Po 4 latach od katastrofy smoleńskiej jedynymi winnymi nadal są piloci Tu-154 wskazani w słynnym sms-ie, rozesłanym politykom PO po katastrofie, jak twierdził gen. Petelicki. „Do ustalenia zostało tylko, kto ich do tego nakłonił".
Jedynie z raportu NIK dowiedzieliśmy się, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP, były w latach 2005–2010 organizowane w sposób, który nie gwarantował należytego poziomu bezpieczeństwa. Brakowało spójnego systemu procedur, a istniejące przepisy były w wielu wypadkach lekceważone, czego przykładem był lot z 10 kwietnia 2010 roku, który w myśl obowiązującego w Polsce prawa w ogóle nie powinien się odbyć. NIK oceniła negatywnie wywiązywanie się przez Szefa KPRM Tomasza Arabskiego i KPRM z nałożonych obowiązków, z wyjątkiem organizacji wyjazdów premiera i wicepremierów, które oceniono pozytywnie. Negatywnie została również oceniona działalność pozostałych podmiotów kontrolowanych – 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, Dowództwa Sił Powietrznych, MON oraz MSZ.
Raport NIK powędrował do szuflady.
Prokuratura postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków podczas wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 roku zastępcy szefa BOR gen. Pawłowi Bielawnemu (jego szefa Mariana Janickiego po katastrofie awansowano na stopień generała) oraz dwóm oficerom 36 SPLT, który „ukarano" rozformowaniem.
I chwatit! Prokurator Generalny Andrzej Seremet ogłosił, że jego zdaniem śledztwo w sprawie organizacji lotów do Smoleńska należy umorzyć. Jedynie wobec sprzeciwu prokuratury wojskowej przedłużył je o pół roku. Niestety, wobec nie stwierdzenia obecności alkoholu we krwi gen. Błasika oraz wykluczenia jego głosu w kokpicie, nadal nie można ustalić, kto nakłonił pilotów do lądowania. Jedyna szansa, że Amerykanie, którzy podsłuchiwali rozmowy telefoniczne najważniejszych polityków na świecie, zarejestrowali też rozmowę prezydenta Lecha Kaczyńskiego z bratem, który – jak ogłosił Lech Wałęsa – miał polecić prezydentowi, by lądował.
W czerwcu 2010 roku zamieściłem tekst na temat tragedii smoleńskiej, w którym dzisiaj nic bym nie zmienił, poza aktualizacją afer i patologii III RP (np. o Amber Gold czy Infoaferę). Przypominam jego fragmenty.
„Czarna skrzynka" to III RP
(Tekst z czerwca 2010 roku)
Państwo polskie oblało egzamin, wbrew temu co stara nam się wmówić Marszałek Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk. Katastrofa w Smoleńsku to tragiczny finał III RP. Apeluję, by skupić się na badaniu błędów, które popełniło państwo polskie, jego urzędy i stojący na ich czele funkcjonariusze, które doprowadziły do katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, zamiast brnąć w coraz bardziej fantastyczne teorie o zamachu. Na nas nie trzeba się zamachiwać, sami się pozabijamy.
Dzikie państwo
Aby poznać przyczyny tragedii smoleńskiej nie potrzebujemy prosić Moskwę o zwrot czarnych skrzynek. "Czarna skrzynka" jest na miejscu i nazywa się III RP. Powinniśmy przede wszystkim domagać się odczytu tej „czarnej skrzynki" i opublikowania Białej Księgi z wszystkimi dokumentami dotyczącymi przygotowań do uroczystości związanych z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej oraz z przygotowaniem lotu premiera Donalda Tuska do Katynia w dniu 7 kwietnia i lotu nr 101 prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dniu 10 kwietnia, a więc decyzje wydane przez kancelarię premiera RP i kancelarię prezydenta RP, MSZ, MON, MSWiA, ambasadę RP w Moskwie, dowództwo sił powietrznych, dowództwo 36 pułku lotnictwa wojskowego, a także pisma i korespondencje z tymi wydarzeniami związane, wymienione pomiędzy tymi urzędami. Powinna zostać powołana komisja śledcza, która przesłucha premiera Donalda Tuska, ministra Tomasza Arabskiego, ministra Radka Sikorskiego, ministra Bogdana Klicha, a także urzędników odpowiedzialnych bezpośrednio za podejmowane decyzje w sprawie uroczystości w Katyniu. Komisja powinna odpowiedzieć nam na pytanie, czy przyjęcie zaproszenia do Katynia przez premiera Donalda Tuska, z pominięciem Głowy Państwa, było zgodne z racją stanu Polski, a także ujawnić, jak doszło do tego, że na pokładzie jednego samolotu umieszczono Głowę Państwa, całe dowództwo WP, szefów głównych instytucji państwa i parlamentarzystów oraz kto uznał, że lotnisko Siewiernyj jest odpowiednim miejscem do lądowania samolotu z Głową Państwa. Gdy poznamy wyniki takiego śledztwa, wówczas jak w soczewce zobaczymy jak byle jakie państwo przez 20 lat zbudowaliśmy. Ktoś wyliczył, że II RP (11 listopada 1918 – 17 września 1939) trwała 7616 dni, czyli tyle samo co III RP (4 czerwca 1989 - 10 kwietnia 2010).
Obrońcy i beneficjenci III RP mówią, że „Gruba Kreska" była ceną, jaką musieliśmy zapłacić za pokojowe przejście z ustroju totalitarnego do demokratycznego. 10 kwietnia 2010 roku poznaliśmy tę cenę zamiany „najweselszego baraku wśród demoludów" w państwo „operetkowe", jak postrzegał III RP Ryszard Kapuściński, autor „Cesarza". Dowiedzieliśmy się też, że żyjemy w „dzikim państwie", jak się po freudowsku wypsnęło się byłemu ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu na Florydzie. Tyle tylko, że ex-minister nie dodał, iż przyłożył swoją rękę do budowy tego państwa. W dzikim państwie biznesmen Ryszard Sobiesiak przed komisją hazardową może drwić z jego najwyższych funkcjonariuszy i besztać ich, obnażając przy tym rolę ministrów, jako chłopców na posyłki.
Katastrofa smoleńska nie jest niczym odosobnionym. Na co dzień dochodzi w Polsce do takich mniejszych i większych katastrof. Właśnie przeżywamy katastrofę powodzi i jak się okazuje państwo znów, jak w 1997 roku „spieprzyło" (cytuję za premierem Donaldem Tuskiem) i było nie przygotowane na obecną powódź. Nie ma w Polsce dziedziny życia publicznego, która by dobrze funkcjonowała. W dzikim państwie załogi karetek pogotowia uśmiercają pacjentów pavulonem (Łódź), obywatele nie mogą liczyć na pomoc policji w sytuacji zagrożenia życia swoich bliskich, więc w desperacji decydują się na lincz (Włodowo), rodzice porwanego syna Krzysztofa Olewnika bezskutecznie błagają o pomoc najwyższych urzędników, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli, sędziowie ferują wyroki za kilka kilogramów mięsa (Suwałki), bądź są one dyktowane w łóżku sędziny przez kochanka adwokata (Gdańsk); na salonach władzy przyjmowani są gangsterzy w białych kołnierzykach, a dowolną ustawę można kupić za „17,5 mln baksów". Wobec przedsiębiorcy odmawiającemu płacenia haraczu dzikie państwo użyje całej swojej potęgi, na czele z wojskiem, by go zrujnować (casus Kluski), a innym przedsiębiorcom pozwoli robić z sobą miliardowe interesy (Kulczyk, Krauze). W dzikim państwie szkoły, to szkoły przetrwania, a najlepsze dwa uniwersytety plasują się dopiero w trzeciej setce uniwersytetów świata. W szpitalach lekarze i pielęgniarki w walce o wyższe pensje zostawiają samym sobie pacjentów. Na dziurawych drogach giną codziennie ludzie, bo jazda po nich to „rosyjska ruletka". W dzikim państwie normą stają się katastrofy samolotów wojskowych. Typowy dla dzikich państw jest zanik poczucia odpowiedzialności i elementarnej przyzwoitości. Dlatego dzisiaj żaden urzędnik nie poczuwa się do odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.
Państwo bez elit
Dlaczego polskie państwo jest dzikie? Padają różne odpowiedzi. Bo jesteśmy „homo sovieticus" (ks. Józef Tischner), albo że jesteśmy „polactwem" (Rafał Ziemkiewicz). Prof. Jacek Hołówka twierdzi, że dzieje się tak, gdyż „jesteśmy społeczeństwem bez elit i to rodzi zazdrość, populizm, brak rozwagi i powagi (...). To się zaczęło za komunizmu i trwa do dzisiaj(...). Czyli nie mamy prawdziwej elity, nie mamy ludzi, którzy doszliby do pieniędzy, władzy i uznania po to, by je spożytkować dla dobra innych". („Odra" nr 4/2010).
Elity w dojrzałych społeczeństwach są przewodnikami swojego narodu, doskonale wiedzą co leży w interesie wszystkich członków wspólnoty, czują się za tę wspólnotę odpowiedzialne, starają się podnosić poziom cywilizacyjny narodu i mają świadomość, że niszczenie autorytetu Głowy Państwa, ośmieszanie Go na arenie międzynarodowej, korzystanie z oferty obcego mocarstwa do osłabienia rangi Jego wizyty na grobach katyńskich, to godzenie w rację stanu swego państwa.
Jak doszło do tego, że nie mamy elit, a osoby, które samozwańczo mianują się elitą za nobless oblige uważają naśladowanie chama i posługują się knajackim językiem, a ludzi żyjących w tym samym państwie postrzegają jako „bydło" (Władysław Bartoszewski)?
Nie mamy elity, bo uznano przy „Okrągłym Stole", że inkorporujemy do III RP „elity" PRL, a autentycznych liderów społeczeństwa wyłonionych w demokratycznych wyborach podczas rewolucji solidarnościowej w 1981 roku, którzy się na to nie godzili, zmarginalizowano.
(...)
Zaniechanie dekomunizacji zdeprawowało społeczeństwo, pozbawiło go busoli moralnej, utwierdziło w cynizmie i nihilizmie. Znów, tak jak w PRL-u, wszystko można było „załatwić". Znakomicie ukazał to Wojciech Tomczyk w dramacie „Norymberga". Funkcjonariusze PRL pozostawieni w najbardziej newralgicznych strukturach państwa stworzyli swoistą spółdzielnię, w której wszystko szło załatwić i każdego, poza obowiązującymi procedurami, od prawa jazdy po uniknięcie odpowiedzialności karnej, bo albo prokurator umorzy śledztwo, a jak nie umorzy, to będzie je prowadził w nieskończoność, a jak w końcu nawet sformułuje akt oskarżenia, to „nasz" adwokat sztuczkami uniemożliwi prowadzenie rozpraw, „nasz" lekarz zrobi z „naszego przestępcy" kalekę albo wariata, aż sprawa się przedawni, a jak nie, to „nasz" sędzia umorzy sprawę „z uwagi na niską szkodliwość czynu". Córka „naszego" człowieka chce zdać na medycynę? „Nasz" człowiek tak wydrukuje test, że córka „naszego" człowieka będzie widziała, które odpowiedzi są prawidłowe (Łódź). Nisko oprocentowany kredyt? Nie ma sprawy, mamy „naszego" człowieka w zarządzie banku. „Nasi" będą awansować, a „im" będzie" się rzucać kłody pod nogi. Ja dziś pomogłem tobie, ty jutro pomożesz mnie. (...). Tak latami tworzył się rakowaty, chory system, który nie pozwala na normalny rozwój organizmu państwowego, nie pozwala na budowę autostrad, reformę kolejnictwa, systemu emerytur i rent, oświaty, służby zdrowia, finansów publicznych, armii... . Aż doprowadza do katastrofy 10 kwietnia.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość