Zawiadomienie dotyczy akcji szefów Wyborczej, która poleciła wszystkim swoim oddziałom sporządzenie listy imiennej osób, którzy zajmują stanowiska kierownicze w danym regionie, a które – zdaniem redakcji – zawdzięczają członkostwu lub poparciu ze strony PiS.
Listy z nazwiskami ukazały się pod wspólnym tytułem: „Państwu już dziękujemy”.
We wstępie zawiadomienie czytamy: „Dostali posady dzięki PiS-owi, a teraz je stracą. Poniżej przedstawiamy listę innych działaczy i ludzi związanych z PiS, którzy w najbliższym czasie mogą się spodziewać dużych zmian związanych z miejscem ich zatrudnienia”. W Wyborczej Olsztyn dodano z mściwą satysfakcją: „Ludzie "dobrej zmiany" PiS-u na Warmii i Mazurach mogą pakować walizki”.
Po publikacji pierwszej listy z nazwiskami dziennikarze zachęcili czytelników o zgłaszanie nazwisk, o których istnieniu w chiwli publikacji nie wiedzieli. Takie zgłoszenia otrzymali. Twierdzą, że od działaczy PiS.
Szmit ocenia tę akcję jako „kampanię złości, agresji i nienawiści”, która „ma tworzyć w opinii publicznej wrażenie, że ludzie, których Gazeta Wyborcza identyfikuje jako związanych z PiS, mają zostać usunięci z życia publicznego, nie mają prawa pełnić jakichkolwiek funkcji publicznych”.
Zdaniem Szmita publikacja tych list narusza następujące przepisy prawa:
Art. 32. Konstytucji RP, Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Art. 21 Karty Praw Podstawowych UE: Zakazana jest wszelka dyskryminacja w szczególności ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię lub przekonania, poglądy polityczne lub wszelkie inne poglądy, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną.
Art. 119 kk Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 257 kk [Napaść z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej]
Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Szmit porównał akcję Wyborczej do procederu „szmalcownictwa”. Takie listy były sporządzane przez w okupantów sowieckich i niemieckich. Ludzi, którzy donosili okupantom, nazywano szmalcownikami. W 1968 roku rządzący Polską reżim komunistyczny powtórzył ten proceder, tym razem był on skierowany przeciw obywatelom narodowości żydowskiej, których zmuszano w ten sposób do opuszczenia Polski.
Wyborcza Olsztyn: Szmit przekroczył granicę absurdu:
„Wydawałoby się, że są granice absurdu, które trudno przekroczyć - skomentowali dziennikarze Wyborczej Grzegorz Szydłowski i Tomasz Kurs. - Wtedy jednak pojawia się jakiś działacz PiS, który zawiesza poprzeczkę jeszcze wyżej. Tego wyczynu dokonał Jerzy Szmit, który porównał sytuację działaczy partyjnych do ukrywających się przed zagładą Żydów”, a serię artykułów na temat tzw. tłustych kotów PiS, czyli osób związanych z partią, które otrzymały atrakcyjne zatrudnienie do szmalcownictwa”.
„Jak można zestawiać ze sobą los prześladowanych Żydów, którym groziła śmierć, z losem opływających w dostatki tłustych kotów PiS-u, którym grozi w najgorszym przypadku odcięcie od strumienia państwowej gotówki? To są rzeczy nieporównywalne i obrażanie pamięci ofiar” – skomentował red. Tomasz Kurs.
„Nadgorliwość gorsza od faszyzmu”
KOMENTARZ
Zgadzam się z red. Kursem, że porównywanie losu osób, które stracą lukratywne stanowiska, do losu eksterminowanych Żydów, to obrażanie pamięci ofiar Holocaustu.
Szmit wpisuje się tutaj w długą listę artykułów głównie w Wyborczej, w których przeciwników politycznych dyskredytowano metodą ad Hitlerum, porównując ich działania do działań Hitlera i partii nazistowskiej. Często też w użyciu była pałka pt. „faszysta” i „antysemita” wobec osób inaczej myślących. Ostatnio do tego arsenału sięgnął Tomasz Lis, który dziennikarzy-symetrystów porównał właśnie do „szmalcowników”. Dziwię się Szmitowi, że sięgnął po taką samą obrzydliwą retorykę, która zniszczyła debatę publiczną w Polsce.
Natomiast podzielam ocenę publikacji tych list ze Szmitem, iż jest to organizowanie nagonki. Mnie też zaskoczyła i zdumiała ta akcja „Wyborczej”. Od lat opisuję i krytykuję zjawisko obsadzania kierowniczych stołków w instytucjach, urzędach i spółkach Skarbu Państwa ludźmi, których jedyną kwalifikacją była przynależność do aktualnej partii władzy. Tak samo opisywałem takie kariery działaczy PiS od 2015 roku.
Jednak zupełnie czym innym jest wskazywanie politykom przez dziennikarzy list z nazwiskami osób do zwolnienia. Politycy doskonale wiedzą, kto jest kim w tych urzędach i spółkach, i nie potrzebują suflerów. Tylko czekają na moment, gdy już resorty zostaną podzielone między zwycięskie partie wraz z łupami w postaci podległych agencji i spółek.
Dziennikarstwem byłoby zapytanie tych polityków, jak zamierzają rozwiązać sprawę obsady tych stanowisk? Czy tak jak wszystkie poprzednie ekipy zrobią „czystki” i obsadzą stołki „samymi swoimi”, czy może odtworzą korpus służby cywilnej, który będzie wierny racji stanu państwa, a nie partii władzy? Czy może sporządzą listę „6 tysięcy stanowisk”, jak to jest w USA, które obsadza zwycięska partia?
Dziennikarstwem byłaby analiza, w jakim stanie nominat PiS przejmował daną instytucję, agencję czy spółkę, a w jakim stanie pozostawi?
Natomiast to co zrobiła Wyborcza to wyręczanie polityków i „nadgorliwość gorsza od faszyzmu”. Dziennikarze wcielili się w rolę zwiadowców partii politycznych i jej przedłużone ramię, sprowadzili się do roli narzędzia polityków.
Adam Socha
Na zdjęciu Jerzy Szmit odczytuje przed prokuraturą zawiadomienie, screen z TVP Olsztyn
Skomentuj
Komentuj jako gość