Wracam do tematu uchodźców z Ukrainy pełen niepokoju o przyszłość naszych wzajemnych relacji. Niepokój mój nie wynika z przekonania o jakichś demonicznych cechach jakie mieliby posiadać Ukraińcy czy Polacy. Bynajmniej. Bierze się raczej on z obawy o wewnętrzną dynamikę wzajemnych stosunków wynikającą z zaistniałych zdarzeń oraz braku jakiejkolwiek polityki rządu w tej sprawie. Rząd poddał się fali społecznych emocji, która nas gdzieś niesie. Gdzie? Tego nie wiadomo bo emocje są zmienne i trudne do przewidzenia.
Uporządkujmy podstawowe fakty. Są one takie, że w ciągu dwóch miesięcy przybyło do Polski ok. 3 mln uchodźców z Ukrainy. Spora część z nich, nie wiem dokładnie ilu, ale kilkaset tysięcy, wróciło na Ukrainę po wyparciu Rosjan z okolic Kijowa. Pozostało ok. 2 mln. Wśród nich niewielu jest mężczyzn bo Ukraina nie wypuszcza mężczyzn w wieku 18-65 lat. Jest trochę starców i przede wszystkim kobiety z dziećmi. Dzieci jest ok. 700 tys. Do tego należy doliczyć Ukraińców, którzy od lat mieszkają w Polsce. Mamy też ponad 100 tysięcy Białorusinów. Polska przez lata była bodajże jedynym w Europie krajem praktycznie monolitycznym etnicznie. Po 24 lutego to się skończyło. Dość niespodziewanie dostaliśmy w prezencie ok. 10% mniejszości narodowych. Nawet jeśli założymy, że jakiś milion powróci na Ukrainę po zakończeniu działań wojennych to i tak niewiele to zmieni. To wszystko przy założeniu, że Ukraina wojnę wygra i obroni swoją niepodległość. Scenariusz, w którym Ukraina wojnę przegrała oznacza, że dojdzie nam jeszcze kilka milionów uchodźców. Jest to wizja tak czarna, że dziś nie czuję się na siłach jej rozpatrywać.
Stan obecny oznacza, że tak jakby wróciliśmy do Polski wieloetnicznej, takiej jaką była od średniowiecza do II wojny światowej. Musimy wrócić do tamtych doświadczeń. Musimy przeprowadzić proces asymilacji, czy może raczej adaptacji naszych gości, być może przyszłych współobywateli, do naszego społeczeństwa. Kluczowe znaczenie ma tutaj oświata. Dzieci należy natychmiast włączyć w polski system oświatowy. Nie ma problemu z małymi dziećmi, te opanują język w kilka miesięcy poprzez prosty kontakt z rówieśnikami. Trudniej ze starszymi, tu będą potrzebne dodatkowe lekcje polskiego i prawdopodobna strata jednego roku szkolnego. Ponieważ wśród uchodźców jest, jak sądzę, spore grono nauczycielek więc będzie możliwość wprowadzenia dodatkowych lekcji z języka ukraińskiego i historii Ukrainy. Przestrzegałbym tutaj przed wprowadzaniem szkół w języku wyłącznie ukraińskim. Przy tak licznej populacji grozi to wstrzymaniem procesu adaptacji i powstaniem społeczeństwa równoległego, wyobcowanego spośród nas. Jakiejś formy getta. Taka sytuacja musiałaby do prowadzić do bardzo poważnych konfliktów społecznych. A ja polsko-ukraińskiej wojny domowej nie życzę ani sobie, ani Ukraińcom.
Zaznaczam tu stanowczo, że program asymilacji nie może mieć na celu wynarodowienia Ukraińców a jedynie umożliwienia im wtopienia się polskie społeczeństwo z zachowaniem narodowej odrębności. Jakakolwiek próba inżynierii społecznej może źle się skończyć. Musimy wyzbyć się dość powszechnego Polsce protekcjonizmu wobec pokrewnych nam narodów wschodu. To jest dla nich obraźliwe i, patrząc z naszego punktu widzenia, przeciwskuteczne. Po tym co pokazali Ukraińcy, zwłaszcza w wypadku pomyślnego zakończenia wojny, staną się dumnym narodem i jest jak najbardziej uprawnione.
Działania nasze powinny prowadzić ułatwienia pozostania tym co w Polsce chcą lub muszą zostać lub powrotu na Ukrainę bez żalu do nas tym, którzy wrócić tam zamierzają.
Polska kultura zachodnia jest dla Ukraińców atrakcyjna i dlatego jak dotąd nie było z nimi problemów. Do tej pory napływ imigrantów był spokojny i całkowicie dobrowolny. Teraz stało się to skokowo i wobec tego musimy określić zasady wg których będą się układały relacje wzajemne. Tego nie można pozostawić przypadkowi.
Musimy zdać sobie sprawę, że w dającej się przewidzieć przyszłości oni nie staną się Polakami. Dlatego trzeba wyznaczyć cel jaki chcemy osiągnąć. Tym celem, tak uważam, powinno być stworzenie narodu politycznego jako warstwy wspólnej łączącej narody etniczne. Podobnie jak to była w dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów gdzie istniał wspólny polityczny naród szlachecki, w skład którego wchodzili etniczni katoliccy Polacy, prawosławni ruscy kniaziowie, katoliccy i prawosławni litewscy bojarzy, muzułmańscy Tatarzy zwani Lipkami, Ormianie i sam nie wiem kto jeszcze. Aby to osiągnąć powinniśmy jasno określić kryteria dołączenia do polskiego narodu politycznego. I bezwzględnie tych zasad przestrzegać. Trzeba też pamiętać co jest tak atrakcyjnego w naszej kulturze. Takiego co powoduje, że uchodźcy i imigranci ekonomiczni z Ukrainy jadą przede wszystkim do nas a nie np. do bogatszych Niemiec. To coś to tradycyjna, wyrazista polska kultura. Wyrazista dlatego, że ciągle jeszcze oparta o religię, nie zmarnowana przez multikulti czy stawianie na piedestale wszelkich zboczeń. Tak długo jak będziemy dumni ze swojej kultury, z tego, że jesteśmy Polakami, będziemy atrakcyjni dla innych. A to z kolei pozwoli nam zbudować państwo jednokulturowe choć wieloetniczne.
Ktoś może mi zarzuci, że jestem marzycielem, że to co piszę to utopia. Niech wskaże inną drogę. Tylko niech pamięta, że nie z naszej woli, i nie z woli Ukraińców, stworzono fakty dokonane i tego odwrócić się już nie da. Dotyczy to nie tylko Polski i Ukrainy. Na naszych oczach cały świat zmienia się w zastraszającym tempie. Czasy spokoju i ciepłej wody w kranie skończyły się. Albo uwzględnimy to albo wiatr, czy raczej wicher przemian po prostu nas zmiecie.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość