Krzysztof Kłopotowski w niedawno zamieszczonym felietonie zastanawia się, kto będzie nas obgryzał ze złudzeń – aż zostanie pustka. Nie bójmy się. Ani obgryzać, ani podgryzać. Facet jest po to facetem, żeby walczyć. Walczyć, pracować to są najprzyjemniejsze rzeczy, które można robić. Inaczej kładź się bracie w cztery dechy i jeszcze łopatką zasyp.
Patrzę na zdjęcie mojego wnuczka. Przystojny jak cholera. Jeszcze trochę niegrzeczny. Ale mówi, że wyjdzie na ludzi. Daj, Panie Boże, żeby tak się stało.
A co należy do nas to róbmy. Teraz następuje rozdanie kart i stanowisk. A pies wam mordy lizał. Znowu prawdopodobnie zwycięży kolesiostwo. Rozmawiam z naszym kolegą z Olsztyna – dobrym i odważnym dziennikarzem. Jakaś posłanka z PiS (!) zwariowała i chce go ciągnąć do sądu, bo co nieco ją skrytykował. Na razie tyle o tej sprawie, bo może jednak ktoś kobietę szturchnie i ona się opamięta.
Idzie wiosna. No powoli, ale idzie. I jak się już doczłapie będzie słonecznie, zielono. A my wszyscy do roboty żeby podołać temu co ambitnie nakreślili Morawiecki i Szydło. Damy radę? Damy!
Zacznijmy od spraw pozornie małych, ale ważnych. Od sklepików i punktów usługowych. Mieszkam na Mokotowie w rejonie pl. Unii – ale nie tej co niszczy Polskę. Systematycznie tępi się tu przedsiębiorczość, która przetrwała najgorszy czas. Zniknęła księgarnia, pralnia, pedicurzystka. Rozpychają się tylko banki i apteki. Moim zdaniem to po urzędach siedzą różne łapowniki, które z wystawioną łapą czekają na wszechobecnych „lobbystów” i namawiaczy opłacanych gdzieś z wysoka i daleka – by tępić rodzime firmy, a otwierać przestrzeń dla bezwzględnego kapitału spoza naszego kraju. Że to naiwne co piszę? Bynajmniej.
Każdy uważa, że zarabia za mało. I dlatego urzędnicy mnożą przepisy licząc na premie. Dlatego mnożą się jak króliki doradcy wszelkiej maści (głównie podatkowi) – lawina przepisów i nakazów to dla nich przybywający tłumnie klienci. Wreszcie erupcja kontrolerów i ochroniarzy (jest ich w kraju 170 tysięcy na etatach!) to również wykwit indolencji państwa.
Ma być obowiązkowo 12 zł za godzinę pracy, a jest 10 i mniej. To czysty wyzysk człowieka, to niewolnictwo XXI wieku, chamstwo i złodziejstwo. Kosztem człowieka, który się godzi, bo nie ma innego wyjścia. A gdzie opieka, związki zawodowe, szemrane inspekcje. Te wszystkie „służby” to już nie służby, to nadzorcy nie wnoszący żadnej wartości dodatniej. Oni nic nie wytwarzają. Oni konsumują wysiłek pracy innych.
Najgorsza jednak zgaga, pasożyty, pijawki to naganiacze, „lobbyści”. Jak się pozbyć tej szarańczy? Jak ukrócić łapówkarstwo i ciemną stronę gospodarki?
Wymyślono urzędy i oficjeli wysokiego szczebla, którzy mieli to wszystko ukrócić. I znowu postawiono na czele tych urzędów ludzi nieodpowiednich – tchórzy i leni. W ostatnich latach nic się nie poprawiło w tej sprawie. Państwowa kasa wypłaciła miliony. W błoto. Wyznaczono facetkę, która dużo pyskowała i nic nie robiła. Jeszcze od czasu do czasu się mądrzy. A kysz!
Pan dziedzic wołał pańszczyźnianego chłopa a ten mu przynosił pijawki. Pomagało lub nie, ale kosztowało to niewiele. Współczesne pijawki, np. lobbyści firm farmaceutycznych mają się dobrze. Ich zarobki są nieosiągalne dla wyrobników innych branż. Na co dzień obserwujemy jak przez małe ekrany, a także przez głośniki atakują nas reklamy: podpasek, medykamentów na gazy, na grzyby i tłuste brzuchy. Bez żenady, bez umiaru, doprowadza to do wściekłości miliony telewidzów i słuchaczy. Ale gdzieś tam w konsorcjach liczą, że im się to jednak opłaca. Pijawki mają swój dobry czas. To gangrena, pasożyt, choć tak jak jeden z nich – orchidea – wyglądają kusząco. Ktoś już powiedział: wolę własne g... w polu niż fiołki w Neapolu. Jeśli jednak ktoś uważa inaczej – wolna droga. Jeszcze mamy Schengen!
20 II 2016 Stefan Truszczyński
sekretarz generalny SDP
Skomentuj
Komentuj jako gość