Bardzo dobrze, że Rada Miasta do prośby o opinię IPN w sprawie listy ulic objętych ustawą o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego włączyła plac Franklina Delano Roosevelta. Wydaje się, że odpowiedź jaka nadeszła z olsztyńskiej Delegatury IPN ucieszyła zarówno przewodniczącą RM Halinę Ciunel, jak i Łukasza Łukaszewskiego, przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej – zdeklarowanych przeciwników zmiany nazwy placu.
Czy z treści odpowiedzi rzeczywiście wynika, że mają powody do satysfakcji? Jeżeli chodzi o stwierdzenie, że nazwa placu nie podlega rygorom ustawy, to sprawa była od początku oczywista. Mówiliśmy o tym podczas niedawnego spotkania z czytelnikami w Książnicy Polskiej, to samo pisałem do papierowej Debaty. Oznacza to tylko tyle, że nasi radni nie będą mieli obowiązku zmienić do września nazwy tego placu. Nic więcej. Pozostaje jednak treść uzasadnienia historyków IPN w którym m.in. czytamy: „Franklin Delano Roosevelt jest przykładem patrona kontrowersyjnego. Był on prezydentem, który dbał o interesy USA, ale wobec Polski był nielojalnym sojusznikiem. W 1942 r. jeszcze bronił Polaków przed brytyjską ustępliwością wobec Sowietów, ale od 1943 r. stopniowo akceptował zaborcze działania sowieckiego imperializmu przeciw naszemu krajowi (…)
Roosevelt nie chciał rozumieć, że broniąc pryncypialnie Polski, bronił też zasad Karty Atlantyckiej i wolnego świata przed totalitaryzmem sowieckim. Potajemnie, a potem oficjalnie, akceptował żądania Stalina, kierując się innymi priorytetami własnej polityki”.
Co z tego wynika? Moim zdaniem sprawa jest prosta: człowiek o takich „zasługach” dla Polski nie powinien być nie tylko patronem placu, ale nawet na patrona wiejskiej świetlicy się nie nadaje.
Jak stwierdził IPN - decyzja należy do gminy. Wszyscy czterej wnioskodawcy zmiany placu (dwoje byłych posłów i trzy stowarzyszenia) uzyskali niewątpliwie dodatkowy, mocny argument na swoją korzyść. Czas więc na aktywne działania radnych popierających ten wniosek. Mam świadomość, że część z nich jest „za”, a z powodów politycznych nawet „przeciw” tej inicjatywie. Wiem, że strach przed wzięciem na siebie konsekwencji zimnej wojny ze Stanami Zjednoczonymi paraliżuje. O gniewie matki – partii nie wspominając. Cóż jednak robić - szlachectwo zobowiązuje. Wynosząc na świeckie ołtarze Żołnierzy Wyklętych warto ich zza grobu zapytać, co sądzą o prezydencie – patronie olsztyńskiego placu, współodpowiedzialnym za wszystko, przez co przeszli.
To Wasz sprawdzian, Panie i Panowie radni. Dobry moment, aby zamienić wielkie słowa na odrobinę konkretu. Taki heroizm na miarę czasów i okoliczności. Jeżeli nie spróbujecie, to dajcie spokój Wincentemu Pstrowskiemu, Dąbrowszczakom czy Berlingowi razem wziętym. Bo to tylko teatr. Przedstawienie, na które każdy może przyjść i ogłosić się bohaterem.
Bogdan Bachmura
Odpowiedź IPN
FILM Z DEBATY NT. ZMIANY NAZWY PLACU ROOSEVELTA, CZ I i CZ. II
Skomentuj
Komentuj jako gość