Najpierw poprosiłem znajomego dziennikarza z Elbląga. Odmówił: „Adam, ja przysiągłem Nowaczykowi, że nikomu go nie dam". Dodam, iż dostał telefon, gdyż prezydent doskonale wiedział, że ze strony tego dziennikarza nie mogło mu nic grozić (pracuje w mediach podporządkowanych rządzącej PO). Również wiceszefowa regionalnej PO z Elbląga Elżbieta Gelert odmówiła. Powiedziała, że pan Nowaczyk jest już osobą prywatną. Wytłumaczyłem, że rzetelność dziennikarska nakazuje mi zadzwonić do głównego bohatera, skoro mam pisać o przyczynach jego klęski. Pani poseł była nieugięta
Właśnie na styl sprawowania władzy przez Grzegorza Nowaczyka, arogancję, zadufanie i butę jego i jego ekipy wskazują politycy partii opozycyjnych z Elbląga oraz szef grupy referendalnej Wolny Elbląg Kazimierz Falkiewicz, jako główną przyczynę klęski PO i to po 2,5 latach kadencji. (W tej konkurencji ekipa ta mogłaby iść w zawody z ekipą Jacka Protasa. Marszałek od kilku lat nie wyraża zgody na udzielenie mi wywiadu).
Bo od sukcesów wyborczych mogła elbląskim politykom Platformy uderzyć woda sodowa do głowy. Partia Donalda Tuska wygrywa w Elblągu wszystkie wybory od 2007 roku. Tego roku w wyborach do Sejmu PO dostała w tym mieście prawie 50 proc. głosów. Był to jeden z najlepszych wyników w kraju. Również w 2011 roku w wyborach do Sejmu „partia miłości, która nie robi polityki, tylko buduje" otrzymała aż 48 proc. głosów. Za każdym razem poparcie dla PO było większe niż średni wynik tej partii w skali kraju.
W wyborach samorządowych w 2010 roku Platforma wygrał z dwóch powodów: skostnienia i wypalenia się długoletniego prezydenta miasta Henryka Słoniny, który ten urząd sprawował przez 12 lat, ale we władzach miasta, jako wiceprezydent zasiadał już w latach 80 ub. wieku. Naturalne więc, że musiała pojawić się rutyna (Henryk Słonina w 2010 roku miał 71 lat). Na jego tle dobrze prezentował się młody, dynamiczny polityk Grzegorz Nowaczyk (rocznik 1966), prawnik i bankowiec z wykształcenia, z doświadczeniem w pracy spółkach prawa handlowego (m.in. Elbrewery: 1991-96) i samorządowym - od 1998 wójt gminy Elbląg. W pierwszej turze wyborów uzyskał ponad 13 tys. głosów (ok. 36%), zajmując 1. miejsce spośród 5 kandydatów. W drugiej turze wygrał z Henrykiem Słoniną. Przy 35-proc. frekwencji, dostał 60,2 proc. głosów. W kampanii wsparła go cała czołówka krajowych liderów PO (nie było tylko w Elblągu premiera Donalda Tuska). Nic więc dziwnego, że Platforma Obywatelska wygrała też wybory do rady miasta i wprowadziła 12 radnych.
Tym większy był szok działaczy PO, gdy w referendum za odwołaniem prezydenta zagłosowało 22.750 elblążan (95,01% frekwencji).
Kulisy zwycięstwa w 2010 roku
Grzegorz Nowaczyk, mało znany i rozpoznawany do 2010 roku w Elblągu polityk, wygrał kampanię, gdyż pobił swoich konkurentów na głowę w liczbie obietnic. Obiecywał wszystko wszystkim.
- Jestem samorządowcem od 20 lat - mówi kontrkandydat Nowaczyka w wyborach prezydenckich 2010, szef klubu radnych PiS Jerzy Wilk, - znałem budżet miasta na pamięć i wiedziałem, że jego obietnice są absolutnie nie do spełnienia. Nie chciałem się z nim ścigać w tym koncercie życzeń i wówczas przegrałem. Ale po 2,5 roku Nowaczyk zderzył się z rzeczywistością i przegrał z kretesem.
Kolejne zwycięstwo wyborcze PO, Grzegorzowi Nowaczykowi i jego ekipie po prostu przewróciło w głowie. Tym bardziej, że przykład szedł z samej góry. Cały oszałamiający sukces PO wziął się przecież z szatańsko przebiegłego marketingu politycznego. Donald Tusk i jego ekipa osiągnęli w piarze absolutne mistrzostwo. Miliony kupowały z zadowoleniem elegancko zapakowane g..., tylko dlatego, że było z napisem PO. Smród wyborcy zaczynają czuć dopiero teraz...
Zwycięska PO szybko zmontowała koalicję z SLD (już wcześniej korumpując stołkiem senatora czołowego działacza tej partii Witolda Gintowt-Dziewiałtowskiego) i rzuciła się na frukta władzy. Świeżo upieczony prezydent zażyczył sobie remontu gabinetu, który kosztował 0,5 mln złotych, limuzyny (170 tys. zł) i wyruszył ze swoją ekipą na egzotyczne wojaże po świecie od Chin do Dubaju, pod pretekstem poszukiwania inwestorów. Kwitł nepotyzm i kolesiostwo. Kumple i rodziny działaczy PO dostawały pracę w miejskich spółkach. Politykom Platformy wydawało się, że wystarczy, tak jak ich idol - Donald Tusk - otoczyć się mistrzami od PR i prestidigitatorstwa. Tusk ma swego Ostachowicza, Nowaczyk ściągnął z Gdańska, z zaprzyjaźnionej telewizji TVN24 dziennikarkę na rzecznika prasowego. I rzeczywiście eksdziennikarka propagandowej tuby PO wywiązała się ze swojego zadania znakomicie. Sam się dałem złapać na świat wykreowany w zwasalizowanych przez władze mediach, w których władza odnosiła jeden sukces medialny za drugim. Prezydent Nowaczyk kopiował pomysły samorządowców Trójmiasta. Wprowadził budżet obywatelski (o przeznaczeniu 2 mln zł zdecydowali mieszkańcy), tramwajom nadał imionami wybitnych elblążan. Człowiek z zewnątrz, taki jak ja, w oparciu tylko o prasę codzienną i media publiczne, mógł mieć przeświadczenie, że Elblągiem zarządza świetna ekipa menedżerów, że to miasto czeka sukces.
W pułapkę autopropagandy sukcesu wpadły też władze PO. Politycy tej partii uwierzyli w świat wykreowany przez swoich piarowców. Rzeczywistość pomylili ze światem wirtualnym.
Pośrednio przyznała to w rozmowie ze mną wiceszefowa PO w regionie, dyrektorka wojewódzkiego szpitala w Elblągu Elżbieta Gelert: - To, że szły w mediach płatne informacje, to za mało. Zabrakło bezpośredniego kontaktu z obywatelami. Zabrakło zwykłej komunikacji.
Władze Elbląga pozbawione (na własne życzenie polityków PO) rzetelnej informacji zwrotnej od obywateli, oderwani od realiów życia przeciętnego mieszkańca, nie wiedziały, że liczba niezadowolonych mieszkańców Elbląga niepokojąco rośnie, bo rosło bezrobocie. Według danych na koniec lutego br., w Elblągu bezrobocie wynosiło 18,2% i w ciągu ostatnich 6 miesięcy wzrosło o 3,2%.
Gruszki na wierzbie nie wyrosły i zabrakło empatii
Minął jeden rok, potem drugi nowej władzy i okazało się, że król jest nagi, a obiecane gruszki nie chcą wyrosnąć na wierzbie. Nie tylko nie powstał aquapark, ale na dodatek prezydent zamknął jedyny basen w Elblągu. Zamiast budować stadion na miarę możliwości miasta wg projektu przygotowanego przez poprzednika, prezydenta Henryka Słoninę, nowy prezydent postanowił go zaćmić i zlecił nowy projekt stadionu giganta. - Wydano na niego 1 mln złotych, po czym wyrzucono go do kosza - powiedział mi Henryk Słonina. Okazało się, że budżet miasta nie wytrzyma kosztów budowy i utrzymania takiego monstrum.
Władza może popełniać błędy i wyborcy są w stanie je wybaczyć, jeśli w zwykłych ludzkich sprawach władza okazuje empatię, a tej empatii w przypadku prezydenta Grzegorza Nowaczyka - jak przyznała mi wiceszefowa regionalnej PO Elżbieta Gelert - zabrakło.
Doświadczył tego Kazimierz Falkiewicz, przewodniczący grupy referendalnej Wolny Elbląg, która doprowadziła do odwołania zarówno prezydenta, jak i rady miasta.
Nie znałem wcześniej pana Grzegorza Nowaczyka - mówi Kazimierz Falkiewicz, z wykształcenia prawnik, prowadzący własną firmę. - Ta sytuacja diametralnie się zmieniła, gdy chciałem pomóc kobiecie samotnie wychowującej dziecko, która dostała nakaz wyprowadzki na bruk z hotelu robotniczego. Postanowiłem jej pomóc i poszedłem z nią na spotkanie z prezydentem. Zaraz po przekroczeniu progu gabinetu prezydenta, jeszcze nie zdążyłem się dobrze przywitać, a zostałem przez Grzegorza Nowaczyka potraktowany arogancko i z góry. Zaskoczyło mnie to. Przecież nigdy mnie wcześniej nie widział, nie mieliśmy wcześniej żadnego konfliktu, więc taka a priori butna postawa wobec obywatela wzbudziła moje zdziwienie.
To pierwsze negatywne wrażenie sprawiło, że gdy zaczęła się podnosić fala krytyki i zaczęły padać oskarżenia o nepotyzm i kolesiostwo pod adresem prezydenta i radnych rządzącej koalicji Kazimierz Falkiewicz uznał, że te zarzuty mogą być prawdziwe. Mówi, że nigdy nie był członkiem żadnej partii. Pierwszy raz zapisał się do Ruchu Palikota, ale też na krótko. Po tym jak Palikot poparł ustawę podwyższającą wiek emerytalny, wycofał się. Jednak to głównie krąg osób związanych z Ruchem Palikota (poseł Wojciech Penkalski, przedsiębiorca z Braniewa), powołał grupę referendalną, którą wsparły partie: PJN, Stronnictwo Demokratyczne i PiS. Grupa Referendalna w sumie liczyła 20 osób.
Grupa ta żądanie ustąpienia prezydenta Nowaczyka wysunęła w listopadzie 2012 roku. Impulsem stała się drastyczna, ponad 100-procentowa podwyżka czynszów. ZBK tłumaczył, że budynki komunalne są w fatalnym stanie, a w budżecie nie ma środków na remonty. W zasobach komunalnych żyje ok. 20 tys. mieszkańców Elbląga - czyli 1/6 elblążan (znamienne, że w rozmowie ze mną Elżbieta Gelert nie była w stanie podać, ilu mieszkańców dotknęła ta podwyżka, sądziła, że małą grupę). Ale nie tylko podniesiono czynsze. W Elblągu wzrosły wszystkie lokalne podatki oraz ceny biletów MZK.
- Nowaczyk miał złych doradców - ocenia szef grupy radnych PiS Jerzy Wilk. - To oni doradzili mu, żeby wprowadził tak drastyczne podwyżki czynszu. Doradcy powiedzieli mu, że najlepiej zrobić to na początku kadencji, bo do kolejnych wyborów ludzie zapomną. Ale jak ktoś płacił 200-300 złotych a nagle dostał do zapłacenia 400-600 złotych, to nie mógł tego zapomnieć. Radni opozycyjni radzili prezydentowi, żeby rozłożył te podwyżki na kilka lata, ale Nowaczyk był głuchy, nie współpracował z radnymi, słuchał tylko doradców.
- To była głupota, bo te drastyczne podwyżki i tak nie były w stanie pokryć kosztów remontów - tłumaczy szef Wolnego Elbląga Kazimierz Falkiewicz.
Dopiero wówczas, gdy grupa Wolny Elbląg zebrała w styczniu br. 12 tys. podpisów (wystarczyło zebrać 10 tys.) pod wnioskiem o referendum, prezydent ogłosił ulgi w czynszach dla najuboższych mieszkańców, ale jak ocenia Falkiewicz, to było kolejne mydlenie oczu - ulgi były pozorne i objęły garstkę mieszkańców.
Ta podwyżka czynszów była gwoździem do trumny Nowaczyka - przyznają wszyscy politycy opozycji. Ale jeszcze jedna grupa została mocno poszkodowana polityką Nowaczyka - przedsiębiorcy, do których dojazd klientów i dostawców został zablokowany przez ciągle przedłużające się remonty ulic.
Prezydent nie dość, że nie ściągnął do Elbląga ani jednego inwestora, to jeszcze doprowadził do upadku istniejące firmy - ocenia Kazimierz Falkiewicz.
Najwięcej upadłości firm w miastach woj. warmińsko-mazurskiego odnotowano właśnie w Elblągu. Sądy zanotowały w tym mieście wzrost składanych wniosków o upadłość o 200%. Z 8 w pierwszych sześciu miesiącach 2011 roku do 24 w tym samym okresie 2012 roku.
Portal elbląg24 obalił Nowaczyka
Dopóki ekipa Grzegorza Nowaczyka z PO miała pod kontrolą elbląskie i regionalne media (np. Dorota Wcisła z PO, żona już b. przewodn. RM Elbląga jest sekretarzem Rady Programowej Radia Olsztyn, a Witold Strzelec, etatowy doradca prezydenta G. Nowaczyka - członkiem RP RO), mogła spać spokojnie, mimo narażenia się mieszkańcom budynków komunalnych i dużej grupie przedsiębiorców oraz nie wywiązania się z ani jednej obietnicy wyborczej. Nawet to, że znalazła się w mieście grupa osób niezależnych materialnie, ludzie wolnych zawodów, prowadzących własne firmy - a takie osoby powołały grupę referendalną, to i tak było za mało, by w tak dużym mieście (ok. 128 tys.) skłonić ponad 18 tys. mieszkańców do pójścia do urn.
Do sukcesu niezbędne jest istnienie niezależnych od władz mediów, które będą miały odwagę ujawniać wszystkie machloje i wpadki władzy. Póki takiego medium w Elblągu nie było, a te które istniały siedziały w kieszeni władzy, nic ekipie Grzegorza Nowaczyka nie groziło. Nowaczyk przegrał w momencie, gdy z jednolitego frontu propagandowego wyłamał się portal Elbląg24, prowadzony przez kontrowersyjnego człowieka, kiedyś nawet współpracującego z elbląskim ratuszem. To dopiero z tego portalu mieszkańcy Elbląga dowiedzieli się o nadużyciach i apanażach ludzi władzy. Portal odsłonił nepotyzm w ratuszu, m.in. ujawnił powiązania wiceprezydenta Tomasza Lewandowskiego. Cytuję za elbląg24.pl: „Lewandowski Tomasz, Lewandowski Arkadiusz - dwaj bracia oraz Mariusz S. i Wiesław Rozentalski - dwaj kuzyni Lewandowskich w linii prostej. Ich matki były siostrami. Lewandowski Tomasz jest wiceprezydentem. Lewandowski Arkadiusz (mówi się o nim "pan 20%") jest inspektorem ZBK, prywatnym przedsiębiorcą zajmującym się projektowaniem i nadzorem, świadczącym usługi dla ZBK. Arkadiusz Lewandowski ma córkę Karolinę W., która jest żoną Pawła W. Brat wiceprezydenta ma także syna, Pawła L. zaręczonego z Agatą K., której matka Iwona Kozoń jest kierownikiem referatu Geodezji Urzędu Miasta. Mąż Iwony Kozoń jest geodetą świadczącym usługi dla ZBK. Agata K. jest tym samym szwagierką Agnieszki Kozoń - dyrektorki ZBK. W mieszkaniu na ulicy Traugutta zamieszkać mają ostatecznie Agata K. i Paweł L., a nie Karolina W. - córka brata wiceprezydenta".
Portal oskarżył wiceprezydenta, iż to dzięki niemu jego kuzynka dostała 120-metrowe mieszkanie komunalne i zgłosił sprawę CBA.
- Faktycznie, najemcą mieszkania przy ulicy Traugutta jest obecnie osoba ze mną spokrewniona - przyznał wiceprezydent Tomasz Lewandowski. - To mieszkanie nie musiało być procedowane przez Społeczną Komisję Mieszkaniową, ponieważ ono zostało zamienione w ramach Biura Zamiany Mieszkań - twierdził wiceprezydent Lewandowski, ale portal to podważył.
Portal oskarżył też restauratora, radnego PO, iż jego firma w dwóch przetargach ogłoszonych przez jednostkę podległą ratuszowi - MOPS - zgarnęła kontrakt na w sumie 550.000 złotych.
Portal pokazał jak żyją elbląscy notable i ich doradcy (zdjęcia domów).
Ekipa Nowaczyka odpowiedziała licznymi pozwami do sądu o zniesławienie. Ale właściciel portalu już nie miał nic do stracenia. Dodatkowo uruchomił bezpłatny tygodnik „Super Fakty" w nakładzie 15 tys. egz., w którym bezlitośnie obnażył kłamstwa wyborcze ekipy rządzącej miastem. W miasto poszło też kilkanaście tysięcy ulotek z wyliczeniem, ile elblążan kosztuje prezydent (do autorstwa ulotki nikt się nie chciał się przyznać).
„To już jest koniec, nie ma już nic..."
Jedynym argumentem Grzegorza Nowaczyka na zarzuty były pozwy i nasyłanie policji i straży miejskiej na szefa grupy Wolny Elbląg. Kazimierz Falkiewicz został uznany przez sąd winnym zaśmiecania miasta (plakaty grupy referendalnej związane z akcją zbierania podpisów) i ukarany grzywną w wys. 500 zł. Po raz drugi stanął przed sądem za nielegalne używanie w miejscu publicznym nagłośnienia.
Ekipa Grzegorza Nowaczyka była tak zaślepiona i pewna siebie, iż w ogóle nie dopuszczała myśli, iż może stracić stołki. Jedyne co zrobiła, poza pozwami do sądu, to wezwała swój elektorat do pozostania w domu. Elektorat więc pozostał (przypomnę, że w I turze na G. Nowaczyka zagłosowało 13 tys. osób, a do urn, by go odwołać pofatygowało się aż 22.750 elblążan (95,01% frekwencji).
Czy teraz kolej na Olsztyn?
Już po referendum w Ostródzie, które również PO sromotnie przegrała analizowałem, czy ten sukces jest do powtórzenia w Olsztynie i doszedłem do wniosku, że nie. Również po sukcesie referendum w Elblągu twierdzę, że w Olsztynie wezwanie do referendum nie powiodłoby się. Mimo, że gołym okiem widać podobieństwo w sytuacji. Chociażby podwyżki czynszów czy upadek przedsiębiorców z powodu przedłużającego się remontu ulic. W Olsztynie grupa mieszkańców domów komunalnych zaskarżyła do sądu decyzję Rady Miasta (czyli PO i klubu prezydenckiego Ponad Podziałami) o podwyżce czynszów. Jednak Piotr Grzymowicz i olsztyńscy radni PO mieli więcej wyczucia i po wyroku sądu częściowo obniżyli stawki czynszu. Bunt ucichł.
Olsztyn znalazł się również w czołówce zestawienia jeśli chodzi o upadłość firm. W stolicy Warmii i Mazur w pierwszych czterech miesiącach 2011 roku były 22 wnioski o upadłość. W tym samym okresie roku 2012 roku było ich 39. Z miast wojewódzkich Olsztyn w tej niechlubnej statystyce znalazł się na 3 miejscu. Również w Olsztynie jest niezależny od władz nasz portal i portal express.pl, który non-stop demaskuje ratuszowe afery. Z jednolitego frontu propagandowego wyłamują się też często lokalne strony „Gazety Wyborczej".
Jednak kilka ważnych czynników diametralnie różni sytuację mieszkańców Olsztyna od mieszkańców Ostródy i Elbląga.
1. Stopa bezrobocia w Ostródzie wynosi 14%, Elblągu 18,1%, a w Olsztynie - 6,9%.
2. Deficyt budżetowy w Ostródzie i Elblągu sięgnął dopuszczalnej granicy 60% dochodów. Miasta te stanęły na krawędzi bankructwa. Tymczasem z uchwalonego budżetu Olsztyna wynika, iż na koniec 2013 roku deficyt wyniesie tylko 31% (ile w tym kreatywnej księgowości dowiemy się, gdy dziura budżetowa będzie większa niż budżet).
3. Piotr Grzymowicz jest dobrym socjotechnikiem (w końcu miał za mistrza Czesława Jerzego Małkowskiego). Nie ucieka i nie zamyka się przed mieszkańcami i dziennikarzami (jego numer komórki jest łatwy do zdobycia, inna sprawa, że nie od każdego telefon odbiera). Przeciwnie, Grzymowicz spotyka się i wysłuchuje w spokoju głosów krytyki i na nie odpowiada. Inna sprawa, że demagogicznie i wykrętnie (jest mistrzem w zwalaniu winy na "złych podwładnych"). Prowadzi też własny blog.
4. Brak jest w Olsztynie takiej zdeterminowanej grupy społecznej, ludzi wolnych zawodów i przedsiębiorców, jak w Ostródzie i Elblągu, którzy byliby w stanie bez szyldu partyjnego zorganizować referendum. Poziom obywatelskości ostródzian i elblążan jest też dużo wyższy niż olsztynian. Elblążanie wzięli udział w protestach grudniowych 1970 roku i zapłacili za to krwawą cenę. Nie powstrzymało to ich od natychmiastowego poparcia strajku stoczniowców w Sierpniu 1980. O wyższym wyrobieniu społecznym świadczy też liczba stowarzyszeń w Elblągu i ich inicjatywy. Np. pomysł Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego oceny pracy radnych w formie Barometru Aktywności Radnych.
Obudzimy się z ręką w... pustym portfelu
Mieszkańcy Olsztyna obudzą się dopiero wtedy, gdy będzie już za późno. Gdy już rynek ciepła zostanie sprzedany, Mpec zlikwidowany, ceny ciepła drastycznie wzrosną, a kolejne inwestycje-zabawki (np. tramwaj za 460 mln zł, zabudowa jeziora Krzywego - 100 mln zł) pogrążą budżet miasta i spowodują drastyczne podwyżki opłat i podatków lokalnych, będzie już po wyborach w 2014 roku.
Bowiem społeczeństwo Olsztyna jest - jak to określił inż. Piotr Kowalski - jak klienci Amber Gold - lubi być karmione złudzeniami i jest podatne na oszustwa. Syndrom postkolonialny jest tu też dużo silniejszy.
Przyczyny klęski wg Nowaczyka
Na konferencji prasowej w środę 17 kwietnia Grzegorz Nowaczyk i były przewodniczący Rady Miasta Jerzy Wcisła z PO wytłumaczyli przyczyny swojej klęski. Ich zdaniem winna była zła strategia Platformy Obywatelskiej wobec argumentów używanych przez Grupę Referendalną i jej zaplecze oraz brak wsparcia ze strony centrali PO. Panowie przypomnieli o swoich sukcesach: orliki, budżet obywatelski, konsultacje społeczne, kontynuacja trudnych inwestycji i ogromna dziura w budżecie miasta, którą przejęli po poprzednikach.
Uderzyli się też w piersi, że niewłaściwie reagowali na - ich zdaniem - nieprawdziwe informacje o ich pracy.
- Taką przyjęliśmy taktykę zaproponowaną przez zewnętrznych specjalistów, a jako urzędnikom nie wolno nam było agitować - tłumaczył na konferencji Jerzy Wcisła.
- Ja jako prezydent bardzo mocno odczułem brak wsparcia kolegów, szczególnie ze strony tej ''pierwszej ligi''- skarżył się Grzegorz Nowaczyk.
Od(nowa) w elbląskiej PO
Nową szefową elbląskiej PO została dyrektor wojewódzkiego szpitala w tym mieście, poseł, PO, wiceszefowa (jedna z czterech) regionalnej PO Elżbieta Gelert. W odstawkę poszli oprócz Grzegorza Nowaczyka - jego zastępcy – Marek Kucharczyk, Jerzy Wcisła i Tadeusz Naguszewski.
Zdaniem barona PO, marszałka Jacka Protasa partia ta przegrała w PO, bo zawiodła komunikacja z mieszkańcami. Prezydent Grzegorz Nowaczyk i władze Elbląga podejmowali trudne decyzje, ale nie umieli ich elblążanom we właściwy sposób przekazywać. Czyli decyzje były słuszne, tylko żle ludowi sprzedane.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość