Jako naród nie słyniemy z rozsądku. Wolimy dramatyczne gesty i piękne słowa. Dajemy się na nie nabierać. Tak było gdy 28 października 1989 r. w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego, aktorka Joanna Szczepkowska ogłosiła: Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm. Chodziło, oczywiście, o pierwsze wolne wybory w Polsce, po których PZPR straciła władzę. Jedno sławne zdanie, a dwie nieprawdy.
Po pierwsze, w Polsce nie było (na nasze szczęście) komunizmu lecz socjalizm. Ta, nie tylko semantyczna różnica dziś nie jest doceniana, ale dla wielu stanowiła o różnicy pomiędzy życiem i śmiercią. Ważniejsze jest to, co po drugie. Otóż w sławnym dniu 4 czerwca rozpoczęło się powolne i początkowo niezauważalne przywracanie socjalizmu. Oczywiście nie wrednego radzieckiego, lecz takiego z ludzką twarzą. Takiego delikatnego. Czas surowości dopiero nadchodzi.
Socjalizm w Polsce został zlikwidowany wcześniej ustawą Mieczysława Wilczka. Tym co nie pamiętają, przypomnę. W latach osiemdziesiątych pod rządami generała Wojciecha Jaruzelskiego władza partii stawała się coraz bardziej iluzoryczna i centrum władzy stopniowo przeniosło się do rządu. Stało się tak dlatego, że idee komunizmu czy socjalizmu zwyczajnie w niej zdechły i została tylko dyktatura. Partia przestała być potrzebna, czego nie można powiedzieć o służbach, bo te utrzymały swoją pozycję. W tej sytuacji gen. Jaruzelski rozpaczliwie potrzebował zrobić coś z kompletnie niewydolną gospodarką. I tak narodziła się ustawa Wilczka. Jest to potoczne określenie ustawy z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej opracowanej według projektu ministra przemysłu Mieczysława Wilczka i premiera Mieczysława F. Rakowskiego. Obowiązywała od 1 stycznia 1989 r. do 31 grudnia 2000 r. i regulowała w sposób liberalny działalność gospodarczą na zasadzie co nie jest zakazane, jest dozwolone. Dziś wydaje się to niewiarygodne, ale ustawa ta mieściła się na pięciu stronach i koncesjonowała jedynie 11 rodzajów działalności gospodarczej.
To było możliwe tylko w warunkach niedemokratycznych. Po 4 czerwca 1989 r. władza przeszła w ręce demokratycznie wybranych posłów zgłoszonych przez Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Okazało się wtedy, że idee socjalizmu wprawdzie obumarły w PZPR, która wkrótce zresztą zeszła ze sceny politycznej, ale pozostały żywe w sercach przedstawicieli tzw. opozycji demokratycznej. Dotyczyło to właściwie wszystkich, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Jacka Kuronia czy braci Kaczyńskich. Zwolenników wolnego rynku szybko zmarginalizowano. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Od razu zaczęto nowelizować ustawę ograniczając zakres wolności gospodarczej. W sumie nowelizowano ją 40 razy. Za każdym razem ograniczano wolność i kropla po kropli aplikowano w gospodarkę socjalizm. Jednak i tego było mało. Ustawa została uchylona i zastąpiona nową, potem jeszcze nowszą.
Za każdym razem wolność gospodarcza tak nam puchła, że obecna ustawa reguluje ją nie na 5 lecz na 47 stronach. Cały ten czas mówiono o kapitalizmie i wolności gospodarczej. Niestety przechodziło to bez większych protestów. Burzyli się tylko przedsiębiorcy, ale ci nie stanowią istotnej grupy wyborców. Czasem tylko ktoś zauważył jak śp. Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że nie uważa iż podatki są w Polsce wysokie. Liczne pomysły socjalistów są łatwo wdrażane, bo tym razem przychodzą do nas z Zachodu. O ile jesteśmy dość skutecznie uodpornieni na socjalizm wschodniej proweniencji, o tyle ten z Zachodu przenika, bo przecież nie jest od Ruskich. A przecież pozbawia się nas nawet prawa do własności. Początkowo niewinnie. Np. nie wiadomo właściwie kiedy, programy służąca do zarabiania pieniędzy, np. do projektowania, są już tylko dzierżawione. Nie można ich kupić i mieć na własność. Kupuje się tylko prawo do czasowego używania. Nie tylko ta własność przechodzi z rąk ludzi w ręce korporacji. I tak, kropla po kropli, wkraplano nam socjalizm. Koronawirus tylko przyśpieszył stale postępujący proces.
Jeszcze kilka lat temu byłą konkurencja np. przy wywożeniu śmieci. Teraz mamy monopol i, jak to w socjalizmie, wzrost ceny i pogorszenie jakości usług. Wolność jest systematycznie ograniczana w imię bezpieczeństwa i zniwelowania różnic pomiędzy ludźmi. Kto się przeciwstawi wypłacie 500+ ? Kto nie chce płacy minimalnej? Przecież to dla dobra ludzi. Teraz, też dla dobra, nie można iść np. do siłowni. Dla dobra ludzi zarzyna się małe przedsiębiorstwa albo np. norki. Władza chce nam zrobić dobrze, ale przypominam, że Józef Maria Bocheński powiedział kiedyś: Jeśli ktoś chce zrobić coś dla twojego dobra nie pytając cię o zdanie, nie wahaj się ani chwili, bierz kija i broń się.
Każdy socjalizm do głębszego wprowadzenia wymaga surowości. Koronawirus przyśpieszył nadejście czasu tej surowości. Pod jego pretekstem, łamiąc prawo, rozporządzeniami pozbawiono ludzi prawa do dysponowania ich własnością zakazując prowadzenia działalności gospodarczej. Ograniczono wolność osobistą szeregiem nakazów i poparto to grzywnami. Wiele wyjaśnia nam sam pan premier Mateusz Morawiecki mówiąc 17 lipca 2019 roku w Siemianowicach Śląskich: Jedni mają trochę takie poglądy, bardziej lewicowe, drudzy bardziej prawice. Wszystkich potrzebujemy, bo również w tej lewicowej – nazwijmy to dawnej PPS-owskiej tradycji – tam rosła ta wrażliwość społeczna, jakże potrzebna dla sprawiedliwości społecznej. To Solidarność jest spadkobiercą chrześcijańskiego myślenia o miłości bliźniego, ale również robotniczej myśli socjalistycznej. Ta myśl jest głęboko w filozofii Prawa i Sprawiedliwości obecna.
Nic dodać, nic ująć.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”
Skomentuj
Komentuj jako gość