Nigdy nie powracałem do tematów raz na łamach „Debaty” już podejmowanych. Jednakże biorąc pod uwagę reakcję prof. Haliny Romanowskiej-Łakomej na artykuł opublikowany w październiku 2010 r.[1], w którym w zwięzły sposób, jedynie w formie słownikowej, przedstawiłem jej wieloletnią współpracę z tajną policją polityczną PRL, uznałem za zasadne wrócić do tematu TW „Henryka”.
Pani profesor po artykule na jej temat rozmawiała z moimi przełożonymi z IPN w Białymstoku i Olsztynie, dywagowała na temat zwolnienia mnie z pracy, słyszałem, że miała kontaktować się z ostatnim szefem SB w Olsztynie[2] oczekując od niego, jakby swoistego świadectwa moralności. Inną sprawą jest to, że była TW podniosła argument, iż mój artykuł nie uwzględnił wszystkich istniejących dokumentów i był mało obiektywny. Otóż teraz postaram się poprawić i uwzględnić całą istniejącą bazę źródłową. Nie mogę jednak oprzeć się na tym, co do powiedzenia w całej sprawie ma pani profesor, gdyż nie chciała ona, poza telefonami do mnie i Bogdana Bachmury, prezesa Fundacji „Debata”, ustosunkować się do treści dokumentów SB, do których powstania przecież się przyczyniła.
Przyjaciel opowiedział mi ostatnio pewien żart, który przy okazji świetnie obrazuje sytuację, z którą w przypadku Haliny Romanowskiej-Łakomej mamy do czynienia. Mianowicie w czasach komunistycznych, praktykowany miał być zwyczaj, że gdy jakiś członek PZPR przyprowadzał kolegę pragnącego wstąpić w szeregi partii, to w nagrodę sam był zwalniany z opłacania składki członkowskiej, a gdy przyprowadzał trzech nowych chętnych, to mógł nawet z partii wystąpić. Gdyby zaś udało mu się namówić pięciu chętnych, to partia mogła wspaniałomyślnie wystawić mu specjalne pisemne zaświadczenie, że nigdy w partii nie był… Podobnie prof. Romanowska-Łakoma, która już w podpisanym przez siebie zobowiązaniu, w którym godziła się na współpracę z SB, zaznaczyła, że w razie „uzasadnionych” przez nią okoliczności zobowiązanie zostanie jej zwrócone „celem zniszczenia i zdezaktualizowania umowy”[3]. Dziś wychodzi z założenia, iż skoro w ciągu trwającej siedemnaście lat współpracy dostarczyła swoim esbeckim „opiekunom” aż tylu, tak ważnych informacji, to automatycznie fakt jej współpracy powinien ulec zatarciu.
Odwiedziny
Pani profesor po publikacji artykułu, uznała za zasadne odwiedzić mnie wraz z małżonkiem w Delegaturze, stanowczo domagając się rozmowy w cztery oczy. Nakazała jednocześnie mężowi, prof. Ireneuszowi Łakomemu, pozostanie na korytarzu, za drzwiami, przez co skazywała go na dłuższe czekanie, gdyż rozmowa – jak się okazało – trwała ponad dwie godziny. W jej trakcie pani profesor zaprzeczała współpracy z SB, domagała się „odszczekania” przeze mnie wszystkiego w kolejnym numerze „Debaty”. Kreowała się też na antykomunistkę, na dowód przytoczyła fakt noszenia w latach osiemdziesiątych opornika wpiętego „w klapę” – symbolu sprzeciwu wobec komunizmu. Rozwodziła się pani profesor o filozofii Wschodu, przekonywała, że sprawa wypłynięcia na jaw jej kolaboracji z bezpieką jest właśnie wynikiem stanowczego odmawiania tej policji politycznej zgody na współpracę. Wielokrotnie miała bowiem podchodzącym do niej funkcjonariuszom niegrzecznie odpowiadać, by „spieprzali”, przez co z pewnością wyrządzała im „zło”, a teraz „zło” to okrążywszy ziemię, wróciło do niej z niemniejszą siłą. Jako były adept filozofii, w pewnym sensie ją rozumiałem. Choć inaczej pojmowałem to „zło”.
Kiedy nie udało się pani profesor nic wskórać w rozmowie ze mną, gdyż nie wiedziałem, o co jej właściwie chodzi, postanowiła skontaktować się z Bogdanem Bachmurą, prezesem Fundacji „Debata”, od którego domagała się, jak już wspomniałem, „odszczekania” w formie sprostowania, które miałbym zamieścić w „Debacie”. Przy okazji wyjaśniło się, że wchodząca do mojego pokoju bez męża pani profesor, ustrzegła mnie przed jego gniewem, gdyż ponoć zamierzał mnie pobić. Rozmowa z Bogdanem Bachmurą nic również nie dała, z tego powodu profesor udała się ze skargą na mnie m.in. do przełożonych w Białymstoku. Mimo zapowiedzi przesłania do redakcji „Debaty” sprostowania – do dnia dzisiejszego tego nie uczyniła.
Wizyta Haliny Romanowskiej-Łakomej w Delegaturze IPN w Olsztynie zapadła mi głęboko w pamięci. Postanowiłem więc sprostać życzeniom pani profesor i wrócić raz jeszcze do tematu jej współpracy z SB, próbując przedstawić tym razem w szerszym – niż tylko słownikowy – kontekście, okoliczności początków jej kontaktów z bezpieką, przebiegu współpracy i jej finału, a ponadto ukazać wydarzenia oraz osoby temu wszystkiemu towarzyszące. Otoczka bowiem jest tutaj wielce frapująca.
Kreutzer, Watson i ikony
Analiza zachowanych dokumentów, które pierwotnie liczyły około pół tysiąca stron, dowodzi niezbicie współpracy Haliny Romanowskiej-Łakomej ze Służbą Bezpieczeństwa, i to współpracy długiej, bo siedemnastoletniej, w czasie której TW „Henryk” poznała kilku oficerów „prowadzących”. Główną przyczyną zwrócenia przez lubelską SB w 1968 r. uwagi na Halinę Romanowską-Łakomą, była sprawa przemytu ikon, w czym jak informują dokumenty SB, udział brała matka Łakomej – Janina Romanowska. Innym powodem zainteresowania się policji politycznej młodą naukowiec były jej dość częste jak na tamte czasy wyjazdy zagraniczne. Gromadzone starannie w tzw. teczce podręcznej, której nadano kryptonim „Arka”[4], materiały na temat pani asystent w Instytucie Nauk Społeczno-Politycznych Wyższej Szkoły Rolniczej w Lublinie, pozwoliły dokładnie poznać: jej poglądy, osobowość, kontakty, co z kolei skutkowało zaproponowaniem jej przez SB współpracy w bardziej sformalizowanej już formie[5]. Z teczki „Arka” dowiadujemy się też informacji na temat matki Łakomej, która w tym czasie miała być znana w Bydgoszczy z – jak to ujęto – „eksponowania swoich poglądów syjonistycznych”[6]. O samej Haliny Romanowskiej-Łakomej wiedziano, iż jest aktywną uczestniczką życia społeczno-politycznego uczelni, znaną w środowisku aktywistką ZMS.
Jeden z pierwszych zapisów dotyczących Romanowskiej-Łakomej, jak też jej rodziny, pojawiający się w materiałach SB w związku z doniesieniami agentów, których lubelska SB posiadała wśród pracowników naukowych lubelskiej WSR. Dostarczane przez nich informacje są w jakimś stopniu pochodną ówczesnych wydarzeń w kraju, tj. wydarzeń marcowych 1968 r. I tak: 5 kwietnia TW ps. „Sosenka” przekazywał: „Państwo Łakomy (Halina i Ireneusz) otrzymują listy z Izraela – ostatnio w niedzielę 31 marca 1968 r. na adres Haliny Łakomy. Listy pisze ktoś z rodziny Haliny. W rodzinie Łakomego (męża) nie stwierdzono (rozmawiałam z koleżanką Łakomego, która pochodzi z tej samej wsi) nikogo pochodzenia żydowskiego. Adresu nadanego ani treści listu nie znam, gdyż doręcza listonosz do rąk własnych odbiorcy. W ub. roku przypadkowo dostał też jeden list od ciotki Haliny, do rąk mojej żony….[7], w którym pisała o jakichś markach od ciotki z Izraela. Treści listu żona dokładnie nie pamięta, gdyż nie zwróciła na to uwagi”[8]. Jak wynika z tekstu zachowanego doniesienia, było one sporządzone w związku z trwającą w tym czasie, kreowaną przez komunistyczne władze, gorączką antysemicką[9]. Z powodu matki zwracano na nią i jej otoczenie uwagę właśnie pod tym kątem: „Przyjaźni się z doc. Krzysztoszek i dr Rolińskim, którzy mają być pochodzenia żydowskiego”. Na temat wydarzeń marcowych późniejsza pani profesor wypowiadać miała się w sposób następujący: „młodzież miała dużo racji i należało z nią więcej dyskutować, pozwolić w pełni wypowiedzieć się a wówczas nie doszłoby do demonstracji”[10]. Wiedziano o jej kontaktach zagranicznych, m.in. o przychodzących do niej paczkach. W tym czasie stale sprawdzana była jej korespondencja z matką[11]. Co istotniejsze fragmenty znalazły się w materiałach kwestionariusza ewidencyjnego krypt. „Biały”, który był założony również na matkę Łakomej.
Tego rodzaju treści stały się istotniejsze, jednakże dopiero w momencie, kiedy naczelnik lubelskiego Wydziału III SB został poinformowany przez swojego bydgoskiego odpowiednika, ppłk Jana Detmera[12], o mających nastąpić po 24 czerwca 1968 r. odwiedzinach obywatela austriackiego, który dokona zakupu ikon, a następnie będzie chciał wywieźć je z Polski[13]. Romanowska-Łakoma miała od tej pory zostać poddana ściślejszej obserwacji. Sprawa zaczęła nabierać bardziej realnych kształtów, kiedy 10 lipca 1968 r. o godz. 9.05 czasu warszawskiego, odbyło się zaaranżowane przez „sąsiada”, czyli stronę radziecką, spotkanie na przejściu granicznym w Terespolu z funkcjonariuszami SB, na którym strona polska dowiedziała się o dwójce studentów amerykańskich studiujących w wiedeńskiej filii Uniwersytetu Stenforda, którzy podczas pobytu w ZSSR badać mieli nastroje panujące wśród młodzieży oraz stosunki ekonomiczno-polityczne totalitarnego państwa. Co więcej, James Howard Kreutzer i Larry Robert Watson, czynić mieli zapiski z podróży, a przy tym stale odwiedzali ambasady Chin i USA w Moskwie. Kiedy Sowieci postanowili w ramach, zapewne „rutynowych” czynności, przeprowadzić rewizję Citroena dwójki studentów, znaleźli, prócz dzieł Mao Tse Tunga, ukryte ikony. Jednak tym co najbardziej zwróciło uwagę sowieckich bezpieczniaków, a następnie spowodowało powiadomienie swoich polskich odpowiedników, były zapisane w notatniku studentów nazwiska i adresy obywateli PRL. Wśród zapisanych nazwisk znajdowały się dane Haliny Romanowskiej-Łakomej oraz jej siostry Lilii Romanowskiej[14].
Posiadając wiedzę na temat wiedeńskich studentów szmuglujących ikony z ZSSR i ich znajomości z obywatelami polskimi, 29 sierpnia 1968 r. lubelska SB przeprowadziła pierwszą rozmowę z Romanowską-Łakomą. Pytana o Amerykanów kategorycznie zaprzeczyła, jakoby ich znała. Podobnie znajomości ze studentami z Wiednia wyparła się jej siostra, która właśnie przebywała u Haliny w Lublinie. Panienki całą sprawę uznały za najzwyczajniejsze „zamieszanie”, będące wynikiem pewnego rodzaju – jak to tłumaczyły – „manii”, której razem się oddają, a polegającej na wymianie adresów, zwłaszcza z cudzoziemcami. „Możliwe jest, że ktoś, który miał jej adres dał go w/w.” – tłumaczyła SB jedna z nich. Por. Jerzy Krawczyk z Wydziału II lubelskiej SB dał do zrozumienia, że daje wiarę tłumaczeniu kobiety, poprosił jednak o napisanie na ten temat oświadczenia, co Romanowska uczyniła w następujący sposób: „Oświadczam, że nie znam i nigdy nie miałam styczności ze studentami, obywatelami USA, studiującymi we Wiedniu i nigdy im nie dawałam swojego adresu. W czasie swoich pobytów za granicą: NRD, W[ęgierska] R[epublika] L[udowa] wymieniałam swoje adresy między innymi z obywatelami państw kapitalistycznych, lecz nie z USA. Halina Łakoma”[15]. Przy okazji pracownik kontrwywiadu SB sporządził pisemną notatkę, w której zawarł swoje spostrzeżenia, a zwrócił uwagę także na chętny stosunek rozmówczyni do prowadzenia z nim rozmów. Tym bardziej, że sama miała zaproponować, iż o ile interesują go cudzoziemcy – „to postara się przygotować wszystkie adresy, jakie tylko wymieniła z cudzoziemcami w różnych okolicznościach”. Dodała, że 10 września wraca z urlopu i w tym czasie może się spotkać i – jak sama miała zaproponować – aby „przeprowadzić rozmowę uzupełniającą”[16]. Podczas tej rozmowy, w czasie której cechować ją miały: „elokwencja a zarazem rozwaga w udzielanych odpowiedziach” – na co wskazywał później esbek – Łakoma mówić miała w sposób wyczerpujący, wykazując przy tym dodatkowo „znajomość zagadnień związanych z uczelnią [WSR]”[17].
Resort Spraw Wewnętrznych
Spotkanie z Haliną Łakomą i jej wyjaśnienia składane przed funkcjonariuszem SB oczywiście nie zmniejszyły zainteresowania służb specjalnych rodziną Romanowskich-Łakomych, a wręcz przeciwnie. We wrześniu 1968 r. do Lublina dotarły dane Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na temat matki Haliny – Janiny Romanowskiej, którą od pamiętnej sprawy przemytu ikon na poważnie się już interesowano, a która, jak ustalono, posiadać miała w Wiedniu kuzynkę, niejaką Elizabeth Ziegler, u której w czerwcu, kiedy wyjechała z Polski, miała się zatrzymać[18]. To właśnie przejęty od tej osoby przez bydgoską SB list dostarczył informacji na temat przemytu ikon[19]. Zaczęto jednak podejrzewać, iż sprawa „świętych obrazów” może być jedynie kamuflażem, pod pozorem którego „mogą przybywać do niej i jej córki syjonistyczni działacze”. W ten sposób Haliną Romanowską-Łakomą zainteresował się sam resort spraw wewnętrznych w Warszawie. Zastępca naczelnika Wydziału III Departamentu III MSW, płk Roman Kasperczuk, polecił funkcjonariuszom lubelskiej bezpieki zebrać w możliwie jak najkrótszym czasie na temat przyszłej pani profesor z Olsztyna wszechstronne informacje, zwłaszcza na temat jej wyjazdów zagranicznych – „do kogo i dokąd”. Poddano ją specjalnej obserwacji, tak by dokładnie ustalić wszelkie jej powiązania[20].
Rozstania i powroty
Kiedy Janina Romanowska opuściła kraj, mjr Zenon Marcinkowski, zastępca naczelnika Wydziału III bydgoskiej SB[21], informował swojego odpowiednika w Lublinie ppłk. Aleksandra Muszyńskiego[22], o udaniu się przez nią do Wiednia, następnie o wyjeździe do Izraela, skąd ponownie wróciła do Austrii, a potem w grudniu 1968 r. do kraju. O ile władze były jeszcze w stanie zrozumieć jej podróż do Palestyny, o tyle zachodziły w głowę, z jakiego powodu powróciła do Polski? Zebrane o niej informacje po powrocie do kraju, zwłaszcza na temat spotkań z córkami, rodziły domysły, że będzie próbowała wyjechać ponownie, zabierając jednak tym razem rodzinę. I tak częściowo się stało, gdyż pod koniec 1969 r. ppłk Jan Detmer, naczelnik Wydziału III bydgoskiej SB[23], informował kolegów z Lublina o wyjeździe do Izraela Julii i Janiny Romanowskich. Dodatkowo przez cały czas pod kontrolą pozostawał ojciec rodziny, Julian Romanowski, który w Bydgoszczy organizować miał, jak ustaliła SB, jakoby „skrzynki kontaktowe do korespondencji ze swoją żoną”. Na nic oczywiście ten kamuflaż się nie zdał, gdyż – jak czytamy w materiałach: „Ustalona i kontrolowana przez nas skrzynka została zorganizowana u staruszki w wieku ponad 80 lat”[24], którą operacyjnie już „zabezpieczano”. I tak, w maju 1970 r. SB posiadała wiedzę pochodzącą z przejętych listów, które Janina Romanowska słała mężowi, a z których wynikało, że przebywać miała w Kolonii w Niemczech Zachodnich, natomiast córka jej w Szwecji na specjalnym obozie szkoleniowym i kursie języka hebrajskiego dla Żydów. Informacje zawarte w prowadzonym przez Wydział III bydgoskiej SB kwestionariuszu ewidencyjnym, rzucają więcej światła na sprawę wyjazdu Janiny Romanowskiej z kraju, następnie powrotu i ponownego wyjazdu, tym razem na stałe, a także dostarczają co nieco danych na temat jej poglądów: „W okresie agresji Izraela na Kraje Arabskie w czerwcu 1967 r. oceniała ona wrogo zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem”[25]. Posiadając takie dane, władze początkowo zastrzegły jej zgodę na wyjazd z kraju, jednak po liście, w którym wyjazd tłumaczyła „zdezorientowaniem politycznym”, władze zastrzeżenie anulowały, po czym – jak już wiemy – wyjechała nad Dunaj. Kontrwywiad SB jednak i w austriackiej stolicy posiadał swoje źródła informacji, dzięki którym wiedziano, że w trakcie pobytu w Wiedniu Romanowska „kontaktowała się z osobami i organizacjami reprezentującymi wrogie PRL ugrupowania polityczne na Zachodzie. Docierała do organizacji syjonistycznych Hias, Joint, Sochnut”. Tam też miała właśnie wejść w kontakt z dwójką studentów Kreutzerem i Watsonem, którym przekazała adresy swojej rodziny z Polski. Do Izraela Romanowska wyjechała dzięki pomocy wiedeńskich organizacji żydowskich. Na temat jej pobytu w Izraelu nie wiedziano już jednak nic. W styczniu 1969 r. wróciła do Polski. Zdając sobie sprawę z zainteresowania jej osobą służb (stąd organizacja w Bydgoszczy skrzynki kontaktowej), ostatecznie na jesieni 1969 r. Janina Romanowska wraz z córką Julią opuszcza granice PRL. Z chwilą opuszczenia przez Romanowskie kraju, SB większą uwagę zwróciła na Juliana Romanowskiego i jego córkę Halinę Łakomą. Z okresu kiedy na zaproszenie Zuzanny Kohen Romanowski starał się o wyjazd do Szwecji, zachowała się kontrwywiadowcza opinia SB o nim, w której czytamy: „Reprezentuje on jednostkę pozytywną, ale jest b. przywiązany do żony i wg naszej opinii na tej płaszczyźnie na jej polecenie może wykonać czynności wchodzące w kolizję z prawem”. Dodatkowo służby w oparciu o kontrolowaną dość bogatą korespondencję Łakomej, wiedziały, iż ta ma pretensje do matki za wyjazd za granicę, czym „tłumaczy sobie zainteresowanie jej osobą przez MO”[26].
Mexicoplatz
Już wcześniej Bydgoszcz informowała Lublin, iż spodziewano się, że tak jak Janina oddziałuje na męża Juliana może oddziaływać na samą Halinę Łakomą[27]. Z tych powodów nie uszedł uwadze SB w późniejszym czasie również wyjazd do Austrii Ireneusza Łakomego, męża bohaterki niniejszego artykułu, który po powrocie poproszony został przez SB o zwyczajowe w takich wypadkach, złożenie oświadczenia na temat przebiegu pobytu, po którym pozostał, w dokumentacji żony, datowany na 21 stycznia 1969 r. wyciąg, z którego z kolei wynika, że po przyjeździe do Wiednia miał nawiązać on kontakt z teściową. Informacji o dokładnym adresie pobytu teściowej udzielić miała mu niejaka pani Ziegler, która jednak danych tych nie posiadała. Dalej Łakomy miał opowiadać o poznanej przypadkowo, podczas zakupów w sklepie tekstylnym przy Mexicoplatz, parze – Jugosłowianinie nazwiskiem Drogič i podającej się za Polkę kobiecie – Krystynie Kowalskiej. Dalej Łakomy poinformował, co uważam za godne przytoczenia, gdyż jest to fragment o tyle śmieszny, co autentyczny, a oddający poniekąd prawdę o tamtych czasach i podróżach Polaków na Zachód: „Sprzedałem 1,5 kg boczku i zakupiłem 2 koszule męskie […], poza tym w formie prezentu otrzymałem 1 podomkę i karty do gry. Jakkolwiek otrzymanie prezentu od ludzi dotąd zupełnie mi obcych nasunęło mi pewne podejrzenia, to jednak fakt zupełnego nie interesowania się tych ludzi żadnymi sprawami natury politycznej, gospodarczej czy też innej […], utwierdziło mnie w przekonaniu, że robili to raczej bezinteresownie[28]”. Dalej wypytywany, w związku z rozpętaną przez komunistyczne władze nagonką antysemicką, Łakomy wyjaśnił, iż: „W rozmowie z nimi dowiedziałem się, że magazyn sklepowy jest prowadzony przez Żydów, ale czy oni oboje są Żydami, tego stwierdzić nie mogę. Po za tym nie zauważyłem nic ciekawego, co zasługiwałoby na uwagę moją lub aparatu Służby Bezpieczeństwa”. Dalej Łakomy dodał: „Jeżeli chodzi o teściową, to ponieważ jest Żydówką wyjechała do Austrii w celu uzyskania odszkodowania, czy go uzyskała czy nie, nie wiem, w każdym razie wróciła do Polski z Izraela [...] Jest to osoba skryta nie tylko przede mną, ale moim teściem i żoną. Ponieważ często powstawały awantury między teściową a teściem, których tła dokładnie nie znam, teść przeprowadził się w tej chwili do mnie z Bydgoszczy. Teść jest z zawodu nauczycielem, Polakiem, przed wojną i po wojnie pracował jako nauczyciel w szkołach średnich, S[tudium] N[auczycielskim] i W[ieczorowym] U[niwersytecie] M[arksizmu]-L[eninizmu]”[29].
1200 zł „za chłopców”
Nieraz zachowanie Haliny Łakomej powodowało zainteresowanie się SB tą czy inną osobą spośród jej znajomych, i to jeszcze przed jej zwerbowaniem w charakterze źródła informacji. Kontrola jej korespondencji przysparzała jej samej również coraz to większych kłopotów. Lubelska SB ustaliła m.in., iż „za namową ojca zgodziła się za pieniądze załatwić przyjęcie na studia w WSR w Lublinie w roku akademickim 1969/70 dwóm kandydatom z terenu woj. bydgoskiego”[30]. W toku pracy operacyjnej funkcjonariusze SB ustalili, że jeden z nich był absolwentem Technikum Rolniczego, w którym uczył ojciec Łakomej, natomiast drugi miał być jej bratem ciotecznym. Prędko ustalono, że z Bydgoszczy o przyjęcie na Wydział Weterynarii lubelskiej WSR starali się: Jerzy Gulik i Lech Rinke. Obaj jednak nie dostali się na studia, a Łakoma zwróciła ojcu 1200 zł, z dopiskiem: „za chłopców”, nadmieniając przy okazji, że drugi tysiąc wydała. Oczywiście trudno jest dziś zweryfikować prawdziwość tych zapisów, jednak nie da się ukryć, że one realnie istnieją[31].
Jak wiadomo, w czasach PRL jedną z konieczności wymaganych, by otrzymać pozwolenie na wyjazd na Zachód, było otrzymanie imiennego zaproszenia z zagranicy. Tak więc, kiedy SB kontrolując korespondencję przyszłej profesor z Olsztyna ustaliła, że Łakoma poprzez znajomą z Wrocławia, Alinę Maziarz, stara się o takie zaproszenie u nieznanego bliżej francuskiego profesora, postanowiono zainteresować się jej koleżanką ze stolicy Dolnego Śląska. W odpowiedzi na zapytanie w tej sprawie lubelskich funkcjonariuszy ppłk. Stanisław Pikulski, naczelnik kontrwywiadu SB z Wrocławia, poinformował, iż pochodząca ze Lwowa Alina Maziarz, córka Ludwiki z domu Grynszpan, jest nauczycielką, o której bliżej wiadomo tylko tyle, że na przełomie 1968 i 1969 r. przebywała we Włoszech na zaproszenie prof. Jeana Paula Couchoud, Francuza wykładającego na uniwersytecie w Mediolanie. Nie omieszkano też dodać, że posiadała ona w Tel Awiwie wujka Leopolda o nazwisku Grynszpan. Natomiast mąż wymienionej, Krzysztof Maziarz, starał się wyemigrować do Izraela, jednak po otrzymaniu zgody, z podróży zrezygnował[32].
„Wielki żal do partii”
Wymiana korespondencji pomiędzy lubelską a bydgoską bezpieką w sprawie rodziny Romanowskich była intensywna. W maju 1970 r. dotyczyła ona przykładowo coraz wyraźniej deklarowanej chęci wstąpienia Haliny Romanowskiej-Łakomej do PZPR. Dla interesujących się nią funkcjonariuszy było jasne, że czyni te starania celem „ugruntowania swojej pozycji na uczelni i szybszego zdobycia kariery naukowej”. Prędko jednak wycofała się z tego zamiaru, kiedy zorientowała się „że władzom partyjnym Wyższej Szkoły Rolniczej w Lublinie znana jest postawa jej rodziny, m.in. wyjazd matki do Izraela”. Nawet bezpiece żaliła się, że z powodu odmowy przez Komitet Uczelniany PZPR nie wstąpiła w szeregi partii. Czuć miała „wielki żal… uważała że należy się jej uznanie”. Dawano jej jednoznacznie do zrozumienia, że w przypadku, gdyby w dalszym ciągu upierała się co do wstąpienia do partii, odezwą się osoby, które postawią jej publicznie „kłopotliwe pytania”, co w efekcie i tak skończy się odmową kolektywu[33]. Być może z tego powodu Łakoma, jak wynika z zachowanych materiałów, „wszelkimi sposobami starała się wykazać, że padła ofiarą antysemickiej nagonki i prosi ojca o pomoc w udokumentowaniu jego partyjnej działalności, swojej przynależności do kościoła rzymsko-kat.[olickiego] (świadectwo chrztu). Chce również wykazać poprzez zaświadczenie lekarskie, że postępowanie jej matki jest wynikiem zaburzeń psychicznych”[34]. Przez cały rok 1969 i 1970 Halina Romanowska-Łakoma pozostawała w zainteresowaniu SB, zwłaszcza z powodu proizraelskich sympatii i kontaktów z osobami i organizacjami żydowskimi za granicą. Pytana na jednym ze spotkań z funkcjonariuszem o znajomości Janiny Romanowskiej za granicą, stwierdziła, że nic na ten temat nie wie. Jeden raz w rozmowie z nią matka miała domniemywać, „że osoba piastująca funkcję podsekretarza stanu w rządzie izraelskim może być związana z nią więzami pokrewieństwa”. Wiedziano, iż „powyższy fakt rodzina Romanowskich stara się zachować w ścisłej tajemnicy, aby nie wzbudzać podejrzeń i nie komplikować sobie sytuacji w Polsce”. Dodatkowym powodem zainteresowania SB były ciągle zawierane znajomości z obcokrajowcami, m.in. podczas kolejnego pobytu Haliny Łakomej we Francji w 1969 r.[35]
Na jednym ze spotkań z funkcjonariuszem, jeszcze przed formalnym pozyskaniem do współpracy, Łakoma odnosiła się do tematów innych niż syjonizm i izraelskie sympatie matki. Tym jednym z nowych poruszanych tematów miał być stosunek kadry naukowej WSR do studentów. Powiedzieć miała: „Panuje powszechne mniemanie, że większość studiujących to nieuki, małolaty bez skrystalizowanego światopoglądu”. Ona była jednak zdania, że „młodzież bardzo się interesuje sprawami społecznymi i politycznymi”. Poinformowała o pytaniach, jakie na zajęciach zadawali jej studenci. Dotyczyć one miały „prawdopodobieństwa podwyżek cen”[36]. Miała narzekać Łakoma, że młodzież za mało jest informowana o posunięciach rządu: „Stawiając społeczność studencką przed faktami dokonanymi bez podania przyczyn i źródeł tych posunięć należy się spodziewać, że będą się starali uzupełnić braki w informacji zasięgając opinii źródeł nie autorytatywnych lub wręcz słuchając tych, które mogą świadomie wykorzystywać tą sytuację”. W swoich zwierzeniach nawiązywała też do wydarzeń marcowych z 1968 r.: „większość studentów z powodu braku rzetelnych informacji była zdezorientowana i swoją postawę i poczynania kształtowała niejednokrotnie na postawie powielanych ulotek”, co sugeruje, że negowała ona zasadność studenckiego buntu. Na zakończenie Łakoma zasygnalizowała, że pragnęłaby jeszcze raz wyjechać do Francji. W ten sposób SB zapewniłaby sobie z nią kontakt na przyszłość. Na razie jednak pobrano od niej jedynie zobowiązanie o zachowaniu rozmowy w tajemnicy[37]: „Niniejszym zobowiązuję się do zachowania ścisłej tajemnicy odnośnie treści prowadzonych rozmów pomiędzy mną a pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. H. Romanowska-Łakoma”[38].
Wytypowanie na TW
Bliższe poznanie rodziny Romanowskich-Łakomych, a nadto postawa i sposób zachowania samej Haliny Łakomej podczas pierwszych spotkań z SB, doprowadziły ostatecznie do wytypowania jej przez kpt. Stefana Paździocha, jako kandydatki na tajnego współpracownika SB[39]. Oczywiście funkcjonariusz ten zamierzał wykorzystać niewyjaśnioną do końca sprawę ikon, a ponadto, fakt wyjazdu jej matki do Izraela i jej powiązań z „działaczami syjonistycznymi”[40]. Słuszności wytypowania Łakomej pogratulował Paździochowi jego zwierzchnik, kpt. Jan Sekuła, kierownik tzw. Grupy III Wydziału III SB w Lublinie, który uznając, iż „H.[Alina] R.[omanowska] na TW jest trafnie wytypowana”, podpisał 20 marca 1971 r. tzw. wniosek werbunkowy[41]. Dodatkowymi powodami wytypowania jej jako kandydata na TW było uzmysłowienie sobie przez Paździocha, że Łakoma ma możliwości i autentyczne powody wyjazdów za granicę, a co z tym się wiązało, możliwość wykonywania zlecanych jej przez SB zadań. Tym bardziej, że prowadziła szeroką korespondencję z obywatelami państw zachodnich. Nie bez znaczenia pozostawał fakt, że jako młoda kobieta odznaczała się przy tym zmysłową prezencją[42].
Halina Romanowska-Łakoma jest idealnym przykładem tego, że w czasach PRL, w tym wypadku w latach siedemdziesiątych, nie każdy mógł wyjeżdżać za granicę, a wojaże wiązały się często ze spłatą pewnego zaciągniętego wobec ludowej ojczyzny długu[43]. Paździoch znakomicie zdawał sobie sprawę z roli, jaką w życiu Łakomej odgrywała kariera w WSR. Zwrócono już uwagę na to podczas rozmowy, gdy opowiadała o szczegółach tzw. ankietyzacji w badaniach naukowych[44]. Udzielanie wiadomości o sytuacji panującej na macierzystej uczelni, w kołach naukowych, wśród jej pracowników i studentów, miały być uzupełnieniem jej zasadniczej służby: „Jako st.[arszy] asystent WSR posiada możliwości bezpośredniego dotarcia do osób związanych z kadrą wykładowców, asystentów, natomiast okoliczność sondowania opinii studentów, ich ankietyzowania dla celów naukowych może być przydatna do kompleksowej oceny sytuacji w WSR” – napisano w notatce SB[45]. Wiedząc też o jej żydowskim pochodzeniu, bezpieka przypuszczała, że przyczyni się Łakoma do rozpoznania osób i form pracy środowisk polonijnych w Europie Zachodniej, a na uczelni do „zdemaskowania” wpływów – jak zapisano – spodziewanego oddziaływania tzw. zagranicznych ośrodków syjonistycznych wśród kadry naukowej[46].
W „Mewie”…
Pozyskania Haliny Romanowskiej-Łakomej dokonano zatem 11 maja 1971 r. w lokalu kontaktowym krypt. „Mewa”[47]. Funkcjonariusz SB zakładał, iż Romanowska-Łakoma „chętnie będzie uczestniczyła w rozmowie tym bardziej, że zależy jej na wyjazdach zagranicznych”. „W zależności od przebiegu rozmowy i stosunku rozmówcy do naszych zainteresowań dam do zrozumienia, że jej ponowny wyjazd za granicę mógłby nam przynieść określone korzyści”. Rozmowa przeprowadzona została przy udziale kierownika grupy III kpt. Sekuły, który poinstruował Paździocha, by prowadził rozmowę w ten sposób, aby po jej zakończeniu zrodziła się w głowie Łakomej świadomość, że znane są SB wszystkie „naganne” przykłady postępowania jej matki, i że jedynie od niej zależy, czy otrzyma kolejne zgody na wyjazd za granicę”[48]. Zatem po wspólnym omówieniu warunków współpracy, Halina Łakoma wyraziła zgodę na kolaborację z SB, pisząc przy tym własnoręczne zobowiązanie do współpracy i obierając pseudonim agenturalny „Henryk”. Współpraca w jej przypadku oparta była na dobrowolności[49]. Zachował się podpisany nazwiskiem tekst zobowiązania przyszłej pani profesor: „Ja, Romanowska Halina niniejszym zobowiązuje się do udzielania pomocy, w miarę moich możliwości, Służbie Bezpieczeństwa w zakresie interesujących ją zagadnień. Ważniejsze informacje na piśmie będę podpisywała pseudonimem »Henryk«. Jednocześnie zobowiązuje się do zachowania ścisłej tajemnicy odnośnie faktu pomocy i wynikających z niej okoliczności”. Dalej Łakoma dopisała pewne zdanie, które dziś, po latach, w sposób istotny może tłumaczyć jej obecne zachowanie, domagając się potwierdzenia swojej niewinności, m.in. od Wiesława Poczmańskiego: „W uzasadnionych przeze mnie okolicznościach powyższe zobowiązanie zostanie mi zwrócone celem zniszczenia i zdezaktualizowania umowy”. Skoro współpraca pani profesor z SB zakończyła się w 1987 r., to dziś najwyraźniej uważa ona „umowę” za niebyłą, tym bardziej, że prowadzący ją esbek, pod jej tekstem zobowiązania dopisał przecież również pewnego rodzaju „zobowiązanie” (jak umowa, to umowa), iż „ze strony Służby Bezpieczeństwa gwarantuje się zachowanie ścisłej tajemnicy odnośnie powyższego zobowiązania i konsekwencji z niego wynikających”. Dodatkowo Paździoch zobowiązywał się zapewnić „ochronę przed konsekwencjami związanymi z wykonaniem stawianych zadań”[50]. Dziś kiedy zwraca się pani profesor o pomoc do mieszkającego w Warszawie ostatniego szefa olsztyńskiej SB, wychodzi z założenia, że przed laty miała do czynienia z profesjonalistami, którzy zasadniczo powinni byli dotrzymywać umów. Wydaje się jednak, że są to profesjonaliści, którzy przede wszystkim zadbali, w tym przypadku wyłącznie o siebie, nie przejmując się jakimś „Henrykiem”.
Jak coś - prosić „Stefana”
W pamięci pani profesor z pewnością musiały pozostać niektóre szczegóły współpracy z komunistyczną bezpieką. Na przykład, ustalenia, iż w razie nagłej potrzeby kontaktu Paździoch miał dzwonić do niej na numer 30-021 i prosić Katedrę Pedagogiki, a po przywołaniu do telefonu Romanowskiej-Łakomej przedstawić się imieniem „Stefan”; oraz to, że chcąc spotkać się ze swoim „opiekunem” kontaktować się miała się telefonicznie z nr 35-367 i prosić do telefonu „Stefana”[51].
Już spotkanie, na którym pozyskana do współpracy została nowa agentka, stało się też okazją do przekazania przez nią Paździochowi kolejnych interesujących służbę informacji. Pytana m.in. o pobyt we Francji w 1969 r., opowiedziała o niejakiej Katherin Folliot z Grenoble, którą planowała ponownie odwiedzić podczas następnej podróży, kiedy m.in. chciała spotkać się z przebywającymi w tym czasie w stolicy Francji matką i siostrą. Na koniec poproszona przez Paździocha o scharakteryzowanie pracownika lubelskiej WSR – Andrzeja Roźnika, nic istotnego w tym momencie nie mówiąc, zastrzegła, iż jest w stanie dotrzeć do tego kolegi naukowca i dokonać „rozpoznania jego osoby”[52]. To jednak dopiero miał być początek długiej i intensywnej współpracy prof. Haliny Romanowskiej-Łakomej, której przebieg przedstawiony zostanie w drugiej części artykułu.
Paweł Warot (IPN)
Tekst pochodzi z czerwcowego numeru miesięcznika Debata
[1] P. P. Warot, Profesorowie UWM – agenci SB, „Debata. Miesięcznik Regionalny”, Nr 10(37)/2010, s. 21-22.
[2] Wiesław Poczmański s. Witolda, ur. 12 stycznia 1938 r., 1 maja 1982 – 31 sierpnia 1990 r. zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Olsztynie, zob. [w:] R. Gieszczyńska, P. Kalisz, P. Kardela, P. P. Warot, Twarze olsztyńskiej bezpieki. Obsada stanowisk kierowniczych UB i SB w Olsztynie. Informator personalny, red. P. Kardela, Białystok 2007, s. 160; ponadto: Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza, red. P. Piotrowskiego, t. III, 1975-1990, Warszawa 2006, s. 208.
[3] Archiwum Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku [dalej: AIPN Bi] 0088/3184/1, Teczka osobowa Haliny Romanowskiej-Łakomej, T. I, Zobowiązanie, k. 20.
[4] AIPN Lu (Lublin) 018/87, Operacyjne rozpracowanie i kontrola osób o postawie i poglądach syjonistycznych.
[5] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. I, Personalia tajnego współpracownika, k. 8.
[6] AIPN Bi 0088/3184/1, Wniosek o przeprowadzenie rozmowy operacyjnej z ob. Haliną Romanowską-Łakomą, Lublin 7 października 1970 r., k. 46; por. AIPN Lu 018/87, Operacyjne rozpracowanie i kontrola osób o postawie i poglądach syjonistycznych
[7] AIPN Bi 0088/3184/1, Doniesienie, Lublin 5 kwietnia 1968 r., k. 21.
[8] Ibidem, k. 22.
[9] Zob. J. Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2008.
[10] AIPN Bi 0088/3184/1, Plan operacyjnych przedsięwzięć do fig.[uranta] teczki podręcznej krypt. „ARKA”, Lublin 31 maja 1969, k. 36.
[11] Ibidem, k. 35-36.
[12] Ppłk Jan Detmer, s. Jana, od 28 listopada 1956 do 28 lutego 1970 naczelnik Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, zob. [w:] K. Churska, T. Grab, A. Paczoska-Hauke, W. Ptak, T. Rabant, M. Szymaniak, Twarze bezpieki 1945-1990. Obsada stanowisk kierowniczych UB i B w woj. pomorskim/bydgoskim, toruńskim i włocławskim. Informator personalny, red. M. Szymaniak, Bydgoszcz-Gdańsk 2010; zob. też: Aparat bezpieczeństwa w Polsce, red. P. Piotrowskiego, t. II, 1956-1975, s. 51. Informacje uzyskano z kontroli korespondencji dokonywanej przez bydgoski Wydział „W”, zob. [w:] I. Dwojak, Zakłamany Słownik, czyli żargon funkcjonariuszy bezpieczeństwa PRL, Kraków 2010, s. 220.
[13] Natomiast w liście wysłanym z Wiednia Romanowska zawiadomiła swego męża Juliana, że po 24 czerwca przybędzie do Polski z Austrii cudzoziemiec w celu zakupu ikon. Sprzedawcą ikon na terenie Bydgoszczy miał być niejaki Niedaszewski, natomiast pośrednikiem Julian Romanowski. Przybysz z nad Dunaju miał odwiedzić, w celu zakupu ikon Lublin, a przy okazji i córkę Romanowskiej Halinę, [w:] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk Jana Demetra naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 28 czerwca 1968 r., k. 23-24.
[14] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego KW MO w Lublinie, Lublin 20 lipca 1968, k. 25. Prócz wymienionych osób, znaleźli się ponadto: „1. Andrzej i Teresa Sobolewscy, zam.… (z dopiskiem dobry kolega). 2. Instytut Przemysłu Mięsnego Warszawa, ul. Rakowiecka 36. 3. Doktor Wróblewski Albert Warszawa… (z dopiskiem 6 lat był członkiem UNESCO w Paryżu – dobry kolega). 4. Profesor Władysław Kunicki Gold-Finyer – mikrobiolog, Warszawa… Uniwersytet. 5. Profesor Zrzydzielski W. Pałac Kultury i Nauki 17 piętro Warszawa… UNESCO, ibidem.
[15] AIPN Bi 0088/3184/1, Oświadczenie H. Romanowskiej, Lublin 29 sierpnia 1968 r., k. 29.
[16] AIPN Bi 0088/3184/1, Notatka służbowa inspektora Wydziału II por. Jerzego Krawczyka, Lublin 29 sierpnia 1968 r., k. 28.
[17] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. I, Personalia tajnego współpracownika, k. 12.
[18] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo płk. R. Kasperczuka zastępcy naczelnika Wydziału III Departamentu III MSW, Warszawa 19 września 1968 r., k. 31.
[19] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk Jana Demetra naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 28 czerwca 1968 r., k. 23-24.
[20] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo płk. R. Kasperczuka zastępcy naczelnika Wydziału III Departamentu III MSW, Warszawa 19 września 1968 r., k. 30-31.
[21] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo mjr. Zenona Marcinkowskiego zastępcy naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 1 lutego 1969 r., k. 34; mjr Zenon Marcinkowski s. Jana, od 1 lutego 1966 r. do 20 września 1969 r. zastępca naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, zob. [w:] Aparat bezpieczeństwa w Polsce…, red. P. Piotrowskiego, t. II, 1956-1975, s. 52.
[22] Ppłk Aleksander Muszyński, s. Henryka, od 1 czerwca 1968 r. do 31 lipca 1970 r. naczelnik Wydziału III KW MO SB w Lublinie, zob. [w:] Aparat bezpieczeństwa w Polsce..., red. P. Piotrowskiego, t. II, 1956-1975, Warszawa 2006, s. 96.
[23] Zob. przypis nr 12.
[24] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk. Jana Demetra naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 28 listopada 1969 r., k. 39.
[25] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo kpt. Antoniego Wujciaka zastępcy naczelnika Wydziału III KW MO ds. SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 30 maja 1970 r., k. 42. Por. [w:] Aparat bezpieczeństwa w Polsce..., red. P. Piotrowskiego, t. II, 1956-1975, Warszawa 2006, s. 51.
[26] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo kpt. Antoniego Wujciaka zastępcy naczelnika Wydziału III KW MO ds. SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 30 maja 1970 r., k. 43.
[27] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk. Jana Demetra naczelnika Wydziału III KW MO SB w Bydgoszczy, Bydgoszcz 28 listopada 1969 r., k. 39.
[28] AIPN Bi 0088/3184/1, Wyciąg z oświadczenia ob. Ireneusza Mirosława Łakomego, Lublin 28 stycznia 1969 r., k. 32.
[29] Ibidem, k. 33.
[30] AIPN Bi 0088/3184/1, Plan operacyjnych przedsięwzięć do fig.[uranta] teczki podręcznej krypt. „ARKA”, Lublin 31 maja 1969, k. 36. Ponadto zob. ibidem, Pismo ppłk. Antoniego Muszyńskiego naczelnika Wydziału III KW MO SB w Lublinie, Lublin 2 maja 1970 r., k. 40.
[31] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk. Antoniego Muszyńskiego naczelnika Wydziału III KW MO SB w Lublinie, Lublin 2 maja 1970 r., k. 40-41.
[32] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk. Stanisława Pikulskiego naczelnika Wydziału III KW MO ds. SB we Wrocławiu, Wrocław 16 czerwca 1969 r., k. 38. Por. Twarze dolnośląskiej bezpieki. Obsada kierowniczych stanowisk w UB i SB na Dolnym Śląsku 1945-1990. Informator personalny, red. P. Piotrowski, K. Szwagrzyk, W. Trębacz, Wrocław 2010, s. 254-255; zob. też [w:] Aparat bezpieczeństwa w Polsce..., red. P. Piotrowskiego, t. II, 1956-1975, Warszawa 2006, s. 162.
[33] AIPN Bi 0088/3184/1, Notatka z przeprowadzonej rozmowy z Haliną Romanowską-Łakomą, Lublin 8 grudnia 1970 r., k. 51.
[34] AIPN Bi 0088/3184/1, Pismo ppłk. Antoniego Muszyńskiego naczelnika Wydziału III KW MO SB w Lublinie, Lublin 2 maja 1970 r., k. 40.
[35] AIPN Bi 0088/3184/1, Wniosek o przeprowadzenie rozmowy operacyjnej z ob. Haliną Romanowską-Łakomą, Lublin 7 października 1970 r., k. 45.
[36] AIPN Bi 0088/3184/1, Notatka z przeprowadzonej rozmowy z Haliną Romanowską-Łakomą, Lublin 8 grudnia 1970 r., k. 51.
[37] Ibidem, k. 52.
[38] AIPN Bi 0088/3184/1, Zobowiązanie Haliny Romanowskiej-Łakomej, Lublin 8 grudnia 1970 r., k. 53.
[39] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. I, Personalia tajnego współpracownika, k. 8.
[40] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. II, Uzasadnienie pozyskania do współpracy, k. 14.
[41] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. I, Personalia tajnego współpracownika, k. 8.
[42] Ibidem, k. 11
[43] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. II, Uzasadnienie pozyskania do współpracy, k. 14.
[44] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. I, Personalia tajnego współpracownika, k. 11
[45] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. II, Uzasadnienie pozyskania do współpracy, k. 13.
[46] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk” , Cz. IV, Postanowienie o przekazaniu TW ps. „Henryk”, nr ewid. 11947, k. 18.
[47] Werbunek zob. [w:] I. Dwojak, Zakłamany Słownik, czyli żargon funkcjonariuszy bezpieczeństwa PRL, Kraków 2010, s. 213.
[48] AIPN Bi 0088/3184/1, Wniosek o przeprowadzenie rozmowy operacyjnej z ob. Haliną Romanowską-Łakomą, Lublin 7 października 1970 r., k. 45.
[49] Na temat podstaw pozyskania TW zob. [w:] I. Dwojak, Zakłamany Słownik, czyli żargon funkcjonariuszy bezpieczeństwa PRL, Kraków 2010, s. 152.
[50] AIPN Bi 0088/3184/1, Zobowiązanie Haliny Romanowskiej, k. 20.
[51] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. III, Rezultat pozyskania, k. 16.
[52] AIPN Bi 0088/3184/1, Kwestionariusz TW ps. „Henryk”, Cz. IV, Postanowienie o przekazaniu TW ps. „Henryk”, nr ewid. 11947, k. 18.
Skomentuj
Komentuj jako gość