Dopiero po 3 godzinach pacjent Szpitala Płucnego w Olsztynie z zawałem serca Eugeniusz P. trafił na kardiologię szpitala wojewódzkiego. Pacjent nie przeżył. Trzy godziny zabrało szpitalowi płucnemu znalezienie karetki, mimo że szpital miał podpisane umowy na transport medyczny z trzema firmami: z dwiema w Bydgoszczy i jedną w Olsztynie. (na zdj. I. Petryna z tytułem Menadżer Roku 2012, zdj. z witryny Szpitala Płucnego)
Nie wiem, o której godzinie po raz pierwszy wezwano karetkę z firm, z którymi szpital płucny ma umowy. Wiem, że te wezwania były nieskuteczne, więc lekarz dyżurny Szpitala Płucnego w Olsztynie 12 lutego br. o godz. 10.10. wezwał karetkę z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Na kardiologię Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego pacjent trafił o 13.10. Czy jeszcze żył, tego nie wiem. Wiem, że zgon stwierdzono tego samego dnia 12 lutego. Nie wiem też, co się działo z pacjentem przez 3 godziny między 10.10 a 13.10?
Dlaczego od razu nie został przewieziony na kardiologię do WSS? Na te pytania dyrektor Szpital Płucnego Irena Petryna odmówiła mi odpowiedzi.
O tej tragedii dowiedziałem się nieoficjalnie z kręgów Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej. Do Izby miał wpłynąć protest lekarzy Szpitala Płucnego na zarządzenie dyrektora tego szpitala, wydane po śmierci pacjenta Eugeniusza P.
Dwa dni po tej tragedii szpital ogłosił przetarg na usługi pogotowia ratunkowego, włączając usługi zespołów ratownictwa medycznego w formie całodobowego transportu medycznego. To potwierdziłem sam, gdyż ogłoszenie to wisi w szpitalnym BIP-ie. Natomiast od członków Izby dowiedziałem się, iż zarządzeniem dyrektorka szpitala, w przypadku gdy do szpitala nie może przyjechać zespół ratownictwa medycznego, to wówczas w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia pacjenta, asystuje mu w karetce lekarz szpitalny. I na to zarządzenie protest mieli złożyć lekarze. Ten protest pośrednio potwierdza, iż mogło dojść w szpitalu do jakichś nieprawidłowości w organizacji pracy szpitala, które skutkowały śmiercią pacjenta Eugeniusza P.
Prawdopodobnie, gdyby takie zarządzenie obowiązywało wcześniej, to pacjent nie czekałby na przewiezienie 3 godzin, bo firma transportowa mogła mieć karetkę, ale bez lekarza, a jego asysta podczas transportu jest konieczna w przypadkach zagrożenia życia, a więc przy transporcie pacjenta z zawałem serca.
Dlaczego karetka nie przyjechała?
Pytania w sprawie śmierci Eugeniusza P. (rocznik 1946) wysłałem jednocześnie do wojewody – organu nadzoru nad Wojewódzkim Centrum Powiadamiania Ratunkowego, NFZ oraz do W.-M. Izby Lekarskiej – w sprawie stanowiska Izby wobec protestu lekarzy.
Najszybciej odpowiedział dyrektor Wydziału Zdrowia W.-M. Urzędu Wojewódzkiego Marek Zaczek. Z odpowiedzi wynika, iż faktycznie 12 lutego br. o godz. 10.10 na stanowisko Lekarza Koordynatora Ratownictwa Medycznego zadzwonił lekarz dyżurny Szpitala Pulmonologicznego z informacją, że u pacjenta podejrzewa się zawał mięśnia sercowego, z jednoczesną prośbą o przetransportowanie go Zespołem Ratownictwa Medycznego do Oddziału Kardiologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie.
Lekarz Koordynator miał poinformować lekarza dyżurnego, iż zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym, Zespoły Ratownictwa Medycznego nie są uprawnione do transportu międzyszpitalnego – zespoły ratownictwa medycznego udzielają medycznych czynności ratunkowych w warunkach poza szpitalnych. Przekładając na język potoczny karetkę wysyła się do człowieka, którego zawał serca złapał na ulicy, w domu, w pracy, ale nie w szpitalu. Gdy zawał serca dopadnie pacjenta w szpitalu, który nie posiada OIOM lub (i) oddziału kardiologii, to szpital musi we własnym zakresie zadbać o organizację transportu między szpitalami, np. podpisując umowę z firmą, która świadczy takie usługi, albo musi mieć własną karetkę.
