozmów prezesa spółdzielni z olsztyńskimi sędziami Krystyną Sz. Jarosławem Sz. I Marią M.(ujawnił je reporter TVN, który później z tego powodu przez kilka lat był ciągany po sądach), rzecznik dyscyplinarny zarzucił im naruszenie etyki zawodowej, doradzając Zenonowi P., prezesowi spółdzielni mieszkaniowej "Pojezierze", jak wygrywać sprawy. Wytoczył im za to proces dyscyplinarny. Warszawski Sąd Apelacyjny, który rozpatrywał ich sprawę, uznał, że dla dobra wymiaru sprawiedliwości nie powinny orzekać aż do czasu wyjaśnienia zarzutów.
Sąd Najwyższy uchylił tę decyzję z przyczyn formalnych i nakazał apelacji raz jeszcze rozpoznać sprawę. Wkrótce dwie zawieszone dyscyplinarnie sędzie Krystyna Sz. i Maria M. wróciły do pracy. „- To dobry dzień dla olsztyńskiego sądownictwa - cieszył się Leon Popiel, ówczesny prezes olsztyńskiego Sądu Okręgowego – cytuję za Wyborczą Olsztyn z 1 lipca 2005 roku (artykuł pt. „Prezes olsztyńskiego sądu broni sędzi zamieszanych w aferę "Pojezierza"). Najpierw prezes Leon Popiel, stwierdził: „- Służyły nie temu panu”. Szybko jednak zmienił front. „Nie ma w Olsztynie żadnej afery z udziałem sędziów, to wszystko, co było do tej pory mówione i pisane, to wymysł dziennikarzy. Powrót obu pań do pracy to dobry dzień olsztyńskiego sądownictwa” - oświadczył.
Sędzia Jarosław Sz., by uniknąć postępowania odszedł z sądu, jest obecnie kierownikiem jednej z katedr na Wydziale Prawa i Administracji UWM (jego żona Krystyna Sz. jest kierownikiem innej katedry i awansowała ). Był pełnomocnikiem rektora Ryszarda Góreckiego oraz Helpera.
Podczas jesiennej kampanii wyborczej senator Lidia Staroń stała się celem ataku Leszka Bubla, który potwierdził mi, iż Zenon Procyk zgłosił się do niego swego czasu ze swoją sprawą. 19 września Leszek Bubel zaprosił media na konferencję prasową pod biuro senatorskie Lidii Staroń, która tego dnia zwołała swoją konferencję. W pewnym momencie w pomieszczeniu zjawił się Zenon Procyk, były prezes SM „Pojezierze”. Stanął pod ścianą, patrzył na Lidię Staroń. Nie odezwał się ani słowem. Po tej demonstracji wyszedł.
Jak powiedziała mi senator, nie odnosiła się tak długo do sprawy umorzenia sprawy Zenona Procyka i przyznanego odszkodowania z powodu choroby (udar, utrata mowy). Problemem jest też to, że sędziowie utajnili sprawy Zenona Procyka, żeby nie było dostępu do akt. Mimo to obecnie przygotowuje rewizję nadzwyczajną do Sądu Najwyższego.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość