Otrzymaliśmy polemikę pani poseł Iwony Arent z tekstem Adama Sochy "PiS dało radę pomalować ścianę". Publikujemy ją w całości.
We wtorek 13 października 2015 na stronie internetowej Debaty został opublikowany artykuł pana Adama Sochy zatytułowany „PiS dało radę pomalować ścianę”. W artykule tym zostałam określona jako lokomotywa listy PiS, a zatem mając na uwadze ten szczególny rodzaj uznania chciałabym odnieść się do zawartych przez Pana w tekście tez, które uważam za krzywdzące lub wręcz obraźliwe.
Artykuł dotyczył akcji pomalowania ściany w Środowiskowym Domu Pomocy Społecznej w Jedwabnie przez 4 kandydatów do parlamentu z listy PiS. Działanie te zostało zestawione z odbywającymi się mniej więcej w tym samym czasie działaniami kandydatów z innych list wyborczych i na tle ich wystąpień zostało ukazane jako inicjatywa śmieszna i niepoważna.
Ponieważ jestem jednym z uczestników tego wydarzenia, wypada mi zaprotestować przeciw tej tezie, a Pana redaktora poprosić o pisanie tekstów rzetelnych i obiektywnych, w miarę możliwości nie ujawniających preferencji wyborczych, bo nie na tym polega obiektywne dziennikarstwo.
Malowanie ściany było inicjatywą symboliczną, mającą pokazać, że my, jako kandydaci Prawa i Sprawiedliwości jesteśmy gotowi być blisko zwykłych i potrzebujących pomocy ludzi. Mieszkańcy domu pomocy w Jedwabnie są właśnie takimi ludźmi. Mieliśmy zresztą okazję do spotkania z nimi i rozmowy o ich problemach i działaniach, których oczekują od przedstawicieli naszego regionu w Sejmie. O tym Pan redaktor już nie napisał, gdyż nie ilustrowałoby to Pana redaktora założeń, aby wspomnianą inicjatywę ośmieszyć.
W tym miejscu zapytuję Pana redaktora, co jest śmiesznego w spotkaniu z mieszkańcami domu pomocy społecznej i jakie znaczenie dla tego faktu ma podana przez Pana redaktora informacja, że jest on prowadzony przez stowarzyszenie, którego szefowa jest żoną jednego z byłych posłów PiS zwanego przez Pana redaktora „agentem Tomkiem”? Czy to jest istotne dla mieszkańców? Czy miało tylko poprzez skojarzenia wzbudzić negatywne odczucia odbiorców Pańskiego tekstu?
Jako przykład właściwego działania pijarowego podaje Pan redaktor konferencję prasową kandydatki na senatora Pani Lidii Staroń, która poinformowała o szczęśliwym finale sprawy dotyczącej komornika, który sprzedał ciągnik, choć tego nie mógł uczynić. Z tej konferencji dowiedział się Pan redaktor, że będzie on musiał zapłacić odszkodowanie. Naprawdę Pan redaktor tego nie wiedział? Sprawa głośna jest od dawna i jej zakończenie było powszechnie znane. Odgrzewanie przedwyborczych kotletów nie jest Pana redaktora zdaniem śmieszne?
Innym wspomnianym przez Pana redaktora wydarzeniem godnym uwagi było przekazanie w świetle kamer, jak Pan redaktor napisał, kwoty 4,5 tysiąca złotych przez senatora Ryszarda Góreckiego na konto Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach, które to pieniądze zostały zebrane podczas tegorocznego Balu Uniwersyteckiego. Idea rzeczywiście słuszna, ale dlaczego nie zapytał Pan redaktor w swoim tekście, czemu senator uczynił to dopiero teraz, skoro bal odbył się w karnawale. No chyba, że nie skuteczna i szybka pomoc liczy się dla Pana redaktora, a jedynie pijar, co zresztą w swoim tekście Pan redaktor podkreśla.
Naprawdę uważa Pan redaktor, że na tym tle kandydaci PiS wypadają śmiesznie i nieprzekonująco? Przynajmniej są blisko ludzi i interesują się ich sprawami. Spotykają się z potrzebującymi i wysłuchują ich problemów. Pokazują, że są gotowi walczyć o poprawę ich losu. Nie szukają na siłę zabiegów mających tuż przed wyborami poprawić ich wizerunek poprzez przypominanie spraw dawno przebrzmiałych.
Na koniec chciałabym jeszcze odnieść się do osobistego ataku na moją osobę. W tym celu zamieszczam cytat: „Że poseł Iwona Arent nie jest w stanie zobaczyć, w jaki obciach się pakuje, to mnie nie zaskakuje, ale że mądry, doświadczony profesor Selim Chazbijewicz nie tylko, że nie wyperswadował pani Arent tej autokompromitacji, ale jeszcze sam w tym wziął udział, to mnie zaskoczyło”. Tym sformułowaniem sprowadził Pan redaktor swoje dziennikarstwo do bardzo niskiego poziomu. Zapewniam Pana redaktora, że jestem w stanie dostrzec bardzo wiele rzeczy, w tym brak obiektywizmu i rzetelności dziennikarskiej. Ja tej inicjatywy nie uważam za obciachową i proponuję Panu redaktorowi porozmawiać z ludźmi, z którymi się wtedy spotkałam. Oni również nie uważają tego za obciach. Obciach to pisanie artykułów na podstawie telewizyjnych relacji z miejsc, w których się nie było. Bo przecież Pan redaktor nam wówczas nie towarzyszył. Być może wtedy nie pisałby Pan redaktor w swoim artykule relacji o naszej wizycie w Jedwabnym, tylko w Jedwabnie. Nieprawdaż?
Mimo wszystko pozostaję z szacunkiem i życzę Panu redaktorowi, aby nici, których używa Pan redaktor do swej mało obiektywnej i rzetelnej dziennikarskiej wyszywanki były bardziej delikatne. Żeby nie powiedzieć jedwabne.
Iwona Arent
Skomentuj
Komentuj jako gość