Jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi prezydenta Piotra Grzymowicza w sprawie apelu dotyczącego rewitalizacji Placu X. Dunikowskiego. Jednak głos kilku osób oraz dyskusja internautów na ten temat skłaniają mnie do kilku koniecznych uwag.
Szczególnie chciałbym się odnieść do komentarza Jerzego Piekarskiego, doradcy prezydenta, który na łamach „Gazety Olsztyńskiej" stwierdził, że ankieta przeprowadzona jeszcze przed ogłoszeniem konkursu na zagospodarowanie placu pokazała, iż oczekiwania ludzi rozmijają się mocno z propozycją „symbolicznego cmentarzyska" zgłoszonego przez Stowarzyszenie „Święta Warmia". Jak rozumiem, ma to być koronny argument przeciwko wszelkim, mocnym akcentom neutralizującym pierwotną symbolikę pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Nie zamierzam oczywiście prowadzić arytmetycznego sporu z panem Piekarskim, ponieważ ani przez moment nie liczyliśmy, że nasz pomysł uzyska powszechny poklask.
Szukanie akceptacji większości dla pomysłów dotyczących symboli zbiorowej tożsamości w czasach zmierzchu obywatelskości i panowania zbiorowego nihilizmu to dobra metoda na chowanie głowy w piasek i ucieczkę przed podejmowaniem decyzji. Troska o zbiorową tożsamość, zwłaszcza w czasach jej zachwiania, to domena władzy i jej powinność. Kierując się większościową logiką pana Piekarskiego, bez pytania olsztynian o zdanie, kierując się ich rzeczywistym zainteresowaniem i frekwencją na patriotycznych, rocznicowych uroczystościach, należałoby je spokojnie zlikwidować, a przynajmniej doradzić prezydentowi Grzymowiczowi, aby swojego cennego czasu tam nie tracił. Ostatnie, zmieniające sytuację geopolityczną poczynania Rosji i jej przywódcy Władimira Putina, każą przewartościować myślenie o wielu sprawach, także o pomnikach, które dla wielu wydawały się nic nie znaczącą pamiątką dawnych, zamierzchłych, choć strasznych czasów. To zadanie elit, nawet jeśli je nazywamy takimi jedynie z formalnych powodów.
Establishment rosyjski potępił wprawdzie komunizm za ciemiężenie narodu rosyjskiego, ale nie za sowiecki podbój innych narodów. W tym sensie takie miejsca jak Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej czy pomnik gen. Czerniachowskiego ciągle są świadectwem ciągłości systemu i budowania symbolicznej tożsamości dzisiejszej Rosji. Jak długo bezkrytycznie będziemy łykać rosyjską opowieść o bohaterskiej walce Armii Czerwonej, tak długo będzie ona służyła przykrywaniu jej ciemnych stron.
Właśnie pod Łuktą odkopano zbiorowy grób ludności cywilnej. Pod cienką warstwą ziemi znaleziono zmasakrowane ciała ludzi, próbujących uciekać przed sowieckimi „wyzwolicielami". Pewnie z oszczędności naboi kilkuletnim dzieciom roztrzaskano główki. To miejsce na ziemi, nasza dzisiejsza mała ojczyzna, którą świeżo zasiedlili nasi rodzice i dziadowie, jest pełne takich tragicznych, najczęściej zapomnianych miejsc. Pozostawiono tutaj groby miejscowej, cywilnej ludności, spalone miasta, miejsca kaźni polskich patriotów i trwający kilkadziesiąt lat system komunistycznego zniewolenia.
Kiedy słyszę, że symboliczne cmentarzysko z wyrytymi na płytach placu miejscami narodowej tragedii i pamięci będzie raziło swoją dosłownością wyrazu i przeszkadzało w zabawie oraz miłym spędzaniu czasu na nowym placu, albo odwrotnie, że pobliska świątynia konsumpcji oraz przystanki autobusowe będą przeszkadzały w spokojnej kontemplacji, to zadaję sobie pytanie, jak wiele jeszcze głupot można wygłosić, aby wszystko zostało po staremu?
Nie chcę nikogo urazić, ale mam gdzieś, co myśli na ten temat większość, którą razi symboliczne cmentarzysko ofiar przy jednoczesnej obojętności na pomnik wystawiony oprawcom. Dla mnie liczy się głos i poparcie organizacji, których członkowie na własnej skórze doświadczyli komunistycznego „raju". Ludzi, których uczucia Polska demokratyczna wystawiła na ciężką próbę, otaczając specjalną ochroną symbol systemu, z którym w naszym imieniu walczyli i cierpieli. Którzy są potrzebni jakąś godzinę, może dwie, kilka razy do roku, podczas okolicznościowej celebry, a później stawiani do kąta przez wychowaną na komercyjnej papce większość.
Dzisiaj jest dobra okazja, aby ten grzech zaniechania chociaż częściowo naprawić. Symbolika nowego placu, piękna w nowej formie, w treści musi być wyraźną przeciwwagą dla stojącego przed placem monumentu. Albo zrobimy to po swojemu, albo piętno miasta kultywującego pamięć komunistycznej przeszłości przylgnie do nas na stałe. Dlatego mamy nadzieję na rychłą rozmowę z prezydentem Piotrem Grzymowiczem i znalezienie rozwiązania pozwalającego godnie przyjąć każdą rosyjską delegację pragnącą pod Pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej uczcić pamięć swoich bohaterów.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość