Uchwalenie kolejnych zakazów i obostrzeń dla palaczy przeszło na ostatniej sesji Rady Miasta bardzo gładko. Jakby mimochodem, bez emocji i zaciętych polemik. Bo i o co tutaj kruszyć kopie?
Że na kolejnych obszarach miasta palacze, z którymi teraz zrównano palących e-papierosy, będą ścigani za palenie w parkach, na plaży, placach zabaw, przystankach tramwajowych i autobusowych?
Stowarzyszenie „Święta Warmia” otrzymało, w ramach konsultacji społecznych, prośbę o ustosunkowanie się do projektu uchwały rozszerzającej „strefy wolne od dymu tytoniowego, pary z papierosów elektronicznych i substancji uwalnianych za pomocą nowatorskiego wyrobu tytoniowego”. Podeszliśmy do sprawy poważnie, uzasadniając nasz sprzeciw wobec tej uchwały aktualnym stanem badań, zwłaszcza dotyczącym e-papierosów, i polemizując z najczęściej spotykanymi argumentami za wprowadzaniem zakazów. [*tekst niżej - red]
Nie wiem, czy ktoś przeczytał naszą korespondencję. Z wypowiedzi radnych, którzy przegłosowali projekt uchwały wynika, że albo nie znaleźli czasu na lekturę, albo nasze argumenty odbiły się niczym groch o ścianę. Ważne, że „zwyciężyła demokracja”. Bo przecież zwyciężyła, skoro większość obecnych na sesji radnych (dziewięcioro radnych ta kwestia nie obchodziła), przegłosowała kolejne zakazy.
Lista radnych głosujących „za” nie budzi zdziwienia. To ludzie, którym spokój ducha gwarantuje przekonanie o niesprzeczności elementarnej logiki z kolejnymi mutacjami „europejskich wartości”. Jedyne zaskoczenie to głos Dariusza Rudnika, przedstawiciela partii konserwatywnej, co zobowiązuje do szczególnej ostrożności wobec regulacyjnej omnipotencji władzy.
Nikotynowy zamordyzm zjednoczył więc tak odległych światopoglądowo ludzi jak Dariusz Rudnik (PiS) i Krzysztof Kacprzycki (SLD). Kacprzycki to reprezentatywny przedstawiciel europejskiej, prozdrowotnej krucjaty. Zajadły tropiciel palaczy zaśmiecających miasto niedopałkami. Zwolennik teorii o szczególnej roli papierosowych niedopałków w zaśmiecaniu miasta, których, ze względu na zbrodnicze właściwości papierosów, nie można potraktować na równi z innymi odpadkami, bo to prowadziłoby do konieczności zakazu spożywania słodyczy, napojów albo żucia przyklejanej wszędzie gumy.
Z kolei w radnym Rudniku – jak wynika z wypowiedzi dla Gazety Olsztyńskiej - palacze wyzwalają ekonomistę. Trują siebie, ale, korzystając z powszechnej opieki zdrowotnej, narażają innych na dodatkowe koszty. To argumentacja mocniej przemawiająca do wyobraźni niż śmieciowa teoria Kacprzyckiego. I bardziej niebezpieczna, ponieważ prowadzi do świata miękkiego totalitaryzmu. Przecież negatywny wpływ na finanse służby zdrowia ma nie tylko palenie. Wpływ sposobu siedzenia na kręgosłup, odżywiania na niemal wszystko, sposobu wypoczywania na ciało i duszę, o oddziaływaniu polityki na głowę nie wspominając. Tyle obszarów do uregulowania…
Oczywiście na troskę Rudnika o wydawane przez palaczy publiczne pieniądze jest proste lekarstwo. Są nim indywidualne ubezpieczenia. Koniec z przymusem ubezpieczania się oznaczałoby przerzucenie skutków palenia bezpośrednio na kieszeń palaczy. Ale to utopia, ponieważ nasi polityczni aniołowie stróże straciliby za jednym zamachem naszą kasę i sporo władzy nad nami.
Odrębny problem, to zrównanie tradycyjnych papierosów z e-papierosami. Większość radnych pozostała głucha na tak oczywiste fakty jak nieporównywalny poziom szkodliwości ich palenia i emisję nieszkodliwej pary wodnej z e-papierosów. Czym wytłumaczyć ten brak umysłowej fatygi? Umysłowym lenistwem? Biernością wobec narzuconej przez Brukselę, kolejnej formie politycznej poprawności, za którą kryje się potężna kasa z akcyzy za e-papierosy?
Nie wiadomo, kto dał Rudnikowi, Kacprzyckiemu i całej reszcie, moralne prawo do utrudniania życia ludziom wykorzystującym e-papierosy do walki z papierosowym nałogiem. Trudno dziwić się „ludziom lewicy”, bo zbawianie świata mają we krwi. Ale skąd to się bierze u polityków przyznających się do konserwatyzmu? Szukanie przyczyn tego zjawiska zostawiam na inną okazję. Taki, postępujący małymi kroczkami, sojusz ponad politycznymi podziałami, to wrota „elekcyjnej dyktatury”, za którymi czeka nas spełnienie przepowiedni o „Nowym wspaniałym świecie”.
W mojej 26- letniej historii współpracy z lokalnym samorządem to chyba pierwsza prośba o pisemną opinię projektu uchwały. W zamierzchłych czasach pierwszej kadencji Rady Miasta do pracy w komisjach, jako członkowie bez prawa głosu, zapraszani byli ludzie spoza RM. Ten krótki, uciążliwy dla ego wybrańców ludu eksperyment rychło zakończono. Pozostały prośby o wysłuchanie przed obliczem komisji lub na sesji RM. Niestety, też obciążone wadą bezpośredniej konfrontacji z mącącymi jasność myślenia natrętami. Pisemne konsultacje załatwiają sprawę. Demokracja wreszcie działa jak należy!
Bogdan Bachmura
P.S. Dzisiaj otrzymałem pismo od pani Haliny Ciunel, przewodniczącej RM. Zostałem poinformowany, że "Komisja Zdrowia Opieki Społecznej i Polityki Senioralnej RM na posiedzeniu w dniu 19.12.2016 r. po przeprowadzonej dyskusji nie zgodziła się z twierdzeniami, iż papierosy elektroniczne jak i papierosy tradycyjne palone na otwartych przestrzeniach nie wywierają szkodliwego wpływu na osoby postronne".
W związku z powyższym Stowarzyszenie "Święta Warmia" wystąpi o pisemne uzasadnienie stanowiska Komisji.
Bogdan Bachmura
*Stanowisko Stowarzyszenia „Święta Warmia”
Olsztyn dn. 17. 10. 2016 r.
Pani Halina Ciunel
Przewodnicząca Rady Miasta Olsztyna
Szanowna Pani Przewodnicząca
W związku z konsultacjami dotyczącymi rozszerzenia w granicach administracyjnych Miasta Olsztyna katalogu miejsc przeznaczonych do użytku publicznego jako strefy wolne od dymu tytoniowego, pary z papierosów elektronicznych i substancji uwalnianych za pomocą nowatorskiego wyrobu tytoniowego, Stowarzyszenie „Święta Warmia” jest przeciwne projektowi przedmiotowej uchwały. W szczególności niezrozumiałe jest potraktowanie na równi tradycyjnych papierosów z papierosami elektronicznymi czy urządzeń bazujących na podgrzewaniu tytoniu.
Takie podejście przeczy nie tylko elementarnej wiedzy na ten temat, ale także wszystkim (poza jednym przypadkiem) wynikom badań na świecie, także polskiemu raportowi „Wpływ e-papierosów na zdrowie w porównaniu do papierosów tradycyjnych w świetle badań naukowych”, przygotowanym przez prof. Andrzeja Sobczaka, kierownika Zakładu Chemii Ogólnej i Nieorganicznej Wydziału Farmaceutycznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i szefa Zakładu Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Wyniki badań przeprowadzonych pod kierownictwem Timothy'ego R. McAuleja wykazały, że związki emitowane przez e-papierosy nie wskazują na zagrożenie zdrowia osób przebywających w pomieszczeniu w którym używa się e-papierosów. Powód jest prosty: w papierosach bezdymnych i elektronicznych tytoń nie ulega spalaniu, nie zawiera więc toksyn i substancji rakotwórczych.
Na jakiej więc racjonalnej podstawie Rada Miasta Olsztyna miałaby uchwalać zakaz palenia e-papierosów w otwartych miejscach publicznych? Podobnie nieszkodliwe dla osób postronnych jest palenie na otwartej przestrzeni, np. na przystankach, papierosów tradycyjnych. Dlatego zwolennicy takich zakazów argumentują je najczęściej zaśmiecaniem przez palaczy chodników. Czy jednak „pety” papierosowe to jedyny sposób śmiecenia? A inne odpadki, na przykład po słodyczach czy owocach? Czy ich konsumpcji również należy na przystankach zakazać? Inny argument to swąd papierosowego dymu (teraz także zapach z e-papierosów). Bezsprzecznie takowe występują. Podobnie jak spaliny z autobusów, czy „zapach” stroniących od mydła pasażerów autobusów. Czy także te kwestie powinniśmy regulować przy pomocy uchwały?
Zniechęcanie ludzi do alternatyw dla tradycyjnych papierosów przy pomocy zakazów prawnych jest także niemoralne. Prowadzi bowiem do szykan wobec osób, dla których jedyną możliwą alternatywą jest zmniejszenie szkodliwości palenia dzięki urządzeniom umożliwiającym przyjmowanie nikotyny w postaci pary. Wobec tego, że za 90 proc. chorób sercowo-naczyniowych u palaczy odpowiadają substancje smoliste, a nikotyna ma tu znaczenie znikome, odbieranie takiej szansy dla osób uzależnionych od tradycyjnych papierosów jest moralnie naganne, zwłaszcza gdy narzędziem staje się prawo.
„Wolność poddanego jest milczeniem praw”. Te słowa Thomasa Hobbsa, choć poddanych dzisiaj zastąpili obywatele, w czasach prawnej nadprodukcji są aktualne jak nigdy dotąd. Trudno przecież nazwać system wolnym, jeśli prawo ma mówić ludziom, w którym miejscu na świeżym powietrzu, nie szkodząc nikomu, mogą zapalić papierosa. Takim przykładem niezrozumienia właściwej roli prawa był uchwalony z inicjatywy jednej z olsztyńskich radnych zakaz palenia papierosów na cmentarzu komunalnym. Prawa obarczonego trzema wadami podstawowymi: martwego, bo w praktyce niemożliwego do wyegzekwowania, odnoszącego się do problemu więcej niż marginalnego i traktującego ludzi jak dzieci, które nie wiedza jak się zachować na cmentarzu.
Dla uchwalenia nowego, równie „potrzebnego” prawa lokalnego nie ma dziś innego, lepszego powodu.
Konsultowany projekt uchwały nie dotyczy wprawdzie żywotnie ważnych dla mieszkańców Olsztyna spraw, ale jest okazją do refleksji nad właściwą rolą i zakresem działania władzy lokalnej. Okazją do odpowiedzi na pytanie, czy do jej zadań należy realizacja inspirowanych względami ideologicznymi dyrektyw instytucji unijnych, coraz częściej przejmujących wobec obywateli funkcje terapeutyczne i wychowawcze.
Uważamy, że mieszkańcy Olsztyna i Świętej Warmii nie zasługują na takie prawo i takie traktowanie.
Z poważaniem
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia”
Skomentuj
Komentuj jako gość