Adam Kowalczyk

Może rozstrzygnie Pan najpierw, co jest pierwsze – jajo czy kura, bo sprawa jest poważna. Akwinata nic na ten temat nie powiedział? Tym gorzej dla Akwinaty. To co jest pierwsze, nienawiść do Kościoła ludzi przezeń odrzuconych, czy nienawiść Kościoła do obywateli tego państwa, uprawiana przy pomocy władzy tego państwa? Niestety, tego konfliktu między Kościołem, branym bardziej jako kler czy hierarchia już nikt nie uciszy. Kościół będzie szedł w zaparte a skonfliktowana społeczność może się tylko radykalizować. Można powiedzieć, że część państwa jest konflikcie, który może się tylko rozszerzać i nasilać. Nie wiem, czy złagodzi to mariaż ołtarza i tronu. Moim zdaniem będzie to tylko napędzać procesy laicyzacyjne.
Taki drobiazg, dlaczego z moich podatków finansuje się walkę Kościoła z LGBT? Ja nic do nich nie mam, więc dlaczego ja się składam na odebranie im szans? Dlaczego najmłodsze moje dziecko przychodzi z płaczem, bo pani dyrektor postraszyła je piekłem za niechodzenie na religię? To również za moje podatki straszy się moje dziecko? Ludzie Kościoła wstydu nie mają czy Boga się nie boją?
Religijna historia mojej rodziny jest krótka i zwięzła. Wszyscy zostaliśmy zaniesieni do Kościoła przez rodziców i inkorporowani do katolicyzmu. Z Kościoła odchodziliśmy sami. Przyczyny były różne, ale istotne. Wreszcie przenieśliśmy się ze wsi do miasta, bo nie dało się wytrzymać tego braku tolerancji. Teraz i w mieście jest za ciasno. Wiemy kto winien i pod wpływem jakiej atmosfery. Nie zanosi się na to, żebyśmy darowali ten religijny obłęd, który jest nam podawany „ustami” organizacji państwowych. Państwo opętane przez dowolnego bożka (bo Kościół to bożek – Boga w tym niewiele) nie zdobędzie się na umiar represji światopoglądowych wobec swoich obywateli.
PS. Panie AK, Kościół nie powinien rządzić Państwem, skoro Państwo nie rządzi Kościołem. Autonomia i bez wzajemnych wymuszeń. A jeśli autonomia to i rozdział… bo inaczej to właśnie byle co – zniekształcenie wszystkiego, co człowiek niezależny może sobie zaplanować.

Dla ministra edukacji msza ważniejsza od obrad komisji sejmowej na temat EDUKACJI (sic!)
https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/601827,piontkowski-minister-edukacja-msza-komisja-jasna-gora-szumilas-polityka.html

Widocznie nie chciał się zniżać do poziomu dyskusji o "kwestii możliwości wypłacenia nauczycielom wynagrodzenia za czas strajku oraz o raporcie Najwyższej Izby Kontroli dotyczący(m) konsekwencji reformy edukacji." Normalni ludzie starają się unikać rozmów o tak absurdalnych sprawach.

"...Niechaj, kogo wiek zamroczy, Chyląc ku ziemi poradlone czoło,Takie widzi świata koło, Jakie tępemi zakreśla oczy..."

Wydaje mi się, że trochę „cierpimy” nie z naszej winy. To znaczy, wina jest po stronie Kościoła i Państwa, a my jesteśmy w tę wojnę polsko - kościelną przez kogoś wkręceni. Nie będę wyciągał sprawy winy Kościoła i Państwa, bo to bezskuteczne mielenie tego samego od lat. I to nie jest sprawa „lewactwa” – tak to tylko wygodnie jest mówić prawicy i Kościołowi. Sprawa jest o wiele poważniejsza. Kościół swoimi „umowami” dał imprimatur dla tego typu działań, z których chce wyjść zwycięsko nad „lewactwem”, które jest niezwykle pojemne, a za każdym razem, wg potrzeb, definiuje prawica (Kościół i politycy skrajnej, lub usłużnej prawicy). Bo przecież „lewactwem” nie jest ani LGBT, ani feminizm, ani aborcjonizm, itp. Jak świat światem, lewactwo to forma aktywnej walki po stronie lewicowej partii, której istnienie u nas jest wątpliwe. Wypada tylko westchnąć, że kiedyś to było lewactwo (o jaczejkach to już nawet pomarzyć nie można).
Z poważnych źródeł wiem, że antyklerykalizm w Polsce jest wyprodukowany i wykorzystywany do odwrócenia uwagi od powodów antysemityzmu i antyamerykanizmu. Nie wiązał bym tego z prawdą, ale coś w tym może być, bo w normalnym narodzie, po takim dzianiu się rzeczywistości powinien rozbudzić się ten ochronny objaw. Fakt, że to działa… Ktoś nas wpuszcza i wcale nie jestem pewien, czy media gonią prawdę, czy zaganiają nas do zmiany myślenia, tym bardziej, że orwellowskie ministerstwa już mamy.
PS. I w tym wszystkim pojawią się „prymas inter pares”, który wszystko wie lepiej… a nawet ręczy. A przecież wiemy, że potrafi posłużyć się własnym mózgiem, ale w niektórych tematach… Sorry, taki mamy klimat – winien dodać.

Z niejakim niedowierzaniem czytam wiadomość, że powstaje nowa partia pod wezwaniem „Biała Róża”, symbol dawnej i dzisiejszej opozycji. Cóż, życzę Polsce tak dobrze, że chciałbym, żeby działała choć jedna partia inna od dotychczasowych. Pewnie będzie mieć zagwarantowany „bonus” w postaci nowości. Przyglądajmy się jednak paru rzeczom. Po pierwsze przywódczyni. Angelika Jarosławska-Sapieha jest osobą częściowo znaną jako ekspert sejmowy. Żadna rewelacja, Po drugie, towarzystwu jakie wokół siebie gromadzi (żeby nie było jak nie daj Bóg w PiS-ie). Hasło „eksperci” w naszej rzeczywistości nie brzmi dobrze, bo każda dotychczasowa miała tylko ekspertów, cóż że od afer… jednak na takie wezwanie trzeba się kiedyś dać namówić w nadziei, że wreszcie przyjdą (jak z tymi ładnymi dziewczynami). Po trzecie, w naszej sytuacji niebezpiecznie jest odwoływać się do wskazówki „po owocach ich poznacie”. To za późno. Więc patrzmy przynajmniej na to, co mówią. Trudno być w opozycji do programów tych partii, co istnieją. Wizja może być klasowa i to jest niebezpieczne, bo niby dlaczego Polska nie może być podporządkowana wizji bogatych, żeby byli jeszcze bogatsi. Po czwarte, zapotrzebowanie na nienawiść do establishmentu politycznego jest duża i patrzmy, czy nie zechce się zrealizować w postaci „Białej Róży”, bo nie byłby to dobry symptom. To byłby zły doradca dla życia społecznego. Widzimy, jaki zbiór osiąga nienawiść już rozpętana w kraju, w tak dużym procencie katolickim. Po piąte, bądźmy wyczuleni na kontakty z dotychczasowymi partiami, bo znamy taki przypadek jak PPPP wykreowana przez SLD. Ich to może i bawiło, ale nas nie. Nie chcę być złośliwy, ale w powstaniu tej partii palce mógł maczać zarówno PiS jak i PO. Obie z powodu desperacji… Niczego jednak w tym względzie nie przesądzam. Pod rozwagę jednak poddaję, bo czasu do wyborów niedużo, wbrew pozorom.
PS. Koniecznie również trzeba obserwować stosunek „Białej Róży” do „kościelnej alby”. Prawdopodobnie będzie milczenie, bo szkoda utraconych wyborców z obu stron. A później… no nie wiem, k… nie wiem. „Przyjechał do nas bezdomny z W-wy dwoma samochodami jednocześnie i dał nam oba. Później zmarł”. W tym wypadku, nie wiem jaki kruszec będzie przypominać to milczenie. (Z tych powodów umieszczam to w tym temacie).

To pewnie tak samo należy potraktować inicjatywę MM Kolonko „Rovolution”. Jeden postulat w jego programie jest niezwykły, bo jego realizacja może oznaczać koniec sporów i podziałów. Jest to mianowicie dostęp do broni palnej dla każdego. Daj Boże to i Kościół zarobi na pogrzebach a społeczeństwo zacznie normalnieć, być głupcem pod rządami takiej partii to niezwykle ryzykowne.

Wreszcie świat przestępczy będzie miał prawdziwie swoją reprezentację, bo dotychczasowe partie jakoś słabo dbały o jego interesy. Poza kilkoma przypadkami (znanymi mi) prezydent raczej ich nie ułaskawiał zbiorowo. Już myśłę o tym, że ciarki mnie przejdą jak będę przejeżdżał przez Pruszków lub Wołomin. Jak jeden mąż pod bronią. Nie przekroczę nawet 50km/h. Po tej partii dojdzie do władzy partia „Zielone Ludziki” - wystarczy dokupić tylko mundury, które są w każdym sklepie z militariami. Nie wiem tylko jaki przećwiczyć okrzyk: „Urrra” czy „Sieg-Heil”. A może „Aj-Waj”.

W naszej sytuacji, żadne z opozycyjnych ugrupowań (Wiosna, Biała Róża, Revolution, ani żadne inne, które gdzieś tam istnieją lub ma szansę jeszcze powstać) nie zmieni istotnie sytuacji w Polsce. Tak więc zwolennicy tych ugrupowań i ich wyborcy Demiurgami nie będą, ale wypada dać wyraz, bo nie ma pilniejszego dla Polski zadania politycznego, jak odsunięcie PiS-u od władzy. Pokonalibyśmy tym faktem roszczeniowe resztki świadomości tego systemu, jak widać, niezwykle trwałe i jak widać, do wykorzystania. Trzeba jednak być świadomym tego, że to, póki co, akt symboliczny.
Najzwyklej w świecie trzeba również wziąć pod uwagę nasze doświadczenia...
Szanowni Państwo, proszę więc wziąć pod uwagę to, że wszyscy jesteśmy jakoś przez polityczne życie poobijani. Składamy się ran. Wszystkim nam jakiś świat się zawalił. I powoli zawalał się po 89 roku. Patrzyliśmy na to i nie dowierzaliśmy, że jest to możliwe. A jednak. Dlaczego więc mamy sobie jeszcze bardziej pogarszać swoje samopoczucie. Czy koniecznie musimy wszyscy brać udział w tej wojnie? Nie wystarczy kilku wariatów, straceńców i ludzi chorych pod pewnym względem?
Po co więc zajmować się Kościołem? Jest i tyle. A to jaki jest, powinno zastanawiać jego członków. „Dziś prawdy nie znają tylko ci, którzy nie chcą jej poznać” T. Sekielski. Jeśli chcą gnić moralnie w stadzie to ich sprawa. Wystarczy nie mięć z tym nic wspólnego. Również po co zajmować się państwem i mieć wobec niego oczekiwania, jeśli nasz patriotyzm nikomu nie jest potrzebny, a raczej stanowi przeszkodę w porozumiewaniu się w sprawach prostych? Jeśli łudzimy się, że coś można zmienić to z pewną dozą sceptycyzmu i rozeznania bierzmy udział w wyborach, a później zostawmy to biegowi rzeczy. Władza boi się tylko siły wynikającej z kartek wyborczych, ale i na to znalazła sposoby. Cóż to dla władzy chcącej władzy absolutnej sfałszować wybory? Żaden problem. Mamy to we własnej historii, a więc nic nowego.
Wczoraj oglądałem fragmenty Konwencji PiS-u. Mimo regularnego uśmiechu, zdałem sobie sprawę, jak bardzo wielką krzywdę wyrządziły Polsce poprzednie rządy (może ostatni najbardziej). Teraz dziwię się, że Schetyna i ówcześni członkowie PO, czy nawet członkowie ówczesnej koalicji jeszcze na coś liczą. To jest pogrążenie na zawsze tej strony polityczniej. Ma szansę sczeznąć tak PO, jak i PSL, czy SLD. I dobrze – nie zaśmiecajmy sobie nimi przyszłości. Zwróćmy się do nowych, mimo że szans na naprawę Polski nie mają, bo takiego poparcia nie osiągną. Ale może kiedyś...

Mam przed sobą butelczynę 0,7 l po dobrej wódce. Wypiliśmy z „kapelanem rodzinnym” (wolał to określenie niż „ksiądz rodzinny”). Kierowca (parafianin który ma tu rodzinę) przyjechał po niego i pojechali zostawiając mnie z pustą butelką. I taka naszła mnie refleksja. Z tym rozdziałem Kościoła od Państwa jest jak z tą wódką, której już nie ma: 45% alkoholu i reszta to woda (mam taką nadzieję!). Załóżmy nawet, że Kościół to te 45% a reszta to Państwo. Woda w nadmiarze też nie jest zdrowa, ale ogłupia to nas te 45%. Na szczęście nie dostałem małpiego rozumu, ale są tacy. Sądzę wszakże, że państwo nie dopuści do obrotu spirytusu, gdzie dla Państwa będzie tylko 5%. A o. Dyrektor jest w stanie to zrobić, „na słodko” choć bez trupiej czaszki. Bo jeśli Państwo we własnym interesie tego nie dopilnuje to niedługo pojawi się w sprzedaży „ Duch cz.d.a. 99,9% - spirytus czysty do analiz” - chyba tak to się tłumaczy. Pewnie w kolorze purpury i fioletu.
Dodam, że szczególnie nie przepadam za alkoholem, ale jeśli już to jakieś takie „damskie wódki do polizania” - góra 18%, żeby alkohol znał swoje miejsce w szeregu i nie ogłupiał. W chwilach zmęczenia może być wino nawet 12% alkoholu. A jak mnie alkohol wkur… to mogę przejść na piwo i jeszcze go rozpuścić jakimś dobrym sokiem. Znam człowieka, który do alkoholu ma stosunek homeopatyczny. Kupuje jakieś Brendy, wypija kieliszek i do tego dolewa kieliszek herbaty i tak aż do momentu, kiedy w lodówce herbata się skwasi, ale miesiąc jakoś przeleci. Drugi robi to samo, ale z rumem, przy czym wystarcza mu na dwa tygodnie. I to przypomina mi obiektywny proces - laicyzację...
Przypomnę tylko, że to miała być wypowiedź o rozdziale Kościoła od Państwa, ale jak to inaczej wytłumaczyć w Klubie AA?