Potwierdza to pismo dyrektora Marka Zaczka, w którym dalej czytamy, że „to na szpitalu, w którym pacjent przebywa, ciąży obowiązek zapewnienia transportu medycznego w razie takiej konieczności. (Dz. U. Z 2008r. Nr 164, poz. 1027 z późn. zm.)”.
Należy domniemywać, że Szpital Płucny nie był na taką sytuację przygotowany. To że kiedyś szpital ten nie miał problemu z karetkami wynika z opowiadania pracownicy dz. marketingu szpitala Anny Jancewicz o tym, jak przebiegała w 2007 roku kampania wyborcza do sejmu kandydatki PSL, dyrektorki szpitala Ireny Petryny, która miała m.in. korzystać z karetki do jazdy na spotkania wyborcze.
Jeśli szpital nie posiada własnej karetki, to musi mieć podpisaną umowę na międzyszpitalny transport pacjentów z firmą zewnętrzną, inaczej NFZ nie podpisałby z takim szpitalem kontraktu.
Dlaczego więc lekarz dyżurny szpitala Płucnego nie zadzwonił do takiej firmy po karetkę do Eugeniusza P., a dzwonił do WCPR, skoro doskonale wiedział, że WCPR NIE WOLNO wozić pacjentów szpitalnych?
Nie było wolnej karetki
- Szpitale dzwonią do nas, bo liczą, że może uda się uzyskać bezpłatny transport z WCPR – wyjaśnia mi Lekarz Koordynator z WCPR Waldemar Droś. - Owszem, w sytuacjach nadzwyczajnych, jeśli akurat nasz zespół ratownictwa nie jest w trasie, to wysyłamy karetkę do transportu międzyszpitalnego, ale akurat tego dnia 12 lutego nie mieliśmy wolnego zespołu. Powiedzieliśmy więc lekarzowi dyżurnemu szpitala, że może zadzwonić po karetkę do Ars-Medu lub do Polikliniki, która ma własny zespół ratownictwa.
Właściciel Ars-Medu Adam Kalinowski potwierdza, iż 12 lutego dzwoniono po karetkę ze Szpitala Płucnego. - Mamy umowę ze Szpitalem Płucnym, ale w umowie jest klauzula, że realizujemy zamówienia w miarę możliwości sprzętu i personelu. Akurat tego dnia 12 lutego obie karetki były w ciągłym ruchu do późnych godzin nocnych.
Prawdopodobnie więc zlecenie w końcu przyjęła Poliklinika. Rzecznik prasowy Polikliniki lek. med Jarosław Parfianowicz potwierdził mi, że 12 lutego mieli jedno zlecenie transportu ze Szpitala Płucnego.
Z kolei dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie Irena Kierzkowska poinformowała mnie, że Eugeniusza P. przywieziono o godzinie 13.02. Minęły więc trzy godziny od telefonu lekarza dyżurnego Szpitala Płucnego do WCPR. Tego samego dnia 12 lutego pacjent w WSS zmarł. Dyrektor WSS odmówiła podania godziny śmierci.
Natomiast rzecznik prasowy Polikliniki potwierdził, że Szpital Płucny miał z Polikliniką umowę na transport pacjentów do grudnia 2011 roku. Szpital Płucny zerwał tę umowę i wznowił dopiero w marcu 2013 roku, a więc po śmierci Eugeniusza P. Poliklinika i bez umowy świadczy usługi w nagłych wypadkach innym szpitalom, jeśli akurat zespół jest wolny.
Karetki służyły szpitalom do transportu, a nie do ratowania życia
Dziwną odpowiedź otrzymałem z W.-M. Izby Lekarskiej. „Nic nam nie wiadomo o związku pomiędzy śmiercią pacjenta a problemami wynikającymi z transportem sanitarnym pacjenta z jednego szpitala do drugiego”. Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej lek. Marek Zabłocki zaprzecza też, iż do Izby wpłynął protest lekarzy ze Szpitala Płucnego (!) Podtrzymuję uzyskaną informację, iż taki protest na zarządzenie dyrektor Szpitala Płucnego wpłynął i był omawiany na posiedzeniu Prezydium Izby. Mam nadzieję, że kwestię tę wyjaśni śledztwo prokuratury.
Z wiarygodnego źródła, z kręgów Izby dowiedziałem się też, że Izba przygotowała stanowisko w sprawie problemów z transportem międzyszpitalnym. Zgłosiłem się więc osobiście do Izby po to stanowisko. Po kilku dniach otrzymałem go mailem.
Było to pismo Izby do Wojewody Warmińsko-Mazuskiego Mariana Podziewskiego z 29 kwietnia 2013r. Pismo Izby do mnie również nosi tę samą datę. (Ciekawe, że niemal jednocześnie na moją skrzynkę mailową dostałem pismo z Izby i ze Szpitala Płucnego, a z pisma Izby dowiedziałem się, że Izba znała treść mojego listu do dyrektor Ireny Petryny).
W liście do wojewody Izba zwraca się „z prośbą o podjęcie działań zmierzających do rozwiązania problemu transportu sanitarnego między szpitalami na terenie województwa. Z sygnałów napływających do WMIL w Olsztynie wynika, iż m.in. szpitale, pomimo zawartych umów z firmami wykonującymi transport sanitarny, niejednokrotnie nie są w stanie zapewnić transportu pacjentom znajdującym się w stanie zagrożenia życia wymagającym natychmiastowego podjęcia leczenia w ośrodku o wyższym stopniu referencyjności”.
Z listu wynika też, że do 2012 roku w takiej sytuacji korzystano z procedury „Na ratunek” utworzonej przez wojewodę. Procedura ta zezwalała na transport pacjenta zespołami ratownictwa medycznego między szpitalami w ściśle określonych sytuacjach krytycznych.
Ta procedura gwarantująca pacjentom bezpieczeństwo od 2012 roku nie obowiązuje z powodu – zdaniem Izby – stanowiska Ministerstwa Zdrowia. W najnowszym projekcie rozporządzenia Ministra Zdrowia w tej sprawie ministerstwo narzuca szpitalom obowiązek posiadania karetki. Izba twierdzi, iż jest to rozwiązanie „niebezpieczne z punktu widzenia ekonomicznego (brak środków w większości szpitali na taką procedurę) oraz nierealnym (brak personelu zabezpieczającego w sposób ciągły gotowość do transportu)”.
Jednak o drugiej stronie medalu mówi mi Lekarz Koordynator WCPR Waldemar Druś: - Połowę czasu pracy zespołów ratowniczych to były przewozy międzyszpitalne w celu zawiezienia pacjenta na badania. Takie wyjazdy blokują karetki na kilka, a nawet kilkanaście godzin. Pamiętam np. wyjazd z Olsztyna do Rabki! Dwa dni nie było karetki. A przecież karetki mają ratować życie, a nie być środkiem transportu, to dlatego minister zmienił ustawę i szpitale muszą albo mieć własną karetkę, albo mieć zawarte umowy z firmami zewnętrznymi.
Irena Petryna – Menadżer Roku
Izba w piśmie do wojewody wspomina o aspekcie ekonomicznym. To na nim właśnie oparła swój menadżerski sukces dyrektor Irena Petryna obsypywana nagrodami i tytułami, m.in. w 2012 otrzymała nagrodę pisma Puls Biznesu - „Gazela biznesu”, w 2013 roku tytuł „Krajowy Lider Innowacji i Rozwoju” w kategorii „Inspirująca firma”, a „16 stycznia 2013 r., na Zamku Królewskim w Warszawie, pani Dyrektor Irena Petryna odebrała prestiżowe wyróżnienie – Menadżer Roku w Ochronie Zdrowia 2012, znajdując się w czwórce znakomitych polskich menadżerów. Wyróżnienie przyznano za doskonałość zarządzania, wyprowadzenie szpitala z długów oraz dynamiczny rozwój placówki”. - Czytamy na witrynie internetowej Szpitala. (Nagrodę przyznaje wydawnictwo medyczne Termedia).
Kulisy tych sukcesów odsłonił ostatnio proces w olsztyńskim Sądzie Pracy, do którego od kary upomnienia odwołała się kierowniczka szpitalnej Apteki Elżbieta Majewska. Dyrektor uruchomiła w Aptece Pracownię Leków Cytotoksycznych, bardzo dochodową zwłaszcza, gdy nie zatrudni się dodatkowego personelu, a leki każe się robić, wbrew decyzjom Głównego Inspektora Farmaceutycznego, techniczkom zamiast magistrom farmacji. Za to, że na straży standardów i bezpieczeństwa personelu i pacjentów stanęła kierowniczka Apteki została przez dyrektorkę ukarana. Miała zostać zwolniona dyscyplinarnie, ale zgody na to nie wyraziła KZ „S”, więc skończyło się na upomnieniu.
Od tej kary kierownik Apteki odwołała się do Sądu Pracy. Sąd w uzasadnieniu ustnym wyroku stwierdził, iż kierowniczka Apteki ma absolutna rację domagając się od dyrektorki przestrzegania przepisów i standardów produkcji leków cytotoksycznych nakazanych przez GIF.
Mimo to dyrektorka nadal każe robić leki techniczkom. Czy musi dojść do tragedii, by przestała niszczyć kierowniczkę i wykonała zalecenie GIF? Podobnie, jak w przypadku pacjenta Eugeniusza P. Dwa dni po jego śmierci dyrektorka błyskawicznie rozpisuje przetarg na całodobowe usługi zespołów ratownictwa medycznego i odnowiła umowę z Polikliniką.
Szpital nie odpowiada
Dyrektor Szpitala Pulmonologicznego Irena Petryna odmówiła mi odpowiedzi na pytania zadane w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej i Prawa Prasowego, zasłaniając się przepisami ustawy o prawach pacjenta oraz o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
Oto moje pytania:
1. Jaka obowiązywała procedura w Szpitalu na wypadek zawału serca pacjenta lub innego zdarzenia zagrażającego zdrowiu lub życiu pacjenta, wymagającego transportu pacjenta do innego szpitala, gdy Szpital Pulmonologiczny nie jest w stanie sam udzielić pomocy (nie ma OIOM)? Proszę o skan tej procedury lub link do niej w BIP.
2. Kto opiekował się pacjentem, do czasu jego transportu do WSS w Olsztynie?
2. Czyją i jaką karetką został przetransportowany pacjent Eugeniusz P.?
3. O której godzinie karetka z pacjentem wyruszyła do WSS w Olsztynie?
4. O której godzinie stwierdzono zgon pacjenta?
5. Jakie podjęła Pani kroki, jakie wydała decyzje w związku ze śmiercią
pacjenta?
6. Czy zawiadomiła Pani prokuraturę o śmierci pacjenta i okolicznościach towarzyszących zgonowi (brak karetki)?
7. Czy rodzina śp. Eugeniusza P. została poinformowana, ile minęło czasu pomiędzy pierwszym wezwaniem karetki a godziną wyruszenia karetki do WSS w Olsztynie?
Poprosiłem też o skan umów na transport międzyszpitalny, jeśli takie szpital miał zawarte przed 12 lutego 2013 roku oraz umów zawartych po tej dacie.
Otrzymałem jedynie procedurę nr 7 postępowania w ostrych zespołach wieńcowych z czerwca 2009 roku zaktualizowaną 11 czerwca 2012 roku. Z procedury wynika tylko, że to na lekarzu spoczywa odpowiedzialność „decyzji o dalszym postępowaniu z chorym – transport do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności”. Ale jak ma się ten transport odbyć, jaką karetką, o tym w procedurze nie ma ani jednego słowa.
Po otrzymaniu pytań dyrektor Irena Petryna rozpętała w szpitalu polowanie na mojego domniemanego informatora. Lekarze podpisali pismo do mnie, że nikt z nich nie udzielił mi żadnych informacji.
Z Oddziału NFZ Olsztynie dostałem odpowiedź, iż nie jest im znana sprawa śmierci pacjenta Eugeniusza P., ale NFZ wszczął kontrolę, gdy napisałem, że moje pismo należy potraktować jako zawiadomienie o podejrzeniu nieprawidłowości, które mogły doprowadzić do śmierci pacjenta.
Swój artykuł skierowałem do prokuratury, jako zawiadomienie o podejrzeniu przyczynienia się dyrekcji szpitala do śmierci Eugeniusza P., na skutek nie zapewnienia skutecznego transportu pacjenta z zawałem serca do innego szpitala z oddziałem kardiologii, celem ratowania życia. Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ wszczęła postępowanie wyjaśniające.
Jest to ta sama prokuratura, która badała skargę pracowników na znęcanie się nad nimi dyrektorki szpitala. Prokuratur Anna Krauze śledztwo umorzyła stwierdzając, że Irena Petryna jest doskonałym menadżerem. Po odwołaniu pokrzywdzonych do sądu na umorzenie, sąd uznał zasadność skargi, ale prokurator Anna Krauze ponownie umorzyła sprawę. Pokrzywdzeni napisali skargę do Prokuratora Generalnego, prokurator Seremet polecił wznowić śledztwo, m.in. z powodu braku konfrontacji pomiędzy pokrzywdzonymi a dyrektorką szpitala oraz nie zbadania wątku z fakturami na szpitalne imprezy. Jednak policja uznała, iż w przypadku kierownik Apteki Elżbiety Majewskiej taka konfrontacja jest niepotrzebna. Kierownik napisała skargę na tę decyzję.
Jak będzie wyglądało śledztwo w sprawie śmierci pacjenta będę informował czytelników.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość