Michnik po lekturze pracy Gontarczyka i Cenckiewicza przyznaje, że Wałęsa mógł popełnić błąd w przeszłości. W sumie to nic nowego, w końcu gdy były prezydent nawoływał do odebrania Guenterowi Grassowi honorowego obywatelstwa Gdańska, kiedy okazało się, że ten służył w Waffen SS, naczelny „Wyborczej” od razu skarcił Wałęsę w swoim felietonie pisząc, iż Wałęsa sam ma grzechy młodości. Jednak teraz wiedza zarezerwowana dla wąskiego grona intelektualnych totalitarystów, którzy mogli ją wykorzystywać do swoich celów, stała się jawna dla pospólstwa. Michnik zatem pisze„ Znam ten typ ludzi, znam ich mentalność i język. To język psów.” Dalej intelektualista Michnik daje jeszcze większy popis swojej elokwencji pisząc: „ Pętak pojmuje demokrację jako wolność plucia na ludzi. Wolno mu tak sądzić, głupota i nikczemność nie są ścigane w państwie demokratycznym. Nie rozumieją tego pętaki dnia dzisiejszego, gdy nazywają Lecha Wałęsę - śladem ubeckich fałszywek - agentem SB”.
Innymi słowy, osoba, która nazwała swego czasu Czesława Kiszczaka człowiekiem honoru, dziś wszem i wobec oświadcza, że w resorcie, którym człowiek honoru rządził, fałszowano teczki SB. Kwintesencją Michnikowego tekstu jest stwierdzenie: „Nieszczęsne psy gończe niegodnych myśliwych. Pętaki są wreszcie w swoim żywiole - mogą bezkarnie plugawić dobre imię gigantów życia publicznego.” Znamienne jest, że Michnik zapomniał już, że na początku lat 90. sam był takim pętakiem, nazywając w swoich tekstach Wałęsę nieobliczalnym, nieodpowiedzialnym, niepoprawnym, nieudolnym, który gdyby wygrał wybory prezydenckie byłby czynnikiem destabilizacji i nieładu, izolującym Polskę od reszty świata. No, ale Michnikowi, jako, że jest autorytetem wolno więcej.
Nie lepiej jest na lokalnym podwórku. Otóż olsztyńscy żurnaliści przebili w maniakalnej obronie Wałęsy samego Michnika. „Gazeta Olsztyńska” niedawno obwieściła na pierwszej stronie, że Wałęsa agentem nie był, bo tak powiedział prof. Andrzej Friszke i piórem swojej czołowej dziennikarki Ewy Mazgal poszła dalej. W celu oczyszczenia Wałęsy z podejrzeń o agenturalność, redakcja postanowiła wydrukować wywiad z byłym esbekiem, który wystawił świadectwo moralności TW Bolkowi. Wywiad, który można nazwać „ Na kolanach przed ubolem” pokazał jak nisko upadło dziennikarstwo. Środowisko broniące Wałęsy i będące od 18 lat przeciwko rozliczeniu z przeszłością od zawsze przekonywało, że esbecy fałszowali teczki i nie można podpierać się ich wiedzą. Gdy jednak przychodzi do obrony konfidentów, „towarzystwo” nie czuje wstrętu, by tych fałszujących teczki esbeków robić dzisiaj świadkami prawdy. Pani redaktor Mazgal nie reaguje więc, gdy były pułkownik SB, który swoim działaniem zniewalał naród polski, przekonuje, że Pyjasa nie zamordowali esbecy, tylko zginął on „przez panienkę” albo „miał wypadek”.
Proponuję pani redaktor, aby obejrzała film „Trzech kumpli”, w którym jasno jest pokazane, kto stal za zabójstwem Pyjasa. Może odechce się jej wtedy haniebnego uwiarygadniania esbeków. Chyba, że w celu wybielenia peerelu pani redaktor zrobi również wywiad ze stalinowskim sędzią, który skazywał na śmierć Akowców?
Obrońcy Lecha Wałęsy sięgają po coraz bardziej nikczemne chwyty mające na celu zdyskredytowanie zwolenników lustracji. Nie używają oczywiście merytorycznych argumentów, bo takich nie mają, natomiast jak Frasyniuk nawołują do bicia historyków po twarzach, domagają się likwidacji IPN-u, czy w końcu proszą byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa o wystawienie świadectwa moralności swoim byłym agentom. Ciekawe jaki będzie kolejny krok beneficjentów Ubekistanu? Czy można upaść jeszcze niżej?
Łukasz Adamski
Skomentuj
Komentuj jako gość