W miejscowości Kotlin (woj. wielkopolskie) stał w otoczeniu parku barokowy dwór. W 1954 r., kiedy jaszcze był we władaniu Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, został wpisany do rejestru zabytków. Potem został własnością spółki Dom Seniora w Gołaszynie. Gdy w 2011r. cały zespół pałacowo-parkowy odkupiło Starostwo Powiatowe w Jarocinie, dwór był już, według ekspertyz „zarośniętą ruiną”. Dlatego powiat, pewny swego, wystąpił do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o wykreślenie go z rejestru zabytków.
Jednak ekspertyzy i stan faktyczny nie wystarczyły. Minister odmówił wykreślenia dworu z rejestru powołując się na zapisy ustawy o ochronie zabytków, zgodnie z którymi zły stan obiektu nie decyduje o utracie wartości zabytkowej. Powołał się przy tym na opinię Narodowego Instytutu Dziedzictwa, który wprawdzie stwierdził utratę wartości architektonicznych, ale uznał, że nie utracił wartości historycznych i zabytkowych. Nie poskutkowało również odwołanie starostwa do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ani późniejsze do NSA. Według tego ostatniego dopiero całkowita utrata wartości zabytkowych pozwala na wykreślenie obiektu z rejestru zabytków. Finał tej historii jest taki, że przewidywany koszt odbudowy dworu wyniesie 30 mln zł. przy budżecie starostwa wynoszącym 70 mln.
Powyższą historię dedykuję bojownikom o przeniesienie (wyburzenie) Pomnika Wyzwolenia Armii Radzieckiej. Bez większej zresztą nadziei, że to cokolwiek w ich myśleniu zmieni.
Nie zgadzam się także z tytułem komentarza zamieszczonego na naszym portalu przez Adama Sochę do korespondencji Generalnej Konserwator Zabytków. Stwierdzenie: „Szubienice można wykreślić z rejestru zabytków” nie znajduje moim zdaniem potwierdzenia w żadnym fragmencie powyższej korespondencji. Częściowo jedynie można zgodzić się z innym argumentem Adama, że „Minister nie uwzględni wniosku Stowarzyszenia Pro Patria, gdyż musiałby ze swojego budżetu sfinansować operację przeniesienia pomnika”. To byłby olbrzymi kłopot, gdyby sprawa dotyczyła innego obiektu, ale „w takich okolicznościach przyrody” sposoby na znalezienie dodatkowych funduszy łatwo można sobie wyobrazić. Podstawowy problem, podnoszony wielokrotnie i zobrazowany sprawą dworu w Kotlinie, jest konieczność rażącego naruszenie prawa przy próbie wykreślenia „szubienic” z rejestru zabytków. Nawet w przypadku złożenia stosownego wniosku przez prezydenta Grzymowicza.
Korzystając z okazji, chciałbym nieco ostudzić zapał Władka Kałudzińskiego wywołany deklaracją anonimowej jak dotąd osoby o gotowości darmowego przeniesienia pomnika. Nie kwestionując zasobności jego kieszeni mam nadzieję, że zajrzał do dokumentacji budowy pomnika. Zwłaszcza fragmentu dotyczącego konstrukcji podłoża i stóp fundamentowych oraz spajania bloków pomnika z użyciem ołowiu. Obawiam się, że 30 mln jakie wydadzą w Kotlinie na odbudowę dworu tu może nie wystarczyć...
Oczywiście nie mam złudzeń, jak by zachował się minister, zwłaszcza obecny, gdyby „szubienice” były w stanie ruiny. Rzecz w tym, że wyglądają, jak wyglądają, czyli całkiem okazale, i znalezienie nań „haka” nastręcza poważne problemy. Zwłaszcza, że w 2010 r., na wniosek olsztyńskiego SARP-u został wpisany do rejestru zabytków plac wokół pomnika. Oczywiście minister, „z woli ludu” może wszystko. Jak z paltem w „Misiu” Barei - wykreśli pomnik, „i co mu zrobisz?”. Jednak na podstawie zapisów ustawy i wyroku NSA w sprawie kotlińskiego dworu można wnosić, że musiałby to zrobić z rażącym naruszeniem prawa. Jednak, sądząc po rozmowie z prezydentem Grzymowiczem, minister jakiś pomysł ma, tylko...prezydent odmawia współpracy.
Część środowiska które reprezentuję od lat postuluje uczynienie z placu przed pomnikiem Muzeum Pamięci Ofiar Komunizmu. Nie wypływa to z miłości do dzieła Dunikowskiego, lecz z przekonania, że odwrócona symbolika monumentu może lepiej służyć zbiorowej pamięci i wychowaniu następnych pokoleń, niż wynoszenie go do parku postkomunistycznej rozrywki. Ale to nie jedyny, a może i nie najważniejszy argument. Przede wszystkim jesteśmy z ducha i przekonań konserwatystami. Dlatego jest nam obca, jako niszcząca fundamenty państwa prawa, recydywa praktyk znanych jako stalinowskie: „znajdźcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”.
Generalnie nie jestem entuzjastą referendów. Referendum dotyczące ewentualnego usunięcia pomnika w sensie prawnym niczego przecież nie rozwiązuje. Ale mimo wszystko wydaje się zaskakujące, że żadna ze stron sporu, a przecież wszystko to zdeklarowani demokraci, nie chce oddać głosu w tej sprawie mieszkańcom miasta. Jego rezultat, w zależności od szali na którą przeważyłoby głosowanie, pozwoliłby na wzmocnienie mandatu społecznego dla kierunku w jakim zmierza minister lub postawy jaką przyjął prezydent Grzymowicz. Zwłaszcza dziwię się lokalnym działaczom Prawa i Sprawiedliwości, partii, która swoje poczynania nadzwyczaj chętnie legitymuje „wolą ludu”. Ową gremialną niechęć do grania na obywatelskiej nucie tłumaczę sobie strachem przed najgorszym, co może spotkać demokratę: kompletną obojętnością większości mieszkańców wobec problemu, który rozgrzewa garstkę ludzi. Ta obojętność nie dotyczy tylko pomnika i trudno się z tego powodu cieszyć. Ale radą na to nie jest ani wyniesienie, ani zwyczajne pozostawienie pomnika. Rozwiązanie, które proponujemy, Państwo znacie.
Bogdan Bachmura
Na zdjęciu. Ołtarz w Boże Ciało 2017
PS. Od Adama Sochy
Bogdanie, napisałeś. "Stwierdzenie: „Szubienice można wykreślić z rejestru zabytków” nie znajduje moim zdaniem potwierdzenia w żadnym fragmencie powyższej korespondencji".Widocznie nie chcesz tego przeczytać, co jest w ustawie. Można wykreślić, tylko muszą być spełnione określone warunki. Wpis do rejestru zabytków, to nie jest prawo matematyczne 2+2 =4. Tego prawa rzeczywiście żadnym głosowaniem ani aktem woli urzędnika zmienić nie można. Nie można także wyrzucić żadnego z 10 Przykazań. Wpis do rejestru to nie są Tablice Mojżeszowe ani prawa matematyki.
Pozdrawiam
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość