Z coraz większym rozgoryczeniem oglądam wojnę na krzyże. Tak właśnie, na krzyże. A przecież zaczęło się tak wzniośle. Po wielkiej tragedii jaką była nieszczęśliwa śmierć tak wielu ludzi, w tym Prezydenta Rzeczpospolitej, ludzie spontanicznie ustawili prowizoryczny krzyż przed siedzibą Prezydenta. Dziesiątki tysięcy ludzi przybyły tam by złożyć hołd pamięci ofiar. Trudno o bardziej chrześcijański gest. Przez chwilę miałem nawet złudzenie, że na jakiś chociaż czas, nienawiść opuściła serca ludzi.
Niestety, myliłem się przynajmniej co do części. Od początku wiadomym było, że krzyż stoi prowizorycznie. Stoi tam też niezgodnie z prawem. Wiadomo też było, że po przeminięciu tłumów, po złożeniu hołdu pamięci zmarłych, krzyż miał być przeniesiony w inne, tym razem już stałe miejsce. Wiadomo też było – przynajmniej tym co uważają, że państwo opiera się na przestrzeganiu prawa – że sprawa tego krzyża musi być uregulowana prawnie. Jak pokazały wydarzenia, wątpliwości co do takiego biegu sprawy nie mieli stawiający krzyż harcerze, kuria i kancelaria prezydenta. Zawarto odpowiednie porozumienie o przeniesieniu krzyża i sprawa wydała się być załatwiona. Pomijając kilka niezręcznych wypowiedzi, władze zachowały się powściągliwie. Warto pamiętać, że w świetle prawa ustawienie tego krzyża było samowolą budowlaną ściganą z art. 90 ustawy Prawo budowlane. Odpowiedzialne za to organy wstrzymały się – na własną, prywatną – odpowiedzialność z egzekwowaniem prawa, co zważywszy na okoliczności uważam za krok bardzo rozsądny. Ściśle rzecz biorąc Wojewódzki Konserwator Zabytków zwróciła pisemnie uwagę gospodarzowi terenu czyli kancelarii prezydenta, że cały ten teren jest wpisany do rejestru zabytków i jako taki podlega ochronie konserwatorskiej. Wskazując na walory zabytkowe terenu Pani konserwator uprzedziła, że nie widzi możliwości wyrażenia zgody na ustawienie tam krzyża czy jakiegoś monumentu. Co istotne – nie wszczęła postępowania w związku z naruszeniem prawa. Podobnie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nie wszczął postępowania w powyższej sprawie. Widać stąd wyraźnie, że cokolwiek nie myślimy o nastawieniu władz, organa państwa zachowały się powściągliwie czekając na polubowne załatwienie sprawy.
Ale niestety mamy demokrację, gorzej – mamy ochlokrację. Demokracja ma to do siebie, że każdy gada jak Piekarski na mękach. Poczynając od nowego prezydenta, którego można posądzić o wszystko tylko nie o takt i umiejętność miarkowania tego co mówi, a skończywszy na najostatniejszej ciurze politycznej, która szuka okazji do znalezienia się choć raz w telewizji. I tak zaczęła się wojna o krzyż, której pierwszą ofiarą stały się ludzkie uczucia, potem prawda a potem sam Pan Bóg. Z jednej strony usunięcia krzyża zażądali anarchiści i wszelkiej maści lewactwo bojąc się najwyraźniej, że krzyż zostanie przeniesiony zanim zdążą zaprotestować. To mnie nie zdziwiło bo po lewakach, anarchistach i innych sodomitach niczego innego się nie spodziewałem bo niby dlaczego.
Niestety obudzili się i „obrońcy krzyża”. Diabeł zaczął rechotać. Jest taka stara, rzymska jeszcze maksyma, „argumentum pessimi turba” – najgorszym rzecznikiem prawdy jest pospólstwo. Ci samowolni obrońcy – jak ostatnio słyszałem – prędzej zginą niż pozwolą na usuniecie krzyża przez „człowieka uważającego się za prezydenta”. Dla nich nie istnieje już nic jak tylko MY i ONI. MY to prawda, ojczyzna i dobro a ONI to sama kwintesencja zła. ONI nie są tylko przeciwnikiem, ONI są wrogiem a wroga trzeba zniszczyć do końca. Nic więcej nie ma, nienawiść do ONYCH tak tych obrońców zaślepiła, że Boga stracili z oczu a krzyż stał się dla nich jedynie orężem, którym wroga zniszczą. Oczywistą konsekwencją takiej walki jest ośmieszenie wiary i kościoła oraz danie do ręki argumentów rzeczywistym i groźnym wrogom Krzyża. Krzyża przez duże K.
Krzyża należy bronić przed usunięciem z przestrzeni publicznej i z naszych serc. Ale pamiętajmy, że nie możemy tego robić mając serca przepełnione nienawiścią. Tam jest za mało miejsca. Napełniając serce nienawiścią wypychamy z niego Boga.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość