Bogdan Bachmura
Mamy za sobą kolejny polsko rosyjski remanent historyczny. Więcej się z niego dowiedzieliśmy o czasach w których żyjemy, niż prawdy o wydarzeniach sprzed 70 lat. Skrajnie rozbieżne wyniki historycznego „spisu z natury” wpisane były w scenariusz rocznicowych obchodów. Stare i nowe rosyjskie kłamstwa, półprawdy i manipulacje faktami spełniły swoje zadanie. „Rewelacje” wytypowanych rosyjskich naukowców i mediów na temat polskich tajnych knowań z Hitlerem i winy Polski za wybuch II wojny światowej trafiły w zapotrzebowanie na pielęgnowanie rosyjskiej narodowej dumy i zbiorowej tożsamości. Ograniczony do Rosjan krąg „kupujących” taki historyczny „towar” pozwolił premierowi Tuskowi na milczenie w tej sprawie bez konieczności kopania się ze ślepym koniem.
Na takie dumne milczenie nie mógł sobie pozwolić Watykan, tracąc cierpliwość wobec coraz silniejszych oskarżeń organizacji żydowskich, a w ślad za nimi zachodnich mediów o brak reakcji Piusa XII na eksterminację Żydów podczas wojny. Ponieważ wielokrotne przypominanie faktów ratowania Żydów za pomocą „potajemnego wsparcia” nie zatrzymało forsowania „czarnej legendy” Piusa XII , Watykan zdecydował się przejść do kontrataku. Na łamach „L’Observatore Romano przypomina, że „jeżeli ktoś pozostał obojętny wobec Zagłady, to byli to Brytyjczycy i Amerykanie. Co więcej, Władysław Bartoszewski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” oznajmił, że „nawet amerykańscy Żydzi nie kiwnęli w tej sprawie palcem. I dziś starają się to demagogicznie nadrabiać, ferując często niesprawiedliwe wyroki dotyczące innych narodów”.
W. Bartoszewski wie co mówi. Począwszy od lat 60., czyli od czasu, kiedy Holokaust zaczął w ogóle Żydów interesować, nie tylko doprowadzili oni do uznania go za wydarzenie szczególne i niepodważalne, ale stali się depozytariuszem tego, co w sprawie „Ostatecznego Rozwiązania” prawdziwe, a co nie.
Do powracających nieustannie żydowskich oskarżeń wobec Polaków zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Miniona 70. rocznica wybuchu wojny była doskonałą okazją do rozmowy na temat stosunku Żydów, obywateli Rzeczypospolitej, do niemieckich władz okupacyjnych w pierwszych latach wojny. Do odpowiedzi na pytanie, czy realizacja przez Niemców „Ostatecznego Rozwiązania” bez współdziałania samych Żydów byłaby na taką skalę możliwa. Mimo niezliczonych publikacji na temat Holokaustu, wiedza Polaków, a tym bardziej obywateli innych państw zachodnich na ten temat jest znikoma. Warto więc przypomnieć, że zbudowana na polskich ziemiach sieć żydowskich gett nie była jedynie wynikiem realizacji niemieckich planów zagłady. W nie mniejszym stopniu odpowiadała żydowskim planom wyartykułowanym w 1920 roku w Komisji Konstytucyjnej Sejmu RP przez Izaaka Grunbauma w imieniu Związku Posłów Narodowości Żydowskiej. Propozycja dotyczyła przekształcenia żydowskich dzielnic mieszkaniowych w „autonomiczne prowincje”, których stosunek do państwa polskiego regulowałyby odrębne ustawy. Plany te wprowadził w życie na terenie Warszawy, największego skupiska Żydów w Polsce, Adam Czerniakow, przedwojenny senator Rzeczypospolitej, mianowany 23 września 1939 r. przez prezydenta Stefana Starzyńskiego na stanowisko prezesa Zarządu Gminy Żydowskiej w Warszawie.
Warszawska „autonomia terytorialna Żydów”, zwana potocznie gettem, powstała 2.10.1940 r. Była wynikiem negocjacji toczonych przez Adama Czerniakowa z władzami niemieckimi w siedzibie SS w Warszawie, który 19 maja 1941 r. przyjął z rąk Niemców nominację na stanowisko burmistrza żydowskiej autonomii i zarazem przewodniczącego Judenratu. Łódzką autonomią żydowską zarządzał Chaim Mordechaj Rumkowski, zwany tam „królem Chaimem”. „Księciem” na Śląsku był Mojżesz Meryn, w Lublinie Szama Grajer.
Odgrodzenie się żydowskiej autonomii od świata zewnętrznego zostało sfinansowane z jej budżetu oraz funduszy społecznych. Adam Czerniakow napisał w swoim dzienniku, że „mury są po to, aby Żydów bronić przed ekscesami, że planuje się opracowanie obrony obszaru getta”. Plany te miały chronić Żydów nie przed Niemcami, lecz przed Polakami.
Gdy w latach 1939 – 1942 Warszawa była nękana łapankami, egzekucjami i wywózkami do obozów koncentracyjnych, współpraca żydowsko-niemiecka kwitła w najlepsze. Ewa Kurek w swojej książce „Poza granicą solidarności” podaje, że żydowskie autonomie w tym czasie posiadały własną strukturę władzy, administrację oraz budżet. Ich burmistrzowie i Judenraty miały m.in. prawo nakładania podatków - co czyniono z takim zaangażowaniem, że „Gazeta Żydowska” w 1940 r. napisała o pierwszym w historii Żydów podatku na karty chlebowe. W obrębie autonomii funkcjonowały żydowskie szkoły, poczta, rabinat oraz instytucje kulturalne: kino, teatry, sale koncertowe. W Krakowie i Łodzi wychodziły gazety. Mnożyły się lokale rozrywkowe. W „Melody Palace” odbyła się zabawa karnawałowa z konkursem na najpiękniejsze nogi. „Getto tańczy” – pisał w „Kronice getta warszawskiego” Emanuel Ringelblum. W Łodzi Chaim Rumkowski wypuścił w miejsce marki niemieckiej tzw. chaimki. W szczytowym okresie rozwoju łódzkiego getta (przełom 1941/1942) żydowska administracja liczyła 10 tysięcy osób, czyli 6% mieszkańców getta. Gdy Polacy sabotowali obowiązek dostarczania Niemcom czegokolwiek, ci ludzie nie tylko dostarczali szczegółowych informacji na temat rekwirowanego później majątku swoich rodaków. Od lipca 1942, kiedy rozpoczęły się wywózki, zanim sami stali się ofiarami, odegrali rolę katów własnego narodu. Jak ocenił 20 lat później żydowski historyk, E. Ringelblum, „system zarządzania gettem łódzkim kształtował się na podobieństwo Niemiec hitlerowskich”. Kim byli ludzie, którzy, jak napisał Władysław Szpilman „zarazili się duchem gestapo”? Przeważali wśród nich wykształceni Żydzi, wywodzący się z kręgów zasymilowanej inteligencji. Tacy jak Adam Czerniakow, który popełnił samobójstwo, gdy skutki własnego zaprzaństwa nie pozwoliły mu dalej żyć, czy „król” Chaim Rumkowski, który zginął jako jeden z ostatnich z łódzkiego getta, do końca prowadząc rodaków na śmierć w nadziei na własne ocalenie.
Tak, jak wcześniej, gdy ginęli Polacy, Żydzi zajmowali się swoimi sprawami. Wielowiekowa tradycja życia obu narodów obok siebie, bez porozumienia, współpracy i solidarności w sytuacjach ekstremalnych spowodowały różne oceny wydarzeń lat 1939-1942. Z punktu widzenia narodu żydowskiego zbudowane wtedy „autonomiczne prowincje” nie noszą znamion zdrady. Współpraca z Niemcami przy mordowaniu własnego narodu w świetle żydowskiej tradycji i religii to czyn usprawiedliwiony i uzasadniony. Wynika z nieograniczonego prawa i obowiązku ratowania własnego życia w sytuacji zagrożenia (Kiddush ha-chajim) nawet za cenę życia innych ludzi.
Oskarżając Polaków o bezczynność i współdziałanie z Niemcami w zagładzie swojego narodu Żydzi odmawiają zastosowania wobec nich Kiddush ha-chajim. To nie tylko ułatwia zrozumieć i usprawiedliwić dawne własne grzechy, ale także więcej wymagać od innych narodów. Pozwala uczynić Holokaust centralnym epizodem w dziejach narodu żydowskiego, jako wydarzenie nie tylko historyczne, ale przede wszystkim teologiczne i metafizyczne, jako nowe przymierze z Bogiem. Czy Polacy na taką zgodną z żydowską tradycją interpretację dziejów powinni się zgodzić? Z polskiego punktu widzenia współpraca zasymilowanych Żydów, polskich obywateli, z Niemcami postrzegana była jako zdrada Państwa Polskiego. Także jako chrześcijanie mamy prawo i obowiązek takiej oceny, zwłaszcza że chodzi o zagładę milionów niewinnych ludzi, chasydów, stanowiących olbrzymią większość narodu żydowskiego, ofiar niemieckich zbrodniarzy i współpracujących z nimi zasymilowanych Żydów. Milczenia na ten temat nie usprawiedliwia nic. Ani strach przed oskarżeniami o antysemityzm, poprawność polityczna ani finansowe czy polityczne interesy. Zbyt wielka była tragedia i ofiara narodu żydowskiego, aby pełna prawda o niej miała polec na ołtarzu bieżących interesów i kalkulacji. Nawet, jeśli nie jest ona na rękę dzisiejszym reprezentantom narodu wybranego. Bez naszego zaangażowania w przywracanie pamięci nasze „winy” wobec Żydów będą coraz większe. Będzie tak jak z gen Franco, człowiekiem, który wprawdzie uratował, jako hiszpański przywódca, najwięcej Żydów w Europie, ale zasłużył na wieczną niepamięć, bo stał się wyrzutem sumienia dla wszystkich, którzy mają żydowską krew na rękach.
Skomentuj
Komentuj jako gość