W dodatku do „Rzeczpospolitej” Regiony ukazał się 10 kwietnia obszerny wywiad z prezydentem Olsztyna Piotrem Grzymowiczem. Ostatnie pytanie dotyczyło obiecanego przez prezydenta usunięcia Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Prezydent Olsztyna twierdzi teraz, że „nikomu nie składał obietnicy”.
Dziennikarka Janina Blikowska zapytała: „I ostatnia rzecz: działacze opozycji antykomunistycznej zaapelowali do pana, by dotrzymał publicznie złożonej obietnicy i usunął pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej z centrum Olsztyna. Jest na to szansa w najbliższych tygodniach?”
Prezydent odpowiedział:
„Nikomu nie składałem obietnicy, ale sam i z własnej woli złożyłem deklarację, że wystąpię do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o zdjęcie z tego obiektu ochrony konserwatorskiej, co – po konsultacjach z mieszkańcami – pozwoli na podjęcie dalszych decyzji co do jego losów. Wniosek złożyłem, merytorycznej odpowiedzi od ministra co do zdjęcia ochrony nie otrzymałem, a konsultacje trwają. Po spotkaniu z historykami, architektami oraz społecznikami widzimy wyraźnie, że nasze społeczeństwo jest bardzo podzielone.
Część osób uważa, że ten pomnik jest symbolem naszej przeszłości. Była ona trudna, ale nie chcemy o niej zapominać, a sam monument może służyć właśnie jako takie świadectwo pamięci. Ta część osób chce pomnik należycie uczytelnić, nadać mu inną nazwę – taką, która mówiłaby o wojnie i krzywdzie, jaką wyrządzili Sowieci – a ponadto umieścić przy pomniku tablice lub też inne instalacje, które opowiadałyby o naszej historii".
A zatem sprawa nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać przeciwnikom pomnika. I dlatego też uważamy, że o przyszłości monumentu powinni zdecydować mieszkańcy. W przyszłym tygodniu odbędą się kolejne spotkania – ze środowiskiem kombatanckim oraz z przewodniczącymi rad osiedli. Następnie zapytamy o zdanie mieszkańców Olsztyna. To wszystko jest procesem regulowanym prawem i nie możemy w tym przypadku mówić o „najbliższych tygodniach”.
Ta wypowiedź prezydenta to kolejny przykład manipulowania, kluczenia, zwodzenia, aby tylko zachować pomnik.
Zacznijmy od twierdzenia prezydenta Grzymowicza, że „nikomu nie składał obietnicy”. Oto co powiedział, z własnej i nieprzymuszonej woli, podczas konferencji prasowej w dniu 2 marca (tego samego dnia oświadczenie to zostało wywieszone na FB: „Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz”):
"Agresja na Ukrainę w sposób brutalny odsłoniła imperialne zamiary Rosji. Zachowania agresora, w tym ataki na ludność cywilną, są nie do przyjęcia przez cywilizowany świat, do którego należymy. Ponieważ dzisiejsza, zbrodnicza, putinowska Rosja odwołuje się do tradycji Armii Czerwonej, której brutalności mieszkańcy Warmii i Mazur doświadczyli w roku 1945, podjąłem decyzję o wystąpieniu do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z wnioskiem o zdjęcie ochrony konserwatorskiej z Pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, objętego taką decyzją z dnia 19 maja 1993 roku, zbudowanego pierwotnie, w latach 1949 -53, jako pomnik wdzięczności Armii Czerwonej.
Zdjęcie ochrony konserwatorskiej pomnika pozwoli na jego rozbiórkę. Dalsze losy monumentu autorstwa Xsawerego Dunikowskiego zostaną wypracowane w drodze konsultacji z mieszkańcami Olsztyna."
Tę samą argumentacje prezydent powtórzył we wniosku wysłanym do ministra kultury 3 marca. Stwierdził w nim, że:
„W ocenie wnioskującego, a także znacznej części społeczeństwa oraz mieszkańców Olsztyna, wartość zabytkowa przedmiotowego pomnika, będąca podstawą wydania decyzji o wpisie tego obiektu do rejestru zabytków, budzi uzasadnione wątpliwości. Zarówno w kontekście ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego, jak i z treści ustawy o ochronie zabytków, przeprowadzenie ponownej analizy oraz dokonanie ponownej oceny w kontekście ewentualnych wartości, jakie miałby ten pomnik reprezentować, jest wysoce uzasadnione.
W ocenie wnioskującego, w świetle trwającej, niczym nieuzasadnionej napaści Rosji na Ukrainę, wymowa i przekaz ideowy pomnika nabiera innego znaczenia, gloryfikującego Armię Czerwoną, której spadkobiercą poczuwa się obecna, agresywna armia Federacji Rosyjskiej. Te fakty, oraz skomplikowana ocena działalności ACz w czasie zajmowania WiM w 1945 roku powodują, że pomnik w jego wymiarze moralno-ideowym jest bardzo negatywnie oceniany przez mieszkańców Olsztyna oraz WiM. Utrzymywanie ochrony konserwatorskiej tego obiektu wywołuje głośny sprzeciw społeczny, dlatego odstąpienie od dalszej ochrony pozwoli znaleźć monumentowi X. Dunikowskiego inne miejsce. Podkreślenia wymaga także, że na wskazane wyżej fakty zwracały i zwracają również uwagę liczne organizacje pozarządowe oraz stowarzyszenia”.
Jak czytamy, w oświadczeniu z 2 marca prezydent jednoznacznie wyraził cel, w jakim składa wniosek, tym celem była „rozbiórka” pomnika. Podtrzymuje ten cel we wniosku do ministra z 3 marca, jest nim „znalezienie monumentowi innego miejsca”. Powołuje się przy tym prezydent na opinię „znacznej części społeczeństwa oraz mieszkańców Olsztyn oraz Warmii i Mazur” oraz „licznych organizacji pozarządowych oraz stowarzyszeń".
Przy tym prezydent Grzymowicz doskonale wiedział, że minister kultury nie może zdjąć ochrony konserwatorskiej z pomnika wpisanego do rejestru zabytków, gdyż ustawa pozwala na to tylko w dwóch przypadkach: 1. gdy zmieni się ocena artystyczna dzieła, lub gdy 2. pomnik ulegnie zniszczeniu.
Prezydent wiedział też doskonale, jaki wniosek trzeba złożyć i do kogo, bo to mu powiedziała w 2017 roku wiceminister kultury, generalna konserwator zabytków Magdalena Gawin. Wniosek trzeba złożyć do wojewódzkiego konserwatora zabytków o relokację. Wiceminister Gawin zaproponowała w zamian prezydentowi sfinansowanie tej operacji. Prezydent wówczas odrzucił tę propozycję, a dzisiaj twierdzi, że takiej propozycji nie było. Tylko że dowody mówią co innego.
Koszt relokacji posłużył koalicji rządzącej miastem do odrzucenia uchwały PiS-u o przeniesienie pomnika. Gdy minister kultury odpowiedział prezydentowi, że znalazł nowe miejsce dla obiektu, w Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej i zapewnił, że sfinansuje tę operację, wystarczy tylko, żeby prezydent Olsztyna złożył wniosku do wojewódzkiego konserwatora o relokację, wówczas do porządku przywołał prezydenta jego „oficer ideowy” prof. Robert Traba.
Prof. Traba „od zawsze” nie tylko broni pomnika, ale także jego wymowy ideowej. Gdy prezydent Grzymowicz zamówił w IPN-ie treść tablicy informacyjnej, która miała stanąć pod pomnikiem, zaatakował ją na łamach „Wyborczej” właśnie prof. Traba. Tak wówczas, jak i obecnie powołał się na prof. Jerzego Jedlickiego, budowniczego komunizmu (kolejno członka Związku Walki Młodych, Związku Młodzieży Polskiej i PZPR, wystąpił z partii dopiero po marcu 1968 roku, po nagonce antysemickiej Gomułki-Moczara i stał się „rewizjonistą”). Traba zacytował Jedlickiego, w liście do prezydenta Grzymowicza:
„Czy nie zdaje Pan sobie sprawy, że gdyby nie ofensywa radziecka, to Niemcy najprawdopodobniej wygrałyby wojnę i bylibyśmy do dzisiaj upodloną, niewolniczą prowincją hitlerowskiego Reichu? Czy nie wie Pan, że w tej wojnie Armia Czerwona poniosła największe, wprost niewyobrażalne straty w ludziach, w tym wiele na obszarze Polski? Czy zapomniał Pan, że w składzie tej armii szło i także płaciło daninę krwi Wojsko Polskie?"
Postawiony do piony prezydent Grzymowicz natychmiast zwołał „konsultacje społeczne”. Zaprosił na nie tych historyków, których był pewien, że staną w obronie pomnika, na czele z prof. Robertem Trabą. Po tych „konsultacjach” prezydent nabrał wiatru w żagle. Jeszcze tego samego dnia wydał oświadczenie, w którym poinformował, że ma prawny „obowiązek dbania o jego przekaz ideowy i wizerunkowy”.
Tylko, że prawo nie nakłada na prezydenta takiego obowiązku, bo taki obowiązek oznaczałby, że ma stać na straży totalitaryzmu sowieckiego, bo taka jest wymowa tego pomnika, w takim celu został postawiony, by sławić ten totalitaryzm i jego zbrojne ramię – Armię Czerwoną. Od samego początku taka była wymowa tego pomnika i jest do dzisiaj, i na nic się zdadzą kolejne przeróbki jego nazwy.
Nagle okazało się też, że jednak prezydent nie jest pewny opinii „znacznej części społeczeństwa oraz mieszkańców Olsztyna oraz Warmii i Mazur” a także „licznych organizacji pozarządowych oraz stowarzyszeń”, przez których "pomnik w jego wymiarze moralno-ideowym jest bardzo negatywnie oceniany przez mieszkańców Olsztyna i WiM", na które to opinie powoływał się we wniosku do ministra kultury 3 marca.
Prezydent najpierw złozył wniosek do konserwatora zabytków o ubranie pylonów pomnika we flagi Ukrainy i Polski "do końca 2022 roku", a następnie ogłosił, że po świętach Wielkanocnych rozpocznie się badanie telefoniczne, w którym ankieterzy Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych zapytają olsztynian o przyszłość pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego.
"- Tak ważna decyzja powinna zostać dobrze przemyślana i szeroko przedyskutowana - mówi prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz, w komunikacie na stronie urzędu. - Z uwagi na dramatyczne wydarzenia jakie rozgrywają się teraz za naszą wschodnią granicą jesteśmy teraz pełni emocji, a one mogą być złym doradcą. I dlatego postanowiłem zasięgnąć opinii ekspertów w tej sprawie".
Dalej w tym komunikacie czytamy, że „Pierwsze spotkanie odbyło się w gronie historyków, architektów oraz społeczników, którzy od lat są zaangażowani w sprawy związane z przyszłością tego monumentu. Ta dyskusja pokazała, że nasze społeczeństwo jest bardzo podzielone. Większość architektów i historyków, którzy uczestniczyli w spotkaniu uważa, że pomnik jest symbolem naszej przeszłości i choć była ona trudna i bolesna to powinien on pozostać w krajobrazie Olsztyna i służyć jako świadectwo pamięci. W związku z tym należy ten monument należycie uczytelnić i umieścić przy nim tablice lub też inne instalacje, które opowiadałyby o naszej historii. Wśród postulatów była też zmiana nazwy na taką, która mówiłaby o wojnie i krzywdzie jaką wyrządzili naszym rodakom sowieci.
Podobnego zdania była także większość kombatantów, którzy uczestniczyli w drugim spotkaniu konsultacyjnym z prezydentem miasta.
- Podobny pomnik Dunikowskiego stoi na Górze Św. Anny, na Śląsku i tam nikt nie zamierza niczego burzyć - mówił Jarosław Wolski ze Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej. - Na całym świecie mamy mnóstwo przykładów pomników, które świadczą o bolesnej przeszłości ale to najlepsza lekcja historii.
- Jeśli wymażemy fragment historii to jakbyśmy wymazali pojęcie gorącego żelazka - mówił wiceprezes oddziału Związku Sybiraków w Olsztynie, Maciej Jasiński. - A przecież musimy uczyć nasze dzieci o tym co trudne i bolesne. Takie działania mogą doprowadzić do tego, że kiedyś zapomnimy o naszej historii i ona będzie mogła się powtórzyć.
