Na ostatniej rozprawie Obarek vs. Chomicz 23.04. zeznawały strony. Sędzia Wojciech Wacław wręczył stronie pozwanej ekspertyzę pracy P. Obarka dokonaną przez biuro kryminalistyki KWP w Olsztynie. Wynika z niej, że papier kredowy nie został poddany sztucznemu starzeniu, a praca została wydrukowana na drukarce laserowej. (Na zdj. sędzia Wojciech Wacław)
Sędzia Wojciech Wacław ponowił propozycję zawarcia ugody. Stwierdził, że na niejawnym posiedzeniu w zasadzie treść oświadczenia strony uzgodniły, rozbieżność miała jedynie dotyczyć tego, gdzie to oświadczenie ma zostać opublikowane. Powód domagał się publikacji w prasie ogólnopolskiej, Internecie i w „Debacie", sędzia sugerował tablicę ogłoszeń na Wydziale Sztuki UWM. Piotr Obarek odrzucił możliwość ugody, domaga się przeprosin i odszkodowania w wysokości 30 tys. zł.
Przytaczam fragmenty zeznań stron, które bezpośrednio dotyczą pracy doktorskiej, jej druku, ilości egzemplarzy itp.
Zeznanie dr hab. Piotra Obarka prof. UWM:
Sędzia: - Gdy pan się dowiedział o postępowaniu w CK, czy dysponował pan egzemplarzem swojej pracy doktorskiej?
Piotr Obarek: - Nie dysponowałem.
Sędzia: - A ile tych egzemplarzy było?
Piotr Obarek: - Były 2 egzemplarze, jeden został na ASP, a drugi zostawiłem sobie.
Sędzia: - Gdzie pan oprawiał prace, w którym miejscu?
Piotr Obarek: - Minęło 20 parę lat, takich szczegółów nie pamiętam. Znalazłem tę pracę w piwnicy. Prawdopodobnie wydrukowałem na mojej drukarce.
Sędzia: - Posiadał pan drukarkę laserową?
zeznaje Piotr Obarek
Piotr Obarek: - Tak, była drukarka w domu, w szkole.
Sędzia: - A w pracowni grafiki?
Piotr Obarek: - Nie pamiętam.
Sędzia: - Czy oba egzemplarze pracy miały okładkę.
Piotr Obarek: - Tak i były podpisane.
Sędzia: - Jeden egzemplarz został w ASP?
Piotr Obarek: - Tak.
Sędzia: - Czy ten jeden egzemplarz był gdzieś przekazywany?
Piotr Obarek: - To było poza moją wiedzą, ale z treści mejla Chomicz do Wrońskiego wynika, że mogły się dziać różne rzeczy, cytuję ten mejl: „Dostałam wiadomość, że z Wydziału Grafiki zniknęła praca pana Obarka. Myślałam, że ja śnię, to jakiś koszmar. Zadzwoniłam do prof. Strenta..."
Gdyby nie ten mejl, to byśmy na sali sądowej się nie spotkali, bo tylko miałbym przypuszczenia, kto wysłał anonim.
Prof. Strent był członek CK, promotorem pracy doktorskiej pani Chomicz. Nie wykluczam, że mógł wynieść moją pracę z Wydziału Grafiki ASP w Warszawie. Ja swoją pracę znalazłem w połowie czerwca 2013 roku w piwnicy swojego domu.
(...)
Sędzia: - W jakich okolicznościach pani Chomicz otrzymała ten egzemplarz pracy, który wysłała do CK?
Piotr Obarek: - Na sali sądowej się dowiedziałem, że otrzymała od prof. Gwozdka. Ale, że ta praca, która wysłała nie jest tą, którą otrzymała, zeznał i prof. Gwozdek, i dr Wożniak.
(...)
Sędzia: - Skąd pochodzi ten egzemplarz pracy, który złożyła strona pozwana? Czy on się różni od pana egzemplarza pracy?
PB: - Nie wiem jak to zostało zorganizowane. Może pozwana to powie. Prof. Gwozdek przedstawia różne wersje, nie wiadomo, która jest prawdziwa.
(...)
Pełnomocnik pozwanej Piotr Brzozowski: - Skąd pan miał tak ogromne środki w 1996 roku, by posiadać drukarkę laserową.
Piotr Obarek: - Nie pamiętam, nie przywiązywałem do tego wagi.
Pełnomocnik pozwanej Piotr Brzozowski: - A w pracy była drukarka laserowa?
Piotr Obarek: - Powinna być, nie pamiętam.
Pełnomocnik pozwanej: - Takiego sprzętu nie posiadały wówczas nawet uczelnie. Czy był pan promotorem pracy doktorskiej?
Piotr Obarek: - Tak, A.G.
Pełnomocnik pozwanej: - Jaki był wymóg prawny, ile egzemplarzy pracy musiał pana uczeń złożyć?
Piotr Obarek: - To zależy od uczelni.
Pełnomocnik pozwanej: - Od uczelni czy od przepisów prawa?
Piotr Obarek: - Taka informacja pochodziła od uczelni.
Pełnomocnik pozwanej: - To ile egzemplarzy składał pan A.G.?
Piotr Obarek: (milczy).
Pełnomocnik pozwanej: - Pana rozprawa habilitacyjna była podpisana?
Piotr Obarek: - Zawsze wszystko podpisuję.
(Oto ostatnia strona pracy habilitacyjnej Piotra Obarka. Podpisana tylko komputerowo).
Pełnomocnik pozwanej Piotr Brzozowski: - Zeznał pan, że swoją pracę wydrukował w dwóch egzemplarzach. Skąd więc 3 egzemplarz i skąd miał go prof. Gwozdek?
Piotr Obarek: - To niech pan go zapyta, ja nie wiem.
Pełnomocnik pozwanej: - Ale pan zeznał, że prof. Gwozdek ma zaskakujące pomysły, i to był taki zaskakujący pomysł.
Piotr Obarek: - Zaskakujące pomysły ma i przy pracach artystycznych.
Pełnomocnik pozwanej: - Ale pan zeznał, że przekazanie pracy pani Chomicz było zaskakującym pomysłem, skąd prof. Gwozdek wyciągnął 3 egz. pracy?
Piotr Obarek: - Ja nie wiem, co to za egz., którym dysponował, może zrobił ksero?
Pełnomocnik pozwanej: - Pamięta pan pierwszą rozprawę, informacyjną bez udziału publiczności. Zeznał pan, że mogło być kilka egzemplarzy prac, czy było więc kilka egzemplarzy pracy, czy też jest pan pewien, że były tylko dwa egz. pracy?
Piotr Obarek: - Jeden zostawiłem na uczelni, a drugi miałem u siebie, wykluczam, by było więcej niż dwa egz.
Pełnomocnik pozwanej: - Czy przypomina pan sobie sytuację, że egz. swojej pracy przekazał rektorowi, Góreckiemu lub Górniewiczowi?
Piotr Obarek: - Nie.
Pełnomocnik pozwanej: - Ani habilitacyjnej?
Piotr Obarek: - Nie.
Pełnomocnik pozwanej: - Zeznał pan, że znalazł pracę w czerwcu 2013 roku, która to była połowa czerwca?
Piotr Obarek: - Nie pamiętam.
Pełnomocnik pozwanej: - A jak pan znalazł pracę, to kogo o tym poinformował w pierwszej kolejności?
Piotr Obarek: - Nie pamiętam.
Pełnomocnik pozwanej: - Czy swego pełnomocnika pan poinformował?
Piotr Obarek: - Nie pamiętam czy żonę, czy syna, czy pełnomocnik.
Pełnomocnik pozwanej: - A syna Mateusza, kiedy pan powiadomił?
Piotr Obarek: - Nie pamiętam.
Pełnomocnik pozwanej: - A kiedy pan przekazał pracę pełnomocnikowi, bo to pełnomocnik przekazał ją do sądu.
Piotr Obarek: - Nie pamiętam.
Pełnomocnik pozwanej: - A czy telefonował pan do pełnomocnika, że znalazł pan pracę: „pani pełnomocnik, znalazłem swoją pracę, możemy iść do sądu".
Piotr Obarek: - Nie pamiętam, tyle rzeczy się działo.
Pełnomocnik pozwanej: - Jak pan to wyjaśni, że zeznaje pan, iż pracę znalazł w połowie czerwca a pana syn Mateusz twierdzi, że pracę odnalazł pan w połowie kwietnia?
Piotr Obarek: - Mógł się pomylić.
Pełnomocnik pozwanej: - A skąd on mógł wiedzieć, że pan znalazł tę pracę?
Piotr Obarek: - Bo jest moim synem.
Pełnomocnik pozwanej: - Mówił pan synowi o tym ważnym znalezisku?
Piotr Obarek: - O różnych sprawach rozmawiam z synem.
Pełnomocnik pozwanej: - A jak wygląda ta piwnica, w której znalazł pan pracę?
Piotr Obarek: - Cztery ściany, okienko i drzwi.
Pełnomocnik pozwanej: - Co tam się znajduje?
Piotr Obarek: - Wszystko, bo przez lata dokładałem, po sufit. Musiałem zrobić porządek
Pełnomocnik pozwanej: - Porządek pan robił w połowie czerwca 2013?
Piotr Obarek: - Tak.
Pełnomocnik pozwanej: - A kiedy pan złożył pozew, to nie mógł pan przedłożyć tej pracy?
Sędzia: - Powództwo zostało złożone w końcu marca 2013 roku.
Pełnomocnik powoda: - Mateusz Obarek zeznał: „nie pamiętam kiedy dokładnie dowiedziałem się o znalezieniu pracy, może to był kwiecień, maj zeszłego roku". To podstawowa różnica.
Pełnomocnik pozwanej: - W kwietniu, maju a w czerwcu, to również jest podstawowa różnica. Znalezienie pracy w czerwcu, tuż po wniesieniu odpowiedzi na pozew stanowi zasadniczą różnicę. Możemy tak się przerzucać, kwiecień, maj, czerwiec, nie zmienia to faktu, że praca odnalazła się dopiero po odpowiedzi na pozew. Piwnica, czy są tam książki, czy weki, słoiki z konfiturami?
Piotr Obarek: - Wszystko jest.
Pełnomocnik pozwanej: - Inne dokumenty?
Piotr Obarek: - Prasa, gazety, wszystko.
Pełnomocnik pozwanej: - Czy poddawał pan pracę jakiejkolwiek ocenie pod kątem zagrzybienia, czy była odgrzybiana? (Praca złożona w sądzie przez P. Obarka pachnie jakby świeżo opuściła drukarkę, a miała przeleżeć 18 lat w piwnicy – przyp. Adam Socha).
Piotr Obarek: - Nikomu jej nie oddawałem.
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Jak leżała w piwnicy ta praca, w czym była?
Piotr Obarek: - W kopercie.
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Czy były brudnopisy, wersje robocze?
Piotr Obarek: - Nie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zeznaje dr hab. Małgorzata Chomicz prof. UWM
Sędzia: - W jakich okolicznościach weszła pani w posiadanie pracy powoda?
Małgorzata Chomicz: - Prof. Gwozdek po przejściu na emeryturę w 2011 roku często odwiedzał pracownię grafiki. Czuł sentyment, bo był założycielem kierunku edukacja artystyczna na WSP. Gdy wracałam z Włoch, to dzwoniłam do prof. Gwozdka i pytałam, kiedy nas odwiedzi. Czasami robił swoją grafikę w pracowni. Raz przyniósł mi pracę powoda. Powiedział, że zalegają mu różne prace, które otrzymywał od różnych osób. Trzymał tę pracę w domu i nie wiedział co z nimi zrobić. Spalić nie mógł, bo to dokumenty, więc przynosił do pracowni grafiki.
Sędzia: - Komentował to jakoś?
Małgorzata Chomicz: - Przynosił to jako prace naukowe, które mogą się przydać.
zeznaje Małgorzata Chomicz
Sędzia: - Dlaczego przyniósł pracę powoda?
Małgorzata Chomicz: - Przynosił i inne prace. Prof. Gwozdek był promotorem wielu prac, m.in. pracy pani Izabelli Janiszewskiej-Obarek, żony powoda. Skoro otrzymałam tę pracę od prof. Gwozdka, założyciela kierunku na uczelni, promotora wielu prac naukowych, jak mogłam wątpić, że to nie jest praca powoda? Prof. Gwozdek przyniósł ją jako pracę doktorską powoda i tak tę pracę traktowałam. Wszystkie prace magisterskie, doktorskie, habilitacyjne są ogólnie dostępne w bibliotekach, nie są objęte klauzulą. Nie widziałam więc powodu, dla którego miałam ukrywać ją przed innymi pracownikami. W dniu wizyty prof. Gwozdka z tą praca powoda w pracowni grafiki byli obecni: Maja Sicińska, Aleksander Wożniak, odwiedziła mnie też Wioletta Jaskólska. Też widziała tę pracę. Pobieżnie przejrzał ją Aleksander Wożniak, zaśmiał się z jednego sformułowania: „często najciekawsze powstaje na marginesie". Ja na początku jej nie przeczytałam. Dopiero kiedyś wieczorem. Jako nauczyciel akademicki wielokrotnie recenzowałam prace naukowe i zorientowałam się, że coś z nią jest nie tak. Nie jest napisana jednakowym stylem, nie ma logicznej konsekwencji w pisaniu tej pracy, nie ma żadnych samodzielnych opinii dotyczących plakatu autora dysertacji. W 1997 roku sama pisałam pracę doktorską na ASP i doskonale wiedziałam, jakie są wymogi i jak ma wyglądać praca pisemna ponieważ swoją pracę „Twórczość moją modlitwą" musiałam poprawiać, gdyż mój recenzent ocenił, że jest zbyt teologiczna, napisana za bardzo „na kolanach". Napisałam więc drugą pracę, w której zawarłam więcej osobistych opinii. Natomiast praca powoda była sklejką różnych autorów. Odszukałam książkę Szymona Bojko „Polska szkoła plakatu", którą kiedyś podarowałam studentce i wypożyczyłam ją od niej, żeby porównać z pracą powoda.
Sędzia: - I jaki był wynik?
Małgorzata Chomicz: - Druzgocący! Byłam zaskoczona własnym odkryciem, ilością przepisanych dosłownie tekstów. Wielokrotnie czytałam pracę, bo zdania nie szły w porządku logicznym, tylko pochodziły z różnych stron książki Szymona Bojko, zostały użyte w innej kolejności niż w książce. Oceniłam, że 30 procent przepisano z książki. Sięgnęłam do dalszej bibliografii. Wioletta Jaskólska, która widziała pracę pomogła mi, ściągnęła pismo Art and Biznes z Biblioteki Narodowej w Warszawie. Wioletta Jaskólska znalazła kilka przepisanych fragmentów z tego pisma i ja kilka. Dotarłam też do książki wymienionej w bibliografii „Współczesna aforystyka polska". Jest to odnotowane w mojej karcie bibliotecznej. W tej pozycji znalazłam kolejne fragmenty pracy powoda.
Pracę powoda wraz z listem wysłałam do CK w styczniu 2012r. Natomiast 26 kwietnia 2013 roku pan Adam Socha wysłał mi recenzję pracy powoda prof. Mieczysława Wasilewskiego i znalazłam w niej cytaty z wysłanej pracy. Recenzję otrzymałam już po trzymaniu pozwu, nie mogłam więc tego zdania dopisać w 2012 roku! Odnalazłam też kolejną pozycję: „Tuziny aforyzmów". Z tej pracy też zostały przepisane zdania. Stwierdziłam też zastosowanie następującego zabiegu: w książce jest w zdaniu słowo „aforyzm", a w pracy zostało zastąpione słowem „plakat". Ten sam zabieg odkryłam w pracy habilitacyjnej powoda, w której nazwisko „Młodożeniec" zostało zastąpione nazwiskiem „Tomaszewski".
Sędzia: - czy kontaktowała się pani z prasą?
Małgorzata Chomicz: - Nie. Zastanawiałem się co z moim odkryciem zrobić. Odnalazłam na UJ profesora od prawa autorskiego, ale nie skontaktowałam się z nim. Przeczytałam broszurę wydaną przez ministerstwo szkolnictwa wyższego na temat plagiatów. Również nasza uczelnia UWM wydała dokument na temat „Dobrych obyczajów w nauce". Napisano w nim, że pracownicy akademiccy i studenci zobowiązani są do uczciwości i bezwzględnego reagowania na przypadki plagiatu. Stwierdziłam, że jedyną odpowiednią jednostką jest Centralna Komisja ds Stopni i Tytułów w Warszawie, która jest centralnym urzędem administracji państwowej. Do anonimowego pisma załączyłam ksero pracy i wszystkie artykuły, z których pochodziły fragmenty przepisane do pracy celem zbadania i zweryfikowania wiarygodności moich podejrzeń. Wysłałam też te materiały 23 stycznia 2012 roku mejlem do Wioletty Jaskólskiej.
Rok później, 21 lutego 2013 roku odwiedził mnie w pracowni prof. Gwozdek w obecności Aleksandra Wożniaka. Nagle, w ogóle nie pytany o pracę powoda, powiedział: „co ten Obarek się wygłupia, że to nie jego praca, przecież sam mi ją dał". Poprosiłam A. Wożniaka, by zrobił notatkę z tej rozmowy. Zapytałam prof. Gwozdka, w jakich okolicznościach otrzymał pracę od powoda. Prof. Gwozdek wyjaśnił, że stało się to na ASP w 2001 roku w dniu, w którym pani B.M. broniła swój doktorat, a powód miał obronę habilitacji. Zapytałam o to panią M. i potwierdziła: „Tak, tego dnia byliśmy razem w Warszawie, bo razem mieliśmy przewody, ja miałam obronę doktoratu a Piotr Obarek – habilitacji".
Piotr Obarek: - Nie spotkałem się z Gwozdkiem na ASP.
Małgorzata Chomicz: - To jest łatwe do zweryfikowania, są protokoły na ASP obrony prac.
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - W 1997 rok (rok po P. Obarku – przyp. Adam Socha) pani broniła doktorat na ASP. W ilu egzemplarzach złożyła pani pracę doktorską?
Małgorzata Chomicz: - W pięciu.
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - Dlaczego nie w dwóch?
- Bo tak kazano mi na ASP. Prof. Wiesław Bieńkuński składał w 1995 roku i też 5 egzemplarzy. Ani ja, ani prof. Bieńkuński nie składaliśmy podpisu na pracy doktorskiej. W ASP zostały 2 egzemplarze mojej pracy, a w domu mam 3 egzemplarze. Taka była praktyka, że dodatkowe egzemplarze po obronie były oddawane. Ja akurat oddałam pracę oprawioną, bo tak mnie nauczono na studiach w Poznaniu, ale ku mojemu zdumieniu zobaczyłam, że na ASP w Warszawie oddaje się prace nie oprawione.
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - Czy w 1996 roku w Instytucie na WSP była drukarka laserowa.
M. Chomicz: - Na 100 procent nie było drukarki laserowej. Można to w ewidencji sprzętu sprawdzić. Przecież są dokumenty z tego okresu w sekretariacie Wydziału Sztuki i można zweryfikować, czy były drukowane na drukarce laserowej czy atramentowej. W sekretariacie była tylko jedna drukarka – atramentowa. Sama mam pismo powoda z 1997 roku, wydrukowane na tej drukarce, w którym powód zabrania mi korzystania z drukarki Instytutu, chociaż jego synowie z niej korzystali. Powtarzam, na 100 procent nie było w Instytucie drukarki laserowej.
(Również prof. Adolf Gwozdek, do którego zadzwoniłem po tej rozprawie, stwierdził, że jest na 100 procent pewien, że w Instytucie nie było drukarki laserowej - przyp. Adam Socha).
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - A pani na jakiej drukarce wydrukowała swoją pracę?
- Ja zleciłam druk na drukarce atramentowej.
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - A prof. Bieńkuński?
- W tym samym miejscu drukował w 1995 roku. Takiej drukarki (laserowej) nie było. też w pracowni grafiki.
Pełnomocnik Piotr Brzozowski: - Czy treść recenzji prof. Mieczysława Wasilewskiego pracy powoda pokrywa się z treścią pracy powoda.
- Tak, jest w niej dosłowny cytat z pracy powoda, recenzję dołączyłam w odpowiedzi na pozew.
(...)
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Dlaczego pani zawiadomienie do CK miało formę anonimu?
Małgorzata Chomicz: - To była oznaka tchórzostwa. Wiedziałam jaka zemsta mnie czeka, jeśli wyślę pod swoim nazwiskiem. Doświadczyłam tego, gdy to wyszło na jaw, to co się stało z moim życiem, te ataki na mnie na blogu powoda.
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Na jakim tle obawiała się pani powoda?
Małgorzata Chomicz: - Powód ma gwałtowny charakter.
Pełnomocnik Piotra Obarka: - A dlaczego nie zgłosiła się pani ze swoim podejrzeniem do Piotra Obarka?
Małgorzata Chomicz: - Żeby potem usłyszeć oskarżenie, że składam propozycję korupcyjną!? Złożyłam zawiadomienie do właściwego urzędu administracji centralnej.
(...)
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Ten egzemplarz pracy, który pani otrzymała od prof. Gwozdka traktowała pani jako ksero czy oryginał?
- Oryginał, dlatego, że są odręczne poprawki liter białym korektorem. Że to jest ksero dowiedziałam się dopiero z opinii biegłego.
(...)
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Prof. Gwozdek stwierdził, że egzemplarz, który przekazał pani Chomicz nie jest tym egzemplarzem, który jest w sądzie.
Sędzia: - Nie tak powiedział, mówił o okładkach.
Małgorzata Chomicz: - Prof. Gwozdek dzwonił do mnie po rozprawie i pytał, gdzie zgubiłam okładki? Tę pracę dostałam bez okładek. Ona była drukiem zwartym, zszytym zszywkami i ja ją rozszyłam.
Pełnomocnik Piotra Obarka: - Również świadek Aleksander Wożniak zakwestionował, że to nie jest ta praca, bo nie mógł znaleźć zdania, które z niej zapamiętał.
Małgorzata Chomicz: - Pan Wożniak może po prostu nie pamiętać. Nie czytał pracy, tylko ją pobieżnie przejrzał, zaśmiał się przy zdaniu: „często najważniejsze odbywa się na marginesie". Przecież powód też niczego nie pamięta. Nie pamięta, gdzie drukował swoją pracę, gdzie oprawiał, a ja doskonale pamiętam, bo w Olsztynie były tylko dwie introligatornie, na Mazurskiej i na Starowarszawskiej i ja swoją pracę oprawiałam na Starowarszawskiej.
Wyrok zostanie ogłoszony 7 maja o g. 8.45 w sali 331.
relacja i zdjęcia Adam Socha
Fundacja „Debata" złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu sfałszowania przez Piotra Obarka dowodu w postaci swojej pracy doktorskiej. Po złożeniu zawiadomienia został przesłuchany na policji prezes fundacji Bogdan Bachmura.
Oto odpowiedź Prokuratury Rejonowe Olsztyn-Południe. Może czytelnicy pomogą nam rozszyfrować, co autor tej odpowiedzi miał na myśli?
TAJNA DRUKARNIA
Podczas rozprawy Piotr Obarek zeznał, że w stanie wojennym wraz z prof. Adolfem Gwozdkiem prowadził tajną drukarnie i drukował ulotki. Bogdan Bachmura, który wydawał w stanie wojennym pisma podziemne w Olsztynie i był nawet z tego powodu aresztowany i więziony, nie krył na sali sądowej zaskoczenia ujawnieniem nieznanej nikomu z działaczy podziemia tajnej drukarni Piotra Obarka. Historycy z olsztyńskiego IPN dokładnie zbadali podziemne wydawnictwa w Olsztynie w l. 80 XX wieku. Ukazały się na ten temat książki i publikacje. W żadnej z nich nie ma śladu tajnej drukarni, którą miał prowadzić P. Obarek. Zadzwoniłem do prof. Adolfa Gwozdka, czy potwierdzi, iż wraz z P. Obarkiem prowadził tajną drukarnię? Prof. Gwozdek zareagował śmiechem.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość