Mimo, iż jeden z sygnatariuszy układu przestał istnieć to nadal respektowano pewne ustalenia, niektóre z nich nawet do tej pory, przez całe 25 lat. Czyniono tak, mimo iż nie była to już ugoda społeczna, ale układ prywatny pewnych grup interesu, swoisty parasol ochronny nad partyjną nomenklaturą, dawnymi służbami i właśnie ludźmi interesu – powiedział poseł „Solidarności" wybrany 4 czerwca 1989 roku z w Olsztyna Zenon Złakowski w swoim wystąpieniu na uroczystej sesji Rady Miasta Olsztyn z okazji 25. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. Drukujemy fragmenty tego wystapienia.
(...)
Właśnie „okrągły stół" przy którym zasiedli z jednej strony przedstawiciele ówczesnych władz partyjnych i państwowych, zaś z drugiej wybrani przedstawiciele ówczesnej opozycji, a także ustalenia jakie wówczas zapadły, są do tej pory przedmiotem skrajnych ocen. Jedni dokonują niejako apoteozy „okrągłego stołu", inni natomiast „okrągły stół", a szczególnie wcześniejsze ustalenia w Magdalence, określają jako zdradę ideałów Solidarności i spraw polskich. Oczywiście nie zamierzam teraz zgłębiać tego problemu, jedynie sygnalizuję pewne wydarzenia i opinie znaczących sił społecznych w Polsce. Niezależnie od tych ocen, faktem jest, że właśnie przy „okrągłym stole" zarówno ówczesne władze PRL jak i przedstawiciele opozycji zaakceptowali projekt pewnych zmian ustrojowych w państwie oraz przeprowadzenie częściowo wolnych wyborów. Według tych ustaleń jedna trzecia posłów miała być wybierana w sposób całkowicie wolny z udziałem opozycji. Ponadto w polskim parlamencie miał być utworzony Senat, wybierany już w pełni demokratycznie.
Ustalenia Okrągłego Stołu wyraźnie zdopingowały w całym kraju opozycję do przyspieszonych działań, także w Olsztynie i w ówczesnym województwie olsztyńskim. W ogóle olsztyńska opozycja pod koniec lat osiemdziesiątych skupiała się i organizowała niejako w trzech ośrodkach. Tradycyjnie już u ks. Juliana Żołnierkiewicza przy kościele NSPJ, gdzie podejmowane były próby reaktywowania zawieszonego przez władze Klubu Inteligencji Katolickiej, a z czasem było to również miejsce spotkań organizującej się na nowo „Solidarności". Natomiast osoby tworzące Olsztyński Klub Obywatelski spotykały się w pomieszczeniach parafialnych kościoła Chrystusa Króla na Zatorzu, które życzliwie udostępniał proboszcz o. Bonawentura. Trzecim bardziej zamkniętym ale ważnym ośrodkiem podtrzymującym idee wolnościowe był prowadzony przez ks. profesora Mariana Borzyszkowskiego Instytut Kultury Chrześcijańskiej, gdzie studiowała teologię spora liczba słuchaczy.
Pamiętam, iż nie wszyscy spośród opozycji, również tej olsztyńskiej, poparli ideę częściowo wolnych wyborów, mimo to większość działaczy opozycyjnych uznała je za pierwszy krok w procesie demokratyzacji kraju. Wkrótce, w dniu 9 kwietnia, ukonstytuował się w Olsztynie Komitet Obywatelski „Solidarność" Regionu Warmińsko-Mazurskiego, w skład którego weszli przedstawiciele środowisk opozycyjnych działających w województwie, m.in. działacze Solidarności, również tej rolniczej, NZS-u, ale także Olsztyńskiego Klubu Obywatelskiego i Warmińskiego Klubu Katolików. Przewodniczącym tego Komitetu został prof. Antoni Żebracki, pracownik naukowy Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie.
słynny plakat, Zenon Złakowski z L. Wałęsą
Czas naglił, gdyż termin wyborów ustalono na 4 czerwca 1989 r. - organizująca się opozycja musiała więc jak najszybciej wysunąć kandydatury osób zarówno do sejmu jak i do senatu. Wkrótce też padły pierwsze propozycje, jednak rozstrzygające głosowanie odbyło się w dniu 20 kwietnia. Nie byłem obecny na tym spotkaniu, gdyż w tym samym dniu byłem zobowiązany uczestniczyć jako redaktor „Posłańca Warmińskiego" w odbywających się w Elblągu Dniach Słowa Katolickiego. W tym czasie podczas posiedzenia KOS-u w Olsztynie w tajnym głosowaniu zaakceptowano kandydatury Antoniego Jutrzenki-Trzebiatowskiego (pracownika naukowego i działacza NSZZ Solidarność z Kortowa) i Erwina Kruka (pisarza i dziennikarza, przewodniczącego Olsztyńskiego Klubu Obywatelskiego) do Senatu, zaś Grażyny Langowskiej (nauczycielki i działaczki Solidarności oświaty), Józefa Lubienieckiego (prawnika, działacza Solidarności i członka Olsztyńskiego Klubu Obywatelskiego) oraz Zenona Złakowskiego (dziennikarza, sekretarza Warmińskiego Klubu Katolików) do Sejmu. Kandydatury te zatwierdził też Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Wkrótce wszyscy kandydaci z całego kraju spotkali się z przewodniczącym „Solidarności" w historycznej hali BHP w Stoczni Gdańskiej.
W Olsztynie kampanię wyborczą zainaugurowano w dniu 3 maja mszą św. w kościele NSPJ, po której odbył się wiec wyborczy przy ulicy Dąbrowszczaków, przed dawną siedzibą MKZ. Uczestniczyło w nim kilkaset mieszkańców Olsztyna. Na schodach budynku, w którym na piętrze znajdowało się biuro Komitetu Wyborczego KOS stanęli kandydaci na posłów i senatorów oraz członkowie Komitetu Wyborczego. Tam padły znamienne słowa prof. Antoniego Żebrackiego, przewodniczącego Komitetu Wyborczego, krytyczne wobec odchodzącego systemu. Profesor Żebracki, przedstawiając kandydatów na posłów i senatorów ze strony „Solidarności" mówił też o Polsce, którą pamiętał, o Polsce wolnej, suwerennej, o „Najjaśniejszej Rzeczypospolitej".
Nasze spotkania wyborcze odbywały się przez cały maj. Kandydaci „Solidarności" nie żałowali czasu i trudu, przemierzyli całe województwo wzdłuż i wszerz, spotkania odbyły się we wszystkich miastach i miasteczkach województwa oraz w dziesiątkach wsi. Organizowane były w różnego rodzaju instytucjach, zakładach pracy, w szkołach, klubach, świetlicach, w kościołach, a nawet w miejskich parkach. Czasami odbywały się nawet w gminnych i miejskich siedzibach rad narodowych, a więc w budynkach terenowych ogniw ówczesnej władzy. Takie spotkanie odbyło się m.in w Gminnej Radzie Narodowej w Jonkowie a także w nidzickim ratuszu. Klimat tych dni i atmosferę spotkań próbowałem wówczas niejako na gorąco opisać w swych felietonach w „Posłańcu Warmińskim". Oto fragment jednego z nich: „Nie oszczędzaliśmy się. Odbyliśmy w ciągu miesiąca prawie sześćdziesiąt spotkań. Nie jest to mało, tym bardziej, że niektóre z nich trwały po kilka godzin i były wyczerpujące. Były to spotkania w większości udane lub bardzo udane. I nawet nie wiadomo, czy do tych najbardziej udanych należy zaliczyć to zorganizowane w morąskim parku, w miejskim kinie w Ostródzie, Domu Kultury w Olsztynku, czy też w nidzickim ratuszu. Wszędzie tam zgromadziło się dużo, od kilkuset do dwóch tysięcy osób. Że się udały – największą w tym zasługę mają miejscowi organizatorzy. Ich wielotygodniowa praca złożyła się na ten ostateczny efekt. To oni spowodowali, że podczas spotkań zarówno kandydaci, jak i wyborcy, byli nastrojeni na wysoką, serdeczną nutę i rozumieli się bez słów."
Pamiętam, że mimo tego ogromnego wysiłku do końca nie byłem pewien, czy uzyskamy w tych wyborach mandaty. Jednak Erwin Kruk kandydat na senatora nie miał wówczas wątpliwości. Nie wiem, czy był lepszym obserwatorem, czy też miał bardziej wyczulony słuch na głos ludu. Był optymistą. „Zobaczysz – mówił – my wszyscy wygramy." I tak się stało. Nie tylko w naszym województwie ale i w całej Polsce. Dotychczasowa koalicja partyjna była zaszokowana rozmiarami swej klęski, tym bardziej, że przepadła nawet ułożona przez nich tak zwana „lista krajowa". Odnieśliśmy zwycięstwo, oczywiście w określonych tylko ramach, ale zwycięstwo. Koalicja partyjna musiała brać udział w drugiej turze wyborów, aby uzyskać mandaty do parlamentu.
Te pierwsze w części wolne wybory po stronie ówczesnej opozycji nie zakończyły by się tak jednoznacznym sukcesem, gdyby nie zaangażowanie również w Olsztynie i województwie olsztyńskim setek osób skupionych w Komitetach Obywatelskich „Solidarność". Oni włączali się aktywnie w kampanię wyborczą, organizowali spotkania, rozprowadzali plakaty, ulotki, obsadzali komisje wyborcze. Bez ich wielkiej mobilizacji, w krótkim przecież czasie i dużego wysiłku nasz sukces nie byłby możliwy. Trzeba tu wymienić chociażby takie osoby jak Helena Cynalewska, Andrzej Pawłowski, Wojtek Ciesielski, Józefa Mielnik, Danuta Gulko, Teresa Stefanowicz i wielu innych. To w samym Olsztynie ale również w terenie, w każdej miejscowości było wiele osób podobnie oddanych tej ważnej sprawie.
Pamiętam, że jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia Sejmu 23 czerwca 1989 roku odbyło się w Warszawie spotkanie wszystkich parlamentarzystów z ramienia Solidarności – 99 senatorów i 161 posłów. Doprawdy była to duża grupa reprezentantów opozycji, ożywiona nadzieją na zmiany w Polsce. Podczas tego spotkania ukonstytuował się Obywatelski Klub Parlamentarny, którego przewodniczącym z nadania Lecha Wałęsy został Bronisław Geremek. Pamiętam iż w tym samym dniu udaliśmy się na Powązki, gdzie nawiedziliśmy groby żołnierzy Armii Krajowej i harcerzy z Szarych Szeregów. Na ich grobach zapaliliśmy znicze. Licznie zgromadzeni warszawiacy byli wyraźnie wzruszeni. Kiedy szliśmy długą kolumną wśród rzędów brzozowych krzyży witali nas jak bohaterów, mimo iż swój decydujący bój mieliśmy jeszcze przed sobą. Wtedy po raz kolejny poczułem w jak podniosłym momencie dziejowym uczestniczymy i jaka odpowiedzialność na nas ciąży.
To zwycięstwo jednak nie było w pełni wykorzystane przez opozycję, mimo iż wkrótce pojawiły się takie możliwości. Główną przyczyną wyhamowania polskich reform było kurczowe trzymanie się porozumień „okrągłostołowych". Czynili to również niektórzy znani przedstawiciele władz krajowych „Solidarności". Pewne ustalenia poczynione na przełomie lat 1988/89 można było wówczas zrozumieć, gdyż układ sił w całej Europie zdawał się jeszcze stabilny i te porozumienia część opozycji traktowała jako rzeczywistą szansę na zapoczątkowanie przemian demokratycznych. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego trwano przy tym układzie także wtedy gdy partner ówczesnej opozycji przy okrągłym stole, a więc Polska Zjednoczona Partia Robotnicza sama się rozwiązała w pierwszych dniach stycznia 1990 roku. A więc mimo, iż jeden z podmiotów, czyli sygnatariuszy układu przestał istnieć to nadal respektowano pewne ustalenia, niektóre z nich nawet do tej pory, przez całe 25 lat. Czyniono tak, mimo iż nie była to już ugoda społeczna, ale układ prywatny pewnych grup interesu, swoisty parasol ochronny nad partyjną nomenklaturą, dawnymi służbami i właśnie ludźmi interesu. Sprawa trwania tego układu dość szybko spowodowała polaryzację wśród posłów OKP w sejmie kontraktowym. Jednolita drużyna zaczęła się dzielić i te podziały trwają do dziś.
1989 rok, spotkanie wyborcze w Dajtkach
(...) Obok pewnych pozytywnych rozwiązań, które w różnych dziedzinach zapoczątkował sejm kontraktowy, pojawiły się także złe decyzje i negatywne zjawiska, co się wiąże, ogólnie rzecz biorąc, z tak zwanym programem Balcerowicza. Co gorsza, decyzje te były podtrzymywane i kontynuowane przez posłów i senatorów kolejnych kadencji, wyłonionych już w całkowicie wolnych wyborach, a także przez kolejno zmieniające się rządy. Do negatywnych zjawisk należą: brak rozliczenia osób które doprowadziły do ogromnego kryzysu w państwie w latach osiemdziesiątych, brak ochrony polskiego rynku przed ekspansją ze strony rozwiniętych gospodarczo krajów zachodnich, wyprzedaż w obce ręce lub zrujnowanie polskiego przemysłu, wyprzedaż polskich banków, likwidacja PGR-ów z dnia na dzień (czyniono to bez jakiegokolwiek planu i zastanowienia nad tym, co stanie się z tysiącami pracowników tych przedsiębiorstw i ich rodzinami). Pojawiło się ogromne bezrobocie, które trwa do dziś, masowa emigracja szczególnie młodych Polaków, nie mówiąc już o braku uszanowania niedzieli, braku sensownej polityki historycznej podkreślającej wartość polskiej tradycji i - co niezwykle ważne – braku sprawiedliwego podziału mediów. A przecież bez pluralizmu w mediach nie ma demokracji, nie ma autentycznej wymiany opinii, publicznej dyskusji nad najważniejszymi problemami Polaków. Nawet w tak uroczystym momencie jak dzień dzisiejszy nie można nie dostrzegać tych negatywnych zjawisk. Oczywiście wielu ludzi w Polsce bardziej optymistycznie patrzy na minione 25 lat niż to przedstawiłem przed chwilą. Wymienia się tutaj zniesienie cenzury, wolny rynek i nasycenie rynku w różnorodne towary, swoboda w podróżowaniu, zniesienie wiz, granic, różnego rodzaju barier, możliwość korzystania ze środków Unii Europejskiej. Taką pozytywną ocenę minionych 25 lat, w której jest więcej plusów niż minusów ma również znaczna część społeczeństwa. Nie ukrywam, że ja zaliczam się do tej bardziej krytycznej grupy.
Zenon Złakowski
Skomentuj
Komentuj jako gość