Bardzo ceniony przeze mnie Marek Budzisz na portalu wPolityce.pl opublikował artykuł „Pora na postawienie kwestii polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego. Potrzebne są odważne decyzje” (https://wpolityce.pl/swiat/601592-kwestia-polsko-ukrainskiego-panstwa-federacyjnego).
Sformułował tam tezę, że czas już teraz, nie czekając na rozstrzygnięcie konfliktu, pomyśleć o przyszłości Polski i Ukrainy i „zacząć myśleć o deklaracji ideowej zapowiadającej powołanie polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego”. Nie jest to pierwszy tego rodzaju głos w Polsce ale to pierwszy słyszany od kogoś kogo nie powinno się lekceważyć.
Podstawą ma być wspólnota interesów Polski i Ukrainy powodująca odruchowe zaangażowanie się Polski jako państwa i Polaków jako zwykłych ludzi w pomoc dla Ukrainy. Polska reakcja na bandycki napad Rosji na Ukrainę pokazała jak na dłoni, że Polska jest krajem kluczowym dla przetrwania Ukrainy. Spowodowała to skokowy wzrost pozycji Polski w oczach Kijowa. Marek Budzisz pisze, że „jest ona budowana dzięki zaangażowaniu wojskowemu i politycznemu. To nie gospodarka, sprawność negocjacyjna, z pewnością też nie siła kapitałowa, wpływa na to, że wielu przedstawicieli polskiej opinii publicznej, w tym i ja, jest zdania, że na naszych oczach następują zmiany o charakterze historycznym, a może nawet epokowym. I to nasza polityka, determinacja i odwaga działania zdecydują czy będziemy mieć do czynienia z trendem trwałym, czy tylko ważnym i korzystnym, ale przejściowym wzmożeniem czasu wojny”.
Konsekwencją tego dość oczywistego stwierdzenia jest wniosek, że potrzebne są „odważne decyzje, wytyczające linię naszych działań na dziesięciolecia. Tak jak w maju 1950 Robert Schumann i Jean Monnet opracowali plan polityczny, który siedem lat później doprowadził do powstania pierwszych organizacji dających początek Unii Europejskiej, tak i my winniśmy zacząć myśleć o deklaracji ideowej zapowiadającej powołanie polsko – ukraińskiego państwa federacyjnego, które może ziścić się za lat 10, ale już dziś powinno porządkować naszą i ukraińską politykę, także – co jest zdecydowanie ważniejsze – to, jak nasze narody myślą o sobie nawzajem”.
Przyznam, że moje zaskoczenie było ogromne. Obawiam się jednak, że takie pomysły są przedwczesne i mogą narobić więcej szkody niż pożytku. Żeby było jasne – osobiście zgadzam się z tezą, że wielkość Polski leży na wschodzie, że im głębsza będzie nasza współpraca z Ukrainą, z państwami wchodzącymi kiedyś w skład Rzeczpospolitej, tym lepiej dla nas wszystkich. Jednak nie da się zignorować istotnych czynników mających wpływ na realność takich pomysłów. Pozwolę sobie zwrócić na nie uwagę poniżej.
Najpoważniejszym argumentem za najpoważniejszym jest połączenie potencjałów i wynikające stąd możliwości powiększone przez zjawisko synergii. Nie było przypadkiem, że kiedyś powstała Rzeczpospolita. Jest to naturalny obszar gospodarczy, którego się powiązań została zniszczona przez zabory ale możliwa i potrzebna jest odbudowa tych powiązań. Wspólny polsko-ukraiński obszar gospodarczy daje możliwość wyrwania się spod dominacji gospodarczej państw Europy zachodniej.
Kolejnym, jednym z najbardziej istotnych czynników jest wspólnota teatru wojny. Historia pokazuje, że wielkie wojny europejskie toczyły się na wspólnym wielkim teatrze działań wojennych obejmujących obszar Polski i Ukrainy oraz Mołdawii ale też zawsze Białorusi, Litwy, Łotwy i Estonii. Krainy te nazywały się inaczej ale to, że współczesna wojna przetacza się przez Jedysan, Podole czy Dzikie Pola brzmi jakoś znajomo, prawda? Żaden z leżących na tym terenie krajów nie ma dość potencjału by samodzielnie obronić swoją niezależność przed potężnymi sąsiadami czyli Rosją, Turcją czy Niemcami. Połączenie wysiłków zmienia sytuację diametralnie. W czasach gdy byliśmy razem Rosja, a raczej Moskwa czy Moskowia, nie liczyła się jako czynnik w polityce europejskiej. Ta rola była zarezerwowana dla Rzeczpospolitej. I dzisiaj również mamy wspólny interes w tym żeby Rosja znowu stała się Moskowią i politycznie znikła z Europy. Przez lata komuny oduczono nas myślenia imperialnego nie pamiętamy o źródłach naszej minionej wielkości ale inni pamiętają. W Rosji nie ma jednego dnia by nie pamiętano o tym. Od 2008 roku, a nawet wcześniej Rosjanie stale posądzają Polskę o próby przejęcia kontroli nad Ukrainą i Białorusią. W sytuacji odwrócenia się polski na Zachód nam to może wydawać się zabawne ale ich to wcale nie śmieszy.
Wojna z Ukrainą pokazała, że niejako z automatu jesteśmy więcej niż sojusznikiem, jesteśmy jak wspólna walcząca Rzeczpospolita. Widać wyraźnie, że bez Polski Ukraina utrzymać się nie może. Bez udziału Polski nie ma mowy o pomocy militarnej Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. W zaopatrzeniu w materiały wojenne jesteśmy drudzy po USA. Polski przemysł wojenny pracuje na rzecz tej wojny. Nasze działa, czołgi, transportery, rakiety i drony walczą na Ukrainie. Bez tego Ukraina już by przegrała. Niech nikogo nie zmylą bajania o tym, że to nie nasza wojna. Ultimatum Putina z grudnia ubiegłego roku obejmowało również i Polskę. Zostało odrzucone ale pokazało cele Rosji. Jeśli Rosja nie zostanie złamana to po odbudowie armii wróci do swoich zamiarów. A to oznacza, że w ciągu kilku czy kilkunastu lat będziemy mieli wojnę Rosją. Oni po prostu nie mogą tego odpuścić. Dlatego musimy zamienić Rosję w Moskowię.
Problemem są też mapy mentalne Niemców czy Francuzów. Oni po prostu nie znają innego świata jak ten z Rosją, której w dodatku nie można upokorzyć. Tak jest od trzystu lat. Świat bez Rosji jest dla nich nie do wyobrażenia. W naszym interesie leży wzbogacenie ich wyobraźni i przetarcie oczu. Silna wspólnota obejmująca dawną Rzeczpospolitą może zapewnić długotrwały pokój w Europie i przyśpieszony rozwój gospodarczy.
To są poważne argumenty za współpracą a nawet za unią. Niestety są liczne mielizny.
Nic nie można na siłę. Polacy są starym narodem o tradycji imperialnej ale Ukraińcy są narodem młodym o silnym, bardzo wzmocnionym przez rosyjską agresję, nacjonalizmie. Tworzenie państwa federalnego jest niczym innym jak jak rezygnacją z części suwerenności i przekazaniem jej na rzecz nowego tworu. Ukraińcy wylewają wiele krwi żeby obronić swoje prawo do wyboru własnej drogi. Nie bardzo sobie wyobrażam ich zgodę na coś takiego. Może się mylę ale tu nie ma miejsca na żadne naciski czy zbyt daleko idącą propagandę, to musi być ich własna decyzja. Choć sąsiedztwo Rosji może taką opcję uczynić aktualną.
Trzeba jednak pamiętać o tym co było złego w przeszłości. Musimy to wyjaśnić pomiędzy sobą i nie pozwolić na rozgrywanie tego tematu przez Rosję. Jestem tu o tyle dobrej myśli, że imperialne i bandyckie działania Rosji pokazują potrzebę odłożenia wspólnych sporów wobec jak najdosłowniej śmiertelnego zagrożenia dla naszych narodów.
Jakaś forma wspólnoty może zapewnić długotrwały pokój w Europie czyli intensywny rozwój gospodarczy Polski i Ukrainy. Ale to potem. Na początku będzie to spotkanie dwóch światów. Świata polskiego z w miarę normalnie funkcjonującą gospodarką na przyzwoitym poziomie i świata spopielonego przez barbarzyńców. Gospodarka Ukrainy w gruzach. Spowoduje to w okresie początkowym konieczność łożenia na jej odbudowę. Kolejnym etapem będzie drenowanie Ukrainy przez gospodarkę silniejszą. Coś na kształt obecnego drenowania Polski przez gospodarkę Unii a ściślej niemiecką. Wcześniej czy później wywoła to konflikty. Jednak w razie odbudowy gospodarki w przyszłości położenie Ukrainy i jej potencjał ludnościowy spowodują, że w długotrwałej perspektywie Ukraina ma szansę stać się dominującym członem federacji. Czy Polacy są na to gotowi? W myśleniu wielu moich rodaków widać skłonności do odgrywania roli narodu panów na wschodzie. To, w połączeniu z ukraińskimi uprzedzeniami, może skutecznie rozwalić wspólnotę i uczynić nas znowu bezbronnymi. Trzeba tu pamiętać o zagrożeniu dla niemiecko-francuskiej Europy. Gospodarcze, a zwłaszcza polityczne wiązanie się z Ukrainą spowoduje przebudowę obrazu Europy. Co z naszym członkostwem w Unii Europejskiej? Jak to pogodzić? Centrum Europy, zwłaszcza centrum siły wojskowej przeniesie się z Niemiec do Polski a Paryż stanie się miastem jakby bardziej peryferyjnym. Nie chcę porównywać go z Berdyczowem ale coś jest na rzeczy. Berlin i Paryż zrobią wszystko by do tego nie dopuścić. Będą sztucznie pompować Rosję, dusić nas gospodarczo i może im się udać a wtedy wcisną nas razem w łapy Rosji. A w Paryżu znowu będą mogli powiedzieć "L'ordre règne à Varsovie".
Podsumowując: gra jest warta świeczki a nawet gromnicy ale naprawdę trudna i pełna pułapek. Na początek zapytałbym Ukraińców o zdanie.
I tak na koniec. Aby plany dały się ziścić Ukraina musi się obronić militarnie w co wierzę. Musi też wygrać pokój. W to już trudniej mi uwierzyć, boję się, że sojusznicy mogą ją sprzedać. Jeśli tak się stanie to wcześniej czy później my sami staniemy w obliczu wojny.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika "Gazeta Warmińska", członek Stowarzyszenia "Święta Warmia"
Skomentuj
Komentuj jako gość