Teraz czas na opinie mieszkańców. Od wtorku (19 kwietnia) do 28 kwietnia (czwartek) firma IBRIS - Instytut Badań Rynkowych i Społecznych przeprowadzi badanie telefoniczne na grupie reprezentatywnej 1000 mieszkańców Olsztyna. W badaniu ankieterzy zapytają czy zdaniem mieszkańców pomnik powinien pozostać na obecnym miejscu, a jeśli tak to czy powinien być uczytelniony i czy nazwa powinna zostać zmieniona. Jeśli natomiast mieszkańcy nie będą chcieli by pomnik pozostał to ankieterzy zapytają gdzie powinien zostać przeniesiony. Wyniki badania poznamy w połowie maja” - czytamy w oficjalnym komunikacie komunikat.
Jedynie na marginesie przypomnę panu Wolskiemu, że Pomnik na Górze Św. Anny to „Pomnika Czynu Powstańczego”, a nie Wdzięczności Armii Czerwonej. Powstały w hołdzie dla powstańców śląskich i żołnierze Armii Czerwonej są tylko na jednej z wielu płaskorzeźb. Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej też nikt nie zamierza burzyć, tylko przenieść.
Co innego jest istotne, zarówno w oficjalnym komunikacie, jak z wywiadzie prezydenta dla „Rzeczpospolitej”, mianowicie to, że pomnik ma zostać na swoim miejscu i „służyć jako świadectwo pamięci”.
Właśnie o walkę o pamięć historyczną tu chodzi. Jaki będzie przekaz tej pamięci już wiemy od duetu Jedlicki-Traba.
Prof. Jedlicki, a za nim Traba proponują nam taką relatywizację historii, jakiej jesteśmy świadkami od 24 lutego, od dnia napaści Rosji na Ukrainę. Według recepty Jedlickiego-Traby „dialog” z historią o tej napaści polegałby na tym, że obok planszy opowiadającej o bestialstwie rosyjskich żołnierzy wobec cywilów w Buczy, Borodziance, Mariupolu, Kramatarsku i w tylu innych miejscowościach Ukrainy, postawilibyśmy tablice z wyjaśnieniem historyków rosyjskich, że wojska rosyjskie dokonały w Ukrainie „denazyfikacji” i „demilitaryzacji”. Dzięki „operacji specjalnej” Rosji w Ukrainie uniknęliśmy III wojny światowej, do której parły Stany Zjednoczone zbrojąc Ukrainę i szkoląc jej armię, a także montując swoje bazy w państwach bałtyckich, Rumunii i Polsce. Tak jak Związek Radziecki nie miał wyjścia i musiał zawrzeć pakt z Hitlerem, tak Rosja nie miała wyjścia i musiała uprzedziła atak NATO. Natomiast zbrodni dokonali nierosyjscy żołnierze.
W przypadku tablic przy Pomniku Wdzięczności Armii Czerwonej jej zbrodnie zostaną przesłonięte i usprawiedliwione „największymi, wprost niewyobrażalnymi stratami w ludziach”. W Ukrainie też armia rosyjska ponosi straty…
Adam Socha
Pomoc w zagospodarowaniu placu Dunikowskiego po przeprowadzce pomnika zaproponował prezydentowi Olsztyna też szef IPN-u dr Karol Nawrocki.
W liście do prezydenta Olsztyna czytamy m.in.:
"Niedopuszczalne jest tolerowanie w przestrzeni przestrzeni publicznej niepodległego państwa polskiego obiektu propagandy totalitarnej, który był jednym z narzędzi indoktrynacji i zniewolenia narodu. Jest to nie do pogodzenia z pamięcią i szacunkiem wobec naszych rodaków, ofiar zbrodniczej ideologii komunistycznej.
W związku z powyższym oraz uwzględniając toczącą się procedurę tego obiektu z rejestru zabytków, proponują po jej zakończeniu podjęcie współpracy w celu likwidacji tej pamiątki sowieckiej okupacji ziem polskich,
Instytut Pamięci Narodowej usunie wymieniony obiekt i w jego miejsce utworzy upamiętnienie odpowiadające potrzebom lokalnej społeczności. W sprawie wyboru wydarzenia, postaci do upamiętnienia skontaktuję się z panem prezydentem biuro upamiętniania Walk i Męczeństwa.
Jestem przekonany że dzięki podjętym działaniom powstanie miejsca pamięci które będzie służyć społeczności lokalnej jako miejsce uroczystości patriotycznych i trwały symbol pamięci w wynikach wzmacniający tożsamość i poczucie wspólnoty".
Skomentuj
Komentuj jako gość