Po pierwsze: nie może być żadnych oficjalnych czy towarzyskich spotkań członków PO z działaczami PiS-u bez mojej zgody i wiedzy. Nie może się w świadomości społecznej utrwalić mniemanie, że konfratrujemy się prywatnie z rządzącymi politykami, a publiczna krytyka jest tylko politycznym teatrem.
Musimy pokazać społeczeństwu, że mamy swoje zasady: uznajemy pisowców za wrogów nie tylko naszej partii, ale i naszego kraju, a z wrogami nie pije się wódki i towarzysko nie spotyka. Tomasz Siemoniak zrozumiał swój błąd i w oświadczeniu stwierdził, że od pięciu lat na gruncie towarzyskim nie spotkał się z żadnym politykiem PiS-u, a obecność na imieninach u dziennikarza Roberta Mazurka była błędem. Niestety, Borys Budka ani Sławomir Neumann nie wzięli przykładu z Siemoniaka i podobnych deklaracji nie złożyli.
Dlatego ani w kawiarni sejmowej czy restauracji nigdy nie należy siadać wspólnie przy jednym stoliku z członkiem partii rządzącej. Nie należy też się z nimi ostentacyjnie witać czy prowadzić jakiekolwiek konwersacje. W uroczystościach państwowych, samorządowych, historycznych czy nawet religijnych, z udziałem członków partii rządzącej należy nie uczestniczyć. Pochwalam postawę Rafała Trzaskowskiego, który był nieobecny na mszy beatyfikacyjnej kard. Stefana Wyszyńskiego, gdyż uczestniczyli w niej najwyżsi przedstawiciele PiS-u. Podczas mszy jest przekazywany znak pokoju, a my pokoju z PiS-em nie zawrzemy nigdy.
Po drugie: należy zradykalizować język ataku na PiS, używać jak najczęściej takich słów jak złodzieje, hipokryci, oszuści, moralni hochsztaplerzy, itp. Należy na każdym kroku ujawniać ich nepotyzm, staroświeckość, brak rozeznania w realiach świata współczesnego. Użyłem kiedyś jako premier podczas wystąpienia sejmowego stwierdzenia, że pisowcy wymrą jak dinozaury. Niestety, nikt nie podchwycił tego porównania. Ewa Kopacz wprawdzie wspomniała o dinozaurach myśląc o pisowcach, ale niefortunnie mówiła o rzucaniu w nich kamieniami. Język ma być dosadny i obrazowy.
Moje przemówienie z 10 października może tu być wzorem. Po powrocie do Polski zapowiedziałem: żadnego symetryzmu, PiS to samo zło, wszystkie jego decyzję sa błędne i muszą być naprawione. Tylko my jesteśmy zdolni to uczynić. Jeżeli ciągle przypomina się te 500+ to trzeba ludziom tłumaczyć, że to zasługa Platformy Obywatelskiej, bo to my wypracowaliśmy pieniądze, które PiS rozdaje. Powiedziałem, że to rząd Ewy Kopacz przygotował projekt 500+, ale niestety żaden polityk PO nie kontynuował tej narracji. Nawet Ewa Kopacz nie potwierdziła moich słów. Mało jest ważne, czy to była prawda czy nie, najważniejsze, aby tak odbierali to ludzie. Niestety, często zauważam, że członkowie PO jakby nie słuchali moich wystąpień, nie czytali wywiadów ze mną, nie rozwijali moich twórczych idei. Niestety zauważam proces przeciwny: kontestacje moich poczynań. Partia, która chce przejąć władzę musi być jednością pod silnym przywódcą. Nie pozwolę na to, aby PO była klubem dyskusyjnym i aby ktokolwiek z członków partii publicznie podważał moje kompetencje i moje przywództwo.
Po trzecie: nie jesteśmy totalną opozycją, a jesteśmy totalnym przeciwstawieństwem PiS-u. Opozycyjne partie niezbyt chcą w przyszłych wyborach startować z jednej listy. Zapowiedziałem Kosiniakowi-Kamyszowi, że jeżeli umieści na swoich listach Jarosława Gowina, to po wygranych wyborach niech nie liczy na wejście do rządu. Gowina należy ignorować, nie zauważać jego istnienia i tak samo należy postępować z Pawłem Kukizem. Obaj już nie istnieją w polityce i należy traktować ich jak powietrze. Gowin znów nas zdradził, gdy przygotowywaliśmy obalenie tego rządu przez konstruktywne wotum nieufności. Premierem miał być Kosiniak - Kamysz. Mieliśmy nawet zapewnione głosy Konfederacji, jednak w ostatniej chwili Gowin się wycofał bojąc się przyśpieszonych wyborów. Z tym człowiekiem żadnych rozmów i kontaktów.
Co do Szymona Hołowni, to lekko mu kibicujemy, bo przecież wykonuje nasze zadanie. Przyciągnął trochę młodzieży, choć dobrze, że nie przyjechał na Camus w Olsztynie, mimo zaproszenia przez Sławomira Nitrasa. Mógłby tam uwieść trochę młodych ludzi, ale na szczęście jego doradcy wytłumaczyli mu, aby tam nie jechał. Przecież to ja oddelegowałem tych doradców do Hołowni. Szymon powiedział publicznie, że będzie zadowolony, gdy w wyborach osiągnie nawet poniżej 10 procent głosów. Coś wreszcie zrozumiał.
Po czwarte: wizerunek partii jest niezmiernie ważny. Ile szkody wyrządziły nam trzy wystąpienia na Campusie w Olsztynie: Sławomira Nitrasa, Tomasza Grodzkiego i Leszka Balcerowicza. Musiałem potem wszystko naprawiać w Płońsku, choć oczywiście nie wszystkim to się podobało, nawet w naszej partii. Dziwię się, że kierownictwo klubu KO pozwala na szkodliwe harcowanie na sejmowej trybunie Klaudii Jachirze czy Frankowi Sterczewskiemu. Przecież ich wystąpienia idą na konto naszej partii. Dopiero ja musiałem zdyscyplinować naszych posłów, grożąc im partyjnymi sankcjami, gdy niektórzy z nich chcieli głosować razem z rządzącymi w sprawie stawiania muru na granicy z Białorusią. Ochrona granic unijnych jest ważna, ale sposób w jaki to robi PiS jest skandaliczny. I tak trzeba to przedstawiać ludziom.
Rafał Trzaskowski zgłosił jako kandydatki Warszawianka Roku tzw. Babcię Kasię i Magdalenę Lempart. Jakże nietrafne propozycje, przecież obie mają sprawy sądowe i jak wynika z badań, straciły popularność przez swoją wulgarność. Warszawą rządzi PO i przekaz, że to są kandydatki naszej partii zostanie utrwalony. A przecież można było zgłosić kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Dbając o wizerunek partii należy coraz aktywniej uczestniczyć we wszystkich zebraniach rad osiedlowych, wsłuchiwać się w głos społeczeństwa. Kierownictwo partii powinni utrzymywać stały kontakt z posłami z terenu, aby mieć bezpośrednie informacje o społecznych nastrojach, aby wiedzieć, jak odbierane są nasze propozycje, wystąpienia i podejmowane decyzje.
Ważny jest też wizerunek członka PO. Kiedy przyjeżdżałem z Brukseli, zapraszałem tabloidy, aby zrobiły mi zdjęcia, jak bawię się z wnukami lub chodzę na zakupy. Musimy pokaząć, że jesteśmy blisko ludzi, że jesteśmy tam gdzie oni są. Pisowcy chwalą się prorodzinnym program, a my mamy odpowiedzieć, jak jesteśmy rodzinni. Dlatego też ostatnio publicznie wspomniałem o mojej teściowej, bo przecież ludzie starsi to też nasi wyborcy. Musiałem zatrzeć wrażenie, że PO zależy wyłącznie na ludziach młodych, jakie można było odnieść po Campusie.
Po piąte: jeszcze raz przypominam, że to ja jestem przywódcą partii. Dobrze się stało, że zrozumiał to Rafał Trzaskowski i zrezygnował z kandydowania na przewodniczącego. Członkowie partii nie mogą wychodzić z inicjatywami, o których nic nie wie kierownictwo PO. Zrobił to Trzaskowski organizując Camups w Olsztynie, choć całość była dziełem Sławomira Nitrasa. Teraz Paweł Kowal i Paweł Poncyljusz zapowiedzieli przygotowanie ustawy o tzw. związkach partnerskich. Zrobili to bez mojej wiedzy i zgody. To byli pisowcy, którzy teraz swoją gorliwością chcą wymazać dawne grzechy. Na Campusie w Olsztynie odpowiedziałam chłopakowi, który pytał mnie o małżeństwa homoseksualne, że gdy przejmiemy władzę zajmiemy się związkami partnerskimi. Powiedziałem tak, bo musimy zabiegać o wyborców różnych orientacji, ale powiedziałem wyraźnie: gdy przejmiemy władzę. Po raz kolejny zauważam, że niektórzy nie słuchają lub nie rozumieją tego co mówię
Po szóste: ciągle nasi krytycy zarzucają nam brak programu. Trzeba odpowiadać: naszym programem jest wola narodu. Wsłuchujemy się w głos społeczeństwa i chcemy, aby POlska była silna, bogata, szanowana na arenie międzynarodowej, aby była nowoczesna technologicznie i społecznie. Musimy utrwalić w społeczeństwie, że PO to POlska, i tak należy w dokumentach partyjnych i publikacjach pisać.
Należy zrobić wszystko, aby utożsamić PO z POlską postępową, rozwijającą się kulturowo, gospodarczo i społecznie. Rządy PO to przede wszystkim zapewnienie nam godnego miejsca w Unii Europejskiej. Na każdym kroku należy podkreślić, że PiS już od kilku lat chce wyprowadzić nasz kraj z EU. Obrona przed polexitem to nasze główne zadanie i program.
Gdy zarzucają nam, że krytykujemy polski rząd w Brukseli, odpowiadajmy: bo dbamy o praworządność, przestrzeganie konstytucji, a przede wszystkim dbamy o POlskę. To dzieki naszym działaniom w Brukseli zatrzymaliśmy wycinkę Puszczy Białowieskiej. O na naszej skuteczności w Unii Europejskiej niech świadczy głos Elżbiety Bieńkowskiej na Campusie w Olsztynie. Powiedziała, aby Bruksela zatrzymała środki finansowe na rząd w Polsce i nałożyła dzienne kary i to natychmiast zostało to wykonane.
Po siódme: czekam na wybranie mnie przewodniczącym PO, ale przecież odbędą się także wybory struktur regionalnych. Jeszcze raz powtarzam, że silna partia jest wtedy, gdy ma silnego i niepodważalnego przywódcę. Mam nadzieje, że to zdanie ma jednoznaczna wymowę, dlatego liczę, że kandydaci na przewodczących w regionach rekomendowani przeze mnie uzyskają gremialne poparcie, bo chcę pracować ze sztabem ludzi rozumiejących się, odpowiedzialnych za partię i kraj, a przede wszystkim chcę działać z ludźmi wiernymi moim zasadom. Uwierzmy, że możemy zwyciężyć. Tylko niech nikt z członków PO nie powtarza, że nie mamy być antypisem. Mamy być nim, bo to nasz największy wróg.
Po ósme: ten list do funkcyjnych PO jest poufny, nie należy go kolportować ani drukować nawet w naszych pismach czy stronach internetowych. Należy przyjąć, że tego listu nie ma i nie było. Niestety, nawet wśród członków PO mogą się znaleźć ludzie niegodziwi, po prostu zdrajcy, którzy ten list ujawnią i dostarczą pisowcom. Wtedy odpowiadajmy: to fałszywka, jak fałszywką stworzoną przez carską ochronę były „Protokoły mędrców Syjonu”. I dodajmy: PiS posługuje się metodami, którymi posługiwali się antysemici carskiej Rosji. Bo nawet z każdej wpadki można wyprowadzić propagandowe zwycięstwo. Więc do zwycięstwa!
Przejął i podał do druku
Marek Resh
Tekst ukazał się w miesięczniku "Debata" 15 pażdziernika.
Skomentuj
Komentuj jako gość