Do dzisiaj (28.02.) wicewojewoda Jan Maścianica nie otrzymał oficjalnej decyzji odwołania. Wszystko co wie, to wie z mediów. Dzisiaj jeszcze jako wicewojewoda – złożył wizytę miejskiej konserwator zabytków, by wyrazić swoje ubolewanie.
Informacja o zarekomendowaniu do odwołaniu oprócz czterech wojewodów także wicewojewody Jana Maścianicy (PO) ukazała się w czwartek 27.02. w mediach z powołaniem na biuro ministra administracji i cyfryzacji. Ale w chwili, gdy rozmawiałem (w piątek 28.02.) z Janem Maścianicą wicewojewoda nadal nie miał żadnej oficjalnej decyzji o odwołaniu. Zastałem wicewojewodę przy sprzątaniu biurka, w którym trzymał też numery „Debaty".
Dzisiaj też Jan Maścianica zrobił jeszcze jedną rzecz jako wicewojewoda: odwiedził miejską konserwator zabytków Annę Juszczyszyn.
- Czy to prawda, że złożył pan dzisiaj wizytę miejskiej konserwator zabytków Annie Juszczyszyn, by wyrazić ubolewanie za oskarżenia wyrażone na słynnej konferencji prasowej poseł Lidii Staroń 30 stycznia br. w sprawie miejskiej konserwator?
Jan Maścianica: - Byłem u pani konserwator z informacją, że nie wszystko co jest w artykule prasowym było prawdziwe.
- Ale w którym artykule?
Jan Maścianica: - To nie dotyczy pana tekstu, tylko relacji z konferencji chyba w „Wyborczej". Wyraźnie mówiłem na konferencji, że nie jestem uprawniony do oceny pracy pani konserwator, bo nie jestem jej przełożonym, a nawet gdybym był uprawniony to nie znam całości obrazu działania pani konserwator, wyrobiłem sobie zdanie tylko w sprawie docieplenia jednego budynku przy Zientary-Malewskiej 31. Wskazałem na szereg błędów, które tam zostały popełnione, moim zdaniem i zdaniem też WKZ. Powiedziałem też na tej konferencji, że jedną z przesłanek rozwiązania umowy pomiędzy wojewodą a prezydentem dotyczącej uprawnień miejskiej konserwator, były napięcia występujące pomiędzy MKZ a WKZ, ale to nie była główna przesłanka.
Pani Juszczyszyn wysłała do mnie obszerny list na podstawie relacji prasowych z tej konferencji, bo przecież nie była na niej. Zamierzałem jej odpowiedzieć, ale okoliczności spowodowały, że nie będę miał już szansy tego uczynić, więc póki jeszcze sprawuję funkcję, to uznałem, że powinienem dać rodzaj satysfakcji i zadośćuczynienia. Chciałem podkreślić, że pojedyncze rzeczy nie mogą rzutować na obraz całości pracy MKZ i to wszystko.
- Dokonałem dokładnej analizy sprawy tego budynku Zientary-Malewskiej 31. MKZ nie zrobiła nawet najdrobniejszego błędu. Dwukrotnie minister kultury utrzymał jej decyzje w mocy, również pana zwierzchnik...
Jan Maścianica: - Mój zarzut dotyczył rzeczy zasadniczej, czy najpierw rozpatrzono, czy budynek miał 12 metrów wysokości, bo wtedy jest wyłączony z uzgodnienia, niezależnie od tego, że ten zapis w ustawie budowlanej jest skojarzony z przepisem o ochronie zabytków, że obiekty z gminnej ewidencji zabytków podlegają uzgodnieniu. Jeśli przepis szczególny wyłącza działania, to nie ma MKZ tytułu prawnego do zajmowania się ta sprawą.
- Ale również WSA utrzymał w mocy tę decyzję. Gdy pan szedł na konferencję prasową pani poseł Lidii Staroń, czy pan samodzielne wyrobił sobie zdanie na temat sprawy budynku Zientary-Malewskie 31, czy też ktoś panu ją zreferował?
Jan Maścianica: - Uzyskiwałem informacje z urzędu, który mi podlega, czyli WKZ, a konkretnie od pana Kaliczyńskiego, bo pani dyrektor Zalewska była chora, i na tej informacji bazowałem i wnikliwie przeczytałem te decyzje. Nie we wszystkim jesteśmy omnipotentni i wszechwiedzący. Nigdy nie miałem problemu z przyznaniem się do pomyłki. Takie naświetlenie w mediach pracy MKZ, jednostronnie naświetlenie, wystawienie jej pod pręgierz było krzywdzące.
- Czy ma pan plany na przyszłość?
Jan Maścianica: - Nie, skąd, zostałem tym odwołaniem zaskoczony. Do tej pory nikt mi nie przekazał żadnej oficjalnej decyzji. Dowiedziałem się o tej decyzji z mediów. Powołującym i odwołującym jest premier na wniosek wojewody. Rozmawiałem z wojewodą. Nikt do niego się nie zwracał i on sam z siebie nie składał takiego wniosku.
Sprzątam właśnie biurko, mam tu wiele „Debat". Szanuję to co państwo piszecie, czasem skrajnie, ale to jest dopuszczalne. Czytałem też państwa oświadczenie w sprawie pomnika w Pieniężnie. Jestem zaskoczony odium zajadłości samorodnych obrońców rosyjskiej racji stanu, które się podniosło po uchwale samorządu Pieniężna. Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, każdy ma prawo nawet do skrajnych wypowiedzi typu Hyde Park, ale samorząd Pieniężna działa odpowiedzialnie, z całą świadomością tego, że jest to uchwała intencyjna a nie wykonawcza, a jest cały kompleks zagadnień międzynarodowych, które są poza samorządem. Brakuje nam tej kultury debaty, poszanowania drugiej strony. Życzę panu i „Debacie" tej niezłomności i wnikliwości, co do tej pory.
- Dziękuje za rozmowę
rozmawiał Adam Socha
PS. Nieoficjalnie wiadomo, że w przypadku odwołania Jana Maścianicy na stanowisku wicewojewody warmińsko-mazurskiego miałaby go zastąpić była wiceprezydent Elbląga Grażyna Kluge.
---------------------------------------------------------
Poprosiłem też miejską konserwator zabytków Annę Juszczyszyn o komentarz do dzisiejszej wizyty wicewojewody.
- Nie odebrałam tej wizyty jako przeprosin, bo nie traktuję tej sprawy personalnie. Zareagowałam na wystąpienie wicewojewody jako urząd, który sprawowałam przez 10 lat, a wicewojewoda nie wziął tego pod uwagę oceniając moją pracę, tylko skupił się na jednej sprawie - powiedziała Anna Juszczyszyn. - Efektem całej tej sprawy będzie zniszczenie 20-letniej tradycji sprawowania opieki nad zabytkami przez samorząd Olsztyna.
Skomentuj
Komentuj jako gość