Z pewnego przyzwyczajenia i lenistwa umysłowego przyjęło się uważać, że w Polsce istnieje ustrój demokratyczny. Niektórzy, co bardziej namolni demokraci, powołują się nawet na konstytucję. Niestety, nawet pobieżne spojrzenie na funkcjonowanie państwa, partii politycznych oraz mafii kryminalnych zmusza nas do weryfikacji tej opinii.
Nie wchodząc w szczegóły, demokrację opisać można jako system, w którym ogół obywateli wybiera swoje przedstawicielstwo w postaci Sejmu, który powinien być miejscem gdzie toczą się spory polityczne, w wyniku których następuje wypracowanie opinii i uchwalenie obowiązujących praw. Cała istota demokracji przedstawicielskiej zasadza się na tym, że spory i dyskusje odbywają się właśnie tam a nie gdzie indziej. Dzięki temu unika się sytuacji, w której spory rozpalają społeczeństwo do białości i paraliżują życie społeczne i zawodowe. No ale to wszystko nie w Polsce. Tak się jakoś dziwnie składa, że z wielu polskich tradycji , w większości pięknych i godnych podtrzymywania, wybraliśmy sobie jedną z najgorszych – warcholstwo. To warcholstwo, które w XVII i XVIII w. tak skutecznie zniszczyło polskie życie polityczne a w konsekwencji i samą Polskę doprowadziło do upadku. Sejm w XVIII w. stał się niczym sparaliżowany przez liberum veto. Sejm dzisiejszy stał się niczym ponieważ cały spór o Polskę został z Sejmu wyprowadzony. Sejm już nie jest miejscem wypracowywania prawa. To odbywa się gdzie indziej.
Sejm jest co najwyżej miejscem służącym do bezkarnego – bo osłoniętego immunitetem – chamstwa, polegającego na opluwaniu wrogów politycznych i opowiadania o nich wszelkich możliwych bredni. Społeczeństwo straciło też kontrolę nad składem Sejmu. Obowiązująca proporcjonalna ordynacja wyborcza wraz z systemem finansowania partii politycznych przez okradzionych obywateli gwarantuje, że do Sejmu dostaną się wyłącznie ludzie wyznaczeni do tego przez prezesów czterech partii politycznych. Ten sam system finansowania starych i represjonowania nowych partii powoduje, że inne partie do Sejmu dostać się nie mogą. W takiej sytuacji zawłaszczenie partii przez ich prezesów było nieuniknione, podobnie jak ich degeneracja moralna. Stąd ich upodobnienie do grup zorganizowanej przestępczości i wzajemne z nimi przenikanie się.
Oczywiście, życie nie znosi próżni i skoro debata publiczna zniknęła z Sejmu to pokazała się na ulicy. A na ulicy jak to na ulicy, rządzą największe warchoły. I tak np. po dwudziestu latach życia na koszt całego kraju, wojnę podjęli stoczniowcy z Gdańska bo im powiedziano, że się skończyło. Pamiętamy jak rok temu załatwiali swoje interesy starając się sterroryzować rząd. Do scen ulicznych możemy dołożyć zakulisowe interesy ludzi władzy jak. np. Min. Drzewiecki czy paru innych. W sumie cały ten obraz przypomina rządy jakiejś oligarchii czy większej grupy przestępczej z rozpisanymi rolami. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś, któryś z tych politycznych wilków zagryzie skutecznie konkurentów i obejmie władzę jako niekwestionowany przez nikogo – przynajmniej żywego – suweren. Wtedy będzie miał interes w zrobieniu porządku i przekazaniu lepszego kraju synowi. Przykładem jest objęcie władzy przez warchoła i rzeźnika Łokietka, którego syn Kazimierz zasłużył sobie na przydomek Wielki. Musimy tylko poczekać troszeczkę więcej niż jedno pokolenie.
Skomentuj
Komentuj jako gość